popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Profilehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/17082/ProfileNovember 14, 2024, 4:48 ampl_PL © 2024 Admin stronyCosta Titch R.I.P. - afrykański raper zmarł po upadku na sceniehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-03-14,costa-titch-rip-afrykanski-raper-zmarl-po-upadku-na-sceniehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-03-14,costa-titch-rip-afrykanski-raper-zmarl-po-upadku-na-scenieMarch 14, 2023, 3:59 pmBartosz SkolasińskiTragiczne informacje z RPA. Gwiazda tamtejszej sceny, Costa Titch, nie żyje. Raper zmarł po tym, jak upadł na scenie w trakcie koncertu w Johannesburgu.Zdarzenie miało miejsce 11 marca na Ultra Music Festival. Raper przewrócił się podczas wykonywania jednego z utworów. Występujący z nim tancerze pomogli mu wstać. Costa jednak znów upadł, następnie natychmiast go wyniesiono i przewieziono do szpitala, gdzie zmarł.Po wydarzeniu rodzina Costy wydała zamieszczone na Instagramie oświadczenie: "Śmierć tragicznie zapukała do naszych drzwi, okradając nas z naszego kochanego syna, brata i wnuka, Constantinosa Tsobanoglou (28), którego Południowa Afryka pokochała i ubóstwiała jako "Costa Titch". Z wielkim bólem musimy zaakceptować jego odejście w tym momencie" - czytamy."Dziękujemy służbom ratowniczym i wszystkim obecnym podczas jego ostatnich godzin na Ziemi. Jako rodzina znajdujemy się w trudnym momencie, gdy próbujemy zrozumieć to, co nas spotkało i prosimy o czas i przestrzeń na dojście do siebie. Rodzina Tsobanoglou dziękuje wam za miłość i wsparcie, jakie daliście naszemu synowi i prosimy również o wsparcie jego duszy. Prosimy, miejcie nas w swoich modlitwach i błogosławcie nas w Panu." Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez COSTA TITCH | | (@costatitch) Costa Titch był wschodzącą gwiazdą południowoafrykańskiej sceny, konkretnie gatunku amapiano, który jest połączeniem tamtejszej muzyki house i r&b. Po sukcesie singli "Big Flexa" i "Activate" w lutym raper podpisał kontrakt z labelem Konvict Culutre, którego szefem jest Akon. Autor "Lonely" nawet udzielił się gościnnie w remiksie pierwszego z utworów.Przyczyn śmierci rapera na razie nie podano, jednak mówi się, że mogło chodzić o epilepsję, będącą reakcją na zmieniające się sceniczne oświetlenie.To nie pierwsza w tym roku tragiczne wieści z RPA. W lutym zastrzelony został jeden z najpopularniejszych raperów tamtejszej sceny - AKA. Sprawdź też: AKA R.I.P. - gwiazda afrykańskiego rapu nie żyje Tragiczne informacje z RPA. Gwiazda tamtejszej sceny, Costa Titch, nie żyje. Raper zmarł po tym, jak upadł na scenie w trakcie koncertu w Johannesburgu.

Zdarzenie miało miejsce 11 marca na Ultra Music Festival. Raper przewrócił się podczas wykonywania jednego z utworów. Występujący z nim tancerze pomogli mu wstać. Costa jednak znów upadł, następnie natychmiast go wyniesiono i przewieziono do szpitala, gdzie zmarł.

Po wydarzeniu rodzina Costy wydała zamieszczone na Instagramie oświadczenie: "Śmierć tragicznie zapukała do naszych drzwi, okradając nas z naszego kochanego syna, brata i wnuka, Constantinosa Tsobanoglou (28), którego Południowa Afryka pokochała i ubóstwiała jako "Costa Titch". Z wielkim bólem musimy zaakceptować jego odejście w tym momencie" - czytamy.

"Dziękujemy służbom ratowniczym i wszystkim obecnym podczas jego ostatnich godzin na Ziemi. Jako rodzina znajdujemy się w trudnym momencie, gdy próbujemy zrozumieć to, co nas spotkało i prosimy o czas i przestrzeń na dojście do siebie. Rodzina Tsobanoglou dziękuje wam za miłość i wsparcie, jakie daliście naszemu synowi i prosimy również o wsparcie jego duszy. Prosimy, miejcie nas w swoich modlitwach i błogosławcie nas w Panu."

Costa Titch był wschodzącą gwiazdą południowoafrykańskiej sceny, konkretnie gatunku amapiano, który jest połączeniem tamtejszej muzyki house i r&b. Po sukcesie singli "Big Flexa" i "Activate" w lutym raper podpisał kontrakt z labelem Konvict Culutre, którego szefem jest Akon. Autor "Lonely" nawet udzielił się gościnnie w remiksie pierwszego z utworów.

Przyczyn śmierci rapera na razie nie podano, jednak mówi się, że mogło chodzić o epilepsję, będącą reakcją na zmieniające się sceniczne oświetlenie.

To nie pierwsza w tym roku tragiczne wieści z RPA. W lutym zastrzelony został jeden z najpopularniejszych raperów tamtejszej sceny - AKA.

Sprawdź też: AKA R.I.P. - gwiazda afrykańskiego rapu nie żyje



]]>Kim jest nowy prezes SBM Label? - szczegóły tylko u nashttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-27,kim-jest-nowy-prezes-sbm-label-szczegoly-tylko-u-nashttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-27,kim-jest-nowy-prezes-sbm-label-szczegoly-tylko-u-nasFebruary 27, 2023, 1:10 pmAdmin stronyKiedy w Internecie pojawiły się pierwsze sygnały, że SBM zmienia prezesa, na Instagramie wskoczyło zdjęcie (piąty slajd) a co uważniejsi słuchacze zajrzeli do KRS'u... to zaczęły się rozważania kto to jest i co ma on wspólnego z wytwórnią i rapowym biznesem. (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); Bystrzy słuchacze szukający tropów mogli dostrzec, że tego pana ze zdjęcia widzieli już w klipie do "Benz Dealera" obok Quebo, Sokoła i Kukona. Tymczasem starsi fani SB Maffiji mogą pamiętać, jak w numerze "Freestyle Wars" Solar wspominał czasy gdy "Goły zarabiał poniżej miliona rocznie"...[Ciąg dalszy pod filmem]... a jeszcze starsi - jak ten sam Goły walczył na finale WBW 2006 i był freestyle'ową maszyną do podwójnych rymów. Znajomość Wojtka Gołackiego z Solarem i Białasem sięga bowiem właśnie tamtych lat, a relacja wciąż była żywa i aktywna.[Ciąg dalszy pod filmem]Mimo że wybrali inne drogi - Solar i Białas oddolnego przebijania się w rapie, a Wojtek biznesowego rozwoju na różnych polach, w czym odnosił błyskawiczne sukcesy. Jak możemy przeczytać w notce prasowej: "Przed formalnym dołączeniem do SBM, Wojciech Gołacki zarządzał startupem technologicznym z branży gamingowej. W ramach projektu stworzono najszybszy na świecie silnik rozwiązujący grę w pokera. Technologia wykorzystuje sieci neuronowe i została uznana za innowacyjną w skali światowej, co przyniosło zainteresowanie inwestorów".To po tak insiderskim wprowadzeniu oddajmy jeszcze głos całej trójce:Solar: "Wojtek od zawsze funkcjonuje blisko świata rapowego, czuje muzykę i śledzi ten rynek. Jednocześnie, jego dotychczasowe doświadczenie pozwala spojrzeć z innej perspektywy na nasze działania i plany. Do SBM wnosi kompetencje, przede wszystkim takie jak myślenie strategiczne i planowanie. Do tego współdzieli z nami wizję i ma świetne zdolności interpersonalne. Dokładnie takiej osoby potrzebujemy na obecnym etapie rozwoju wytwórni."Białas: "Wyklarował się naturalny podział. Ja najlepiej czuję się w pracy z artystami w studiu, wspierając ich w tworzeniu muzyki. Karol odpowiada za poszukiwanie nowych twarzy, a następnie wspieranie ich w promocji. Wojtek będzie osobą, która pomoże nam w realizacji wspólnej wizji i wytyczy dalszy kierunek rozwoju zespołu."Wojtek: "SBM to kreatywny tygiel, który skupia na sobie uwagę milionów ludzi. Kreatywność, przecieranie szlaków, odwaga, koleżeństwo, to z mojej perspektywy wartości, które zawsze były w DNA labelu. Mam świadomość wyzwań, które przed nami stoją, a ten rok będzie dla nas wyjątkowy ze względu na celebrację 15-lecia. Z SBM od zawsze łączyły mnie relacje koleżeńskie, teraz doszły zawodowe. W pracy dla wytwórni wykorzystam doświadczenie w zarządzaniu operacyjnym i pracy projektowej."Jak będzie więc wyglądała przyszłość SBM?Solar mówi: "SBM od zawsze trzymał rękę na pulsie w tym co nowe i świeże w muzyce i tak pozostanie. Pamiętamy o naszych rapowych korzeniach i corowych słuchaczach związanych z SBM od lat, a jednocześnie chcąc się rozwijać jesteśmy otwarci na współpracę z artystami z sąsiednich gatunków. Będziemy się starali was zaskakiwać i podnosić sobie poprzeczkę, w czym bardzo pomoże nam Wojtek jako nowy dyrektor zarządzający", a Białas dodaje: "W naszej idealnej wizji, SBM skupia wokół siebie artystów, którzy wyrośli pod jego skrzydłami - już nie w sformalizowanej formie kontraktu płytowego i wydawnictwa, ale mniej formalnych związków i obecności w najważniejszych dla labelu momentach."***Równocześnie przypominamy, że trwają już głosowania do gali Popkillery 2023. To Wy wybierzecie osoby, do których trafią statuetki na piątej oficjalnej gali, która już 12 kwietnia 2023. Głosować możecie w ankiecie poniżej...RegulaminJAK GŁOSOWAĆ?Głosy oddawać możesz w poniższej ankiecie, czas jest do 15.03. do 23:59. Głosowanie jest dostępne dla każdego, ograniczenie wynosi jedynie 1 głos na 1 adres IP. Jeśli oddałeś już głos w danej kategorii a widzisz nie zaznaczone pole to nie głosuj ponownie - głos jest już zapisany w systemie.Przy każdym pytaniu widoczny jest mały biały przycisk "Wyślij odpowiedzi" - potwierdza on głosy w danej kategorii. Dużego czerwonego przycisku 'Wyślij odpowiedzi' na dole całej ankiety użyj dopiero gdy oddasz głosy we wszystkich tegorocznych kategoriach.Jeśli po kliknięciu białego przycisku widzisz komunikat 'Odpowiedzi w tej kategorii nie będą już możliwe' to znaczy, że Twój głos się zapisał i możesz przejść do kolejnej kategorii. Kiedy w Internecie pojawiły się pierwsze sygnały, że SBM zmienia prezesa, na Instagramie wskoczyło zdjęcie (piąty slajd) a co uważniejsi słuchacze zajrzeli do KRS'u... to zaczęły się rozważania kto to jest i co ma on wspólnego z wytwórnią i rapowym biznesem.

Bystrzy słuchacze szukający tropów mogli dostrzec, że tego pana ze zdjęcia widzieli już w klipie do "Benz Dealera" obok Quebo, Sokoła i Kukona. Tymczasem starsi fani SB Maffiji mogą pamiętać, jak w numerze "Freestyle Wars" Solar wspominał czasy gdy "Goły zarabiał poniżej miliona rocznie"...

[Ciąg dalszy pod filmem]

... a jeszcze starsi - jak ten sam Goły walczył na finale WBW 2006 i był freestyle'ową maszyną do podwójnych rymów. Znajomość Wojtka Gołackiego z Solarem i Białasem sięga bowiem właśnie tamtych lat, a relacja wciąż była żywa i aktywna.

[Ciąg dalszy pod filmem]



Mimo że wybrali inne drogi - Solar i Białas oddolnego przebijania się w rapie, a Wojtek biznesowego rozwoju na różnych polach, w czym odnosił błyskawiczne sukcesy. Jak możemy przeczytać w notce prasowej: "Przed formalnym dołączeniem do SBM, Wojciech Gołacki zarządzał startupem technologicznym z branży gamingowej. W ramach projektu stworzono najszybszy na świecie silnik rozwiązujący grę w pokera. Technologia wykorzystuje sieci neuronowe i została uznana za innowacyjną w skali światowej, co przyniosło zainteresowanie inwestorów".

To po tak insiderskim wprowadzeniu oddajmy jeszcze głos całej trójce:

Solar: "Wojtek od zawsze funkcjonuje blisko świata rapowego, czuje muzykę i śledzi ten rynek. Jednocześnie, jego dotychczasowe doświadczenie pozwala spojrzeć z innej perspektywy na nasze działania i plany. Do SBM wnosi kompetencje, przede wszystkim takie jak myślenie strategiczne i planowanie. Do tego współdzieli z nami wizję i ma świetne zdolności interpersonalne. Dokładnie takiej osoby potrzebujemy na obecnym etapie rozwoju wytwórni."

Białas: "Wyklarował się naturalny podział. Ja najlepiej czuję się w pracy z artystami w studiu, wspierając ich w tworzeniu muzyki. Karol odpowiada za poszukiwanie nowych twarzy, a następnie wspieranie ich w promocji. Wojtek będzie osobą, która pomoże nam w realizacji wspólnej wizji i wytyczy dalszy kierunek rozwoju zespołu."

Wojtek: "SBM to kreatywny tygiel, który skupia na sobie uwagę milionów ludzi. Kreatywność, przecieranie szlaków, odwaga, koleżeństwo, to z mojej perspektywy wartości, które zawsze były w DNA labelu. Mam świadomość wyzwań, które przed nami stoją, a ten rok będzie dla nas wyjątkowy ze względu na celebrację 15-lecia. Z SBM od zawsze łączyły mnie relacje koleżeńskie, teraz doszły zawodowe. W pracy dla wytwórni wykorzystam doświadczenie w zarządzaniu operacyjnym i pracy projektowej."

Jak będzie więc wyglądała przyszłość SBM?
Solar mówi: "SBM od zawsze trzymał rękę na pulsie w tym co nowe i świeże w muzyce i tak pozostanie. Pamiętamy o naszych rapowych korzeniach i corowych słuchaczach związanych z SBM od lat, a jednocześnie chcąc się rozwijać jesteśmy otwarci na współpracę z artystami z sąsiednich gatunków. Będziemy się starali was zaskakiwać i podnosić sobie poprzeczkę, w czym bardzo pomoże nam Wojtek jako nowy dyrektor zarządzający", a Białas dodaje: "W naszej idealnej wizji, SBM skupia wokół siebie artystów, którzy wyrośli pod jego skrzydłami -  już nie w sformalizowanej formie kontraktu płytowego i wydawnictwa, ale mniej formalnych związków i obecności w najważniejszych dla labelu momentach."

***

Równocześnie przypominamy, że trwają już głosowania do gali Popkillery 2023. To Wy wybierzecie osoby, do których trafią statuetki na piątej oficjalnej gali, która już 12 kwietnia 2023. Głosować możecie w ankiecie poniżej...

JAK GŁOSOWAĆ?

    • Głosy oddawać możesz w poniższej ankiecie, czas jest do 15.03. do 23:59.
    • Głosowanie jest dostępne dla każdego, ograniczenie wynosi jedynie 1 głos na 1 adres IP. Jeśli oddałeś już głos w danej kategorii a widzisz nie zaznaczone pole to nie głosuj ponownie - głos jest już zapisany w systemie.
    • Przy każdym pytaniu widoczny jest mały biały przycisk "Wyślij odpowiedzi" - potwierdza on głosy w danej kategorii. Dużego czerwonego przycisku 'Wyślij odpowiedzi' na dole całej ankiety użyj dopiero gdy oddasz głosy we wszystkich tegorocznych kategoriach.
  • Jeśli po kliknięciu białego przycisku widzisz komunikat 'Odpowiedzi w tej kategorii nie będą już możliwe' to znaczy, że Twój głos się zapisał i możesz przejść do kolejnej kategorii.

 

]]>
Baby Gang - sylwetka gościa z albumu Malika Montanyhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-03-01,baby-gang-sylwetka-goscia-z-albumu-malika-montanyhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-03-01,baby-gang-sylwetka-goscia-z-albumu-malika-montanyMarch 1, 2023, 10:00 amMateusz GzyraMalik Montana odkrywa kolejnych gości na swoim nowym krążku "Adwokat Diabła". Nowo ogłoszony gość to młoda gwiazda włoskiej sceny rapowej, postać dobrze znana wszystkim sympatykom włoskiego rapu.Baby Gang, a właściwie Zaccaria Mouhib to raper pochodzenia marokańskiego z Lecco w regionie Lombardii. Swoją karierę muzyczną zaczął w 2018 roku, gdy spod jego skrzydeł światło dzienne ujrzał singiel "Street". Baby Gang po wydaniu tegoż singla momentalnie zyskał na rozgłosie dzięki swojemu luzowi, a także charyzmie z jaką płynie w utworze. Kilka tygodni po wypuszczeniu "Street" raper z Lecco został aresztowany i umieszczony w więzieniu dla nieletnich. W tej kwestii zainterweniował ksiądz Don Claudio Burgio który zaproponował mu pobyt we wspólnocie dla nieletnich "Kayros" powstałej z jego inicjatywy. Rok 2019 spędził na wydaniu kolejnych singli. Największy odbiór zystał utwór "Cella 1" we współpracy z 167 Gang czyli rapowemu duetowi z Varesse. Na ten moment utwór zbliża się do granicy 17 milionów streamów na samym Spotify, a drugie tyle na YouTube.Baby Gang po długiej serii singli postanowił wydać swój pierwszy album. Pierwsza EP włoskiego rapera ukazała się w 2021 roku i zapowiedziana została singlem "Marocchino". Singiel okazał się hitem, dlatego też oczekiwania na pierwszy album rapera z Lecco wzrosły diametralnie. Na pierwszym krążku Ganga pojawiły się takie ksywy jak: Il Ghost, RondoDaSosa, Neima Ezza czy Escomar. Krążek zadebiutował na 15 miejscu listy FIMI (odpowiedniku polskiego OLiSu).Długo po wydaniu "EP 1" nie trzeba było czekać aby raper zapowiedział wydanie kolejnego krążka, tym razem oficjalnego. Następny album rapera "Delinquente" ukazał się kilka miesięcy później, lecz już spod skrzydeł wytwórni Warner Music Italia. Szeroka liczba gości - chociażby Capo Plaza, ElGrandeToto, Morad, Sacky czy Moro. Album ten zyskał szeroki rozgłos - jak na pierwszy oficjalny album rapera. Debiut na 7 miejscu listy FIMI. Największą rozpoznawalność niewątpliwie przyniósł raperowi udział w singlu "Eurovision" od Central Cee, gdzie wraz z RondoDaSosa reprezentował włoską scenę.Baby Gang to kontrowersyjny raper - przez wiele problemów z prawem jest non-stop na celowniku służb Italii, a na jego koncerty prócz tłumów fanów zawsze przychodzą Carabinieri którzy kontrolują całe wydarzenie. Prócz tego, raper słynnie z kontrowersyjnych opinii - chociażby w tekstach, wycelowanych w rządzących krajem. Młody raper nie boi się wygłaszać swoich poglądów w utworach czy na swoich mediach społecznościowych. Niedawno Baby Gang skazany został na 4 lata i 10 miesięcy pozbawienia wolności (czyli więcej niż chciał prokurator tj. 4 lata), za napaść której miał dokonać w lipcu 2021 roku. Młody Lecchiesi według zapowiedzi będzie odwoływać się od wyroku. Poniżej zamieszczam kilka najlepszych wg. mnie utworów Baby Ganga. Przy okazji przypominamy, że ruszyły już głosowania do tegorocznych Popkillerów - głosowania znajdziecie pod teledyskami.RegulaminJAK GŁOSOWAĆ?Głosy oddawać możesz w poniższej ankiecie, czas jest do 15.03. do 23:59. Głosowanie jest dostępne dla każdego, ograniczenie wynosi jedynie 1 głos na 1 adres IP. Jeśli oddałeś już głos w danej kategorii a widzisz nie zaznaczone pole to nie głosuj ponownie - głos jest już zapisany w systemie.Przy każdym pytaniu widoczny jest mały biały przycisk "Wyślij odpowiedzi" - potwierdza on głosy w danej kategorii. Dużego czerwonego przycisku 'Wyślij odpowiedzi' na dole całej ankiety użyj dopiero gdy oddasz głosy we wszystkich tegorocznych kategoriach.Malik Montana odkrywa kolejnych gości na swoim nowym krążku "Adwokat Diabła". Nowo ogłoszony gość to młoda gwiazda włoskiej sceny rapowej, postać dobrze znana wszystkim sympatykom włoskiego rapu.

Baby Gang, a właściwie Zaccaria Mouhib to raper pochodzenia marokańskiego z Lecco w regionie Lombardii. Swoją karierę muzyczną zaczął w 2018 roku, gdy spod jego skrzydeł światło dzienne ujrzał singiel "Street". Baby Gang po wydaniu tegoż singla momentalnie zyskał na rozgłosie dzięki swojemu luzowi, a także charyzmie z jaką płynie w utworze. Kilka tygodni po wypuszczeniu "Street" raper z Lecco został aresztowany i umieszczony w więzieniu dla nieletnich. W tej kwestii zainterweniował ksiądz Don Claudio Burgio który zaproponował mu pobyt we wspólnocie dla nieletnich "Kayros" powstałej z jego inicjatywy. 

Rok 2019 spędził na wydaniu kolejnych singli. Największy odbiór zystał utwór "Cella 1" we współpracy z 167 Gang czyli rapowemu duetowi z Varesse. Na ten moment utwór zbliża się do granicy 17 milionów streamów na samym Spotify, a drugie tyle na YouTube.

Baby Gang po długiej serii singli postanowił wydać swój pierwszy album. Pierwsza EP włoskiego rapera ukazała się w 2021 roku i zapowiedziana została singlem "Marocchino". Singiel okazał się hitem, dlatego też oczekiwania na pierwszy album rapera z Lecco wzrosły diametralnie. Na pierwszym krążku Ganga pojawiły się takie ksywy jak: Il Ghost, RondoDaSosa, Neima Ezza czy Escomar. Krążek zadebiutował na 15 miejscu listy FIMI (odpowiedniku polskiego OLiSu).

Długo po wydaniu "EP 1" nie trzeba było czekać aby raper zapowiedział wydanie kolejnego krążka, tym razem oficjalnego. Następny album rapera "Delinquente" ukazał się kilka miesięcy później, lecz już spod skrzydeł wytwórni Warner Music Italia. Szeroka liczba gości - chociażby Capo Plaza, ElGrandeToto, Morad, Sacky czy Moro. Album ten zyskał szeroki rozgłos - jak na pierwszy oficjalny album rapera. Debiut na 7 miejscu listy FIMI. Największą rozpoznawalność niewątpliwie przyniósł raperowi udział w singlu "Eurovision" od Central Cee, gdzie wraz z RondoDaSosa reprezentował włoską scenę.

Baby Gang to kontrowersyjny raper - przez wiele problemów z prawem jest non-stop na celowniku służb Italii, a na jego koncerty prócz tłumów fanów zawsze przychodzą Carabinieri którzy kontrolują całe wydarzenie. Prócz tego, raper słynnie z kontrowersyjnych opinii - chociażby w tekstach, wycelowanych w rządzących krajem. Młody raper nie boi się wygłaszać swoich poglądów w utworach czy na swoich mediach społecznościowych. 

Niedawno Baby Gang skazany został na 4 lata i 10 miesięcy pozbawienia wolności (czyli więcej niż chciał prokurator tj. 4 lata), za napaść której miał dokonać w lipcu 2021 roku. Młody Lecchiesi według zapowiedzi będzie odwoływać się od wyroku. 

Poniżej zamieszczam kilka najlepszych wg. mnie utworów Baby Ganga. Przy okazji przypominamy, że ruszyły już głosowania do tegorocznych Popkillerów - głosowania znajdziecie pod teledyskami.

JAK GŁOSOWAĆ?

  • Głosy oddawać możesz w poniższej ankiecie, czas jest do 15.03. do 23:59.
  • Głosowanie jest dostępne dla każdego, ograniczenie wynosi jedynie 1 głos na 1 adres IP. Jeśli oddałeś już głos w danej kategorii a widzisz nie zaznaczone pole to nie głosuj ponownie - głos jest już zapisany w systemie.
  • Przy każdym pytaniu widoczny jest mały biały przycisk "Wyślij odpowiedzi" - potwierdza on głosy w danej kategorii. Dużego czerwonego przycisku 'Wyślij odpowiedzi' na dole całej ankiety użyj dopiero gdy oddasz głosy we wszystkich tegorocznych kategoriach.

]]>
Hit-Boy w natarciu - szykują się dwie płyty z jego udziałemhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-08,hit-boy-w-natarciu-szykuja-sie-dwie-plyty-z-jego-udzialemhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-08,hit-boy-w-natarciu-szykuja-sie-dwie-plyty-z-jego-udzialemFebruary 8, 2023, 1:30 pmBartosz SkolasińskiHit-Boy jest jednym z najbardziej rozchwytywanych producentów w grze. Autor bitów do trylogii "King's Disease" będzie odpowiadał za muzykę na co najmniej dwóch zbliżających się płytach. Jedna z nich nie jest hip-hopowa.Pierwszym projektem jest kontynuacja wydanego w 2020 "Burden Of Proof" Benny'ego The Butchera, jednego z poprzednich albumów członka Griseldy, którego Hit-Boy był producentem. Raper powiadomił o współpracy na swoim Instagramie, zamieszczając filmik z sesji nagraniowej. "Teraz prawie moja kolej. Ja i Hit-Boy jesteśmy niezwyciężeni" - czytamy w treści posta. E-40, CyHi The Prynce, G Herbo, Conway The Machine, Armani Caesar i 38 Spesh wysłali propsy w komentarzach. Z Insta rapera wiemy też, że krążek będzie miał tytuł "Everybody Can't Go". Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez (@getbenny) Innym artystą, z którym Hit-Boy połączył siły, jest znany wokalista R&B Musiq Soulchild. Najpierw sam Musiq powiedział o tym w trakcie wywiadu w podcaście Top Billin, a następnie Hit-Boy potwierdził jego słowa na Instagramie. "R&B" Hit-Boy w drodze" - napisał w odpowiedzi na tweeta jednego z fanów, który entuzjastycznie zareagował na wieść o współpracy. Krążek będzie nosił tytuł "Victims & Villains", a tak jego znaczenie wyjaśnił Soulchild: "Odnosi się do trudnych sytuacji, jakie nas spotykają w związkach, ale podchodzę do tego z trochę innej strony niż wcześniej. Jest to bardziej abstrakcyjne, ale jednocześnie bezpośrednie." Artysta ujawnił w rozmowie, że projekt jest tworzony dopiero od kilku miesięcy i znajduje się obecnie w początkowej fazie miksu. Określił też Hit-Boy'a "GOAT'em naszych czasów." Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez HIT-BOY AKA Tony Fontana (@hitboy) Hit-Boy jest jednym z najbardziej rozchwytywanych producentów w grze. Autor bitów do trylogii "King's Disease" będzie odpowiadał za muzykę na co najmniej dwóch zbliżających się płytach. Jedna z nich nie jest hip-hopowa.

Pierwszym projektem jest kontynuacja wydanego w 2020 "Burden Of Proof" Benny'ego The Butchera, jednego z poprzednich albumów członka Griseldy, którego Hit-Boy był producentem. Raper powiadomił o współpracy na swoim Instagramie, zamieszczając filmik z sesji nagraniowej. "Teraz prawie moja kolej. Ja i Hit-Boy jesteśmy niezwyciężeni" - czytamy w treści posta. E-40, CyHi The Prynce, G Herbo, Conway The Machine, Armani Caesar i 38 Spesh wysłali propsy w komentarzach. Z Insta rapera wiemy też, że krążek będzie miał tytuł "Everybody Can't Go".

Innym artystą, z którym Hit-Boy połączył siły, jest znany wokalista R&B Musiq Soulchild. Najpierw sam Musiq powiedział o tym w trakcie wywiadu w podcaście Top Billin, a następnie Hit-Boy potwierdził jego słowa na Instagramie. "R&B" Hit-Boy w drodze" - napisał w odpowiedzi na tweeta jednego z fanów, który entuzjastycznie zareagował na wieść o współpracy. Krążek będzie nosił tytuł "Victims & Villains", a tak jego znaczenie wyjaśnił Soulchild: "Odnosi się do trudnych sytuacji, jakie nas spotykają w związkach, ale podchodzę do tego z trochę innej strony niż wcześniej. Jest to bardziej abstrakcyjne, ale jednocześnie bezpośrednie." Artysta ujawnił w rozmowie, że projekt jest tworzony dopiero od kilku miesięcy i znajduje się obecnie w początkowej fazie miksu. Określił też Hit-Boy'a "GOAT'em naszych czasów."

]]>
AKA R.I.P. - gwiazda afrykańskiego rapu nie żyjehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-12,aka-rip-gwiazda-afrykanskiego-rapu-nie-zyjehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-12,aka-rip-gwiazda-afrykanskiego-rapu-nie-zyjeFebruary 12, 2023, 9:40 amBartosz SkolasińskiPołudniowoafrykański raper AKA najbardziej znany ze swojego singla "Fela in Versace" został zastrzelony. Miał 35 lat.Według serwisu Times Live zdarzenie miało miejsce w piątek 10 lutego przed jedną z popularnych restauracji w mieście Durban na Florida Road we wschodnim RPA. Śmierć rapera potwierdzili jego rodzice w oświadczeniu udostępnionym w social mediach. "Z ekstremalnym smutkiem przyjęliśmy odejście naszego kochanego syna i potwierdzamy jego przedwczesną i tragiczną śmierć 10 lutego 2023. Czekamy na dalsze szczegóły od policji miasta Durban" - napisano w oświadczeniu."Dla nas Kiernan Jarryd Forbes był synem, bratem, wnukiem, siostrzeńcem, kuzynem i przyjacielem, a przede wszystkim ojcem dla swojej ukochanej córki Kiro. Dla wielu był AKA, Supa Megą, Behovą i wieloma innymi imionami pełnymi sympatii, jakimi nazwał go legion fanów. Nasz syn był kochany i dawał miłość w zamian" - czytamy dalej. "Dziękujemy za miłość i wsparcie, jakie dotychczas otrzymaliśmy i o utrzymanie nas w swoich modlitwach i umiłowanie w Bogu."Policyjne źródła mówią o jeszcze jednej ofierze strzelaniny, jaką miał być menadżer AKA. Podaje się także, że ranny został ochroniarz rapera. W dzień śmierci artysta miał zaplanowany występ w klubie YUGO, gdzie obchodziłby także swoje urodziny.AKA to jeden z najpopularniejszych południowoafrykańskich raperów. Autor takich singli jak "Fela in Versace", "All Eyes On Me", czy niedawne "Lemons (Lemonade)". W tym miesiącu miał ukazać się jego czwarty solowy album "Mass Country". W swojej muzyce mieszał chwytliwe melodyjne brzmienia z afrykańskimi naleciałościami.[[{"fid":"77287","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"77293","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"77294","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"77295","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Południowoafrykański raper AKA najbardziej znany ze swojego singla "Fela in Versace" został zastrzelony. Miał 35 lat.

Według serwisu Times Live zdarzenie miało miejsce w piątek 10 lutego przed jedną z popularnych restauracji w mieście Durban na Florida Road we wschodnim RPA. Śmierć rapera potwierdzili jego rodzice w oświadczeniu udostępnionym w social mediach. "Z ekstremalnym smutkiem przyjęliśmy odejście naszego kochanego syna i potwierdzamy jego przedwczesną i tragiczną śmierć 10 lutego 2023. Czekamy na dalsze szczegóły od policji miasta Durban" - napisano w oświadczeniu.

"Dla nas Kiernan Jarryd Forbes był synem, bratem, wnukiem, siostrzeńcem, kuzynem i przyjacielem, a przede wszystkim ojcem dla swojej ukochanej córki Kiro. Dla wielu był AKA, Supa Megą, Behovą i wieloma innymi imionami pełnymi sympatii, jakimi nazwał go legion fanów. Nasz syn był kochany i dawał miłość w zamian" - czytamy dalej. "Dziękujemy za miłość i wsparcie, jakie dotychczas otrzymaliśmy i o utrzymanie nas w swoich modlitwach i umiłowanie w Bogu."

Policyjne źródła mówią o jeszcze jednej ofierze strzelaniny, jaką miał być menadżer AKA. Podaje się także, że ranny został ochroniarz rapera. W dzień śmierci artysta miał zaplanowany występ w klubie YUGO, gdzie obchodziłby także swoje urodziny.

AKA to jeden z najpopularniejszych południowoafrykańskich raperów. Autor takich singli jak "Fela in Versace", "All Eyes On Me", czy niedawne "Lemons (Lemonade)". W tym miesiącu miał ukazać się jego czwarty solowy album "Mass Country". W swojej muzyce mieszał chwytliwe melodyjne brzmienia z afrykańskimi naleciałościami.

[[{"fid":"77287","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"77293","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"77294","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"77295","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

]]>
Trugoy R.I.P. - nie żyje członek legendarnej ekipy De La Soulhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-12,trugoy-rip-nie-zyje-czlonek-legendarnej-ekipy-de-la-soulhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-12,trugoy-rip-nie-zyje-czlonek-legendarnej-ekipy-de-la-soulFebruary 12, 2023, 10:25 pmBartosz SkolasińskiDotarła do nas kolejna smutna informacja, tym razem z obozu Native Tongues. Zmarł Trugoy The Dove z kultowego tria De La Soul.Informację potwierdził serwis AllHipHop.com. Raper miał 54 lata. Nie podano na razie żadnych szczegółów, ale wiadomo, że walczył z niewydolnością serca. W 2018 w video na Instagramie mówił o tym, że chce wrócić go grania koncertów po tym, jak musiał usunąć się w cień z powodu stanu zdrowia, przyznawał też, że zmagał się z byciem na uboczu. "Jestem gotowy, żeby po prostu wrócić na scenę. Brakuje mi tego. Kocham podróżowanie. Kocham być wśród moich ziomów i chcę, aby to wróciło."Raper jeszcze w 2020 roku był hospitalizowany. Mimo to wydawał się być w dobrym nastroju i w szpitalnym pokoju wziął nawet udział w instagramowej konwersacji z Posem i Maseo z De La Soul.Ten rok zapowiadał się jako naprawdę mocny dla legendarnego tria bowiem 3 marca na wszystkie platformy streamingowe mają wreszcie trafić wszystkie niedostępne wcześniej cyfrowo albumy grupy, czyli między innymi "Stakes Is High" czy "AOI: Mosaic Thump". Dotychczas jedynymi płytami, jakie fani mogli legalnie odsłuchać były "The Grind Date" z 2004 i ostatni krążek, czyli "And The Anonymous Nobody..." z 2016 roku.De La Soul to jedna z najbardziej wyjątkowych grup w historii rapu - pod koniec lat '80 wnieśli na scenę ogrom koloru, humoru i pozytywnych wibracji, w czasach gdy dominował poważny przekaz i cięższy klimat. Trzech gości kipiących kreatywnością, którzy porwali ze sobą świat, a ewoluując przez lata wciąż utrzymywali wysoki poziom i świeżość - przykładem hity z albumów wydanych już w tym wieku, czy "Feel Good Inc" nagrane z Gorillaz. Utwory takie jak "Ring Ring Ring" wciąż można usłyszeć na polskich imprezach rapowych, a ich energia się nie zestarzała.napisali: Bartek Skolasiński, Mateusz Natali i Michael Moch[[{"fid":"77297","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"77299","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"77300","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"77301","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Dotarła do nas kolejna smutna informacja, tym razem z obozu Native Tongues. Zmarł Trugoy The Dove z kultowego tria De La Soul.

Informację potwierdził serwis AllHipHop.com. Raper miał 54 lata. Nie podano na razie żadnych szczegółów, ale wiadomo, że walczył z niewydolnością serca. W 2018 w video na Instagramie mówił o tym, że chce wrócić go grania koncertów po tym, jak musiał usunąć się w cień z powodu stanu zdrowia, przyznawał też, że zmagał się z byciem na uboczu. "Jestem gotowy, żeby po prostu wrócić na scenę. Brakuje mi tego. Kocham podróżowanie. Kocham być wśród moich ziomów i chcę, aby to wróciło."

Raper jeszcze w 2020 roku był hospitalizowany. Mimo to wydawał się być w dobrym nastroju i w szpitalnym pokoju wziął nawet udział w instagramowej konwersacji z Posem i Maseo z De La Soul.

Ten rok zapowiadał się jako naprawdę mocny dla legendarnego tria bowiem 3 marca na wszystkie platformy streamingowe mają wreszcie trafić wszystkie niedostępne wcześniej cyfrowo albumy grupy, czyli między innymi "Stakes Is High" czy "AOI: Mosaic Thump". Dotychczas jedynymi płytami, jakie fani mogli legalnie odsłuchać były "The Grind Date" z 2004 i ostatni krążek, czyli "And The Anonymous Nobody..." z 2016 roku.

De La Soul to jedna z najbardziej wyjątkowych grup w historii rapu - pod koniec lat '80 wnieśli na scenę ogrom koloru, humoru i pozytywnych wibracji, w czasach gdy dominował poważny przekaz i cięższy klimat. Trzech gości kipiących kreatywnością, którzy porwali ze sobą świat, a ewoluując przez lata wciąż utrzymywali wysoki poziom i świeżość - przykładem hity z albumów wydanych już w tym wieku, czy "Feel Good Inc" nagrane z Gorillaz. Utwory takie jak "Ring Ring Ring" wciąż można usłyszeć na polskich imprezach rapowych, a ich energia się nie zestarzała.

napisali: Bartek Skolasiński, Mateusz Natali i Michael Moch

[[{"fid":"77297","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"77299","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"77300","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"77301","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

]]>
Kim jest Skinny Flex - sylwetka gościa na albumie Malika Montanyhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-17,kim-jest-skinny-flex-sylwetka-goscia-na-albumie-malika-montanyhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-17,kim-jest-skinny-flex-sylwetka-goscia-na-albumie-malika-montanyFebruary 17, 2023, 4:59 pmMateusz GzyraMalik Montana co kilka dni ogłasza nowych zagranicznych gości którzy obecni będą na najnowszym albumie szefa GM2L "Adwokat Diabła". Odsłonięci dotychczas zostali Fivio Foreign, NLE Choppa oraz reprezentujący polską scenę Quebonafide. Do tego grona dołączył Skinny Flex. Osobom nie śledzącym mocniej europejskich scen ta ksywa może nic nie mówić - bez problemu, piszę tego newsa aby przybliżyć Wam jego sylwetkę! (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); Skinny Flex to pochodzący z Maroka hiszpański raper z Barcelony. Zyskał szerszą rozpoznawalność dzięki TikTokowi, gdzie jego singiel "Jordan Manchas" z udziałem jednego z "ojców" drillu w Hiszpanii Elpatron970 stał się jednym z virali. Był wówczas w trendzie na TikToku, który dotyczył zestawień dotyczących drillu w Europie.Jako osoba która spędziła część swojego życia właśnie w Hiszpanii, śledząc tamtejszą scenę na bieżąco, jestem w stanie stwierdzić, że Skinny Flex, to jeden z tych raperów którzy lada moment będą popularni na skalę europejską niczym Morad aktualnie. Charyzma, świetne(!) produkcje, a także umiejętność wbicia się w lukę której brakowało na hiszpańskiej scenie - wróżę sukces! Flex znany jest ze swojej bezkompromisowości w brzmieniu, a także z brutalnych niekiedy tekstów. Łączenie dużej ilości sylab w utworach przesiąkniętych do szpiku agresywnymi drillowymi produkcjami dało hiszpańskiemu raperowi sporą dozę sympatii u wielbicieli iberyjskiego drillu. Popularność muzyki Flexa na scenie muzycznej nieustannie rośnie, a dowodem na to jest fakt, że raper zapraszany jest na albumy uznanych artystów na scenie europejskiej oraz tych o statusie międzynarodowym. Kilka tygodni temu ugościł na albumie francuskiego rapera Alonzo, a wcześniej na projekcie jednego z najpopularniejszych argentyńskich raperów Lucho SSJ oraz na albumie dominikańskiego trapera Chucky73.Poniżej linki do moim zdaniem najciekawszych utworów od nowego gościa Malika Montany.Swoją drogą - przypominamy, że wystartowało dziś głosowanie do Popkillerów 2023, możecie już głosować na większość kategorii zagranicznych!Malik Montana co kilka dni ogłasza nowych zagranicznych gości którzy obecni będą na najnowszym albumie szefa GM2L "Adwokat Diabła". Odsłonięci dotychczas zostali Fivio Foreign, NLE Choppa oraz reprezentujący polską scenę Quebonafide. Do tego grona dołączył Skinny Flex. 

Osobom nie śledzącym mocniej europejskich scen ta ksywa może nic nie mówić - bez problemu, piszę tego newsa aby przybliżyć Wam jego sylwetkę! 

Skinny Flex to pochodzący z Maroka hiszpański raper z Barcelony. Zyskał szerszą rozpoznawalność dzięki TikTokowi, gdzie jego singiel "Jordan Manchas" z udziałem jednego z "ojców" drillu w Hiszpanii Elpatron970 stał się jednym z virali. Był wówczas w trendzie na TikToku, który dotyczył zestawień dotyczących drillu w Europie.

Jako osoba która spędziła część swojego życia właśnie w Hiszpanii, śledząc tamtejszą scenę na bieżąco, jestem w stanie stwierdzić, że Skinny Flex, to jeden z tych raperów którzy lada moment będą popularni na skalę europejską niczym Morad aktualnie. Charyzma, świetne(!) produkcje, a także umiejętność wbicia się w lukę której brakowało na hiszpańskiej scenie - wróżę sukces!

Flex znany jest ze swojej bezkompromisowości w brzmieniu, a także z brutalnych niekiedy tekstów. Łączenie dużej ilości sylab w utworach przesiąkniętych do szpiku agresywnymi drillowymi produkcjami dało hiszpańskiemu raperowi sporą dozę sympatii u wielbicieli iberyjskiego drillu.

Popularność muzyki Flexa na scenie muzycznej nieustannie rośnie, a dowodem na to jest fakt, że raper zapraszany jest na albumy uznanych artystów na scenie europejskiej oraz tych o statusie międzynarodowym. Kilka tygodni temu ugościł na albumie francuskiego rapera Alonzo, a wcześniej na projekcie jednego z najpopularniejszych argentyńskich raperów Lucho SSJ oraz na albumie dominikańskiego trapera Chucky73.

Poniżej linki do moim zdaniem najciekawszych utworów od nowego gościa Malika Montany.

Swoją drogą - przypominamy, że wystartowało dziś głosowanie do Popkillerów 2023, możecie już głosować na większość kategorii zagranicznych!

]]>
Wiki na pierwszym koncercie w Polsce!https://popkiller.kingapp.pl/2023-01-26,wiki-na-pierwszym-koncercie-w-polscehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-01-26,wiki-na-pierwszym-koncercie-w-polsceJanuary 26, 2023, 7:00 amBartosz SkolasińskiAmerykański raper Wiki na swoim pierwszym koncercie w Polsce! Pochodzący z Nowego Jorku artysta wystąpi 12 czerwca w stołecznej Hydrozagadce.Wiki na nowojorskiej scenie hip hopowej funkcjonuje już od 17 roku życia, kiedy to razem z kumplami założył skład Ratking, który swoim agresywnym stylem reprezentował nowe pokolenie miejskich dzieciaków oraz artystów głodnych zmian i nieokrzesanej energii. Duży wpływ na muzykę rapera mają ulice Nowego Jorku - jego ludzie, historia i kultura, ale również inne punkty widzenia, które zyskuje dzięki wielu podróżom.Dzięki znajomościom z takimi artystami jak Sub Luna City czy Skepta styl, który tworzy Wiki w swoich lirycznych pejzażach NYC jest czymś więcej niż imitowanie klasyków amerykańskiego hip-hopu. Dzięki swojej wieloletniej działalności na scenie, zarówno w składzie Ratking jak i solo, Wiki staje się jednym z najważniejszych głosów nowojorskiej ulicy.Wspólnie z Ratking Wiki wydał jedną płytę pt. "So It Goes" w 2014 roku, a także epkę "Wiki93" dwa lata wcześniej i mixtape "700 Fill" w 2015 roku. W ramach solowej działalności wypuścił sześć krążków, w tym "Half God" z 2021 w całości wyprodukowane przez Navy Blue i "Cold Cuts" wydane w 2022, za produkcję którego odpowiada Subjxct 5.Wiki12.06.23Warszawa, HydrozagadkaBilety (Przedsprzedaż biletów wystartuje 27.01 o godzinie 11:00)Link do wydarzenia na Facebooku[[{"fid":"77109","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"77110","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"77111","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Amerykański raper Wiki na swoim pierwszym koncercie w Polsce! Pochodzący z Nowego Jorku artysta wystąpi 12 czerwca w stołecznej Hydrozagadce.

Wiki na nowojorskiej scenie hip hopowej funkcjonuje już od 17 roku życia, kiedy to razem z kumplami założył skład Ratking, który swoim agresywnym stylem reprezentował nowe pokolenie miejskich dzieciaków oraz artystów głodnych zmian i nieokrzesanej energii. Duży wpływ na muzykę rapera mają ulice Nowego Jorku - jego ludzie, historia i kultura, ale również inne punkty widzenia, które zyskuje dzięki wielu podróżom.

Dzięki znajomościom z takimi artystami jak Sub Luna City czy Skepta styl, który tworzy Wiki w swoich lirycznych pejzażach NYC jest czymś więcej niż imitowanie klasyków amerykańskiego hip-hopu. Dzięki swojej wieloletniej działalności na scenie, zarówno w składzie Ratking jak i solo, Wiki staje się jednym z najważniejszych głosów nowojorskiej ulicy.

Wspólnie z Ratking Wiki wydał jedną płytę pt. "So It Goes" w 2014 roku, a także epkę "Wiki93" dwa lata wcześniej i mixtape "700 Fill" w 2015 roku. W ramach solowej działalności wypuścił sześć krążków, w tym "Half God" z 2021 w całości wyprodukowane przez Navy Blue i "Cold Cuts" wydane w 2022, za produkcję którego odpowiada Subjxct 5.

Wiki
12.06.23
Warszawa, Hydrozagadka

Bilety (Przedsprzedaż biletów wystartuje 27.01 o godzinie 11:00)

Link do wydarzenia na Facebooku

[[{"fid":"77109","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"77110","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"77111","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
Oddisee prawie nagrał z Kanye Westem i Kendrickiem Lamarem!https://popkiller.kingapp.pl/2023-01-26,oddisee-prawie-nagral-z-kanye-westem-i-kendrickiem-lamaremhttps://popkiller.kingapp.pl/2023-01-26,oddisee-prawie-nagral-z-kanye-westem-i-kendrickiem-lamaremJanuary 26, 2023, 12:24 amBartosz SkolasińskiOddisee nagrywa solowe płyty od prawie dwudziestu lat. Przede wszystkim stawia na autorskie projekty, pisząc zwrotki i robiąc bity głównie dla siebie, ale od czasu do czasu pojawia się z gościnnymi wersami lub jako producent na albumach innych wykonawców. Okazuje się, że niewiele brakowało, a mógł mieć swój wkład w projekty pierwszoligowych raperów.Artysta powiedział o tym, będąc niedawno gościem podcastu Bedroom Beethovens, w którym dowiedzieliśmy się między innymi o tym, że z propozycją współpracy zgłosili się do niego ludzie Kanye Westa, Kendricka Lamara czy Dr. Dre. "Było tyle albumów, przy których poproszono mnie o mój w nich udział. Poproszono mnie o to, żebym był na 'Graduation'. Jeśli chodzi o produkcję, poproszono mnie, żebym wysłał tracki na 'Compton', na 'good kid, m.A.A.d city'" - powiedział Oddisee.Nic z tych kooperacji z fejmowymi artystami niestety nie wyszło, a powód okazuje się bardzo prozaiczny. "Zwykle to był po prostu niesprzyjające okoliczności, bo kiedy byłem proszony o produkcję dla dużego artysty, zawsze byłem w trasie i brakowało mi czasu, żeby to zrobić. Nie chodziło o nic innego. Mówiłem: 'O rany, bardzo chciałbym to zrobić, ale nie będzie mnie w domu przez następne sześć tygodni."W dalszej części wywiadu Oddisee dodał, że nie jest też typem osoby, która wysyłałaby podkłady do innych wykonawców. "Mam taką osobowość. Żeby sprzedawać swoje bity, musisz być bardziej kontaktowy. Musisz spotykać się z ludźmi, wychodzić do nich, robić networking. Ja jestem tragiczny w takich rzeczach. Odrzucają mnie różne branżowe eventy, siedzenie na metaforycznej skórzanej kanapie w studio. Lubię pracować sam."Najnowszym krążkiem Oddisee jest "To What End" wydane 20 stycznia nakładem jego własnego labelu Outer Note. Cały odcinek podcastu Bedroom Beethovens do sprawdzenia poniżej.[[{"fid":"77113","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Oddisee nagrywa solowe płyty od prawie dwudziestu lat. Przede wszystkim stawia na autorskie projekty, pisząc zwrotki i robiąc bity głównie dla siebie, ale od czasu do czasu pojawia się z gościnnymi wersami lub jako producent na albumach innych wykonawców. Okazuje się, że niewiele brakowało, a mógł mieć swój wkład w projekty pierwszoligowych raperów.

Artysta powiedział o tym, będąc niedawno gościem podcastu Bedroom Beethovens, w którym dowiedzieliśmy się między innymi o tym, że z propozycją współpracy zgłosili się do niego ludzie Kanye Westa, Kendricka Lamara czy Dr. Dre. "Było tyle albumów, przy których poproszono mnie o mój w nich udział. Poproszono mnie o to, żebym był na 'Graduation'. Jeśli chodzi o produkcję, poproszono mnie, żebym wysłał tracki na 'Compton', na 'good kid, m.A.A.d city'" - powiedział Oddisee.

Nic z tych kooperacji z fejmowymi artystami niestety nie wyszło, a powód okazuje się bardzo prozaiczny. "Zwykle to był po prostu niesprzyjające okoliczności, bo kiedy byłem proszony o produkcję dla dużego artysty, zawsze byłem w trasie i brakowało mi czasu, żeby to zrobić. Nie chodziło o nic innego. Mówiłem: 'O rany, bardzo chciałbym to zrobić, ale nie będzie mnie w domu przez następne sześć tygodni."

W dalszej części wywiadu Oddisee dodał, że nie jest też typem osoby, która wysyłałaby podkłady do innych wykonawców. "Mam taką osobowość. Żeby sprzedawać swoje bity, musisz być bardziej kontaktowy. Musisz spotykać się z ludźmi, wychodzić do nich, robić networking. Ja jestem tragiczny w takich rzeczach. Odrzucają mnie różne branżowe eventy, siedzenie na metaforycznej skórzanej kanapie w studio. Lubię pracować sam."

Najnowszym krążkiem Oddisee jest "To What End" wydane 20 stycznia nakładem jego własnego labelu Outer Note. Cały odcinek podcastu Bedroom Beethovens do sprawdzenia poniżej.

[[{"fid":"77113","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
Kalifornia w żałobie - nie żyją Dangerous Dame i Uncle Chucchttps://popkiller.kingapp.pl/2023-01-29,kalifornia-w-zalobie-nie-zyja-dangerous-dame-i-uncle-chucchttps://popkiller.kingapp.pl/2023-01-29,kalifornia-w-zalobie-nie-zyja-dangerous-dame-i-uncle-chuccJanuary 29, 2023, 6:00 pmBartosz SkolasińskiRok na dobre się jeszcze nie zaczął, a już dotarły do nas smutne informacje o śmierci dwóch artystów ważnych dla kalifornijskiego hip-hopu. Odeszli od nas Dangerous Dame i Uncle Chucc.Dangerous Dame to pionier rapu z Oakland, członek The Dangerous Crew, ekipy Too $horta, w skład której wchodzili także Spice 1, Ant Banks i Pee Wee. Ich debiutancka płyta o tytule pochodzącym od nazwy grupy, ukazała się niezależnie w 1988. W pewnym momencie raper trafił pod skrzydła Atlantic Records, będąc jednym z pierwszych w Bay Area, który podpisał kontrakt z majorsem. Jego debiut zatytułowany "I Got What You Want" pojawił się w 1990 roku. Później już poza labelem, wypuścił jeszcze dwa krążki - "Same Olé Dame" w 1992 i "Make Room 4 Daddy" dwa lata później. Współpracował między innymi z takimi legendami jak Master P czy Mac Dre. Informację o śmierci Dame'a podał Too $hort na Instagramie."RIP Dangerous Dame. Zdecydowanie w 100 procentach reprezentowałeś miasto. Jeśli słuchaliście mojej piosenki "Short But Funky" na "Short Dog's In The House", Dame napisał ten numer dla mnie. Widać go w moich oldschoolowych klipach, nawet nagrałem jego kawałek "Stay With Me". RIP mój ziomie, będziemy do końca życia grać twoją muzykę" - napisał Too $hort w poście. Wsparcie w komentarzach wyrazili między innymi Ant Banks, DJ Paul, Hi-Tek, KLC z ekipy Beats By The Pound czy DJ Vlad. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Too $hort (@tooshort) Drugą ważną postacią, która niestety w tym miesiącu od nas odeszła, jest Uncle Chucc. Muzyk był członkiem kalifornijskiej grupy producenckiej 1500 Or Nothin', której bity możemy usłyszeć między innymi na płytach Kendricka Lamara, Game'a, Nipsey'a Hussle, Snoop Dogga, Tha Dogg Pound, Ludacrisa, T.I.'a czy Anthony'ego Hamiltona. Udzielał się też jako muzyk sesyjny. Grał na basie np. w "Show Me What You Got" Jay'a-Z. Chucc dał się także poznać jako dostarczyciel świetnych refrenów. Śpiewał np. w "Wonder What It Do" Snoop Dogga na "The Doggumentary", a także w utworach Mursa, Terrace'a Martina czy Kurupta. Ostatnio mogliśmy go usłyszeć w kawałku Mount Westmore pt. "Do My Best". W 2012 roku nakładem Doggy Style Records ukazał się jego krążek "Be Your Teddy Bear", a rok później gospelowa płyta "No One But You", nagrana wspólnie z zespołem The Zion Messengers.Posta w hołdzie Chuccowi napisał na Instagramie Just Blaze, często współpracujący przy swoich produkcjach z 1500 Or Nothin': Kolektyw 1500 Or Nothin' byli jak moi młodsi bracia, właściwie od czasu, kiedy byli dzieciakami. To zaszczyt patrzeć, jak się rozwijają w życiu i w swoim rzemiośle. Bez nich część moich najlepszych rzeczy nie byłaby tym, czym jest. RIP Uncle Chucc. Byłeś częścią niektórych z moich ulubionych i przełomowych momentów w czasie mojej podróży i w życiu milionów innych osób. Jesteś kochany i będzie nam ciebie brakować." Na Twitterze o śmierci Chucca pisali także A-Trak, DJ Green Lantern czy DJ Pooh. Przyczyn śmierci także nie podano do publicznej wiadomości. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Just Blaze (@justblaze) Rok na dobre się jeszcze nie zaczął, a już dotarły do nas smutne informacje o śmierci dwóch artystów ważnych dla kalifornijskiego hip-hopu. Odeszli od nas Dangerous Dame i Uncle Chucc.

Dangerous Dame to pionier rapu z Oakland, członek The Dangerous Crew, ekipy Too $horta, w skład której wchodzili także Spice 1, Ant Banks i Pee Wee. Ich debiutancka płyta o tytule pochodzącym od nazwy grupy, ukazała się niezależnie w 1988. W pewnym momencie raper trafił pod skrzydła Atlantic Records, będąc jednym z pierwszych w Bay Area, który podpisał kontrakt z majorsem. Jego debiut zatytułowany "I Got What You Want" pojawił się w 1990 roku. Później już poza labelem, wypuścił jeszcze dwa krążki - "Same Olé Dame" w 1992 i "Make Room 4 Daddy" dwa lata później. Współpracował między innymi z takimi legendami jak Master P czy Mac Dre. Informację o śmierci Dame'a podał Too $hort na Instagramie.

"RIP Dangerous Dame. Zdecydowanie w 100 procentach reprezentowałeś miasto. Jeśli słuchaliście mojej piosenki "Short But Funky" na "Short Dog's In The House", Dame napisał ten numer dla mnie. Widać go w moich oldschoolowych klipach, nawet nagrałem jego kawałek "Stay With Me". RIP mój ziomie, będziemy do końca życia grać twoją muzykę" - napisał Too $hort w poście. Wsparcie w komentarzach wyrazili między innymi Ant Banks, DJ Paul, Hi-Tek, KLC z ekipy Beats By The Pound czy DJ Vlad. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną śmierci.

Drugą ważną postacią, która niestety w tym miesiącu od nas odeszła, jest Uncle Chucc. Muzyk był członkiem kalifornijskiej grupy producenckiej 1500 Or Nothin', której bity możemy usłyszeć między innymi na płytach Kendricka Lamara, Game'a, Nipsey'a Hussle, Snoop Dogga, Tha Dogg Pound, Ludacrisa, T.I.'a czy Anthony'ego Hamiltona. Udzielał się też jako muzyk sesyjny. Grał na basie np. w "Show Me What You Got" Jay'a-Z.

Chucc dał się także poznać jako dostarczyciel świetnych refrenów. Śpiewał np. w "Wonder What It Do" Snoop Dogga na "The Doggumentary", a także w utworach Mursa, Terrace'a Martina czy Kurupta. Ostatnio mogliśmy go usłyszeć w kawałku Mount Westmore pt. "Do My Best". W 2012 roku nakładem Doggy Style Records ukazał się jego krążek "Be Your Teddy Bear", a rok później gospelowa płyta "No One But You", nagrana wspólnie z zespołem The Zion Messengers.

Posta w hołdzie Chuccowi napisał na Instagramie Just Blaze, często współpracujący przy swoich produkcjach z 1500 Or Nothin': Kolektyw 1500 Or Nothin' byli jak moi młodsi bracia, właściwie od czasu, kiedy byli dzieciakami. To zaszczyt patrzeć, jak się rozwijają w życiu i w swoim rzemiośle. Bez nich część moich najlepszych rzeczy nie byłaby tym, czym jest. RIP Uncle Chucc. Byłeś częścią niektórych z moich ulubionych i przełomowych momentów w czasie mojej podróży i w życiu milionów innych osób. Jesteś kochany i będzie nam ciebie brakować."  Na Twitterze o śmierci Chucca pisali także A-Trak, DJ Green Lantern czy DJ Pooh. Przyczyn śmierci także nie podano do publicznej wiadomości.

]]>
Rick Rubin o sobie: "Nie wiem nic o muzyce"https://popkiller.kingapp.pl/2023-02-03,rick-rubin-o-sobie-nie-wiem-nic-o-muzycehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-02-03,rick-rubin-o-sobie-nie-wiem-nic-o-muzyceFebruary 3, 2023, 12:20 amBartosz SkolasińskiRick Rubin pojawił się ostatnio w programie 60 Minutes i opowiedział o swojej pracy jako producenta. Wypowiedź może mocno zaskoczyć.Przypomnijmy, że Rick Rubin to prawdziwa legenda, współzałożyciel Def Jam Records, producent między innymi nagrań LL Cool J'a, Public Enemy, Jay'a-Z, Kanye'ego Westa, Beatsie Boys, Red Hot Chilli Peppers czy Slayera. W pewnym momencie prowadzący Anderson Cooper zadał mu pytanie, czy gra na jakichś instrumentach. "Ledwie" - odpowiedział autor bitu do "99 Problems". Później dodał: "Nie mam żadnych technicznych umiejętności i nie wiem nic o muzyce. Wiem, co lubię i czego nie lubię i jestem stanowczy w argumentowaniu tego, co lubię, a czego nie."Cooper zapytał później, za co w takim razie dostaje swoje pieniądze. "Za zaufanie do mojego gustu i moja umiejętność przekazania tego, co mi się podoba, okazała się przydatna dla artystów" - odpowiedział Rubin.[[{"fid":"77220","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Rick Rubin pojawił się ostatnio w programie 60 Minutes i opowiedział o swojej pracy jako producenta. Wypowiedź może mocno zaskoczyć.

Przypomnijmy, że Rick Rubin to prawdziwa legenda, współzałożyciel Def Jam Records, producent między innymi nagrań LL Cool J'a, Public Enemy, Jay'a-Z, Kanye'ego Westa, Beatsie Boys, Red Hot Chilli Peppers czy Slayera. W pewnym momencie prowadzący Anderson Cooper zadał mu pytanie, czy gra na jakichś instrumentach. "Ledwie" - odpowiedział autor bitu do "99 Problems". Później dodał: "Nie mam żadnych technicznych umiejętności i nie wiem nic o muzyce. Wiem, co lubię i czego nie lubię i jestem stanowczy w argumentowaniu tego, co lubię, a czego nie."

Cooper zapytał później, za co w takim razie dostaje swoje pieniądze. "Za zaufanie do mojego gustu i moja umiejętność przekazania tego, co mi się podoba, okazała się przydatna dla artystów" - odpowiedział Rubin.

