Druga edycja akcji i pierwsza, w której pojawiły się właściwe młode talenty w okolicach premier debiutów. Jedne zaznaczyły swoją obecność, bardziej drugie mniej. Jedne utrzymały się na scenie, inne zaginęły w akcji. Zobaczcie jak wygląda przegląd sił drugiego roczniku XXL'owych świeżaków cztery lata po wyborze.
Ace Hood – Błysku specjalnego brak, ale u boku DJ-a Khaleda wyrósł solidny mainstream owiec, który od czasu do czasu potrafi zaskoczyć. Specjalista od trapowych bangerów, pojawił się już w paru hitach. Do stanięcia w pierwszej linii za mało stylowej wyrazistości i świeżości, ale utrzymać się potrafi i jak na razie karierę zaliczyć może do udanych. A niedawne "Starvation 2" przyjęło się najlepiej ze wszystkich jego mixtape'ów.
Asher Roth - Głośny i świetnie przyjęty debiut, po którym trochę zniknął nam z oczu, choć nie do końca ze swojej winy. Jak to bywa w rapie, lepsze wypiera dobre i oprócz tego, że coś nie możemy doczekać się drugiego albumu wyluzowanego i urzekającego białego studenta z przedmieść to jeszcze w międzyczasie do gry wszedł Mac Miller. Celujący w dużej mierze w podobny target a młodszy i bardziej utalentowany. Bywa.
Blu – Ugruntowana pozycja, ale coraz bardziej niszowa i skupiająca coraz mniejszą uwagę. O ile album z Exile’em odbił się sporym echem wśród słuchaczy niezależnej sceny nawet u nas a duet widzieliśmy na Hip Hop Kempie to czegoś zabrakło Blu, by wypłynąć na szersze wody. Talentu, konsekwencji i zaparcia czy może większej medialnej nośności muzyki lub odpowiedniej roboty wytwórni? Pewnie wszystkiego po trochu, a czy bardziej drugiego, trzeciego czy czwartego z tych elementów, tego nie wiem.
B.o.B - Wielki talent, który zadebiutował naprawdę potężnie a drugą płytą potwierdził, że południowy mainstream zyskał kolejną ciekawą postać. Rapuje, śpiewa, gra na gitarze i pianinie. Ma nosa do radiowych hitów, ale potrafi też pokazać pazur i surowość.
Charles Hamilton – Potencjał i talent były spore, ale przerosły go realia muzycznego biznesu. Kuzyn MC Lyte, współpracujący z J. Dillą. W 2009 miał już przyklepany debiut w Interscope, jednak przez przejścia z wytwórnią nigdy się on nie ukazał, a sam Charles zapowiedział swój "ostatni mixtape". Potem zdanie zmienił, jednak zbudować ponownie takiego buzzu jak w okresie wyboru do Freshmanów nie dał rady. Na 2013 zapowiedziany jest podobno wreszcie oficjalny debiut, ale dużego sukcesu raczej ciężko mu wróżyć.
Cory Gunz – Potencjał wielki i co? Świetny featuring w remixie „A Milli” i co? Wsparcie od branży (np. Lil Wayne) oraz kontakty w środowisku (ojciec znany raper Peter Gunz) i co? No i nic, minęły cztery lata a Gunz wciąż jest (26-letnim już) wiecznym talentem, niczym polski piłkarz.
Curren$y – „Jak to we Freshmanach prawie 30-letni gość, który był na multiplatynowym Tha Carter II w 2005!” – zakrzyknie oburzony czytelnik, czekający na noname’ów z krwi i kości, mających 10 słuchaczy przed startem akcji. A no wybór ze wszech miar udany. W 2010 Curren$y zadebiutował wreszcie przed 30-tką po wielu latach cichych i mało efektywnych działań ze wsparciem legendarnego Ski Beatza i od tego czasu nie dość, że zasypuje nas upaloną i przeklimatyczną muzyką z taką częstotliwością, że ciężko wytrzymać tempo nawet najwytrwalszym fanom to jeszcze doczekał się własnego sublabelu Jet Life.
Kid Cudi – Jeden z najciekawszych debiutantów ostatnich lat. Pomysł na siebie, własna muzyczna wizja, raper, wokalista, producent. Dwa świetnie przyjęte albumy, w tym „Man On The Moon: The End Of Day” właśnie w 2009, potem odloty w kierunku gatunkowych crossoverów, dopiero co wrócił na rapową niwę krążkiem „Indicud”.
Mickey Factz – Jeden z tych Freshmanów, którym nie udało się przebić ponad mixtape’owy rynek. Czy brakowało zaparcia, konsekwencji czy wyczucia, że to właśnie ten moment, który trzeba wykorzystać, by kariera ruszyła z kopyta? Nie wiem, ale fakt faktem, że Factza kojarzymy dziś jedynie pobieżnie z ksywki.
Wale – Definicja słów ambicja i konsekwencja. Gdy debiutanckie „Attention Deficit” rzeczywiście spotkało się z deficytem uwagi myślałem, że Wale na dobre przepadnie w morzu solidności. Nic z tego, przejście do MMG dało mu rozpędu, rozmachu, podkręciło zainteresowanie albumem „Ambition” a nadchodzące trzecie solo to materiał wyczekiwany już z dużą uwagą i przez dużą rzeszą słuchaczy. I dobrze, bo mało kto potrafi tak połączyć bangerowo-nowoczesną chwytliwość z klasycznymi wpływami.
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4023","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4024","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4026","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4027","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3373","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4028","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
Komentarze