[[{"fid":"77220","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
Kuban wrócił i zgarnął Platynę i statuetkę - kulisy klipu "na okrągło"https://popkiller.kingapp.pl/2023-04-30,kuban-wrocil-i-zgarnal-platyne-i-statuetke-kulisy-klipu-na-okraglohttps://popkiller.kingapp.pl/2023-04-30,kuban-wrocil-i-zgarnal-platyne-i-statuetke-kulisy-klipu-na-okragloApril 30, 2023, 2:00 pmAdmin stronyCzekaliśmy na ten moment – wliczając akcję charytatywną Hot16 – ponad dwa lata. Bez tego epizodycznego udziału w projekcie #hot16challenge, właściwa liczba lat nieaktywności muzycznej Kubana powinna wzrosnąć do co najmniej czterech. Jakiekolwiek leaki numerów lub enigmatycznych filmików (o których było w zeszłym roku głośno) też nie wchodzą do podsumowania szybkiego rachunku. W otoczeniu rapowych stron na Facebooku zakorzenił się mem z treścią: Mówię tylko dzień, bo gdyby był dobry, Kuban wydałby płytę. Nieobecność artysty w zbiorowej kulturze hip-hopu ciążyła wielu fanom jak kilkudziesięciokilogramowa kula u nogi. Kuban żyje i nie pracuje w telewizjiW historii Popkillera Kuba ma wyjątkowe miejsce. Trzecia edycja Młodych Wilków - to właśnie na naszych ekranach w 2013 roku zagościła, wtedy szlifująca swój pisarski warsztat, postać Kubana. Jak pisał osiem lat temu redaktor naczelny Mateusz Natali, zasilenie przez rapera szeregów projektu podyktowano przede wszystkim jego rosnącym potencjałem: – Kuban nie ma parcia na promocję za wszelką cenę, na nic się nie sili i nie pcha się przed szereg, tylko robi swoje i po prostu rzuca w Sieć, a my nie mogliśmy pozostać obojętni wobec potencjału ujawnionego w puszczanych dotychczas numerach.Każdy w sumieniu wie, że poniekąd brakowało nam tej uśmiechniętej twarzy – nie zważając na gusta i upodobania. Bardziej zakorzenieni w historii muzyka powiedzą, że niekoniecznie o sam uśmiech chodzi, tak bardzo potrzebny w zimowej szarości. Dla nich istotniejsze będzie brzmienie, rym i flow oraz jak te trzy rzeczy zmieniły się na przełomie ostatnich kilku lat. Najlepiej byłoby dowiedzieć się tego wszystkiego w jakimś wydawniczym anturażu. Rąbka tajemnicy uchyliła wspominana akcja #hot16challenge. W maju 2020 roku mogliśmy wytężyć słuch, przez zaledwie niecałe dwie minuty spróbować z uwagą poszukać rzadziej podobieństw a częściej subiektywnych różnic pomiędzy nową wersją Jakuba a materiałem, z którym pozostawił nas kilka ładnych lat temu. Parę dni przed wybuchem teraźniejszego środowiskowego boomu media społecznościowe obiegł kilkusekundowy kadr z programu na żywo Onet Rano. Nie byłoby w tym nic przykuwającego wzrok na dłużej niż dwie sekundy, gdyby nie postać dźwiękowca montująca mikrofon kolejnej rozmówczyni Łukasza Kadziewicza, łudząco przypominająca Kubana. Chwilowe przetransferowanie obrazu na język rozpoznawalny dla naszego mózgu. Tak, to był on. Szok.Pierwsza myśl? Instagramowy live Żabsona z 2019 roku w Grail Cut okazał się prawdą. Zdanie Mateusza: – Kuban żyje i pracuje w telewizji – niosło za sobą teraz rzeczywisty przekaz. Później poszło już górki. Charakterystyczna dla reaktywacji własnego modelu artystycznego podmiana zdjęcia profilowego, upublicznienie pomarańczowego tła – rozbicie kumulacji zainteresowania. Podrzucenie na socialach adresu strony internetowej, która w założeniu miała dać kolejną wskazówkę słuchaczom. Aby się z nią zaznajomić, potrzebowaliśmy kilkunastu godzin. Przez pierwsze, przypuszczalnie z racji przeciążenia wejść, witryna nie kontaktowała ze światem. W końcu opadł wojenny kurz, przyciski od odświeżenia mogły zasłużenie odpocząć, a przed nami wyświetliło się nagranie z początku tego akapitu. Ale okraszone wstawką wprost wbijającą w siedzenie, gdzie Mirosław Zbrojewicz, filmowy Grucha z “Chłopaki nie płaczą”, ubrany w czarne zip hoodie, siedzący rozłożyście w burgundowym fotelu, powiedział wyraźnie z aktorską osobliwością: – Kuban żyje i nie pracuje w telewizji. Zwieńczeniem tej historii okazało się uruchomienie sprzedaży preorderu na nadchodzący krążek artysty. Płyta oficjalnie miała pojawić się w szerokim obiegu 24 lutego, ale ze względów organizacyjnych, spokój. przełożono na koniec marca. Dalsze konkrety były ukrywane z matczyną pieczołowitością aż do dnia poprzedzającego premierę, kiedy dowiedzieliśmy się, co składa się na pożądany przez wielu preorder. W historii twórczości rapera będzie to jego drugi legalny album, mający odpowiednie predyspozycje, aby z łatwością przeskoczyć złotą płytę i sprzedaż ponad 15 tysięcy egzemplarzy "Myślisz jeszcze?". Wcześniej ukazał się jedynie "Cozamixtape" z 2014 roku, którego fizyczne wydania z drugiej ręki zbliżają się do kwot rzędu pół tysiąca złotych. Kamera uchwyciła to, co powinna Nieistotne jak długo, ważne, że sympatycy zamierzchłej dyskografii rapera z Opoczna nareszcie mogą nacieszyć oczy i uszy, dla nich spełniło się nieosiągalne. Na początku grudnia Kuban przywitał się z publicznością singlem “na okrągło”, odpowiedzialność zakulisowych praktyk marketingowych wziął na siebie zespół składający się z Kamila Garbowskiego, Martyny Rychlińskiej (dodatkowa rola dyrektora kreatywnego) i Łukasza Mielczarka. Talentem kompozytorskim stworzenia uniwersalnego podkładu posłużył się Favst. Reżyseria wpadła w wybitne ręce Macieja Buchwalda. Jeżeli nie wiele mówi wam ten ostatni, przypomnijcie sobie teledyski do takich hitów jak “Jeżyk!”, “Jakie To Uczucie?” (OKI) oraz “Patoreakcja” Maty. Gdy za kamerą stoi Maciek, wiedzmy, że szykuje się coś niezwykłego. Po raz pierwszy, sokole oko facebookowych redaktorów dostrzegło, że coś jest na rzeczy już w sierpniu, gdy tytułowa firma dobziludzie, podmiot Kubana, wznowiła ponownie działalność. W tym dniu screen KRSu wywołał lawinę spekulacji i przypuszczeń. Czasami takie małe znaki na niebie są oznaką czegoś większego, dopiero nadchodzącego wyskoku z fajerwerkami – w tym przypadku prawidłowo je stonowano. Nikt się nie pomylił, a po czasie wiemy, że wszystko toczyło się wcześniej za zamkniętymi drzwiami. Warto zatrzymać się na dłuższą chwilę przy reżyserii grudniowego klipu, bez której zdecydowanie nie udałoby się osiągnąć zjawiskowego rezultatu – Zareagowałem jak zawsze przy okazji interesującego projektu. W tym przypadku poza dobrym numerem i zaangażowaniem artystów, którzy chcieli zrobić coś wyjątkowego, doszła otoczka związana z niespodziewanym powrotem, która dodała całości ekscytacji – opowiada nam właśnie Maciek Buchwald. Laureat gdyńskiego Konkursu Kina Niezależnego z 2008 roku wspomina kilka nieznanych dotąd kulisów przyjęcia propozycji współpracy z Kubanem: – Kontakt ze mną nawiązał Favst, enigmatycznie pisząc, że chodzi o długo wyczekiwany powrót pewnego rapera. Później już spotkaliśmy się wspólnie z Kubanem. Realizacja teledysków o tak dużej wadze zawsze zajmuje kilka tygodni więcej albo nawet miesięcy. Nie można pozwolić sobie na najdrobniejsze błędy, choćby dlatego, żeby klip stał się urzeczywistnionym obrazem, wyłącznie kojarzonym z powrotem artysty. Bez rozciągniętych w czasie dyskusji nie obyło się także w tym przypadku, rozpoczęcie rozmów nad kreacją odpowiedniego pomysłu, zgodne z wizją rapera trwało od sierpnia ubiegłego roku, pokrywając się jednocześnie z powrotem działalności “dobziludzie”. – Pierwszy kontakt nawiązaliśmy w sierpniu. Wiem, że później twórcy rozmawiali również z innymi reżyserami, ostatecznie wróciliśmy do rozmów pod koniec września. Myślę, że około miesiąca zajęło nam dopracowanie ostatecznej wizji teledysku – wyjawia nam Buchwald. Dojście do jednomyślnego głosu w sprawie koncepcji uwzględniało odrzucenie kilku wcześniejszych szkiców. Ale cały scenariusz udało się opracować sprawnie i bez zbędnych turbulencji, nie mówiąc o tych logistycznych, które występują przy każdej okazji. Skorzystano również z tego, co akurat było już pod ręką, czyli pokoju wykorzystanego do sesji okładkowej: – Początkowo miałem zupełnie inny pomysł, później mieliśmy kolejny wspólny, z którego zrezygnowaliśmy z powodu logistycznego skomplikowania. Ostatecznie stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem jest nawiązanie w pierwszym singlowym teledysku do okładki płyty, na której Kuban stoi w pokoju. Dodatkowym argumentem był fakt, iż pokój scenograficznie był już gotowy na potrzeby sesji okładkowej, głupio byłoby więc z niego nie skorzystać, a dzięki kolektywnym rozkminkom udało się temat z okładki rozwinąć i poszerzyć za pomocą formy filmowej. Pogoda nie omieszkała spłatać figla i uniemożliwić planowaną kontynuację zdjęć, zmuszając ekipę do przełożenia zaplanowanej sesji na inny termin. Dla Macieja był to jeden z projektów, wymagający odrobinę więcej: – Był to dość wymagający technicznie projekt, zarówno jeśli chodzi o technologię na planie, jak i postprodukcję. Dużym problemem była pogoda, z powodu której musieliśmy raz przekładać zdjęcia w przeddzień planowanej realizacji. Było więc sporo możliwych min technicznych, na szczęście udało się z tego wyjść cało. Spójność obrazu z muzykąPrzez klip przemawiają emocje, treść i estetyka. Celem każdego twórcy hip-hopowej filmografii jest zachowanie fundamentalnych reguł albo przynajmniej tej jednej, bez której całościowy kształt obrazu nie mógłby zostać potraktowany, jako pełnoprawny muzyczny teledysk. Tym kluczem, potencjalnie otwierającym drzwi karty na czasie jest zachowanie spójności tego, co widzimy, z tym, co słyszymy. – Moim celem jest zawsze uzyskanie efektu spójności obrazu z muzyką. Chcę, żeby widz odbierał klip i utwór jako integralną całość na poziomie estetycznym, emocjonalnym i treściowym, mówiąc wprost – żeby teledysk pasował do muzyki. W moim odczuciu to się w tym przypadku udało nie najgorzej – tłumaczy autor teledysku "Patoreakcji", wskazując w ostatnim zdaniu, że "na okrągło" zaliczyło udany debiut.Presja towarzyszy Maćkowi nieustannie. Tworzenie klipów plasujących się w rekordach polskiej rap sceny przyczynia się do podejmowania ogromnej odpowiedzialności za każdy następny projekt. Najlepiej, aby każdy kolejny był równie rozchwytywany, co poprzedni. Z presją już sobie poradził, istotne okazało się podjęcie decyzji w samym sobie: – Przy każdym większym projekcie jest obecna presja. Zarówno od strony artysty, wytwórni, jak i przyszłego potencjalnego widza czy środowiska. Wydaje mi się jednak, że z biegiem czasu i doświadczenia, nauczyłem się nie zwracać na nią uwagi, gdyż nie za bardzo pomaga ona w procesie twórczym.Najprzyjemniejszym momentem dla twórcy jest finalny efekt jego pracy, który na sam koniec przekłada się w rzeczywistość. Na pytanie o najciekawsze momenty z przygotowań oraz etapu kręcenia klipu odpowiada następująco: – Najprostsza odpowiedź brzmi – spalenie pokoju na planie. Kontrolowane pożary na zdjęciach są zawsze czymś ciekawym i spektakularnym. A oprócz tego, jak zwykle najprzyjemniejszym momentem w każdej realizacji jest obserwowanie jak wizja z głowy czy z kartki zamienia się w rzeczywistość, i kiedy to działa jest to bardzo satysfakcjonujące.Warto podkreślić grubą kreską wyróżniające się role osób, bez których to przedsięwzięcie nie mogłoby mieć miejsca. Kuban, Favst i cały team rapera, na którego barkach spoczywało dopięcie mnóstwa niuansów, szczególnie tych logistycznych na ostatni guzik: – Rola Kubana była absolutnie kluczowa. Cała trójka, czyli Kuba, Favst oraz Martyna Rychlińska (dyrektor kreatywny teamu Kubana) brali aktywny udział w procesie wymyślania teledysku ze mną, a później mieli decydujące głosy na etapie postprodukcji – wspomina Maciej. Zrodzona w ten sposób wspólnota puściła singiel daleko w świat, czyniąc go największym zaskoczeniem końcówki ubiegłego roku.Czekaliśmy na ten moment – wliczając akcję charytatywną Hot16 – ponad dwa lata. Bez tego epizodycznego udziału w projekcie #hot16challenge, właściwa liczba lat nieaktywności muzycznej Kubana powinna wzrosnąć do co najmniej czterech. Jakiekolwiek leaki numerów lub enigmatycznych filmików (o których było w zeszłym roku głośno) też nie wchodzą do podsumowania szybkiego rachunku. W otoczeniu rapowych stron na Facebooku zakorzenił się mem z treścią: Mówię tylko dzień, bo gdyby był dobry, Kuban wydałby płytę. Nieobecność artysty w zbiorowej kulturze hip-hopu ciążyła wielu fanom jak kilkudziesięciokilogramowa kula u nogi.  

Kuban żyje i nie pracuje w telewizji

W historii Popkillera Kuba ma wyjątkowe miejsce. Trzecia edycja Młodych Wilków - to właśnie na naszych ekranach w 2013 roku zagościła, wtedy szlifująca swój pisarski warsztat, postać Kubana. Jak pisał osiem lat temu redaktor naczelny Mateusz Natali, zasilenie przez rapera szeregów projektu podyktowano przede wszystkim jego rosnącym potencjałem: – Kuban nie ma parcia na promocję za wszelką cenę, na nic się nie sili i nie pcha się przed szereg, tylko robi swoje i po prostu rzuca w Sieć, a my nie mogliśmy pozostać obojętni wobec potencjału ujawnionego w puszczanych dotychczas numerach.

Każdy w sumieniu wie, że poniekąd brakowało nam tej uśmiechniętej twarzy – nie zważając na gusta i upodobania. Bardziej zakorzenieni w historii muzyka powiedzą, że niekoniecznie o sam uśmiech chodzi, tak bardzo potrzebny w zimowej szarości. Dla nich istotniejsze będzie brzmienie, rym i flow oraz jak te trzy rzeczy zmieniły się na przełomie ostatnich kilku lat. Najlepiej byłoby dowiedzieć się tego wszystkiego w jakimś wydawniczym anturażu. Rąbka tajemnicy uchyliła wspominana akcja #hot16challenge. W maju 2020 roku mogliśmy wytężyć słuch, przez zaledwie niecałe dwie minuty spróbować z uwagą poszukać rzadziej podobieństw a częściej subiektywnych różnic pomiędzy nową wersją Jakuba a materiałem, z którym pozostawił nas kilka ładnych lat temu.  

Parę dni przed wybuchem teraźniejszego środowiskowego boomu media społecznościowe obiegł kilkusekundowy kadr z programu na żywo Onet Rano. Nie byłoby w tym nic przykuwającego wzrok na dłużej niż dwie sekundy, gdyby nie postać dźwiękowca montująca mikrofon kolejnej rozmówczyni Łukasza Kadziewicza, łudząco przypominająca Kubana. Chwilowe przetransferowanie obrazu na język rozpoznawalny dla naszego mózgu. Tak, to był on. Szok.

Pierwsza myśl? Instagramowy live Żabsona z 2019 roku w Grail Cut okazał się prawdą. Zdanie Mateusza: – Kuban żyje i pracuje w telewizji – niosło za sobą teraz rzeczywisty przekaz. Później poszło już górki. Charakterystyczna dla reaktywacji własnego modelu artystycznego podmiana zdjęcia profilowego, upublicznienie pomarańczowego tła – rozbicie kumulacji zainteresowania. Podrzucenie na socialach adresu strony internetowej, która w założeniu miała dać kolejną wskazówkę słuchaczom. Aby się z nią zaznajomić, potrzebowaliśmy kilkunastu godzin. Przez pierwsze, przypuszczalnie z racji przeciążenia wejść, witryna nie kontaktowała ze światem. W końcu opadł wojenny kurz, przyciski od odświeżenia mogły zasłużenie odpocząć, a przed nami wyświetliło się nagranie z początku tego akapitu. Ale okraszone wstawką wprost wbijającą w siedzenie, gdzie Mirosław Zbrojewicz, filmowy Grucha z “Chłopaki nie płaczą”, ubrany w czarne zip hoodie, siedzący rozłożyście w burgundowym fotelu, powiedział wyraźnie z aktorską osobliwością: – Kuban żyje i nie pracuje w telewizji.   

Zwieńczeniem tej historii okazało się uruchomienie sprzedaży preorderu na nadchodzący krążek artysty. Płyta oficjalnie miała pojawić się w szerokim obiegu 24 lutego, ale ze względów organizacyjnych, spokój. przełożono na koniec marca. Dalsze konkrety były ukrywane z matczyną pieczołowitością aż do dnia poprzedzającego premierę, kiedy dowiedzieliśmy się, co składa się na pożądany przez wielu preorder. W historii twórczości rapera będzie to jego drugi legalny album, mający odpowiednie predyspozycje, aby z łatwością przeskoczyć złotą płytę i sprzedaż ponad 15 tysięcy egzemplarzy "Myślisz jeszcze?". Wcześniej ukazał się jedynie "Cozamixtape" z 2014 roku, którego fizyczne wydania z drugiej ręki zbliżają się do kwot rzędu pół tysiąca złotych. 

Kamera uchwyciła to, co powinna 

Nieistotne jak długo, ważne, że sympatycy zamierzchłej dyskografii rapera z Opoczna nareszcie mogą nacieszyć oczy i uszy, dla nich spełniło się nieosiągalne. Na początku grudnia Kuban przywitał się z publicznością singlem “na okrągło”, odpowiedzialność zakulisowych praktyk marketingowych wziął na siebie zespół składający się z Kamila Garbowskiego, Martyny Rychlińskiej (dodatkowa rola dyrektora kreatywnego) i Łukasza Mielczarka. Talentem kompozytorskim stworzenia uniwersalnego podkładu posłużył się Favst. Reżyseria wpadła w wybitne ręce Macieja Buchwalda. Jeżeli nie wiele mówi wam ten ostatni, przypomnijcie sobie teledyski do takich hitów jak “Jeżyk!”, “Jakie To Uczucie?” (OKI) oraz “Patoreakcja” Maty. Gdy za kamerą stoi Maciek, wiedzmy, że szykuje się coś niezwykłego.  

Po raz pierwszy, sokole oko facebookowych redaktorów dostrzegło, że coś jest na rzeczy już w sierpniu, gdy tytułowa firma dobziludzie, podmiot Kubana, wznowiła ponownie działalność. W tym dniu screen KRSu wywołał lawinę spekulacji i przypuszczeń. Czasami takie małe znaki na niebie są oznaką czegoś większego, dopiero nadchodzącego wyskoku z fajerwerkami – w tym przypadku prawidłowo je stonowano. Nikt się nie pomylił, a po czasie wiemy, że wszystko toczyło się wcześniej za zamkniętymi drzwiami.  

Warto zatrzymać się na dłuższą chwilę przy reżyserii grudniowego klipu, bez której zdecydowanie nie udałoby się osiągnąć zjawiskowego rezultatu – Zareagowałem jak zawsze przy okazji interesującego projektu. W tym przypadku poza dobrym numerem i  zaangażowaniem artystów, którzy chcieli zrobić coś wyjątkowego, doszła otoczka związana z niespodziewanym powrotem, która dodała całości ekscytacji – opowiada nam właśnie Maciek Buchwald. Laureat gdyńskiego Konkursu Kina Niezależnego z 2008 roku wspomina kilka nieznanych dotąd kulisów przyjęcia propozycji współpracy z Kubanem: – Kontakt ze mną nawiązał Favst, enigmatycznie pisząc, że chodzi o długo wyczekiwany powrót pewnego rapera. Później już spotkaliśmy się wspólnie z Kubanem.  

Realizacja teledysków o tak dużej wadze zawsze zajmuje kilka tygodni więcej albo nawet miesięcy. Nie można pozwolić sobie na najdrobniejsze błędy, choćby dlatego, żeby klip stał się urzeczywistnionym obrazem, wyłącznie kojarzonym z powrotem artysty. Bez rozciągniętych w czasie dyskusji nie obyło się także w tym przypadku, rozpoczęcie rozmów nad kreacją odpowiedniego pomysłu, zgodne z wizją rapera trwało od sierpnia ubiegłego roku, pokrywając się jednocześnie z powrotem działalności “dobziludzie”. – Pierwszy kontakt nawiązaliśmy w sierpniu. Wiem, że później twórcy rozmawiali również z innymi reżyserami, ostatecznie wróciliśmy do rozmów pod koniec września. Myślę, że około miesiąca zajęło nam dopracowanie ostatecznej wizji teledysku – wyjawia nam Buchwald. Dojście do jednomyślnego głosu w sprawie koncepcji uwzględniało odrzucenie kilku wcześniejszych szkiców. Ale cały scenariusz udało się opracować sprawnie i bez zbędnych turbulencji, nie mówiąc o tych logistycznych, które występują przy każdej okazji. Skorzystano również z tego, co akurat było już pod ręką, czyli pokoju wykorzystanego do sesji okładkowej: – Początkowo miałem zupełnie inny pomysł, później mieliśmy kolejny wspólny, z którego zrezygnowaliśmy z powodu logistycznego skomplikowania. Ostatecznie stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem jest nawiązanie w pierwszym singlowym teledysku do okładki płyty, na której Kuban stoi w pokoju. Dodatkowym argumentem był fakt, iż pokój scenograficznie był już gotowy na potrzeby sesji okładkowej, głupio byłoby więc z niego nie skorzystać, a dzięki kolektywnym rozkminkom udało się temat z okładki rozwinąć i poszerzyć za pomocą formy filmowej. 

Pogoda nie omieszkała spłatać figla i uniemożliwić planowaną kontynuację zdjęć, zmuszając ekipę do przełożenia zaplanowanej sesji na inny termin. Dla Macieja był to jeden z projektów, wymagający odrobinę więcej: – Był to dość wymagający technicznie projekt, zarówno jeśli chodzi o technologię na planie, jak i postprodukcję. Dużym problemem była pogoda, z powodu której musieliśmy raz przekładać zdjęcia w przeddzień planowanej realizacji. Było więc sporo możliwych min technicznych, na szczęście udało się z tego wyjść cało.  

Spójność obrazu z muzyką

Przez klip przemawiają emocje, treść i estetyka. Celem każdego twórcy hip-hopowej filmografii jest zachowanie fundamentalnych reguł albo przynajmniej tej jednej, bez której całościowy kształt obrazu nie mógłby zostać potraktowany, jako pełnoprawny muzyczny teledysk. Tym kluczem, potencjalnie otwierającym drzwi karty na czasie jest zachowanie spójności tego, co widzimy, z tym, co słyszymy. – Moim celem jest zawsze uzyskanie efektu spójności obrazu z muzyką. Chcę, żeby widz odbierał klip i utwór jako integralną całość na poziomie estetycznym, emocjonalnym i treściowym, mówiąc wprost – żeby teledysk pasował do muzyki. W moim odczuciu to się w tym przypadku udało nie najgorzej – tłumaczy autor teledysku "Patoreakcji", wskazując w ostatnim zdaniu, że "na okrągło" zaliczyło udany debiut.

Presja towarzyszy Maćkowi nieustannie. Tworzenie klipów plasujących się w rekordach polskiej rap sceny przyczynia się do podejmowania ogromnej odpowiedzialności za każdy następny projekt. Najlepiej, aby każdy kolejny był równie rozchwytywany, co poprzedni. Z presją już sobie poradził, istotne okazało się podjęcie decyzji w samym sobie: – Przy każdym większym projekcie jest obecna presja. Zarówno od strony artysty, wytwórni, jak i przyszłego potencjalnego widza czy środowiska. Wydaje mi się jednak, że z biegiem czasu i doświadczenia, nauczyłem się nie zwracać na nią uwagi, gdyż nie za bardzo pomaga ona w procesie twórczym.

Najprzyjemniejszym momentem dla twórcy jest finalny efekt jego pracy, który na sam koniec przekłada się w rzeczywistość. Na pytanie o najciekawsze momenty z przygotowań oraz etapu kręcenia klipu odpowiada następująco: – Najprostsza odpowiedź brzmi – spalenie pokoju na planie. Kontrolowane pożary na zdjęciach są zawsze czymś ciekawym i spektakularnym.  A oprócz tego, jak zwykle najprzyjemniejszym momentem w każdej realizacji jest obserwowanie jak wizja z głowy czy z kartki zamienia się w rzeczywistość, i kiedy to działa jest to bardzo satysfakcjonujące.

Warto podkreślić grubą kreską wyróżniające się role osób, bez których to przedsięwzięcie nie mogłoby mieć miejsca. Kuban, Favst i cały team rapera, na którego barkach spoczywało dopięcie mnóstwa niuansów, szczególnie tych logistycznych na ostatni guzik: – Rola Kubana była absolutnie kluczowa. Cała trójka, czyli Kuba, Favst oraz Martyna Rychlińska (dyrektor kreatywny teamu Kubana) brali aktywny udział w procesie wymyślania teledysku ze mną, a później mieli decydujące głosy na etapie postprodukcji – wspomina Maciej. Zrodzona w ten sposób wspólnota puściła singiel daleko w świat, czyniąc go największym zaskoczeniem końcówki ubiegłego roku.

]]>
Gangsta Boo R.I.P. - członkini Three 6 Mafii nie żyjehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-01-02,gangsta-boo-rip-czlonkini-three-6-mafii-nie-zyjehttps://popkiller.kingapp.pl/2023-01-02,gangsta-boo-rip-czlonkini-three-6-mafii-nie-zyjeJanuary 2, 2023, 12:59 amBartosz SkolasińskiDobiegły nas smutne wieści z USA. Jak podaje serwis TMZ zmarła Gangsta Boo, członkini kultowego składu Three 6 Mafia i legenda hip-hopowej sceny Memphis.Oficjalnej przyczyny śmierci na razie nie znamy, ale w kilku miejscach natrafiliśmy na przypuszczenia o przedawkowaniu narkotyków. Gangsta Boo miała 43 lata.Raperka dołączyła do Three 6 Mafii w 1995 roku, wtedy też grupa wydała swój debiutancki album "Mystic Stylez". W sumie z zespołem z Mephis nagrała siedem krążków. Ostatni, "Choices: The Album" w 2001. Boo prowadziła też solową karierę. Ma na koncie trzy solowe płyty: "Enquiring Minds" (1998), "Both Worlds *69" (2001) i "Enquiring Minds II: The Soap Opera" (2003). Ostatnio można ją było usłyszeć gościnnie na "RTJ4" duetu Run The Jewels w kawałku "walking in the snow" czy w singlu Latto "FTCU", w którym udziela się także GloRilla.DJ Paul, jeden z założycieli Three 6 Mafii, po pojawieniu się informacji o śmierci Gangsta Boo zamieścił jej zdjęcie na swoim Instagramie. W trudnych chwilach komentarzami wsparli go między innymi Krazie Bone, Hi-Tek, Conductor Williams, B-Real, Lil Jon czy 2 Chainz. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez DJ Paul K.O.M. Three 6 Mafia (@djpaulkom) Dobiegły nas smutne wieści z USA. Jak podaje serwis TMZ zmarła Gangsta Boo, członkini kultowego składu Three 6 Mafia  i legenda hip-hopowej sceny Memphis.

Oficjalnej przyczyny śmierci na razie nie znamy, ale w kilku miejscach natrafiliśmy na przypuszczenia o przedawkowaniu narkotyków. Gangsta Boo miała 43 lata.

Raperka dołączyła do Three 6 Mafii w 1995 roku, wtedy też grupa wydała swój debiutancki album "Mystic Stylez". W sumie z zespołem z Mephis nagrała siedem krążków. Ostatni, "Choices: The Album" w 2001. Boo prowadziła też solową karierę. Ma na koncie trzy solowe płyty: "Enquiring Minds" (1998), "Both Worlds *69" (2001) i "Enquiring Minds II: The Soap Opera" (2003). Ostatnio można ją było usłyszeć gościnnie na "RTJ4" duetu Run The Jewels w kawałku "walking in the snow" czy w singlu Latto "FTCU", w którym udziela się także GloRilla.

DJ Paul, jeden z założycieli Three 6 Mafii, po pojawieniu się informacji o śmierci Gangsta Boo zamieścił jej zdjęcie na swoim Instagramie. W trudnych chwilach komentarzami wsparli go między innymi Krazie Bone, Hi-Tek, Conductor Williams, B-Real, Lil Jon czy 2 Chainz.

]]>
Big Scarr R.I.P. - podopieczny Gucci Mane'a i Freshman XXL'a nie żyjehttps://popkiller.kingapp.pl/2022-12-23,big-scarr-rip-podopieczny-gucci-manea-i-freshman-xxla-nie-zyjehttps://popkiller.kingapp.pl/2022-12-23,big-scarr-rip-podopieczny-gucci-manea-i-freshman-xxla-nie-zyjeDecember 23, 2022, 1:21 pmBartosz SkolasińskiMłody talent z Memphis Miał 22 lata.Informacja pojawiła się w czwartek 22 grudnia o 19:00 czasu amerykańskiego. Gucci Mane potwierdził ją na swoim Instagramie. "To boli. Będzie mi cię brakowało, Big Scarr" - napisał właściciel 1017 Global Music, wytwórni, dla której raper nagrywał. Enchanting, inna artystka z labelu również zamieściła na ten temat Insta Story: "Nie chcę nawet nic mówić. Przepraszam, jeśli nie będę odpisywać. Po prostu nie mogę" - napisała. Nie wiadomo na razie, co było przyczyną śmierci.Reprezentujący Memphis Big Scarr zaczął na poważnie zajmować się rapem w 2019 roku. Wtedy też wypuścił singiel "Make A Play", który przez tydzień doszedł do 50 tysięcy odtworzeń na YouTube. W 2020 podpisał kontrakt z 1017 Gucci Mane'a, rok później nakładem tej wytwórni ukazał się jego debiutancki album "Big Grim Reaper". To na nim pojawiły się takie kawałki jak "SolcyBoyz 2" czy "Poppin". W 2022 wyszła edycja deluxe. Pod koniec roku raper przygotowywał się do wspólnej trasy z Key Glockiem.Scarr był także członkiem tegorocznej edycji XXL Freshman obok takich MC's jak Big30, Babyface Ray czy BabyTron. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Gucci Mane (@laflare1017) Młody talent z Memphis Miał 22 lata.

Informacja pojawiła się w czwartek 22 grudnia o 19:00 czasu amerykańskiego. Gucci Mane potwierdził ją na swoim Instagramie. "To boli. Będzie mi cię brakowało, Big Scarr" - napisał właściciel 1017 Global Music, wytwórni, dla której raper nagrywał. Enchanting, inna artystka z labelu również zamieściła na ten temat Insta Story: "Nie chcę nawet nic mówić. Przepraszam, jeśli nie będę odpisywać. Po prostu nie mogę" - napisała. Nie wiadomo na razie, co było przyczyną śmierci.

Reprezentujący Memphis Big Scarr zaczął na poważnie zajmować się rapem w 2019 roku. Wtedy też wypuścił singiel "Make A Play", który przez tydzień doszedł do 50 tysięcy odtworzeń na YouTube. W 2020 podpisał kontrakt z 1017 Gucci Mane'a, rok później nakładem tej wytwórni ukazał się jego debiutancki album "Big Grim Reaper". To na nim pojawiły się takie kawałki jak "SolcyBoyz 2" czy "Poppin". W 2022 wyszła edycja deluxe. Pod koniec roku raper przygotowywał się do wspólnej trasy z Key Glockiem.

Scarr był także członkiem tegorocznej edycji XXL Freshman obok takich MC's jak Big30, Babyface Ray czy BabyTron.

]]>
R.I.P. Grand Daddy I.U. - nie żyje członek Juice Crewhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-12-14,rip-grand-daddy-iu-nie-zyje-czlonek-juice-crewhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-12-14,rip-grand-daddy-iu-nie-zyje-czlonek-juice-crewDecember 14, 2022, 4:17 pmBartosz SkolasińskiSmutne wieści dotarły do nas z USA. W wieku 54 lat zmarł członek legendarnego Juice Crew - Grand Daddy I.U. Przyczyny śmierci na razie nie są znane.Informację podał serwis AllHipHop.com. Potwierdził ją także często współpracujący z raperem DJ Chuck Chillout. "O rany, to naprawdę boli. RIP dla związanego z Cold Chillin' artysty MC Grand Daddy I.U. Odpoczywaj spokojnie bracie, będzie nam cię brakować" - napisał na Instagramie.Wielu innych hip-hopowych artystów także zareagowało na tę śmierć. "Spoczywaj w pokoju Królu. Hip-hop był w twoim DNA. Dziękuję za twój wkład" - napisał LL Cool J w poście na Insta. "Cooo? To niemożliwe! Legenda Long Island... Spoczywaj w pokoju Królu" - odpowiedział Method Man w komentarzach. W podobnych słowach wyrażali się też Busta Rhymes, Sheek Louch czy Just Blaze.Grand Daddy I.U. urodził się w Nowym Jorku. Karierę muzyczną zaczął w Cold Chillin' Records w 1989 roku po tym, jak jego demo trafiło w ręce Biz Markiego. Swój debiut pt. "Smooth Assassin" wydał w 1990. Dwa numery z tego wydawnictwa - "Something New" i "Suga Free" trafiły na listy Billboardu. Cztery lata później I.U. wrócił z taśmą "Lead Pipe", współpracował także w trakcie kariery m.in. z Jay'em-Z, Notoriousem B.I.G., Big L'em, Method Manem i Large Professorem.Poza rapem zajmował się także produkcją. Jego bity można usłyszeć w nagraniach takich postaci jak Biz Markie, Roxanne Shanté, KRS-One, Ice-T czy u duetu Heltah Skeltah. Ostatnie płyty Grand Daddy'ego - "Self Made MAN" i "Shots Fired" ukazały się w 2020 roku.[[{"fid":"76751","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"76752","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Smutne wieści dotarły do nas z USA. W wieku 54 lat zmarł członek legendarnego Juice Crew - Grand Daddy I.U. Przyczyny śmierci na razie nie są znane.

Informację podał serwis AllHipHop.com. Potwierdził ją także często współpracujący z raperem DJ Chuck Chillout. "O rany, to naprawdę boli. RIP dla związanego z Cold Chillin' artysty MC Grand Daddy I.U. Odpoczywaj spokojnie bracie, będzie nam cię brakować" - napisał na Instagramie.

Wielu innych hip-hopowych artystów także zareagowało na tę śmierć. "Spoczywaj w pokoju Królu. Hip-hop był w twoim DNA. Dziękuję za twój wkład" - napisał LL Cool J w poście na Insta. "Cooo? To niemożliwe! Legenda Long Island... Spoczywaj w pokoju Królu" - odpowiedział Method Man w komentarzach. W podobnych słowach wyrażali się też Busta Rhymes, Sheek Louch czy Just Blaze.

Grand Daddy I.U. urodził się w Nowym Jorku. Karierę muzyczną zaczął w Cold Chillin' Records w 1989 roku po tym, jak jego demo trafiło w ręce Biz Markiego. Swój debiut pt. "Smooth Assassin" wydał w 1990. Dwa numery z tego wydawnictwa - "Something New" i "Suga Free" trafiły na listy Billboardu.Cztery lata później I.U. wrócił z taśmą "Lead Pipe", współpracował także w trakcie kariery m.in. z Jay'em-Z, Notoriousem B.I.G., Big L'em, Method Manem i Large Professorem.

Poza rapem zajmował się także produkcją. Jego bity można usłyszeć w nagraniach takich postaci jak Biz Markie, Roxanne Shanté, KRS-One, Ice-T czy u duetu Heltah Skeltah. Ostatnie płyty Grand Daddy'ego - "Self Made MAN" i "Shots Fired" ukazały się w 2020 roku.

[[{"fid":"76751","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"76752","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

]]>
Duckwrth czarnym koniem koncertowej jesieni w Polsce?https://popkiller.kingapp.pl/2022-11-06,duckwrth-czarnym-koniem-koncertowej-jesieni-w-polscehttps://popkiller.kingapp.pl/2022-11-06,duckwrth-czarnym-koniem-koncertowej-jesieni-w-polsceNovember 9, 2022, 1:20 pmAdmin strony"Kalifornijczyk nie raz już dał się poznać jako muzyczny kameleon, giętko przemieszczający się między gatunkami, świetnie czujący klimat i nie bojący się nieoczywistych mieszanek" - pisałem kiedyś o Duckwrth'ie zachwalając jedno z jego wydawnictw. Reprezentant Los Angeles wciąż jednak nie zwalnia tempa, raz po razie zabierając nas w fascynujące muzyczne podróże.Na jego projektach rap przeplata się ze śpiewem, a funk zgrabnie przechodzi w deep house. Jazzowe trąbki łączą się z syntezatorami oraz brytyjsko połamaną perkusją, a gospodarz sprawia wrażenie, jakby w każdym z tych gatunków czuł się jak ryba w wodzie. Brzmi zarazem świezo, jak doskonale porusza się po meandrach retro brzmień, eksplorując soul czy r&b. Nie inaczej jest na najnowszym "Chrome Bull", które jest EP-ką pełną muzycznych pulsacji i pozytywnych wibracji, od razu skłaniającą do ruszania się.W pierwszych nagraniach Duckwrth raz przypominał mi Andre 3000, raz Danny'ego Browna, a raz klimat, który budował kojarzył mi się z De La Soul. Obecnie? Jego inspiracje i patenty poszły tak szeroko, że ciężko byłoby podać jeden wyrazisty kierunek. Jeśli w muzyce szukacie vibe'u, chcecie ją czuć a nie tylko kiwać głową a do tego uważacie, że szufladki są dobre dla skarpetek a nie dla artystów to koniecznie wpadajcie 30 listopada do Pragi Centrum, gdzie Duckwrth zagra swój pierwszy polski koncert. Ja na bank tam jestem i nastawiam się na hektolitry dobrej muzyki.Poniżej dwa numery z najnowszego październikowego "Chrome Bull".Sprawdź też: Duckwrth uczy się polskiego by zaprosić Was na koncert - video[[{"fid":"76018","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"76017","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]"Kalifornijczyk nie raz już dał się poznać jako muzyczny kameleon, giętko przemieszczający się między gatunkami, świetnie czujący klimat i nie bojący się nieoczywistych mieszanek" - pisałem kiedyś o Duckwrth'ie zachwalając jedno z jego wydawnictw. Reprezentant Los Angeles wciąż jednak nie zwalnia tempa, raz po razie zabierając nas w fascynujące muzyczne podróże.

Na jego projektach rap przeplata się ze śpiewem, a funk zgrabnie przechodzi w deep house. Jazzowe trąbki łączą się z syntezatorami oraz brytyjsko połamaną perkusją, a gospodarz sprawia wrażenie, jakby w każdym z tych gatunków czuł się jak ryba w wodzie. Brzmi zarazem świezo, jak doskonale porusza się po meandrach retro brzmień, eksplorując soul czy r&b. Nie inaczej jest na najnowszym "Chrome Bull", które jest EP-ką pełną muzycznych pulsacji i pozytywnych wibracji, od razu skłaniającą do ruszania się.

W pierwszych nagraniach Duckwrth raz przypominał mi Andre 3000, raz Danny'ego Browna, a raz klimat, który budował kojarzył mi się z De La Soul. Obecnie? Jego inspiracje i patenty poszły tak szeroko, że ciężko byłoby podać jeden wyrazisty kierunek. Jeśli w muzyce szukacie vibe'u, chcecie ją czuć a nie tylko kiwać głową a do tego uważacie, że szufladki są dobre dla skarpetek a nie dla artystów to koniecznie wpadajcie 30 listopada do Pragi Centrum, gdzie Duckwrth zagra swój pierwszy polski koncert. Ja na bank tam jestem i nastawiam się na hektolitry dobrej muzyki.

Poniżej dwa numery z najnowszego październikowego "Chrome Bull".

Sprawdź też: Duckwrth uczy się polskiego by zaprosić Was na koncert - video

[[{"fid":"76018","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"76017","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
Jaki był realny wpływ 50 Centa na rozwój rapu? - felieton i analizahttps://popkiller.kingapp.pl/2022-10-24,jaki-byl-realny-wplyw-50-centa-na-rozwoj-rapu-felieton-i-analizahttps://popkiller.kingapp.pl/2022-10-24,jaki-byl-realny-wplyw-50-centa-na-rozwoj-rapu-felieton-i-analizaOctober 24, 2022, 3:22 pmŁukasz RawskiŚroda, 26 października będzie dla mnie dniem szczególnym - swoistym zamknięciem klamry. To właśnie tego dnia, po raz pierwszy na żywo zobaczę koncert człowieka, dzięki któremu tak mocno pokochałem rap. Poprzednie koncerty odbywały się w czasach, gdy byłem jeszcze zbyt młody by móc pojawić się na nich osobiście, a biorąc pod uwagę, że nie wiadomo, kiedy doczekamy się kolejnego - 50 Cent nigdy nie był dla mnie tak blisko. Z okazji zbliżającego się koncertu, który odbędzie w Tauron Arenie w Krakowie zaprosiłem przeróżne osobistości związane od lat z rapem by pomogły mi odpowiedzieć na jedno, bardzo ważne pytanie - "jaki jest realny wpływ 50 Centa w rozwój rapu?"Ten tekst to trochę prywaty, połączonej także z weryfikacją opinii z innymi osobami. Dla równolatków i starszych ode mnie będzie to być może miła podróż w czasy przeszłe, dla młodszych odbiorców - szansa na poznanie postaci 50 Centa z trochę innej perspektywy, niż tylko te najbardziej znane, nieśmiertelne single.Nie mam zamiaru rozkładać na czynniki pierwsze niezwykle barwnego, iście filmowego (co zresztą zostało zrealizowane) życiorysu Curtisa Jacksona. Słuchając rapu, musisz być świadomy kim jest 50 Cent, kropka. Dorastając na ulicach Queens, okolice South Jamaica nie były idealnym miejscem do tego by chłonąć pozytywne wzorce. Od najmłodszych lat musiał polegać przede wszystkim na sobie. W wieku 8 lat stracił swoją matkę, ojca nigdy nie poznał. Wychowywany przez dziadków od najmłodszych lat widział biedę i przemoc. Bardzo szybko poznał co to znaczy żyć na ulicy, bo już w wieku 12 lat handlował narkotykami. Jego dziadkowie byli pewni, że uczestniczy w poszkolnych kółkach zainteresowań. Jego interesowało jednak zupełnie co innego. W szkole średniej aresztowano go po raz pierwszy. Wtedy uznał, że nie ma sensu tego ukrywać, dziadkowie dowiedzieli się czym tak naprawdę zajmuje się ich wnuk. Kiedy w 1994 roku został aresztowany po raz kolejny, czuł widmo zbliżającej się, dłuższej odsiadki. Groziło mu 9 lat. Skończyło się na 6 miesiącach poprawczaka, gdzie uzyskał średnie wykształcenie. Wtedy zrozumiał, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Czas zacząć gonić za swoimi ambicjami - ambicjami hustlera.W 1996 roku poznał legendarnego Jam Master Jaya z Run-DMC. To Jay pokazał mu jak liczyć rymy, jak składać zwrotki, tworzyć chwytliwe refreny. Gdy cały świat opłakiwał tragiczną śmierć Tupaca i Biggiego - symboli Zachodniego i Wschodniego Wybrzeża, Fiddy konsekwentnie budował swój warsztat, a ulice Nowego Jorku zaczęły powoli mówić, że na horyzoncie pojawia się "next big thing". Nadchodził nowy talent.Wszystko zapoczątkowała premiera "How To Rob" - singla, który po raz pierwszy ukazał szerszemu światu, jak bezkompromisowym artystą jest 50 Cent. Oto, dopiero co startujący do wielkiej sławy 23-latek z Queens otwarcie, w nieco komiczny sposób mówi, jak obrabowałby samą śmietankę ówczesnych celebrytów. Od muzyków, przez aktorów, skończywszy na Mike'u Tysonie. Columbia Records, czyli label który umożliwił mu ten debiut, wiedział, że ma w swoich szeregach artystę, przed którym potężny sukces komercyjny. Marcin Blind - naczelny portalu FollowRap, współpracujący również z RapNews bardzo trafnie zauważył, że raper nigdy nie chciał być cieniem kogokolwiek. "Patrząc na karierę 50 Centa jestem pewien jednego - Jam-Master Jay musi być dumny ze swojego odkrycia. 50 od początku swojej kariery nie chciał być cieniem kogokolwiek. To on miał rozdawać karty i doskonale rozumiał zasady gry. Przypomnę tylko, że w utworze "How to rob" zaatakował chociażby takie ikony jak: Jay-Z, Ghostface, Juvenile, Big Pun, Sticky Fingaz, Raekwon, Lil Kim, Missy Elliott lub Kurupt. Nasz MC miał wszystko, by odnieść sukces. Jego oficjalny debiut był jednym z najbardziej wyczekiwanych w historii. Za plecami nowojorczyka stanęli Dre oraz Eminem. Dodając do tego talent Curtisa do przekazywania ulicznych historii, połączonych z radiowym vibem, był on skazany na sukces."Wszystko zostało jednak brutalnie przerwane 24 maja 2000.To właśnie wtedy, tuż przed domem swojej babci, gdy jego syn Marquise znajdował się w środku - został postrzelony dziewięciokrotnie. Kule dosięgły jego dłoń, ramię, biodro, obie nogi, klatkę piersiową oraz lewy policzek. Kule, które dosięgły policzka spowodowały obrzęk języka, utratę zęba mądrości, co skutkowało zaburzeniem głosu. Wszystko dwa miesiące przed oficjalnym, legalnym debiutem pod skrzydłami Columbia Records. "Power of the Dollar", które miało być jego faktycznym debiutem zostało wyrzucone do kosza, przynajmniej przez label.[[{"fid":"75886","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Ulice jednak nie pozwoliłyby ten materiał pozostał tylko ciekawostką, której nigdy nikt nie usłyszy. "Power of The Dollar" zostało zbootlegowane i zaczęło krążyć, a 50 Cent zaczął być nazywany kuloodpornym. Z powodu kontuzji odniesionych podczas feralnego 24 maja 2000 roku Fifty musiał zmienić swój sposób nawijania, stawiając na bardziej leniwe flow, nie tracąc przy tym swojej pewności siebie. Ba, po przeżyciu wydawać się mogło niemożliwego, do przeżycia ataku, jego ego wywindowało jeszcze wyżej. Współpraca z Columbia Records została zerwana, a sam Jackson postanowił przebić się klasyczną drogą - z ulic na salony. W 2002 rozpoczął nową dla siebie erę. Era, która na zawsze zmieniła cały świat rapu. Erę mixtape'ów.To właśnie dokładnie 20 lat temu ukazał się pierwszy mixtape "Guess Who's Back". W całości zrealizowany w Kanadzie, gdzie Fifty wyjechał po tym, jak przez konflikt z Columbia Records znalazł się na "czarnej liście branży" i nie mógł znaleźć ani jednego studio do nagrywek w całych Stanach. To do dziś jeden z najlepiej sprzedających się mixtape'ów w historii. Dla samego 50 Centa znaczy jednak znacznie więcej. To na ten projekt trafił Eminem, który po odsłuchu postanowił zwerbować go pod swoje skrzydła. W krótkim czasie zmaterializował się jego pierwszy, opiewający na milion dolarów kontrakt, sam Fifty poznał Dr. Dre, a resztę tej historii znacie bardzo dobrze. Rozpoczęła się era, kiedy 50 Cent dzielił i rządził.Dalszych losów streszczać nie muszę, dlatego sprawnie możemy przejść do sedna całego tekstu.Był rok 2005, a na czołówkach list przebojów na całym świecie niemal wszędzie można było spotkać jeden singiel – „Candy Shop”. Potężny bit Scotta Storcha, Fifty w swoim żywiole. Bezpruderyjny, tryskający pewnością siebie. Mając wtedy dziesięć lat, nie ukrywam – trochę nie ogarniałem, o co w tym wszystkim chodzi. Starając się wtedy tłumaczyć ten tekst, nie znając drugiego dna, zastanawiało mnie – dlaczego on chce zabrać nią do cukierni?! Wybaczcie mi te wpadkę w interpretacji – przypominam, że byłem jednak dzieciakiem, który dopiero poznawał świat rapu, czy też język angielski.To jednak „Candy Shop” było moim pierwszym zetknięciem się z muzyką bohatera środowego koncertu. Pomijając moją konsternację refrenem, który wtedy rozumiałem na swój sposób, singiel był potężny – wsiąkłem totalnie. Internet w moim domu dopiero mieli nam podłączyć, dlatego głównie polegałem na starszym kuzynie, który był moim dostarczycielem nowej muzyki w czasach mojej wczesnej młodości. Któregoś razu przywiózł mi wypalone „Get Rich Or Die Tryin’”, a ja już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z jednym z moich ulubionych raperów. O wpływie oficjalnego debiutu wydanego w 2003 roku wspomina zresztą Kajetan Szewczyk – niezależny dziennikarz muzyczny oraz raper (jego twórczość znajdziecie pod pseudonimem Kadet Szewczyk, wydał niedawno naprawdę świetny album, który gorąco polecam - przyp. ŁR), który na moje pytanie o faktyczny wkład 50 Centa w rozwój rapu odpowiedział tak:„Zakładam, że wszystkie osoby, które o to pytałeś wskazały na zrewolucjonizowanie instytucji mixtape’u i przewodzenie G-Unit. Ja wskażę na coś, co po części wynika z faktu wyłapania przez Fiddy’ego dziewięciu kulek. Kto słyszał “Power of the dollar”, ten wie, jak 50 Cent rapował przed rozwinięciem skrzydeł pod okiem Dre i Eminema. Przez niektórych był nazywany nawet czarnym odpowiednikiem tego drugiego (lata przed tym, zanim Game wpadł na to, żeby się doń porównywać). Tymczasem “Get Rich Or Die Tryin’” to 50, który rozsądnie rozkłada sylaby na bicie, nie śpieszy się, dba o okrągłe linijki i flow dobrze spięte z charakterem podkładu. Teksty nie są przeładowane, dużo w nich wręcz prostackich tekściarskich zagrywek i masa pewności siebie. Być może było to spowodowane tym, że jedna z kul podczas wspominanej strzelaniny trafiła rapera w wargę i musiał przemodelować sposób rapowania, ale moim zdaniem duży wpływ miały na to same przemyślenia 50’ego co do kondycji rynku w USA i zapotrzebowania fanów. Przeformatowanie stylu odbyło się tu na skalę, której nie da się przeoczyć i jest dla mnie ostatecznym potwierdzeniem tego, że Fiddy po prostu bardzo wcześnie wiedział, że publiki nie zdobędzie skomplikowanym rapem śniącym się po nocach podziemnym graczom, ale właśnie chamskim, otwartym, często humorystycznym czy prześmiewczym zestawem zagrywek, które dodatkowo są legitymizowane jego uliczną przeszłością i poczuciem, że jest niezniszczalny.”Marcin Flint – blogger Polityki i dziennikarz współpracujący m.in z portalem CGM, mimo, że nie jest ogromnym fanem debiutu, nie odmawia mu potężnego wpływu na branżę – odejście od mitycznego przekazu, na rzecz komercjalizacji. „50 Cent interesował mnie na etapie "How to rob", potem dużo mniej. Wygrałem jego debiutancki album w konkursie MTV, ale nigdy go nie lubiłem - uproszczony, bezduszny, wykalkulowany rap, który nie miał prawa nie odnieść sukcesu. I rzeczywiście sukces był ogromny - to lazy flow i ta poza to był szczyt ówczesnego swagu, singli nie dało się nie usłyszeć, gość wydaje się zresztą do dziś pierwszym benchmarkiem w kontekście komercyjnego gangsta rapu. Ten numer z Mobb Deep, gdzie Prodigy i Havoc wyglądają jak jego wasale czy chłopcy na posyłki, to był dla mnie bardzo wymowny, trochę przykry obrazek. Cała ta postać stawia sprawę jasno - masz za sobą dobrą, medialną historię, obok dobrą ekipę i dobrego producenta, to wersy są sprawą zupełnie trzecioplanową. Rola w „uproduktowieniu” rapu nie do przecenienia.” Ta teoria potwierdza się również w słowach Macieja „Siwegodyma” Sęka – szefa Rapnews, mającego również swoją studyjną przeszłość. „50 Cent „zaczął się” równo 20 lat temu wraz z premierą singla „Wanksta”. Wielu raperów, którzy wtedy uczyli się mówić, dziś darzy go ogromnym szacunkiem i traktuje jako inspiracje. Jeśli swoją muzyką inspirujesz kolejne pokolenia to znaczy, że miała ona faktyczny wkład w rozwój czegoś większego niż ty sam. 50 zmienił grę nie naginając brzmienia swojego rapu. Jak sam mówił w wywiadzie „dziś nie jestem już na topie, ale był czas, że każdy dzieciak na świecie znał Coca-colę i 50 Centa”. Nie da się ukryć, że (50 Cent – przyp. Red.) nie jest lirycznym geniuszem, nie robił niesamowicie wybitnej muzyki i na pewno w karierze pomogły mu ogromne budżety marketingowe. Jednak to dzięki Fifty’emu, randomowi ludzie w randomowych klubach zaczęli się „bawić do hip-hopu”. „In da Club” było jednym z nielicznych rapowych kawałków, które DJe puszczali na dyskotekach. Techno ziomki odliczające dni do kolejnego Mayday odpalali jego numery w swoich E36. Serio, był czas, że tysiące osób w Polsce na pytanie „czego słuchasz?” odpowiadały „lubię techno i 50 Centa”. „In da club” to nie był po prostu hit, to była rewolucja na parkietach polskich klubów i dyskotek. Wyobraź sobie, jak cały klub się wygina przy 138bpm Agharty Westbama, żeby za chwilę naśladować ruchy z MTV do 90bpm w „In Da Club”. Raper, którego według klipu Em i Dre starannie stworzyli w laboratorium paradoksalnie zachował autentyczność i prawdziwość, którą docenił cały świat rapu. Real G."[[{"fid":"12758","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Komercyjny sukces 50 Centa faktycznie może robić potężne wrażenie. Oczywiście, już wcześniej duże firmy chętnie spoglądały w kierunku raperów by sfinalizować jakiś ciekawy deal reklamowy, jednak to właśnie szef G-Unit wprowadził to na zdecydowanie wyższy poziom. Jak mówi sam bohater tekstu, do dziś dorobił się około 400 (!) przeróżnych kontraktów, które pozwalały mu zarobić nie tylko z muzyki. Stał się wydawcą, stworzył imperium tekstylne (kto nie marzył w tamtych czasach by posiadać chociaż t-shirt z G-Unit?), rozpoczął karierę aktorską, stał się producentem serialu, miał udziały w firmie zajmującej się produkcją słuchawek, miał swój Energy drink, był twarzą firmy produkującej mocniejsze alkohole, czy zdobył licencję promotora bokserskiego. Wszystko przed pięćdziesiątką. Ambicje nie przestawały rosnąć. I chociaż wiele z tych inwestycji nie przyniosły oczekiwanego sukcesu, a sam 50 Cent musiał ogłosić bankructwo – znacząco uchylił furtkę innym raperom do tego, by to nie muzyka była jedynym źródłem ich zarobku.Wracając jednak do samych mixtape’ów. Zrewolucjonizowanie całej instytucji mixtape’ów przez 50 Centa jest niezaprzeczalne. To on był jednym z pierwszych, którzy poprzez wydawanie niezależnych wydawnictw zaczął budować swoją pozycję i rozpoznawalność. Coś, co stało się normalną praktyką kilka lat później i wywindowało kariery wielu artystów, jak chociażby Meek Mill, J. Cole, Chance The Rapper, czy Wiz Khalifa. Szlaki dla takiego modelu budowania swojej pozycji przetarł właśnie Fifty. I jest to niezaprzeczalne.I taką opinię podziela Spons - przez wielu uznawany za ojca chrzestnego polskiego trapu. Założyciel Miami Hit Music, jednej z pierwszej tak odważnie stawiających na newschoolowe brzmienie w naszym kraju ekip zwraca uwagę, że współpraca Fifty'ego z DJ'em Whoo Kidem była na tamte czasy nowatorska. "Miał niesamowity wpływ jeśli chodzi o mixtape'y. Nie pamiętam ile dokładnie tego było, ale wydawał tego multum. Czasami on był gospodarzem, a czasami byli to raperzy, którzy mieli swoją dłuższą, bądź krótszą przygodę z G-Unit. Uważam, że na tamte czasy naprawdę zrewolucjonizował scenę pod tym kątem. Nadał temu zupełnie inny sznyt. To nie było tak, że na te projekty trafiały tylko odrzuty, chociaż czasami tak było (śmiech). To nie jest tak, że wydał dwie kompilacje jakichś ziomków, którzy nagrywali, bo im się nudziło. Był z nim DJ Whoo Kid, wszystko miało ręce i nogi i swój właściwy kształt. Fifty kiedyś przy mixtape'ach był kimś takim, jak obecnie jest NBA Youngboy. Myślę, że to dobre porównanie. Wypuszczał dużo materiału, nie dawał o sobie zapomnieć. Czasami był on lepszy, czasem gorszy. Najważniejsze jednak, że nieustannie podsycał zainteresowanie swoją osobą."Mój redakcyjny kolega - Bartosz Skolasiński zauważa, że w przypadku mixtape'ów, 50 Cent umiejętnie zaczął łączyć dobre wykorzystywanie znanych już bitów, wraz z promocją swoich całkowicie nowych utworów, które spokojnie mogłyby trafiać na pełnoprawne albumy. "50 Cent wpływ na hip-hop miał dość spory z paru powodów. Po pierwsze, zawojował, wspólnie z Dipsetami, scenę mixtape'ową. Na swoich taśmach przerabiał znane hip-hopowe numery, tworząc ich własne wersje, które podobały się jeszcze bardziej niż oryginały. Dodawał do tego nowe kawałki, sprawiając, że jego tape stawał się de facto czymś na kształt albumu. I ten płytowy format tworzenia mixtape'ów to dziś standard."Bartek słusznie wspomniał również o wielkim impakcie 50 Centa na zaprezentowanie nowego oblicza gangsta rapu w mainstreamie. "Curtis zrewitalizował też gangsta rap w mainstreamie. Przed premierą "Get Rich Or Die Tryin'" w pewnym momencie hip-hopowi artyści kierowali się bardziej ku muzyce pop. Modelowy przykład to hity Bad Boy Records, czy słodka do bólu piosenka o tym, że Nelly poznał Kelly, czyli "Dilemma". 50 wprowadził na nowo uliczne historie do głównego nurtu, torując tym samym drogę takim raperom jak, chociażby Jeezy czy The Game. Griselda też nie miałaby dziś tak łatwo, gdyby nie Curtis Jackson dwadzieścia lat wcześniej. Oczywiście jego muzyka również była momentami odpowiednio wysoftowana ("21 Questions", "Wanna Get To Know You" G-Unit), ale udało się to w dużej mierze właśnie dzięki Cenciakowi."[[{"fid":"75887","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Prostota jego muzyki, o której wspominali Marcin Flint, czy Siwydym nie pozwala nam stawiać go w wyścigu do miana Greatest Of All Time, ba - czas jego peaku był stosunkowo krótki, w porównaniu do chociażby Jaya-Z, czy Kanye Westa (pamiętny pojedynek premier „Graduation” Westa i „Curtis” 50 Centa w 2007 to zresztą początek jego powolnego schodzenia z tronu popularności). Jest jednak w jego dorobku coś, co sprawia, że na zawsze pozostanie ikoną i będzie inspirował młodsze pokolenia. Ulice pragną nowego, tak wyrazistego głosu. Dało się to wyczuć, gdy na horyzoncie pokazał się Pop Smoke, który przez barwę głosu i podobny background szybko zaczął być nazywany „nowym 50 Centem”. Zresztą, sam tragicznie zmarły w 2020 roku wymieniał Fifty’ego wśród swoich największych inspiracji. Przedwczesna śmierć pochodzącego z Brooklynu Pop Smoke’a nie pozwoliła jednak by panowie zmaterializowali na wspólnym utworze swój wzajemny szacunek. Stało się to dopiero na wydanym po śmierci albumie „Shoot for the stars, Aim for the moon”, którego zresztą producentem wykonawczym był… 50 Cent.[[{"fid":"75888","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]Marcin Blind bardzo trafnie określił Fiddy'ego "Thanosem Rapgry". Bohatera tekstu z postacią Marvela nie łączy tylko groza, jaką w pewnym momencie wzbudzał wśród wielu swoich rywali na scenie, ale również finał swojej największej popularności. "Dla mnie Cent to taki rapowy Thanos. Chłop miał swój plan i wiedział, że musi poświęcić wszystko i wszystkich, aby ziściła się jego wizja. Budził grozę w swoich rywalach i sprawił, że cała scena obgryzała paznokcie, oczekując na kogo trafi jego gniewne spojrzenie. Charyzmą mógłby obdzielić połowę mainstreamu, pisał wybitne wersy, a każdy z nich mógł być wytatuowany na jego ciele."I ain't gon' spell it out for you mu'fuckas all the timeAre you illiterate, ni**a? You can't read between the lines?In the Bible, it says what goes around, comes around"Hommo" shot me, three weeks later he got shot downNow it's clear that I'm here for a real reason‘Cause he got hit like I got hit, but he ain't fuckin' breathin'" (wersy z utworu "Many Man (Wish Death), przyp.red.)[[{"fid":"12837","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]Wiedząc, że nie może sam zawładnąć całym uniwersum, wziął na swoje barki kumpli w postaci: Lloyd Banksa, Young Bucka oraz odsiadującego wyrok Tony Yayo, tworząc tym samym supergrupę. Zresztą były to czasy, kiedy każdy wielki raper nagrywał album ze swoimi ziomkami. O znaczeniu tego albumu niech świadczy 10 MILIONÓW sprzedanych egzemplarzy na całym świecie.Pamiętacie jak porównywałem 50 do Thanosa? Jego również zgładziło to samo: ilość przeciwników. Przez swój niezwykle konfliktowy charakter, konfrontował się z połową sceny. Okazało się to zbyt męczące dla odbiorców. "Curtis" oraz "Before I Self Destruct" wciąż miewało świetne momenty. Jednak publika oraz krytycy mieli już dość jego codziennej obecności w nagłówkach po kolejnej kłótni. Lista Avengers jest znacząca: Fat Joe, Jadakiss, Rick Ross, Diddy, Young Buck, Lil Wayne, Cam’Ron, French Montana, Ja Rule, The Game i wielu innych. Zdecydowanie nasz bohater mógłby napisać rapową wersję "Sztuki wojny". Nie możemy jednak zapomnieć o najważniejszym. 50 Cent jest jednym z najlepszych raperów w historii. Odnajdywał się w każdym klimacie i bez wątpienia jego dwa pierwsze legalne albumy to absolutne klasyki bez żadnego słabego momentu. Sprzedał ponad 30 milionów kopii swoich albumów, zdobył wszystkie najważniejsze nagrody branży i zna go cały świat. Z czasem staliśmy się świadkami upadku króla. Jednak na koniec, to reprezentant Queens będzie mógł w spokoju usiąść i podziwiać wschód słońca..."Trochę inne spojrzenie na konfliktowość bohatera tekstu ma wspominany już Bartosz Skolasiński. "To, co zawsze najbardziej mi przeszkadzało u 50 Centa, to częste nakierowanie się na beefy z każdym możliwym raperem. Fajnie to wyglądało, kiedy nagrał prześmiewcze klasyczne już dziś "How To Rob", ale te ciągłe konflikty z połową sceny przy okazji promocji kolejnych płyt, były po prostu słabe, niezależnie od tego, czy coś leżało u ich podstaw, czy nie. 50 nie lubił się z między innymi z The Game'em, Nasem, Fat Joe'em, Jadakissem, Ja Rule'em, Kanye Westem, Rickiem Rossem. To się potem przełożyło na to, że inni raperzy i stojące za nimi wytwórnie uznały, że dobrze jest zaognić sytuację i stworzyć w ramach promocji nowego albumu swojego podopiecznego jakiś konflikt, niepotrzebnie wprowadzając niezdrową atmosferę do rap gry."[[{"fid":"12844","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]Również w naszym kraju, raperzy darzą dużą estymą dumę Queens. Koldi - założyciel i filar grupy Alcomindz podkreśla, że postać 50 Centa w czasach gimnazjalnych była kluczowa w tym, że zapragnął również spróbować swoich sił za mikrofonem. "Legenda przez największe możliwe L. Człowiek który wdarł się na szczyt rapgry w czasach, kiedy bez odpowiedniego warsztatu zrobić się tego nie dało, przez co wszystko od strony technicznej się zawsze zgadzało. Poza techniką, na zwrotkach facet hipnotyzował swoim leniwym melodic flow na refrenach. Masa klasyków, potężny impact jeśli chodzi o kierunek w jakim poszedł rap na początku XXI wieku. Oczywiście, nawet my jako dzieciaki zafascynowani postaciami takimi jak m.in. 50 Cent, snuliśmy w gimbazjalnych głowach plany, w których też zaczniemy kiedyś pluć w mikrofon. Wizerunkowo, certified OG z krwi i kości, ale też śmieszek i bardzo sprawny prowokator, wystarczy wspomnieć historię z kawałkiem "How to rob" i trollowanie Rozaya, Ja Rule'a czy Floyda Mayweathera. Sam Jay-Z ostrzegał swoje otoczenie, zalecając wyciskanie cytryny dopóki 50 tylko puka do drzwi prowadzących na salony, a nie wpierdala się jeszcze z nutami. To wszystko ważyło i waży swoje. Legenda przez największe możliwe L."Naprawdę ciężko jest w jednym tekście wspomnieć o wszystkim, zwłaszcza biorąc na tapetę tak barwną postać, jaką niewątpliwie jest 50 Cent. Jego liczne beefy, charakter i bezkompromisowość sprawiły, że na zawsze zostanie zapamiętany przez słuchaczy, nawet jeśli od dawna nie wydał tak mocnego albumu jak "Get Rich or Die Tryin'", czy "The Massacre". Jesteśmy tuż przed jego kolejną wizytą w naszym kraju. Każdy, kto jeszcze się waha, czy warto w środę wybrać się do Krakowa gwarantujemy – ten koncert będzie fantastyczną podróżą w czasie. Fifty z pewnością zagra swoje największe hity, a słuchacze, którzy coraz bardziej zbliżają się do trzydziestki, lub dawno już ją osiągnęli znowu poczują te szczeniacką zajawkę, która towarzyszyła na początku XXI wieku. Młodsi za to mają okazję zobaczyć prawdziwą legendę, która sprawiła, że kolejne pokolenia raperów mają znacznie większe możliwości i korzyści płynące z poświęcenia się muzyce. Dla mnie samego będzie to nie lada przeżycie. Niecodziennie zdarza się przecież, że możesz na żywo zobaczyć swojego idola i z pewnością, jednego z ulubionych raperów wszech czasów. W środę temperatura w Krakowie będzie znacznie wyższa niż bywa to podczas normalnych jesiennych wieczorów.Przypominamy, że bilety na koncert są wciąż dostępne! Wszystkie informacje znajdziecie TUTAJ. Do zobaczenia w Krakowie!A poniżej wywiad, którzy przeprowadziliśmy z 50 Centem w 2014 rokuŚroda, 26 października będzie dla mnie dniem szczególnym - swoistym zamknięciem klamry. To właśnie tego dnia, po raz pierwszy na żywo zobaczę koncert człowieka, dzięki któremu tak mocno pokochałem rap. Poprzednie koncerty odbywały się w czasach, gdy byłem jeszcze zbyt młody by móc pojawić się na nich osobiście, a biorąc pod uwagę, że nie wiadomo, kiedy doczekamy się kolejnego - 50 Cent nigdy nie był dla mnie tak blisko. Z okazji zbliżającego się koncertu, który odbędzie w Tauron Arenie w Krakowie zaprosiłem przeróżne osobistości związane od lat z rapem by pomogły mi odpowiedzieć na jedno, bardzo ważne pytanie - "jaki jest realny wpływ 50 Centa w rozwój rapu?"

Ten tekst to trochę prywaty, połączonej także z weryfikacją opinii z innymi osobami. Dla równolatków i starszych ode mnie będzie to być może miła podróż w czasy przeszłe, dla młodszych odbiorców - szansa na poznanie postaci 50 Centa z trochę innej perspektywy, niż tylko te najbardziej znane, nieśmiertelne single.

Nie mam zamiaru rozkładać na czynniki pierwsze niezwykle barwnego, iście filmowego (co zresztą zostało zrealizowane) życiorysu Curtisa Jacksona. Słuchając rapu, musisz być świadomy kim jest 50 Cent, kropka. Dorastając na ulicach Queens, okolice South Jamaica nie były idealnym miejscem do tego by chłonąć pozytywne wzorce. Od najmłodszych lat musiał polegać przede wszystkim na sobie. W wieku 8 lat stracił swoją matkę, ojca nigdy nie poznał. Wychowywany przez dziadków od najmłodszych lat widział biedę i przemoc. Bardzo szybko poznał co to znaczy żyć na ulicy, bo już w wieku 12 lat handlował narkotykami. Jego dziadkowie byli pewni, że uczestniczy w poszkolnych kółkach zainteresowań. Jego interesowało jednak zupełnie co innego. W szkole średniej aresztowano go po raz pierwszy. Wtedy uznał, że nie ma sensu tego ukrywać, dziadkowie dowiedzieli się czym tak naprawdę zajmuje się ich wnuk. Kiedy w 1994 roku został aresztowany po raz kolejny, czuł widmo zbliżającej się, dłuższej odsiadki. Groziło mu 9 lat. Skończyło się na 6 miesiącach poprawczaka, gdzie uzyskał średnie wykształcenie. Wtedy zrozumiał, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Czas zacząć gonić za swoimi ambicjami - ambicjami hustlera.

W 1996 roku poznał legendarnego Jam Master Jaya z Run-DMC. To Jay pokazał mu jak liczyć rymy, jak składać zwrotki, tworzyć chwytliwe refreny. Gdy cały świat opłakiwał tragiczną śmierć Tupaca i Biggiego - symboli Zachodniego i Wschodniego Wybrzeża, Fiddy konsekwentnie budował swój warsztat, a ulice Nowego Jorku zaczęły powoli mówić, że na horyzoncie pojawia się "next big thing". Nadchodził nowy talent.

Wszystko zapoczątkowała premiera "How To Rob" - singla, który po raz pierwszy ukazał szerszemu światu, jak bezkompromisowym artystą jest 50 Cent. Oto, dopiero co startujący do wielkiej sławy 23-latek z Queens otwarcie, w nieco komiczny sposób mówi, jak obrabowałby samą śmietankę ówczesnych celebrytów. Od muzyków, przez aktorów, skończywszy na Mike'u Tysonie. Columbia Records, czyli label który umożliwił mu ten debiut, wiedział, że ma w swoich szeregach artystę, przed którym potężny sukces komercyjny. Marcin Blind - naczelny portalu FollowRap, współpracujący również z RapNews bardzo trafnie zauważył, że raper nigdy nie chciał być cieniem kogokolwiek. "Patrząc na karierę 50 Centa jestem pewien jednego - Jam-Master Jay musi być dumny ze swojego odkrycia. 50 od początku swojej kariery nie chciał być cieniem kogokolwiek. To on miał rozdawać karty i doskonale rozumiał zasady gry. Przypomnę tylko, że w utworze "How to rob" zaatakował chociażby takie ikony jak: Jay-Z, Ghostface, Juvenile, Big Pun, Sticky Fingaz, Raekwon, Lil Kim, Missy Elliott lub Kurupt. Nasz MC miał wszystko, by odnieść sukces. Jego oficjalny debiut był jednym z najbardziej wyczekiwanych w historii. Za plecami nowojorczyka stanęli Dre oraz Eminem. Dodając do tego talent Curtisa do przekazywania ulicznych historii, połączonych z radiowym vibem, był on skazany na sukces."

Wszystko zostało jednak brutalnie przerwane 24 maja 2000.

To właśnie wtedy, tuż przed domem swojej babci, gdy jego syn Marquise znajdował się w środku - został postrzelony dziewięciokrotnie. Kule dosięgły jego dłoń, ramię, biodro, obie nogi, klatkę piersiową oraz lewy policzek. Kule, które dosięgły policzka spowodowały obrzęk języka, utratę zęba mądrości, co skutkowało zaburzeniem głosu. Wszystko dwa miesiące przed oficjalnym, legalnym debiutem pod skrzydłami Columbia Records. "Power of the Dollar", które miało być jego faktycznym debiutem zostało wyrzucone do kosza, przynajmniej przez label.

[[{"fid":"75886","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

Ulice jednak nie pozwoliłyby ten materiał pozostał tylko ciekawostką, której nigdy nikt nie usłyszy. "Power of The Dollar" zostało zbootlegowane i zaczęło krążyć, a 50 Cent zaczął być nazywany kuloodpornym. Z powodu kontuzji odniesionych podczas feralnego 24 maja 2000 roku Fifty musiał zmienić swój sposób nawijania, stawiając na bardziej leniwe flow, nie tracąc przy tym swojej pewności siebie. Ba, po przeżyciu wydawać się mogło niemożliwego, do przeżycia ataku, jego ego wywindowało jeszcze wyżej. Współpraca z Columbia Records została zerwana, a sam Jackson postanowił przebić się klasyczną drogą - z ulic na salony. W 2002 rozpoczął nową dla siebie erę. Era, która na zawsze zmieniła cały świat rapu. Erę mixtape'ów.

To właśnie dokładnie 20 lat temu ukazał się pierwszy mixtape "Guess Who's Back". W całości zrealizowany w Kanadzie, gdzie Fifty wyjechał po tym, jak przez konflikt z Columbia Records znalazł się na "czarnej liście branży" i nie mógł znaleźć ani jednego studio do nagrywek w całych Stanach. To do dziś jeden z najlepiej sprzedających się mixtape'ów w historii. Dla samego 50 Centa znaczy jednak znacznie więcej. To na ten projekt trafił Eminem, który po odsłuchu postanowił zwerbować go pod swoje skrzydła. W krótkim czasie zmaterializował się jego pierwszy, opiewający na milion dolarów kontrakt, sam Fifty poznał Dr. Dre, a resztę tej historii znacie bardzo dobrze. Rozpoczęła się era, kiedy 50 Cent dzielił i rządził.

Dalszych losów streszczać nie muszę, dlatego sprawnie możemy przejść do sedna całego tekstu.

Był rok 2005, a na czołówkach list przebojów na całym świecie niemal wszędzie można było spotkać jeden singiel – „Candy Shop”. Potężny bit Scotta Storcha, Fifty w swoim żywiole. Bezpruderyjny, tryskający pewnością siebie. Mając wtedy dziesięć lat, nie ukrywam – trochę nie ogarniałem, o co w tym wszystkim chodzi. Starając się wtedy tłumaczyć ten tekst, nie znając drugiego dna, zastanawiało mnie – dlaczego on chce zabrać nią do cukierni?! Wybaczcie mi te wpadkę w interpretacji – przypominam, że byłem jednak dzieciakiem, który dopiero poznawał świat rapu, czy też język angielski.

To jednak „Candy Shop” było moim pierwszym zetknięciem się z muzyką bohatera środowego koncertu. Pomijając moją konsternację refrenem, który wtedy rozumiałem na swój sposób, singiel był potężny – wsiąkłem totalnie. Internet w moim domu dopiero mieli nam podłączyć, dlatego głównie polegałem na starszym kuzynie, który był moim dostarczycielem nowej muzyki w czasach mojej wczesnej młodości. Któregoś razu przywiózł mi wypalone „Get Rich Or Die Tryin’”, a ja już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z jednym z moich ulubionych raperów. O wpływie oficjalnego debiutu wydanego w 2003 roku wspomina zresztą Kajetan Szewczykniezależny dziennikarz muzyczny oraz raper (jego twórczość znajdziecie pod pseudonimem Kadet Szewczyk, wydał niedawno naprawdę świetny album, który gorąco polecam - przyp. ŁR), który na moje pytanie o faktyczny wkład 50 Centa w rozwój rapu odpowiedział tak:

„Zakładam, że wszystkie osoby, które o to pytałeś wskazały na zrewolucjonizowanie instytucji mixtape’u i przewodzenie G-Unit. Ja wskażę na coś, co po części wynika z faktu wyłapania przez Fiddy’ego dziewięciu kulek. Kto słyszał “Power of the dollar”, ten wie, jak 50 Cent rapował przed rozwinięciem skrzydeł pod okiem Dre i Eminema. Przez niektórych był nazywany nawet czarnym odpowiednikiem tego drugiego (lata przed tym, zanim Game wpadł na to, żeby się doń porównywać). Tymczasem “Get Rich Or Die Tryin’” to 50, który rozsądnie rozkłada sylaby na bicie, nie śpieszy się, dba o okrągłe linijki i flow dobrze spięte z charakterem podkładu. Teksty nie są przeładowane, dużo w nich wręcz prostackich tekściarskich zagrywek i masa pewności siebie. Być może było to spowodowane tym, że jedna z kul podczas wspominanej strzelaniny trafiła rapera w wargę i musiał przemodelować sposób rapowania, ale moim zdaniem duży wpływ miały na to same przemyślenia 50’ego co do kondycji rynku w USA i zapotrzebowania fanów. Przeformatowanie stylu odbyło się tu na skalę, której nie da się przeoczyć i jest dla mnie ostatecznym potwierdzeniem tego, że Fiddy po prostu bardzo wcześnie wiedział, że publiki nie zdobędzie skomplikowanym rapem śniącym się po nocach podziemnym graczom, ale właśnie chamskim, otwartym, często humorystycznym czy prześmiewczym zestawem zagrywek, które dodatkowo są legitymizowane jego uliczną przeszłością i poczuciem, że jest niezniszczalny.”

Marcin Flint – blogger Polityki i dziennikarz współpracujący m.in z portalem CGM, mimo, że nie jest ogromnym fanem debiutu, nie odmawia mu potężnego wpływu na branżę – odejście od mitycznego przekazu, na rzecz komercjalizacji. „50 Cent interesował mnie na etapie "How to rob", potem dużo mniej. Wygrałem jego debiutancki album w konkursie MTV, ale nigdy go nie lubiłem - uproszczony, bezduszny, wykalkulowany rap, który nie miał prawa nie odnieść sukcesu. I rzeczywiście sukces był ogromny - to lazy flow i ta poza to był szczyt ówczesnego swagu, singli nie dało się nie usłyszeć, gość wydaje się zresztą do dziś pierwszym benchmarkiem w kontekście komercyjnego gangsta rapu. Ten numer z Mobb Deep, gdzie Prodigy i Havoc wyglądają jak jego wasale czy chłopcy na posyłki, to był dla mnie bardzo wymowny, trochę przykry obrazek. Cała ta postać stawia sprawę jasno - masz za sobą dobrą, medialną historię, obok dobrą ekipę i dobrego producenta, to wersy są sprawą zupełnie trzecioplanową. Rola w „uproduktowieniu” rapu nie do przecenienia.


Ta teoria potwierdza się również w słowach Macieja „Siwegodyma” Sęka – szefa Rapnews, mającego również swoją studyjną przeszłość.50 Cent „zaczął się” równo 20 lat temu wraz z premierą singla „Wanksta”. Wielu raperów, którzy wtedy uczyli się mówić, dziś darzy go ogromnym szacunkiem i traktuje jako inspiracje. Jeśli swoją muzyką inspirujesz kolejne pokolenia to znaczy, że miała ona faktyczny wkład w rozwój czegoś większego niż ty sam. 50 zmienił grę nie naginając brzmienia swojego rapu. Jak sam mówił w wywiadzie „dziś nie jestem już na topie, ale był czas, że każdy dzieciak na świecie znał Coca-colę i 50 Centa”. Nie da się ukryć, że (50 Cent – przyp. Red.) nie jest lirycznym geniuszem, nie robił niesamowicie wybitnej muzyki i na pewno w karierze pomogły mu ogromne budżety marketingowe. Jednak to dzięki Fifty’emu, randomowi ludzie w randomowych klubach zaczęli się „bawić do hip-hopu”. „In da Club” było jednym z nielicznych rapowych kawałków, które DJe puszczali na dyskotekach. Techno ziomki odliczające dni do kolejnego Mayday odpalali jego numery w swoich E36. Serio, był czas, że tysiące osób w Polsce na pytanie „czego słuchasz?” odpowiadały „lubię techno i 50 Centa”. „In da club” to nie był po prostu hit, to była rewolucja na parkietach polskich klubów i dyskotek. Wyobraź sobie, jak cały klub się wygina przy 138bpm Agharty Westbama, żeby za chwilę naśladować ruchy z MTV do 90bpm w „In Da Club”. Raper, którego według klipu Em i Dre starannie stworzyli w laboratorium paradoksalnie zachował autentyczność i prawdziwość, którą docenił cały świat rapu. Real G."

[[{"fid":"12758","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Komercyjny sukces 50 Centa faktycznie może robić potężne wrażenie. Oczywiście, już wcześniej duże firmy chętnie spoglądały w kierunku raperów by sfinalizować jakiś ciekawy deal reklamowy, jednak to właśnie szef G-Unit wprowadził to na zdecydowanie wyższy poziom. Jak mówi sam bohater tekstu, do dziś dorobił się około 400 (!) przeróżnych kontraktów, które pozwalały mu zarobić nie tylko z muzyki. Stał się wydawcą, stworzył imperium tekstylne (kto nie marzył w tamtych czasach by posiadać chociaż t-shirt z G-Unit?), rozpoczął karierę aktorską, stał się producentem serialu, miał udziały w firmie zajmującej się produkcją słuchawek, miał swój Energy drink, był twarzą firmy produkującej mocniejsze alkohole, czy zdobył licencję promotora bokserskiego. Wszystko przed pięćdziesiątką. Ambicje nie przestawały rosnąć. I chociaż wiele z tych inwestycji nie przyniosły oczekiwanego sukcesu, a sam 50 Cent musiał ogłosić bankructwo – znacząco uchylił furtkę innym raperom do tego, by to nie muzyka była jedynym źródłem ich zarobku.

Wracając jednak do samych mixtape’ów. Zrewolucjonizowanie całej instytucji mixtape’ów przez 50 Centa jest niezaprzeczalne. To on był jednym z pierwszych, którzy poprzez wydawanie niezależnych wydawnictw zaczął budować swoją pozycję i rozpoznawalność. Coś, co stało się normalną praktyką kilka lat później i wywindowało kariery wielu artystów, jak chociażby Meek Mill, J. Cole, Chance The Rapper, czy Wiz Khalifa. Szlaki dla takiego modelu budowania swojej pozycji przetarł właśnie Fifty. I jest to niezaprzeczalne.

I taką opinię podziela Spons - przez wielu uznawany za ojca chrzestnego polskiego trapu.Założyciel Miami Hit Music, jednej z pierwszej tak odważnie stawiających na newschoolowe brzmienie w naszym kraju ekip zwraca uwagę, że współpraca Fifty'ego z DJ'em Whoo Kidem była na tamte czasy nowatorska. "Miał niesamowity wpływ jeśli chodzi o mixtape'y. Nie pamiętam ile dokładnie tego było, ale wydawał tego multum. Czasami on był gospodarzem, a czasami byli to raperzy, którzy mieli swoją dłuższą, bądź krótszą przygodę z G-Unit. Uważam, że na tamte czasy naprawdę zrewolucjonizował scenę pod tym kątem. Nadał temu zupełnie inny sznyt. To nie było tak, że na te projekty trafiały tylko odrzuty, chociaż czasami tak było (śmiech). To nie jest tak, że wydał dwie kompilacje jakichś ziomków, którzy nagrywali, bo im się nudziło. Był z nim DJ Whoo Kid, wszystko miało ręce i nogi i swój właściwy kształt. Fifty kiedyś przy mixtape'ach był kimś takim, jak obecnie jest NBA Youngboy. Myślę, że to dobre porównanie. Wypuszczał dużo materiału, nie dawał o sobie zapomnieć. Czasami był on lepszy, czasem gorszy. Najważniejsze jednak, że nieustannie podsycał zainteresowanie swoją osobą."

Mój redakcyjny kolega - Bartosz Skolasiński zauważa, że w przypadku mixtape'ów, 50 Cent umiejętnie zaczął łączyć dobre wykorzystywanie znanych już bitów, wraz z promocją swoich całkowicie nowych utworów, które spokojnie mogłyby trafiać na pełnoprawne albumy. "50 Cent wpływ na hip-hop miał dość spory z paru powodów. Po pierwsze, zawojował, wspólnie z Dipsetami, scenę mixtape'ową.Na swoich taśmach przerabiał znane hip-hopowe numery, tworząc ich własne wersje, które podobały się jeszcze bardziej niż oryginały. Dodawał do tego nowe kawałki, sprawiając, że jego tape stawał się de facto czymś na kształt albumu. I ten płytowy format tworzenia mixtape'ów to dziś standard."

Bartek słusznie wspomniał również o wielkim impakcie 50 Centa na zaprezentowanie nowego oblicza gangsta rapu w mainstreamie. "Curtis zrewitalizował też gangsta rap w mainstreamie. Przed premierą "Get Rich Or Die Tryin'" w pewnym momencie hip-hopowi artyści kierowali się bardziej ku muzyce pop. Modelowy przykład to hity Bad Boy Records, czy słodka do bólu piosenka o tym, że Nelly poznał Kelly, czyli "Dilemma". 50 wprowadził na nowo uliczne historie do głównego nurtu, torując tym samym drogę takim raperom jak, chociażby Jeezy czy The Game. Griselda też nie miałaby dziś tak łatwo, gdyby nie Curtis Jackson dwadzieścia lat wcześniej. Oczywiście jego muzyka również była momentami odpowiednio wysoftowana ("21 Questions", "Wanna Get To Know You" G-Unit), ale udało się to w dużej mierze właśnie dzięki Cenciakowi."

[[{"fid":"75887","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

Prostota jego muzyki, o której wspominali Marcin Flint, czy Siwydym nie pozwala nam stawiać go w wyścigu do miana Greatest Of All Time, ba - czas jego peaku był stosunkowo krótki, w porównaniu do chociażby Jaya-Z, czy Kanye Westa (pamiętny pojedynek premier „Graduation” Westa i „Curtis” 50 Centa w 2007 to zresztą początek jego powolnego schodzenia z tronu popularności). Jest jednak w jego dorobku coś, co sprawia, że na zawsze pozostanie ikoną i będzie inspirował młodsze pokolenia. Ulice pragną nowego, tak wyrazistego głosu. Dało się to wyczuć, gdy na horyzoncie pokazał się Pop Smoke, który przez barwę głosu i podobny background szybko zaczął być nazywany „nowym 50 Centem”. Zresztą, sam tragicznie zmarły w 2020 roku wymieniał Fifty’ego wśród swoich największych inspiracji. Przedwczesna śmierć pochodzącego z Brooklynu Pop Smoke’a nie pozwoliła jednak by panowie zmaterializowali na wspólnym utworze swój wzajemny szacunek. Stało się to dopiero na wydanym po śmierci albumie „Shoot for the stars, Aim for the moon”, którego zresztą producentem wykonawczym był… 50 Cent.

[[{"fid":"75888","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

Marcin Blind bardzo trafnie określił Fiddy'ego "Thanosem Rapgry". Bohatera tekstu z postacią Marvela nie łączy tylko groza, jaką w pewnym momencie wzbudzał wśród wielu swoich rywali na scenie, ale również finał swojej największej popularności. "Dla mnie Cent to taki rapowy Thanos. Chłop miał swój plan i wiedział, że musi poświęcić wszystko i wszystkich, aby ziściła się jego wizja. Budził grozę w swoich rywalach i sprawił, że cała scena obgryzała paznokcie, oczekując na kogo trafi jego gniewne spojrzenie. Charyzmą mógłby obdzielić połowę mainstreamu, pisał wybitne wersy, a każdy z nich mógł być wytatuowany na jego ciele.

"I ain't gon' spell it out for you mu'fuckas all the time
Are you illiterate, ni**a? You can't read between the lines?
In the Bible, it says what goes around, comes around
"Hommo" shot me, three weeks later he got shot down
Now it's clear that I'm here for a real reason
‘Cause he got hit like I got hit, but he ain't fuckin' breathin'
" (wersy z utworu "Many Man (Wish Death), przyp.red.)

[[{"fid":"12837","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

Wiedząc, że nie może sam zawładnąć całym uniwersum, wziął na swoje barki kumpli w postaci: Lloyd Banksa, Young Bucka oraz odsiadującego wyrok Tony Yayo, tworząc tym samym supergrupę. Zresztą były to czasy, kiedy każdy wielki raper nagrywał album ze swoimi ziomkami. O znaczeniu tego albumu niech świadczy 10 MILIONÓW sprzedanych egzemplarzy na całym świecie.

Pamiętacie jak porównywałem 50 do Thanosa? Jego również zgładziło to samo: ilość przeciwników. Przez swój niezwykle konfliktowy charakter, konfrontował się z połową sceny. Okazało się to zbyt męczące dla odbiorców. "Curtis" oraz "Before I Self Destruct" wciąż miewało świetne momenty. Jednak publika oraz krytycy mieli już dość jego codziennej obecności w nagłówkach po kolejnej kłótni. Lista Avengers jest znacząca: Fat Joe, Jadakiss, Rick Ross, Diddy, Young Buck, Lil Wayne, Cam’Ron, French Montana, Ja Rule, The Game i wielu innych. Zdecydowanie nasz bohater mógłby napisać rapową wersję "Sztuki wojny". Nie możemy jednak zapomnieć o najważniejszym. 50 Cent jest jednym z najlepszych raperów w historii. Odnajdywał się w każdym klimacie i bez wątpienia jego dwa pierwsze legalne albumy to absolutne klasyki bez żadnego słabego momentu. Sprzedał ponad 30 milionów kopii swoich albumów, zdobył wszystkie najważniejsze nagrody branży i zna go cały świat. Z czasem staliśmy się świadkami upadku króla. Jednak na koniec, to reprezentant Queens będzie mógł w spokoju usiąść i podziwiać wschód słońca..."

Trochę inne spojrzenie na konfliktowość bohatera tekstu ma wspominany już Bartosz Skolasiński. "To, co zawsze najbardziej mi przeszkadzało u 50 Centa, to częste nakierowanie się na beefy z każdym możliwym raperem. Fajnie to wyglądało, kiedy nagrał prześmiewcze klasyczne już dziś "How To Rob", ale te ciągłe konflikty z połową sceny przy okazji promocji kolejnych płyt, były po prostu słabe, niezależnie od tego, czy coś leżało u ich podstaw, czy nie. 50 nie lubił się z między innymi z The Game'em, Nasem, Fat Joe'em, Jadakissem, Ja Rule'em, Kanye Westem, Rickiem Rossem. To się potem przełożyło na to, że inni raperzy i stojące za nimi wytwórnie uznały, że dobrze jest zaognić sytuację i stworzyć w ramach promocji nowego albumu swojego podopiecznego jakiś konflikt, niepotrzebnie wprowadzając niezdrową atmosferę do rap gry."

[[{"fid":"12844","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

Również w naszym kraju, raperzy darzą dużą estymą dumę Queens.Koldi - założyciel i filar grupy Alcomindz podkreśla, że postać 50 Centa w czasach gimnazjalnych była kluczowa w tym, że zapragnął również spróbować swoich sił za mikrofonem. "Legenda przez największe możliwe L. Człowiek który wdarł się na szczyt rapgry w czasach, kiedy bez odpowiedniego warsztatu zrobić się tego nie dało, przez co wszystko od strony technicznej się zawsze zgadzało. Poza techniką, na zwrotkach facet hipnotyzował swoim leniwym melodic flow na refrenach. Masa klasyków, potężny impact jeśli chodzi o kierunek w jakim poszedł rap na początku XXI wieku. Oczywiście, nawet my jako dzieciaki zafascynowani postaciami takimi jak m.in. 50 Cent, snuliśmy w gimbazjalnych głowach plany, w których też zaczniemy kiedyś pluć w mikrofon. Wizerunkowo, certified OG z krwi i kości, ale też śmieszek i bardzo sprawny prowokator, wystarczy wspomnieć historię z kawałkiem "How to rob" i trollowanie Rozaya, Ja Rule'a czy Floyda Mayweathera. Sam Jay-Z ostrzegał swoje otoczenie, zalecając wyciskanie cytryny dopóki 50 tylko puka do drzwi prowadzących na salony, a nie wpierdala się jeszcze z nutami. To wszystko ważyło i waży swoje. Legenda przez największe możliwe L."

Naprawdę ciężko jest w jednym tekście wspomnieć o wszystkim, zwłaszcza biorąc na tapetę tak barwną postać, jaką niewątpliwie jest 50 Cent. Jego liczne beefy, charakter i bezkompromisowość sprawiły, że na zawsze zostanie zapamiętany przez słuchaczy, nawet jeśli od dawna nie wydał tak mocnego albumu jak "Get Rich or Die Tryin'", czy "The Massacre". 

Jesteśmy tuż przed jego kolejną wizytą w naszym kraju. Każdy, kto jeszcze się waha, czy warto w środę wybrać się do Krakowa gwarantujemy – ten koncert będzie fantastyczną podróżą w czasie. Fifty z pewnością zagra swoje największe hity, a słuchacze, którzy coraz bardziej zbliżają się do trzydziestki, lub dawno już ją osiągnęli znowu poczują te szczeniacką zajawkę, która towarzyszyła na początku XXI wieku. Młodsi za to mają okazję zobaczyć prawdziwą legendę, która sprawiła, że kolejne pokolenia raperów mają znacznie większe możliwości i korzyści płynące z poświęcenia się muzyce. Dla mnie samego będzie to nie lada przeżycie. Niecodziennie zdarza się przecież, że możesz na żywo zobaczyć swojego idola i z pewnością, jednego z ulubionych raperów wszech czasów. W środę temperatura w Krakowie będzie znacznie wyższa niż bywa to podczas normalnych jesiennych wieczorów.

Przypominamy, że bilety na koncert są wciąż dostępne! Wszystkie informacje znajdziecie TUTAJ. Do zobaczenia w Krakowie!

A poniżej wywiad, którzy przeprowadziliśmy z 50 Centem w 2014 roku

]]>
Hip-hopowe wycieczki Roberta Glaspera, czyli o związkach gwiazdy jazzu z rapemhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-08-29,hip-hopowe-wycieczki-roberta-glaspera-czyli-o-zwiazkach-gwiazdy-jazzu-z-rapemhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-08-29,hip-hopowe-wycieczki-roberta-glaspera-czyli-o-zwiazkach-gwiazdy-jazzu-z-rapemAugust 29, 2022, 10:00 amBartosz SkolasińskiRobert Glasper jest obecnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych pianistów jazzowych, tym który na dobre otworzył fanów r&b i hip-hopu na świat muzyki improwizowanej. Wcześniej robili to, chociażby Herbie Hancock, Miles Davis, Michał Urbaniak czy Roy Hargrove, ale nie na taką skalę. To na swojej płycie "Black Radio", wydanej w 2012 roku, Glasper zebrał prawdziwe gwiazdy czarnej muzyki, jak np. Mos Defa, czy Erykę Badu. Krążek zdobył nagrodę Grammy, a Robert dzięki niemu zaczął także częściej współpracować z raperami.Z okazji zbliżającego się warszawskiego koncertu muzyka w sali koncertowej Praga Centrum już 1 września, przypominamy dziesięć takich jego kooperacji.1. Q-Tip feat. Norah Jones - "Life Is Better"W 2008 roku Q-Tip wydał rewelacyjnie przyjętą płytę zatytułowaną "The Renaissance". To był jego wielki powrót po wypuszczonym w 1999 "Amplified" i o ile na tamtym albumie wyraźnie próbował romansować z mainstreamowymi ówcześnie brzmieniami, do czego zresztą sam się przyznał, tutaj wrócił do korzennych hip-hopowo - soulowych dźwięków. Zaprezentował sound The Ummah na nowo, dziesięć lat po premierze "The Love Movement" i do tego praktycznie w całości na żywych instrumentach. Robert Glasper udziela się tu w dwóch kawałkach - "You" oraz "Life Is Better" z gościnnymi wokalami Nory Jones. Co ciekawe, w tym drugim numerze, jak i na większości albumu, za grę na bębnach odpowiada Mark Colenberg, kolega Roberta z nieistniejącego już niestety zespołu Robert Glasper Experiment, którego członkiem był również pojawiający się na "The Renaissance" basista Derrick Hodge. 2. August Greene - "No Apologies"Common praktycznie przez całą swoją karierę działał solowo, jeśli wyłączyć jego absolutne początki i grupę C.D.R. założoną jeszcze w liceum. Od 1992 do 2016 nagrał w sumie jedenaście płyt, ale dwa lata później postanowił wydać wspólny album ze swoim producentem, grającym na bębnach Karriemem Rigginsem, i Robertem Glasperem. Nazwali się August Greene i wypuścili krążek pod tym samym tytułem. Wydawnictwo jest mocno osadzone w soulowo-jazzowym brzmieniu, to raczej spokojne, chilloutowe klimaty, ale znalazł się na niej jeden szybszy numer pt. "No Apologies", wyróżniający się na tle tego, co słyszymy w czasie odsłuchu reszty materiału. Jest szybciej, żywiej i ze świetną przełamującą rytm perkusją.3. Robert Glasper feat. BJ The Chicago Kid, Killer Mike & Big K.R.I.T. - "Black Superhero"W 2022 ukazała się nowa, trzecia część serii "Black Radio", tym razem jednak nagrana bez udziału zespołu Robert Glasper Experiment, bo ten, jak już wspomniałem, niestety zakończył działalność i panowie poszli swoimi drogami. Jest to zatem pełnowymiarowy solowy materiał Glaspera, a te wcześniej mogliśmy usłyszeć tylko przy okazji jego projektów jazzowych. Na "Black Radio III" wystąpili tacy goście jak Esperanza Spalding, Musiq Soulchild czy Gregory Porter, ale znalazło się też miejsce dla rasowych MC's, bo w "Everybody Love" dograł się Posdnuos z De La Soul, w "Why We Speak" Q-Tip, a w bardzo mocnym tekstowo "Black Superhero" obok BJ The Chicago Kida wjeżdżają reprezentanci południowego rapu Killer Mike i Big K.R.I.T. Dla tego pierwszego to raczej niecodzienne collabo, bo znany jest przecież głównie z nawijania na wykręconych, często pełnych eksperymentu bitach EL-P w ramach Run The Jewels. Krizzy zaś już wcześniej współpracował z Glasperem przy okazji swojego podwójnego albumu "4eva Is a Mighty Long Time", na którym znalazł się utwór "The Light", koprodukowany właśnie przez bohatera tego zestawienia. Więcej o "Black Radio III" w naszej recenzji.4. Denzel Curry feat. Robert Glasper - "Melt Session #1"Kawałkiem otwierającym nowy krążek Denzela Curry'ego "Melt My Eyes See Your Future" jest collabo z Robertem Glasperem zatytułowane "Melt Session #1" i dla kogoś, kto zna rapera z Florydy tylko dzięki sprawdzeniu jego wcześniejszych solowych rzeczy, takich jak odjechane, pełne energii "ZUUU", mógłby się zdziwić, że w ogóle doszło do tej współpracy, ale jednak okazuje się, że chłopaki nie widzieli się wtedy po raz pierwszy w studio. Nagrywali już bowiem ze sobą przy okazji mixtape'u Glaspera "Fuck Yo Feelings" sprzed dwóch lat. To na nim pojawił się numer z Buddym, Denzelem Currym, Terrace'em Martinem i związanym z The Roots Jamesem Poyserem "This Changes Everything". Warto też wspomnieć, że na epce z remiksami utworów ze wspólnego projektu Curry'ego i Kenny'ego Beatsa "UNLOCKED" znalazła się wersja "So.Incredible.pkg." wyprodukowana przez Glaspera i z gościnnym udziałem Smino.5. Robert Glasper feat. Cordae, Bilal & Herbie Hancock - "Gone"No i przechodzimy do kawałka z mixtape'u, o którym pisałem wyżej. Sytuacja z "Fuck Yo Feelings" jest o tyle ciekawa, że to właściwie taki przedsmak "Black Radio III", a przecież mógłby tak naprawdę być samodzielną częścią serii, gdyby nie to, że w zasadzie poza Bilalem nie ma tu pierwszoligowych wokalistów i wokalistek na featuringach, co nie znaczy jednak, że są mniej utalentowani. Znalazło się za to miejsce dla klasowych raperów i jednej mistrzyni mikrofonu - swoje zwrotki dograli Rapsody, Denzel Curry, Buddy, Mick Jenkins, Yasiin Bey i Cordae. W numerze z tym ostatnim udzielilii się wspomniany Bilal i Herbie Hancock.6. Robert Glasper feat. Bilal & Black Milk - "Letter To Hermione (Robert Glasper And Jewels Remix)"Wśród wielu wspaniałych numerów, jakie możemy usłyszeć na pierwszym "Black Radio", jednym z przykuwających uwagę słuchacza jest "Letter To Hermione" Davida Bowie'ego w doskonałej wersji zaśpiewanej przez Bilala. W tym samym roku, w którym wydano ten album, pojawiła się również epka z remiksami zatytułowana "Black Radio Recovered". Na liście producentów dostajemy między innymi Pete Rocka, 9th Wondera, Georgię Anne Muldrow, ale i samego Roberta Glaspera, który do spółki z Jewelsem przygotował hipnotyzującą wersję Bilalowego coveru klasyka Bowie'ego, ze zdecydowanie bardziej hip-hopową pulsacją w bicie, a gościnną zwrotkę napisał Black Milk. Co ciekawe, rok później Glasper udzielił się na jego płycie "No Poison, No Paradise" w instrumentalnym utworze "Sonny Jr. (Dreams)".7. Kendrick Lamar feat. Rapsody - "Complexion (A Zulu Love)"Można się zgodzić lub nie, ale dla wielu "To Pimp A Butterfly" Kendricka Lamara to najważniejsza hip-hopowa płyta poprzedniej dekady. Krążek pełen jest soulowo-jazzowo-funkowych inspiracji, będących idealną podbudową pod społeczno-polityczny przekaz krążący wokół tematyki "black empowerment". Robert Glasper zaliczył na nim występ jako muzyk sesyjny aż w pięciu numerach. Jednym z nich jest rewelacyjne "Complexion (A Zulu Love)" na produkcji Thundercata i Sounwave'a oraz z gościnką od Rapsody. Jeśli przejrzycie creditsy, zobaczycie, że za wokale w tle odpowiadają między innymi Lalah Hathaway i Pete Rock, zajmujący się tu również skreczami.8. Dinner Party feat. Snoop Dogg & Alex Isley - "LUV U (Remix)"Dwa lata temu Terrace Martin, Robert Glasper, 9th Wonder i Kamasi Washington postanowili połączyć siły i wydać wspólną epkę zatytułowaną "Dinner Party". Znalazło się na niej kilka utworów instrumentalnych i parę tracków z wokalami niejakiego Phoelixa, znanego ze współpracy, chociażby z Noname czy Smino. Chwilę po premierze tego wydawnictwa wyszło "Dinner Party: Dessert" zawierające wersje tracków z pierwotnego materiału dodatkowo ze zwrotkami np. Cordae'a, Rapsody, Reubena Vincenta czy Snoop Dogga. "LUV U (Remix)" z gościnnymi wersami tego ostatniego to naprawdę piękny utwór. Spokojne flow największego amatora marihuany na zachodnim wybrzeżu Stanów idealnie wpasowuje się w chilloutowy instrumental, vocoderowy śpiew Terrace'a Martina i świetne partie wokalne Alex Isley.9. Robert Glasper feat. Pharoahe Monch - "Gone 2015"W 2016 Glasper był jednym z producentów ścieżki dźwiękowej do "Miles Ahead", biograficznego filmu o Milesie Davisie wyreżyserowanego przez Dona Cheadle'a, który również zagrał w nim główną rolę. Prawdziwą petardą, jaka się na niej znalazła, jest "Gone 2015" z Pharoahe Monchem na mikrofonie. Robert Glasper oczywiście zagrał na klawiszach, a na trąbce wyszalał się Keyon Harrold, później współpracujący z Monchem przy okazji swojego albumu "The Mugician" i polsko-amerykańskiego projektu Culture Revolution. Keyon kilka lat temu, promując ten materiał, udzielił wywiadu Popkillerowi. Możecie go sprawdzić pod tym linkiem.10. Robert Glasper feat. Macy Gray & Jean Grae - "I Don't Even Care"Rok po premierze pierwszej części "Black Radio" ukazała się równie dobra kontynuacja, na której występy zaliczyli Brandy, Jill Scott, Dwele czy Anthony Hamilton, a wśród raperów znaleźli się Common, Lupe Fiasco i Snoop Dogg. Do wersji deluxe dodano jeszcze cztery kawałki, w tym "I Don't Even Care" z Macy Gray i Jean Grae. Jeśli planujecie zakup tego albumu, to już dla tej jednej piosenki warto zaopatrzyć się w edycję rozszerzoną.I to by było na tyle. Można do tej listy oczywiście dołożyć jeszcze coś z pierwszego "Black Radio" albo takie numery jak "Outside" Royce'a Da 5'9'' czy "God Is Fair, Sexy, Nasty" Maca Millera, ale układanie tego typu list nie jest łatwe i z czegoś zawsze trzeba zrezygnować. Tak czy inaczej, miłego odsłuchu i do zobaczenia na koncercie już 1 września!BiletyLink do wydarzenia na FacebookuRobert Glasper jest obecnie jednym z najbardziej rozpoznawalnych pianistów jazzowych, tym który na dobre otworzył fanów r&b i hip-hopu na świat muzyki improwizowanej. Wcześniej robili to, chociażby Herbie Hancock, Miles Davis, Michał Urbaniak czy Roy Hargrove, ale nie na taką skalę. To na swojej płycie "Black Radio", wydanej w 2012 roku, Glasper zebrał prawdziwe gwiazdy czarnej muzyki, jak np. Mos Defa, czy Erykę Badu. Krążek zdobył nagrodę Grammy, a Robert dzięki niemu zaczął także częściej współpracować z raperami.

Z okazji zbliżającego się warszawskiego koncertu muzyka w sali koncertowej Praga Centrum już 1 września, przypominamy dziesięć takich jego kooperacji.

1. Q-Tip feat. Norah Jones - "Life Is Better"

W 2008 roku Q-Tip wydał rewelacyjnie przyjętą płytę zatytułowaną "The Renaissance". To był jego wielki powrót po wypuszczonym w 1999 "Amplified" i o ile na tamtym albumie wyraźnie próbował romansować z mainstreamowymi ówcześnie brzmieniami, do czego zresztą sam się przyznał, tutaj wrócił do korzennych hip-hopowo - soulowych dźwięków. Zaprezentował sound The Ummah na nowo, dziesięć lat po premierze "The Love Movement" i do tego praktycznie w całości na żywych instrumentach. Robert Glasper udziela się tu w dwóch kawałkach - "You" oraz "Life Is Better" z gościnnymi wokalami Nory Jones. Co ciekawe, w tym drugim numerze, jak i na większości albumu, za grę na bębnach odpowiada Mark Colenberg, kolega Roberta z nieistniejącego już niestety zespołu Robert Glasper Experiment, którego członkiem był również pojawiający się na "The Renaissance" basista Derrick Hodge.

 

2. August Greene - "No Apologies"

Common praktycznie przez całą swoją karierę działał solowo, jeśli wyłączyć jego absolutne początki i grupę C.D.R. założoną jeszcze w liceum. Od 1992 do 2016 nagrał w sumie jedenaście płyt, ale dwa lata później postanowił wydać wspólny album ze swoim producentem, grającym na bębnach Karriemem Rigginsem, i Robertem Glasperem. Nazwali się August Greene i wypuścili krążek pod tym samym tytułem. Wydawnictwo jest mocno osadzone w soulowo-jazzowym brzmieniu, to raczej spokojne, chilloutowe klimaty, ale znalazł się na niej jeden szybszy numer pt. "No Apologies", wyróżniający się na tle tego, co słyszymy w czasie odsłuchu reszty materiału. Jest szybciej, żywiej i ze świetną przełamującą rytm perkusją.

3. Robert Glasper feat. BJ The Chicago Kid, Killer Mike & Big K.R.I.T. - "Black Superhero"

W 2022 ukazała się nowa, trzecia część serii "Black Radio", tym razem jednak nagrana bez udziału zespołu Robert Glasper Experiment, bo ten, jak już wspomniałem, niestety zakończył działalność i panowie poszli swoimi drogami. Jest to zatem pełnowymiarowy solowy materiał Glaspera, a te wcześniej mogliśmy usłyszeć tylko przy okazji jego projektów jazzowych. Na "Black Radio III" wystąpili tacy goście jak Esperanza Spalding, Musiq Soulchild czy Gregory Porter, ale znalazło się też miejsce dla rasowych MC's, bo w "Everybody Love" dograł się Posdnuos z De La Soul, w "Why We Speak" Q-Tip, a w bardzo mocnym tekstowo "Black Superhero" obok BJ The Chicago Kida wjeżdżają reprezentanci południowego rapu Killer Mike i Big K.R.I.T. Dla tego pierwszego to raczej niecodzienne collabo, bo znany jest przecież głównie z nawijania na wykręconych, często pełnych eksperymentu bitach EL-P w ramach Run The Jewels. Krizzy zaś już wcześniej współpracował z Glasperem przy okazji swojego podwójnego albumu "4eva Is a Mighty Long Time", na którym znalazł się utwór "The Light", koprodukowany właśnie przez bohatera tego zestawienia. Więcej o "Black Radio III" w naszej recenzji.

4. Denzel Curry feat. Robert Glasper - "Melt Session #1"

Kawałkiem otwierającym nowy krążek Denzela Curry'ego "Melt My Eyes See Your Future" jest collabo z Robertem Glasperem zatytułowane "Melt Session #1" i dla kogoś, kto zna rapera z Florydy tylko dzięki sprawdzeniu jego wcześniejszych solowych rzeczy, takich jak odjechane, pełne energii "ZUUU", mógłby się zdziwić, że w ogóle doszło do tej współpracy, ale jednak okazuje się, że chłopaki nie widzieli się wtedy po raz pierwszy w studio. Nagrywali już bowiem ze sobą przy okazji mixtape'u Glaspera "Fuck Yo Feelings" sprzed dwóch lat. To na nim pojawił się numer z Buddym, Denzelem Currym, Terrace'em Martinem i związanym z The Roots Jamesem Poyserem "This Changes Everything". Warto też wspomnieć, że na epce z remiksami utworów ze wspólnego projektu Curry'ego i Kenny'ego Beatsa "UNLOCKED" znalazła się wersja "So.Incredible.pkg." wyprodukowana przez Glaspera i z gościnnym udziałem Smino.

5. Robert Glasper feat. Cordae, Bilal & Herbie Hancock - "Gone"

No i przechodzimy do kawałka z mixtape'u, o którym pisałem wyżej. Sytuacja z "Fuck Yo Feelings" jest o tyle ciekawa, że to właściwie taki przedsmak "Black Radio III", a przecież mógłby tak naprawdę być samodzielną częścią serii, gdyby nie to, że w zasadzie poza Bilalem nie ma tu pierwszoligowych wokalistów i wokalistek na featuringach, co nie znaczy jednak, że są mniej utalentowani. Znalazło się za to miejsce dla klasowych raperów i jednej mistrzyni mikrofonu - swoje zwrotki dograli Rapsody, Denzel Curry, Buddy, Mick Jenkins, Yasiin Bey i Cordae. W numerze z tym ostatnim udzielilii się wspomniany Bilal i Herbie Hancock.

6. Robert Glasper feat. Bilal & Black Milk - "Letter To Hermione (Robert Glasper And Jewels Remix)"

Wśród wielu wspaniałych numerów, jakie możemy usłyszeć na pierwszym "Black Radio", jednym z przykuwających uwagę słuchacza jest "Letter To Hermione" Davida Bowie'ego w doskonałej wersji zaśpiewanej przez Bilala. W tym samym roku, w którym wydano ten album, pojawiła się również epka z remiksami zatytułowana "Black Radio Recovered". Na liście producentów dostajemy między innymi Pete Rocka, 9th Wondera, Georgię Anne Muldrow, ale i samego Roberta Glaspera, który do spółki z Jewelsem przygotował hipnotyzującą wersję Bilalowego coveru klasyka Bowie'ego, ze zdecydowanie bardziej hip-hopową pulsacją w bicie, a gościnną zwrotkę napisał Black Milk. Co ciekawe, rok później Glasper udzielił się na jego płycie "No Poison, No Paradise" w instrumentalnym utworze "Sonny Jr. (Dreams)".

7. Kendrick Lamar feat. Rapsody - "Complexion (A Zulu Love)"

Można się zgodzić lub nie, ale dla wielu "To Pimp A Butterfly" Kendricka Lamara to najważniejsza hip-hopowa płyta poprzedniej dekady. Krążek pełen jest soulowo-jazzowo-funkowych inspiracji, będących idealną podbudową pod społeczno-polityczny przekaz krążący wokół tematyki "black empowerment". Robert Glasper zaliczył na nim występ jako muzyk sesyjny aż w pięciu numerach. Jednym z nich jest rewelacyjne "Complexion (A Zulu Love)" na produkcji Thundercata i Sounwave'a oraz z gościnką od Rapsody. Jeśli przejrzycie creditsy, zobaczycie, że za wokale w tle odpowiadają między innymi Lalah Hathaway i Pete Rock, zajmujący się tu również skreczami.

8. Dinner Party feat. Snoop Dogg & Alex Isley - "LUV U (Remix)"

Dwa lata temu Terrace Martin, Robert Glasper, 9th Wonder i Kamasi Washington postanowili połączyć siły i wydać wspólną epkę zatytułowaną "Dinner Party". Znalazło się na niej kilka utworów instrumentalnych i parę tracków z wokalami niejakiego Phoelixa, znanego ze współpracy, chociażby z Noname czy Smino. Chwilę po premierze tego wydawnictwa wyszło "Dinner Party: Dessert" zawierające wersje tracków z pierwotnego materiału dodatkowo ze zwrotkami np. Cordae'a, Rapsody, Reubena Vincenta czy Snoop Dogga. "LUV U (Remix)" z gościnnymi wersami tego ostatniego to naprawdę piękny utwór. Spokojne flow największego amatora marihuany na zachodnim wybrzeżu Stanów idealnie wpasowuje się w chilloutowy instrumental, vocoderowy śpiew Terrace'a Martina i świetne partie wokalne Alex Isley.

9. Robert Glasper feat. Pharoahe Monch - "Gone 2015"

W 2016 Glasper był jednym z producentów ścieżki dźwiękowej do "Miles Ahead", biograficznego filmu o Milesie Davisie wyreżyserowanego przez Dona Cheadle'a, który również zagrał w nim główną rolę. Prawdziwą petardą, jaka się na niej znalazła, jest "Gone 2015" z Pharoahe Monchem na mikrofonie. Robert Glasper oczywiście zagrał na klawiszach, a na trąbce wyszalał się Keyon Harrold, później współpracujący z Monchem przy okazji swojego albumu "The Mugician" i polsko-amerykańskiego projektu Culture Revolution. Keyon kilka lat temu, promując ten materiał, udzielił wywiadu Popkillerowi. Możecie go sprawdzić pod tym linkiem.

10. Robert Glasper feat. Macy Gray & Jean Grae - "I Don't Even Care"

Rok po premierze pierwszej części "Black Radio" ukazała się równie dobra kontynuacja, na której występy zaliczyli Brandy, Jill Scott, Dwele czy Anthony Hamilton, a wśród raperów znaleźli się Common, Lupe Fiasco i Snoop Dogg. Do wersji deluxe dodano jeszcze cztery kawałki, w tym "I Don't Even Care" z Macy Gray i Jean Grae. Jeśli planujecie zakup tego albumu, to już dla tej jednej piosenki warto zaopatrzyć się w edycję rozszerzoną.

I to by było na tyle. Można do tej listy oczywiście dołożyć jeszcze coś z pierwszego "Black Radio" albo takie numery jak "Outside" Royce'a Da  5'9'' czy "God Is Fair, Sexy, Nasty" Maca Millera, ale układanie tego typu list nie jest łatwe i z czegoś zawsze trzeba zrezygnować. Tak czy inaczej, miłego odsłuchu i do zobaczenia na koncercie już 1 września!

Bilety

Link do wydarzenia na Facebooku

]]>
Coolio - więcej niż "Gangsta's Paradise"https://popkiller.kingapp.pl/2010-10-02,coolio-wiecej-niz-gangstas-paradisehttps://popkiller.kingapp.pl/2010-10-02,coolio-wiecej-niz-gangstas-paradiseJanuary 23, 2023, 8:30 pmMarcin NataliCoolio to jeden z tych artystów, którym udało się zaistnieć na rynku muzycznym w różnych krajach i trafić do serc słuchaczy na całym świecie. Raper, którego znają nawet osoby nie mające wiele wspólnego z hip-hopem. Kto bowiem nie słyszał jego hitu "Gangsta's Paradise" z L.V. na refrenie? Kto nie kojarzy jego jak zawsze stylowej fryzury? Coolio to już człowiek legenda i z pewnością nie żaden "one hit wonder".Artis Leon Ivey, Jr., bo tak nazywa się naprawdę Coolio, obecny jest na kalifornijskiej scenie rapowej od początku lat 90. i ma już na koncie 8 studyjnych albumów. Kawałkiem, który znacznie pomógł mu na starcie kariery i zwrócił na niego uwagę szerszej publiczności, był numer "Fantastic Voyage" z debiutanckiego albumu "It Takes a Thief" (1994r.). Ten pozytywny, funkujący i bardzo stylowy a zarazem świeży numer stał się jednym z najlepiej sprzedających się singli rapowych 1994 roku. Album, promowany także przez dwa inne klipy ("I Remember" i "Mama, I'm In Love Wit a Gangsta") pokrył się w USA platyną. Kariera Coolio nabrała rozpędu a raper momentalnie stał się gwiazdą. To był jednak dopiero początek...Prawdziwa eksplozja popularności Coolio nastąpiła w roku następnym - 1995. Raper wspólnie z wokalistą L.V. nagrał utwór "Gangsta's Paradise", który znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu "Dangerous Minds" ("Młodzi gniewni"). Chwytliwy refren, kozacko nawinięte zwrotki i wzniosły, klimatyczny bit na samplu z "Pastime Paradise" Stevie'go Wondera zapewniły numerowi ogromny sukces oraz swoistą nieśmiertelność. Przez 3 tygodnie "Gangsta's Paradise" utrzymywał się na szczycie listy Billboardu, co więcej, stał się hitem w skali globalnej.Album o tym samym tytule (drugie solowe wydawnictwo Coolio) ujrzał światło dzienne w listopadzie 1995 roku. Oprócz tytułowego przeboju zawierał wiele naprawdę kozackich kawałków, w tym również cieszące się powodzeniem na listach "Too Hot" i "1,2,3,4 (Sumpin' New)". Nie dziwne więc, że bez trudu pokrył się w USA podwójną platyną i został nominowany do nagrody Grammy w kategorii "Najlepszy Album Rap". Charyzma Coolio, własny styl, pomysł na siebie, masa pozytywnej energii i poczucie humoru sprawiały, że jego nagrań słuchało się z prawdziwą przyjemnością, a raper odnosił kolejne sukcesy. W 1996 roku został nagrodzony Grammy za utwór "Gangsta's Paradise" (kategoria "Best Rap Solo Performance") oraz pojawił się w dwóch numerach na ścieżce dźwiękowej do klasycznego już filmu "Space Jam" ("Kosmiczny Mecz"). Oprócz solowego kawałka "The Winner", wystąpił także w "Hit 'Em High (The Monstars Anthem)" obok takich osobistości jak B Real, Busta Rhymes, LL Cool J i Method Man. W skrócie - mega.Nadszedł czas na trzeci solowy album. Płyta "My Soul" ukazała się w sierpniu 1997 roku i zawierała kolejny wielki hit - "C U When U Get There" z gościnnym udziałem duetu 40 Thevz. W porównaniu z poprzednimi longplay'ami Coolio, "My Soul" odniósł jednak mniejszy sukces, pokrywając się złotem. Co nastąpiło później? Wytwórnia Tommy Boy Records, prawdopodobnie tym rozczarowana, pożegnała się z artystą, a Coolio zrobił sobie kilkuletnią przerwę. W 2001 roku wydał w Japonii kolejny album "Coolio.com", a w 2002 r. już normalnie w Stanach "El Cool Magnifico" (część utworów się powtarzała). Był to powrót w starym dobrym stylu, czego przykładem może być bardzo przyjemny singlowy "Ghetto Square Dance". Na płycie pojawiły się też featuringi takich wyjadaczy jak Daz Dillinger i B Real. Wydaje się jednak, że gusta słuchaczy trochę się przez tych parę lat zmieniły, ponieważ żaden z singli z "El Cool Magnifico" nie odniósł komercyjnego sukcesu.Raper zrobił sobie kolejną dłuższą przerwę i powrócił w 2006 r. albumem "The Return of the Gangsta". Promował go całkiem mocny, klasyczny west-coastowy numer "Gangsta Walk" z wpadającym w ucho refrenem i Snoop Doggiem na featuringu. Do tego opatrzony fajnym, futurystycznym klipem z ciekawymi animacjami. Na płycie pojawił się też znany wszystkim chociażby z "Gangsta's Paradise" piosenkarz L.V. (w kawałku "One More Night"). Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to raper zaczął trochę eksperymentować (przykładem mogą być bity do "Do It" i "Dip It"). Generalnie, "The Return Of The Gangsta", jak i wydane w 2008 r. "Steal Hear", zebrały średnie recenzje. W zeszłym roku ukazał się nowy album - "From The Bottom 2 The Top", ale słabo rozpromowany przeszedł bez echa. Niestety wszystko wskazuje na to, że czas Coolio już dawno minął.To, co pozostało po tamtym okresie to wiele klasyków, kawałków, które się nie nudzą i zawsze wprawiają w dobry nastrój. A także kilka naprawdę fajnych klipów, które nadal ogląda się z wielką przyjemnością. Warto wspomnieć też na koniec, czym na tle innych raperów poruszających tematykę "gangsta" wyróżniał się Coolio. Przede wszystkim była to świeżość, poczucie humoru, luz w nawijce, dystans do siebie, a także kozackie, kolorowe klipy z pomysłem i pozytywne wibracje. Próżno by szukać słabych stron rapera. Podsumowując, Coolio to dużo więcej niż "Gangsta's Paradise". To jedna z bardziej wyrazistych i stylowych postaci na scenie hip-hopowej lat 90-tych i artysta, którego żaden szanujący się fan tego gatunku nie powinien lekceważyć.

Coolio to jeden z tych artystów, którym udało się zaistnieć na rynku muzycznym w różnych krajach i trafić do serc słuchaczy na całym świecie. Raper, którego znają nawet osoby nie mające wiele wspólnego z hip-hopem. Kto bowiem nie słyszał jego hitu "Gangsta's Paradise" z L.V. na refrenie? Kto nie kojarzy jego jak zawsze stylowej fryzury? Coolio to już człowiek legenda i z pewnością nie żaden "one hit wonder".

Artis Leon Ivey, Jr., bo tak nazywa się naprawdę Coolio, obecny jest na kalifornijskiej scenie rapowej od początku lat 90. i ma już na koncie 8 studyjnych albumów. Kawałkiem, który znacznie pomógł mu na starcie kariery i zwrócił na niego uwagę szerszej publiczności, był numer "Fantastic Voyage" z debiutanckiego albumu "It Takes a Thief" (1994r.). Ten pozytywny, funkujący i bardzo stylowy a zarazem świeży numer stał się jednym z najlepiej sprzedających się singli rapowych 1994 roku. Album, promowany także przez dwa inne klipy ("I Remember" i "Mama, I'm In Love Wit a Gangsta") pokrył się w USA platyną. Kariera Coolio nabrała rozpędu a raper momentalnie stał się gwiazdą. To był jednak dopiero początek...


Prawdziwa eksplozja popularności Coolio nastąpiła w roku następnym - 1995.Raper wspólnie z wokalistą L.V. nagrał utwór "Gangsta's Paradise", który znalazł się na ścieżce dźwiękowej do filmu "Dangerous Minds" ("Młodzi gniewni"). Chwytliwy refren, kozacko nawinięte zwrotki i wzniosły, klimatyczny bit na samplu z "Pastime Paradise" Stevie'go Wondera zapewniły numerowi ogromny sukces oraz swoistą nieśmiertelność. Przez 3 tygodnie "Gangsta's Paradise" utrzymywał się na szczycie listy Billboardu, co więcej, stał się hitem w skali globalnej.



Album o tym samym tytule (drugie solowe wydawnictwo Coolio) ujrzał światło dzienne w listopadzie 1995 roku. Oprócz tytułowego przeboju zawierał wiele naprawdę kozackich kawałków, w tym również cieszące się powodzeniem na listach "Too Hot" i "1,2,3,4 (Sumpin' New)". Nie dziwne więc, że bez trudu pokrył się w USA podwójną platyną i został nominowany do nagrody Grammy w kategorii "Najlepszy Album Rap". Charyzma Coolio, własny styl, pomysł na siebie, masa pozytywnej energii i poczucie humoru sprawiały, że jego nagrań słuchało się z prawdziwą przyjemnością, a raper odnosił kolejne sukcesy. W 1996 roku został nagrodzony Grammy za utwór "Gangsta's Paradise" (kategoria "Best Rap Solo Performance") oraz pojawił się w dwóch numerach na ścieżce dźwiękowej do klasycznego już filmu "Space Jam" ("Kosmiczny Mecz"). Oprócz solowego kawałka "The Winner", wystąpił także w "Hit 'Em High (The Monstars Anthem)" obok takich osobistości jak B Real, Busta Rhymes, LL Cool J i Method Man. W skrócie - mega.



Nadszedł czas na trzeci solowy album. Płyta "My Soul" ukazała się w sierpniu 1997 roku i zawierała kolejny wielki hit - "C U When U Get There" z gościnnym udziałem duetu 40 Thevz. W porównaniu z poprzednimi longplay'ami Coolio, "My Soul" odniósł jednak mniejszy sukces, pokrywając się złotem. Co nastąpiło później? Wytwórnia Tommy Boy Records, prawdopodobnie tym rozczarowana, pożegnała się z artystą, a Coolio zrobił sobie kilkuletnią przerwę.  W 2001 roku wydał w Japonii kolejny album "Coolio.com", a w 2002 r. już normalnie w Stanach "El Cool Magnifico" (część utworów się powtarzała). Był to powrót w starym dobrym stylu, czego przykładem może być bardzo przyjemny singlowy "Ghetto Square Dance". Na płycie pojawiły się też featuringi takich wyjadaczy jak Daz Dillinger i B Real. Wydaje się jednak, że gusta słuchaczy trochę się przez tych parę lat zmieniły, ponieważ żaden z singli z "El Cool Magnifico" nie odniósł komercyjnego sukcesu.



Raper zrobił sobie kolejną dłuższą przerwę i powrócił w 2006 r. albumem "The Return of the Gangsta". Promował go całkiem mocny, klasyczny west-coastowy numer "Gangsta Walk" z wpadającym w ucho refrenem i Snoop Doggiem na featuringu. Do tego opatrzony fajnym, futurystycznym klipem z ciekawymi animacjami. Na płycie pojawił się też znany wszystkim chociażby z "Gangsta's Paradise" piosenkarz L.V. (w kawałku "One More Night"). Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to raper zaczął trochę eksperymentować (przykładem mogą być bity do "Do It" i "Dip It"). Generalnie, "The Return Of The Gangsta", jak i wydane w 2008 r. "Steal Hear", zebrały średnie recenzje. W zeszłym roku ukazał się nowy album - "From The Bottom 2 The Top", ale słabo rozpromowany przeszedł bez echa. Niestety wszystko wskazuje na to, że czas Coolio już dawno minął.

To, co pozostało po tamtym okresie to wiele klasyków, kawałków, które się nie nudzą i zawsze wprawiają w dobry nastrój. A także kilka naprawdę fajnych klipów, które nadal ogląda się z wielką przyjemnością. Warto wspomnieć też na koniec, czym na tle innych raperów poruszających tematykę "gangsta" wyróżniał się Coolio. Przede wszystkim była to świeżość, poczucie humoru, luz w nawijce, dystans do siebie, a także kozackie, kolorowe klipy z pomysłem i pozytywne wibracje. Próżno by szukać słabych stron rapera. Podsumowując, Coolio to dużo więcej niż "Gangsta's Paradise". To jedna z bardziej wyrazistych i stylowych postaci na scenie hip-hopowej lat 90-tych i artysta, którego żaden szanujący się fan tego gatunku nie powinien lekceważyć.
















]]>
Nie tylko "Distant Relatives", czyli Damiana Marleya związki z rapemhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-07-29,nie-tylko-distant-relatives-czyli-damiana-marleya-zwiazki-z-rapemhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-07-29,nie-tylko-distant-relatives-czyli-damiana-marleya-zwiazki-z-rapemJuly 29, 2022, 5:00 amBartosz SkolasińskiDamian Marley to jedna z największych współczesnych gwiazd reggae, syn Boba Marleya, legendy gatunku, człowieka odpowiedzialnego za popularyzację tej muzyki na całym świecie. Urodzony w 1978 roku wokalista ma na koncie cztery solowe albumy, nagrywał z Mickiem Jaggerem czy Joss Stone. W 2010 roku ukazała się jego wspólna płyta z Nasem zatytułowana "Distant Relatives". Przed premierą wielu zastanawiało się, co też może wyjść z połączenia rapowych skillsów jednego z najlepszych MC's wszech czasów i wokalu oraz muzycznego zmysłu najmłodszego dziecka prawdziwej ikony Jamajki. Okazało się, że dostaliśmy jeden z najlepszych krążków w tamtym czasie. To było naprawdę coś, album, który de facto pokazał, że hip-hop i reggae mają ze sobą wiele wspólnego. Jednak przy całym uznaniu dla tamtego wydawnictwa, nie za często wspomina się o innych mariażach Damiana Marleya z rapem.Z okazji zbliżającego się 2.08. koncertu artysty w Warszawie warto przypomnieć kilkanaście godnych uwagi rapowo-reggae'owych kooperacji Marleya, czy to na jego solowych płytach, czy też takich, w których udzielał się gościnnie.1. Damian Marley feat. Mr. Cheeks & Jimmy Cozier - "Paradise Child"Zaczniemy od drugiej płyty Damiana zatytułowanej "Halfway Tree". Na wydanym w 2001 roku krążku znalazło się kilka utworów z gościnkami raperów. W dwóch udzielił się Treach z legendarnego Naughty By Nature, poza nim byli Drag-On i Eve z Ruff Ryders, a także Mr. Cheeks z ekipy The Lost Boyz. To właśnie on wystąpił w "Paradise Child", kawałku wydawałoby się idealnym na dzisiejsze upały. Najpierw Marley otwiera numer swoją zwrotką, spokojnie nawijając, by chwilę później dokończyć ją w energetycznym raggamuffinowym stylu. Po refrenie wjeżdża Cheeks ze swoimi wersami, całość zamyka Marley jeszcze jedną krótkim wejściem. Doskonały kawałek jeszcze z unikalnym wajbem lat 90.[[{"fid":"74563","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]2. Eve feat. Damian Marley & Stephen Marley - "No, No, No"Damian ewidentnie lubił się Ruff Rydersami. "No, No, No" z drugiej solówki Eve zatytułowanej "Scorpion" jest kolejnym tego przykładem. I może "Where Is The Love" z jej rapowaną zwrotką, które znalazło się na "Halfway Tree", pasowałoby tu bardziej, ale ten track pierwszej damy Double R to również bardzo mocna pozycja. Tym razem Ewka zdecydowała się na konwencję reggae, a całość wyprodukował Stephen Marley, również udzielający się tu wokalnie. Połączenie na linii Eve - Damian Marley wypada naprawdę świetnie. Raperka zalicza zwrotkę z jamajskim akcentem, który wypada nad wyraz przekonująco, a młody Marley ma swoje doskonale tu pasujące raggamuffinowe wejście. Najpierw nieco bardziej spokojne, a później pełne energii, jakby specjalnie kontrastujące ze świetnym wolnym i klimatycznym refrenem.[[{"fid":"74564","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]3. Damian Marley feat. Nas - "Road To Zion""Road To Zion" znalazło się na trzecim solowym albumie Damiana Marley'a "Welcome To Jamrock". To od tego numeru zaczęła się przyjaźń między nim a Nasem. Można zatem spokojnie powiedzieć, że gdyby nie ten kawałek, to "Distant Relatives" w ogóle by nie powstało. Jeśli ktoś zastanawiał się przed premierą tamtego albumu, jak będzie on brzmieć, to powinien się wtedy cofnąć właśnie do tego utworu, bo daje on namiastkę chemii, która się w tym duecie wytworzyła. Mocny przekaz o zabarwieniu społecznym, podany lekko zachrypniętym wokalem Damiana i bardzo dobrą zwrotką Nasa na hip-hopowym bicie autorstwa Stephena Marleya.[[{"fid":"74565","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]4. Lupe Fiasco feat. Damian Marley - "Kingdom"Pamiętaliście o tym, że Lupe Fiaco i Damian Marley mieli wspólny numer? Znalazł się on na płycie "DROGAS WAVE" z 2018 roku. Wydawnictwo zebrało przyzwoite recenzje, a ten kawałek jest na pewno jednym ze stand outów. Wpisuje się on idealnie w przesłanie krążka skierowane do biedniejszej, wydawałoby się zapomnianej przez rządzących społeczeństwa, takie jak Kingston czy niektóre rejony Los Angeles. Na niemalże dubstepowym bicie w refrenie Lupe słyszymy: "Port-au-Prince is a kingdom, Kingston is a kingdom/New Orleans is a kingdom, South Central is a kingdom, yah/Freedom, free men without freedom, Black life is a kingdom, why kill yourself for no reason, for?/", a Damian zaczyna swoje wejście słowami: "Well if man was meant to fly, Jah woulda made us all with wings/Well he made us all with crowns, that mean seh every man a king/"[[{"fid":"74578","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]5. Krayzie Bone feat. The Marley Brothers - "Revolution"Krayzie Bone na swoim pierwszym solo "Thug Mentality 1999" w jednym z numerów postanowił walczyć z Babilonem i wszechobecną opresją. Do udziału w rewolucji zaprosił Damiana, Stephena i Juliana Marleyów podpisanych jako The Marley Brothers. Wyszło to całkiem zgrabnie, bo choć obowiązki wokalne przejmuje głównie członek Bone Thugs-n-Harmony, to trio też robi niezłą robotę w refrenie. Bit koprodukowany jest przez Stephena Marleya, a całości kompozycji nie brakuje tego charakterystycznego sznytu i melodyjności, jakie znamy z kawałków ekipy z Cleveland.[[{"fid":"74579","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]6. Lil Jon feat. Stephen Marley & Damian Marley - "On De Grind"Kto by się spodziewał, że Lil Jon nagra collabo z braćmi Marley? No, a jednak zrobił to i powstał naprawdę niezły kawałek. W "On De Grind" król crunku wyszedł na chwilę z imprezy i skierował się ku poważniejszym klimatom. Nawija w znanym już agresywnym stylu, ale to Stephen i Damian niosą ten utwór. Pierwszy w świetnym refrenie, drugi robiąc robotę w swojej zwrotce na doskonałym podkładzie.[[{"fid":"74580","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]7. Method Man, Redman & Damian Marley - "Lyrical .44"W 2003 roku nakładem Def Jamaica, czyli sublabelu Def Jam Recordings ukazała się kompilacja "Red Star Sounds Presents Def Jamaica". Na tym zapomnianym już trochę krążku znalazły się kawałki wykonawców z kręgu hip-hop/r&b w kooperacjach z gwiazdami reggae. I tak możemy np. usłyszeć wspólny numer Ghostface Killah z Elephant Manem, Cam'Rona z Buju Bantonem czy Jaya-Z z Vybez Kartelem i Waynem Marshallem. W sumie piętnaście tracków a jednym z nich jest "Lyrical .44" Method Mana, Redmana i Damiana Marleya. Panowie serwują klasowe bragga, a na początku i końcu lekko nawiązują do "I Shot The Sheriff" z repertuaru Bob Marley & The Wailers.[[{"fid":"74581","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]8. Damian Marley feat Black Thought - "Pimpa's Paradise"Na "Welcome To Jamrock", oprócz wspomnianego wyżej utworu z Nasem, znalazło się również collabo z Black Thoughtem. "Pimpa's Paradise" to świetny numer z podkładem opartym na lekkim gitarowym motywie i z bardzo mocnym przekazem i storytellingiem o dziewczynie, która ostro przesadziła z imprezowym stylem życia. Damian nawija między innymi: "Cause coke was a thing that once she first tried/Was once a blue moon to once a blue sky/And now she's wonderin who else wants to go buy/She don't got no money and wants to get high/" Frontman wtóruje mu, zaczynając swoją zwrotkę wersami: "She keep her head up in space like a satellite/Because she got a insatiable appetite/For stayin out late night with all the parasites/Plottin on the way to cop a little piece of paradise/"Her dignity the only thing that she could sacrifice/"[[{"fid":"74582","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]9. Jay-Z feat. Damian Marley - "Bam"30 czerwca wyszedł jak na razie ostatni solowy album Jaya-Z "4:44". To na nim ukazało się "Bam" z gościnnym udziałem Damiana Marleya. Piosenka została oparta na samplu z klasycznego utworu Sister Nancy. Jigga nawija o swojej pozycji w rap grze, Damian zadbał o refren i końcowe wejście. Nakręcono nawet klip, który jest de facto mini dokumentem. Widzimy w nim między innymi Marleya oprowadzającego Shawna Cartera po Trenchtown, jednej z dzielnic Kingston, stolicy Jamajki. Pojawiają się przebitki ze studia nagraniowego, nie zabrakło również Sister Nancy śpiewającej swój legendarny refren.[[{"fid":"74583","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]10. The Mighty Underdogs feat. Julian Marley & Damian Marley - "So Sad"Jest w dyskografii Gift Of Gaba taka płyta, trochę już zapomniana, jak "Droppin' Science Fiction" od The Mighty Underdogs. Był to projekt połączonych sił członka Blackalicious, Lateef The Truthspeakera i Headnotica, producenta Crown City Rockers. Wyszło im coś naprawdę wybornego, do czego warto wracać, a "So Sad" z braćmi Marley jest prawdziwą perełką na trackliście. To naprawdę mocny, a zarazem melodyjny kawałek o niezbyt ciekawych stronach codziennego życia.[[{"fid":"74584","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]11. Chali 2na feat. Damian Marley & Stephen Marley - "Guns Up"W tym numerze trueschoolowiec z Jurassic 5 postanowił pobawić się w reggae i, podobnie jak Krayzie Bone, wszcząć rewolucję. Trzeba przyznać, że wyszło to całkiem przyzwoicie. Damian zadbał o partie wokalne w przejściu między zwrotkami, a wspólnie ze Stephenem jeszcze dołożyli refren.[[{"fid":"74585","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]]12. X Clan feat. Damian Marley - "Culture United"W 2007 roku afrocentrycy z X Clanu zaliczyli comeback po piętnastu latach nieobecności na scenie. Na ich trzecim albumie zatytułowanym "Return From Mecca" znalazły się dwadzieścia dwa utwory między innymi na bitach DJ'a Quika, Jake One'a czy DJ'a Khalila. Wśród gości pojawili się, chociażby KRS-One, Tech N9ne i weteran z zachodniego wybrzeża RBX. Obok nich swoje trzy grosze dołożył również Damian Marley, który świetnie zaprezentował się w "Culture United".[[{"fid":"74586","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]No to zebrało się dwanaście utworów. Oczywiście było ich trochę więcej, ale to te wg mnie najlepsze i też czasami nieoczywiste. Na dokładkę sprawdźcie sobie np. "Get A Light" Snoop Dogga, "Ganja Bus" od Cypress Hill, "Fire" B-Reala, "So Am I" Ty Dolla $igna, "Stand Up (Some Things'll Never Change)" Guru czy "Stranger" Bernera. Tam najmłodszy syn Boba Marleya też udziela się wokalnie. No i nie zapomnijcie oczywiście pojawić się na jego warszawskim koncercie w Centrum Kultury Amfiteatru Wolskiego już 2 sierpnia.Link do wydarzenia na FacebookuDamian Marley to jedna z największych współczesnych gwiazd reggae, syn Boba Marleya, legendy gatunku, człowieka odpowiedzialnego za popularyzację tej muzyki na całym świecie. Urodzony w 1978 roku wokalista ma na koncie cztery solowe albumy, nagrywał z Mickiem Jaggerem czy Joss Stone. W 2010 roku ukazała się jego wspólna płyta z Nasem zatytułowana "Distant Relatives". Przed premierą wielu zastanawiało się, co też może wyjść z połączenia rapowych skillsów jednego z najlepszych MC's wszech czasów i wokalu oraz muzycznego zmysłu najmłodszego dziecka prawdziwej ikony Jamajki. Okazało się, że dostaliśmy jeden z najlepszych krążków w tamtym czasie. To było naprawdę coś, album, który de facto pokazał, że hip-hop i reggae mają ze sobą wiele wspólnego. Jednak przy całym uznaniu dla tamtego wydawnictwa, nie za często wspomina się o innych mariażach Damiana Marleya z rapem.

Z okazji zbliżającego się 2.08. koncertu artysty w Warszawie warto przypomnieć kilkanaście godnych uwagi rapowo-reggae'owych kooperacji Marleya, czy to na jego solowych płytach, czy też takich, w których udzielał się gościnnie.

1. Damian Marley feat. Mr. Cheeks & Jimmy Cozier - "Paradise Child"

Zaczniemy od drugiej płyty Damiana zatytułowanej "Halfway Tree". Na wydanym w 2001 roku krążku znalazło się kilka utworów z gościnkami raperów. W dwóch udzielił się Treach z legendarnego Naughty By Nature, poza nim byli Drag-On i Eve z Ruff Ryders, a także Mr. Cheeks z ekipy The Lost Boyz. To właśnie on wystąpił w "Paradise Child", kawałku wydawałoby się idealnym na dzisiejsze upały. Najpierw Marley otwiera numer swoją zwrotką, spokojnie nawijając, by chwilę później dokończyć ją w energetycznym raggamuffinowym stylu. Po refrenie wjeżdża Cheeks ze swoimi wersami, całość zamyka Marley jeszcze jedną krótkim wejściem. Doskonały kawałek jeszcze z unikalnym wajbem lat 90.

[[{"fid":"74563","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

2. Eve feat. Damian Marley & Stephen Marley - "No, No, No"

Damian ewidentnie lubił się Ruff Rydersami. "No, No, No" z drugiej solówki Eve zatytułowanej "Scorpion" jest kolejnym tego przykładem. I może "Where Is The Love" z jej rapowaną zwrotką, które znalazło się na "Halfway Tree", pasowałoby tu bardziej, ale ten track pierwszej damy Double R to również bardzo mocna pozycja. Tym razem Ewka zdecydowała się na konwencję reggae, a całość wyprodukował Stephen Marley, również udzielający się tu wokalnie. Połączenie na linii Eve - Damian Marley wypada naprawdę świetnie. Raperka zalicza zwrotkę z jamajskim akcentem, który wypada nad wyraz przekonująco, a młody Marley ma swoje doskonale tu pasujące raggamuffinowe wejście. Najpierw nieco bardziej spokojne, a później pełne energii, jakby specjalnie kontrastujące ze świetnym wolnym i klimatycznym refrenem.

[[{"fid":"74564","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

3. Damian Marley feat. Nas - "Road To Zion"

"Road To Zion" znalazło się na trzecim solowym albumie Damiana Marley'a "Welcome To Jamrock". To od tego numeru zaczęła się przyjaźń między nim a Nasem. Można zatem spokojnie powiedzieć, że gdyby nie ten kawałek, to "Distant Relatives" w ogóle by nie powstało. Jeśli ktoś zastanawiał się przed premierą tamtego albumu, jak będzie on brzmieć, to powinien się wtedy cofnąć właśnie do tego utworu, bo daje on namiastkę chemii, która się w tym duecie wytworzyła. Mocny przekaz o zabarwieniu społecznym, podany lekko zachrypniętym wokalem Damiana i bardzo dobrą zwrotką Nasa na hip-hopowym bicie autorstwa Stephena Marleya.

[[{"fid":"74565","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

4. Lupe Fiasco feat. Damian Marley - "Kingdom"

Pamiętaliście o tym, że Lupe Fiaco i Damian Marley mieli wspólny numer? Znalazł się on na płycie "DROGAS WAVE" z 2018 roku. Wydawnictwo zebrało przyzwoite recenzje, a ten kawałek jest na pewno jednym ze stand outów. Wpisuje się on idealnie w przesłanie krążka skierowane do biedniejszej, wydawałoby się zapomnianej przez rządzących społeczeństwa, takie jak Kingston czy niektóre rejony Los Angeles. Na niemalże dubstepowym bicie w refrenie Lupe słyszymy: "Port-au-Prince is a kingdom, Kingston is a kingdom/New Orleans is a kingdom, South Central is a kingdom, yah/Freedom, free men without freedom, Black life is a kingdom, why kill yourself for no reason, for?/", a Damian zaczyna swoje wejście słowami: "Well if man was meant to fly, Jah woulda made us all with wings/Well he made us all with crowns, that mean seh every man a king/"

[[{"fid":"74578","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

5. Krayzie Bone feat. The Marley Brothers - "Revolution"

Krayzie Bone na swoim pierwszym solo "Thug Mentality 1999" w jednym z numerów postanowił walczyć z Babilonem i wszechobecną opresją. Do udziału w rewolucji zaprosił Damiana, Stephena i Juliana Marleyów podpisanych jako The Marley Brothers. Wyszło to całkiem zgrabnie, bo choć obowiązki wokalne przejmuje głównie członek Bone Thugs-n-Harmony, to trio też robi niezłą robotę w refrenie. Bit koprodukowany jest przez Stephena Marleya, a całości kompozycji nie brakuje tego charakterystycznego sznytu i melodyjności, jakie znamy z kawałków ekipy z Cleveland.

[[{"fid":"74579","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

6. Lil Jon feat. Stephen Marley & Damian Marley - "On De Grind"

Kto by się spodziewał, że Lil Jon nagra collabo z braćmi Marley? No, a jednak zrobił to i powstał naprawdę niezły kawałek. W "On De Grind" król crunku wyszedł na chwilę z imprezy i skierował się ku poważniejszym klimatom. Nawija w znanym już agresywnym stylu, ale to Stephen i Damian niosą ten utwór. Pierwszy w świetnym refrenie, drugi robiąc robotę w swojej zwrotce na doskonałym podkładzie.

[[{"fid":"74580","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

7. Method Man, Redman & Damian Marley - "Lyrical .44"

W 2003 roku nakładem Def Jamaica, czyli sublabelu Def Jam Recordings ukazała się kompilacja "Red Star Sounds Presents Def Jamaica". Na tym zapomnianym już trochę krążku znalazły się kawałki wykonawców z kręgu hip-hop/r&b w kooperacjach z gwiazdami reggae. I tak możemy np. usłyszeć wspólny numer Ghostface Killah z Elephant Manem, Cam'Rona z Buju Bantonem czy Jaya-Z z Vybez Kartelem i Waynem Marshallem. W sumie piętnaście tracków a jednym z nich jest "Lyrical .44" Method Mana, Redmana i Damiana Marleya. Panowie serwują klasowe bragga, a na początku i końcu lekko nawiązują do "I Shot The Sheriff" z repertuaru Bob Marley & The Wailers.

[[{"fid":"74581","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

8. Damian Marley feat Black Thought - "Pimpa's Paradise"

Na "Welcome To Jamrock", oprócz wspomnianego wyżej utworu z Nasem, znalazło się również collabo z Black Thoughtem. "Pimpa's Paradise" to świetny numer z podkładem opartym na lekkim gitarowym motywie i z bardzo mocnym przekazem i storytellingiem o dziewczynie, która ostro przesadziła z imprezowym stylem życia. Damian nawija między innymi: "Cause coke was a thing that once she first tried/Was once a blue moon to once a blue sky/And now she's wonderin who else wants to go buy/She don't got no money and wants to get high/" Frontman wtóruje mu, zaczynając swoją zwrotkę wersami: "She keep her head up in space like a satellite/Because she got a insatiable appetite/For stayin out late night with all the parasites/Plottin on the way to cop a little piece of paradise/"Her dignity the only thing that she could sacrifice/"

[[{"fid":"74582","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

9. Jay-Z feat. Damian Marley - "Bam"

30 czerwca wyszedł jak na razie ostatni solowy album Jaya-Z "4:44". To na nim ukazało się "Bam" z gościnnym udziałem Damiana Marleya. Piosenka została oparta na samplu z klasycznego utworu Sister Nancy. Jigga nawija o swojej pozycji w rap grze, Damian zadbał o refren i końcowe wejście. Nakręcono nawet klip, który jest de facto mini dokumentem. Widzimy w nim między innymi Marleya oprowadzającego Shawna Cartera po Trenchtown, jednej z dzielnic Kingston, stolicy Jamajki. Pojawiają się przebitki ze studia nagraniowego, nie zabrakło również Sister Nancy śpiewającej swój legendarny refren.

[[{"fid":"74583","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

10. The Mighty Underdogs feat. Julian Marley & Damian Marley - "So Sad"

Jest w dyskografii Gift Of Gaba taka płyta, trochę już zapomniana, jak "Droppin' Science Fiction" od The Mighty Underdogs. Był to projekt połączonych sił członka Blackalicious, Lateef The Truthspeakera i Headnotica, producenta Crown City Rockers. Wyszło im coś naprawdę wybornego, do czego warto wracać, a "So Sad" z braćmi Marley jest prawdziwą perełką na trackliście. To naprawdę mocny, a zarazem melodyjny kawałek o niezbyt ciekawych stronach codziennego życia.

[[{"fid":"74584","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]

11. Chali 2na feat. Damian Marley & Stephen Marley - "Guns Up"

W tym numerze trueschoolowiec z Jurassic 5 postanowił pobawić się w reggae i, podobnie jak Krayzie Bone, wszcząć rewolucję. Trzeba przyznać, że wyszło to całkiem przyzwoicie. Damian zadbał o partie wokalne w przejściu między zwrotkami, a wspólnie ze Stephenem jeszcze dołożyli refren.

[[{"fid":"74585","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]]

12.X Clan feat. Damian Marley - "Culture United"

W 2007 roku afrocentrycy z X Clanu zaliczyli comeback po piętnastu latach nieobecności na scenie. Na ich trzecim albumie zatytułowanym "Return From Mecca" znalazły się dwadzieścia dwa utwory między innymi na bitach DJ'a Quika, Jake One'a czy DJ'a Khalila. Wśród gości pojawili się, chociażby KRS-One, Tech N9ne i weteran z zachodniego wybrzeża RBX. Obok nich swoje trzy grosze dołożył również Damian Marley, który świetnie zaprezentował się w "Culture United".

[[{"fid":"74586","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]

No to zebrało się dwanaście utworów. Oczywiście było ich trochę więcej, ale to te wg mnie najlepsze i też czasami nieoczywiste. Na dokładkę sprawdźcie sobie np. "Get A Light" Snoop Dogga, "Ganja Bus" od Cypress Hill, "Fire" B-Reala, "So Am I" Ty Dolla $igna, "Stand Up (Some Things'll Never Change)" Guru czy "Stranger" Bernera. Tam najmłodszy syn Boba Marleya też udziela się wokalnie. No i nie zapomnijcie oczywiście pojawić się na jego warszawskim koncercie w Centrum Kultury Amfiteatru Wolskiego już 2 sierpnia.

Link do wydarzenia na Facebooku

]]>
FnZ - jak Australijczycy trafili na płyty Kanye i Kendricka?https://popkiller.kingapp.pl/2022-05-28,fnz-jak-australijczycy-trafili-na-plyty-kanye-i-kendrickahttps://popkiller.kingapp.pl/2022-05-28,fnz-jak-australijczycy-trafili-na-plyty-kanye-i-kendrickaMay 29, 2022, 2:31 pmBartosz SkolasińskiAustralia może się pochwalić kilkoma producentami z karierami w Stanach Zjednoczonych. M-Phazes, Khaled Rohaim i Styalz Fuego to już wyrobione marki. Jest jednak dwóch gości, wciąż stosunkowo mało rozpoznawalnych, a też robiących spore zamieszanie, tworząc lub współtworząc muzykę dla największych obecnie gwiazd amerykańskiej sceny. Poznajcie duet Finatik N Zac, czyli FnZ. Bity na Fruity Loopsie i finały DMCMichael 'Finatik' Mule i Isaac 'Zac' De Boni pochodzą z Perth, ponad dwumilionowej stolicy stanu Australia Zachodnia. To tam też stawiali swoje pierwsze muzyczne kroki. Zac od zawsze lubił dźwięki, jako dziecko uczył się gry na pianinie, będąc w liceum zainteresował się produkcją. Podobało mu się to, co robili The Neptunes czy Dr. Dre. Pierwsze bity, wspólnie z jednym ze swoich ziomków, tworzył we Fruity Loopsie i Reasonie. Finatik wychował się na hip-hopie lat 90. Gang Starr, A Tribe Called Quest, to jego klimaty. W młodym wieku odkrył swoją DJ'ską pasję. Mając dwanaście lat, kupił gramofony, w wieku czternastu już uczestniczył w pierwszych battlach. Kilka lat później zajął drugie miejsce w australijskich finałach DMC [lokalnych mistrzostwach dla DJ'ów, ich światowa edycja to DMC World DJ Championchips - przyp.red]. Później jednak miał dość stania za deckami i skupił się stricte na tworzeniu muzyki. Kupił MPC 2000, zaczął diggować, bawić się samplami. To w końcu zaowocowało znajomością z Zac'em i tworzeniem wspólnych bitów. De Boni na pocżątku zajmował się programowaniem bębnów, Mule siedział za klawiszami. Potem uczyli się od siebie. Teraz, jak mówią, robią wszystko na zmianę. Ich zajawka nie przełożyła się na współpracę z lokalnymi raperami. Także dlatego, że FnZ po prostu mierzyli wyżej. Zac: "Od pewnego momentu byliśmy nastawieni na pracę z amerykańskimi artystami, w Perth też nie było zbyt wielu ludzi, z którymi można było nagrywać. Na wschodnie kraju może byłoby inaczej."Jim Jonsin i przylot do MiamiMożna powiedzieć, że amerykańska przygoda duetu zaczęła się jeszcze w Australii. Ich przyjaciel i menadżer prowadził wywiady z różnymi producentami hip-hopowymi w lokalnym radiu. Któregoś dnia jego gościem był Jim Jonsin, mieszkający na Florydzie beatmaker mający na koncie współpracę z Beyoncé, Eminemem, Lil' Wayne'em czy Slim Thugiem. Pod koniec programu zapytał go, czy mógłby mu podesłać podkłady Mule'a i De Boniego do sprawdzenia, Jonsin się zgodził. Według chłopaków były tragiczne, ale kontakt został nawiązany. Wysyłali maile z kolejnymi bitami, a Jim zaproponował im nawet podpisanie umowy wydawniczej. Jednak w pewnym momencie na tym się skończyło. Zac: "W końcu powiedzieliśmy sobie: 'Walić to, kupmy bilet prosto do Miami i powiedzmy mu, że tu jesteśmy.' Tak zrobiliśmy, podjęliśmy ryzyko. Przylecieliśmy do Miami, wykonaliśmy telefon i powiadomiliśmy o przylocie. On był bardzo zdziwiony, ale w pozytywnym sensie. Stwierdził: 'Jesteście wariatami, że przylecieliście z Perth do Miami, a ja nic nie wiedziałem.'"Denzel CurryPierwszym dużym osiągnięciem duetu była współpraca z A$AP Rocky'ym przy jego debiutanckim albumie "Long.Live.A$AP", na którym byli jednym z producentów tytułowego numeru. Większość pracy wykonali Jonsin i Rico Love, ale chłopaki też dołożyli swoje trzy grosze, zajmując się dodatkowym programowaniem i grą na klawiszach. (Później pracowali przy każdej kolejnej płycie Rocky'ego) Następnie wskoczyły creditsy na projektach innych członków A$AP Mob, ale też koprodukcje dla Big K.R.I.T.'a, Wiza Khalify, Machine Gun Kelly'ego. Jednak najbardziej znani są z bitów na krążkach Denzela Curry'ego, tworzonych samemu, ale też we współpracy z innymi. Mają swój udział w siedmiu trackach na "Imperial", odpowiadają za większość muzyki na "TA13OO" i "ZUU", (byli głównymi producentami tych dwóch płyt) a także za "The Last" z "Melt My Eyes See Your Future", ostatniej solówki rapera. Curry'ego poznali przez wspólnego menadżera, Reesa, którego spotkali dzięki Jonsinowi. "Denzel był głównym artystą, którym się opiekował i w pewnym momencie zagadał do nas: ' Słuchajcie, mam takiego dzieciaka i fajnie by było, gdybyście pomogli przy jego projekcie.' Tym projektem było 'Imperial'. To było pierwszy raz, kiedy pracowaliśmy z Denzelem i działamy do dzisiaj" - powiedział Zac w jednym z wywiadów. Praca przy "Imperial" nie polegała jednak stricte na komponowaniu bitów. Byli bardziej edytorami, dodawali, czasem usuwali pewne elementy w podkładach, robili też wszystko, by osiągnęły konkretne brzmienie. "Ponieważ znamy się na tym tak długo, wiedzieliśmy, co zrobić, aby dodać coś, czego brakowało, jak dopieścić sound, tak by stał się bardziej barwny i mocniejszy" - powiedział Finatik w rozmowie z portalem Highsnobiety. Później przeprowadzili się do Los Angeles i przyszedł czas pracy nad "TA13OO". Jak sami mówią, tworzenie tej płyty zajęło ponad rok. Dla kontrastu "ZUU" wyszło mniej więcej cztery miesiące po rozpoczęciu nagrywek. Przy pierwszym albumie mocno skupiali się na detalach, przy drugim poszli na żywioł, dając się ponieść chwili bez zbędnego kombinowania. Te dwa skrajnie różne podejścia dały jedne z najlepszych krązków 2018 i 2019 roku. To na "TA13OO" znajdują się takie perełki jak numer tytułowy, "Cash Maniac" i "The Blackest Balloon", a industrialne dźwięki "Ricky", "Birdz" czy "P.A.T.", które słyszymy na "ZUU", do dzisiaj zostają w głowie.Swoją drogą - przypominamy, że Denzel w najbliższych dniach zagra w Warszawie i Krakowie!Logic, Kanye West, Pusha T, Future i Kendrick LamarOstatnio kariera FnZ wystrzeliła jeszcze mocniej. W 2020 koprodukowali "Perfect" z albumu "No Pressure" Logica, a rok później "Inside" z trzeciej części jego serii "Bobby Tarantino". Żeby było ciekawiej, ich udział na tym albumie nie ograniczał się tylko do tego jednego utworu. Jeśli wejdzie się w Discogsa i sprawdzi, kto odpowiada za napisanie piosenek, nazwiska obydwu panów pojawiają się dosłownie w każdej z nich. Poza tym FnZ brali udział w powstaniu "JESUS IS KING" Kanye'ego Westa, dokładnie chodzi o koprodukcję "Everything We Need". Dwa lata później Yeezy znów zaprosił ich do współpracy i tym sposobem uczestniczyli w tworzeniu "DONDY". Oprócz creditsów w tytułowym kawałku mają swój wkład w czterech innych piosenkach: "Believe What I Say", "Keep My Spirit Alive" z gościnnym udziałem Conway'a, Westside Gunna i KayCyy'ego, "Tell The Vision" z Pop Smoke'em i w "Lord I Need You". W 2022 roku spotkały ich nie lada wyróżnienia, bo koprodukowali być może trzy najważniejsze płyty tego roku. Na "I Never Liked You" Future'a zrobili "Love You Better" oraz singlowe "Wait For You", obydwa wspólnie z ATL Jacobem, na "It's Almost Dry" Pusha T znów działali z Westem przy "Just So You Remember", a na "Mr. Morale & The Big Steppers" Kendricka Lamara odpowiadają za "Die Hard" razem między innymi z DJ'em Dahim, J.LBS'em i Sounwave'em.W tym biznesie wyżej już się nie da, chyba że chłopaki złapią kontakt z Jay'em-Z i będą tworzyć coś na jego nadchodzący krążek. Przy ich szczęściu i umiejętnościach jest to bardzo prawdopodobne.[[{"fid":"1886","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]][[{"fid":"17619","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]][[{"fid":"73567","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]][[{"fid":"73565","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"73566","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"73568","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]][[{"fid":"73569","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]][[{"fid":"73570","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]][[{"fid":"73572","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"13":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"13"}}]][[{"fid":"73571","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]Australia może się pochwalić kilkoma producentami z karierami w Stanach Zjednoczonych. M-Phazes, Khaled Rohaim i Styalz Fuego to już wyrobione marki. Jest jednak dwóch gości, wciąż stosunkowo mało rozpoznawalnych, a też robiących spore zamieszanie, tworząc lub współtworząc muzykę dla największych obecnie gwiazd amerykańskiej sceny. Poznajcie duet Finatik N Zac, czyli FnZ.

Bity na Fruity Loopsie i finały DMC

Michael 'Finatik' Mule i Isaac 'Zac' De Boni pochodzą z Perth, ponad dwumilionowej stolicy stanu Australia Zachodnia. To tam też stawiali swoje pierwsze muzyczne kroki. Zac od zawsze lubił dźwięki, jako dziecko uczył się gry na pianinie, będąc w liceum zainteresował się produkcją. Podobało mu się to, co robili The Neptunes czy Dr. Dre. Pierwsze bity, wspólnie z jednym ze swoich ziomków, tworzył we Fruity Loopsie i Reasonie. Finatik wychował się na hip-hopie lat 90. Gang Starr, A Tribe Called Quest, to jego klimaty. W młodym wieku odkrył swoją DJ'ską pasję. Mając dwanaście lat, kupił gramofony, w wieku czternastu już uczestniczył w pierwszych battlach. Kilka lat później zajął drugie miejsce w australijskich finałach DMC [lokalnych mistrzostwach dla DJ'ów, ich światowa edycja to DMC World DJ Championchips - przyp.red]. Później jednak miał dość stania za deckami i skupił się stricte na tworzeniu muzyki. Kupił MPC 2000, zaczął diggować, bawić się samplami. To w końcu zaowocowało znajomością z Zac'em i tworzeniem wspólnych bitów. De Boni na pocżątku zajmował się programowaniem bębnów, Mule siedział za klawiszami. Potem uczyli się od siebie. Teraz, jak mówią, robią wszystko na zmianę. Ich zajawka nie przełożyła się na współpracę z lokalnymi raperami. Także dlatego, że FnZ po prostu mierzyli wyżej. Zac: "Od pewnego momentu byliśmy nastawieni na pracę z amerykańskimi artystami, w Perth też nie było zbyt wielu ludzi, z którymi można było nagrywać. Na wschodnie kraju może byłoby inaczej."

Jim Jonsin i przylot do Miami

Można powiedzieć, że amerykańska przygoda duetu zaczęła się jeszcze w Australii. Ich przyjaciel i menadżer prowadził wywiady z różnymi producentami hip-hopowymi w lokalnym radiu. Któregoś dnia jego gościem był Jim Jonsin, mieszkający na Florydzie beatmaker mający na koncie współpracę z Beyoncé, Eminemem, Lil' Wayne'em czy Slim Thugiem. Pod koniec programu zapytał go, czy mógłby mu podesłać podkłady Mule'a i De Boniego do sprawdzenia, Jonsin się zgodził. Według chłopaków były tragiczne, ale kontakt został nawiązany. Wysyłali maile z kolejnymi bitami, a Jim zaproponował im nawet podpisanie umowy wydawniczej. Jednak w pewnym momencie na tym się skończyło. Zac: "W końcu powiedzieliśmy sobie: 'Walić to, kupmy bilet prosto do Miami i powiedzmy mu, że tu jesteśmy.' Tak zrobiliśmy, podjęliśmy ryzyko. Przylecieliśmy do Miami, wykonaliśmy telefon i powiadomiliśmy o przylocie. On był bardzo zdziwiony, ale w pozytywnym sensie. Stwierdził: 'Jesteście wariatami, że przylecieliście z Perth do Miami, a ja nic nie wiedziałem.'"

Denzel Curry

Pierwszym dużym osiągnięciem duetu była współpraca z A$AP Rocky'ym przy jego debiutanckim albumie "Long.Live.A$AP", na którym byli jednym z producentów tytułowego numeru. Większość pracy wykonali Jonsin i Rico Love, ale chłopaki też dołożyli swoje trzy grosze, zajmując się dodatkowym programowaniem i grą na klawiszach. (Później pracowali przy każdej kolejnej płycie Rocky'ego) Następnie wskoczyły creditsy na projektach innych członków A$AP Mob, ale też koprodukcje dla Big K.R.I.T.'a, Wiza Khalify, Machine Gun Kelly'ego. Jednak najbardziej znani są z bitów na krążkach Denzela Curry'ego, tworzonych samemu, ale też we współpracy z innymi. Mają swój udział w siedmiu trackach na "Imperial",  odpowiadają za większość muzyki na "TA13OO" i "ZUU", (byli głównymi producentami tych dwóch płyt) a także za "The Last" z "Melt My Eyes See Your Future", ostatniej solówki rapera. Curry'ego poznali przez wspólnego menadżera, Reesa, którego spotkali dzięki Jonsinowi. "Denzel był głównym artystą, którym się opiekował i w pewnym momencie zagadał do nas: ' Słuchajcie, mam takiego dzieciaka i fajnie by było, gdybyście pomogli przy jego projekcie.' Tym projektem było 'Imperial'. To było pierwszy raz, kiedy pracowaliśmy z Denzelem i działamy do dzisiaj" - powiedział Zac w jednym z wywiadów. Praca przy "Imperial" nie polegała jednak stricte na komponowaniu bitów. Byli bardziej edytorami, dodawali, czasem usuwali pewne elementy w podkładach, robili też wszystko, by osiągnęły konkretne brzmienie. "Ponieważ znamy się na tym tak długo, wiedzieliśmy, co zrobić, aby dodać coś, czego brakowało, jak dopieścić sound, tak by stał się bardziej barwny i mocniejszy" - powiedział Finatik w rozmowie z portalem Highsnobiety. Później przeprowadzili się do Los Angeles i przyszedł czas pracy nad "TA13OO". Jak sami mówią, tworzenie tej płyty zajęło ponad rok. Dla kontrastu "ZUU" wyszło mniej więcej cztery miesiące po rozpoczęciu nagrywek. Przy pierwszym albumie mocno skupiali się na detalach, przy drugim poszli na żywioł, dając się ponieść chwili bez zbędnego kombinowania. Te dwa skrajnie różne podejścia dały jedne z najlepszych krązków 2018 i 2019 roku. To na "TA13OO" znajdują się takie perełki jak numer tytułowy, "Cash Maniac" i "The Blackest Balloon", a industrialne dźwięki "Ricky", "Birdz" czy "P.A.T.", które słyszymy na "ZUU", do dzisiaj zostają w głowie.

Swoją drogą - przypominamy, że Denzel w najbliższych dniach zagra w Warszawie i Krakowie!

Logic, Kanye West, Pusha T, Future i Kendrick Lamar

Ostatnio kariera FnZ wystrzeliła jeszcze mocniej. W 2020 koprodukowali "Perfect" z albumu "No Pressure" Logica, a rok później "Inside" z trzeciej części jego serii "Bobby Tarantino". Żeby było ciekawiej, ich udział na tym albumie nie ograniczał się tylko do tego jednego utworu. Jeśli wejdzie się w Discogsa i sprawdzi, kto odpowiada za napisanie piosenek, nazwiska obydwu panów pojawiają się dosłownie w każdej z nich. Poza tym FnZ brali udział w powstaniu "JESUS IS KING" Kanye'ego Westa, dokładnie chodzi o koprodukcję "Everything We Need".Dwa lata później Yeezy znów zaprosił ich do współpracy i tym sposobem uczestniczyli w tworzeniu "DONDY". Oprócz creditsów w tytułowym kawałku mają swój wkład w czterech innych piosenkach: "Believe What I Say", "Keep My Spirit Alive" z gościnnym udziałem Conway'a, Westside Gunna i KayCyy'ego, "Tell The Vision" z Pop Smoke'em i w "Lord I Need You". W 2022 roku spotkały ich nie lada wyróżnienia, bo koprodukowali być może trzy najważniejsze płyty tego roku. Na "I Never Liked You" Future'a zrobili "Love You Better" oraz singlowe "Wait For You", obydwa wspólnie z ATL Jacobem, na "It's Almost Dry" Pusha T znów działali z Westem przy "Just So You Remember", a na "Mr. Morale & The Big Steppers" Kendricka Lamara odpowiadają za "Die Hard" razem między innymi z DJ'em Dahim, J.LBS'em  i Sounwave'em.

W tym biznesie wyżej już się nie da, chyba że chłopaki złapią kontakt z Jay'em-Z i będą tworzyć coś na jego nadchodzący krążek. Przy ich szczęściu i umiejętnościach jest to bardzo prawdopodobne.

[[{"fid":"1886","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

[[{"fid":"17619","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]

[[{"fid":"73567","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]]

[[{"fid":"73565","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"73566","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"73568","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

[[{"fid":"73569","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

[[{"fid":"73570","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

[[{"fid":"73572","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"13":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"13"}}]]

[[{"fid":"73571","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

]]>
Album Roku i 5 statuetek na Grammy 2022 - kim jest Jon Batiste?https://popkiller.kingapp.pl/2022-04-06,album-roku-i-5-statuetek-na-grammy-2022-kim-jest-jon-batistehttps://popkiller.kingapp.pl/2022-04-06,album-roku-i-5-statuetek-na-grammy-2022-kim-jest-jon-batisteApril 6, 2022, 1:47 amMarcin NataliW nocy z niedzieli na poniedziałek odbyła się przełożona z początku roku, 64. ceremonia rozdania nagród Grammy, a jednym z największych zwycięzców był Jon Batiste, który zgarnął prestiżową nagrodę za Album Roku swoim krążkiem "We Are", pokonując w tej kategorii takich artystów jak Kanye West, Justin Bieber, Doja Cat, H.E.R., Billie Eilish czy Taylor Swift. Jakby tego było mało, nominowany w rekordowej w tym roku liczbie 11 kategorii Jon zgarnął jeszcze cztery nagrody - m.in. za Teledysk Roku "Freedom". Kim jest artysta, który w wieku 35 lat niespodziewanie wziął szturmem muzyczny świat i zorganizowaną w Las Vegas ceremonię Grammy?Urodzony w 1986 roku w Metairie w stanie Louisiana Jonathan Michael Batiste to swoisty człowiek renesansu - wokalista, raper, autor tekstów, muzyk, lider zespołu oraz znana z popularnego talk show "The Late Show with Stephen Colbert" osobowość telewizyjna. Wystarczy odpalić nagrodzone Grammy "Freedom" i już pierwsze takty oraz sceny pokazują obrazowo, z charyzmą jakiego kalibru mamy do czynienia.[[{"fid":"72658","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Zaraźliwie pozytywna energia, przywołująca na myśl styl Masego, z miejsca porywa i wywołuje uśmiech na twarzy. Nie bez powodu też Jon został poproszony o pomoc w stworzeniu ścieżki dźwiękowej do hitowej animacji studia Pixar "Soul" - za co też zresztą zgarnął tegoroczne Grammy. Od emitowanego wieczorami Talk Show po kreskówki dla dzieci - nie ma wątpliwości, że jest coś unikalnego, a zarazem uniwersalnego w twórczości przełamujacego granice muzyka z Luizjany.Nie wszystko przyszło jednak tak łatwo - pierwszy studyjny album "Times in New Orleans" Jon wydał w roku 2005, a więc niemalże 17 (!) lat temu, a pierwsza, pojedyncza nominacja do Grammy przyszła w roku 2018 w kategorii "Best American Roots Performance". Wtedy artysta musiał obejść się smakiem, ale stopniowe przebijanie się do świadomości odbiorcy przyniosło owoce, bowiem w tym roku również w tej kategorii Batiste zwyciężył za sprawą kapitalnego utworu "Cry". Podczas ceremonii zgrabnie przeplatający brzmienia oldschoolowego soulu i r&b, nowoorleańskiego jazzu, korzennego bluesa, gospelu oraz hip-hopu (rzućcie uchem na rapowe flow w Whatchutalkinbout czy Boy Hood) artysta mówił o swojej muzyce: "to dla mnie więcej niż rozrywka - to duchowa praktyka", a finalne jego przesłanie brzmiało "Bądźcie sobą. To wszystko. Kocham Was nawet jeśli Was osobiście nie znam". No i jak tego gościa nie lubić?Pod spodem wspomniane, rapowe "Whatchutalkinbout", nagrodzone Grammy "Cry" i utwór ze ścieżki do filmu "Soul", a także wykonanie live w ramach serii NPR, natomiast album "We Are" w wersji podstawowej, jak i rozszerzonej (deluxe - 6 dodatkowych utworów) dostępny jest w polskiej dystrybucji dzięki Universal Music Polska.[[{"fid":"72674","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]][[{"fid":"72660","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]][[{"fid":"72661","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]][[{"fid":"72659","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]W nocy z niedzieli na poniedziałek odbyła się przełożona z początku roku, 64. ceremonia rozdania nagród Grammy, a jednym z największych zwycięzców był Jon Batiste, który zgarnął prestiżową nagrodę za Album Roku swoim krążkiem "We Are", pokonując w tej kategorii takich artystów jak Kanye West, Justin Bieber, Doja Cat, H.E.R., Billie Eilish czy Taylor Swift. 

Jakby tego było mało, nominowany w rekordowej w tym roku liczbie 11 kategorii Jon zgarnął jeszcze cztery nagrody - m.in. za Teledysk Roku "Freedom". Kim jest artysta, który w wieku 35 lat niespodziewanie wziął szturmem muzyczny świat i zorganizowaną w Las Vegas ceremonię Grammy?

Urodzony w 1986 roku w Metairie w stanie Louisiana Jonathan Michael Batiste to swoisty człowiek renesansu - wokalista, raper, autor tekstów, muzyk, lider zespołu oraz znana z popularnego talk show "The Late Show with Stephen Colbert" osobowość telewizyjna. Wystarczy odpalić nagrodzone Grammy "Freedom" i już pierwsze takty oraz sceny pokazują obrazowo, z charyzmą jakiego kalibru mamy do czynienia.

[[{"fid":"72658","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

Zaraźliwie pozytywna energia, przywołująca na myśl styl Masego, z miejsca porywa i wywołuje uśmiech na twarzy. Nie bez powodu też Jon został poproszony o pomoc w stworzeniu ścieżki dźwiękowej do hitowej animacji studia Pixar "Soul" - za co też zresztą zgarnął tegoroczne Grammy. Od emitowanego wieczorami Talk Show po kreskówki dla dzieci - nie ma wątpliwości, że jest coś unikalnego, a zarazem uniwersalnego w twórczości przełamujacego granice muzyka z Luizjany.

Nie wszystko przyszło jednak tak łatwo - pierwszy studyjny album "Times in New Orleans" Jon wydał w roku 2005, a więc niemalże 17 (!) lat temu, a pierwsza, pojedyncza nominacja do Grammy przyszła w roku 2018 w kategorii "Best American Roots Performance". Wtedy artysta musiał obejść się smakiem, ale stopniowe przebijanie się do świadomości odbiorcy przyniosło owoce, bowiem w tym roku również w tej kategorii Batiste zwyciężył za sprawą kapitalnego utworu "Cry"

Podczas ceremonii zgrabnie przeplatający brzmienia oldschoolowego soulu i r&b, nowoorleańskiego jazzu, korzennego bluesa, gospelu oraz hip-hopu (rzućcie uchem na rapowe flow w Whatchutalkinbout czy Boy Hood) artysta mówił o swojej muzyce: "to dla mnie więcej niż rozrywka - to duchowa praktyka", a finalne jego przesłanie brzmiało "Bądźcie sobą. To wszystko. Kocham Was nawet jeśli Was osobiście nie znam". No i jak tego gościa nie lubić?

Pod spodem wspomniane, rapowe "Whatchutalkinbout", nagrodzone Grammy "Cry" i utwór ze ścieżki do filmu "Soul", a także wykonanie live w ramach serii NPR, natomiast album "We Are" w wersji podstawowej, jak i rozszerzonej (deluxe - 6 dodatkowych utworów) dostępny jest w polskiej dystrybucji dzięki Universal Music Polska.

[[{"fid":"72674","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

[[{"fid":"72660","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

[[{"fid":"72661","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

[[{"fid":"72659","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

]]>
Mike Dean - mistrz drugiego planu, od 30 lat w centrum rapgry (profil)https://popkiller.kingapp.pl/2021-12-27,mike-dean-mistrz-drugiego-planu-od-30-lat-w-centrum-rapgry-profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-12-27,mike-dean-mistrz-drugiego-planu-od-30-lat-w-centrum-rapgry-profilJune 12, 2022, 7:38 pmBartosz SkolasińskiMike Dean to bez wątpienia obecnie jeden z najważniejszych amerykańskich producentów hip-hopowych, ale myślę, że nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że to jedna z kluczowych postaci amerykańskiej muzyki popularnej ostatnich prawie trzydziestu lat. W Polsce wciąż mało się o nim pisze, bo choć współtworzy ważne płyty, jest często bohaterem drugiego planu, występując jako koproducent lub inżynier dźwięku. Warto zatem nieco przybliżyć sylwetkę człowieka, który dziś jest głównie kojarzony z bycia przybocznym Kanye'ego Westa, ale jego muzyczne portfolio wychodzi daleko poza współpracę z wizjonerem z Chicago.Rap-A-Lot Records i brudne południeKariera producencka Deana zaczęła się, gdy trafił pod skrzydła Jamesa Prince'a, dzisiaj znanego między innymi jako odkrywca talentu Drake'a (dzięki któremu Kanadyjczyk podpisał kontrakt z Young Money Entertainment Lil Wayne'a), ale przede wszystkim założyciela powstałego w 1987 roku w Houston labelu Rap-A-Lot Records, będącego pierwszą ważną wytwórnią hip-hopową na południu Stanów Zjednoczonych. Właśnie ta wytwórnia de facto zaznaczyła południe Ameryki, a Houston w szczególności, na rapowej mapie. To były jeszcze czasy przed wybuchem fenomenu artystów z Atlanty, takich jak Outkast czy Goodie Mob, triumfy święcili wtedy mc's z Nowego Jorku, w Kalifornii kontrowersje wzbudzało N.W.A., a o trapie nie było nawet mowy. Prince założył label dla swojego brata, rapera o pseudonimie Sir Rap-A-Lot, aby ten trzymał się z dala od ulicy. Mógł to zrobić, bo zarabiał duże pieniądze i miał sporo kontaktów dzięki prowadzeniu komisu z używanymi samochodami rzadkich marek, z których korzystali sportowcy i handlarze narkotyków. To w Rap-A-Lot swoje kariery zaczynały takie legendy jak Geto Boys, Devin The Dude i Z-Ro.Dean pojawił się w życiu Prince'a w 1992 roku, kiedy miał 27 lat. "Poznałem go w Digital Studios w Houston. Przyszedł zagrać na instrumencie, na gitarze czy czymś podobnym. Wydaje mi się, że był częścią zespołu" - powiedział Prince w wywiadzie dla Ambrosia For Heads. Biały muzyk z Houston został zatrudniony, żeby pracować przy solowych projektach członków Geto Boys - Willie'ego D ("I'm Goin' Out Like A Soldier") i Bushwick Billa ("Little Big Man"). "Skierowałem go pod skrzydła producenta Rap-A-Lot Johna Birdo." Tak o tej relacji mówił Mike w 2010 roku: "Pracowałem z nim przez lata, nauczył mnie bardzo dużo rzeczy. Nauczył mnie, jak robić bity, sprawił, że chciałem zostać producentem." Dean chłonął wiedzę bardzo szybko, a jego etyka pracy była godna podziwu. "[...] był jednym z tych, którzy siedzieli ze mną do późna, podczas gdy inni poszli już spać" - mówił Prince. To procentowało - stał się koproducentem, także jednym z beatmakerów wytwórni, a zarazem jednym z pionierów brzmienia, które umownie nazywa się brudnym południem, tutaj pełnego żywego grania, syntezatorów, gitar i funku. Wspólnie z innymi legendarnymi mistrzami konsolety, kluczowymi dla marki Rap-A-Lot - N.O. Joe'em i Tone Capone'em - współtworzył klasyczne krążki Scareface'a, jak "The Diary" (np. bit do "I Seen A Man Die" w duecie z Joe'em) czy "Untouchable" (np. kultowe "Mary Jane" w duecie z Capone'em), Big Mike'a (solowy bit w "Creepin-Rollin'" z płyty "Somethin' Serious") czy Geto Boysów ("The World Is A Getto", również w duecie z N.O Joe, z albumu "Resurrection"). Jeśli akurat nie zajmował się produkcją, siedział nad miksem i masteringiem, chociażby przy debiucie Devina, wydanym w 1998 "The Dude".Częste robienie bitów w duetach wynikało z tego, że Prince chciał, by Dean współpracował z każdym producentem, z którym nagrywało Rap-A-Lot, później nawet z samym Dr. Dre. W pewnym momencie między Dre, a Princem wywiązała się relacja biznesowa, która przełożyła się się na to, że legendarny Kalifornijczyk dostarczył podkłady najpierw na "Untouchable", a potem na "Just Tryin' Ta Live" Devina. Prince chciał, żeby Mike zobaczył, jaki jest sekret brzmienia Dre. Wysłał więc go na sesję Doktora ze Scarfacem, a przed wyjazdem powiedział, że chce, by uważnie obserwował, co twórca "The Chronic" robi w studio, by wrócił z tą tajemnicą. No i Dean wrócił, a według tego, co mówił sam Prince, brzmienie Rap-A-Lot wtedy zmieniło się na jeszcze lepsze. Kariera Deana w wytwórni dalej się rozwijała, gdy Face zdecydował się na nagranie płyty "The Fix" z 2002 roku. Można powiedzieć, że ten krążek zmienił wiele w życiu 37-letniego wtedy gościa z Houston.Człowiek Kanye'egoTo pierwszy album Scarface'a, na którym za produkcję, poza ekipą związaną z Rap-A-Lot, są też odpowiedzialni ludzie z zewnątrz - np. Nashiem Myrick z Hitmenów Puffa Daddy'ego, The Neptunes i właśnie Kanye West. Mike Dean także był obecny na tej płycie, a West był pod takim wrażeniem jego umiejętności realizatorskich, że sam chciał z nim współpracować. "Poznałem go poprzez to, że miksowałem kawałki, które zrobił dla Scarface'a na 'The Fix' [...]" - powiedział Dean w jednym z wywiadów. To był okres, kiedy Face został dyrektorem Def Jam South, co spowodowało, że dużo czasu spędzał w Nowym Jorku i nawiązała się jego relacja z Jayem-Z. "Wtedy [Scarface - przyp. red.] poznał Kanye'ego, a przez to on dowiedział się o mnie. Usłyszał "Guess Who's Back" i spytał: 'Kto to zmiksował?' Wysłał swoich ludzi, żeby się ze mną skontaktowali, to wtedy zacząłem dla niego pracować. [...] Wiedział, czego chce, kiedy zaproponowałem, że będę dla niego produkował, on powiedział: 'Nie, ja jestem producentem, robię całą muzykę, ty tylko ją zmiksujesz', ale później stał się bardziej otwarty na współpracę w tej kwestii."Pierwszym utworem, jaki zrealizował dla Yeezy'ego, było "Two Words" z wydanego w 2004 "College Dropout". Następnie zostawił swój odcisk na każdym solowym albumie Kanye'ego, czy to jako inżynier dźwięku, czy jako koproducent lub po prostu muzyk, dodający swoje trzy grosze do poszczególnych piosenek, także występując na żywo. "Late Registration", "Graduation", "808's & Heartbreaks", "My Beautiful Dark Twisted Fantasy", "Watch The Throne", "Yeezus" i tak aż do "DONDY" - na wszystkich tych płytach Mike Dean zostawił swój odcisk. To jego klawisze i gitarę słyszymy w "STRONGER", które stanowi początek koproducenckiej współpracy z Westem, jego charakterystyczne, również gitarowe riffy dodają większej głębi "Devil In A New Dress" na bicie Binka. Ten drugi track znajduje się na wspomnianym ""MBDTF", które dziś uchodzi za jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą mainstreamową płytę hip-hopową ostatniego dziesięciolecia. "Yeezus" także odcisnęło swoje piętno na brzmieniu współczesnej muzyki. Wpływ tego krążka można usłyszeć dziś w twórczości, chociażby Denzela Curry'ego, ale też Billie Eilish czy Lorde.W 2013 Ali Shaheed Muhammad, jedna trzecia legendarnych A Tribe Called Quest, w swoim programie w NPR, amerykańskim radio publicznym, zadał Deanowi pytanie, co uważa za swoje szczytowe osiągnięcie: "'Yeezus'. Nawet przed tym, cały okres pracy z Kanye'em. To [kariera Kanye'ego - przyp. red.] stało się większe, niż ktokolwiek z nas mógł przypuszczać." O charakterze jego pracy z Westem powiedział: "To jest wsparcie. Wsparcie wszystkiego, co robi, wszystkiego, o co poprosi, a co może ci się wydawać szalone, jeśli chodzi o produkcję. [...] Wpada na szalone pomysły cały czas, myślę sobie 'OK', potem je realizuję i to zwykle dobrze wychodzi." Jednak współdziałanie z kimś tak wymagającym nie jest łatwe: "Przynoszę części utworów, to nad czym aktualnie pracuję. Może jedna na dziesięć rzeczy zostaje. Dużo jest odrzucanych, zanim coś zostanie zaakceptowane." Tempo pracy z tak tęgim umysłem, jak Ye też bywa zawrotne. Po nagraniu "DONDY" Dean stwierdził: "Wyszła całkiem spójnie. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony, bo proces twórczy był bardzo chaotyczny. Musiałem zmiksować kupę utworów bardzo szybko. Wydaje mi się, że zmiksowałem 35 kawałków w 10 dni."Od Travisa Scotta przez Beyonce po MadonnęKariera u boku Westa otworzyła go też na tworzenie z innymi artystami. Szczególnie z Travisem Scottem przy okazji wszystkich jego trzech studyjnych albumów. Tak w wywiadzie dla Fadera wypowiedział się o swojej współpracy z autorem "Rodeo": "Wchodzę gdzieś w połowie tworzenia utworów. Słyszę rzeczy, które robi, w trakcie ich nagrywania, potem myślę nad nimi dwa, trzy miesiące, zanim dołożę coś od siebie. Nie śpieszymy się." To ostatnie zdanie brzmi interesująco, jeśli do tego przytoczy się ciekawostkę o tym, ile trwała praca nad "Stop Trying To Be God", jednym z highlightów na trackliście "ASTROWORLD": "Zrobienie tego numeru zabrało praktycznie rok. Travis miał pierwszą część zrobioną i ona się rozwinęła. Któregoś dnia dostałem telefon, że Stevie [Wonder - przyp. red.] przyjedzie do studia i powiedziałem: 'Zaraz tam będę'. Nagrałem jego grę na harmonijce. W zasadzie to nie nagrywam już ludzi, zatrudniam innych, żeby to robili. Jeśli chodzi o Stevie'ego, nie mogłem tego zadania dać komuś innemu."Poza Travisem Dean pracował również z 2 Chainzem, Frankiem Oceanem, Beyonce czy afrykańską supergwiazdą Burna Boy'em. Jednak jego producenckie CV wychodzi też daleko poza szeroko rozumiany hip-hop lub soul. Może się pochwalić nagraniami z Madonną, Laną Del Rey, Seleną Gomez, Christiną Aguilerą. W 2017 założył własną wytwórnię M.W.A, co tłumaczy się jako Mexican Wrestling Association. Jest to po prostu jego DJ'ski pseudonim. W ramach labelu wydał dwie w całości instrumentalne solówki "4:20" i "4:22".Mike Dean jest immanentną częścią historii hip-hopu z południa Stanów, brał udział przy tworzeniu jednych z największych i przekraczających granice gatunkowe płyt hip-hopowych ostatnich lat. Zwykle gdzieś tam z boku, bo często jako koproducent i realizator, a jednak zawsze w centrum wydarzeń. To mistrz drugiego planu. W wywiadzie dla NPR powiedział: "Chciałbym zostać zapamiętany, jak Beethoven albo Mozart, robiąc rzeczy, które będą pamiętane sto lat później. Nie jakieś pomijalne radiowe gówno." Można powiedzieć, że chyba jest na dobrej drodze.Poniżej wybrane utwory z katalogu Mike'a Deana, a na koniec też mała ciekawostka - na co dzień korzysta on przy pracy ze sprzętu polskiej produkcji, Bettermakera, którego CEO i pomysłodawcą jest Marek Walaszek (uznany kompozytor, producent i inżynier dźwięku).Sprawdź też: Rick Rock - multiplatynowy geniusz produkcji, którego nie znasz"2001" Dr. Dre - 22 lata od premiery albumu, który zmienił grę (Klasyk na Weekend)Scarface "I Seen A Man Die"[[{"fid":"70917","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]Scarface "Mary Jane"[[{"fid":"70918","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Big Mike "Creepin - Rollin"[[{"fid":"70919","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Kanye West - "STRONGER"[[{"fid":"70920","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Kanye West "Devil In A New Dress"[[{"fid":"70921","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]Mike Dean to bez wątpienia obecnie jeden z najważniejszych amerykańskich producentów hip-hopowych, ale myślę, że nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że to jedna z kluczowych postaci amerykańskiej muzyki popularnej ostatnich prawie trzydziestu lat. W Polsce wciąż mało się o nim pisze, bo choć współtworzy ważne płyty, jest często bohaterem drugiego planu, występując jako koproducent lub inżynier dźwięku. Warto zatem nieco przybliżyć sylwetkę człowieka, który dziś jest głównie kojarzony z bycia przybocznym Kanye'ego Westa, ale jego muzyczne portfolio wychodzi daleko poza współpracę z wizjonerem z Chicago.

Rap-A-Lot Records i brudne południe

Kariera producencka Deana zaczęła się, gdy trafił pod skrzydła Jamesa Prince'a, dzisiaj znanego między innymi jako odkrywca talentu Drake'a (dzięki któremu Kanadyjczyk podpisał kontrakt z Young Money Entertainment Lil Wayne'a), ale przede wszystkim założyciela powstałego w 1987 roku w Houston labelu Rap-A-Lot Records, będącego pierwszą ważną wytwórnią hip-hopową na południu Stanów Zjednoczonych. Właśnie ta wytwórnia de facto zaznaczyła południe Ameryki, a Houston w szczególności, na rapowej mapie. To były jeszcze czasy przed wybuchem fenomenu artystów z Atlanty, takich jak Outkast czy Goodie Mob, triumfy święcili wtedy mc's z Nowego Jorku, w Kalifornii kontrowersje wzbudzało N.W.A., a o trapie nie było nawet mowy. Prince założył label dla swojego brata, rapera o pseudonimie Sir Rap-A-Lot, aby ten trzymał się z dala od ulicy. Mógł to zrobić, bo zarabiał duże pieniądze i miał sporo kontaktów dzięki prowadzeniu komisu z używanymi samochodami rzadkich marek, z których korzystali sportowcy i handlarze narkotyków. To w Rap-A-Lot swoje kariery zaczynały takie legendy jak Geto Boys, Devin The Dude i Z-Ro.

Dean pojawił się w życiu Prince'a w 1992 roku, kiedy miał 27 lat. "Poznałem go w Digital Studios w Houston. Przyszedł zagrać na instrumencie, na gitarze czy czymś podobnym. Wydaje mi się, że był częścią zespołu" - powiedział Prince w wywiadzie dla Ambrosia For Heads. Biały muzyk z Houston został zatrudniony, żeby pracować przy solowych projektach członków Geto Boys - Willie'ego D ("I'm Goin' Out Like A Soldier") i Bushwick Billa ("Little Big Man"). "Skierowałem go pod skrzydła producenta Rap-A-Lot Johna Birdo." Tak o tej relacji mówił Mike w 2010 roku: "Pracowałem z nim przez lata, nauczył mnie bardzo dużo rzeczy. Nauczył mnie, jak robić bity, sprawił, że chciałem zostać producentem." Dean chłonął wiedzę bardzo szybko, a jego etyka pracy była godna podziwu. "[...] był jednym z tych, którzy siedzieli ze mną do późna, podczas gdy inni poszli już spać" - mówił Prince. To procentowało - stał się koproducentem, także jednym z beatmakerów wytwórni, a zarazem jednym z pionierów brzmienia, które umownie nazywa się brudnym południem, tutaj pełnego żywego grania, syntezatorów, gitar i funku. Wspólnie z innymi legendarnymi mistrzami konsolety, kluczowymi dla marki Rap-A-Lot - N.O. Joe'em i Tone Capone'em - współtworzył klasyczne krążki Scareface'a, jak "The Diary" (np. bit do "I Seen A Man Die" w duecie z Joe'em) czy "Untouchable" (np. kultowe "Mary Jane" w duecie z Capone'em), Big Mike'a (solowy bit w "Creepin-Rollin'" z płyty "Somethin' Serious") czy Geto Boysów ("The World Is A Getto", również w duecie z N.O Joe, z albumu "Resurrection"). Jeśli akurat nie zajmował się produkcją, siedział nad miksem i masteringiem, chociażby przy debiucie Devina, wydanym w 1998 "The Dude".

Częste robienie bitów w duetach wynikało z tego, że Prince chciał, by Dean współpracował z każdym producentem, z którym nagrywało Rap-A-Lot, później nawet z samym Dr. Dre. W pewnym momencie między Dre, a Princem wywiązała się relacja biznesowa, która przełożyła się się na to, że legendarny Kalifornijczyk dostarczył podkłady najpierw na "Untouchable", a potem na "Just Tryin' Ta Live" Devina. Prince chciał, żeby Mike zobaczył, jaki jest sekret brzmienia Dre. Wysłał więc go na sesję  Doktora ze Scarfacem, a przed wyjazdem powiedział, że chce, by uważnie obserwował, co twórca "The Chronic" robi w studio, by wrócił z tą tajemnicą. No i Dean wrócił, a według tego, co mówił sam Prince, brzmienie Rap-A-Lot wtedy zmieniło się na jeszcze lepsze. Kariera Deana w wytwórni dalej się rozwijała, gdy Face zdecydował się na nagranie płyty "The Fix" z 2002 roku. Można powiedzieć, że ten krążek zmienił wiele w życiu 37-letniego wtedy gościa z Houston.

Człowiek Kanye'ego

To pierwszy album Scarface'a, na którym za produkcję, poza ekipą związaną z Rap-A-Lot, są też odpowiedzialni ludzie z zewnątrz - np. Nashiem Myrick z Hitmenów Puffa Daddy'ego, The Neptunes i właśnie Kanye West. Mike Dean także był obecny na tej płycie, a West był pod takim wrażeniem jego umiejętności realizatorskich, że sam chciał z nim współpracować. "Poznałem go poprzez to, że miksowałem kawałki, które zrobił dla Scarface'a na 'The Fix' [...]" - powiedział Dean w jednym z wywiadów. To był okres, kiedy Face został dyrektorem Def Jam South, co spowodowało, że dużo czasu spędzał w Nowym Jorku i nawiązała się jego relacja z Jayem-Z. "Wtedy [Scarface - przyp. red.] poznał Kanye'ego, a przez to on dowiedział się o mnie. Usłyszał "Guess Who's Back" i spytał: 'Kto to zmiksował?' Wysłał swoich ludzi, żeby się ze mną skontaktowali, to wtedy zacząłem dla niego pracować. [...] Wiedział, czego chce, kiedy zaproponowałem, że będę dla niego produkował, on powiedział: 'Nie, ja jestem producentem, robię całą muzykę, ty tylko ją zmiksujesz', ale później stał się bardziej otwarty na współpracę w tej kwestii."

Pierwszym utworem, jaki zrealizował dla Yeezy'ego, było "Two Words" z wydanego w 2004 "College Dropout". Następnie zostawił swój odcisk na każdym solowym albumie Kanye'ego, czy to jako inżynier dźwięku, czy jako koproducent lub po prostu muzyk, dodający swoje trzy grosze do poszczególnych piosenek, także występując na żywo. "Late Registration", "Graduation", "808's & Heartbreaks", "My Beautiful Dark Twisted Fantasy", "Watch The Throne", "Yeezus" i tak aż do "DONDY" - na wszystkich tych płytach Mike Dean zostawił swój odcisk. To jego klawisze i gitarę słyszymy w "STRONGER", które stanowi początek koproducenckiej współpracy z Westem, jego charakterystyczne, również gitarowe riffy dodają większej głębi "Devil In A New Dress" na bicie Binka. Ten drugi track znajduje się na wspomnianym ""MBDTF", które dziś uchodzi za jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą mainstreamową płytę hip-hopową ostatniego dziesięciolecia. "Yeezus" także odcisnęło swoje piętno na brzmieniu współczesnej muzyki. Wpływ tego krążka można usłyszeć dziś w twórczości, chociażby Denzela Curry'ego, ale też Billie Eilish czy Lorde.

W 2013 Ali Shaheed Muhammad, jedna trzecia legendarnych A Tribe Called Quest, w swoim programie w NPR, amerykańskim radio publicznym, zadał Deanowi pytanie, co uważa za swoje szczytowe osiągnięcie: "'Yeezus'. Nawet przed tym, cały okres pracy z Kanye'em. To [kariera Kanye'ego - przyp. red.] stało się większe, niż ktokolwiek z nas mógł przypuszczać." O charakterze jego pracy z Westem powiedział: "To jest wsparcie. Wsparcie wszystkiego, co robi, wszystkiego, o co poprosi, a co może ci się wydawać szalone, jeśli chodzi o produkcję. [...] Wpada na szalone pomysły cały czas, myślę sobie 'OK', potem je realizuję i to zwykle dobrze wychodzi." Jednak współdziałanie z kimś tak wymagającym nie jest łatwe: "Przynoszę części utworów, to nad czym aktualnie pracuję. Może jedna na dziesięć rzeczy zostaje. Dużo jest odrzucanych, zanim coś zostanie zaakceptowane." Tempo pracy z tak tęgim umysłem, jak Ye też bywa zawrotne. Po nagraniu "DONDY" Dean stwierdził: "Wyszła całkiem spójnie. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony, bo proces twórczy był bardzo chaotyczny. Musiałem zmiksować kupę utworów bardzo szybko. Wydaje mi się, że zmiksowałem 35 kawałków w 10 dni."

Od Travisa Scotta przez Beyonce po Madonnę

Kariera u boku Westa otworzyła go też na tworzenie z innymi artystami. Szczególnie z Travisem Scottem przy okazji wszystkich jego trzech studyjnych albumów. Tak w wywiadzie dla Fadera wypowiedział się o swojej współpracy z autorem "Rodeo": "Wchodzę gdzieś w połowie tworzenia utworów. Słyszę rzeczy, które robi, w trakcie ich nagrywania, potem myślę nad nimi dwa, trzy miesiące, zanim dołożę coś od siebie. Nie śpieszymy się." To ostatnie zdanie brzmi interesująco, jeśli do tego przytoczy się ciekawostkę o tym, ile trwała praca nad "Stop Trying To Be God", jednym z highlightów na trackliście "ASTROWORLD": "Zrobienie tego numeru zabrało praktycznie rok. Travis miał pierwszą część zrobioną i ona się rozwinęła. Któregoś dnia dostałem telefon, że Stevie [Wonder - przyp. red.] przyjedzie do studia i powiedziałem: 'Zaraz tam będę'. Nagrałem jego grę na harmonijce. W zasadzie to nie nagrywam już ludzi, zatrudniam innych, żeby to robili. Jeśli chodzi o Stevie'ego, nie mogłem tego zadania dać komuś innemu."

Poza Travisem Dean pracował również z 2 Chainzem, Frankiem Oceanem, Beyonce czy afrykańską supergwiazdą Burna Boy'em. Jednak jego producenckie CV wychodzi też daleko poza szeroko rozumiany hip-hop lub soul. Może się pochwalić nagraniami z Madonną, Laną Del Rey, Seleną Gomez, Christiną Aguilerą. W 2017 założył własną wytwórnię M.W.A, co tłumaczy się jako Mexican Wrestling Association. Jest to po prostu jego DJ'ski pseudonim. W ramach labelu wydał dwie w całości instrumentalne solówki "4:20" i "4:22".

Mike Dean jest immanentną częścią historii hip-hopu z południa Stanów, brał udział przy tworzeniu jednych z największych i przekraczających granice gatunkowe płyt hip-hopowych ostatnich lat. Zwykle gdzieś tam z boku, bo często jako koproducent i realizator, a jednak zawsze w centrum wydarzeń. To mistrz drugiego planu. W wywiadzie dla NPR powiedział: "Chciałbym zostać zapamiętany, jak Beethoven albo Mozart, robiąc rzeczy, które będą pamiętane sto lat później. Nie jakieś pomijalne radiowe gówno." Można powiedzieć, że chyba jest na dobrej drodze.

Poniżej wybrane utwory z katalogu Mike'a Deana, a na koniec też mała ciekawostka - na co dzień korzysta on przy pracy ze sprzętu polskiej produkcji, Bettermakera, którego CEO i pomysłodawcą jest Marek Walaszek (uznany kompozytor, producent i inżynier dźwięku).

Sprawdź też:Rick Rock - multiplatynowy geniusz produkcji, którego nie znasz

"2001" Dr. Dre - 22 lata od premiery albumu, który zmienił grę (Klasyk na Weekend)

Scarface "I Seen A Man Die"

[[{"fid":"70917","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

Scarface "Mary Jane"

[[{"fid":"70918","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Big Mike "Creepin - Rollin"

[[{"fid":"70919","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

Kanye West - "STRONGER"

[[{"fid":"70920","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

Kanye West "Devil In A New Dress"

[[{"fid":"70921","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

]]>
Rick Rock - multiplatynowy geniusz produkcji, którego nie znaszhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-12-12,rick-rock-multiplatynowy-geniusz-produkcji-ktorego-nie-znaszhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-12-12,rick-rock-multiplatynowy-geniusz-produkcji-ktorego-nie-znaszDecember 12, 2021, 6:47 pmBartosz SkolasińskiRicardo Thomas urodził się w Montgomery w stanie Alabama, ale zasłynął jako jedna z najważniejszych postaci producenckiego światka Bay Area. Jednak jego styl jest na tyle ciekawy, że ze swoją muzyką przebił się daleko poza tworzenie bitów dla lokalnych artystów. To multiplatynowy producent odpowiedzialny za hity dla takich gwiazd jak Busta Rhymes czy Jay-Z. Współpracował też z takimi legendami jak E-40, Chamillionaire, Erick Sermon, Will Smith, Keak Da Sneak. To tylko kilku z nich, bo jego CV jest naprawdę długie. G-Unit, Tinie Tempah, Redman, Xzibit i Mase też mogą się pochwalić piosenkami nagranymi do jego podkładów. W Stanach jest mocno szanowany, a u nas wciąż kojarzą go głównie zajawkowicze west coastowych dźwięków. Oto kilka najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej charakterystycznych tracków w dorobku Ricka.1. 2Pac - "Tradin' War Stories" feat. Dramacydal, C-Bo & StormRick Rock rzadko kiedy sampluje, ale tak się złożyło, że jedna z pierwszych jego dużych produkcji była oparta o fragmenty utworu Randy'ego Browna "Too Little In Common". "Zrobiłem ten bit, mieszkając w Montgomery. Miałem go ze sobą w Kalifornii. Siedzieliśmy w studio: ja, E-40, C-Bo, Richie Rich, Storm, The Outlawz, D-Shot, B-Legit. Pac zagrał nam cały album ["All Eyez On Me" - przyp. red.] Powiedział 'Hej, zróbmy kawałek.' Musieliśmy znaleźć producenta. Mike Mosley też tam był, a ja miałem ze sobą torbę z dyskiem do SP1200, a SP1200 Johnny'ego J'a stało w studio. Kiedy tak rozmawialiśmy, włożyłem dysk do bitmaszyny, włączyłem 'play', kiedy wszyscy rozmawiali. Wiesz, to było studio Death Row, wszystko było głośne. Nagle poleciał bit do 'Tradin'' War Stories'. 2Pac zapytał: 'Ej, co to jest?' Mówię mu: 'To ty, ziom, to jest to'. Widziałem, jak pisze tekst, wszedł i nagrał to." Kawałek powstał we współpracy z Mosley'em. Drugim numerem, który zrobili wspólnie na "All Eyez On Me" było "Ain't Hard 2 Find".[[{"fid":"70593","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]2. Jay-Z - "Change The Game" feat. Beanie Sigel & Memphis Bleek / "Parkin Lot Pimpin'" feat. Beanie Sigel & Memphis Bleek"Change The Game" jest jednym z charakterystycznych brzmieniowo bitów Rick Rocka z okresu końcówki lat dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych. Ma te unikalne brzmienie klawiszy, które było jego znakiem rozpoznawczym w tamtym czasie. Jak je słyszałeś, z miejsca wiedziałeś, że to jest jego produkcja. "Change The Game" było singlem promującym "The Dynasty: Roc La Familia". Znalazło się na dziesiątym miejscu listy US Billboard Hort Rap Singles. W historii współpracy Ricka i Jaya bardzo często wspomina się też o "Parkin Lot Pimpin'". Rick Rock dostał telefon od wytwórni, że Jayowi podoba się mocno west coastowy podkład Thomasa. To był prawdziwy, jak to się mówi w Bay, funkowy slapper. Rick Rock poleciał więc do Nowego Jorku, ale jak Jay usłyszał bit po raz drugi w studio, uznał jednak, że już mu tak nie podchodzi. Zawiedziony Rick Rock został uratowany, bo w pokoju, w którym nagrywano płytę były keyboard i MPC, na których swoje rzeczy robił Just Blaze. Rick pojawił się w N.Y. z paroma bitami, w tym z jednym niechcianym. Pozostałe, które miał przygotowane, też nie podpasowały Jayowi. Na miejscu, przy użyciu sprzętu Blaze'a stworzył prawie wszystko to, co słyszymy od niego na "The Dynasty". "Parkin Lot Pimpin'" było pierwszym efektem tych prac. Być może bit do "Change The Game" znalazł się w zestawie niechcianych produkji i ostatecznie został wybran później, tego nie wiemy. Wspomniane brzmienie klawiszy i inne charakterystyczne dźwięki sugerują jednak, że muzyka do tego numeru powstała na własnym sprzęcie Rick Rocka. [[{"fid":"70595","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"70596","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]3. Fabolous "Can't Deny It" feat. Nate Dogg"Can't Deny It" jest pierwszym singlem promującym debiutancki album Fabolousa "Ghetto Fabolous", a zarazem jego pierwszym wielkim hitem. Wylądował na 25 miejscu US Billboard Hot 100, 13 miejscu US Billboard Hot R&B/Hip-Hop Songs i na 25 US Hot Rap Songs. To jest tak naprawdę track, dzięki któremu Fab przebił się na dobre do mainsteamu po udzielaniu się gościnnie na mixtape'ach DJ'a Clue. Obok "Breathe" jest to chyba najbardziej rozpoznawalny do dzisiaj jego numer. "To był także kawałek, który pomógł Fabolousowi rozwinąć skrzydła poza Wschodnim Wybrzeżem, bo jak grali go w Oakland, myśleliśmy, że on jest z Oakland" - powiedział w swoim programie Sway, legendarny radio host pochodzący z tamtych stron.[[{"fid":"70597","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]4. E-40 - "Automatic" feat. Fabolous"Can't Deny It" wyszło w 2001 roku, zaś w 2002 ukazał się album E-40'ego "Grid & Grind", na którym znów możemy usłyszeć nowojorskiego MC. Tym razem w kawałku "Automatic". Zapewne, gdyby nie produkcja Rick Rocka na "Ghetto Fabolous", do współpracy przy okazji krążka 40'ego w ogóle by nie doszło. Koniec końców dostaliśmy jeden z najlepszych numerów w przepastnej dyskografii jednej z największych legend Bay Area, a zarazem kolejne udane collabo na linii E-40/Rick Rock. Musicie bowiem wiedzieć, że Thomas współpracuje z raperem z Vallejo od lat. Pierwsze bity dla niego dostarczył jeszcze w 1996 roku na "Tha Hall Of Game". W 2019 roku Rick Rock powiedział: "Jesteśmy jak bracia, zrobiliśmy około 60, 70, a może 80 kawałów. Na początku to było wyzwanie, bo był bardzo motywujący. Mówił 'Zrób coś oryginalnego', 'Nie, to zrobiłeś ostatnim razem'. To się po prostu wydarzyło, niewytłumaczalne. Słyszałem o nim już wcześniej. Jak miałem około czternastu-piętnastu lat, myślałem, że on i D-Shot [brat E-40'ego, członek The Click - przyp. red.] byli bliźniakami. [...] Nigdy bym nie pomyślał, że będziemy razem nagrywać." Ta współpraca trwa do dzisiaj. Ostatnio przy okazji kawałków "Give Me 6", "Goop" i "Turf Talk".[[{"fid":"70598","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]5. Busta Rhymes - "I Know What You Want" feat. Mariah Carey & The Flipmode Squad / "Make It Clap (Remix)" feat. Sean Paul & Spliff StarrDo dziś najbardziej znanymi utworami na bitach Rick Rocka są bezapelacyjnie dwa numery Busta Rhymesa - "I Know What You Want" z Mariah Carey i "Make It Clap", najpierw z gościnnym udziałem Spliff Starra z The Flipmode Squad, potem w remiksie z dodatkową gościnką Seana Paula. Utwory znalazły się na krążku Busty "It Ain't Safe No More" z 2002 roku. "I Know What You Want" utrzymywało się na pierwszych miejscach list przebojów w Austrailii, na Węgrzech, w Rumunii, a także w Polsce. Kto nie pamięta, jak włączył Radio Zet, a ten numer leciał w eterze co pół godziny? Był na pierwszym miejscu listy najlepszych singli w Wielkiej Brytanii, a także w zestawieniu Billboard European Hot 100 Singles. W USA załapał się na trzecie miejscie US Billboard Hot 100 i czwarte US Billboard Mainstream Top 40. Ciekawostką jest to, że pierwotnie bitem byli zainteresowani Jermaine Dupri i chłopaki z Jagged Edge. Rick Rock dał im dwa tygodnie na nagranie, ale się nie wyrobili. Busta Rhymes: "Jechaliśmy autobusem, Rick przesłał mi trochę bitów, a ja przesłuchiwałem rzeczy różnych producentów, żeby zabić czas. Usłyszałem ten bit, piliśmy Hennessy, wymyśliłem melodię. [...] Kiedy już wymyśliłem słowa, Spliff dał mi potwierdzenie, że to jest to." [...] Odezwałem się do niej [do Mariah Carey - przyp. red.], powiedziała, by wysłać jej kawałek. Dałem znać, że śpiewam refren w tym utworze i miałem pomysł na to, co ona mogłaby tu zrobić." Mariah: "Tak, Busta śpiewał, a ja nie wiedziałam, czy on chce, żebym ja zaśpiewała jego partie wokalne, czy one miały zostać, bo wtedy to był czas, kiedy tak naprawdę raperzy nie śpiewali w piosenkach. Bardzo mi się to podobało." "Make It Clap", nieco dancehallowe w brzmieniu, też namieszało na listach - 14 miejsce na US Hot Rap Songs, 16 miejsce UK Singles. Nie tak wysoko, jak hit z Mariah, ale i tak jest to jeden z największych mainstreamowych numerów 2002 roku.[[{"fid":"70599","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]][[{"fid":"70600","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]] 6. Federation - "Hyphy"Ten numer musiał się tu znaleźć mimo tego, że bardziej kojarzą go zajawkowicze brzmienia Bay Area aniżeli fani hip-hopu ogólnie. Federation to grupa, w której skład wchodzą Doonie Baby, Goldie Gold i Stressmatic. Tego trzeciego często możemy usłyszeć w refrenach u E-40'ego. Przede wszystkim należy zacząć tego, że samo słowo "hyphy" jest charakterystyczne dla Bay Area i jest swego rodzaju skrótem od "hyperactive", czyli hiperaktywne, szybkie, energetyczne. Słowo i cały ruch z tym związany wymyśliła lokalna legenda Keak Da Sneak. Stworzył je, by jednym określeniem opisać swoje codzienne życie na ulicach Bay. Jednak hyphy to też podgatunek hip-hopu charakterystyczny tylko dla Oakland i okolic. Tak mówi o nim E-40: "Hyphy jest kuzynem crunku. To energia, to kultura, taniec, to ekspresja, [...] to jak się ubieramy, to język. [...]." Jedną z największych legend tego stylu jest nieżyjący już dziś Mac Dre, natomiast samo brzmienie wymyślił właśnie Rick Rock. Sway zadał mu kilka lat temu pytanie: "Który, według ciebie kawałek, był muzycznym początkiem tego soundu?" Rick Rock: "Powiedziałbym, że 'Hyphy', chociaż z 40'ym robiliśmy już nieco wcześniej rzeczy w szybkim tempie."[[{"fid":"70601","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]7. Snoop Dogg - "CEO"Już na sam koniec drobny bonus ode mnie, czyli jeden z nowszych bitów Ricka, jaki możecie usłyszeć na ostatniej solówce Snoop Dogga "From Tha Streets To Tha Suites". Mowa o pierwszym singlu promującym tamten materiał "CEO". Oszczędny, ale tak naprawdę pełen smaczków, np. w perkusji, bit. Do tego bardzo charakterystyczny dla dzisiejszego stylu produkcji Rocka bas. Świetnie się tego słucha i buja, jak trzeba. Kawałek pokazuje, że mimo dwudziestu pięciu lat na scenie, Ricardo Thomas wciąż potrafi robić bangery. Ze świeższych rzeczy od Rick Rocka warto sprawdzić jego solówkę "Rick Rock Beats" wydaną dwa lata temu (sprawdźcie także "Rocket" z 2015). Poza tym warto na dłużej zatrzymać się przy debiutanckim krążku Battle Locco "Blue Castle" z tego roku, w całości wyprodukowanym także przez bohatera tego artykułu.[[{"fid":"70602","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]]Inne numery, które warto sprawdzić:Xzibit - "Symphony In X Major"[[{"fid":"70621","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]G-Unit - "Rider Pt. 2"[[{"fid":"70622","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"13":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"13"}}]]Erick Sermon - "Hold Up Dub"[[{"fid":"70623","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"14":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"14"}}]]B-Legit - "Watcha Talkin'"[[{"fid":"70624","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"15":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"15"}}]]Xzibit - "D.N.A."[[{"fid":"70625","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"16":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"16"}}]]Redman - "Dopeman"[[{"fid":"70626","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"17":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"17"}}]]E-40 - "Ballaholic"[[{"fid":"70627","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"18":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"18"}}]]Rick Rock feat. Snoop Dogg & Tee Flii - "Neva Met"[[{"fid":"70789","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"19":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"19"}}]]Battle Locco - "Curse Of The Crip"[[{"fid":"70788","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"20":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"20"}}]]I wiele, wiele innych...Ricardo Thomas urodził się w Montgomery w stanie Alabama, ale zasłynął jako jedna z najważniejszych postaci producenckiego światka Bay Area. Jednak jego styl jest na tyle ciekawy, że ze swoją muzyką przebił się daleko poza tworzenie bitów dla lokalnych artystów. To multiplatynowy producent odpowiedzialny za hity dla takich gwiazd jak Busta Rhymes czy Jay-Z. Współpracował też z takimi legendami jak E-40, Chamillionaire, Erick Sermon, Will Smith, Keak Da Sneak. To tylko kilku z nich, bo jego CV jest naprawdę długie. G-Unit, Tinie Tempah, Redman, Xzibit i Mase też mogą się pochwalić piosenkami nagranymi do jego podkładów. W Stanach jest mocno szanowany, a u nas wciąż kojarzą go głównie zajawkowicze west coastowych dźwięków. Oto kilka najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej charakterystycznych tracków w dorobku Ricka.

1. 2Pac - "Tradin' War Stories" feat. Dramacydal, C-Bo & Storm

Rick Rock rzadko kiedy sampluje, ale tak się złożyło, że jedna z pierwszych jego dużych produkcji była oparta o fragmenty utworu Randy'ego Browna "Too Little In Common". "Zrobiłem ten bit, mieszkając w Montgomery. Miałem go ze sobą w Kalifornii. Siedzieliśmy w studio: ja, E-40, C-Bo, Richie Rich, Storm, The Outlawz, D-Shot, B-Legit. Pac zagrał nam cały album ["All Eyez On Me" - przyp. red.] Powiedział 'Hej, zróbmy kawałek.' Musieliśmy znaleźć producenta. Mike Mosley też tam był, a ja miałem ze sobą torbę z dyskiem do SP1200, a SP1200 Johnny'ego J'a stało w studio. Kiedy tak rozmawialiśmy, włożyłem dysk do bitmaszyny, włączyłem 'play', kiedy wszyscy rozmawiali. Wiesz, to było studio Death Row, wszystko było głośne. Nagle poleciał bit do 'Tradin'' War Stories'. 2Pac zapytał: 'Ej, co to jest?' Mówię mu: 'To ty, ziom, to jest to'. Widziałem, jak pisze tekst, wszedł i nagrał to." Kawałek powstał we współpracy z Mosley'em. Drugim numerem, który zrobili wspólnie na "All Eyez On Me" było "Ain't Hard 2 Find".

[[{"fid":"70593","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

2. Jay-Z - "Change The Game" feat. Beanie Sigel & Memphis Bleek / "Parkin Lot Pimpin'" feat. Beanie Sigel & Memphis Bleek

"Change The Game" jest jednym z charakterystycznych brzmieniowo bitów Rick Rocka z okresu końcówki lat dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych. Ma te unikalne brzmienie klawiszy, które było jego znakiem rozpoznawczym w tamtym czasie. Jak je słyszałeś, z miejsca wiedziałeś, że to jest jego produkcja. "Change The Game" było singlem promującym "The Dynasty: Roc La Familia". Znalazło się na dziesiątym miejscu listy US Billboard Hort Rap Singles. W historii współpracy Ricka i Jaya bardzo często wspomina się też o "Parkin Lot Pimpin'". Rick Rock dostał telefon od wytwórni, że Jayowi podoba się mocno west coastowy podkład Thomasa. To był prawdziwy, jak to się mówi w Bay, funkowy slapper. Rick Rock poleciał więc do Nowego Jorku, ale jak Jay usłyszał bit po raz drugi w studio, uznał jednak, że już mu tak nie podchodzi. Zawiedziony Rick Rock został uratowany, bo w pokoju, w którym nagrywano płytę były keyboard i MPC, na których swoje rzeczy robił Just Blaze. Rick pojawił się w N.Y. z paroma bitami, w tym z jednym niechcianym. Pozostałe, które miał przygotowane, też nie podpasowały Jayowi. Na miejscu, przy użyciu sprzętu Blaze'a stworzył prawie wszystko to, co słyszymy od niego na "The Dynasty". "Parkin Lot Pimpin'" było pierwszym efektem tych prac. Być może bit do "Change The Game" znalazł się w zestawie niechcianych produkji i ostatecznie został wybran później, tego nie wiemy. Wspomniane brzmienie klawiszy i inne charakterystyczne dźwięki sugerują jednak, że muzyka do tego numeru powstała na własnym sprzęcie Rick Rocka.

[[{"fid":"70595","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"70596","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

3. Fabolous "Can't Deny It" feat. Nate Dogg

"Can't Deny It" jest pierwszym singlem promującym debiutancki album Fabolousa "Ghetto Fabolous", a zarazem jego pierwszym wielkim hitem. Wylądował na 25 miejscu US Billboard Hot 100, 13 miejscu US Billboard Hot R&B/Hip-Hop Songs i na 25 US Hot Rap Songs. To jest tak naprawdę track, dzięki któremu Fab przebił się na dobre do mainsteamu po udzielaniu się gościnnie na mixtape'ach DJ'a Clue. Obok  "Breathe" jest to chyba najbardziej rozpoznawalny do dzisiaj jego numer. "To był także kawałek, który pomógł Fabolousowi rozwinąć skrzydła poza Wschodnim Wybrzeżem, bo jak grali go w Oakland, myśleliśmy, że on jest z Oakland" - powiedział w swoim programie Sway, legendarny radio host pochodzący z tamtych stron.

[[{"fid":"70597","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

4. E-40 - "Automatic" feat. Fabolous

"Can't Deny It" wyszło w 2001 roku, zaś w 2002 ukazał się album E-40'ego "Grid & Grind", na którym znów możemy usłyszeć nowojorskiego MC. Tym razem w kawałku "Automatic". Zapewne, gdyby nie produkcja Rick Rocka na "Ghetto Fabolous", do współpracy przy okazji krążka 40'ego w ogóle by nie doszło. Koniec końców dostaliśmy jeden z najlepszych numerów w przepastnej dyskografii jednej z największych legend Bay Area, a zarazem kolejne udane collabo na linii E-40/Rick Rock. Musicie bowiem wiedzieć, że Thomas współpracuje z raperem z Vallejo od lat. Pierwsze bity dla niego dostarczył jeszcze w 1996 roku na "Tha Hall Of Game". W 2019 roku Rick Rock powiedział: "Jesteśmy jak bracia, zrobiliśmy około 60, 70, a może 80 kawałów. Na początku to było wyzwanie, bo był bardzo motywujący. Mówił 'Zrób coś oryginalnego', 'Nie, to zrobiłeś ostatnim razem'. To się po prostu wydarzyło, niewytłumaczalne. Słyszałem o nim już wcześniej. Jak miałem około czternastu-piętnastu lat, myślałem, że on i D-Shot [brat E-40'ego, członek The Click - przyp. red.] byli bliźniakami. [...] Nigdy bym nie pomyślał, że będziemy razem nagrywać." Ta współpraca trwa do dzisiaj. Ostatnio przy okazji kawałków "Give Me 6", "Goop" i "Turf Talk".

[[{"fid":"70598","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

5. Busta Rhymes - "I Know What You Want" feat. Mariah Carey & The Flipmode Squad / "Make It Clap (Remix)" feat. Sean Paul & Spliff Starr

Do dziś najbardziej znanymi utworami na bitach Rick Rocka są bezapelacyjnie dwa numery Busta Rhymesa - "I Know What You Want" z Mariah Carey i "Make It Clap", najpierw z gościnnym udziałem Spliff Starra z The Flipmode Squad, potem  w remiksie z dodatkową gościnką Seana Paula. Utwory znalazły się na krążku Busty "It Ain't Safe No More" z 2002 roku. "I Know What You Want" utrzymywało się na pierwszych miejscach list przebojów w Austrailii, na Węgrzech, w Rumunii, a także w Polsce. Kto nie pamięta, jak włączył Radio Zet, a ten numer leciał w eterze co pół godziny? Był na pierwszym miejscu listy najlepszych singli w Wielkiej Brytanii, a także w zestawieniu Billboard European Hot 100 Singles. W USA załapał się na trzecie miejscie US Billboard Hot 100 i czwarte US Billboard Mainstream Top 40. Ciekawostką jest to, że pierwotnie bitem byli zainteresowani Jermaine Dupri i chłopaki z Jagged Edge. Rick Rock dał im dwa tygodnie na nagranie, ale się nie wyrobili. Busta Rhymes: "Jechaliśmy autobusem, Rick przesłał mi trochę bitów, a ja przesłuchiwałem rzeczy różnych producentów, żeby zabić czas. Usłyszałem ten bit, piliśmy Hennessy, wymyśliłem melodię. [...] Kiedy już wymyśliłem słowa, Spliff dał mi potwierdzenie, że to jest to." [...] Odezwałem się do niej [do Mariah Carey - przyp. red.], powiedziała, by wysłać jej kawałek. Dałem znać, że śpiewam refren w tym utworze i miałem pomysł na to, co ona mogłaby tu zrobić." Mariah: "Tak, Busta śpiewał, a ja nie wiedziałam, czy on chce, żebym ja zaśpiewała jego partie wokalne, czy one miały zostać, bo wtedy to był czas, kiedy tak naprawdę raperzy nie śpiewali w piosenkach. Bardzo mi się to podobało." "Make It Clap", nieco dancehallowe w brzmieniu, też namieszało na listach - 14 miejsce na US Hot Rap Songs, 16 miejsce UK Singles. Nie tak wysoko, jak hit z Mariah, ale i tak jest to jeden z największych mainstreamowych numerów 2002 roku.

[[{"fid":"70599","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

[[{"fid":"70600","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

6. Federation - "Hyphy"

Ten numer musiał się tu znaleźć mimo tego, że bardziej kojarzą go zajawkowicze brzmienia Bay Area aniżeli fani hip-hopu ogólnie. Federation to grupa, w której skład wchodzą Doonie Baby, Goldie Gold i Stressmatic. Tego trzeciego często możemy usłyszeć w refrenach u E-40'ego. Przede wszystkim należy zacząć tego, że samo słowo "hyphy" jest charakterystyczne dla Bay Area i jest swego rodzaju skrótem od "hyperactive", czyli hiperaktywne, szybkie, energetyczne. Słowo i cały ruch z tym związany wymyśliła lokalna legenda Keak Da Sneak. Stworzył je, by jednym określeniem opisać swoje codzienne życie na ulicach Bay. Jednak hyphy to też podgatunek hip-hopu charakterystyczny tylko dla Oakland i okolic. Tak mówi o nim E-40: "Hyphy jest kuzynem crunku. To energia, to kultura, taniec, to ekspresja, [...] to jak się ubieramy, to język. [...]." Jedną z największych legend tego stylu jest nieżyjący już dziś Mac Dre, natomiast samo brzmienie wymyślił właśnie Rick Rock. Sway zadał mu kilka lat temu pytanie: "Który, według ciebie kawałek, był muzycznym początkiem tego soundu?" Rick Rock: "Powiedziałbym, że 'Hyphy', chociaż z 40'ym robiliśmy już nieco wcześniej rzeczy w szybkim tempie."

[[{"fid":"70601","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]

7. Snoop Dogg - "CEO"

Już na sam koniec drobny bonus ode mnie, czyli jeden z nowszych bitów Ricka, jaki możecie usłyszeć na ostatniej solówce Snoop Dogga "From Tha Streets To Tha Suites". Mowa o pierwszym singlu promującym tamten materiał "CEO". Oszczędny, ale tak naprawdę pełen smaczków, np. w perkusji, bit. Do tego bardzo charakterystyczny dla dzisiejszego stylu produkcji Rocka bas. Świetnie się tego słucha i buja, jak trzeba. Kawałek pokazuje, że mimo dwudziestu pięciu lat na scenie, Ricardo Thomas wciąż potrafi robić bangery. Ze świeższych rzeczy od Rick Rocka warto sprawdzić jego solówkę "Rick Rock Beats" wydaną dwa lata temu (sprawdźcie także "Rocket" z 2015). Poza tym warto na dłużej zatrzymać się przy debiutanckim krążku Battle Locco "Blue Castle" z tego roku, w całości wyprodukowanym także przez bohatera tego artykułu.

[[{"fid":"70602","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]]

Inne numery, które warto sprawdzić:

Xzibit - "Symphony In X Major"

[[{"fid":"70621","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]

G-Unit - "Rider Pt. 2"

[[{"fid":"70622","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"13":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"13"}}]]

Erick Sermon - "Hold Up Dub"

[[{"fid":"70623","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"14":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"14"}}]]

B-Legit - "Watcha Talkin'"

[[{"fid":"70624","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"15":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"15"}}]]

Xzibit - "D.N.A."

[[{"fid":"70625","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"16":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"16"}}]]

Redman - "Dopeman"

[[{"fid":"70626","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"17":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"17"}}]]

E-40 - "Ballaholic"

[[{"fid":"70627","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"18":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"18"}}]]

Rick Rock feat. Snoop Dogg & Tee Flii - "Neva Met"

[[{"fid":"70789","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"19":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"19"}}]]

Battle Locco - "Curse Of The Crip"

[[{"fid":"70788","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"20":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"20"}}]]

I wiele, wiele innych...

]]>
Lazza - włoski raper idzie na podbój Europy! (profil)https://popkiller.kingapp.pl/2022-01-01,lazza-wloski-raper-idzie-na-podboj-europy-profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2022-01-01,lazza-wloski-raper-idzie-na-podboj-europy-profilJanuary 2, 2022, 2:37 pmMateusz GzyraWłoska scena trapowa coraz częściej odbija się szerokim echem w Europie. Kolejnym zawodnikiem który ma zawojować scenę Starego Kontynentu jest jeden z najbardziej uzdolnionych muzycznie artystów w Italii - Lazza.Na wstępie tego krótkiego felietono-profilu, chciałbym zauważyć, że włoski rap (nawet ten undergroundowy) mocno się ostatnimi czasy wybił i wielu artystów z Italii, którzy jeszcze rok temu mieli przypiętą łatkę wiecznego podziemia ujarzmia w ciekawym stopniu mainstream. Mówię o Korbe oraz Zyrtck'u i II Ghost'ie, lecz o włoskim podziemiu chcę napisać osobny artykuł bo jest to naprawdę ciekawe zjawisko. Włoski underground atakuje mainstream, a włoski mainstream - scenę europejską! W jaki sposób? Przeczytacie poniżej!Przechodząc do meritum artykułu.Bardziej wgłębione w Trap Italiana osoby, na bank zauważą, że Lazzarini od zawsze chciał - tak jak jego ziomek Sfera wyjść poza scenę kraju zakończonego obcasem. Wróbelki ćwierkają, że tak lada moment będzie! Wszystko wskazuje na to, że już niedługo pojawi się międzynarodowy projekt od Jacobo. Niedawno Lazza na swoim profilu na Instagramie opublikował story które okraszone było flagą Wielkiej Brytanii (zamieszczamy Wam je w galerii artykułu) wskazujące dobitnie, że wkrótce światło dzienne ujrzy projekt od mediolańskiego rapera. Do całości włoski raper napisał swój charakterystyczny adlib: "OK, ZZALA" - czyli anagram jego ksywy który stał się już symbolem rozpoznawczym artysty.Co mnie osobiście intryguje w całej tej sytuacji najbardziej? Oznaczenie trzech producentów: CashMoneyAP, YOZbeatz oraz FinesseGTB. Pozwólcie, że pokrótce opiszę postacie tych producentów. Pierwszy z nich - obok Vladimira Cauchemara jeden z najpopularniejszych francuskich producentów, zamieszający swoje produkcje w serwisie YouTube. Drugi YOZbeatz producent z UK mający w portfolio współprace z Rowdy Rebelem, Fivio Foreignem, Pop Smoke'iem oraz Lil Tjay'em. Ostatni z nich FinesseGTB to włoski producent znany również poza Starym Kontynentem który dwa razy swoimi produkcjami zdobył TOP 1 na legendarnej liście Billboard, poprzez współpracę z Polo G oraz portorykańskim traperem Bad Bunnym. Warto zaznaczyć, że Lazza prócz kariery rapera prowadzi synchronicznie swoją karierę jako producent. Może wraz z wyżej wymienioną czwórką pracują nad wspólnym projektem? Na bank niedługo się tego dowiemy. Jeżeli taki projekt miałby dojść do skutku dla mnie niesamowitą przyjemnością będzie o tym dla Was napisać. Lazza ma na swoim koncie już kilka numerów, w których udzielił się obok artystów spoza Italii. Pierwszym z nich jest: 'The Exchange" od Snipes, który opisałem w innym artykule. Kolejny, wspomniany przeze mnie wyżej singiel z "Re Mida" - Netflix Remix z pionierem trapu w Hiszpanii, Kaydy Cainem. Następny to utwór który znalazł się na albumie "Untouchable" od Tonego Effe: "Ke Lo Ke", obok jednego z najpopularniejszych drillowców we Francji, Gazo. Lazza to włoski raper, pianista, producent. Artysta o szerokiej gamie muzycznych talentów. Studiował naukę gry na fortepianie na uczelni Giuseppe Verdiego w Mediolanie. Po studiach zaczął owocną przygodę jako raper. Dołączył do składu Zero2 w którego skład wchodził między innymi inny włoski raper - Giaime. W czasie nagrywania swoich pierwszych rapowych nut, a nawet przed nimi występował równolegle na zawodach rap freestyle'u - Tecniche Perfette (odpowiedniku polskiego WBW). Swoją pierwszą "poważną" bitwę rapową stoczył w wieku 13 lat, gdzie śmiało przeszedł eliminacje i już wówczas zdobył popularność jako wolnostylowiec. Lazza często prześmiewczo w wszelakiej maści wywiadach odpowiada, że w swoich pierwszych zmaganiach freestyle'owych szło mu niezwykle dobrze bo nie miał wobec siebie wysokich oczekiwań. Swój pierwszy poważny projekt, składankę "Destiny Mixtape" wydał jako członek kolektywu Zero2 w 2012 roku. Rok później postanowił opuścić załogę Zero2 na rzecz wytórni Emisa Killa - Block Recordz. Będąc w szeregu tejże wytwórni wypuścił mixtape K1. Najważniejszy punkt w karierze Jacobo Lazzini'ego rozegrał się w 2016 roku gdy dołączył do 333 Mob - wytórni Low Kidda i DJ-Slaita. Przyszła pora na legal. Pierwszy legalny album "Zzala" wypuścił w 2017 roku. Projekt zyskał ciekawy odbiór wśród włoskiej sceny. 2019 rok mediolański raper zaczął z mocnym przytupem, wydając swój drugi legal - Re Mida, album okazał się niezwykłym sukcesem, przez co projekt doczekał się dwóch reedycji. Re Mida - Piano Solo oraz Re Mida - Aurum. Co ciekawe, dzięki temu albumowi Lazza zyskał już wtedy jakiś rozgłos w skali europejskiej, gdyż na projekt zaproszony został Kaydy Cain, jeden z pionerów trapu w Hiszpanii. Mixtape "J" wydany w 2020 roku, a zapowiedziany w niezwykle hype'owanym programie prowadzącym przez RedBulla "64 Bars". W jaki sposób zapowiedział swój najbardziej hitowy i dochodowy album? Chyba w najprostszy, a jakościowy sposób. Ostatnie wersy "64 Bars" brzmiały w następujący sposób: "Perche venerdi 17 mi porta fortuna, J" - co w tłumaczeniu na polski brzmi nastepująco: "Piątek, 17 przynosi mi szczęście, J". Bez akcji promocyjnych typu: usuwanie wszystkich postów z Instagrama (zabieg znany z polskiego środowiska rapowego) czy przeciągających się w czasie promocji na zasadzie odkrywania powoli kart dot. nowego projektu. Treściwie i po prostu fajnie. Dla mnie "bardziej props niż hejt" - Pozdro Yurkosky!22.12.2021 roku na kanale YouTube PressPlay Media ukazał się numer z serii "Plugged In" od Fumeza The Engineera z udziałem właśnie reprezentanta Mediolanu. Odbiór singla wśród słuchaczy jest ciepły, mimo iż artyście zarzucany jest przerost formy nad treścią w przypadku drugiej części utworu (utwór składa się z dwóch części). Jeżeli chcielibyście więcej artykułów tego typu, przedstawiających sylwetki włoskich raperów - a może też graczy z innych krajów Europy - koniecznie dajcie znać!Więcej artykułów i newsów dotyczących włoskiej sceny znajdziecie tutaj[[{"fid":"71139","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"71140","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"71141","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Włoska scena trapowa coraz częściej odbija się szerokim echem w Europie. Kolejnym zawodnikiem który ma zawojować scenę Starego Kontynentu jest jeden z najbardziej uzdolnionych muzycznie artystów w Italii - Lazza.

Na wstępie tego krótkiego felietono-profilu, chciałbym zauważyć, że włoski rap (nawet ten undergroundowy) mocno się ostatnimi czasy wybił i wielu artystów z Italii, którzy jeszcze rok temu mieli przypiętą łatkę wiecznego podziemia ujarzmia w ciekawym stopniu mainstream. Mówię o Korbe oraz Zyrtck'u i II Ghost'ie, lecz o włoskim podziemiu chcę napisać osobny artykuł bo jest to naprawdę ciekawe zjawisko. Włoski underground atakuje mainstream, a włoski mainstream - scenę europejską! W jaki sposób? Przeczytacie poniżej!

Przechodząc do meritum artykułu.

Bardziej wgłębione w Trap Italiana osoby, na bank zauważą, że Lazzarini od zawsze chciał - tak jak jego ziomek Sfera wyjść poza scenę kraju zakończonego obcasem. Wróbelki ćwierkają, że tak lada moment będzie! Wszystko wskazuje na to, że już niedługo pojawi się międzynarodowy projekt od Jacobo. Niedawno Lazza na swoim profilu na Instagramie opublikował story które okraszone było flagą Wielkiej Brytanii (zamieszczamy Wam je w galerii artykułu) wskazujące dobitnie, że wkrótce światło dzienne ujrzy projekt od mediolańskiego rapera. Do całości włoski raper napisał swój charakterystyczny adlib: "OK, ZZALA" - czyli anagram jego ksywy który stał się już symbolem rozpoznawczym artysty.

Co mnie osobiście intryguje w całej tej sytuacji najbardziej? Oznaczenie trzech producentów: CashMoneyAP, YOZbeatz oraz FinesseGTB. Pozwólcie, że pokrótce opiszę postacie tych producentów. Pierwszy z nich - obok Vladimira Cauchemara jeden z najpopularniejszych francuskich producentów, zamieszający swoje produkcje w serwisie YouTube. Drugi YOZbeatz producent z UK mający w portfolio współprace z Rowdy Rebelem, Fivio Foreignem, Pop Smoke'iem oraz Lil Tjay'em. Ostatni z nich FinesseGTB to włoski producent znany również poza Starym Kontynentem który dwa razy swoimi produkcjami zdobył TOP 1 na legendarnej liście Billboard, poprzez współpracę z Polo G oraz portorykańskim traperem Bad Bunnym. 

Warto zaznaczyć, że Lazza prócz kariery rapera prowadzi synchronicznie swoją karierę jako producent. Może wraz z wyżej wymienioną czwórką pracują nad wspólnym projektem? Na bank niedługo się tego dowiemy. Jeżeli taki projekt miałby dojść do skutku dla mnie niesamowitą przyjemnością będzie o tym dla Was napisać. 

Lazza ma na swoim koncie już kilka numerów, w których udzielił się obok artystów spoza Italii. Pierwszym z nich jest: 'The Exchange" od Snipes, który opisałem w innym artykule. Kolejny, wspomniany przeze mnie wyżej singiel z "Re Mida" - Netflix Remix z pionierem trapu w Hiszpanii, Kaydy Cainem. Następny to utwór który znalazł się na albumie "Untouchable" od Tonego Effe: "Ke Lo Ke", obok jednego z najpopularniejszych drillowców we Francji, Gazo. 

Lazza to włoski raper, pianista, producent. Artysta o szerokiej gamie muzycznych talentów. Studiował naukę gry na fortepianie na uczelni Giuseppe Verdiego w Mediolanie. Po studiach zaczął owocną przygodę jako raper. Dołączył do składu Zero2 w którego skład wchodził między innymi inny włoski raper - Giaime. W czasie nagrywania swoich pierwszych rapowych nut, a nawet przed nimi występował równolegle na zawodach rap freestyle'u - Tecniche Perfette (odpowiedniku polskiego WBW). Swoją pierwszą "poważną" bitwę rapową stoczył w wieku 13 lat, gdzie śmiało przeszedł eliminacje i już wówczas zdobył popularność jako wolnostylowiec. Lazza często prześmiewczo w wszelakiej maści wywiadach odpowiada, że w swoich pierwszych zmaganiach freestyle'owych szło mu niezwykle dobrze bo nie miał wobec siebie wysokich oczekiwań. Swój pierwszy poważny projekt, składankę "Destiny Mixtape" wydał jako członek kolektywu Zero2 w 2012 roku. Rok później postanowił opuścić załogę Zero2 na rzecz wytórni Emisa Killa - Block Recordz. Będąc w szeregu tejże wytwórni wypuścił mixtape K1. Najważniejszy punkt w karierze Jacobo Lazzini'ego rozegrał się w 2016 roku gdy dołączył do 333 Mob - wytórni Low Kidda i DJ-Slaita. Przyszła pora na legal. Pierwszy legalny album "Zzala" wypuścił w 2017 roku. Projekt zyskał ciekawy odbiór wśród włoskiej sceny. 2019 rok mediolański raper zaczął z mocnym przytupem, wydając swój drugi legal - Re Mida, album okazał się niezwykłym sukcesem, przez co projekt doczekał się dwóch reedycji. Re Mida - Piano Solo oraz Re Mida - Aurum. Co ciekawe, dzięki temu albumowi Lazza zyskał już wtedy jakiś rozgłos w skali europejskiej, gdyż na projekt zaproszony został Kaydy Cain, jeden z pionerów trapu w Hiszpanii. Mixtape "J" wydany w 2020 roku, a zapowiedziany w niezwykle hype'owanym programie prowadzącym przez RedBulla "64 Bars". 

W jaki sposób zapowiedział swój najbardziej hitowy i dochodowy album? Chyba w najprostszy, a jakościowy sposób. Ostatnie wersy "64 Bars" brzmiały w następujący sposób: "Perche venerdi 17 mi porta fortuna, J" - co w tłumaczeniu na polski brzmi nastepująco: "Piątek, 17 przynosi mi szczęście, J". Bez akcji promocyjnych typu: usuwanie wszystkich postów z Instagrama (zabieg znany z polskiego środowiska rapowego) czy przeciągających się w czasie promocji na zasadzie odkrywania powoli kart dot. nowego projektu. Treściwie i po prostu fajnie. Dla mnie "bardziej props niż hejt" - Pozdro Yurkosky!

22.12.2021 roku na kanale YouTube PressPlay Media ukazał się numer z serii "Plugged In" od Fumeza The Engineera z udziałem właśnie reprezentanta Mediolanu.
Odbiór singla wśród słuchaczy jest ciepły, mimo iż artyście zarzucany jest przerost formy nad treścią w przypadku drugiej części utworu (utwór składa się z dwóch części). 

Jeżeli chcielibyście więcej artykułów tego typu, przedstawiających sylwetki włoskich raperów - a może też graczy z innych krajów Europy - koniecznie dajcie znać!

Więcej artykułów i newsów dotyczących włoskiej sceny znajdziecie tutaj

[[{"fid":"71139","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"71140","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"71141","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
"2001" Dr. Dre - 22 lata od premiery albumu, który zmienił grę (Klasyk na Weekend)https://popkiller.kingapp.pl/2021-11-27,2001-dr-dre-22-lata-od-premiery-albumu-ktory-zmienil-gre-klasyk-na-weekendhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-11-27,2001-dr-dre-22-lata-od-premiery-albumu-ktory-zmienil-gre-klasyk-na-weekendNovember 30, 2021, 12:25 amBartosz SkolasińskiW 1999 roku powychodziło trochę dobrych westcoastowych płyt. Pierwsze, które przychodzą na myśl to "Streetz Iz Tha Mutha" Kurupta, "I Want It All" Warrena G i "Section 8" MC Eighta. Jednak żadna z nich nie zaznaczyła się tak, jak "2001" Dr. Dre. W tym roku mijają 22 lata od premiery tego klasyka. Dlatego też postanowiłem krótko o nim napisać. Nie będzie to recenzja, bardziej próba pokazania wpływu na scenę, ale nie tylko. Ten album bezapelacyjnie odcisnął swoje piętno na brzmieniu hip-hopu w tamtym czasie. Więcej nawet, zmienił rapowy mainstream nie do poznania. Dre'owi udało się to po raz drugi w karierze. (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); HistoriaZa pierwszym razem Andre Young [prawdziwe imię i nazwisko Dre - przyp. red] zrobił to z "The Chronic" w 1992 roku. Zmienił całkowicie brzmienie hip-hopu, wprowadzając do niego sound oparty na p-funkowych samplach rodem z twórczości George'a Clintona. To na tym albumie poznaliśmy Snoop Dogga, Daza czy Kurupta. (Swoją drogą warto przypomnieć nasz wywiad z pełniącym kluczową rolę na tym albumie basistą Colinem Wolfem.) Kontynuował swój sukces przy okazji "Doggystyle" Snoopa, ale potem coś poszło nie tak. W 1996 roku Dre wydał pierwszy krążek w swojej własnej wytwórni Aftermath Entertainment. "Dr. Dre Presents: The Aftermath" zostało dosłownie zmieszane z błotem. Nuda i przeładowanie to najczęściej powtarzające się zarzuty do tego materiału. Wypuszczony w 1997 album The Firm, supergrupy, w skład której wchodzili Nas, AZ, Foxy Brown i Nature, był w dużej mierze przez Dre wyprodukowany. Wydawnictwo nie spotkało się z uznaniem krytyków i fanów, mówiono o pójściu kwartetu w zbyt popową stronę. Potem był oczywiście Eminem i "The Slim Shady LP". I jasne, płyta pokazała, że Doktorek ma jeszcze ten swój "złoty dotyk", zamieniający prawie wszystko, czego się tknie, w sukces, ale to tak naprawdę "2001" bezdyskusyjnie potwierdziło ten fakt, umacniając jego pozycję na scenie. Pierwotnie krążek miał się nazywać "Chronic 2000", ale tak właśnie zatytułował swoją składankę Suge Knight, szef Death Row Records i dawny biznesowy partner Younga, co ostatecznie zmusiło legendarnego producenta do zmiany tytułu na "2001".Sprawdź też: "Hits from the Bong" - czyli jak wybuchała rapowa zielona rewolucjaJeszcze trochę historiiTen album zmienił tak naprawdę brzmienie sceny na lata. Jednak Dr. Dre nie zrobił tego sam. Do pomocy miał dobrych gości na mikrofonie, ale przede wszystkim doskonałych muzyków i producentów, którzy pomogli mu wykuć w kamieniu coś, na czym potem wzorowały się, i do pewnego stopnia wzorują dalej, pokolenia raperów i beatmakerów. Do jego ekipy dołączył Scott Storch, biały muzyk z Nowego Jorku, który swoją karierę rozpoczął, grając na klawiszach w The Roots. Tak jest, autor legendarnych bitów do takich hitów, jak "Lean Back" Terror Squadu czy "Candy Shop" 50 Centa jest oryginalnym Korzeniem. To partie jego klawiszy słyszymy na "Organix", pierwszej płycie zespołu z Filadelfii. Do teamu Dre doszli jeszcze Mike Elziondo grający na basie, później przez całe lata współpracujący z Doktorem, a także producent Mel-Man czy klawiszowiec Camara Kambon i Sean Cruse udzielający się na gitarze, a to i tak nie wszyscy, którzy są opisani w creditsach.Jako jednego z głównych autorów charakterystycznego zestawu dźwięków na "2001" kojarzymy jednak przede wszystkim Storcha, nadwornego, można powiedzieć, dostarczyciela partii fortepianowych do bitów Andre Younga, przynajmniej do pewnego momentu. Dość powiedzieć, że "Still D.R.E.", to w dużej mierze robota właśnie Storcha. I pomyśleć, że gdyby nie pewna znana raperka, być może Dre i Storch nigdy by się nie spotkali. "Jak pierwszy raz byłem W L.A., wpadłem na moją starą znajomą Eve. W tamtym czasie była zakontraktowana w Aftermath" - powiedział Scott. Eve przedstawiła go Dre i reszta jest historią. "Nie miałem nic poza swoimi palcami. Żadnych kaset, żadnych płyt, żadnej muzyki. Dre powiedział: 'Zagraj na fortepianie'". "Big Egos" powstało następnego dnia. Proces twórczy był niczym innym jak jamowaniem, to były po prostu próby tworzenia czegoś na żywo na instrumentach. Doktor prawie wszystkie numery, poza ostatnim na bicie Lorda Finesse, wyprodukował z Mel-Manem. Programował bębny, miksował, nadzorował cały proces twórczy, był kimś w rodzaju hip-hopowego Quincy'ego Jonesa. Ciekawa historia wiąże się ze wspomnianym już wyżej "Still D.R.E.". Pierwotnie pierwszym singlem miało być "The Next Episode", ale Jimmy Iovine, szef Interscope Records powiedział, że płycie czegoś brakuje, jeszcze jednej piosenki, i on nie puści albumu w takim kształcie. Potem podczas sesji, któregoś dnia Doktor siedział w kuchni, robił sobie kanapkę, Scott Storch grał różne akordy na pianinie w pokoju obok. Nagle Dre usłyszał ten legendarny motyw, który dzisiaj wszyscy znamy na pamięć i powiedział, że to jest to. Następnie wysłano kilka bitów do Jaya-Z, żeby napisał do nich teksty, ten wybrał "The Watcher" i właśnie "Still D.R.E.", które później stało się najbardziej rozpoznawalnym singlem z płyty.Konoc-turn'al, MC znany z popularnego kiedyś numeru "Bad Intentions" też uczestniczył w procesie powstawania krążka. Pracę z legendarnym producentem wspomina następująco: "Dre dawał nam przestrzeń do tego, co chcieliśmy zrobić. Robił bity i dbał o to, żebyśmy mieli wszystko, czego nam potrzeba, czy to alkohol, czy zioło, cokolwiek. Dał nam tworzyć, a potem wybierał". "Nie mógłbym ci powiedzieć, jak wiele magii jest na taśmach, które są u Dre w szafie, a które deklasują robioną dzisiaj muzykę" - powiedział w jednym z wywiadów Storch o niewykorzystanych nagrywkach z tamtego okresu.Sprawdź też: 25 lat "The Chronic" Dr. Dre - Colin Wolfe o kulisach pracy nad klasykiem (wywiad)Wpływ na scenęW poprzednim paragrafie wspominałem, że "2001" zmieniło brzmienie hip-hopu. No dobrze, ale na czym to tak naprawdę polegało? Scott Storch tłumaczy temat następująco: "Miałem ten dziwny, mroczny styl, mocno oparty o brzmienia fortepianu. To jest coś, co stworzyłem, jeszcze mieszkając na wschodnim wybrzeżu Stanów i przeniosłem na zachód. Dre zaadaptował to. Wiedział, co z tym zrobić i stworzył z tego coś, co stało się brzmieniem zachodniego wybrzeża na lata. Przeszło z inspiracji Funkadalic do wciąż zajebistego i mrocznego brzmienia opartego o orkiestrowe motywy."Dzięki tej płycie Aftermath Enertainment zaczęło być traktowanie poważnie jako wytwórnia. Można postawić tezę, że to dzięki "2001" narodziły się kariery 50 Centa czy The Game'a. Ich oczywiście na płycie nie ma, chodzi o to, że ten symfoniczno-fortepianowy sound, który Dre stworzył do spółki ze Scottem Storchem, był podwaliną tego, co później słyszeliśmy na "Get Rich Or Die Tryin'" czy "The Documentary". Krótko mówiąc, gdyby nie legendarny krążek z liściem marihuany na okładce, nie byłoby "In Da Club". Poza tym po "2001" każdy chciał robić takie rzeczy jak na zachodnim wybrzeżu. Pierwszymi z brzegu przykładami są Devin The Dude z "It's A Shame", Busta Rhymes z "Holla", ale przede wszystkim wielki hit Eve i Gwen Stefani "Let Me Blow Your Mind". Nawet Jay-Z zrobił drugą część "The Watcher" z bliźniaczo podobnym bitem, do tego, który był w jedynce.Kanye West przyznawał się do inspiracji albumem przy tworzeniu "This Can't Be Life" na "The Dynasty": "Słuchałem wtedy '2001' i tak naprawdę lubiłem bębny w 'Xxplosive'. Ułożyłem swoje dokładnie tak samo, połączyłem z przyśpieszonym samplem i dzisiaj to jest właściwie mój cały styl." Czyli Kanye de facto przyznał się, że zawdzięcza w dużej mierze Dre swoje brzmienie z początków kariery. "2001" odcisnęło swoje piętno na soulu i R&B. "Bag Lady" Eryki Badu było oparte o motyw z "Xxplosive", Blu Cantrell wzięła cały bit do "What's The Difference" i nagrała wielki hit "Breathe" z Seanem Paulem. Była przecież też Mary J. Blige i jej "Family Affair" jakby rodem wyjęte z sesji nagraniowych na "2001". Poza tym cały West Coast chciał brzmieć jak Young. WC z "Guilty By Affiliation", czy nagrane dobre dwanaście lat po premierze krążka Dre "Follow Me Home" Jay Rocka, to pierwsze z brzegu przykłady. Inspiracje legendarnym wydawnictwem słychać też np. na "Good Kid, M.A.A.D City" Kendricka czy "Still Brazy" YG.Sprawdź też: Skyzoo o pracy z Dr. Dre: "Dre słyszy muzykę inaczej niż ktokolwiek na świecie"Na koniecNa "2001" Dr. Dre, po "The Chronic", jeszcze raz zmienił grę na dobre, nagrywając album bardziej przemyślany, a co za tym idzie, lepszy. Jego struktura: takie a nie inne ułożenie kawałków i skitów, połączona z niespotykanym wcześniej soundem sprawiają, że słucha się go jak dźwiękowego odpowiednika filmu. Może właśnie ze względu na ten krążek premiera "Detoxu" była nieustannie przekładana. Dre chciał, by jego dzieło było perfekcyjne. Wyszło potem, co prawda, "Compton", ale jakoś o genialności tego krążka dzisiaj nikt nie mówi. I jasne, parę ruchów w przypadku "2001" jest zastanawiających. Można sobie zadać pytanie, dlaczego ze starej gwardii brakuje gościnek Daza, RBX'a czy Lady Of Rage, a nawet Ice Cube'a. Czemu głównym MC na płycie jest nieznany nikomu wcześniej Hittman, który potem nagrał materiał dla Aftermath, ale płyta nigdy w majorsie nie wyszła, a jego kariera niestety legła w gruzach? Byli przecież na płycie Eminem potwierdzający po "Slim Shady LP" swoje umiejętności czy Xzibit, który chwilę później wszedł do głównego nurtu rapowych gwiazd. Nie zmienia to jednak faktu, że "2001" to niezapomniany klasyk, płyta wielka, dzięki której zrodziło się co najmniej kilka artystycznych karier, do której po inspirację muzycy i producenci wracają po dziś dzień. Z okazji 22. rocznicy wydania włączcie sobie ją w tym miesiącu chociaż raz.W 1999 roku powychodziło trochę dobrych westcoastowych płyt. Pierwsze, które przychodzą na myśl to "Streetz Iz ThaMutha" Kurupta, "I Want It All" Warrena G i "Section 8" MC Eighta. Jednak żadna z nich nie zaznaczyła się tak, jak "2001" Dr. Dre. W tym roku mijają 22 lata od premiery tego klasyka. Dlatego też postanowiłem krótko o nim napisać. Nie będzie to recenzja, bardziej próba pokazania wpływu na scenę, ale nie tylko. Ten album bezapelacyjnie odcisnął swoje piętno na brzmieniu hip-hopu w tamtym czasie. Więcej nawet, zmienił rapowy mainstream nie do poznania.Dre'owi udało się to po raz drugi w karierze.

Historia

Za pierwszym razem Andre Young [prawdziwe imię i nazwisko Dre - przyp. red] zrobił to z "The Chronic" w 1992 roku. Zmienił całkowicie brzmienie hip-hopu, wprowadzając do niego sound oparty na p-funkowych samplach rodem z twórczości George'a Clintona. To na tym albumie poznaliśmy Snoop Dogga, Daza czy Kurupta. (Swoją drogą warto przypomnieć nasz wywiad z pełniącym kluczową rolę na tym albumie basistą Colinem Wolfem.) Kontynuował swój sukces przy okazji "Doggystyle" Snoopa, ale potem coś poszło nie tak. W 1996 roku Dre wydał pierwszy krążek w swojej własnej wytwórni AftermathEntertainment. "Dr. DrePresents: The Aftermath" zostało dosłownie zmieszane z błotem. Nuda i przeładowanie to najczęściej powtarzające się zarzuty do tego materiału. Wypuszczony w 1997 album The Firm, supergrupy, w skład której wchodzili Nas, AZ, Foxy Brown i Nature, był w dużej mierze przez Dre wyprodukowany. Wydawnictwo nie spotkało się z uznaniem krytyków i fanów, mówiono o pójściu kwartetu w zbyt popową stronę. Potem był oczywiście Eminem i "The SlimShady LP". I jasne, płyta pokazała, że Doktorek ma jeszcze ten swój "złoty dotyk", zamieniający prawie wszystko, czego się tknie, w sukces, ale to tak naprawdę "2001" bezdyskusyjnie potwierdziło ten fakt, umacniając jego pozycję na scenie. Pierwotnie krążek miał się nazywać "Chronic 2000", ale tak właśnie zatytułował swoją składankę SugeKnight, szef Death RowRecords i dawny biznesowy partner Younga, co ostatecznie zmusiło legendarnego producenta do zmiany tytułu na "2001".

Sprawdź też: "Hits from the Bong" - czyli jak wybuchała rapowa zielona rewolucja

Jeszcze trochę historii

Ten album zmienił tak naprawdę brzmienie sceny na lata. Jednak Dr. Dre nie zrobił tego sam. Do pomocy miał dobrych gości na mikrofonie, ale przede wszystkim doskonałych muzyków i producentów, którzy pomogli mu wykuć w kamieniu coś, na czym potem wzorowały się, i do pewnego stopnia wzorują dalej, pokolenia raperów i beatmakerów. Do jego ekipy dołączył Scott Storch, biały muzyk z Nowego Jorku, który swoją karierę rozpoczął, grając na klawiszach w The Roots. Tak jest, autor legendarnych bitów do takich hitów, jak "Lean Back" Terror Squadu czy "Candy Shop" 50 Centa jest oryginalnym Korzeniem. To partie jego klawiszy słyszymy na "Organix", pierwszej płycie zespołu z Filadelfii. Do teamu Dredoszli jeszcze Mike Elziondo grający na basie, później przez całe lata współpracujący z Doktorem, a także producent Mel-Man czy klawiszowiec CamaraKambon i Sean Cruse udzielający się na gitarze, a to i tak nie wszyscy, którzy są opisani w creditsach.

Jako jednego z głównych autorów charakterystycznego zestawu dźwięków na "2001" kojarzymy jednak przede wszystkim Storcha, nadwornego, można powiedzieć, dostarczyciela partii fortepianowych do bitów Andre Younga, przynajmniej do pewnego momentu. Dość powiedzieć, że "Still D.R.E.", to w dużej mierze robota właśnie Storcha. I pomyśleć, że gdyby nie pewna znana raperka, być może Dre i Storch nigdy by się nie spotkali. "Jak pierwszy raz byłem W L.A., wpadłem na moją starą znajomą Eve. W tamtym czasie była zakontraktowana w Aftermath" - powiedział Scott. Eve przedstawiła go Dre i reszta jest historią. "Nie miałem nic poza swoimi palcami. Żadnych kaset, żadnych płyt, żadnej muzyki. Dre powiedział: 'Zagraj na fortepianie'". "Big Egos" powstało następnego dnia.

Proces twórczy był niczym innym jak jamowaniem, to były po prostu próby tworzenia czegoś na żywo na instrumentach. Doktor prawie wszystkie numery, poza ostatnim na bicie Lorda Finesse, wyprodukował z Mel-Manem. Programował bębny, miksował, nadzorował cały proces twórczy, był kimś w rodzaju hip-hopowego Quincy'ego Jonesa. Ciekawa historia wiąże się ze wspomnianym już wyżej "Still D.R.E.". Pierwotnie pierwszym singlem miało być "The NextEpisode", ale Jimmy Iovine, szef InterscopeRecords powiedział, że płycie czegoś brakuje, jeszcze jednej piosenki, i on nie puści albumu w takim kształcie. Potem podczas sesji, któregoś dnia Doktor siedział w kuchni, robił sobie kanapkę, Scott Storch grał różne akordy na pianinie w pokoju obok. Nagle Dre usłyszał ten legendarny motyw, który dzisiaj wszyscy znamy na pamięć i powiedział, że to jest to. Następnie wysłano kilka bitów do Jaya-Z, żeby napisał do nich teksty, ten wybrał "The Watcher" i właśnie "Still D.R.E.", które później stało się najbardziej rozpoznawalnym singlem z płyty.

Konoc-turn'al, MC znany z popularnego kiedyś numeru "Bad Intentions" też uczestniczył w procesie powstawania krążka. Pracę z legendarnym producentem wspomina następująco: "Dre dawał nam przestrzeń do tego, co chcieliśmy zrobić. Robił bity i dbał o to, żebyśmy mieli wszystko, czego nam potrzeba, czy to alkohol, czy zioło, cokolwiek. Dał nam tworzyć, a potem wybierał". "Nie mógłbym ci powiedzieć, jak wiele magii jest na taśmach, które są u Dre w szafie, a które deklasują robioną dzisiaj muzykę" - powiedział w jednym z wywiadów Storch o niewykorzystanych nagrywkach z tamtego okresu.

Sprawdź też: 25 lat "The Chronic" Dr. Dre - Colin Wolfe o kulisach pracy nad klasykiem (wywiad)

Wpływ na scenę

W poprzednim paragrafie wspominałem, że "2001" zmieniło brzmienie hip-hopu. No dobrze, ale na czym to tak naprawdę polegało? Scott Storch tłumaczy temat następująco: "Miałem ten dziwny, mroczny styl, mocno oparty o brzmienia fortepianu. To jest coś, co stworzyłem, jeszcze mieszkając na wschodnim wybrzeżu Stanów i przeniosłem na zachód. Dre zaadaptował to. Wiedział, co z tym zrobić i stworzył z tego coś, co stało się brzmieniem zachodniego wybrzeża na lata. Przeszło z inspiracji Funkadalic do wciąż zajebistego i mrocznego brzmienia opartego o orkiestrowe motywy."

Dzięki tej płycie AftermathEnertainment zaczęło być traktowanie poważnie jako wytwórnia. Można postawić tezę, że to dzięki "2001" narodziły się kariery 50 Centa czy The Game'a. Ich oczywiście na płycie nie ma, chodzi o to, że ten symfoniczno-fortepianowy sound, który Dre stworzył do spółki ze Scottem Storchem, był podwaliną tego, co później słyszeliśmy na "Get Rich Or Die Tryin'" czy "The Documentary". Krótko mówiąc, gdyby nie legendarny krążek z liściem marihuany na okładce, nie byłoby "In Da Club". Poza tym po "2001" każdy chciał robić takie rzeczy jak na zachodnim wybrzeżu. Pierwszymi z brzegu przykładami są Devin The Dude z "It's A Shame", BustaRhymes z "Holla", ale przede wszystkim wielki hit Eve i Gwen Stefani "Let Me BlowYourMind". Nawet Jay-Z zrobił drugą część "The Watcher" z bliźniaczo podobnym bitem, do tego, który był w jedynce.

Kanye West przyznawał się do inspiracji albumem przy tworzeniu "ThisCan't Be Life" na "The Dynasty": "Słuchałem wtedy '2001' i tak naprawdę lubiłem bębny w 'Xxplosive'. Ułożyłem swoje dokładnie tak samo, połączyłem z przyśpieszonym samplem i dzisiaj to jest właściwie mój cały styl." Czyli Kanye de facto przyznał się, że zawdzięcza w dużej mierze Dre swoje brzmienie z początków kariery. "2001" odcisnęło swoje piętno na soulu i R&B. "Bag Lady" Eryki Badu było oparte o motyw z "Xxplosive", Blu Cantrell wzięła cały bit do "What's The Difference" i nagrała wielki hit "Breathe" z Seanem Paulem. Była przecież też Mary J. Blige i jej "FamilyAffair" jakby rodem wyjęte z sesji nagraniowych na "2001". Poza tym cały West Coast chciał brzmieć jak Young. WC z "Guilty By Affiliation", czy nagrane dobre dwanaście lat po premierze krążka Dre "Follow Me Home" Jay Rocka, to pierwsze z brzegu przykłady. Inspiracje legendarnym wydawnictwem słychać też np. na "GoodKid, M.A.A.D City" Kendricka czy "StillBrazy" YG.

Sprawdź też: Skyzoo o pracy z Dr. Dre: "Dre słyszy muzykę inaczej niż ktokolwiek na świecie"

Na koniec

Na "2001" Dr. Dre, po "The Chronic", jeszcze raz zmienił grę na dobre, nagrywając album bardziej przemyślany, a co za tym idzie, lepszy. Jego struktura: takie a nie inne ułożenie kawałków i skitów, połączona z niespotykanym wcześniej soundem sprawiają, że słucha się go jak dźwiękowego odpowiednika filmu. Może właśnie ze względu na ten krążek premiera "Detoxu" była nieustannie przekładana. Dre chciał, by jego dzieło było perfekcyjne. Wyszło potem, co prawda, "Compton", ale jakoś o genialności tego krążka dzisiaj nikt nie mówi. I jasne, parę ruchów w przypadku "2001" jest zastanawiających. Można sobie zadać pytanie, dlaczego ze starej gwardii brakuje gościnekDaza, RBX'a czy Lady Of Rage, a nawet IceCube'a. Czemu głównym MC na płycie jest nieznany nikomu wcześniej Hittman, który potem nagrał materiał dla Aftermath, ale płyta nigdy w majorsie nie wyszła, a jego kariera niestety legła w gruzach? Byli przecież na płycie Eminem potwierdzający po "Slim Shady LP" swoje umiejętności czy Xzibit, który chwilę później wszedł do głównego nurtu rapowych gwiazd. Nie zmienia to jednak faktu, że "2001" to niezapomniany klasyk, płyta wielka, dzięki której zrodziło się co najmniej kilka artystycznych karier, do której po inspirację muzycy i producenci wracają po dziś dzień. Z okazji 22. rocznicy wydania włączcie sobie ją w tym miesiącu chociaż raz.

]]>
Hiszpański "niedoceniony" - Moonkey łączy smutek z radością (profil)https://popkiller.kingapp.pl/2021-11-23,hiszpanski-niedoceniony-moonkey-laczy-smutek-z-radoscia-profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-11-23,hiszpanski-niedoceniony-moonkey-laczy-smutek-z-radoscia-profilNovember 23, 2021, 2:01 amMateusz GzyraPo dwóch latach młody Madrytczyk wydał kolejny projekt! Na hiszpańskiej scenie wypływa na brzeg coraz więcej obiecujących młodych artystów. Kilka dni temu pisaliśmy Wam o Beny Jr, nadziei trapu z Barcelony. W tym artykule z kolei skupimy się na zawodniku z Madrytu. Ignacio Ruiz Hornillos to jedno z genialnych objawień hiszpańskiej trap sceny. Raper już w niektórych środowiskach nazywany jest "europejskim Lil Xanem". W jego tekstach rządzi smutek przeplatany z niezwykłą radością w muzyce. Kontrast mocno specyficzny... ale i mocno intrygujący. I właśnie to, czyni go graczem na hiszpańskiej scenie trapu nadzwyczaj interesującym. Moonkey jest powiewem świeżosci dla hiszpańskiego trapu. Moonkey dał się poznać szerszej publice przy okazji remixu "Blood" swojej własnej nuty. W nowej wersji utworu pojawili się wówczas: Recycled J (znany artysta z Madrytu wykonujący reggaeton/R&B, podopieczny Warner Music Spain) oraz dwóch raperów z Argentyny Lucho SSJ oraz Duki. Remix utworu stał sie hitem, podbijając niemal wszystkie playlisty trapowe Ameryki Łacińskiej.Nowy projekt rapera nosi nazwę "Infravalorado", w tłumaczeniu na polski "niedoceniany". Raper o albumie i o samym procesie twórczym wypowiada się na Instagramie w następujący sposób: "Ten album ma w sobie coś wyjątkowego. Oznacza dla mnie sporą zmianę w życiu muzycznym, jak i tym prywatnym. Od początku pandemii nie mogłem sie skupić na muzyce, miałem problemy z koncentracją i wobec wszystkiego, co robiłem w kierunku muzycznym, miałem całkowicie obojętne odczucia. Temu albumowi jednak powierzyłem swoje emocje, skupienie oraz miłość. Bycie NIEDOCENIONYM nie jest już dla mnie problemem, bo prędzej czy później praca i poświęcenie jakie oddaje muzyce do mnie wróci. Mój wysiłek i poświęcenie całej muzycznej ekipy popłaca. To ostateczna zmiana". Na albumie udzieliło się dziesięciu gości: Gxra, Polima Westcoast, Lalo Ebratt, Selecta, Skichi, Lagh0st, Neo Pistea, Bhavi, Arcones oraz niezwykle popularny raper i aktor (znany chociażby z roli Ander Munoza z serialu Szkoła dla Elity) - Aron Piper.Do każdego numeru na albumie powstał już teledysk i został wypuszczony na kanale YouTube artysty. Poniżej zamieszczamy Wam kilka klipów, sprawdźcie sami![[{"fid":"70071","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"70072","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Po dwóch latach młody Madrytczyk wydał kolejny projekt! Na hiszpańskiej scenie wypływa na brzeg coraz więcej obiecujących młodych artystów. Kilka dni temu pisaliśmy Wam o Beny Jr, nadziei trapu z Barcelony. W tym artykule z kolei skupimy się na zawodniku z Madrytu.

Ignacio Ruiz Hornillos to jedno z genialnych objawień hiszpańskiej trap sceny. Raper już w niektórych środowiskach nazywany jest "europejskim Lil Xanem". W jego tekstach rządzi smutek przeplatany z niezwykłą radością w muzyce. Kontrast mocno specyficzny... ale i mocno intrygujący. I właśnie to, czyni go graczem na hiszpańskiej scenie trapu nadzwyczaj interesującym. Moonkey jest powiewem świeżosci dla hiszpańskiego trapu. 

Moonkey dał się poznać szerszej publice przy okazji remixu "Blood" swojej własnej nuty. W nowej wersji utworu pojawili się wówczas: Recycled J (znany artysta z Madrytu wykonujący reggaeton/R&B, podopieczny Warner Music Spain) oraz dwóch raperów z Argentyny Lucho SSJ oraz Duki. Remix utworu stał sie hitem, podbijając niemal wszystkie playlisty trapowe Ameryki Łacińskiej.

Nowy projekt rapera nosi nazwę "Infravalorado", w tłumaczeniu na polski "niedoceniany". Raper o albumie i o samym procesie twórczym wypowiada się na Instagramie w następujący sposób: "Ten album ma w sobie coś wyjątkowego. Oznacza dla mnie sporą zmianę w życiu muzycznym, jak i tym prywatnym. Od początku pandemii nie mogłem sie skupić na muzyce, miałem problemy z koncentracją i wobec wszystkiego, co robiłem w kierunku muzycznym, miałem całkowicie obojętne odczucia. Temu albumowi jednak powierzyłem swoje emocje, skupienie oraz miłość. Bycie NIEDOCENIONYM nie jest już dla mnie problemem, bo prędzej czy później praca i poświęcenie jakie oddaje muzyce do mnie wróci. Mój wysiłek i poświęcenie całej muzycznej ekipy popłaca. To ostateczna zmiana". 

Na albumie udzieliło się dziesięciu gości: Gxra, Polima Westcoast, Lalo Ebratt, Selecta, Skichi, Lagh0st, Neo Pistea, Bhavi, Arcones oraz niezwykle popularny raper i aktor (znany chociażby z roli Ander Munoza z serialu Szkoła dla Elity) - Aron Piper.

Do każdego numeru na albumie powstał już teledysk i został wypuszczony na kanale YouTube artysty. Poniżej zamieszczamy Wam kilka klipów, sprawdźcie sami!

[[{"fid":"70071","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"70072","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

]]>
Rhove - nowa nadzieja włoskiego rapu prosto z Mediolanuhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-10-20,rhove-nowa-nadzieja-wloskiego-rapu-prosto-z-mediolanuhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-10-20,rhove-nowa-nadzieja-wloskiego-rapu-prosto-z-mediolanuOctober 20, 2021, 3:33 pmMateusz GzyraMediolan to już nie tylko stolica mody. Teraz to stolica wylęgarni talentów.Jeżeli na mapie Włoch jest jedno miejsce, które można nazwać kopalnią diamentów, z pewnością będzie to Mediolan. Wielu młodych artystów ze stolicy Lombardii dociera swoją muzyką do szerokiego grona słuchaczy, a niektórzy już poza granicę kraju zakończonego obcasem. Jakiś czas temu, grono tych artystów zasilił nowy diament z przeogromnym potencjałem - Rhove.Rhove, czyli Samuel Roveda. Raper urodzony w 2001 roku, który swój pseudonim wziął od Rho, miasta w prowincji Mediolanu, gdzie dorastał i stawiał swoje pierwsze muzyczne kroki. Szerszej publice dał się poznać we wrześniu 2020 r. , kiedy to ukazał się jego pierwszy oficjalny singiel „Blanc Orange (Nanana)”, który bardzo szybko we Włoszech stał się viralem, podbijając większość włoskich playlist muzycznych. Ma na koncie jeden featuring z Shivą, jednym z najbardziej rozpoznawalnych włoskich raperów młodego pokolenia. Aktualnie Rhove na streamingach obserwuje ponad pół miliona osób, a jego numery w serwisie YouTube regularnie przebijają milion viewsów. Słuchając go, nie sposób nie zauważyć, że w niektórych miejscach bardzo przypomina to, czym jest francuski wave, a tym samym udało mu się stworzyć styl, którego na włoskiej scenie jeszcze nie uświadczyliśmy - francuski urban. Nie od dziś przecież wiadomo, że to właśnie francuska szkoła rapu jest znanym synonimem melodyjności tęgich i chwytliwych dźwięków! Słuchając młodego zawodnika z prowincji Mediolanu, śmiało możemy zauważyć punkty styczne z artystami takimi jak JUL czy SCH - czołówką sceny francuskiej. Samuel, łączy ten styl z ekspresywnymi tekstami oraz niezwykle chwytliwą muzyką, które porywają słuchaczy. Opowiada o swoim życiu na prowincji, ale bez zbytniego wdawania się w stereotypy ulicznego rapera, bo po co? On się na nikogo nie kreuje, jest sobą, a to z kolei jest niezwykle wartościowe w dzisiejszym świecie muzyki! Słuchaliście już nowego diamentu włoskiej sceny? Poniżej zamieszczamy Wam kilka jego numerów! Dajcie też znać czy chcielibyście poczytać o większej ilości włoskich talentów.[[{"fid":"69473","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"69469","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]] [[{"fid":"69470","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Mediolan to już nie tylko stolica mody. Teraz to stolica wylęgarni talentów.

Jeżeli na mapie Włoch jest jedno miejsce, które można nazwać kopalnią diamentów, z pewnością będzie to Mediolan. Wielu młodych artystów ze stolicy Lombardii dociera swoją muzyką do szerokiego grona słuchaczy, a niektórzy już poza granicę kraju zakończonego obcasem. Jakiś czas temu, grono tych artystów zasilił nowy diament z przeogromnym potencjałem - Rhove.

Rhove, czyli Samuel Roveda. Raper urodzony w 2001 roku, który swój pseudonim wziął od Rho, miasta w prowincji Mediolanu, gdzie dorastał i stawiał swoje pierwsze muzyczne kroki. Szerszej publice dał się poznać we wrześniu 2020 r. , kiedy to ukazał się jego pierwszy oficjalny singiel „Blanc Orange (Nanana)”, który bardzo szybko we Włoszech stał się viralem, podbijając większość włoskich playlist muzycznych. Ma na koncie jeden featuring z Shivą, jednym z najbardziej rozpoznawalnych włoskich raperów młodego pokolenia. Aktualnie Rhove na streamingach obserwuje ponad pół miliona osób, a jego numery w serwisie YouTube regularnie przebijają milion viewsów.

Słuchając go, nie sposób nie zauważyć, że w niektórych miejscach bardzo przypomina to, czym jest francuski wave, a tym samym udało mu się stworzyć styl, którego na włoskiej scenie jeszcze nie uświadczyliśmy - francuski urban. Nie od dziś przecież wiadomo, że to właśnie francuska szkoła rapu jest znanym synonimem melodyjności tęgich i chwytliwych dźwięków! Słuchając młodego zawodnika z prowincji Mediolanu, śmiało możemy zauważyć punkty styczne z artystami takimi jak JUL czy SCH - czołówką sceny francuskiej. Samuel, łączy ten styl z ekspresywnymi tekstami oraz niezwykle chwytliwą muzyką, które porywają słuchaczy. Opowiada o swoim życiu na prowincji, ale bez zbytniego wdawania się w stereotypy ulicznego rapera, bo po co? On się na nikogo nie kreuje, jest sobą, a to z kolei jest niezwykle wartościowe w dzisiejszym świecie muzyki!

Słuchaliście już nowego diamentu włoskiej sceny? Poniżej zamieszczamy Wam kilka jego numerów! Dajcie też znać czy chcielibyście poczytać o większej ilości włoskich talentów.

[[{"fid":"69473","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"69469","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"69470","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
Dlaczego Mata to jeden z najciekawszych tekściarzy w Polsce? (felieton)https://popkiller.kingapp.pl/2021-09-19,dlaczego-mata-to-jeden-z-najciekawszych-teksciarzy-w-polsce-felietonhttps://popkiller.kingapp.pl/2021-09-19,dlaczego-mata-to-jeden-z-najciekawszych-teksciarzy-w-polsce-felietonSeptember 19, 2021, 12:18 amIgor WiśniewskiOtoczka złotego dziecka wokół Maty nie traci na blasku. Niedawne 2 miliony słuchaczy na Spotify, ogromne zasięgi dotychczasowych singli z nadchodzącej płyty, w konsekwencji platyna za Młodego Matczaka w preorderze. Choć mogło się wydawać, że prawdziwy peak zainteresowania młodym raperem miał miejsce po Patointeligencji, bańka zdaje się nie pękać. Mając na uwadze nieobliczalność Maffijczyka, jestem gotów uwierzyć, że jeszcze długo ta bańka będzie się rozrastać. (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); Na potrzeby tego tekstu pomińmy Fumar Mata EP, traktując ją - jak sam autor określił - jako zwykłą EP-kę o petkach i w jak największym stopniu ograniczmy wszelkie werdykty względem najnowszych singli. Na wnioski dotyczące Młodego Matczaka przyjdzie czas po premierze płyty. Najlepszym punktem, by zacząć, jest mimochodem już wspomniane Biblioteka trap; utwór, dzięki któremu Mata zaczął zyskiwać na popularności. Największy zwycięzca akcji SBM Starter już wówczas przejawiał zdolność przeplatania treści głupkowatych z bystrymi spostrzeżeniami. Mało wysublimowane wersy o wielkości przyrodzenia płynnie przechodzą do wyrażenia chęci bycia oryginalnym, a reszta humorystycznych linijek kontrastuje z presją odczuwanej przez podmiot liryczny.Z kwiatka na kwiatekIstotnym atutem Maty jest łatwość, z którą- czasem wśród alkoholu, czasem dymu papierosowego - snuje opowieści na tematy wszelakie. Ile w tym buncie buntu, a ile samozniszczenia? pyta retorycznie autor w Tangu zwracając uwagę na chwilowość, a jednocześnie zdaje się zawieszony wśród beztroskich momentów na Schodkach czy Winie Sangrita. Wszystkie wymienione tytuły łączy młodzieńczy hart ducha, który nadaje całości realizmu, niepodważalnej wiarygodności, co niezależnie od upodobań w rapie należy odnotować jako zaletę.Nie sposób rozwodzić się nad liryczną wszechstronnością Odkrycia Roku 2020 nie biorąc na tapet najgłośniejszych singli, tj. Patointeligencji i Maty Montany czy Patoreakcji i Kiss Cam. W obu przypadkach dostajemy dwa skrajnie różne utwory, trafiające w zupełnie inne targety. Kontrowersyjne i szeroko omawiane tytuły z przedrostkiem pato- poruszały nie tylko młodą część widowni, ale również (a może przede wszystkim) osoby, które na co dzień nie mają do czynienia z twórczością Matczaka. Przełomowa Patointeligencja skłoniła ludzi do społecznej debaty, a Patoreakcja, choć pojawiła się dobre pół roku za późno, stanowi ciekawy punkt odniesienia autora do zaistniałej sytuacji. Próżno szukać tak poważnych treści w dwóch kolejnych singlach, które przytoczyłem powyżej. Mata Montana to całkiem urokliwy lovesong skierowany do popularnej postaci z serialu Disneya, a Kiss Cam to już pełnoprawna deklaracja uczuć wobec anonimowej bohaterki.Brak miejsca na przypadekPrawdziwy wachlarz możliwości rapera poznamy dopiero po odsunięciu na bok świecznika z najjaśniej świecącymi przykładami. Debiut Matczaka, 100 dni do matury, przykuwa uwagę przede wszystkim tekstami. Pokuszę się o stwierdzenie, że debiutancki album Maty jest swego rodzaju muzyczną formą publicystyki, świetnie obrazującą życie tzw. młodego dorosłego, tj. osoby w wieku 18-35 lat. Z oczywistych względów twórca skupia się na młodszej części tej grupy. Mało który raper tak swobodnie na łączy bujanie w obłokach na lekcji z dywagacjami na temat semantyki czy dzieli się refleksjami egzystencjonalnymi wplatając w nie przemyślenia ze sfery sacrum, a to wszystko na jednym albumie. Mimo pozornie wykluczających się wzajemnie elementów, 100 dni do matury to jedna z najbardziej spójnych produkcji zeszłego roku. Wydawać by się mogło, że głupkowate Gombao 33 pasuje jak pięść do nosa w odniesieniu do jazzującego Nero, a mimo to, płynnie przechodzimy z jednego rejestru do drugiego. Najeżone linijkami Tango to doskonałe preludium do Patointeligencji, po czym cover Halellujah uspokajania chwilowe uniesienie, by spokojnie rozpocząć Żółte flamastry i grube katechetki.Dotychczasowe single z Młodego Matczaka, choć nie wzbudzają we mnie zachwytu, nie skreślają dla mnie tej płyty. Pierwszy tytuł wydany pod szyldem SBM Label udowodnił, że Mata potrafi wygłupiać się w tekstach, by 10 minut później walnąć odbiorcę tematem istotnym, dalekim od moralizatorstwa czy prawd objawionych, których uczą dzieci na lekcjach etyki. Dopóki istnieje duże prawdopodobieństwo, że Młody Matczak nie ograniczy się w tekstach do przepalonych ballad o miłości, dopóty Mata będzie zasiadał w gronie jednych z najciekawszych tekściarzy w polskim rapie.Otoczka złotego dziecka wokół Maty nie traci na blasku. Niedawne 2 miliony słuchaczy na Spotify, ogromne zasięgi dotychczasowych singli z nadchodzącej płyty, w konsekwencji platyna za Młodego Matczaka w preorderze. Choć mogło się wydawać, że prawdziwy peak zainteresowania młodym raperem miał miejsce po Patointeligencji, bańka zdaje się nie pękać. Mając na uwadze nieobliczalność Maffijczyka, jestem gotów uwierzyć, że jeszcze długo ta bańka będzie się rozrastać.



Na potrzeby tego tekstu pomińmy Fumar Mata EP, traktując ją - jak sam autor określił - jako zwykłą EP-kę o petkach i w jak największym stopniu ograniczmy wszelkie werdykty względem najnowszych singli. Na wnioski dotyczące Młodego Matczaka przyjdzie czas po premierze płyty. Najlepszym punktem, by zacząć, jest mimochodem już wspomniane Biblioteka trap; utwór, dzięki któremu Mata zaczął zyskiwać na popularności. Największy zwycięzca akcji SBM Starter już wówczas przejawiał zdolność przeplatania treści głupkowatych z bystrymi spostrzeżeniami. Mało wysublimowane wersy o wielkości przyrodzenia płynnie przechodzą do wyrażenia chęci bycia oryginalnym, a reszta humorystycznych linijek kontrastuje z presją odczuwanej przez podmiot liryczny.

Z kwiatka na kwiatek

Istotnym atutem Maty jest łatwość, z którą- czasem wśród alkoholu, czasem dymu papierosowego - snuje opowieści na tematy wszelakie. Ile w tym buncie buntu, a ile samozniszczenia? pyta retorycznie autor w Tangu zwracając uwagę na chwilowość, a jednocześnie zdaje się zawieszony wśród beztroskich momentów na Schodkach czy Winie Sangrita. Wszystkie wymienione tytuły łączy młodzieńczy hart ducha, który nadaje całości realizmu, niepodważalnej wiarygodności, co niezależnie od upodobań w rapie należy odnotować jako zaletę.

Nie sposób rozwodzić się nad liryczną wszechstronnością Odkrycia Roku 2020 nie biorąc na tapet najgłośniejszych singli, tj. Patointeligencji i Maty Montany czy Patoreakcji i Kiss Cam. W obu przypadkach dostajemy dwa skrajnie różne utwory, trafiające w zupełnie inne targety. Kontrowersyjne i szeroko omawiane tytuły z przedrostkiem pato- poruszały nie tylko młodą część widowni, ale również (a może przede wszystkim) osoby, które na co dzień nie mają do czynienia z twórczością Matczaka. Przełomowa Patointeligencja skłoniła ludzi do społecznej debaty, a Patoreakcja, choć pojawiła się dobre pół roku za późno, stanowi ciekawy punkt odniesienia autora do zaistniałej sytuacji. Próżno szukać tak poważnych treści w dwóch kolejnych singlach, które przytoczyłem powyżej. Mata Montana to całkiem urokliwy lovesong skierowany do popularnej postaci z serialu Disneya, a Kiss Cam to już pełnoprawna deklaracja uczuć wobec anonimowej bohaterki.

Brak miejsca na przypadek

Prawdziwy wachlarz możliwości rapera poznamy dopiero po odsunięciu na bok świecznika z najjaśniej świecącymi przykładami. Debiut Matczaka, 100 dni do matury, przykuwa uwagę przede wszystkim tekstami. Pokuszę się o stwierdzenie, że debiutancki album Maty jest swego rodzaju muzyczną formą publicystyki, świetnie obrazującą życie tzw. młodego dorosłego, tj. osoby w wieku 18-35 lat. Z oczywistych względów twórca skupia się na młodszej części tej grupy. Mało który raper tak swobodnie na łączy bujanie w obłokach na lekcji z dywagacjami na temat semantyki czy dzieli się refleksjami egzystencjonalnymi wplatając w nie przemyślenia ze sfery sacrum, a to wszystko na jednym albumie. Mimo pozornie wykluczających się wzajemnie elementów, 100 dni do matury to jedna z najbardziej spójnych produkcji zeszłego roku. Wydawać by się mogło, że głupkowate Gombao 33 pasuje jak pięść do nosa w odniesieniu do jazzującego Nero, a mimo to, płynnie przechodzimy z jednego rejestru do drugiego. Najeżone linijkami Tango to doskonałe preludium do Patointeligencji, po czym cover Halellujah uspokajania chwilowe uniesienie, by spokojnie rozpocząć Żółte flamastry i grube katechetki.

Dotychczasowe single z Młodego Matczaka, choć nie wzbudzają we mnie zachwytu, nie skreślają dla mnie tej płyty. Pierwszy tytuł wydany pod szyldem SBM Label udowodnił, że Mata potrafi wygłupiać się w tekstach, by 10 minut później walnąć odbiorcę tematem istotnym, dalekim od moralizatorstwa czy prawd objawionych, których uczą dzieci na lekcjach etyki. Dopóki istnieje duże prawdopodobieństwo, że Młody Matczak nie ograniczy się w tekstach do przepalonych ballad o miłości, dopóty Mata będzie zasiadał w gronie jednych z najciekawszych tekściarzy w polskim rapie.

]]>
Zumbi (Zion I) R.I.P. - nie żyje kolejna legenda Kaliforniihttps://popkiller.kingapp.pl/2021-08-14,zumbi-zion-i-rip-nie-zyje-kolejna-legenda-kaliforniihttps://popkiller.kingapp.pl/2021-08-14,zumbi-zion-i-rip-nie-zyje-kolejna-legenda-kaliforniiOctober 31, 2021, 12:38 amAdmin stronyFatalna seria wciąż trwa... Niedawno informowaliśmy Was o śmierci Gift of Gaba i Shocka G, a teraz odszedł od nas kolejny weteran kalifornijskiej sceny niezależnej, błyskotliwy, utalentowany, przez 20 lat dostarczający muzykę najwyższej jakości. Frontman duetu Zion I, Zumbi...Informację podały serwisy Hiphopwired oraz lokalny kalifornijski Thizzler (najbardziej prestiżowe medium o rapie z Bay Area), zaczyna ona jednak pojawiać się także na Twitterach znanych raperów z okolic Oakland, takich jak IamSu. Baba Zumbi miał 49 lat.[Edit: Bliscy Zumbiego podali oficjalnie powody śmierci - raper był hospitalizowany po zarażeniu COVID-19, w szpitalu dostał natomiast fatalnego ataku astmy, po którym stanęło mu serce a lekarze nie byli w stanie go uratować.]W październiku Zumbi miał znów połączyć siły z AmpLive'em, by w najbardziej klasycznym składzie Zion I ruszyć w trasę na 20-lecie debiutanckiego albumu...Zumbi reprezentował tę odsłonę kalifornijskiego brzmienia, którą kochali fani takich ekip jak Dilated Peoples, Jurassic 5 czy Blackalicious - odsłonę pełną melodii, ciepła, pozytywnych wibracji, a także tekstowej błyskotliwości. Albumy takie jak "Mind over Matter" czy "True & Livin" to niezaprzeczalne klasyki, które do dziś brzmią porywająco. Przez lata współpracował z tak różnymi artystami jak: Linkin Park, Too Short, Talib Kweli, Aesop Rock czy Matisyahu.Swoje wrażenia z kontaktu z muzyką Zion I a także ze spotkania z Zumbim i niespodzianki otrzymanej od niego opisywał Marcin Natali w specjalnym artykule na naszych łamach.Natomiast w 2010 roku w recenzji "Atomic Clock" tak pisał o Zion I Daniel Wardziński:"Próba podjęcia kompetentnej dyskusji na temat kalifornijskiego podziemia w XXI w. bez uwzględnienia Zion I, byłaby moim zdaniem jak próba dyskusji o polskim podziemiu bez uwzględnienia Dinali czy Jimsona. Zumbi i DJ AmpLive od roku 2000 zrobili siedem albumów, podróżując po tak różnych muzycznych inspiracjach, że czasem ciężko uwierzyć, że "Bird's Eye View" i np. "The Sealing" z nowego albumu zrobili Ci sami ludzie."R.I.P. Zumbi...PS. Zdjęcie pochodzi z Hip Hop Kempu 2008, gdzie miałem przyjemność porozmawiać z połówką Zion I (tutaj przeczytacie sam wywiad), pod nim znajdziecie 3 muzyczne perełki z dorobku grupy.PS2. "Bird's Eye View" to jeden z tych numerów o miłości do hip-hopu, przy których ZAWSZE mam ciary.[[{"fid":"68108","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false}},"attributes":{"height":322,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]][[{"fid":"68104","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"68103","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"68111","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]Fatalna seria wciąż trwa... Niedawno informowaliśmy Was o śmierci Gift of Gaba i Shocka G, a teraz odszedł od nas kolejny weteran kalifornijskiej sceny niezależnej, błyskotliwy, utalentowany, przez 20 lat dostarczający muzykę najwyższej jakości. Frontman duetu Zion I, Zumbi...

Informację podały serwisy Hiphopwired oraz lokalny kalifornijski Thizzler (najbardziej prestiżowe medium o rapie z Bay Area), zaczyna ona jednak pojawiać się także na Twitterach znanych raperów z okolic Oakland, takich jak IamSu. Baba Zumbi miał 49 lat.

[Edit: Bliscy Zumbiego podali oficjalnie powody śmierci - raper był hospitalizowany po zarażeniu COVID-19, w szpitalu dostał natomiast fatalnego ataku astmy, po którym stanęło mu serce a lekarze nie byli w stanie go uratować.]

W październiku Zumbi miał znów połączyć siły z AmpLive'em, by w najbardziej klasycznym składzie Zion I ruszyć w trasę na 20-lecie debiutanckiego albumu...

Zumbi reprezentował tę odsłonę kalifornijskiego brzmienia, którą kochali fani takich ekip jak Dilated Peoples, Jurassic 5 czy Blackalicious - odsłonę pełną melodii, ciepła, pozytywnych wibracji, a także tekstowej błyskotliwości. Albumy takie jak "Mind over Matter" czy "True & Livin" to niezaprzeczalne klasyki, które do dziś brzmią porywająco. Przez lata współpracował z tak różnymi artystami jak: Linkin Park, Too Short, Talib Kweli, Aesop Rock czy Matisyahu.

Swoje wrażenia z kontaktu z muzyką Zion I a także ze spotkania z Zumbim i niespodzianki otrzymanej od niego opisywał Marcin Natali w specjalnym artykule na naszych łamach.

Natomiast w 2010 roku w recenzji "Atomic Clock" tak pisał o Zion I Daniel Wardziński:

"Próba podjęcia kompetentnej dyskusji na temat kalifornijskiego podziemia w XXI w. bez uwzględnienia Zion I, byłaby moim zdaniem jak próba dyskusji o polskim podziemiu bez uwzględnienia Dinali czy Jimsona. Zumbi i DJ AmpLive od roku 2000 zrobili siedem albumów, podróżując po tak różnych muzycznych inspiracjach, że czasem ciężko uwierzyć, że "Bird's Eye View" i np. "The Sealing" z nowego albumu zrobili Ci sami ludzie."

R.I.P. Zumbi...

PS. Zdjęcie pochodzi z Hip Hop Kempu 2008, gdzie miałem przyjemność porozmawiać z połówką Zion I (tutaj przeczytacie sam wywiad), pod nim znajdziecie 3 muzyczne perełki z dorobku grupy.

PS2. "Bird's Eye View" to jeden z tych numerów o miłości do hip-hopu, przy których ZAWSZE mam ciary.

[[{"fid":"68108","view_mode":"default","fields":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false}},"attributes":{"height":322,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

[[{"fid":"68104","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"68103","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"68111","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":242,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

]]>
Gift of Gab & Blackalicious - wspomnieniehttps://popkiller.kingapp.pl/2021-07-04,gift-of-gab-blackalicious-wspomnieniehttps://popkiller.kingapp.pl/2021-07-04,gift-of-gab-blackalicious-wspomnienieJuly 4, 2021, 11:18 amMaciej WojszkunTrudno wyrazić mi słowami, jak bardzo jest mi żal, że znów muszę pisać tekst taki jak ten. Znów w piękny dzień gruchnęła znienacka informacja, że hip-hop stracił kolejną legendę, że nie usłyszymy już kolejnego głosu. A jednak - 18 czerwca odszedł Timothy Parker a.k.a. Gift of Gab - jeden z najlepszych raperów w historii (tak, nie boję się takiej superlatywy), 1/2 kultowego składu Blackalicious. Blackalicious - tę nazwę usłyszałem, gdy pełnym kipiącej zajafki studiowałem szeroko pojęty alternative rap. Zajarany organicznym, żywym brzmieniem kolektywu Soulquarians, szukałem grup bądź MC's poruszających się w podobnych wszechświatach... Tak trafiłem na pierwsze EPki Blackalicious - "Melodica" i "A2G", jak i na album "Nia". To, co usłyszałem, sprawiło, że opadła mi szczęka.Wszystko to, co ukochałem w pozytywnym, radośnie mieszającym sample, motywy gatunki i instrumenty brzmieniu Soulquarians, znalazłem u Gift of Gaba i Chief Xcela. Wszystkie albumy Blackalicious to muzyczna uczta dla uszu. Panowie nie uznawali granic, bez wahania brali przeróżne składniki - funk, soul, elektronikę, rock, slam poetycki - i dorzucali je do hip-hopowej mikstury, tworząc swoiste, unikalne i świeże brzmienie. Nierzadko zapraszali do współpracy gości z innych muzycznych orbit - na albumach Blackalicious udzielili się m.in. Ben Harper ze swym zespołem (w cudownym "Brain Washers" z "Blazing Arrow"), Zack de la Rocha z Rage Against the Machine, niesamowita wokalistka Marie Daulne ze swym zespołem Zap Mama - a także legendy takie jak naczelny kapłan funku George Clinton czy duchowy ojciec hip-hopu, ś.p. Gil Scott-Heron. Każdy album Blackalicious jest inny, każdy jest dowodem, jak bawić się w teorii prostym i schematycznym ("sample + perkusja"?) gatunkiem na niezliczone sposoby, każdy album emanuje ciepłem, kalifornijskim słońcem i pozytywnością; każdy - "Nia", "Blazing Arrow", "The Craft" i "Imani Vol.1" - jest niepowtarzalną, niesamowitą podróżą przez brzmienia.Kapitanem owych podróży był właśnie Gift of Gab. Technicznie - powrócę do superlatywy z pierwszego akapitu: jeden z absolutnie najlepszych MC's na planecie (ksywka zobowiązuje - angielski zwrot "gift of the gab" znaczy tyle co "dar wymowy"). Specjalista od zdumiewających złożonością wielokrotnych rymów, lirycznych eksperymentów (by wspomnieć tylko wykręcone "Chemical Calisthenics" i oczywiście - "A to G" i "Alphabet Aerobics", które szerszej publiczności przedstawił niegdyś sam Harry Potter), absolutny mistrz flow. Ale Gab to nie tylko liryczny arcymistrz - to także błyskotliwy społeczny obserwator, ktoś, kto wielokrotnie przeciwstawiał się przemocy i gangsterce (zwłaszcza w muzyce - tu odsyłam choćby do świetnego "Shallow Days"), ktoś, kto bezustannie głosił pozytywny przekaz. Zawsze otwarty na wyzwania, zawsze gotów z uśmiechem probować wytyczać nowe ścieżki. Mający mnóstwo pokory i serdeczności dla świata, nauczyciel, ale i uczeń. Cytując epitafum, które napisał dlań DJ Shadow - Gab był "gotów przyznać się do błędów i bronić prawdy; podziwiał wiedzę i mądrość, nienawidził fałszu (...) Żył szczerze i pełnią życia".Oczywiście, przeglądając dyskografię Blackalicious (do czego zachęcam gorąco), nie wolno zapomnieć też o solowej twórczości Gaba. Z jego pierwszego albumu, "4th Dimensional Rocketships Going Up" z 2004 roku emanuje luz i ciepło, bardziej wychillowany vibe, dzięki melodyjnym sztosom takim jak "Way of the Light" i świetnej produkcji Jake One'a i Vitamin D. Kolejny album, "Escape 2 Mars", to podlany nieco futurystycznym, elektronicznym sznytem kawał dobrego materiału (szczególnie pierwsze numery to prawdziwe petardy). Ostatnim długograjem na koncie Gaba jest wysokooktanowa funkowa bomba "The Next Logical Progression" z 2012 roku (gdzie w gości znów wpadł George Clinton), gdzie energia podkręcona jest do 11 - i bardzo dobrze! W 2017 roku Gab wydał także EPkę o kąśliwym tytule "Rejoice! Rappers are Rapping Again!", sześć utworów po brzegi wypełnionych wysokiej klasy wersami (to stąd pochodzi sztos "Freedom Form Flowing" z A-F-R-O i Rugged Manem na pokładzie, kilkuminutowa szkoła rapu, gdzie punchline'y jest więcej niż na niektórych albumach).Podobno Gab zostawił po sobie ponad setkę nagranych utworów, w tym kompletny drugi wolumin "Imani"... Już teraz wiem, że jego ewentualny odsłuch będzie słodko-gorzkim doświadczeniem.W "Purest Love" z "Blazing Arrow" Gab rymuje: "If nothing else I'll leave the world some songs that speak from the soul" ("Nawet jeśli to niewiele - zostawię światu trochę utworów, na ktorych przemawiam prosto z duszy"). W rzeczy samej, panie Parker - każdy Pana utwór był taki. Twoje dziedzictwo zapamiętam na wieki.Dziękuję za wszystko. Spoczywaj w pokoju, El Gifto Magnifico. Do zobaczenia na następnym planie egzystencji.Poniżej - krótki przegląd sztosów z katalogu Gift of Gaba i Blackalicious:Trudno wyrazić mi słowami, jak bardzo jest mi żal, że znów muszę pisać tekst taki jak ten. Znów w piękny dzień gruchnęła znienacka informacja, że hip-hop stracił kolejną legendę, że nie usłyszymy już kolejnego głosu. A jednak - 18 czerwca odszedł Timothy Parker a.k.a. Gift of Gab - jeden z najlepszych raperów w historii (tak, nie boję się takiej superlatywy), 1/2 kultowego składu Blackalicious. 

Blackalicious - tę nazwę usłyszałem, gdy pełnym kipiącej zajafki studiowałem szeroko pojęty alternative rap. Zajarany organicznym, żywym brzmieniem kolektywu Soulquarians, szukałem grup bądź MC's poruszających się w podobnych wszechświatach... Tak trafiłem na pierwsze EPki Blackalicious - "Melodica" i "A2G", jak i na album "Nia". To, co usłyszałem, sprawiło, że opadła mi szczęka.

Wszystko to, co ukochałem w pozytywnym, radośnie mieszającym sample, motywy gatunki i instrumenty brzmieniu Soulquarians, znalazłem u Gift of Gaba i Chief Xcela. Wszystkie albumy Blackalicious to muzyczna uczta dla uszu. Panowie nie uznawali granic, bez wahania brali przeróżne składniki - funk, soul, elektronikę, rock, slam poetycki - i dorzucali je do hip-hopowej mikstury, tworząc swoiste, unikalne i świeże brzmienie. Nierzadko zapraszali do współpracy gości z innych muzycznych orbit - na albumach Blackalicious udzielili się m.in. Ben Harper ze swym zespołem (w cudownym "Brain Washers" z "Blazing Arrow"), Zack de la Rocha z Rage Against the Machine, niesamowita wokalistka Marie Daulne ze swym zespołem Zap Mama - a także legendy takie jak naczelny kapłan funku George Clinton czy duchowy ojciec hip-hopu, ś.p. Gil Scott-Heron. Każdy album Blackalicious jest inny, każdy jest  dowodem, jak bawić się w teorii prostym i schematycznym ("sample + perkusja"?) gatunkiem na niezliczone sposoby, każdy album emanuje ciepłem, kalifornijskim słońcem i pozytywnością; każdy - "Nia", "Blazing Arrow", "The Craft" i "Imani Vol.1" - jest niepowtarzalną, niesamowitą podróżą przez brzmienia.

Kapitanem owych podróży był właśnie Gift of Gab. Technicznie - powrócę do superlatywy z pierwszego akapitu: jeden z absolutnie najlepszych MC's na planecie (ksywka zobowiązuje - angielski zwrot "gift of the gab" znaczy tyle co "dar wymowy"). Specjalista od zdumiewających złożonością wielokrotnych rymów, lirycznych eksperymentów (by wspomnieć tylko wykręcone "Chemical Calisthenics" i oczywiście - "A to G" i "Alphabet Aerobics", które szerszej publiczności przedstawił niegdyś sam Harry Potter), absolutny mistrz flow. Ale Gab to nie tylko liryczny arcymistrz - to także błyskotliwy społeczny obserwator, ktoś, kto wielokrotnie przeciwstawiał się przemocy i gangsterce (zwłaszcza w muzyce - tu odsyłam choćby do świetnego "Shallow Days"), ktoś, kto bezustannie głosił pozytywny przekaz. 

Zawsze otwarty na wyzwania, zawsze gotów z uśmiechem probować wytyczać nowe ścieżki. Mający mnóstwo pokory i serdeczności dla świata, nauczyciel, ale i uczeń. Cytując epitafum, które napisał dlań DJ Shadow - Gab był "gotów przyznać się do błędów i bronić prawdy; podziwiał wiedzę i mądrość, nienawidził fałszu (...) Żył szczerze i pełnią życia".

Oczywiście, przeglądając dyskografię Blackalicious (do czego zachęcam gorąco), nie wolno zapomnieć też o solowej twórczości Gaba. Z jego pierwszego albumu, "4th Dimensional Rocketships Going Up" z 2004 roku emanuje luz i ciepło, bardziej wychillowany vibe, dzięki melodyjnym sztosom takim jak "Way of the Light" i świetnej produkcji Jake One'a i Vitamin D.  Kolejny album, "Escape 2 Mars", to podlany nieco futurystycznym, elektronicznym sznytem kawał dobrego materiału (szczególnie pierwsze numery to prawdziwe petardy). Ostatnim długograjem na koncie Gaba jest wysokooktanowa funkowa bomba "The Next Logical Progression" z 2012 roku (gdzie w gości znów wpadł George Clinton), gdzie energia podkręcona jest do 11 - i bardzo dobrze! W 2017 roku Gab wydał także EPkę o kąśliwym tytule "Rejoice! Rappers are Rapping Again!", sześć utworów po brzegi wypełnionych wysokiej klasy wersami (to stąd pochodzi sztos "Freedom Form Flowing" z A-F-R-O i Rugged Manem na pokładzie, kilkuminutowa szkoła rapu, gdzie punchline'y jest więcej niż na niektórych albumach).

Podobno Gab zostawił po sobie ponad setkę nagranych utworów, w tym kompletny drugi wolumin "Imani"... Już teraz wiem, że jego ewentualny odsłuch będzie słodko-gorzkim doświadczeniem.

W "Purest Love" z "Blazing Arrow" Gab rymuje: "If nothing else I'll leave the world some songs that speak from the soul" ("Nawet jeśli to niewiele - zostawię światu trochę utworów, na ktorych przemawiam prosto z duszy"). W rzeczy samej, panie Parker - każdy Pana utwór był taki. Twoje dziedzictwo zapamiętam na wieki.

Dziękuję za wszystko. Spoczywaj w pokoju, El Gifto Magnifico. Do zobaczenia na następnym planie egzystencji.

Poniżej - krótki przegląd sztosów z katalogu Gift of Gaba i Blackalicious:








]]>
Shock G "Gość w kapeluszu" - wspomnieniehttps://popkiller.kingapp.pl/2021-04-24,shock-g-gosc-w-kapeluszu-wspomnieniehttps://popkiller.kingapp.pl/2021-04-24,shock-g-gosc-w-kapeluszu-wspomnienieOctober 31, 2021, 12:39 amMarcin NataliNiestety po raz kolejny w tym miesiącu przychodzi mi napisać "Rest In Peace" dla następnej legendy, którą miałem szczęście i zaszczyt poznać osobiście - tym razem jest nią Shock G... Cieszę się, że mogliśmy uchwycić cały ten moment spotkania na filmie, bo chyba niewiele osób uwierzyło by w tę historię - historię, którą niezmiennie umieszczałem w ścisłej czołówce najbardziej niewiarygodnych muzycznych doświadczeń...Jest wieczór 23 kwietnia. W przypływie emocji postanowiłem wrócić jeszcze raz pamięcią do tego spotkania, zarazem starając się oddać hołd niesamowitemu artyście i wyjątkowemu człowiekowi, jakim był Gregory "Shock G" Jacobs.Ostatniego dnia naszego 4-dniowego pobytu w Los Angeles w 2016 roku spotkaliśmy się z moim dobrym przyjacielem Louisem Kingiem w Santa Monica i poszliśmy zobaczyć go występującego na żywo z zespołem House of Vibe w klubie Harvelle's. Podczas przerwy wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i po prostu staliśmy rozmawiając w alejce, kończąc nasz wywiad z Louisem, kiedy z zaułka wyłoniła się tajemnicza ekipa kilku kolesi (wspomniany moment). Po chwili jeden z nich - niecodziennie wyglądający wysoki gość z kozią bródką, ubrany w długi czarny płaszcz i słomkowy kapelusz - powiedział do nas „Ayo, pozwól mi coś powiedzieć do kamery!”. Nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje. Facet powtórzył „Pozwól, że powiem coś do kamery!”. Ok... Czemu nie? Ponownie włączyliśmy kamerę, skierowaliśmy ją w jego stronę… a potem się stało TO… „Shock G wita was wszystkich na naszej planecie!”. Wierzę, że nasza reakcja na wideo mówi wszystko. ŁAŁ. Byliśmy oszołomieni! „Stary, to naprawdę jest SHOCK G! Skąd on się wziął?! Jak ja go nie rozpoznałem?”.Oczywiście od razu odezwało się nasze dziennikarsko-popkillerowe zacięcie i jednym z pierwszych instynktów, jakie mieliśmy, było „Zróbmy wywiad!”. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przed wyjazdem do Kalifornii wysłaliśmy kilkadziesiąt e-maili i wiadomości do różnych kalifornijskich raperów, producentów, legend i nowicjuszy z pytaniem o możliwość przeprowadzenia z nimi wywiadu podczas naszej wizyty. Garstka z nich odpowiedziała, ale jednym z artystów, od których nie dostaliśmy odzewu, był Shock G - a potem nagle spadł tuż przed nas jak gwiazdka z nieba - wybitna, słynna, prawie mityczna i nieosiągalna postać. Facet, który praktycznie zniknął z branży muzycznej po stworzeniu niezliczonych klasyków z Digital Underground. A przynajmniej tak by się mogło wydawać, bo kolejne projekty, które wypuszczał Shock w nowym millenium nie odbijały się już tak wielkim echem jak albumy DU z lat 90 (warto wspomnieć - na przestrzeni lat 1990-1998 wydali oni aż 5 albumów i jedną EPkę). W 2004 roku światło dzienne ujrzał długo oczekiwany, świetny solowy album Shocka „Fear Of a Mixed Planet”, 4 lata później ukazał się finalny album długogrający Digital Underground "..Cuz a D.U. Party Don't Stop!", w 2010 r. dostaliśmy jeszcze ich EPkę "The Greenlight EP" - no i to by było na tyle. Krążyło wiele historii i plotek odnośnie tego, co dzieje się z Shockiem, ale nikt nie wiedział, co było prawdą… Wyglądało na to, że wreszcie mieliśmy się tego dowiedzieć!Nie przewidzieliśmy jednak, że Gregory "Shock G" Jacobs nie był kolejnym "tradycyjnym" artystą, którego można by zamknąć w standardowym wywiadzie typu „pytanie - odpowiedź”. Był Artystą z prawdziwego zdarzenia, wolnym nieokiełznanym duchem, a nagrany przez nas film ukazuje esencję jego niepowtarzalnego stylu i wyjątkowej aury. Zamiast mówić do nas w formie konwersacji, mówił do nas... rymem. Jak na poetę przystało, Shock przystąpił do rapowania do naszego aparatu acapella - opowiadając historię swojego życia - od złotych dni, licznych triumfów i sukcesów, po realia codziennych zmagań wiele lat później, już z dala od przemysłu muzycznego. Pomiędzy tymi wersami, oczywiście, wtrącał niezliczone przezabawne rymy, wymieniając ciosy z nołnejmowym ulicznym raperem, który próbował stanąć mu na drodze, odwracając jego uwagę i zaburzając kosmiczne flow. A my staliśmy tam, z uśmiechem obserwując całą sytuację, która wydawała się nierealna. Cóż, może dopóki wspomniany uliczny raper nie wspomniał o swojej broni i nie zaczął otwierać plecaka... wtedy zrobiła się trochę „zbyt realna”. Ale na szczęście był to fałszywy alarm i wszystko zakończyło się pozytywnym akcentem, a sam Shock nie dał wybić się z rytmu i niezmiennie pozostał sobą - spokojnym, pełnym luzu i dystansu do siebie gościem szerzącym pokój i miłość. Nie udało nam się przeprowadzić standardowego wywiadu (Shock powiedział, żeby złapać go później - co okazało się już niemożliwe), ale to, co wydarzyło się przed naszym obiektywem, było jeszcze bardziej bezcenne.Po całej sesji freestyle weszliśmy wszyscy do klubu, a Shock dołączył do House of Vibe i Louisa Kinga na scenie na spontaniczne jam session, częściowo poświęcone... 2Pac'owi. Jak sobie uświadomiliśmy, była to noc z 15 na 16 czerwca, dzień urodzin 2Pac'a! Shock - zgodnie ze swoim innym alter ego, Piano Man - w pewnym momencie zaczął grać na fortepianie melodię „I Ain't Mad At Cha”, reszta zespołu dołączyła i kolejne 20-kilka minut zamieniło się w piękny, uduchowiony, swobodny występ, rapowany i śpiewany prosto z serca, ze zdrową dozą tradycyjnego humoru frontmana Digital Underground, a nawet przebłyskami uwielbianego przez fanów alter ego Shocka, Humpty Humpa (Aye Humpty Hump in the building! It's a little different than a Burger King bathroom...). Jakby tego było mało, sam gwiazdor wieczoru schodził ze sceny kilkukrotnie, jakby scena przyciągała go niczym magnes - już wydawało się, że żegna się z publiką i udaje się w kierunku baru, a za kilka minut znów dołączał do zespołu i kontynuował nieograniczone żadnymi schematami ani wymogami czasowymi show. Widzieliście kiedyś muzyka, który wręcz emanuje szczerą, autentyczną miłością do muzyki? To właśnie działo się w Harvelle's tego wieczoru. Nie wymyśliłbym takiego scenariusza nawet gdybym chciał, magia.Podobnie wspominał całe wydarzenie wczoraj Louis King na swoim profilu na Instagramie, zwracając się w ramach tribute'u do Shocka G:"Twoje światło było zaraźliwe i świeciło pełnym blaskiem... To była noc urodzin 2Paca, 16 czerwca, i graliśmy ten numer przez co najmniej 25 minut... Każda osoba w budynku uwielbiała każdą chwilę występu i wiedzieliśmy, że doświadczamy czegoś wyjątkowego. Wysyłam miłość i modlitwę do Twojej rodziny i wiedz, że Twoje światło dalej świeci w naszych sercach"Ostatni raz widziałem Shocka G, kiedy wyszedłem z klubu, myśląc „Zobaczmy, czy może to 'później' już nadeszło”, rozejrzałem się i zobaczyłem go biegnącego ulicą powłóczystymi, długimi krokami - wciąż w płaszczu i słomianym kapeluszu - i znikającego w ciągu paru sekund za budynkiem. Scena idealnie pasująca do nieprzewidywalnego "wejścia" wcześniej tej nocy. Spytałem potem przy barze Louisa i Colina Wolfe'a [muzyk, który dogrywał partie gitary basowej m.in. na "The Chronic" Dr. Dre], czy Shock często tak wpada na ich koncerty - odparli, że absolutnie nie, to był bodajże drugi raz w przeciągu kilku lat - ale jakże pamiętny.Taki już chyba był ten Shock, pojawiał się i znikał, pozostawiając niezrównane wrażenie. Meteor, którego nie zapomnisz. Tajemniczy, charyzmatyczny gość w kapeluszu, nadający na nieco innych, funkujących częstotliwościach i żyjący według własnych, niepojętych dla wielu zasad i przekonań. Uosobienie sformułowania "Walk Real Kool" i personifikacja dobrej, zaraźliwie pozytywnej energii. W tym świetle niewiarygodnie teraz wybrzmiewają ostatnie słowa, które urodzony w Nowym Jorku, a powszechnie kojarzony z kalifornijskim Oakland i rejonem Bay Area muzyk nawinął nam do kamery:Jeśli dobrze pamiętam, tak, byłem tu od zawszeJeśli dobrze pamiętam, nie ma narodzin, nie ma umieraniaJeśli dobrze pamiętam, to, co nazywają Wielkim Wybuchem, to moja sprawkaJeśli dobrze pamiętam, chyba przegadałem swój czas...Kłaniam się... Również my kłaniamy się Tobie, Shock, dziękując za muzykę i za te niezapomniane chwile. Spoczywaj w pokoju.[[{"fid":"65888","view_mode":"media_link","fields":{"format":"media_link","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"media_link","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false}},"attributes":{"height":950,"width":1400,"class":"media-element file-media-link","data-delta":"1"}}]]Pod spodem opublikowane przez nas dzisiaj 20-minutowe video z występu Shocka G tego wieczora (w tym 10 minut niepublikowanego wcześniej materiału): Niestety po raz kolejny w tym miesiącu przychodzi mi napisać "Rest In Peace" dla następnej legendy, którą miałem szczęście i zaszczyt poznać osobiście - tym razem jest nią Shock G... Cieszę się, że mogliśmy uchwycić cały ten moment spotkania na filmie, bo chyba niewiele osób uwierzyło by w tę historię - historię, którą niezmiennie umieszczałem w ścisłej czołówce najbardziej niewiarygodnych muzycznych doświadczeń...

Jest wieczór 23 kwietnia. W przypływie emocji postanowiłem wrócić jeszcze raz pamięcią do tego spotkania, zarazem starając się oddać hołd niesamowitemu artyście i wyjątkowemu człowiekowi, jakim był Gregory "Shock G" Jacobs.

Ostatniego dnia naszego 4-dniowego pobytu w Los Angeles w 2016 roku spotkaliśmy się z moim dobrym przyjacielem Louisem Kingiem w Santa Monica i poszliśmy zobaczyć go występującego na żywo z zespołem House of Vibe w klubie Harvelle's. Podczas przerwy wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i po prostu staliśmy rozmawiając w alejce, kończąc nasz wywiad z Louisem, kiedy z zaułka wyłoniła się tajemnicza ekipa kilku kolesi (wspomniany moment). Po chwili jeden z nich - niecodziennie wyglądający wysoki gość z kozią bródką, ubrany w długi czarny płaszcz i słomkowy kapelusz - powiedział do nas „Ayo, pozwól mi coś powiedzieć do kamery!”. Nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje. Facet powtórzył „Pozwól, że powiem coś do kamery!”. Ok... Czemu nie? Ponownie włączyliśmy kamerę, skierowaliśmy ją w jego stronę… a potem się stało TO… „Shock G wita was wszystkich na naszej planecie!”. Wierzę, że nasza reakcja na wideo mówi wszystko. ŁAŁ. Byliśmy oszołomieni! „Stary, to naprawdę jest SHOCK G! Skąd on się wziął?! Jak ja go nie rozpoznałem?”.

Oczywiście od razu odezwało się nasze dziennikarsko-popkillerowe zacięcie i jednym z pierwszych instynktów, jakie mieliśmy, było„Zróbmy wywiad!”. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przed wyjazdem do Kalifornii wysłaliśmy kilkadziesiąt e-maili i wiadomości do różnych kalifornijskich raperów, producentów, legend i nowicjuszy z pytaniem o możliwość przeprowadzenia z nimi wywiadu podczas naszej wizyty. Garstka z nich odpowiedziała, ale jednym z artystów, od których nie dostaliśmy odzewu, był Shock G - a potem nagle spadł tuż przed nas jak gwiazdka z nieba - wybitna, słynna, prawie mityczna i nieosiągalna postać. Facet, który praktycznie zniknął z branży muzycznej po stworzeniu niezliczonych klasyków z Digital Underground. A przynajmniej tak by się mogło wydawać, bo kolejne projekty, które wypuszczał Shock w nowym millenium nie odbijały się już tak wielkim echem jak albumy DU z lat 90 (warto wspomnieć - na przestrzeni lat 1990-1998 wydali oni aż 5 albumów i jedną EPkę). W 2004 roku światło dzienne ujrzał długo oczekiwany, świetny solowy album Shocka „Fear Of a Mixed Planet”, 4 lata później ukazał się finalny album długogrający Digital Underground "..Cuz a D.U. Party Don't Stop!", w 2010 r. dostaliśmy jeszcze ich EPkę "The Greenlight EP" - no i to by było na tyle. Krążyło wiele historii i plotek odnośnie tego, co dzieje się z Shockiem, ale nikt nie wiedział, co było prawdą… Wyglądało na to, że wreszcie mieliśmy się tego dowiedzieć!

Nie przewidzieliśmy jednak, że Gregory "Shock G" Jacobs nie był kolejnym "tradycyjnym" artystą, którego można by zamknąć w standardowym wywiadzie typu „pytanie - odpowiedź”. Był Artystą z prawdziwego zdarzenia, wolnym nieokiełznanym duchem, a nagrany przez nas film ukazuje esencję jego niepowtarzalnego stylu i wyjątkowej aury. Zamiast mówić do nas w formie konwersacji, mówił do nas... rymem. Jak na poetę przystało, Shock przystąpił do rapowania do naszego aparatu acapella - opowiadając historię swojego życia - od złotych dni, licznych triumfów i sukcesów, po realia codziennych zmagań wiele lat później, już z dala od przemysłu muzycznego. Pomiędzy tymi wersami, oczywiście, wtrącał niezliczone przezabawne rymy, wymieniając ciosy z nołnejmowym ulicznym raperem, który próbował stanąć mu na drodze, odwracając jego uwagę i zaburzając kosmiczne flow. A my staliśmy tam, z uśmiechem obserwując całą sytuację, która wydawała się nierealna. Cóż, może dopóki wspomniany uliczny raper nie wspomniał o swojej broni i nie zaczął otwierać plecaka... wtedy zrobiła się trochę „zbyt realna”. Ale na szczęście był to fałszywy alarm i wszystko zakończyło się pozytywnym akcentem, a sam Shock nie dał wybić się z rytmu i niezmiennie pozostał sobą - spokojnym, pełnym luzu i dystansu do siebie gościem szerzącym pokój i miłość. Nie udało nam się przeprowadzić standardowego wywiadu (Shock powiedział, żeby złapać go później - co okazało się już niemożliwe), ale to, co wydarzyło się przed naszym obiektywem, było jeszcze bardziej bezcenne.

Po całej sesji freestyle weszliśmy wszyscy do klubu, a Shock dołączył do House of Vibe i Louisa Kinga na scenie na spontaniczne jam session, częściowo poświęcone... 2Pac'owi. Jak sobie uświadomiliśmy, była to noc z 15 na 16 czerwca, dzień urodzin 2Pac'a! Shock - zgodnie ze swoim innym alter ego, Piano Man - w pewnym momencie zaczął grać na fortepianie melodię „I Ain't Mad At Cha”, reszta zespołu dołączyła i kolejne 20-kilka minut zamieniło się w piękny, uduchowiony, swobodny występ, rapowany i śpiewany prosto z serca, ze zdrową dozą tradycyjnego humoru frontmana Digital Underground, a nawet przebłyskami uwielbianego przez fanów alter ego Shocka, Humpty Humpa (Aye Humpty Hump in the building! It's a little different than a Burger King bathroom...). Jakby tego było mało, sam gwiazdor wieczoru schodził ze sceny kilkukrotnie, jakby scena przyciągała go niczym magnes - już wydawało się, że żegna się z publiką i udaje się w kierunku baru, a za kilka minut znów dołączał do zespołu i kontynuował nieograniczone żadnymi schematami ani wymogami czasowymi show. Widzieliście kiedyś muzyka, który wręcz emanuje szczerą, autentyczną miłością do muzyki? To właśnie działo się w Harvelle's tego wieczoru. Nie wymyśliłbym takiego scenariusza nawet gdybym chciał, magia.

Podobnie wspominał całe wydarzenie wczoraj Louis King na swoim profilu na Instagramie, zwracając się w ramach tribute'u do Shocka G:

"Twoje światło było zaraźliwe i świeciło pełnym blaskiem... To była noc urodzin 2Paca, 16 czerwca, i graliśmy ten numer przez co najmniej 25 minut... Każda osoba w budynku uwielbiała każdą chwilę występu i wiedzieliśmy, że doświadczamy czegoś wyjątkowego. Wysyłam miłość i modlitwę do Twojej rodziny i wiedz, że Twoje światło dalej świeci w naszych sercach"

Ostatni raz widziałem Shocka G, kiedy wyszedłem z klubu, myśląc „Zobaczmy, czy może to 'później' już nadeszło”, rozejrzałem się i zobaczyłem go biegnącego ulicą powłóczystymi, długimi krokami - wciąż w płaszczu i słomianym kapeluszu - i znikającego w ciągu paru sekund za budynkiem. Scena idealnie pasująca do nieprzewidywalnego "wejścia" wcześniej tej nocy. Spytałem potem przy barze Louisa i Colina Wolfe'a [muzyk, który dogrywał partie gitary basowej m.in. na "The Chronic" Dr. Dre], czy Shock często tak wpada na ich koncerty - odparli, że absolutnie nie, to był bodajże drugi raz w przeciągu kilku lat - ale jakże pamiętny.

Taki już chyba był ten Shock, pojawiał się i znikał, pozostawiając niezrównane wrażenie. Meteor, którego nie zapomnisz. Tajemniczy, charyzmatyczny gość w kapeluszu, nadający na nieco innych, funkujących częstotliwościach i żyjący według własnych, niepojętych dla wielu zasad i przekonań. Uosobienie sformułowania "Walk Real Kool" i personifikacja dobrej, zaraźliwie pozytywnej energii. W tym świetle niewiarygodnie teraz wybrzmiewają ostatnie słowa, które urodzony w Nowym Jorku, a powszechnie kojarzony z kalifornijskim Oakland i rejonem Bay Area muzyk nawinął nam do kamery:

Jeśli dobrze pamiętam, tak, byłem tu od zawsze
Jeśli dobrze pamiętam, nie ma narodzin, nie ma umierania
Jeśli dobrze pamiętam, to, co nazywają Wielkim Wybuchem, to moja sprawka
Jeśli dobrze pamiętam, chyba przegadałem swój czas...
Kłaniam się... 

Również my kłaniamy się Tobie, Shock, dziękując za muzykę i za te niezapomniane chwile. Spoczywaj w pokoju.

[[{"fid":"65888","view_mode":"media_link","fields":{"format":"media_link","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"media_link","field_file_image_alt_text[und][0][value]":false,"field_file_image_title_text[und][0][value]":false}},"attributes":{"height":950,"width":1400,"class":"media-element file-media-link","data-delta":"1"}}]]

Pod spodem opublikowane przez nas dzisiaj 20-minutowe video z występu Shocka G tego wieczora (w tym 10 minut niepublikowanego wcześniej materiału): 

]]>
Domani - dziedzic tronu Atlanty (Świeża Krew #49) https://popkiller.kingapp.pl/2021-03-27,domani-dziedzic-tronu-atlanty-swiezakrew-49https://popkiller.kingapp.pl/2021-03-27,domani-dziedzic-tronu-atlanty-swiezakrew-49March 29, 2021, 9:58 amMarcin NataliPowiada się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, jednak nie zawsze reguła ta potwierdza się w kwestii dziedziczenia muzycznego talentu i chociażby w hip-hopie dość rzadko dzieciom słynnych raperów udaje się odnieść sukces na dłuższą metę, a często okazuje się, że po początkowych 5 minutach sławy nie mają zbyt wiele do zaoferowania. Urodzony w marcu 2001 roku (a więcej jeszcze przed premierą krążka "I'm Serious") syn samozwańczego Króla Południa T.I.'a - Domani, dorastał z jednej strony w cieniu sukcesów, kontrowersji i dramatów związanych z odsiadkami ojca w więzieniu, a z drugiej w świetle reflektorów i obiektywów kamer - już w wieku 10 lat zadebiutował w rodzinnym show z gatunku reality TV na kanale VH1. Co jednak ważniejsze, w tym samym wieku zazadebiutował również jako raper występując na scenie u boku ojca w 2011 roku...W 2019 roku ukazał się debiutancki solowy longplay Domaniego zatytułowany "Time Will Tell". Ciepło przyjęty, zakorzeniony w klasycznym rapie, soulu i jazzie krążek przedstawił światu artystę wyjątkowo dojrzałego jak na swój wiek. Co ciekawe, sam J. Cole zadzwonił w dniu premiery do Domaniego z gratulacjami, nazywając jednocześnie "Time Will Tell" klasycznym albumem. Od tej pory syn Clifforda miał okazję wyruszyć w trasy koncertowe: po USA z Big K.R.I.T.'em i Rapsody oraz po Europie z reprezentantem Dreamville J.I.D.'em, wypuścić serię udanych singli, a także odhaczyć kamień milowy w postaci występu gościnnego na zeszłorocznej płycie T.I.'a "The L.I.B.R.A.". Całkiem nieźle, co?Ale po kolei... T.I. Junior na mikrofonie? W głowie się nie mieści - pewnie jakiś rozpuszczony dzieciak nawijający o błyskotkach i kopiujący brzmienie i flow ojca? Nic bardziej mylnego.O ile wcześniejsze, nastoletnie studyjne próby Domaniego Harrisa faktycznie bazowały na flow i brzmieniu, które dobrze znamy z dyskografii ikony ATL (warto tu wspomnieć bardzo dobre, surowe "F.E.A.R."), o tyle im bardziej dorastał, tym bardziej odchodził od schematów, starając się wytaczać własną drogę - zarówno brzmieniowo, tekstowo, jak i wizerunkowo (amerykańskie media w mig podchwyciły newsa, że jeden z synów T.I.'a odmówił dalszego udziału w rodzinnym reality show, odrzucając ofertę 80 tys. dolarów za udział w nowym sezonie programu). Istotnym, wymownym krokiem było też skrócenie scenicznej ksywki do samego imienia i odrzucenie nazwiska, a w ślad za tym poszło szczere pragnienie stworzenia czegoś od podstaw, bez opierania kariery i sławy na byciu wyłącznie synem legendarnego MC. Trochę przypomina to drogę rapową Chrisa Riversa, syna Big Puna, który stopniowo coraz bardziej postawił na indywidualizm - w przeciwieństwie do artystów takich jak Lil' Eazy E czy ewidentnie próbujący odtwarzać magię i brzmienie lat 90. i ery Bad Boy Records syn Puffy'ego King Combs.Muzyka Domaniego to interesująca mieszanka inspiracji - jeśli zaczerpnął coś z twórczości T.I.'a to doszukiwać się tego powinniśmy w elokwencji i tych poważniejszych, skupionych na liryce oraz introspekcji utworach Tipa - a zawsze parę takich znajdywało się na jego krążkach. W tytułowym "Time Will Tell" Domani mierzy się z dręczącymi go wspomnieniami i lękami, stara się rozróżnić między osobami o szczerych intencjach a tymi, które próbują go wykorzystać, a także rapuje o przykrych historiach z czasów szkoły, kiedy dzieci śmiały się, że jego ojciec siedzi w więzieniu, a nauczyciele przepowiadali mu kryminalną przyszłość, tylko po to, aby potem wręczyć mu swój mixtape - ot ironia.They talked about me, cracked jokes when daddy went to prisonIn 2nd grade them teachers always talked about his sentenceTold me I’d end up just like him I was only 8When he got out that lady handed me her mixtapePodobne przejścia z czasów dzieciństwa i dorastania, a także wyniesione po drodze lekcje i nauki (m.in. odnośnie inwestowania pieniędzy zamiast wydawania ich na głupoty) sprawiają, że warstwa liryczna u stosunkowo bardzo młodego rapera zaskakuje i stanowi mocną stronę materiału. Zresztą sam Domani wśród swoich inspiracji wymienia raczej przedstawicieli starej szkoły i klasycznych "lyricists", a jednym z jego największych idoli współcześnie jest J. Cole. Wiele osób porównuje właśnie twórczość Domaniego do Cole'a i klimatów "2014 Forest Hills Drive".Jak to celnie ujął portal HipHopDX w swojej recenzji "Time Will Tell", "pomimo braku zdecydowanego bangera/hitu, jest to solidny album ukazujący niezwykłą umiejętność komunikowania złożonych emocji. Niezależnie od rodzinnych koneksji, Domani to artysta, na którego warto mieć oko."Ja podpisuję się pod tym w pełni i zachęcam do sięgnięcia po jego muzykę - a już jutro na Popkillerze nasz videowywiad z Domanim, nakręcony przy okazji jego wizyty w Warszawie, gdzie grał support przed J.I.D.'em. [EDIT: Wywiad z Domanim]A pod spodem teledyski do pochodzących z płyty "Time Will Tell" singli "Game We Play" ,"Forever", "When I'm Gone", a także wspomniany wcześniej numer w duecie z T.I.'em "Family Connect" oraz niedawne collabo w duecie z Olu z EarthGangu "Problem".Powiada się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, jednak nie zawsze reguła ta potwierdza się w kwestii dziedziczenia muzycznego talentu i chociażby w hip-hopie dość rzadko dzieciom słynnych raperów udaje się odnieść sukces na dłuższą metę, a często okazuje się, że po początkowych 5 minutach sławy nie mają zbyt wiele do zaoferowania. Urodzony w marcu 2001 roku (a więcej jeszcze przed premierą krążka "I'm Serious") syn samozwańczego Króla Południa T.I.'a - Domani, dorastał z jednej strony w cieniu sukcesów, kontrowersji i dramatów związanych z odsiadkami ojca w więzieniu, a z drugiej w świetle reflektorów i obiektywów kamer - już w wieku 10 lat zadebiutował w rodzinnym show z gatunku reality TV na kanale VH1. Co jednak ważniejsze, w tym samym wieku zazadebiutował również jako raper występując na scenie u boku ojca w 2011 roku...

W 2019 roku ukazał się debiutancki solowy longplay Domaniego zatytułowany "Time Will Tell". Ciepło przyjęty, zakorzeniony w klasycznym rapie, soulu i jazzie krążek przedstawił światu artystę wyjątkowo dojrzałego jak na swój wiek. Co ciekawe, sam J. Cole zadzwonił w dniu premiery do Domaniego z gratulacjami, nazywając jednocześnie "Time Will Tell" klasycznym albumem. Od tej pory syn Clifforda miał okazję wyruszyć w trasy koncertowe: po USA z Big K.R.I.T.'em i Rapsody oraz po Europie z reprezentantem Dreamville J.I.D.'em, wypuścić serię udanych singli, a także odhaczyć kamień milowy w postaci występu gościnnego na zeszłorocznej płycie T.I.'a "The L.I.B.R.A.". Całkiem nieźle, co?

Ale po kolei... T.I. Junior na mikrofonie? W głowie się nie mieści - pewnie jakiś rozpuszczony dzieciak nawijający o błyskotkach i kopiujący brzmienie i flow ojca? Nic bardziej mylnego.

O ile wcześniejsze, nastoletnie studyjne próby Domaniego Harrisa faktycznie bazowały na flow i brzmieniu, które dobrze znamy z dyskografii ikony ATL (warto tu wspomnieć bardzo dobre, surowe "F.E.A.R."), o tyle im bardziej dorastał, tym bardziej odchodził od schematów, starając się wytaczać własną drogę - zarówno brzmieniowo, tekstowo, jak i wizerunkowo (amerykańskie media w mig podchwyciły newsa, że jeden z synów T.I.'a odmówił dalszego udziału w rodzinnym reality show, odrzucając ofertę 80 tys. dolarów za udział w nowym sezonie programu). Istotnym, wymownym krokiem było też skrócenie scenicznej ksywki do samego imienia i odrzucenie nazwiska, a w ślad za tym poszło szczere pragnienie stworzenia czegoś od podstaw, bez opierania kariery i sławy na byciu wyłącznie synem legendarnego MC. Trochę przypomina to drogę rapową Chrisa Riversa, syna Big Puna, który stopniowo coraz bardziej postawił na indywidualizm - w przeciwieństwie do artystów takich jak Lil' Eazy E czy ewidentnie próbujący odtwarzać magię i brzmienie lat 90. i ery Bad Boy Records syn Puffy'ego King Combs.

Muzyka Domaniego to interesująca mieszanka inspiracji - jeśli zaczerpnął coś z twórczości T.I.'a to doszukiwać się tego powinniśmy w elokwencji i tych poważniejszych, skupionych na liryce oraz introspekcji utworach Tipa - a zawsze parę takich znajdywało się na jego krążkach. W tytułowym "Time Will Tell" Domani mierzy się z dręczącymi go wspomnieniami i lękami, stara się rozróżnić między osobami o szczerych intencjach a tymi, które próbują go wykorzystać, a także rapuje o przykrych historiach z czasów szkoły, kiedy dzieci śmiały się, że jego ojciec siedzi w więzieniu, a nauczyciele przepowiadali mu kryminalną przyszłość, tylko po to, aby potem wręczyć mu swój mixtape - ot ironia.

They talked about me, cracked jokes when daddy went to prison
In 2nd grade them teachers always talked about his sentence
Told me I’d end up just like him I was only 8
When he got out that lady handed me her mixtape

Podobne przejścia z czasów dzieciństwa i dorastania, a także wyniesione po drodze lekcje i nauki (m.in. odnośnie inwestowania pieniędzy zamiast wydawania ich na głupoty) sprawiają, że warstwa liryczna u stosunkowo bardzo młodego rapera zaskakuje i stanowi mocną stronę materiału. Zresztą sam Domani wśród swoich inspiracji wymienia raczej przedstawicieli starej szkoły i klasycznych "lyricists", a jednym z jego największych idoli współcześnie jest J. Cole. Wiele osób porównuje właśnie twórczość Domaniego do Cole'a i klimatów "2014 Forest Hills Drive".

Jak to celnie ujął portal HipHopDX w swojej recenzji "Time Will Tell", "pomimo braku zdecydowanego bangera/hitu, jest to solidny album ukazujący niezwykłą umiejętność komunikowania złożonych emocji. Niezależnie od rodzinnych koneksji, Domani to artysta, na którego warto mieć oko."

Ja podpisuję się pod tym w pełni i zachęcam do sięgnięcia po jego muzykę - a już jutro na Popkillerze nasz videowywiadz Domanim, nakręcony przy okazji jego wizyty w Warszawie, gdzie grał support przed J.I.D.'em. [EDIT: Wywiad z Domanim]

A pod spodem teledyski do pochodzących z płyty "Time Will Tell" singli "Game We Play" ,"Forever", "When I'm Gone", a także wspomniany wcześniej numer w duecie z T.I.'em "Family Connect" oraz niedawne collabo w duecie z Olu z EarthGangu "Problem".

]]>
"Hits from the Bong" - czyli jak wybuchała rapowa zielona rewolucjahttps://popkiller.kingapp.pl/2021-04-20,hits-from-the-bong-czyli-jak-wybuchala-rapowa-zielona-rewolucjahttps://popkiller.kingapp.pl/2021-04-20,hits-from-the-bong-czyli-jak-wybuchala-rapowa-zielona-rewolucjaMay 4, 2021, 1:49 amMateusz Marcola„I Wanna Get High” albo „Hits from the Bong” - któż z fanów upalonego hip-hopu nie zna tych szlagierów Cypress Hill z 1993 roku. Do dzisiaj są punktem odniesienia dla artystów próbujących stworzyć odpowiednio duszny soundtrack pod palenie (niekoniecznie papierosów). Jednak dla rozwoju rapu równie ważne - a kto wie, czy nie ważniejsze - są starsze o dwa lata „Stoned is the Way of the Walk” czy „Something for the Blunted”. To właśnie dzięki nim B-Real i spółka nadgryźli jedno z muzycznych tabu i zapoczątkowali zieloną rewolucję w świecie hip-hopu.Obecnie hip-hop i marihuana idą ze sobą pod rękę, tworząc związek niemal doskonały. Niektórzy nie wyobrażają sobie jednego bez drugiego. Ale nie zawsze tak było. W latach 80. przyznawanie się w tekstach do zażywania narkotyków - jakichkolwiek - nie cieszyło się popularnością. Linijki dedykowane konopiom? „Rolled up a wolly” - rapowali Beastie Boys na „The New Style”, „Keep a bag of cheeba inside my locker” - to z kolei Run DMC w „Here We Go”. Tone Loc nagrał numer „Cheeba Cheeba”. Na „Straight Outta Compton”, kamieniu milowym N.W.A., Ice Cube przyznawał: „since I was a youth, I smoked weed out”. W jednym z późniejszych numerów tego samego albumu poszła jednak kontra: „I still express, yo I don’t smoke weed or sess/ ‘cause it’s not known to give a brother brain damage/ and brain damage on the mic don’t manage nothing”. Kto tak rapował? Ano Dr. Dre.[[{"fid":"63720","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Tak, dobrze czytacie, ten sam Dr. Dre, który ledwie kilka lat później wydał pamiętne „The Chronic”, rozsławiając wraz ze Snoop Doggiem marihuanę i ubogacając przy okazji narkotykowy słownik.Na razie mamy jeszcze jednak lata 80. Palenie marihuany było wówczas ni mniej, ni więcej, ale obciachowe. Tak jak sproszkowana kokaina kojarzyła się z bogatą klasą wyższą, a crack z biedotą, tak marihuana raczej z podstarzałymi hippisami, pokrakami z przedmieść czy komediami w rodzaju „Cheech and Chong”. „Nic, co można by uznać za progresywne albo seksowne” - jak pisał Anthony Pappalardo w obszernym artykule z High Snobiety.W dodatku Stany Zjednoczone były wówczas pod wielkiem wpływem polityki Ronalda Reagana i jego wymierzonej w narkotyki kampanii „Po prostu powiedz nie!”. W tym okresie powstał również komitet Parents Music Resource Center, którego celem - tu cytuję wikipedię - było „zwiększenie kontroli rodzicielskiej w dostępie dzieci do muzyki zawierającej tematy przemocy, seksu czy narkotyków”. Efektem działań PMRC były przede wszystkim sławetne czarno-białe naklejki z napisem „Parental Advisory. Explicit Content”, do dzisiaj ozdabiające co bardziej niegrzeczne płyty z USA.Co ciekawe, raperzy – włącznie z tymi (wówczas) największymi - chętnie przyłączali się do walki z narkotykami. Jeszcze w 1983 roku Melle Mel nagrał „Don't Do It (White Lines)”, później - ale jeszcze w latach 80. - numery o podobnej tematyce wypuszczali choćby Public Enemy („Night of the Living Baseheads”), MC Jazzy Jeff („King Heroin”), Biz Markie („Things Get a Little Easier”), MC Shan („Cocaine”) czy Ice-T („I'm Your Pusher”, „You Played Yourself”).[[{"fid":"63727","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Raperzy lat 80. sukcesywnie łamali kolejne tabu: Ice-T i Schooly D wywołali gangsterską falę, 2 Live Crew nagrywali muzyczne antonimy słowa „purytanizm”, Public Enemy rewolucjonizowali, panowie z N.W.A. rozpętali trzęsienie ziemi hymnem „Fuck The Police”. Ale numery aprobujące zażywanie narkotyków, łącznie z marihuaną, wciąż pozostawały tematem tabu.Sytuację zmieniło dopiero pojawienie się na rynku muzycznym Cypress Hill.***Ostateczny kształt grupy krystalizował się przez kilka lat.Zaczęło się od składu DVX. W końcówce lat 80. założyli go Sen Dog wraz z bratem, Mellow Man Acem. Dołączył do nich początkujący wówczas DJ - Julio G (dzisiaj znany przede wszystkim jako DJ w absolutnie kultowej stacji Radio Los Santos z „GTA: San Andreas”), a zaraz potem zaprawiony w gangsterskich bojach członek Bloodsów, wykazujący przy tym raperskie zdolności B-Real. Grupę uzupełnił T-Bone z kalifornijskiego Funkdoobiest.DVX nie przetrwało jednak długo. Julio G postanowił skupić się na radiowej działalności, T-Bone trafił za kratki, a Mellow Man Ace zdecydował się na karierę solową. W 1989 roku nagrał całkiem wówczas popularny singiel „Mentirosa”.[[{"fid":"63728","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Pozostawieni na lodzie Sen Dog i B-Real nie zamierzali rezygnować z rapu. Powołali do życia nową grupę - Cypress Hill. Geneza nazwy jest prosta: tak właśnie nazywali część ulicy, przy której mieszkali na South Gate. Trzecim do brydża był DJ Muggs, działający jeszcze wtedy w kolektywie The 7A3. Usługi młodego producenta zaraz przed odejściem polecił Julio G.Sen Dog: - DJ Muggs był naszym asem w rękawie. Jego podejście do muzyki i styl produkcji różniły się od całej reszty. Wszyscy, łącznie z Dr. Dre, byli pod wrażeniem tworzonych przez niego beatów. Otworzył nam drzwi do wielkiej kariery.Ich współpraca od samego początku układała się znakomicie. Czuć było w powietrzu, że razem mogą dokonać czegoś wielkiego, a dowodem niech będzie jeden z pierwszych owoców ich wspólnej pracy w studio, numer „Trigger Happy”. Tak przynajmniej brzmiał tytuł pierwszej wersji utworu. Później, po korektach Muggsa, Kalifornijczycy zmienili go na „How I Could Just Kill A Man”. Słowem: Cypress Hill praktycznie od razu nagrali hiphopowy klasyk.Problemem było znalezienie wytwórni. Nie wszystkim podobała się tematyka poruszana przez raperów w tekstach. I bynajmniej nie chodziło o zawarte w nich linijki o policyjnych „świniach”, szaleńczych morderstwach, gangsterskich porachunkach. To wszystko było już przez hip-hop oswojone. Ale bezwstydne nawiązywanie do marihuany? Numer pisany z punktu widzenia... jointa? To już zupełnie inna para kaloszy.- Rapowanie o przemocy było okej, ponieważ robili to wszyscy na Zachodnim Wybrzeżu - mówił Sen Dog. B-Real dodawał: - To bardzo ironiczne, ale tak to właśnie wyglądało. Mogłeś puszczać w radiu różne brutalne badziewia, ale w żadnym wypadku numery aprobujące zażywanie jakichkolwiek narkotyków. Kawałek o zielsku nie miał prawa pojawić się na antenie.B-Real: - Zanim Cypress Hill zaczęło nawijać o marihuanie otwartym tekstem, był to temat tabu. Mam na myśli hip-hop, bo artyści reggae poruszali temat legalizacji od wielu lat. W tym gatunku było to akceptowane.Sen Dog: - Po tym, jak Reaganowie rozpoczęli wojnę z dragami i zaklasyfikowali marihuanę jako narkotyk pierwszego stopnia, należało unikać tego słowa; mówienie „zielsko” było jak mówienie „heroina”. Cały fun wyparował. Musieliśmy to odwrócić i ponownie nadać marihuanie charakter luzu i relaksu, tak jak w latach 70. robili to Cheech i Chong.[[{"fid":"63729","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]B-Real i spółka dostawali wprawdzie oferty od znaczących wytwórni z Zachodniego Wybrzeża, ale wszystkie wymagały od nich wprowadzenia lirycznej autocenzury. Demówki pełne tekstów inspirowanych marihuaną były wprost nie do przyjęcia dla większości graczy na hiphopowym rynku.Wyjątkiem było filadelfijskie Ruffhouse Records, mała wytwórnia posiadająca umowę dystrybutorską z potężną z kolei Sony. Obydwa labele obdarzyły Cypress Hill sporym zaufaniem. „Tacy jesteście, więc róbcie to, co uważacie za słuszne” - zdawały się mówić jednym głosem. Zespół podpisał zatem kontrakt z niezależną wytwórnią, ale mógł przy tym korzystać z prężnych muskułów majorsa.Mimo słów wsparcia płynących ze strony Ruffhouse i Sony, nadal pozostawała nutka sceptycyzmu. I trudno się dziwić - wytwórnie chcą przecież nie tylko zarabiać pieniądze, ale i budować stabilną markę. A wypływanie na nieznane wody, w tym przypadku raczej zielone niż niebieskie, mogły przeszkodzić i w jednym, i w drugim.Sen Dog: - Na samym początku wytwórnia nie była jeszcze w stu procentach pewna naszego materiału, więc na pierwszy singiel wybraliśmy „bezpieczne” „The Phuncky Feel One” [na stronie B singla znalazło się słynniejsze „How I Could Just Kill A Man” - red.]. Nie kręciliśmy również teledysków inspirowanych trawą, ponieważ label nie był do tego przekonany. My owszem, ale oni nie.[[{"fid":"63730","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]Cypress Hill rosło w oczach, a baza fanów stale się rozrastała. Ruffhouse i Sony pozbyły się wówczas ostatnich wątpliwości i postanowiły zaryzykować. Raperzy mogli wreszcie popuścić pasa i zapomnieć o jakichkolwiek lirycznych hamulcach. Dzięki temu obok barwnego opisu mrocznej strony Los Angeles - wszak zarówno Sen Dog, jak i B-Real należeli w przeszłości do gangów, a ten drugi został nawet postrzelony - dostaliśmy na „Cypress Hill” także prekursorskie pod wieloma względami „Stoned Is the Way of the Walk” czy „Something for the Blunted”.B-Real: - Muszę oddać wytwórni Sony, że ludzie tam pracujący pozwolili nam na artystyczną wolność. Nie wtrącali się do tematyki naszych tekstów. Więcej, pomogli nam w odpowiednim marketingu i promocji. Wymyślili kilka kreatywnych pomysłów, dzięki którym byliśmy w stanie efektywniej wypromować nie tylko naszą muzykę, ale także ruch legalizacyjny. Czapki z głów przed Sony.Ryzyko popłaciło. Album sprzedał się w dwóch milionach egzemplarzy i pokrył podwójną platyną. Ale sukces mierzony cyframi nakładów i honorariów to tylko jedna strona medalu. Debiut Cypress Hill był niejako pomostem łączącym rap aprobujący marihuanę z mainstreamem. Głośny singiel „How I Could Just Kill A Man” pozornie przyćmił numery pokroju wspomnianych „Stoned Is the Way of the Walk” czy „Something for the Blunted”, ale te ostatnie mają dla historii hip-hopu równie duże znaczenie.A może i większe. Bowiem to właśnie one przyczyniły się do wybuchu zielonej rewolucji w amerykańskim głównym nurcie.[[{"fid":"63731","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]- Przed Cypress Hill raperzy nie mówili o trawie. Rozpoczęliśmy reakcję łańcuchową - mówił DJ Muggs.Miał oczywiście rację. W ślady B-Reala, Sen Doga i DJ-a Muggsa poszli inni. W 1992 roku Redman uczył nas „How To Roll A Blunt”, ale cały rok należał oczywiście do Dr. Dre. Jeszcze pod koniec lat 80. przestrzegał przed paleniem trawy, ale na „The Chronic” - jego solowym debiucie - nastąpił zwrot o 180 stopni. Okładka płyty to hołd złożony popularnym bibułkom firmy Zig-Zag, nazwa albumu zaś zaraz po premierze stała się jednym z popularniejszych synonimów wiadomego słowa. Teksty traktowały raczej o gangsterskiej codzienności Los Angeles, ale przecież nawiązań do konopii bynajmniej nie brakowało. Krążek przedstawił również światu niejakiego Snoop Dogga, który w kolejnych latach stał się popkulturową twarzą marihuany, stając w jednym szeregu z Bobem Marleyem, Willym Nelsonem, Jerrym Garcią, Sethem Rogenem, Check & Chongiem czy - rzecz prosta - Cypress Hill.„The Chronic” odniosło ogromny sukces komercyjny, sprzedając dwa razy więcej albumów niż debiut Cypress Hill. Jeśli B-Real, Sen Dog i DJ Muggs wzburzyli morze, to Dr. Dre i Snoop Dogg wywołali prawdziwe tsunami.Sen Dog: - Dre zmienił swoje podejście do zielska. To gigant rapu, więc kiedy ktoś jego pokroju dostrzega jakiś trend i decyduje się podążyć tym tropem, to wiesz, do czego to wszystko zmierza. Pomyślałem wtedy: „Okej, mamy teraz kilku dodatkowych artystów, którzy wspierają ruch. Czy Dre rzeczywiście pali zielsko, czy nie, mniejsza. Ważne, że wspiera ruch. Wtedy właśnie zauważyłem, że akceptacja w hiphopie zaczyna sukcesywnie rosnąć.B-Real: - Nie byliśmy wściekli, nie myśleliśmy: „Te sk**wiele od nas zżynają”. Pomyśleliśmy raczej: „To świetnie, najpierw przejęliśmy przesłanie Boba Marleya i Petera Tosha, a teraz puściliśmy to dalej wszystkim innym”.Nawet jeśli B-Real i spółka odczuwali jednak choć odrobinę jakże ludzkiej zazdrości, to potrafili przekuć ją w coś pozytywnego. Ich kolejny album, „Black Sunday”, wywołał jeszcze większe zamieszanie od debiutu. W pierwszym tygodniu sprzedało się 261 tysięcy egzemplarzy, później płyta pokryła się potrójną platyną. Tak jak na „Cypress Hill” kalifornijskie trio wykazywało jeszcze pewną nieśmiałość w opowieściach o zielsku, tak na „Black Sunday” wszelkie hamulce puściły. Kultowe dzisiaj „I Wanna Get High” i „Hits from the Bong”, wiele mówiący skit „Legalize It”, rozliczne wzmianki o zielsku w każdym niemal numerze. Ale zielono jest przecież nie tylko w tekstach. To również hipnotyczny, upalony klimat wytworzony przez beaty DJ-a Muggsa i psychodeliczne wizualizacje w teledysku do „Insane in the Brain”. To również dołączona do albumu wkładka przedstawiająca 19 faktów o marihuanie.Sen Dog: - Uważam, że wkładka otworzyła oczy ludziom, którzy zdecydowanie sprzeciwiali się marihuanie, ludziom, którzy myśleli, że jesteśmy tylko grupą imprezowiczów. Tak naprawdę mieliśmy dużą wiedzę o tym, o czym mówiliśmy.Po premierze albumu pewnym stało się, że marihuana nie tylko wkroczyła do hip-hopowego mainstreamu, ale również wygodnie się w nim urządziła.[[{"fid":"63732","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]Cypress Hill stali się ambasadorami marihuany w muzycznym świecie. Nie poprzestawali na nagrywaniu kolejnych upalonych szlagierówk, kontynuowali również działalność edukacyjną. - Chcieliśmy przekonać ludzi, że nie chodzi nam wyłącznie o palenie, ale i o edukowanie ludzi w różnych aspektach kultury - mówił B-Real w jednym z wywiadów. W innym dodawał: - Przez wiele lat wprowadzano nas w błąd i karmiono propagandą uderzającą w konopie. Ludzie mieli klapki na oczach. Na początku lat 90. my jako Cypress Hill, Red i Meth [Redman i Method Man], Snoop i Dre na „The Chronic” byliśmy w stanie zburzyć te mury. Sprawić, że ludzie zaczęli edukować się w tym temacie. Dzięki większej akceptacji, zrozumieniu i wiedzy ze strony ludzi, dzisiaj jesteśmy w miejscu, w jakim jesteśmy.Niektórzy mogą zarzucić raperowi, że bije w przesadnie patetyczne nuty - w końcu cały czas mówimy o narkotyku - ale Cypress Hill to naprawdę zaangażowani bojownicy przekonani, że marihuana nie tyle nie szkodzi, co wręcz pomaga w prowadzeniu zdrowego trybu życia. Dlatego B-Real i Sen Dog żywiołowo zareagowali na deklarację DEA (amerykańska agencja rządowa zajmująca się walką z narkotykami) z 2016 roku głoszącą, że konopie nie mają medycznego zastosowania i nadal powinno się je wymieniać w jednym rzędzie z kokainą, LSD i heroiną.Sen Dog: - Myślę, że mamy tu do czynienia z tą samą ograniczoną mentalnością, z którą zmagamy się od czasów administracji Richarda Nixona [to on powołał do życia DEA – red.]. Wpiszcie odpowiednie hasło w Google: zobaczycie bardzo chorych pacjentów, którym marihuana naprawdę pomaga. Nie mówię tego tylko dlatego, że sam jestem palaczem i wierzę, że palenie to moje święte prawo. Mówię to, ponieważ marihuana rzeczywiście posiada medyczne właściwości.B-Real: - Nie zgadzam się na stawianie heroiny, kokainy czy metamfetaminy w tym samym rzędzie, co marihuany. Marihuana to lekarstwo. Mamy obecnie opiaty w rodzaju oksykodonu, które uzależniają ludzi. A mimo to nie klasyfikuje się ich jako twardych narkotyków. Marihuana nie odebrała żadnego życia, nie spowodowała żadnych medycznych chorób.[[{"fid":"63734","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]Niektórym raperom - czy ogólnie muzykom - zarzuca się czasem, że promując marihuanę, promują jednocześnie własną twórczość oraz inne przedsięwzięcia (B-Real posiada własne sklepy z marihuaną leczniczą i rekreacyjną) i tym samym napychają sobie kabzy. Że nie chodzi im o żadną „sprawę”, tylko cyniczne naciąganie na kasę. Tymczasem przez pierwsze kilkanaście lat kariery Cypress Hill mieli mocno pod górkę.B-Real: - Przez początkowych 10-15 lat naszej kariery temat konopii wciąż był pewnego rodzaju tabu. Nie otrzymywaliśmy możliwości, które dostawały grupy z dużo mniejszymi od nas osiągnięciami. Przeoczano nas. Nie byliśmy po prostu zespołem, przyklejano nam łatkę „zespołu nawijającego o marihuanie”. A przecież jako zespół osiągnęliśmy bardzo wiele i oprócz konopii poruszaliśmy wiele innych tematów. Bronienie marihuany wymagało poświęceń. Stawiano nas nieco z boku, szkalowano za „promowanie narkotyków wśród młodzieży”.„Jako zespół osiągnęliśmy bardzo wiele” - doprawdy trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Cypress Hill to albumy, które zapisały się na kartach historii hip-hopu („Cypress Hill”, „Black Sunday”), to kultowy w wielu kręgach krążek „III (Temples of Boom)”. To wprowadzenie latynoskiego rapu na salony, to wejście do „Hollywood Walk of Fame”. To charakterystyczne brzmienie DJ-a Muggsa, to wiele pobocznych projektów w rodzaju Soul Assassins, House of Pain, Funkdoobiest, Prophets of Rage czy Powerflo. To występy na festiwalach (również tych stricte rockowych) w roli headlinerów, to długowieczność, która pozwala im na aktywność muzyczną po dziś dzień. To - o czym warto pamiętać - duże oddziaływanie na początki polskiego hip-hopu.[[{"fid":"63733","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]Ale to również - no przecież od tego nie uciekniemy – odwalenie brudnej roboty i rozpoczęcie zielonej rewolucji w hip-hopie. I trudno oprzec się wrażeniu, że to właśnie z tego członkowie Cypress Hill dumni są najbardziej.B-Real: - Jesteśmy dumni z naszego wkładu w edukowanie ludzi w temacie marihuany. Zawsze wiedzieliśmy, że to, o czym mówimy, jest prawdą. A teraz widzimy zmiany: wiele Stanów legalizuje marihuanę do medycznego czy rekreacyjnego zastosowania, wiele Stanów dostrzega chorych ludzi, którym bardziej od zwykłych leków pomagają konopie. Generacja, która w marihuanie widziała wyłącznie negatywne rzeczy, powoli zanika.Sen Dog: - Od późnych czasów nastoletnich twardo stoję przy tym stanowisku i do końca życia będę wierzył, że konopie wywierają pozytywny wpływ na świat i ludzi.*Źródła: Revolver "Cypress Hill: 30 Years Stoned and More Insane Than Ever", Flaunt "B-Real | From The Iconic Origins of Cypress Hill", Kerrang "Cypress Hill's B-Real 'I Probably would have ended up in a cemetary or prison...", Cuepoint "How Cypress Hill Made Marihuana Mainstream", High Snobiety "A History for the Blunted: How Weed Culture Evolved Through Hip-hop", Clash Music "Cypress Hill Interview"„I Wanna Get High” albo „Hits from the Bong” - któż z fanów upalonego hip-hopu nie zna tych szlagierów Cypress Hill z 1993 roku. Do dzisiaj są punktem odniesienia dla artystów próbujących stworzyć odpowiednio duszny soundtrack pod palenie (niekoniecznie papierosów). Jednak dla rozwoju rapu równie ważne - a kto wie, czy nie ważniejsze - są starsze o dwa lata „Stoned is the Way of the Walk” czy „Something for the Blunted”. To właśnie dzięki nim B-Real i spółka nadgryźli jedno z muzycznych tabu i zapoczątkowali zieloną rewolucję w świecie hip-hopu.

Obecnie hip-hop i marihuana idą ze sobą pod rękę, tworząc związek niemal doskonały. Niektórzy nie wyobrażają sobie jednego bez drugiego. Ale nie zawsze tak było. W latach 80. przyznawanie się w tekstach do zażywania narkotyków - jakichkolwiek - nie cieszyło się popularnością. Linijki dedykowane konopiom? „Rolled up a wolly” - rapowali Beastie Boys na „The New Style”, „Keep a bag of cheeba inside my locker” - to z kolei Run DMC w „Here We Go”. Tone Loc nagrał numer „Cheeba Cheeba”. Na „Straight Outta Compton”, kamieniu milowym N.W.A., Ice Cube przyznawał: „since I was a youth, I smoked weed out”. W jednym z późniejszych numerów tego samego albumu poszła jednak kontra: „I still express, yo I don’t smoke weed or sess/ ‘cause it’s not known to give a brother brain damage/ and brain damage on the mic don’t manage nothing”. Kto tak rapował? Ano Dr. Dre.

[[{"fid":"63720","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

Tak, dobrze czytacie, ten sam Dr. Dre, który ledwie kilka lat później wydał pamiętne „The Chronic”, rozsławiając wraz ze Snoop Doggiem marihuanę i ubogacając przy okazji narkotykowy słownik.

Na razie mamy jeszcze jednak lata 80. Palenie marihuany było wówczas ni mniej, ni więcej, ale obciachowe. Tak jak sproszkowana kokaina kojarzyła się z bogatą klasą wyższą, a crack z biedotą, tak marihuana raczej z podstarzałymi hippisami, pokrakami z przedmieść czy komediami w rodzaju „Cheech and Chong”. „Nic, co można by uznać za progresywne albo seksowne” - jak pisał Anthony Pappalardo w obszernym artykule z High Snobiety.

W dodatku Stany Zjednoczone były wówczas pod wielkiem wpływem polityki Ronalda Reagana i jego wymierzonej w narkotyki kampanii „Po prostu powiedz nie!”. W tym okresie powstał również komitet Parents Music Resource Center, którego celem - tu cytuję wikipedię - było „zwiększenie kontroli rodzicielskiej w dostępie dzieci do muzyki zawierającej tematy przemocy, seksu czy narkotyków”. Efektem działań PMRC były przede wszystkim sławetne czarno-białe naklejki z napisem „Parental Advisory. Explicit Content”, do dzisiaj ozdabiające co bardziej niegrzeczne płyty z USA.

Co ciekawe, raperzy – włącznie z tymi (wówczas) największymi - chętnie przyłączali się do walki z narkotykami. Jeszcze w 1983 roku Melle Mel nagrał „Don't Do It (White Lines)”, później - ale jeszcze w latach 80. - numery o podobnej tematyce wypuszczali choćby Public Enemy („Night of the Living Baseheads”), MC Jazzy Jeff („King Heroin”), Biz Markie („Things Get a Little Easier”), MC Shan („Cocaine”) czy Ice-T („I'm Your Pusher”, „You Played Yourself”).

[[{"fid":"63727","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Raperzy lat 80. sukcesywnie łamali kolejne tabu: Ice-T i Schooly D wywołali gangsterską falę, 2 Live Crew nagrywali muzyczne antonimy słowa „purytanizm”, Public Enemy rewolucjonizowali, panowie z N.W.A. rozpętali trzęsienie ziemi hymnem „Fuck The Police”. Ale numery aprobujące zażywanie narkotyków, łącznie z marihuaną, wciąż pozostawały tematem tabu.

Sytuację zmieniło dopiero pojawienie się na rynku muzycznym Cypress Hill.

***

Ostateczny kształt grupy krystalizował się przez kilka lat.

Zaczęło się od składu DVX. W końcówce lat 80. założyli go Sen Dog wraz z bratem, Mellow Man Acem. Dołączył do nich początkujący wówczas DJ - Julio G (dzisiaj znany przede wszystkim jako DJ w absolutnie kultowej stacji Radio Los Santos z „GTA: San Andreas”), a zaraz potem zaprawiony w gangsterskich bojach członek Bloodsów, wykazujący przy tym raperskie zdolności B-Real. Grupę uzupełnił T-Bone z kalifornijskiego Funkdoobiest.

DVX nie przetrwało jednak długo. Julio G postanowił skupić się na radiowej działalności, T-Bone trafił za kratki, a Mellow Man Ace zdecydował się na karierę solową. W 1989 roku nagrał całkiem wówczas popularny singiel „Mentirosa”.

[[{"fid":"63728","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

Pozostawieni na lodzie Sen Dog i B-Real nie zamierzali rezygnować z rapu. Powołali do życia nową grupę - Cypress Hill. Geneza nazwy jest prosta: tak właśnie nazywali część ulicy, przy której mieszkali na South Gate. Trzecim do brydża był DJ Muggs, działający jeszcze wtedy w kolektywie The 7A3. Usługi młodego producenta zaraz przed odejściem polecił Julio G.

Sen Dog: - DJ Muggs był naszym asem w rękawie. Jego podejście do muzyki i styl produkcji różniły się od całej reszty. Wszyscy, łącznie z Dr. Dre, byli pod wrażeniem tworzonych przez niego beatów. Otworzył nam drzwi do wielkiej kariery.

Ich współpraca od samego początku układała się znakomicie. Czuć było w powietrzu, że razem mogą dokonać czegoś wielkiego, a dowodem niech będzie jeden z pierwszych owoców ich wspólnej pracy w studio, numer „Trigger Happy”. Tak przynajmniej brzmiał tytuł pierwszej wersji utworu. Później, po korektach Muggsa, Kalifornijczycy zmienili go na „How I Could Just Kill A Man”. Słowem: Cypress Hill praktycznie od razu nagrali hiphopowy klasyk.

Problemem było znalezienie wytwórni. Nie wszystkim podobała się tematyka poruszana przez raperów w tekstach. I bynajmniej nie chodziło o zawarte w nich linijki o policyjnych „świniach”, szaleńczych morderstwach, gangsterskich porachunkach. To wszystko było już przez hip-hop oswojone. Ale bezwstydne nawiązywanie do marihuany? Numer pisany z punktu widzenia... jointa? To już zupełnie inna para kaloszy.

- Rapowanie o przemocy było okej, ponieważ robili to wszyscy na Zachodnim Wybrzeżu - mówił Sen Dog. B-Real dodawał: - To bardzo ironiczne, ale tak to właśnie wyglądało. Mogłeś puszczać w radiu różne brutalne badziewia, ale w żadnym wypadku numery aprobujące zażywanie jakichkolwiek narkotyków. Kawałek o zielsku nie miał prawa pojawić się na antenie.

B-Real: - Zanim Cypress Hill zaczęło nawijać o marihuanie otwartym tekstem, był to temat tabu. Mam na myśli hip-hop, bo artyści reggae poruszali temat legalizacji od wielu lat. W tym gatunku było to akceptowane.

Sen Dog: - Po tym, jak Reaganowie rozpoczęli wojnę z dragami i zaklasyfikowali marihuanę jako narkotyk pierwszego stopnia, należało unikać tego słowa; mówienie „zielsko” było jak mówienie „heroina”. Cały fun wyparował. Musieliśmy to odwrócić i ponownie nadać marihuanie charakter luzu i relaksu, tak jak w latach 70. robili to Cheech i Chong.

[[{"fid":"63729","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

B-Real i spółka dostawali wprawdzie oferty od znaczących wytwórni z Zachodniego Wybrzeża, ale wszystkie wymagały od nich wprowadzenia lirycznej autocenzury. Demówki pełne tekstów inspirowanych marihuaną były wprost nie do przyjęcia dla większości graczy na hiphopowym rynku.

Wyjątkiem było filadelfijskie Ruffhouse Records, mała wytwórnia posiadająca umowę dystrybutorską z potężną z kolei Sony. Obydwa labele obdarzyły Cypress Hill sporym zaufaniem. „Tacy jesteście, więc róbcie to, co uważacie za słuszne” - zdawały się mówić jednym głosem. Zespół podpisał zatem kontrakt z niezależną wytwórnią, ale mógł przy tym korzystać z prężnych muskułów majorsa.

Mimo słów wsparcia płynących ze strony Ruffhouse i Sony, nadal pozostawała nutka sceptycyzmu. I trudno się dziwić - wytwórnie chcą przecież nie tylko zarabiać pieniądze, ale i budować stabilną markę. A wypływanie na nieznane wody, w tym przypadku raczej zielone niż niebieskie, mogły przeszkodzić i w jednym, i w drugim.

Sen Dog: - Na samym początku wytwórnia nie była jeszcze w stu procentach pewna naszego materiału, więc na pierwszy singiel wybraliśmy „bezpieczne” „The Phuncky Feel One” [na stronie B singla znalazło się słynniejsze „How I Could Just Kill A Man” - red.]. Nie kręciliśmy również teledysków inspirowanych trawą, ponieważ label nie był do tego przekonany. My owszem, ale oni nie.

[[{"fid":"63730","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

Cypress Hill rosło w oczach, a baza fanów stale się rozrastała. Ruffhouse i Sony pozbyły się wówczas ostatnich wątpliwości i postanowiły zaryzykować. Raperzy mogli wreszcie popuścić pasa i zapomnieć o jakichkolwiek lirycznych hamulcach. Dzięki temu obok barwnego opisu mrocznej strony Los Angeles - wszak zarówno Sen Dog, jak i B-Real należeli w przeszłości do gangów, a ten drugi został nawet postrzelony - dostaliśmy na „Cypress Hill” także prekursorskie pod wieloma względami „Stoned Is the Way of the Walk” czy „Something for the Blunted”.

B-Real: - Muszę oddać wytwórni Sony, że ludzie tam pracujący pozwolili nam na artystyczną wolność. Nie wtrącali się do tematyki naszych tekstów. Więcej, pomogli nam w odpowiednim marketingu i promocji. Wymyślili kilka kreatywnych pomysłów, dzięki którym byliśmy w stanie efektywniej wypromować nie tylko naszą muzykę, ale także ruch legalizacyjny. Czapki z głów przed Sony.

Ryzyko popłaciło. Album sprzedał się w dwóch milionach egzemplarzy i pokrył podwójną platyną. Ale sukces mierzony cyframi nakładów i honorariów to tylko jedna strona medalu. Debiut Cypress Hill był niejako pomostem łączącym rap aprobujący marihuanę z mainstreamem. Głośny singiel „How I Could Just Kill A Man” pozornie przyćmił numery pokroju wspomnianych „Stoned Is the Way of the Walk” czy „Something for the Blunted”, ale te ostatnie mają dla historii hip-hopu równie duże znaczenie.

A może i większe. Bowiem to właśnie one przyczyniły się do wybuchu zielonej rewolucji w amerykańskim głównym nurcie.

[[{"fid":"63731","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

- Przed Cypress Hill raperzy nie mówili o trawie. Rozpoczęliśmy reakcję łańcuchową - mówił DJ Muggs.

Miał oczywiście rację. W ślady B-Reala, Sen Doga i DJ-a Muggsa poszli inni. W 1992 roku Redman uczył nas „How To Roll A Blunt”, ale cały rok należał oczywiście do Dr. Dre. Jeszcze pod koniec lat 80. przestrzegał przed paleniem trawy, ale na „The Chronic” - jego solowym debiucie - nastąpił zwrot o 180 stopni. Okładka płyty to hołd złożony popularnym bibułkom firmy Zig-Zag, nazwa albumu zaś zaraz po premierze stała się jednym z popularniejszych synonimów wiadomego słowa. Teksty traktowały raczej o gangsterskiej codzienności Los Angeles, ale przecież nawiązań do konopii bynajmniej nie brakowało. Krążek przedstawił również światu niejakiego Snoop Dogga, który w kolejnych latach stał się popkulturową twarzą marihuany, stając w jednym szeregu z Bobem Marleyem, Willym Nelsonem, Jerrym Garcią, Sethem Rogenem, Check & Chongiem czy - rzecz prosta - Cypress Hill.

„The Chronic” odniosło ogromny sukces komercyjny, sprzedając dwa razy więcej albumów niż debiut Cypress Hill. Jeśli B-Real, Sen Dog i DJ Muggs wzburzyli morze, to Dr. Dre i Snoop Dogg wywołali prawdziwe tsunami.

Sen Dog: - Dre zmienił swoje podejście do zielska. To gigant rapu, więc kiedy ktoś jego pokroju dostrzega jakiś trend i decyduje się podążyć tym tropem, to wiesz, do czego to wszystko zmierza. Pomyślałem wtedy: „Okej, mamy teraz kilku dodatkowych artystów, którzy wspierają ruch. Czy Dre rzeczywiście pali zielsko, czy nie, mniejsza. Ważne, że wspiera ruch. Wtedy właśnie zauważyłem, że akceptacja w hiphopie zaczyna sukcesywnie rosnąć.

B-Real: - Nie byliśmy wściekli, nie myśleliśmy: „Te sk**wiele od nas zżynają”. Pomyśleliśmy raczej: „To świetnie, najpierw przejęliśmy przesłanie Boba Marleya i Petera Tosha, a teraz puściliśmy to dalej wszystkim innym”.

Nawet jeśli B-Real i spółka odczuwali jednak choć odrobinę jakże ludzkiej zazdrości, to potrafili przekuć ją w coś pozytywnego. Ich kolejny album, „Black Sunday”, wywołał jeszcze większe zamieszanie od debiutu. W pierwszym tygodniu sprzedało się 261 tysięcy egzemplarzy, później płyta pokryła się potrójną platyną. Tak jak na „Cypress Hill” kalifornijskie trio wykazywało jeszcze pewną nieśmiałość w opowieściach o zielsku, tak na „Black Sunday” wszelkie hamulce puściły. Kultowe dzisiaj „I Wanna Get High” i „Hits from the Bong”, wiele mówiący skit „Legalize It”, rozliczne wzmianki o zielsku w każdym niemal numerze. Ale zielono jest przecież nie tylko w tekstach. To również hipnotyczny, upalony klimat wytworzony przez beaty DJ-a Muggsa i psychodeliczne wizualizacje w teledysku do „Insane in the Brain”. To również dołączona do albumu wkładka przedstawiająca 19 faktów o marihuanie.

Sen Dog: - Uważam, że wkładka otworzyła oczy ludziom, którzy zdecydowanie sprzeciwiali się marihuanie, ludziom, którzy myśleli, że jesteśmy tylko grupą imprezowiczów. Tak naprawdę mieliśmy dużą wiedzę o tym, o czym mówiliśmy.

Po premierze albumu pewnym stało się, że marihuana nie tylko wkroczyła do hip-hopowego mainstreamu, ale również wygodnie się w nim urządziła.

[[{"fid":"63732","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

Cypress Hill stali się ambasadorami marihuany w muzycznym świecie. Nie poprzestawali na nagrywaniu kolejnych upalonych szlagierówk, kontynuowali również działalność edukacyjną.  

- Chcieliśmy przekonać ludzi, że nie chodzi nam wyłącznie o palenie, ale i o edukowanie ludzi w różnych aspektach kultury - mówił B-Real w jednym z wywiadów. W innym dodawał: - Przez wiele lat wprowadzano nas w błąd i karmiono propagandą uderzającą w konopie. Ludzie mieli klapki na oczach. Na początku lat 90. my jako Cypress Hill, Red i Meth [Redman i Method Man], Snoop i Dre na „The Chronic” byliśmy w stanie zburzyć te mury. Sprawić, że ludzie zaczęli edukować się w tym temacie. Dzięki większej akceptacji, zrozumieniu i wiedzy ze strony ludzi, dzisiaj jesteśmy w miejscu, w jakim jesteśmy.

Niektórzy mogą zarzucić raperowi, że bije w przesadnie patetyczne nuty - w końcu cały czas mówimy o narkotyku - ale Cypress Hill to naprawdę zaangażowani bojownicy przekonani, że marihuana nie tyle nie szkodzi, co wręcz pomaga w prowadzeniu zdrowego trybu życia. Dlatego B-Real i Sen Dog żywiołowo zareagowali na deklarację DEA (amerykańska agencja rządowa zajmująca się walką z narkotykami) z 2016 roku głoszącą, że konopie nie mają medycznego zastosowania i nadal powinno się je wymieniać  w jednym rzędzie z kokainą, LSD i heroiną.

Sen Dog: - Myślę, że mamy tu do czynienia z tą samą ograniczoną mentalnością, z którą zmagamy się od czasów administracji Richarda Nixona [to on powołał do życia DEA – red.]. Wpiszcie odpowiednie hasło w Google: zobaczycie bardzo chorych pacjentów, którym marihuana naprawdę pomaga. Nie mówię tego tylko dlatego, że sam jestem palaczem i wierzę, że palenie to moje święte prawo. Mówię to, ponieważ marihuana rzeczywiście posiada medyczne właściwości.

B-Real: - Nie zgadzam się na stawianie heroiny, kokainy czy metamfetaminy w tym samym rzędzie, co marihuany. Marihuana to lekarstwo. Mamy obecnie opiaty w rodzaju oksykodonu, które uzależniają ludzi. A mimo to nie klasyfikuje się ich jako twardych narkotyków. Marihuana nie odebrała żadnego życia, nie spowodowała żadnych medycznych chorób.

[[{"fid":"63734","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]

Niektórym raperom - czy ogólnie muzykom - zarzuca się czasem, że promując marihuanę, promują jednocześnie własną twórczość oraz inne przedsięwzięcia (B-Real posiada własne sklepy z marihuaną leczniczą i rekreacyjną) i tym samym napychają sobie kabzy. Że nie chodzi im o żadną „sprawę”, tylko cyniczne naciąganie na kasę. Tymczasem przez pierwsze kilkanaście lat kariery Cypress Hill mieli mocno pod górkę.

B-Real: - Przez początkowych 10-15 lat naszej kariery temat konopii wciąż był pewnego rodzaju tabu. Nie otrzymywaliśmy możliwości, które dostawały grupy z dużo mniejszymi od nas osiągnięciami. Przeoczano nas. Nie byliśmy po prostu zespołem, przyklejano nam łatkę „zespołu nawijającego o marihuanie”. A przecież jako zespół osiągnęliśmy bardzo wiele i oprócz konopii poruszaliśmy wiele innych tematów. Bronienie marihuany wymagało poświęceń. Stawiano nas nieco z boku, szkalowano za „promowanie narkotyków wśród młodzieży”.

„Jako zespół osiągnęliśmy bardzo wiele” - doprawdy trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Cypress Hill to albumy, które zapisały się na kartach historii hip-hopu („Cypress Hill”, „Black Sunday”), to kultowy w wielu kręgach krążek „III (Temples of Boom)”. To wprowadzenie latynoskiego rapu na salony, to wejście do „Hollywood Walk of Fame”. To charakterystyczne brzmienie DJ-a Muggsa, to wiele pobocznych projektów w rodzaju Soul Assassins, House of Pain, Funkdoobiest, Prophets of Rage czy Powerflo. To występy na festiwalach (również tych stricte rockowych) w roli headlinerów, to długowieczność, która pozwala im na aktywność muzyczną po dziś dzień. To - o czym warto pamiętać - duże oddziaływanie na początki polskiego hip-hopu.

[[{"fid":"63733","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

Ale to również - no przecież od tego nie uciekniemy – odwalenie brudnej roboty i rozpoczęcie zielonej rewolucji w hip-hopie. I trudno oprzec się wrażeniu, że to właśnie z tego członkowie Cypress Hill dumni są najbardziej.

B-Real: - Jesteśmy dumni z naszego wkładu w edukowanie ludzi w temacie marihuany. Zawsze wiedzieliśmy, że to, o czym mówimy, jest prawdą. A teraz widzimy zmiany: wiele Stanów legalizuje marihuanę do medycznego czy rekreacyjnego zastosowania, wiele Stanów dostrzega chorych ludzi, którym bardziej od zwykłych leków pomagają konopie. Generacja, która w marihuanie widziała wyłącznie negatywne rzeczy, powoli zanika.

Sen Dog: - Od późnych czasów nastoletnich twardo stoję przy tym stanowisku i do końca życia będę wierzył, że konopie wywierają pozytywny wpływ na świat i ludzi.

*

Źródła: Revolver "Cypress Hill: 30 Years Stoned and More Insane Than Ever", Flaunt "B-Real | From The Iconic Origins of Cypress Hill", Kerrang "Cypress Hill's B-Real 'I Probably would have ended up in a cemetary or prison...", Cuepoint "How Cypress Hill Made Marihuana Mainstream", High Snobiety "A History for the Blunted: How Weed Culture Evolved Through Hip-hop", Clash Music "Cypress Hill Interview"

]]>
UK Drill - poznajcie lepiej brzmienie, które zdominowało ten rokhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-11-07,uk-drill-poznajcie-lepiej-brzmienie-ktore-zdominowalo-ten-rokhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-11-07,uk-drill-poznajcie-lepiej-brzmienie-ktore-zdominowalo-ten-rokNovember 7, 2020, 3:33 pmKontaktDrill w Anglii żyje i ma się dobrze, a symbolem przedarcia się do głównego nurtu i jednocześnie wejścia w kolejny etap jego ewolucji może być kawałek „I Dunno” z udziałem Stormzy’ego. Paradoksalnie w dobie pandemii coraz więcej przedstawicieli brytyjskiej rapowej ulicy przestało zasłaniać twarz, bity na których rapują (przy zachowaniu charakterystycznej linii bębnów i przesterowanego basu) często stają się mniej surowe, a wpływy karaibskich korzeni dużej części raperów coraz bardziej zauważalne. Coraz mocniej słychać też drillowe brzmienie w polskim rapie, a sięgają po nie zarówno reprezentanci sceny ulicznej, jak mainstreamowi gracze - to dobry moment by przyjrzeć się więc tym, od których wzięła się cała fala.Na kogo warto zwrócić uwagę jeśli chodzi o uk drill 2020? Co kryje ten "gatunek podwyższonego ryzyka", któremu oficjalną walkę wypowiedziały brytyjskie władze? Zapraszam na przegląd najciekawszych postaci na Wyspach (ale nie tylko!).Headie OneOkreślany królem UK drillu reprezentant północnej części Londynu i ekipy OFB, który - jak sam o sobie mówi - w dalszym ciągu stąpa po cienkiej linii pomiędzy muzyką a ulicą. Choć tą pierwszą na poważnie zajął się dopiero w 2017 to do tej pory zdołał wydać już 6 płyt, a na zeszłorocznym „Music x Road” można usłyszeć najgorętsze ksywki brytyjskiej sceny takie jak Skepta czy Dave. Jest to materiał przełomowy, bowiem oprócz popularnych gości Headie zaczął eksperymentować i obok stricte drillowych szlagierów takich jak „Kettler Water” czy „18HUNNA” pojawiają się takie numery jak „Both” gdzie wokalny sampel z zapomnianej dawno gwiazdy dance’u Ultra Naté wyraźnie wskazuje, że surowe ramy drillu stały się dla niego za ciasne. Charakterystyczne, nonszalanckie flow w połączeniu ze zgrabnymi opisami przygotowywania się do akcji jak „I'm really taking these risks / That's nothing but latex from my fingertips to my wrist” nie uchroniły go przed trzykrotną przerwą w życiorysie, ale stały się inspiracją choćby dla Bałagana w kraju, gdzie podobnie jak w Anglii, rapowe teksty stają się dowodem w sprawie. W numerze „Know Better” fakty spod szyldu „kto, gdzie, kiedy” zostały zastąpione przez „shh”, które momentalnie stało się viralem i sposobem na uniknięcie odpowiedzialności karnej, który podłapała reszta sceny. Na tegorocznym „Gang” rapowe featuringi zostały zastąpione przez postacie takie jak FKA twigs czy Jamie xx odpowiedzialnego za sukces The xx i wydaje się, że jest to kierunek w którym muzyka Headie One’a będzie zmierzać.Do sprawdzenia: Golden Boot, Fashion, Know Better, Rose Gold, BothMorrissonPrzez wielu słuchaczy określany jako najprawdziwszy w grze. Pochodzi ze wschodniego Londynu, gdzie będąc białym jesteś w zdecydowanej mniejszości. Mimo że pierwsze nagrywki wrzucone na Youtube pochodzą jeszcze z 2008 roku, to w tamtym czasie nie koncentrował się na robieniu muzyki, ponieważ jego zarobek pochodził z innego źródła, co zresztą kosztowało go kilkuletnią odsiadkę. Jak sam rapuje „I got rich in trap then pretended that I did it in rap / They got rich in rap then pretended they did it in trap” przy czym trap bynajmniej nie oznacza muzyki. Rozmach klipów do „Buckingham Palace” czy „Bad Boys” nagranym w najniebezpieczniejszej dzielnicy stolicy Zimbabwe – Mbare nasuwa skojarzenia z teledyskami Gradura, a poza odróżniającym go od reszty drillowej sceny akcentem wyróżnia się również ciekawymi linijkami jak np. „Got a trap house in Tottenham, filled up with Harry and Kane like Hotspur” gdzie imię i nazwisko największej gwiazdy Spurs symoblizuje narkotykowe specjały odpowiednio Afganistanu i Kolumbii albo „When you’re sniffing up my coke that’s the only time you should have your nose in my business”. Na scenie darzony jest ogromnym szacunkiem czego dowodem niech będzie fakt, że w remixie „Shots” wystąpił zarówno Burner skonfliktowany z Headie Onem (OFB) jak i Bando Kay oraz Double Lz, którzy również są przedstawicielami OFB, a to w myśl zasady „Friend’s opp is my opp” na drillowej scenie raczej się nie zdarza. Pełnoprawnego debiutu należy spodziewać się w tym roku.Do sprawdzenia: Buckingham Palace, Shots, Bad BoysOFBPoczątkowo nazywani Y.OFB jako młodsza grupa wyodrębniona z kolektywu OFB, którego centralną postacią jest Headie One aktualnie występują jako OFB. Mimo, że zarówno Bando Kay, SJ jak i Double Lz nie skończyli jeszcze 20 roku życia to bagaż doświadczeń mają całkiem spory. Bando Kay jest synem Marka Duggana zastrzelonego przez policję w 2011 członka gangu z północnego Londynu, którego śmierć doprowadziła do zamieszek podczas których zginęło 5 osób, a ponad 200 zostało rannych. SJ (rocznik 2002) z kolei na początku tego roku został oskarżony o udział w zabójstwie członka wrogiego gangu i skazany na 21 lat. Na scenie szerzej zaznaczyli swoją obecność przy okazji premiery „Next up?” będącego oknem wystawowym dla młodych raperów. Następnie rzeczy potoczyły się szybko - zdjęli kominiarki, założyli własny kanał, wypuścili hity takie jak „Ambush” czy „Youngest In Charge”, a od tego czasu konsekwentnie umacniają swoją pozycję na scenie poprzez wspólne nagrywki z Headie Onem czy Morrissonem. Mimo że podczas wywiadu u Tima Westwooda sprawiają wrażenie wycofanych i introwertycznych to linijki takie jak “Bang the wap and them man turned sprinters / Free Boogie Bando, loved pulling triggers” pozwalają myśleć, że poza kamerami nabierają większej śmiałości.Do sprawdzenia: Ambush, Once in a While, Hooked, OT Boppin, PatientDigga DJedna z postaci, którą obostrzenia związane z publicznym linczem UK drillu dotknęły najmocniej – wliczając w to usuwanie klipów z Youtube, ban na pojawianie się w niektórych częściach Londynu, a także zakaz wypuszczania muzyki, który później przekształcił się w obowiązek informowania policji o miejscu i czasie swoich koncertów. W tym roku skończy 20 lat, za sobą ma dwie odsiadki, a w największym hicie „No Diet” zamiast broni celuje z kijów golfowych, a zamiast dzielenia koksu porcjuje colę. Dużym boostem dla jego popularności był udział w hitowym remixie „Gun Lean” w którym to, mimo obecności takich graczy jak Russ czy Lethal Bizzle, zwyczajnie pozamiatał. W zeszłym roku premierę miał jego debiutancki mixtape „Double Tap Diaries”, na którym poza wspomnianym „No Diet” można znaleźć pełne ulicznej braggi „P4DP” jak również odkrywające jego bardziej emocjonalną stronę „What’s love”. Niedawno wyszedł na wolność i zaatakował nośnym „Woi”, a po jego instastory należy wnioskować, że lada moment spodziewać się możemy kolejnych numerów.Do sprawdzenia: No Diet, P4DP, Next up?, Mr. Sheen, WoiDutchavelliPrawdopodobnie tak brzmiałby brytyjski kuzyn Pop Smoke’a i Lil Bibby’ego. Chropowaty wokal, który sprawia że w dobie ciężkich do odróżnienia małolatów w balaklawie brat Stefflon Don (która ma za sobą współpracę m.in. z XXXTentacionem czy French Montaną) brzmi unikalnie. Przedstawiciel wschodniego Londynu do którego przeprowadził się w wieku 11 lat po tym jak dzieciństwo spędził w Rotterdamie. Swoją karierę dzieli na dwa etapy oddzielone (a jakże) wakacjami za murem. Pierwsze tracki zaczął wypuszczać w 2016 jako Dutch – z tego okresu pochodzi m.in. warte uwagi „New Jack City” czy też „LOL”, które wydaje się oczywistym nawiązaniem do jego karaibskich korzeni. Po wyjściu na wolność pod koniec 2019 zagęścił ruchy czego efektem były świetnie przyjęte „Only If You Knew” oraz „Surely”, które z kolei doprowadziły do kolaboracji ze Stormzym. Warto odnotować, że Dutch w przeciwieństwie do wielu drillowców posługuje się językiem względnie zrozumiałym dla słuchacza z zewnątrz, a natężenie slangowości jest zdecydowanie mniejsze niż w przypadku reprezentantów np. OFB. W tym miesiącu ukazał się jego najnowszy materiał pt "Dutch from the 5th".Do sprawdzenia: Only If You Knew, Surely, I Dunno, New Jack CityONEFOUREkspansja UK drillu trwa, a dowodem na to jest album AM x Skengdo „EU DRILLAS” na którym znajdują się kooperacje z raperami z całej Europy, czy nawet bity na których swoje Hot16 nawinęli Avi, Żabson czy Koldi. Na długo przed tym tworzyć zaczęła jednak ekipa ONEFOUR pochodząca z zachodniej części Sydney. Drillowa część ich historii zaczęła się od numeru „What You Know” w listopadzie 2018, który stał się prawdopodobnie pierwszym drillowym trackiem w tej części świata. Z uwagi na fakt, iż polityka dostępu do broni palnej w Australii przypomina zdecydowanie bardziej model europejski to w 2018 roku aż 44% rozbojów dokonywanych było za pomocą noża (jedynie 13% przy pomocy broni palnej). Nie będzie więc nadużyciem teza zakładająca, że jest to jeden z powodów dla których raperom z Sydney łatwiej jest utożsamić się z przedstawicielami Londynu, niż Chicago co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na muzykę, którą tworzą. „Retaliation is a must, ain’t no maybes, ifs or buts” to tylko jeden z cytatów, który spowodował najpierw kilkukrotne odwołanie koncertów w Sydney, a następnie anulowanie krajowej trasy kolektywu pod koniec 2019 roku. Do skutku doszedł jedynie koncert w Auckland, jednak udziału w nim nie wziął J Emz będący największy gwiazdą ONEFOUR, który został zatrzymany na lotnisku bez możliwości wejścia na teren Nowej Zelandii. W tym roku premierę miał numer z gościnnym udziałem A$AP Ferga „Say It Again”. Fakt, że rapowa scena w Australii jest stosunkowo mała może stanowić jednak przeszkodę nie do przeskoczenia w kontekście wyjścia ze swoją muzyką poza granice kontynentu.Do sprawdzenia: The Message, Spot the Difference, Shink and Shivs, Home and AwayAutor artykułu: Oskar MleczkoDrill w Anglii żyje i ma się dobrze, a symbolem przedarcia się do głównego nurtu i jednocześnie wejścia w kolejny etap jego ewolucji może być kawałek „I Dunno” z udziałem Stormzy’ego. Paradoksalnie w dobie pandemii coraz więcej przedstawicieli brytyjskiej rapowej ulicy przestało zasłaniać twarz, bity na których rapują (przy zachowaniu charakterystycznej linii bębnów i przesterowanego basu) często stają się mniej surowe, a wpływy karaibskich korzeni dużej części raperów coraz bardziej zauważalne. Coraz mocniej słychać też drillowe brzmienie w polskim rapie, a sięgają po nie zarówno reprezentanci sceny ulicznej, jak mainstreamowi gracze - to dobry moment by przyjrzeć się więc tym, od których wzięła się cała fala.

Na kogo warto zwrócić uwagę jeśli chodzi o uk drill 2020? Co kryje ten "gatunek podwyższonego ryzyka", któremu oficjalną walkę wypowiedziały brytyjskie władze? Zapraszam na przegląd najciekawszych postaci na Wyspach (ale nie tylko!).

Headie One

Określany królem UK drillu reprezentant północnej części Londynu i ekipy OFB, który - jak sam o sobie mówi - w dalszym ciągu stąpa po cienkiej linii pomiędzy muzyką a ulicą. Choć tą pierwszą na poważnie zajął się dopiero w 2017 to do tej pory zdołał wydać już 6 płyt, a na zeszłorocznym „Music x Road” można usłyszeć najgorętsze ksywki brytyjskiej sceny takie jak Skepta czy Dave. Jest to materiał przełomowy, bowiem oprócz popularnych gości Headie zaczął eksperymentować i obok stricte drillowych szlagierów takich jak „Kettler Water” czy „18HUNNA” pojawiają się takie numery jak „Both” gdzie wokalny sampel z zapomnianej dawno gwiazdy dance’u Ultra Naté wyraźnie wskazuje, że surowe ramy drillu stały się dla niego za ciasne. Charakterystyczne, nonszalanckie flow w połączeniu ze zgrabnymi opisami przygotowywania się do akcji jak „I'm really taking these risks / That's nothing but latex from my fingertips to my wrist” nie uchroniły go przed trzykrotną przerwą w życiorysie, ale stały się inspiracją choćby dla Bałagana w kraju, gdzie podobnie jak w Anglii, rapowe teksty stają się dowodem w sprawie. W numerze „Know Better” fakty spod szyldu „kto, gdzie, kiedy” zostały zastąpione przez „shh”, które momentalnie stało się viralem i sposobem na uniknięcie odpowiedzialności karnej, który podłapała reszta sceny. Na tegorocznym „Gang” rapowe featuringi zostały zastąpione przez postacie takie jak FKA twigs czy Jamie xx odpowiedzialnego za sukces The xx i wydaje się, że jest to kierunek w którym muzyka Headie One’a będzie zmierzać.

Do sprawdzenia: Golden Boot, Fashion, Know Better, Rose Gold, Both

Morrisson

Przez wielu słuchaczy określany jako najprawdziwszy w grze. Pochodzi ze wschodniego Londynu, gdzie będąc białym jesteś w zdecydowanej mniejszości. Mimo że pierwsze nagrywki wrzucone na Youtube pochodzą jeszcze z 2008 roku, to w tamtym czasie nie koncentrował się na robieniu muzyki, ponieważ jego zarobek pochodził z innego źródła, co zresztą kosztowało go kilkuletnią odsiadkę. Jak sam rapuje „I got rich in trap then pretended that I did it in rap / They got rich in rap then pretended they did it in trap” przy czym trap bynajmniej nie oznacza muzyki. Rozmach klipów do „Buckingham Palace” czy „Bad Boys” nagranym w najniebezpieczniejszej dzielnicy stolicy Zimbabwe – Mbare nasuwa skojarzenia z teledyskami Gradura, a poza odróżniającym go od reszty drillowej sceny akcentem wyróżnia się również ciekawymi linijkami jak np. „Got a trap house in Tottenham, filled up with Harry and Kane like Hotspur” gdzie imię i nazwisko największej gwiazdy Spurs symoblizuje narkotykowe specjały odpowiednio Afganistanu i Kolumbii albo „When you’re sniffing up my coke that’s the only time you should have your nose in my business”. Na scenie darzony jest ogromnym szacunkiem czego dowodem niech będzie fakt, że w remixie „Shots” wystąpił zarówno Burner skonfliktowany z Headie Onem (OFB) jak i Bando Kay oraz Double Lz, którzy również są przedstawicielami OFB, a to w myśl zasady „Friend’s opp is my opp” na drillowej scenie raczej się nie zdarza. Pełnoprawnego debiutu należy spodziewać się w tym roku.

Do sprawdzenia: Buckingham Palace, Shots, Bad Boys

OFB

Początkowo nazywani Y.OFB jako młodsza grupa wyodrębniona z kolektywu OFB, którego centralną postacią jest Headie One aktualnie występują jako OFB. Mimo, że zarówno Bando Kay, SJ jak i Double Lz nie skończyli jeszcze 20 roku życia to bagaż doświadczeń mają całkiem spory. Bando Kay jest synem Marka Duggana zastrzelonego przez policję w 2011 członka gangu z północnego Londynu, którego śmierć doprowadziła do zamieszek podczas których zginęło 5 osób, a ponad 200 zostało rannych. SJ (rocznik 2002) z kolei na początku tego roku został oskarżony o udział w zabójstwie członka wrogiego gangu i skazany na 21 lat. Na scenie szerzej zaznaczyli swoją obecność przy okazji premiery „Next up?” będącego oknem wystawowym dla młodych raperów. Następnie rzeczy potoczyły się szybko - zdjęli kominiarki, założyli własny kanał, wypuścili hity takie jak „Ambush” czy „Youngest In Charge”, a od tego czasu konsekwentnie umacniają swoją pozycję na scenie poprzez wspólne nagrywki z Headie Onem czy Morrissonem. Mimo że podczas wywiadu u Tima Westwooda sprawiają wrażenie wycofanych i introwertycznych to linijki takie jak “Bang the wap and them man turned sprinters / Free Boogie Bando, loved pulling triggers” pozwalają myśleć, że poza kamerami nabierają większej śmiałości.

Do sprawdzenia: Ambush, Once in a While, Hooked, OT Boppin, Patient

Digga D

Jedna z postaci, którą obostrzenia związane z publicznym linczem UK drillu dotknęły najmocniej – wliczając w to usuwanie klipów z Youtube, ban na pojawianie się w niektórych częściach Londynu, a także zakaz wypuszczania muzyki, który później przekształcił się w obowiązek informowania policji o miejscu i czasie swoich koncertów. W tym roku skończy 20 lat, za sobą ma dwie odsiadki, a w największym hicie „No Diet” zamiast broni celuje z kijów golfowych, a zamiast dzielenia koksu porcjuje colę. Dużym boostem dla jego popularności był udział w hitowym remixie „Gun Lean” w którym to, mimo obecności takich graczy jak Russ czy Lethal Bizzle, zwyczajnie pozamiatał. W zeszłym roku premierę miał jego debiutancki mixtape „Double Tap Diaries”, na którym poza wspomnianym „No Diet” można znaleźć pełne ulicznej braggi „P4DP” jak również odkrywające jego bardziej emocjonalną stronę „What’s love”. Niedawno wyszedł na wolność i zaatakował nośnym „Woi”, a po jego instastory należy wnioskować, że lada moment spodziewać się możemy kolejnych numerów.

Do sprawdzenia: No Diet, P4DP, Next up?, Mr. Sheen, Woi

Dutchavelli

Prawdopodobnie tak brzmiałby brytyjski kuzyn Pop Smoke’a i Lil Bibby’ego. Chropowaty wokal, który sprawia że w dobie ciężkich do odróżnienia małolatów w balaklawie brat Stefflon Don (która ma za sobą współpracę m.in. z XXXTentacionem czy French Montaną) brzmi unikalnie. Przedstawiciel wschodniego Londynu do którego przeprowadził się w wieku 11 lat po tym jak dzieciństwo spędził w Rotterdamie. Swoją karierę dzieli na dwa etapy oddzielone (a jakże) wakacjami za murem. Pierwsze tracki zaczął wypuszczać w 2016 jako Dutch – z tego okresu pochodzi m.in. warte uwagi „New Jack City” czy też „LOL”, które wydaje się oczywistym nawiązaniem do jego karaibskich korzeni. Po wyjściu na wolność pod koniec 2019 zagęścił ruchy czego efektem były świetnie przyjęte „Only If You Knew” oraz „Surely”, które z kolei doprowadziły do kolaboracji ze Stormzym. Warto odnotować, że Dutch w przeciwieństwie do wielu drillowców posługuje się językiem względnie zrozumiałym dla słuchacza z zewnątrz, a natężenie slangowości jest zdecydowanie mniejsze niż w przypadku reprezentantów np. OFB. W tym miesiącu ukazał się jego najnowszy materiał pt "Dutch from the 5th".

Do sprawdzenia: Only If You Knew, Surely, I Dunno, New Jack City

ONEFOUR

Ekspansja UK drillu trwa, a dowodem na to jest album AM x Skengdo „EU DRILLAS” na którym znajdują się kooperacje z raperami z całej Europy, czy nawet bity na których swoje Hot16 nawinęli Avi, Żabson czy Koldi. Na długo przed tym tworzyć zaczęła jednak ekipa ONEFOUR pochodząca z zachodniej części Sydney. Drillowa część ich historii zaczęła się od numeru „What You Know” w listopadzie 2018, który stał się prawdopodobnie pierwszym drillowym trackiem w tej części świata. Z uwagi na fakt, iż polityka dostępu do broni palnej w Australii przypomina zdecydowanie bardziej model europejski to w 2018 roku aż 44% rozbojów dokonywanych było za pomocą noża (jedynie 13% przy pomocy broni palnej). Nie będzie więc nadużyciem teza zakładająca, że jest to jeden z powodów dla których raperom z Sydney łatwiej jest utożsamić się z przedstawicielami Londynu, niż Chicago co z kolei ma bezpośrednie przełożenie na muzykę, którą tworzą. „Retaliation is a must, ain’t no maybes, ifs or buts” to tylko jeden z cytatów, który spowodował najpierw kilkukrotne odwołanie koncertów w Sydney, a następnie anulowanie krajowej trasy kolektywu pod koniec 2019 roku. Do skutku doszedł jedynie koncert w Auckland, jednak udziału w nim nie wziął J Emz będący największy gwiazdą ONEFOUR, który został zatrzymany na lotnisku bez możliwości wejścia na teren Nowej Zelandii. W tym roku premierę miał numer z gościnnym udziałem A$AP Ferga „Say It Again”. Fakt, że rapowa scena w Australii jest stosunkowo mała może stanowić jednak przeszkodę nie do przeskoczenia w kontekście wyjścia ze swoją muzyką poza granice kontynentu.

Do sprawdzenia: The Message, Spot the Difference, Shink and Shivs, Home and Away

Autor artykułu: Oskar Mleczko

]]>
Wychowani na błędach - o sile i dorobku SBM Label słów kilkahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-06-15,wychowani-na-bledach-o-sile-i-dorobku-sbm-label-slow-kilkahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-06-15,wychowani-na-bledach-o-sile-i-dorobku-sbm-label-slow-kilkaJune 15, 2020, 6:04 pmIgor WiśniewskiDuet Solar/Białas na stałe wpisał się w historię polskiego hip-hopu. Od bitew freestyle'owych przez wspólne albumy, skupienie wokół siebie wielu obiecujących artystów, aż po zbudowanie marki, jaką jest SBM Label. W ciągu ostatniej dekady SB Maffija ugruntowała swoją pozycję kreując trendy i dominując w rankingach. Warto przyjrzeć się tej drodze tuż po ogłoszeniu przekroczenia kolejnych 2 granic - 2 milionów subskrypcji i 2 miliardów wyświetleń. !function(){function e(){if(t&&!(document.readyState!==t&&document.readyState[3]Duet Solar/Białas na stałe wpisał się w historię polskiego hip-hopu. Od bitew freestyle'owych przez wspólne albumy, skupienie wokół siebie wielu obiecujących artystów, aż po zbudowanie marki, jaką jest SBM Label. W ciągu ostatniej dekady SB Maffija ugruntowała swoją pozycję kreując trendy i dominując w rankingach. Warto przyjrzeć się tej drodze tuż po ogłoszeniu przekroczenia kolejnych 2 granic - 2 milionów subskrypcji i 2 miliardów wyświetleń.

SB Maffija zaczęła figurować w świadomości słuchaczy u schyłku lat '00. Wokół Solara i Białasa skupiła się grupa niezwykle charakterystycznych i zadziornych twórców. Choć najstarszym stażem Maffijczykiem, oprócz ojców założycieli, jest Beteo, w ekipie działali TomB, Quebonafide, Żabson czy Bonson. Rozstrzał stylistyczny był ogromny. Już w 2015 grupa znana z beefów i swojej charakterności planowała pokaz sił będący protoplastą Hotelu Maffija.

Jak coś się opłacało, no to właśnie kontrowersje

Kontrowersji wokół stołecznej ekipy nie brakowało. Remix JBMNT z jednoznaczną deklaracją Poziemskiego oraz wyrzucenie Deysa z grupy za pojawienie się na koncercie w sukience budziły mieszane uczucia wobec Maffijczyków. Konflikt między Deysem, a byłą ekipą zwrócił uwagę ogólnopolskiej sceny. Podobnie zresztą jak utarczki Solara z Laikike1'em czy późniejsze wymiany dissów między Białasem i TPSem, czy ekipą Dixon37.

W jednej rzeczy z JBMNT trzeba zgodzić się z Solarem. Wymyślił Polakom bardzo fajną zabawę na fali #IceBucketChallenge. #Hot16Challenge zrzeszało całą scenę, dzięki czemu niektóre zwrotki zostały z nami do dziś. Ogromny wpływ na środowisko, już nie rodzime, ale conajmniej europejskie, ma druga odsłona wyzwania. Oprócz uzbierania ponad 3. milionów złotych na walkę z epidemią, w akcji udział wzięli dawno nieobecni na scenie artyści. Doczekaliśmy się również wielu nieoczywistych i niespodziewanych zwrotek, a Czesi pokochali #Hot16Challenge2, które zawładnęło tamtejszą kartą na czasie.

Czarny koń

Zawirowania z przemianowaniem SB Maffiji na SB Maffija Label spowodowały, że zamiast kompletnego mixtape'u SB Maffija Zabija, pojawiła się PersEPktywa Solara i Białasa. EP-ka oficjalnie zakończyła współpracę raperów z Prosto. Niemniej jednak, otworzyło to nowy rozdział w historii polskiego rapu. Choć to opinia kontrowersyjna, zwłaszcza dla bardziej konserwatywnych odbiorców, SB Maffija zmieniła oblicze rodzimego rynku.

Od momentu powstania SB Maffija Label i QueQuality, dominujące do tej pory Step Records oraz Prosto musiały liczyć się z drastycznym przekazaniem schedy. Obronną ręką z sytuacji wyszła opolska wytwórnia, która zajęła się głównie dystrybucją. Solar z Białasem z marszu zajęli się budowaniem marki, stawiając na Bedoesa i Beteo jako pierwszych zakontraktowanych artystów nowopowstałego labelu. O raperze z Bydgoszczy rozpisywałem się w listopadzie zeszłego roku na łamach Popkillera określając go raperem (r)ewolucyjnym. Podobnego określenia mógłbym użyć w stosunku do SBM, jednak chciałbym uniknąć zarzutów o stronniczość.

Nie mogę jednak przemilczeć tego, jak ważnym momentem była premiera Aby Śmierć Miała Znaczenie. W 2017 roku album Bedoesa i Kubiego Producenta szokował. Dziś z łatwością można znaleźć w Internecie gros undergroundowych raperów, którzy nawiązują brzmieniem do stylistyki ówczesnego Bedoesa.

Stronger By Movement

O sile SBM Label mówią liczby. Wyprzedane trasy koncertowe, czy stale rozrastający się SB FFestival, 2 miliony subskrypcji oraz 2 miliardy wyświetleń naserwisie YouTube to nie wszystko. Notowania streamingowe budzą podziw, gdy patrzymy na dominację Bedoesa przy premierze Opowieści z Doliny Smoków. Od 26 sierpnia 2016 roku, wraz z pojawieniem się H8M4 na rynku, artyści SBM uzyskali 4 złote, 4 platynowe i 2 podwójnie platynowe wyróżnienia. Pod uwagę nie wziąłem singli, gdzie ostatnio White dorzucił diamentową płytę za Californię. Dużo o potencjale, jaki stale drzemie w warszawskiej wytwórni, mówi coraz większa różnorodność artystyczna. Ostatni transfer Adiego Nowaka z Asfaltu do SBM to ruch niespodziewany i niezwykle dobry. Bracia Kacperczyk nadają alternatywnego vibe'u, White włada sezonem letnim, a Mata uciera nosa purystom gatunku i konsekwentnie buduje nazwisko.

Solar z Białasem przedstawili polskim słuchaczom wiele obecnie topowych ksywek. Jako propagatorzy newschooluukształtowali gust przynajmniej jednego pokolenia odbiorców. Co więcej - stale szukają nowych talentów. Akcja SBM Starter wyłoniła Jana-rapowanie, White'a, Matę, Janusza Walczuka, który coraz mocniej zaznacza swoją obecność.

SBM Label właściwie już zajęło pewne miejsce w historii polskiego hip-hopu. Patrząc na ambicje artystów stołecznej wytwórni, z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzam, że ślad, który odbili na polskiej mapie rozrywkowej również nabierze wyrazistości i głębi. Quebonafide o swojej twórczości mówił to już movement, a nie muzyka. SB Maffija sprawia wrażenie jakby ich punktem honoru było podpisanie się dłonią każdego zakontraktowanego artysty pod tą deklaracją.

]]>
R.I.P. Ty - nie żyje legenda brytyjskiej sceny... https://popkiller.kingapp.pl/2020-05-07,rip-ty-nie-zyje-legenda-brytyjskiejscenyhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-05-07,rip-ty-nie-zyje-legenda-brytyjskiejscenyOctober 31, 2021, 12:44 amMarcin NataliPrzybijająco smutne wieści z Wielkiej Brytanii - w wieku 47 lat zmarł Ty, jeden z najbardziej znanych i szanowanych artystów hip-hopowych w UK... Na początku kwietnia media brytyjskie obiegła informacja o tym, że Ty trafił do szpitala z komplikacjami związanymi z zarażeniem koronawirusem. Krótko po tym wprowadzony został w stan śpiączki farmakologicznej.Ostatni update, jaki pojawił się 19 kwietnia na stronie ze zbiórką mającą wesprzeć finansowo artystę w tym trudnym czasie, informował, że Ty opuścił oddział intensywnej terapii i odpoczywa oraz dochodzi do siebie na normalnym oddziale. Miał się ponoć dużo lepiej, a zdanie "Pamiętajcie - brak informacji to dobra informacja" napawało optymizmem. Raptem kilka dni temu znów sprawdzałem tę stronę - nie widząc żadnego info, byłem przekonany, że Ty wraca do sił... Przyjaciółka rapera, zakładając ów fundraiser, nazwała go "latarnią dla społeczności" prosząc, aby tym razem to społeczność była latarnią, prowadzącą jego. Dzisiaj ta latarnia zgasła...Lokalna legenda londyńskiego Brixton, MC aktywny na scenie od początku millenium, mający na koncie współpracę z takimi artystami jak De La Soul, Zion I, Roots Manuva czy Speech z Arrested Development - Ben Chijioke mocno zaznaczył się na scenie w ciągu trwającej niemalże 20 lat kariery. W przyszłym roku jego debiut "Awkward" ochodzić będzie 20. rocznicę wydania.W swojej muzyce Ty niósł nieskończone pokłady optymizmu i zaraźliwie pozytywnej energii, skąpane w melodyjnym, energicznym brzmieniu. Ja osobiście wkręciłem się w jego twórczość mocniej na przestrzeni ostatnich dwóch lat, odświeżając stare projekty takie jak przełomowe "Upwards" z 2003 roku, ale też "Closer" z roku 2006 czy kapitalne "Special Kind of Fool" (2010). Z zakupem CD ostatniej, piątej solowej płyty Ty'a "Work Of Heart", nosiłem się od kiedy trafiła do sklepów w 2018 roku - sfinalizowałem jednak tę ideę dopiero kilka dni temu. Składając zamówienie z oficjalnej strony artysty, zostawiłem komentarz z pozdrowieniami, życzeniami zdrowia oraz grzeczną prośbą o autograf... Dzisiaj mogę jedynie napisać - spoczywaj w pokoju Ty, dziękuję Ci za całą muzykę... Rest In Paradise.Pod spodem jeden z najbardziej znanych utworów w dorobku Ty'a, singlowy hit "Wait A Minute" z 2003 roku, teledysk "Brixton Baby" promujący LP "Work Of Heart" (2018), pamiętny duet z Roots Manuvą "Oh You Want More" (2003) oraz klipy do utworów "Emotions" (2010), "Let's Start" (2013) i przepełnionego soulem "Like You Never" (2013).[[{"fid":"59208","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"59224","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"59225","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":352,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"59227","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]][[{"fid":"59228","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]][[{"fid":"59232","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]Przybijająco smutne wieści z Wielkiej Brytanii - w wieku 47 lat zmarł Ty, jeden z najbardziej znanych i szanowanych artystów hip-hopowych w UK... Na początku kwietnia media brytyjskie obiegła informacja o tym, że Ty trafił do szpitala z komplikacjami związanymi z zarażeniem koronawirusem. Krótko po tym wprowadzony został w stan śpiączki farmakologicznej.

Ostatni update, jaki pojawił się 19 kwietnia na stronie ze zbiórką mającą wesprzeć finansowo artystę w tym trudnym czasie, informował, że Ty opuścił oddział intensywnej terapii i odpoczywa oraz dochodzi do siebie na normalnym oddziale. Miał się ponoć dużo lepiej, a zdanie "Pamiętajcie - brak informacji to dobra informacja" napawało optymizmem. Raptem kilka dni temu znów sprawdzałem tę stronę - nie widząc żadnego info, byłem przekonany, że Ty wraca do sił... Przyjaciółka rapera, zakładając ów fundraiser, nazwała go "latarnią dla społeczności" prosząc, aby tym razem to społeczność była latarnią, prowadzącą jego. Dzisiaj ta latarnia zgasła...

Lokalna legenda londyńskiego Brixton, MC aktywny na scenie od początku millenium, mający na koncie współpracę z takimi artystami jak De La Soul, Zion I, Roots Manuva czy Speech z Arrested Development - Ben Chijioke mocno zaznaczył się na scenie w ciągu trwającej niemalże 20 lat kariery. W przyszłym roku jego debiut "Awkward" ochodzić będzie 20. rocznicę wydania.

W swojej muzyce Ty niósł nieskończone pokłady optymizmu i zaraźliwie pozytywnej energii, skąpane w melodyjnym, energicznym brzmieniu. Ja osobiście wkręciłem się w jego twórczość mocniej na przestrzeni ostatnich dwóch lat, odświeżając stare projekty takie jak przełomowe "Upwards" z 2003 roku, ale też "Closer" z roku 2006 czy kapitalne "Special Kind of Fool" (2010). Z zakupem CD ostatniej, piątej solowej płyty Ty'a "Work Of Heart", nosiłem się od kiedy trafiła do sklepów w 2018 roku - sfinalizowałem jednak tę ideę dopiero kilka dni temu. Składając zamówienie z oficjalnej strony artysty, zostawiłem komentarz z pozdrowieniami, życzeniami zdrowia oraz grzeczną prośbą o autograf... Dzisiaj mogę jedynie napisać - spoczywaj w pokoju Ty, dziękuję Ci za całą muzykę... Rest In Paradise.

Pod spodem jeden z najbardziej znanych utworów w dorobku Ty'a, singlowy hit "Wait A Minute" z 2003 roku, teledysk "Brixton Baby" promujący LP "Work Of Heart" (2018), pamiętny duet z Roots Manuvą "Oh You Want More" (2003) oraz klipy do utworów "Emotions" (2010), "Let's Start" (2013) i przepełnionego soulem "Like You Never" (2013).

[[{"fid":"59208","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"59224","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"59225","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":352,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"59227","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

[[{"fid":"59228","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

[[{"fid":"59232","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

]]>
Dlaczego Solar nominował do Hot16Challenge2 akurat Mike'a Posnera?https://popkiller.kingapp.pl/2020-05-16,dlaczego-solar-nominowal-do-hot16challenge2-akurat-mikea-posnerahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-05-16,dlaczego-solar-nominowal-do-hot16challenge2-akurat-mikea-posneraOctober 11, 2020, 11:14 pmAdmin stronyHot16Challenge2 okazało się niesamowitym dominem, które włączyło do inicjatywy środowiska nie mające ze sobą na co dzień nic wspólnego. Usłyszeliśmy rapowe legendy, artystów innych gatunków, celebrytów, polityków czy sportowców. Wyzwanie wyszło też za granicę, gdzie powoli rozchodzi się coraz szerzej - swoje zwrotki pokazali już choćby Dope D.O.D. czy Promoe.Wizja wyjścia za granicę towarzyszyła jednak Solarowi od początku - wielu mogło jednak zaskoczyć się gdy założyciel SBM inaugurując akcję postanowił spośród zagranicznych artystów wskazać właśnie Mike'a Posnera - wokalistę i autora słynnego hitu "I Took A Pill In Ibiza". Był to jednak wybór gruntownie przemyślany - w momencie gdy drabinka zahaczyła już większość polskiej sceny rapowej a nasze oczy wypatrują zagranicznych znaków warto przyjrzeć się mu jeszcze na chwilę...[[{"fid":"8663","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]Przede wszystkim (co powinno ciekawić naszych czytelników) - Posner to nie jakaś tam pop-gwiazdka. To wokalista bardzo mocno związany od lat ze sceną hip-hopową, współpracujący od dawna z takimi artystami jak Big Sean, MGK, Twista, Elzhi czy Big K.R.I.T., mający też na koncie świetny i pełen rapowych wibracji mixtape "The Layover" (sprawdźcie, my wracamy do niego do dziś). W ubiegłym roku dostarczył także świetny mixtape "Keep Going" (gościnnie m.in. Logic, Wiz Khalifa czy Talib Kweli a na bitach np DJ Premier), który okrzyknęliśmy w recenzji "najbardziej inspirującym albumem roku". Dlaczego? Cytując:"Co robisz po premierze głośnego mainstreamowego albumu? Trasę koncertową, by nakręcić melanż z tysiącami fanów i dodatkowo skapitalizować ową płytę? Najczęściej tak. Ale Mike Posner postanowił... udać się w półroczną pieszą przeprawę z jednego wybrzeża USA na drugie, pokonując 3000 mil. Narzucił sobie sztywny rygor, odciął od pędzącego świata, wstawał o 4 rano, dzień w dzień wyrabiał grubą liczbę kilometrów, po drodze medytując i zdając fanom relację. Dołączali się do niego słuchacze, a wszystko przypominało trochę legendarną wyprawę Forresta Gumpa.Aha - i nagrał w trakcie tej podróży nowy mixtape. I to mocno rapowy mixtape."[[{"fid":"55767","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]Tak, prawdziwe wyciszenie i oderwanie od pędu w poszukiwaniu głębszego sensu. Po powrocie Mike eksplorował dalej - wspinał się na górskie szczyty, przekraczał kolejne granice. Wszystkim dzieląc się ze słuchaczami - to jeden z tych artystów, których sociale naprawdę chce się śledzić, bije od nich pozytywna energia i najprostsza ludzka dobroć, chęć czynienia dobra. I to w wielu kwestiach. To w końcu Posner apelował do innych muzyków "Skończmy ze zwaniem w tekstach kobiet sukami!". Zresztą najlepiej sięgnąć do "Keep Going" i poruszającego numeru "Amen", który w drugiej zwrotce opowiada o internetowej relacji Mike'a z młodziutką fanką i składa tribute po jej przedwczesnej i niespodziewanej śmierci."Dear Jesus, Allah, Krishna, BuddhaWhatever name you like to sayPlease grant your heavenly love and sweet peaceTo the family of Jessica Joe MaySix years ago, she wrote me and said she was my biggest fanAnd she wouldn't go to sleep if I didn't hit her backSo I said, "Thanks, boo, go to sleep, you got school"A friendship started, but ended too soonJust a child, she used to tweet me every dayDraw me little pictures, say "I hope you feel okay"I bet she never knew that I was going through some shitMy family was pissed at me and I almost quitOn that November night 'til I saw what she tweeted"Keep making good music," that was just what I neededYou know I never even told her "Thank you," and I don't know why'Cause on August 26th, Jessica diedI never thought that some fan on TwitterWould give me a broken heart, but Lord, I miss herWhen you opening the gates up, don't forget herAnd save me a spot; soon, I'll be right there with her"[[{"fid":"59681","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]A poza podłapywaniem pozytywnych inicjatyw, świetnym kontaktem z fanami, naturalnością i otwartością na nieszablonowe działania jest coś jeszcze? Tak, Mike naprawdę często publikuje filmiki, na których gra, rapuje, śpiewa - czy to w domu czy w łódce czy gdzie akurat się znajdzie. Szansa na to, że siedząc w domu postanowi przyłączyć się do muzycznej kuli śnieżnej i wsparcia lekarzy w ramach Hot16Challenge2 nie była więc wcale zerowa, mimo że to artysta z najwyższej światowej półki. Szczególnie, że w tym samym cytowanym wyżej "Amen" ubolewał, że świat ceni dziś bardziej gwiazdy muzyki niż osoby walczące o zdrowie, życie i wyższe dobra:"My big sister is a real light in the worldSo yes, Lord, this is for herI used to think she was crazyAll that hippie shit that she was onTying yourself to trees, man, I thought it was wrongWhile I was flying 'round the world tryna get famousYou volunteered in New Orleans when the hurricane hitHelping displaced kidsAnd people interview me while she remains namelessHmm, I didn't always get itYou lived in such a bad hood that I was 'fraid to visitUh, but on the side of your cribYou started a garden for all them little kidsAnd you taught 'em to grow fruits and veggies for they familiesAnd here I am, worrying about a GRAMMY"Póki co wygląda na to, że na wyzwanie nie odpowiedział... ale w tej akcji nic nas już nie zdziwi, więc czekamy i liczymy, że "a nuż jednak". A póki co sprawdźcie dokonania Mike'a, szczególnie te z ostatnich lat, bo to zwracający uwagę na głębsze wartości i niesamowicie uspokajający muzyczny balsam, którego w obecnym czasie tak bardzo potrzebujemy.[[{"fid":"55764","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"55768","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"49802","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]][[{"fid":"59680","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]][[{"fid":"59683","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]Hot16Challenge2 okazało się niesamowitym dominem, które włączyło do inicjatywy środowiska nie mające ze sobą na co dzień nic wspólnego. Usłyszeliśmy rapowe legendy, artystów innych gatunków, celebrytów, polityków czy sportowców. Wyzwanie wyszło też za granicę, gdzie powoli rozchodzi się coraz szerzej - swoje zwrotki pokazali już choćby Dope D.O.D. czy Promoe.

Wizja wyjścia za granicę towarzyszyła jednak Solarowi od początku - wielu mogło jednak zaskoczyć się gdy założyciel SBM inaugurując akcję postanowił spośród zagranicznych artystów wskazać właśnie Mike'a Posnera - wokalistę i autora słynnego hitu "I Took A Pill In Ibiza". Był to jednak wybór gruntownie przemyślany - w momencie gdy drabinka zahaczyła już większość polskiej sceny rapowej a nasze oczy wypatrują zagranicznych znaków warto przyjrzeć się mu jeszcze na chwilę...

[[{"fid":"8663","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

Przede wszystkim (co powinno ciekawić naszych czytelników) - Posner to nie jakaś tam pop-gwiazdka. To wokalista bardzo mocno związany od lat ze sceną hip-hopową, współpracujący od dawna z takimi artystami jak Big Sean, MGK, Twista, Elzhi czy Big K.R.I.T., mający też na koncie świetny i pełen rapowych wibracji mixtape "The Layover" (sprawdźcie, my wracamy do niego do dziś). W ubiegłym roku dostarczył także świetny mixtape "Keep Going" (gościnnie m.in. Logic, Wiz Khalifa czy Talib Kweli a na bitach np DJ Premier), który okrzyknęliśmy w recenzji "najbardziej inspirującym albumem roku". Dlaczego? Cytując:

"Co robisz po premierze głośnego mainstreamowego albumu? Trasę koncertową, by nakręcić melanż z tysiącami fanów i dodatkowo skapitalizować ową płytę? Najczęściej tak. Ale Mike Posner postanowił... udać się w półroczną pieszą przeprawę z jednego wybrzeża USA na drugie, pokonując 3000 mil. Narzucił sobie sztywny rygor, odciął od pędzącego świata, wstawał o 4 rano, dzień w dzień wyrabiał grubą liczbę kilometrów, po drodze medytując i zdając fanom relację. Dołączali się do niego słuchacze, a wszystko przypominało trochę legendarną wyprawę Forresta Gumpa.

Aha - i nagrał w trakcie tej podróży nowy mixtape. I to mocno rapowy mixtape."

[[{"fid":"55767","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

Tak, prawdziwe wyciszenie i oderwanie od pędu w poszukiwaniu głębszego sensu. Po powrocie Mike eksplorował dalej - wspinał się na górskie szczyty, przekraczał kolejne granice. Wszystkim dzieląc się ze słuchaczami - to jeden z tych artystów, których sociale naprawdę chce się śledzić, bije od nich pozytywna energia i najprostsza ludzka dobroć, chęć czynienia dobra. I to w wielu kwestiach. To w końcu Posner apelował do innych muzyków
"Skończmy ze zwaniem w tekstach kobiet sukami!".

Zresztą najlepiej sięgnąć do "Keep Going" i poruszającego numeru "Amen", który w drugiej zwrotce opowiada o internetowej relacji Mike'a z młodziutką fanką i składa tribute po jej przedwczesnej i niespodziewanej śmierci.

"Dear Jesus, Allah, Krishna, Buddha
Whatever name you like to say
Please grant your heavenly love and sweet peace
To the family of Jessica Joe May
Six years ago, she wrote me and said she was my biggest fan
And she wouldn't go to sleep if I didn't hit her back
So I said, "Thanks, boo, go to sleep, you got school"
A friendship started, but ended too soon
Just a child, she used to tweet me every day
Draw me little pictures, say "I hope you feel okay"
I bet she never knew that I was going through some shit
My family was pissed at me and I almost quit
On that November night 'til I saw what she tweeted
"Keep making good music," that was just what I needed
You know I never even told her "Thank you," and I don't know why
'Cause on August 26th, Jessica died
I never thought that some fan on Twitter
Would give me a broken heart, but Lord, I miss her
When you opening the gates up, don't forget her
And save me a spot; soon, I'll be right there with her"

[[{"fid":"59681","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

A poza podłapywaniem pozytywnych inicjatyw, świetnym kontaktem z fanami, naturalnością i otwartością na nieszablonowe działania jest coś jeszcze? Tak, Mike naprawdę często publikuje filmiki, na których gra, rapuje, śpiewa - czy to w domu czy w łódce czy gdzie akurat się znajdzie. Szansa na to, że siedząc w domu postanowi przyłączyć się do muzycznej kuli śnieżnej i wsparcia lekarzy w ramach Hot16Challenge2 nie była więc wcale zerowa, mimo że to artysta z najwyższej światowej półki. Szczególnie, że w tym samym cytowanym wyżej "Amen" ubolewał, że świat ceni dziś bardziej gwiazdy muzyki niż osoby walczące o zdrowie, życie i wyższe dobra:

"My big sister is a real light in the world
So yes, Lord, this is for her
I used to think she was crazy
All that hippie shit that she was on
Tying yourself to trees, man, I thought it was wrong
While I was flying 'round the world tryna get famous
You volunteered in New Orleans when the hurricane hit
Helping displaced kids
And people interview me while she remains nameless
Hmm, I didn't always get it
You lived in such a bad hood that I was 'fraid to visit
Uh, but on the side of your crib
You started a garden for all them little kids
And you taught 'em to grow fruits and veggies for they families
And here I am, worrying about a GRAMMY"

Póki co wygląda na to, że na wyzwanie nie odpowiedział... ale w tej akcji nic nas już nie zdziwi, więc czekamy i liczymy, że "a nuż jednak". A póki co sprawdźcie dokonania Mike'a, szczególnie te z ostatnich lat, bo to zwracający uwagę na głębsze wartości i niesamowicie uspokajający muzyczny balsam, którego w obecnym czasie tak bardzo potrzebujemy.

[[{"fid":"55764","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"55768","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"49802","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

[[{"fid":"59680","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

[[{"fid":"59683","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

]]>
Zamiast o Tekashim wolimy pisać o Tedashiimhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-05-02,zamiast-o-tekashim-wolimy-pisac-o-tedashiimhttps://popkiller.kingapp.pl/2020-05-02,zamiast-o-tekashim-wolimy-pisac-o-tedashiimMay 2, 2020, 5:50 pmAdmin stronyTak, wiem - 6ix9ine wyszedł z więzienia przez koronawirusa i jak gdyby nigdy nic wrócił do trollowania Internetu, a media rozpisują się o kolejnych prowokacjach czy o tym, jakie samochody kupił i za ile. Super. Ja pisałem już wcześniej co uważam o tej postaci, u której muzyka jest sposobem monetyzacji hype'u nakręconego na kontrowersji (i to niezmiennie - pierwsze grube promo dostał przecież po... zarzutach o pedofilię), a teraz tym bardziej nie mam zamiaru przykładać palca do tego, by snitch-wave stał się najświeższym rapowym nurtem. Dlatego tak jak wcześniej o nim nie pisaliśmy, tak nie będziemy pisać dalej. Może pogadajmy dla odmiany o wartościowym rapie od gościa o bardzo podobnej ksywie?Przyznam, że sam początkowo ich myliłem - choć tych dwóch gości różni praktycznie wszystko. Podczas gdy Tekashi wybił się na emanowaniu bronią, kontrowersją, błyskotkami i dziarami oraz gangsterskimi powiązaniami, którymi bez skrupułów podzielił się z sądem... to Tedashii wybił się na emocjonalnych, osobistych treściach, rapie opartym o korzeń duchowych wartości oraz głębokim poruszającym wokalu."Below Paradise" - ten wydany w 2014 roku album to czwarta pozycja w dorobku rapera z Teksasu to najmocniejsze uderzenie i płyta, która potrafi wywrzeć ogromne wrażenie. To jego swoiste katharsis - pamiętnik opisujący najgorszy moment w życiu i próbę poradzenia sobie z pytaniami "Dlaczego??" gdy jako głęboko wierzący chrześcijanin musiał przejść przez żałobę po śmierci rocznego dziecka i gdy starał się przepracować cały ból, by od nowa uzyskać radość życia. Otwarcie serca i duszy na oścież spotkało się z uznaniem krytyków oraz słuchaczy - płyta zebrała mnóstwo pozytywnych opinii i dotarła na 2 miejsce notowania rapowych albumów Billboardu.[[{"fid":"58917","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]I tak jak głęboka emocjonalność, szczerość i oparcie o 'wiarę, nadzieję i miłość' cechują jego rap od debiutu w 2006 tak nie pozwalają zamknąć go w ramki - obok tego dostajemy bowiem soczyste newschoolowe bangery czy rozbujane energetyczne single pełne pozytywnej, motywującej energii, by przywołać choćby "God Flex", "Jumped Out The Whip", "Gotta Live" czy najbardziej znane "Dum Dum" z Lecrae (15 mln odsłon na YT i prawie drugie tyle na Spotify), które śmiało mogłoby rozgrzewać klubowe parkiety.Jeśli miałbym zebrać w dwa zdania motta, które opisują jego karierę to byłoby to chyba hasło rzucone przy ostatnim albumie - "Never fold" czyli Nigdy się nie ugnij. Co by się nie działo, rób swoje, przyj przed siebie, wstawaj, walcz i mierz się z problemami, które cię dotykają. "Doskonale znam ból, z pierwszej ręki. Dla mnie 'Never fold' mówi o tym, by celebrować życie w samym środku nieszczęść i przeciwności. To wezwanie, by nie poddawać się presji i naciskom życia, bo to właśnie ta presja hartuje nas i tworzy z nas diamenty" - tłumaczy Tedashii. To chyba dobre motto i oparcie na obecne chwiejne czasy, w których wielu straciło grunt pod stopami.[[{"fid":"58681","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"58682","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"58687","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]][[{"fid":"58918","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]][[{"fid":"36685","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]][[{"fid":"58919","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]Tak, wiem - 6ix9ine wyszedł z więzienia przez koronawirusa i jak gdyby nigdy nic wrócił do trollowania Internetu, a media rozpisują się o kolejnych prowokacjach czy o tym, jakie samochody kupił i za ile. Super. Ja pisałem już wcześniej co uważam o tej postaci, u której muzyka jest sposobem monetyzacji hype'u nakręconego na kontrowersji (i to niezmiennie - pierwsze grube promo dostał przecież po... zarzutach o pedofilię), a teraz tym bardziej nie mam zamiaru przykładać palca do tego, by snitch-wave stał się najświeższym rapowym nurtem. Dlatego tak jak wcześniej o nim nie pisaliśmy, tak nie będziemy pisać dalej. Może pogadajmy dla odmiany o wartościowym rapie od gościa o bardzo podobnej ksywie?

Przyznam, że sam początkowo ich myliłem - choć tych dwóch gości różni praktycznie wszystko. Podczas gdy Tekashi wybił się na emanowaniu bronią, kontrowersją, błyskotkami i dziarami oraz gangsterskimi powiązaniami, którymi bez skrupułów podzielił się z sądem... to Tedashii wybił się na emocjonalnych, osobistych treściach, rapie opartym o korzeń duchowych wartości oraz głębokim poruszającym wokalu.

"Below Paradise" - ten wydany w 2014 roku album to czwarta pozycja w dorobku rapera z Teksasu to najmocniejsze uderzenie i płyta, która potrafi wywrzeć ogromne wrażenie. To jego swoiste katharsis - pamiętnik opisujący najgorszy moment w życiu i próbę poradzenia sobie z pytaniami "Dlaczego??" gdy jako głęboko wierzący chrześcijanin musiał przejść przez żałobę po śmierci rocznego dziecka i gdy starał się przepracować cały ból, by od nowa uzyskać radość życia. Otwarcie serca i duszy na oścież spotkało się z uznaniem krytyków oraz słuchaczy - płyta zebrała mnóstwo pozytywnych opinii i dotarła na 2 miejsce notowania rapowych albumów Billboardu.

[[{"fid":"58917","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

I tak jak głęboka emocjonalność, szczerość i oparcie o 'wiarę, nadzieję i miłość' cechują jego rap od debiutu w 2006 tak nie pozwalają zamknąć go w ramki - obok tego dostajemy bowiem soczyste newschoolowe bangery czy rozbujane energetyczne single pełne pozytywnej, motywującej energii, by przywołać choćby "God Flex", "Jumped Out The Whip", "Gotta Live" czy najbardziej znane "Dum Dum" z Lecrae (15 mln odsłon na YT i prawie drugie tyle na Spotify), które śmiało mogłoby rozgrzewać klubowe parkiety.

Jeśli miałbym zebrać w dwa zdania motta, które opisują jego karierę to byłoby to chyba hasło rzucone przy ostatnim albumie - "Never fold" czyli Nigdy się nie ugnij. Co by się nie działo, rób swoje, przyj przed siebie, wstawaj, walcz i mierz się z problemami, które cię dotykają. "Doskonale znam ból, z pierwszej ręki. Dla mnie 'Never fold' mówi o tym, by celebrować życie w samym środku nieszczęść i przeciwności. To wezwanie, by nie poddawać się presji i naciskom życia, bo to właśnie ta presja hartuje nas i tworzy z nas diamenty" - tłumaczy Tedashii. To chyba dobre motto i oparcie na obecne chwiejne czasy, w których wielu straciło grunt pod stopami.

[[{"fid":"58681","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"58682","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"58687","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

[[{"fid":"58918","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

[[{"fid":"36685","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

[[{"fid":"58919","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

]]>
Jak zmieniał się Quebonafide? Przyglądamy się karierze autora "Romantic Psycho"https://popkiller.kingapp.pl/2020-02-23,jak-zmienial-sie-quebonafide-przygladamy-sie-karierze-autora-romantic-psychohttps://popkiller.kingapp.pl/2020-02-23,jak-zmienial-sie-quebonafide-przygladamy-sie-karierze-autora-romantic-psychoMarch 24, 2020, 1:28 amIgor WiśniewskiQuebonafide to jedna z najbarwniejszych postaci w polskim rapie ostatniej dekady. Raper z Ciechanowa po dłuższej przerwie, wrócił pozbawiony tatuaży i wyszukanych kreacji, by promować swój nadchodzący album - Romantic Psycho. Jedni doszukują się w tym prowokacji, inni przyklaskują pomysłowości i nowatorstwu w kampanii reklamowej. Wyciszony Jakub to nie pierwsza zmiana wizerunkowa, którą autor Egzotyki zaserwował nam na przestrzeni lat.Lokalny undergroundowiecZanim ksywa Quebonafide zaczęła być kojarzona z bitwami czy SB Maffiją, raper w 2009 założył razem z Fuso duet Yochimu. Mimo zwrotek ocierających się o truizmy, trueschoolowych do granic możliwości bitów i stereotypowo podziemnej stylistyki, Quebonafide wyraźnie różnił się od Fuso. Trzymając się blisko Diil Gangu, Grabowski nawiązywał do filozofii, łaciny i coraz częściej odbiegał od standardowej nawijki rodem z Nic nie stoi na przeszkodzie.Freestyle'owiecJeszcze w czasach istnienia Yochimu, Quebonafide zaczął zyskiwać rozgłos jako uczestnik bitew freestyle'owych, gdzie wyróżniał się nieoczywistymi punchline'ami. Oprócz udziału w Bitwie o Kemp czy Bitwie o wrzesień, został finalistą WBW oraz wygrał Bitwę o koniec świata. Na swojej drodze spotkał m.in. Filipka, Edzia, Czeskiego i Boneza.Złote dziecko podziemiaJak przekuć doświadczenie z bitew w jeden z najlepszych podziemnych albumów ostatniej dekady? Quebonafide pokazał to za pomocą Eklektyki. Wydany w 2013 roku mixtape jeszcze mocniej zakorzenił postać ciechanowskiego rapera w świadomości słuchaczy. Que rozsiadł się wygodnie u szczytu stołu polskiego podziemia, dorzucając na deser Płytę Roku wydaną znienacka w Sylwestra tego samego roku w duecie z Eripe. Album był manifestacją siły ówczesnego undergroundu.Sprawdź też: Pierwszy wielki hit Quebonafide! Jak powstała "Euforia"?Debiutant przez wielkie DBo jak inaczej nazwać przypadek, kiedy podziemny raper nagle pojawia się na płycie Pawbeatsa u boku Kasi Grzesiek z utworem Euforia, który puszczany jest przez każdą komercyjną stację? Tydzień po publikacji teledysku, na YouTube pojawia się kanał QueQuality razem z singlem Hype, który zainicjował start labelu. W marcu 2015 roku na rynku ukazuje się Ezoteryka, która z marszu zajmuje 1 miejsce na OLiS.ObieżyświatPo kilku latach, Quebonafide zrezygnował z soczewek, za to w drastycznym tempie zaczęły przybywać mu tatuaże. Równie szybko pojawiały mu się pieczątki w paszporcie. Po wyruszeniu w Trip, raper razem z Wesołą Ekipą postanowił zwiedzić świat. Pierwszym sygnałem, że Egzotyka powstanie, było Oh My Buddha stworzone we współpracy z Red Bullem. Do 9 czerwca 2017 sukcesywnie ukazywały się kolejne single, pokazujące przemianę mentalną, jak i wizerunkową artysty. Ostatecznie Egzotyka została najchętniej kupowaną płytą w 2017 roku i uzyskała status diamentowej płyty.Raper eksportowyPrzy okazji powstawania Egzotyki, Quebonafide przeciął się z wieloma zagranicznymi artystami. Obok legendarnego KRS One'a, doczekaliśmy się utworu z włoską gwiazdą - Sferą Ebbastą i numeru z iFanim - celebrytą z RPA. Wyczekując projektu, nazwanego przez fanów Galaktyką, założyciel QueQuality sugerował, że możemy spodziewać się takich nazwisk jak G-Eazy czy Tommy Cash. Po singlach promujących Romantic Psycho możemy podejrzewać, że wspomnianych featuringów nie znajdziemy na zapowiedzianym albumie. Biorąc pod uwagę, że Quebonafide lubi prezentować fanom dodatkowe EP-ki, może doczekamy się Galaktyki EP dołączonej do nadchodzącej płyty?Wyczerpana gwiazdaRozgłos, który Quebonafide zyskał po Egzotyce, przytłoczył artystę. Raper podzielił się ciemną stroną sławy, dając wyraz swojemu zmęczeniu przy okazji Somy 0,5 mg wydanej z Taco Hemingway'em jako Taconafide. Duet z warszawiakiem ową rozpoznawalność spotęgował, przez co współautor Somy usunął się w cień, znikając z social mediów i życia publicznego.Wyciszony JakubSłuchacze śledzący szefa QueQuality przez ostatnie lata wiedzą, że imię Jakub to częsty błąd popełniany przez media piszące o ciechanowskim raperze. Tę pomyłkę wykorzystano do stworzenia obecnego wizerunku Quebonafide - Jakuba Grabowskiego, który imagem nawiązuje do odkopanego zdjęcia z legitymacji studenckiej. Za pomocą wszystkim już znanej stylówki, artysta cofnął się w przeszłość, eksplorując nie tylko osobowość introwertycznego Jakuba, ale również kolejne etapy kariery. Na razie nie wiadomo, co dokładnie stoi za ostatnią aktywnością Quebonafide. Możemy jednak podejrzewać, że wszystko wyjaśni się do kwietnia, kiedy wystartuje trasa koncertowa Romantic Psycho Experience.Quebonafide to jedna z najbarwniejszych postaci w polskim rapie ostatniej dekady. Raper z Ciechanowa po dłuższej przerwie, wrócił pozbawiony tatuaży i wyszukanych kreacji, by promować swój nadchodzący album - Romantic Psycho. Jednidoszukują się w tym prowokacji, inni przyklaskują pomysłowości i nowatorstwu w kampanii reklamowej. Wyciszony Jakub to nie pierwsza zmiana wizerunkowa, którą autor Egzotyki zaserwował nam na przestrzeni lat.

Lokalny undergroundowiec

Zanim ksywa Quebonafide zaczęła być kojarzona z bitwami czy SB Maffiją, raper w 2009 założył razem z Fuso duet Yochimu. Mimo zwrotek ocierających się o truizmy, trueschoolowych do granic możliwości bitów i stereotypowo podziemnej stylistyki, Quebonafide wyraźnie różnił się od Fuso. Trzymając się blisko Diil Gangu, Grabowski nawiązywał do filozofii, łaciny i coraz częściej odbiegał od standardowej nawijki rodem z Nic nie stoi na przeszkodzie.

Freestyle'owiec

Jeszcze w czasach istnienia Yochimu, Quebonafide zaczął zyskiwać rozgłos jako uczestnik bitew freestyle'owych, gdzie wyróżniał się nieoczywistymi punchline'ami. Oprócz udziału w Bitwie o Kemp czy Bitwie o wrzesień, zostałfinalistą WBW orazwygrał Bitwę o koniec świata. Na swojej drodze spotkał m.in. Filipka, Edzia, Czeskiego i Boneza.

Złote dziecko podziemia

Jak przekuć doświadczenie z bitew w jeden z najlepszych podziemnych albumów ostatniej dekady? Quebonafide pokazał to za pomocą Eklektyki. Wydany w 2013 roku mixtape jeszcze mocniej zakorzenił postać ciechanowskiego rapera w świadomości słuchaczy. Que rozsiadł się wygodnie u szczytu stołu polskiego podziemia, dorzucając na deser Płytę Roku wydaną znienacka w Sylwestra tego samego roku w duecie z Eripe. Album był manifestacją siły ówczesnego undergroundu.

Sprawdź też: Pierwszy wielki hit Quebonafide! Jak powstała "Euforia"?

Debiutant przez wielkie D

Bo jak inaczej nazwać przypadek, kiedy podziemny raper nagle pojawia się na płycie Pawbeatsa u boku Kasi Grzesiek z utworem Euforia, który puszczany jest przez każdą komercyjną stację? Tydzień po publikacji teledysku, na YouTube pojawia się kanał QueQuality razem z singlem Hype, który zainicjował start labelu. W marcu 2015 roku na rynku ukazuje się Ezoteryka, która z marszu zajmuje 1 miejsce na OLiS.

Obieżyświat

Po kilku latach, Quebonafide zrezygnował z soczewek, za to w drastycznym tempie zaczęły przybywać mu tatuaże. Równie szybko pojawiały mu się pieczątki w paszporcie. Po wyruszeniu w Trip, raper razem z Wesołą Ekipą postanowił zwiedzić świat. Pierwszym sygnałem, że Egzotyka powstanie, było Oh My Buddha stworzone we współpracy z Red Bullem. Do 9 czerwca 2017 sukcesywnie ukazywały się kolejne single, pokazujące przemianę mentalną, jak i wizerunkową artysty. Ostatecznie Egzotyka została najchętniej kupowaną płytą w 2017 roku i uzyskała status diamentowej płyty.

Raper eksportowy

Przy okazji powstawania Egzotyki, Quebonafide przeciął się z wieloma zagranicznymi artystami. Obok legendarnego KRS One'a, doczekaliśmy się utworu z włoską gwiazdą - Sferą Ebbastą i numeru z iFanim - celebrytą z RPA. Wyczekując projektu, nazwanego przez fanów Galaktyką, założyciel QueQuality sugerował, że możemy spodziewać się takich nazwisk jak G-Eazy czy Tommy Cash. Po singlach promujących Romantic Psycho możemy podejrzewać, że wspomnianych featuringów nie znajdziemy na zapowiedzianym albumie. Biorąc pod uwagę, że Quebonafide lubi prezentować fanom dodatkowe EP-ki, może doczekamy się Galaktyki EP dołączonej do nadchodzącej płyty?

Wyczerpana gwiazda

Rozgłos, który Quebonafide zyskał po Egzotyce, przytłoczył artystę. Raper podzielił się ciemną stroną sławy, dając wyraz swojemu zmęczeniu przy okazji Somy 0,5 mg wydanej z Taco Hemingway'em jako Taconafide. Duet z warszawiakiem ową rozpoznawalność spotęgował, przez co współautor Somy usunął się w cień, znikając z social mediów i życia publicznego.

Wyciszony Jakub

Słuchacze śledzący szefa QueQuality przez ostatnie lata wiedzą, że imię Jakub to częsty błąd popełniany przez media piszące o ciechanowskim raperze. Tę pomyłkę wykorzystano do stworzenia obecnego wizerunku Quebonafide - Jakuba Grabowskiego, który imagem nawiązuje do odkopanego zdjęcia z legitymacji studenckiej. Za pomocą wszystkim już znanej stylówki, artysta cofnął się w przeszłość, eksplorując nie tylko osobowość introwertycznego Jakuba, ale również kolejne etapy kariery. Na razie nie wiadomo, co dokładnie stoi za ostatnią aktywnością Quebonafide. Możemy jednak podejrzewać, że wszystko wyjaśni się do kwietnia, kiedy wystartuje trasa koncertowa Romantic Psycho Experience.

]]>
Bedoes - raper (r)ewolucyjnyhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-11-30,bedoes-raper-rewolucyjnyhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-11-30,bedoes-raper-rewolucyjnyNovember 30, 2019, 2:39 pmIgor WiśniewskiNa przestrzeni ostatnich dwóch lat nie znajdziemy bardziej kontrowersyjnej postaci niż Bedoes. Raper z Bydgoszczy na swojej drodze napotkał przeszkody, z którymi radził sobie raz lepiej, raz gorzej. Jednocześnie stale pracował nad nową muzyką i dorastał na oczach całej Polski. Jego najnowszy album, Opowieści z Doliny Smoków z Lankiem to kolejny krok w tym dorastaniu. I tak powinniśmy traktować dotychczasową twórczość reprezentanta 2115.Z krnąbrnego nastolatka chcącego mieć Gucci i Louis i YSL do chłopaka mającego na celu pokazać dzieciakom, co jest ważne. Tak mniej więcej można podsumować dotychczasową historię członka SBM. Byłoby to spore, może krzywdzące, uproszczenie, ale można. Na starcie swojej mainstreamowej drogi, Borys miał sporo niewygodnych wizerunkowo akcji, z których często i gęsto się tłumaczył. Od domniemanego wystawiania kumpli, by się bili za niego, przez ucieczki w bagażniku, aż do sytuacji z zeszłorocznego SB Ffestivalu.Będąc pewnego rodzaju ewenementem w 2017 roku, Bedoes zebrał cięgi od co bardziej konserwatywnych słuchaczy i raperów. 17-latek nawijający o dziewczynach, imprezach, hajsie i swoim gangu, który wcale nie jest gangiem, nie wpisywał się choćby jedną literą swojej ksywy w wyznawany przez wielu casus rapera. Innymi słowy, na Bedoesa spadła fala krytyki, że jak każdy człowiek u progu pełnoletniości chce się bawić.Wydarzenia wokół Aby Śmierć Miała Znaczenie mocno wpłynęły zarówno na Bedoesa, jak i jego muzykę. Pomijając aspekty wizualne, bydgoszczanin postanowił pokazać się od dojrzalszej, poważnej strony. Przełomem okazał się Gustaw, który znalazł grono sympatyków po obu stronach barykady.Kwiat Polskiej Młodzieży to album à la droga krzyżowa rapera. Jednocześnie ogromny krok wprzód pod kątem tekstowym, marketingowym i muzycznym. Z lekkoducha ze skłonnością do pakowania się w niechciane sytuacje, Bedoes stał się gościem, który wydoroślał i wziął na barki wszystko, czego doświadczył. Takie zachowanie również wzbudziło kontrowersje, a wersy o sytuacji z bagażnikiem okazały się punktem zapalnym.Większe zainteresowanie Borysem nie wzięło się z powietrza. Głośna współpraca na linii Bedoes/Kubi Producent - Golec uOrkiestra odbiła się echem nie tylko wśród młodych, ale również wśród ich rodziców. Kontra w stosunku do Białego i młodego, czyli Givenchy pokazała zmianę mentalną Przybylskiego. Z kolei odniesienia do gier, spraszanie popularnych ksywek czy po prostu talent do tworzenia chwytliwych kawałków dopełniły i domknęły obraz "nowego" Bedoesa.21-latkowi należy przyznać, że nie chce jedynie odcinać kuponów. Pokazuje to swoim najnowszym albumem - Opowieściami z Doliny Smoków. Odchodząc od bangerów, Borys skupił się na uzewnętrznieniu swoich emocji, bawiąc się konwencją. Nie mógł do tego projektu lepiej dobrać współautora; Lanek to jeden z najlepszych producentów w Polsce.Członek 2115 krzyczy, podśpiewuje, trochę fałszuje bądź nuci. Czasem rzuci całkowitą głupotą, innym razem powie coś mądrego. Jak każdy. Opowieści z Doliny Smoków traktuję trochę jak eksperyment. Bedoes to twórca, który stale poszukuje, ciągle stara się odnaleźć atrakcyjną, dla siebie i innych, formę wyrazu. To dobry album, gdzie są momenty, w których ma się ochotę przełączyć utwór lub wyjąć płytę z odtwarzacza - Polaco (to też) z Mr. Polską. Osoby zarzucające mu tworzenie muzyki dla dzieci... poniekąd mają rację. Po rap sięgają głównie młodzi, jeszcze nieukształtowani, ludzie. Zdający sobie z tego sprawę raper może zrobić więcej dobrego niż można przypuszczać. Nawet jeśli dla niektórych zahacza to o moralizatorstwo, jestem za.Na przestrzeni ostatnich dwóch lat nie znajdziemy bardziej kontrowersyjnej postaci niż Bedoes. Raper z Bydgoszczy na swojej drodze napotkał przeszkody, z którymi radził sobie raz lepiej, raz gorzej. Jednocześnie stale pracował nad nową muzyką i dorastałna oczach całej Polski. Jego najnowszy album, Opowieści z Doliny Smoków z Lankiem to kolejny krok w tym dorastaniu. I tak powinniśmy traktować dotychczasową twórczość reprezentanta 2115.

Z krnąbrnego nastolatka chcącego mieć Gucci i Louis i YSL do chłopaka mającego na celu pokazać dzieciakom, co jest ważne. Tak mniej więcej można podsumować dotychczasową historię członka SBM. Byłoby to spore, może krzywdzące, uproszczenie, ale można. Na starcie swojej mainstreamowej drogi, Borys miał sporo niewygodnych wizerunkowo akcji, z których często i gęsto się tłumaczył. Od domniemanego wystawiania kumpli, by się bili za niego, przez ucieczki w bagażniku, aż do sytuacji z zeszłorocznego SB Ffestivalu.

Będąc pewnego rodzaju ewenementem w 2017 roku, Bedoes zebrał cięgi od co bardziej konserwatywnych słuchaczy i raperów. 17-latek nawijający o dziewczynach, imprezach, hajsie i swoim gangu, który wcale nie jest gangiem, nie wpisywał się choćby jedną literą swojej ksywy w wyznawany przez wielu casus rapera. Innymi słowy, na Bedoesa spadła fala krytyki, że jak każdy człowiek u progu pełnoletniości chce się bawić.

Wydarzenia wokół Aby Śmierć Miała Znaczenie mocno wpłynęły zarówno na Bedoesa, jak i jego muzykę. Pomijając aspekty wizualne, bydgoszczanin postanowił pokazać się od dojrzalszej, poważnej strony. Przełomem okazał się Gustaw, który znalazł grono sympatyków po obu stronach barykady.

Kwiat Polskiej Młodzieży to album à la droga krzyżowa rapera. Jednocześnie ogromny krok wprzód pod kątem tekstowym, marketingowym i muzycznym. Z lekkoducha ze skłonnością do pakowania się w niechciane sytuacje, Bedoes stał się gościem, który wydoroślał i wziął na barki wszystko, czego doświadczył. Takie zachowanie również wzbudziło kontrowersje, a wersy o sytuacji z bagażnikiem okazały się punktem zapalnym.

Większe zainteresowanie Borysem nie wzięło się z powietrza. Głośna współpraca na linii Bedoes/Kubi Producent - Golec uOrkiestra odbiła się echem nie tylko wśród młodych, ale również wśród ich rodziców. Kontra w stosunku do Białego i młodego, czyli Givenchy pokazała zmianę mentalną Przybylskiego. Z kolei odniesienia do gier, spraszanie popularnych ksywek czy po prostu talent do tworzenia chwytliwych kawałków dopełniły i domknęły obraz "nowego" Bedoesa.

21-latkowi należy przyznać, że nie chce jedynie odcinać kuponów. Pokazuje to swoim najnowszym albumem - Opowieściami z Doliny Smoków. Odchodząc od bangerów, Borys skupił się na uzewnętrznieniu swoich emocji, bawiąc się konwencją. Nie mógł do tego projektu lepiej dobrać współautora; Lanek to jeden z najlepszych producentów w Polsce.

Członek 2115 krzyczy, podśpiewuje, trochę fałszuje bądź nuci. Czasem rzuci całkowitą głupotą, innym razem powie coś mądrego. Jak każdy. Opowieści z Doliny Smoków traktuję trochę jak eksperyment. Bedoes to twórca, który stale poszukuje, ciągle stara się odnaleźć atrakcyjną, dla siebie i innych, formę wyrazu. To dobry album, gdzie są momenty, w których ma się ochotę przełączyć utwór lub wyjąć płytę z odtwarzacza - Polaco (to też) z Mr. Polską. Osoby zarzucające mu tworzenie muzyki dla dzieci... poniekąd mają rację. Po rap sięgają głównie młodzi, jeszcze nieukształtowani, ludzie. Zdający sobie z tego sprawę raper może zrobić więcej dobrego niż można przypuszczać. Nawet jeśli dla niektórych zahacza to o moralizatorstwo, jestem za.

]]>
EARTHGANG - najbardziej oryginalny duet tej dekady? (Świeża Krew #48)https://popkiller.kingapp.pl/2019-12-15,earthgang-najbardziej-oryginalny-duet-tej-dekady-swieza-krew-48https://popkiller.kingapp.pl/2019-12-15,earthgang-najbardziej-oryginalny-duet-tej-dekady-swieza-krew-48December 15, 2019, 1:52 pmMarcin NataliTen rok obfituje w rapowe premiery na poziomie - ja w ostatnich tygodniach zapętlam nowe płyty Skyzoo i Pete Rocka, Little Brother, ale również od tygodni z niesłabnącą przyjemnością wracam do długo oczekiwanego, wydanego we wrześniu "Mirrorland" pochodzącego z Atlanty i reprezentującego label J. Cole'a duetu EARTHGANG. Olu i WowGr8 nagrali naprawdę wyjątkowy, oryginalny i niesamowicie stylowy, wszechstronny album ukazujący ich wszelkie atuty oraz płynnie przeplatający inspiracje starą i nową szkołą, hip-hopem, soulem, funkiem i bluesem.Często porównywani do OutKastu, czasem nawet na zasadzie "Tak brzmiałby OutKast gdyby miał w składzie dwóch Andre 3000", Johnny Venus i Doctur Dot (tak, obaj mają podwójne ksywki) wymykają się jednak szufladkom i coraz śmielej zaznaczają się na scenie za Oceanem - ba, dopiero co wspólnie z Dreamville zostali nominowani do płyty roku za kompilację "Revenge of The Dreamers III", na której byli też jednym z najjaśniej świecących punktów. To wszystko sprawia, że warto zadać pytanie - kiedy ostatnio widzieliście duet, którego ruchy aż tak ciężko przewidzieć, a który przy tym niezmiennie utrzymuje jakość i powala czystymi skillsami?[[{"fid":"55613","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]Earth to Oluuuuu... - krzyczy Olu w niedawnym wykonaniu live utworu "This Side", sygnalizując, że pomimo faktu twardego stąpania po Ziemi, zawsze jednak gdzieś tam myślami buja on w obłokach, albo wręcz jest na innej planecie. Ten niezwykły balans sprawia, że w ich muzyce dostajemy życiowe, płynące z duszy, celne wersy, ale podane flow, w którym co prawda słyszymy echa legend stanowiących inspirację EG, ale które jest jak powiew świeżego powietrza na scenie coraz częściej "podbijanej" przez wykonawców brzmiących jak kolejna kopia... kolejnej kopii. Things change, people changeLove grows, come and goesDiving in over my headPut my life online for salePut that wish up on a starPut that money on myselfSometimes I'm just by myselfWowGr8 z kolei rapując w studiu "Colors" przewraca oczami tak, że może się wydać, iż jest niewidomy lub odprawia jakieś przedziwne rytuały voodoo - nic z tych rzeczy, choć faktycznie tworzy tym lekko "upiorny" vibe, aby za chwilkę rzucić wers tak wymowny i prawdziwy jak I crack a joke to hide the pain, it doesn't work. Niecałą minutę później numer zmienia się niespodziewanie o 180 stopni, a z głośników atakuje nas agresywny bangerowy bit - chyba jeden z najfajniejszych momentów na płycie, choć jest ich wiele.We havin' fun on this sideWhole lot of love on this sideKnow you wanna come on this sideKnow you wanna hop on this rideJa osobiście zajarałem się EARTHGANG dopiero w tym roku i trochę żałuję, że nie wcześniej, no ale obiektywnie patrząc trafiłem na bardzo dobry moment - moment absolutnego rozkwitu aktywnego już od 2008 roku składu z ATL. Składu, który reprezentuje "muzykę dla ludzi od ludzi, inspirowaną tym, co świadome i tym, co podświadome". Praktycznie od momentu założenia ekipy Johnny i Dot ruszyli też z kopyta, w 2010 roku wypuszczając swój pierwszy mixtape, a w 2011 r. atakując aż dwoma niezależnie wydanymi albumami. W 2014 roku pojechali już w trasę z Ab-Soulem, a w następnym roku supportowali na trasie Maca Millera.[[{"fid":"55619","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]W międzyczasie zdołali wydać dwa ciepło przyjęte albumy w ramach kolektywu Spillage Village - "Shallow Graves For Toys" i "Strays With Rabies", ale prawdziwy przełom nastąpił w roku 2017, z momentem podpisania kontraktu z wytwórnią Dreamville i wstąpienia w szeregi ekipy J. Cole'a... Jak to się mówi, the rest is history. Trzy konceptualne EPki i dwa lata później, światło dzienne ujrzał jeden z najlepszych krążków roku 2019, autorstwa EARTHGANG.Jeśli szukacie więc nowej energii w rapie i artystów, którzy wniosą do waszych słuchawek i głośników coś niespodziewanego, dajcie szansę tym dwóm charyzmatycznym ATLiens i dajcie się ponieść magii Świata Luster. Na dodatkową zachętę do sprawdzenia całego albumu łapcie wykręcony, robiący spore wrażenie klip do drugiego na płycie "Up". Co tu się wyprawia! Pierwotna wersja "Up" z serii "Colors" lekko ponad rok temu podbiła serca fanów zespołu, do dzisiaj zgarniając blisko 10 milionów wyświetleń. Nie ma co się dziwić - nieposkromiona energia, jaką obaj artyści wyrzucają z siebie podczas występów live, tworzy naprawdę wybuchową mieszankę. Yeah I'm uuuuup! [[{"fid":"55612","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]A tak brzmieli EARTHGANG równo 5 lat temu, przy okazji wykręconego teledysku do numeru "16 Albinos In The S.W.A.T.S." z ich płyty "Shallow Graves For Toys", wydanej w 2014 roku w Spillage Village. Ostrzegamy - mocno psychodeliczna jazda:[[{"fid":"55618","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]I na koniec jeden z najlepszych numerów ze wspomnianej, nominowanej do Grammy kompilacji Dreamville - "Sacrifices", w którym Johnny Venus robi show niesamowitą zwrotką oraz wpadającym w ucho, pełnym pasji refrenem:[[{"fid":"54199","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]Przypominamy też nasz videowywiad z EARTHGANG, przeprowadzony po ich koncercie na Hip Hop Kempie - a w nim między innymi o zdobyciu złotej płyty za "Revenge of the Dreamers III", kontynuowaniu tradycji OutKast i godnym reprezentowaniu Południa czy znajomości i współpracy ze Ś.P. Mac Millerem.[[{"fid":"54464","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Ten rok obfituje w rapowe premiery na poziomie - ja w ostatnich tygodniach zapętlam nowe płyty Skyzoo i Pete Rocka, Little Brother, ale również od tygodni z niesłabnącą przyjemnością wracam do długo oczekiwanego, wydanego we wrześniu "Mirrorland"pochodzącego z Atlanty i reprezentującego label J. Cole'a duetu EARTHGANG. Olu i WowGr8 nagrali naprawdę wyjątkowy, oryginalny i niesamowicie stylowy, wszechstronny album ukazujący ich wszelkie atuty oraz płynnie przeplatający inspiracje starą i nową szkołą, hip-hopem, soulem, funkiem i bluesem.

Często porównywani do OutKastu, czasem nawet na zasadzie "Tak brzmiałby OutKast gdyby miał w składzie dwóch Andre 3000", Johnny Venus i Doctur Dot (tak, obaj mają podwójne ksywki) wymykają się jednak szufladkom i coraz śmielej zaznaczają się na scenie za Oceanem - ba, dopiero co wspólnie z Dreamville zostali nominowani do płyty roku za kompilację "Revenge of The Dreamers III", na której byli też jednym z najjaśniej świecących punktów. To wszystko sprawia, że warto zadać pytanie - kiedy ostatnio widzieliście duet, którego ruchy aż tak ciężko przewidzieć, a który przy tym niezmiennie utrzymuje jakość i powala czystymi skillsami?

[[{"fid":"55613","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

Earth to Oluuuuu... - krzyczy Olu w niedawnym wykonaniu live utworu "This Side", sygnalizując, że pomimo faktu twardego stąpania po Ziemi, zawsze jednak gdzieś tam myślami buja on w obłokach, albo wręcz jest na innej planecie. Ten niezwykły balans sprawia, że w ich muzyce dostajemy życiowe, płynące z duszy, celne wersy, ale podane flow, w którym co prawda słyszymy echa legend stanowiących inspirację EG, ale które jest jak powiew świeżego powietrza na scenie coraz częściej "podbijanej" przez wykonawców brzmiących jak kolejna kopia... kolejnej kopii. 

Things change, people change
Love grows, come and goes
Diving in over my head
Put my life online for sale
Put that wish up on a star
Put that money on myself
Sometimes I'm just by myself

WowGr8 z kolei rapując w studiu "Colors" przewraca oczami tak, że może się wydać, iż jest niewidomy lub odprawia jakieś przedziwne rytuały voodoo - nic z tych rzeczy, choć faktycznie tworzy tym lekko "upiorny" vibe, aby za chwilkę rzucić wers tak wymowny i prawdziwy jak I crack a joke to hide the pain, it doesn't work. Niecałą minutę później numer zmienia się niespodziewanie o 180 stopni, a z głośników atakuje nas agresywny bangerowy bit - chyba jeden z najfajniejszych momentów na płycie, choć jest ich wiele.

We havin' fun on this side
Whole lot of love on this side
Know you wanna come on this side
Know you wanna hop on this ride

Ja osobiście zajarałem się EARTHGANG dopiero w tym roku i trochę żałuję, że nie wcześniej, no ale obiektywnie patrząc trafiłem na bardzo dobry moment - moment absolutnego rozkwitu aktywnego już od 2008 roku składu z ATL. Składu, który reprezentuje "muzykę dla ludzi od ludzi, inspirowaną tym, co świadome i tym, co podświadome". Praktycznie od momentu założenia ekipy Johnny i Dot ruszyli też z kopyta, w 2010 roku wypuszczając swój pierwszy mixtape, a w 2011 r. atakując aż dwoma niezależnie wydanymi albumami. W 2014 roku pojechali już w trasę z Ab-Soulem, a w następnym roku supportowali na trasie Maca Millera.

[[{"fid":"55619","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

W międzyczasie zdołali wydać dwa ciepło przyjęte albumy w ramach kolektywu Spillage Village - "Shallow Graves For Toys" i "Strays With Rabies", ale prawdziwy przełom nastąpił w roku 2017, z momentem podpisania kontraktu z wytwórnią Dreamville i wstąpienia w szeregi ekipy J. Cole'a... Jak to się mówi, the rest is history. Trzy konceptualne EPki i dwa lata później, światło dzienne ujrzał jeden z najlepszych krążków roku 2019, autorstwa EARTHGANG.

Jeśli szukacie więc nowej energii w rapie i artystów, którzy wniosą do waszych słuchawek i głośników coś niespodziewanego, dajcie szansę tym dwóm charyzmatycznym ATLiens i dajcie się ponieść magii Świata Luster. 

Na dodatkową zachętę do sprawdzenia całego albumu łapcie wykręcony, robiący spore wrażenie klip do drugiego na płycie "Up". Co tu się wyprawia! Pierwotna wersja "Up" z serii "Colors" lekko ponad rok temu podbiła serca fanów zespołu, do dzisiaj zgarniając blisko 10 milionów wyświetleń. Nie ma co się dziwić - nieposkromiona energia, jaką obaj artyści wyrzucają z siebie podczas występów live, tworzy naprawdę wybuchową mieszankę. Yeah I'm uuuuup! 

[[{"fid":"55612","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

A tak brzmieli EARTHGANG równo 5 lat temu, przy okazji wykręconego teledysku do numeru "16 Albinos In The S.W.A.T.S." z ich płyty "Shallow Graves For Toys", wydanej w 2014 roku w Spillage Village. Ostrzegamy - mocno psychodeliczna jazda:

[[{"fid":"55618","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

I na koniec jeden z najlepszych numerów ze wspomnianej, nominowanej do Grammy kompilacji Dreamville - "Sacrifices", w którym Johnny Venus robi show niesamowitą zwrotką oraz wpadającym w ucho, pełnym pasji refrenem:

[[{"fid":"54199","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

Przypominamy też nasz videowywiad z EARTHGANG, przeprowadzony po ich koncercie na Hip Hop Kempie - a w nim między innymi o zdobyciu złotej płyty za "Revenge of the Dreamers III", kontynuowaniu tradycji OutKast i godnym reprezentowaniu Południa czy znajomości i współpracy ze Ś.P. Mac Millerem.

[[{"fid":"54464","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
Ocean Wisdom - 3 powody dlaczego jego koncert warto zobaczyćhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-11-01,ocean-wisdom-3-powody-dlaczego-jego-koncert-warto-zobaczychttps://popkiller.kingapp.pl/2019-11-01,ocean-wisdom-3-powody-dlaczego-jego-koncert-warto-zobaczycNovember 1, 2019, 12:35 amDawid MajcherJuż jutro w warszawskim klubie Smolna zagra jeden z najciekawszych MC jacy pojawili się na scenie w ostatniej dekadzie. Jest to dobra okazja, by dowiedzieć się nieco więcej o tej postaci.Jeśli hip-hop naprawdę umarł oznacza to, że Ocean Wisdom wykopał go z grobu, poraził prądem i powołał ponownie do życia. Ocean jest artystą wszechstronnym, a każdy z jego muzycznych eksperymentów tworzony jest na najwyższym poziomie.Wydał do tej pory trzy solowe projekty: ‘Chaos 93’, ‘Wizville’ oraz jeszcze świeży tegoroczny projekt pt. ‘Big Talk’ rozpoczynający nowy rozdział w muzycznej podróży autora, gdyż jest to produkcja sygnowana labelem Beyond Measure Records założonym przez Brytyjczyka przy współpracy z Warner Records UK.Dlaczego w ogóle warto wiedzieć kim jest Ocean Wisdom i co ciekawego ma do zaoferowania swoją muzyką? Oto kilka powodów.1) Superszybkie flow - szybkie nawijanie zdecydowanie jest talentem jednak część z raperów używających tej techniki nie zawsze potrafi połączyć szybkie serie wersów z jakimś sensownym przekazem, w efekcie tworząc popisowe, lecz nic nie przekazujące utwory. W tym przypadku jest jednak inaczej. Ocean poza niesamowitą szybkością potrafi też wpleść w szybkie wersy konkretną historię, jak choćby w numerze ‘Life’ gdzie używa swoich zdolności w poważniejszym stylu. Warto również wspomnieć o tym, że Ocean Wisdom jest jedynym raperem, który zdołał pobić rekord ‘Rap God’ Eminema w szybkości nawijanych słów na sekundę (Walkin’ – 4,45, Rap God – 4,31).[[{"fid":"55276","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]2) Różnorodność styli - w czasach, gdy artyści na potęgę wykorzystują jeden styl, który ma największą szansę zapewnić im popularność, Ocean nie zamyka się na żadne możliwości. Poza mieszanką klasycznego hip hopu i grime'u na jego projektach można znaleźć o wiele więcej źródeł inspiracji, zwłaszcza elektronicznych gatunków typowych dla Wielkiej Brytanii tj. Drum n Bass czy Jungle. Brytyjskie pochodzenie i inspiracje amerykańskim rapem słyszalne w jego kawałkach dają niezliczone możliwości łączenia różnych styli co raper z Camden precyzyjnie uskutecznia. Oprócz czołówki brytyjskiej sceny hip-hopowej oraz nieoczekiwanej kooperacji z Method Manem Ocean przy numerze ‘Fatboy z ostatniego projektu nawiązał również współpracę z legendą muzyki elektronicznej, Fatboy Slimem. Wcześniej też łączył siły z producentami nie związanymi stricte z hip-hopem co dało ciekawe efekty takie jak ‘Don’ do którego bit stworzył Pete Cannon.[[{"fid":"55277","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]3) Współpraca z najlepszymi - nie tylko fani docenili talent rapera z Wysp. Również ludzie, którzy stanowili jego inspirację okazali swoja aprobatę goszcząc na płytach Oceana. I wszystko to osiągnął jako niezależny artysta w wieku zaledwie 26 lat. A lista owych gości robi wrażenie. Oprócz wspomnianego wcześniej Method Mana pojawili się m.in. Dizzee Rascal, P Money, Roots Manuva, Foreign Beggars, Dabbla i wielu więcej. Podczas gdy sukces wielu płyt wychodzących dziś polega głównie na popularności gości na płytach Oceana gościnne zwrotki nie są kwestią przypadku, a raczej hołdem dla docenianych artystów.Powodów, dla których Ocean Wisdom powinien być w gronie zasłużonych twórców jest więcej, lecz najlepiej przekonać się o tym osobiście wybierając się na jego koncert i nadrobić jego dorobek artystyczny, jeśli ktoś dalej tego nie zrobił. Nie będzie to stracony czas dla ludzi głodnych dobrego Rapu i fanów Grime’u.[[{"fid":"55278","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Już jutro w warszawskim klubie Smolna zagra jeden z najciekawszych MC jacy pojawili się na scenie w ostatniej dekadzie. Jest to dobra okazja, by dowiedzieć się nieco więcej o tej postaci.

Jeśli hip-hop naprawdę umarł oznacza to, że Ocean Wisdom wykopał go z grobu, poraził prądem i powołał ponownie do życia. Ocean jest artystą wszechstronnym, a każdy z jego muzycznych eksperymentów tworzony jest na najwyższym poziomie.

Wydał do tej pory trzy solowe projekty: ‘Chaos 93’, ‘Wizville’ oraz jeszcze świeży tegoroczny projekt pt. ‘Big Talk’ rozpoczynający nowy rozdział w muzycznej podróży autora, gdyż jest to produkcja sygnowana labelem Beyond Measure Records założonym przez Brytyjczyka przy współpracy z Warner Records UK.

Dlaczego w ogóle warto wiedzieć kim jest Ocean Wisdom i co ciekawego ma do zaoferowania swoją muzyką? Oto kilka powodów.

1) Superszybkie flow - szybkie nawijanie zdecydowanie jest talentem jednak część z raperów używających tej techniki nie zawsze potrafi połączyć szybkie serie wersów z jakimś sensownym przekazem, w efekcie tworząc popisowe, lecz nic nie przekazujące utwory. W tym przypadku jest jednak inaczej. Ocean poza niesamowitą szybkością potrafi też wpleść w szybkie wersy konkretną historię, jak choćby w numerze ‘Life’ gdzie używa swoich zdolności w poważniejszym stylu. Warto również wspomnieć o tym, że Ocean Wisdom jest jedynym raperem, który zdołał pobić rekord ‘Rap God’ Eminema w szybkości nawijanych słów na sekundę (Walkin’ – 4,45, Rap God – 4,31).

[[{"fid":"55276","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

2) Różnorodność styli - w czasach, gdy artyści na potęgę wykorzystują jeden styl, który ma największą szansę zapewnić im popularność, Ocean nie zamyka się na żadne możliwości. Poza mieszanką klasycznego hip hopu i grime'u na jego projektach można znaleźć o wiele więcej źródeł inspiracji, zwłaszcza elektronicznych gatunków typowych dla Wielkiej Brytanii tj. Drum n Bass czy Jungle. Brytyjskie pochodzenie i inspiracje amerykańskim rapem słyszalne w jego kawałkach dają niezliczone możliwości łączenia różnych styli co raper z Camden precyzyjnie uskutecznia. Oprócz czołówki brytyjskiej sceny hip-hopowej oraz nieoczekiwanej kooperacji z Method Manem Ocean przy numerze ‘Fatboy z ostatniego projektu nawiązał również współpracę z legendą muzyki elektronicznej, Fatboy Slimem. Wcześniej też łączył siły z producentami nie związanymi stricte z hip-hopem co dało ciekawe efekty takie jak ‘Don’ do którego bit stworzył Pete Cannon.

[[{"fid":"55277","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

3) Współpraca z najlepszymi - nie tylko fani docenili talent rapera z Wysp. Również ludzie, którzy stanowili jego inspirację okazali swoja aprobatę goszcząc na płytach Oceana. I wszystko to osiągnął jako niezależny artysta w wieku zaledwie 26 lat. A lista owych gości robi wrażenie. Oprócz wspomnianego wcześniej Method Mana pojawili się m.in. Dizzee Rascal, P Money, Roots Manuva, Foreign Beggars, Dabbla i wielu więcej. Podczas gdy sukces wielu płyt wychodzących dziś polega głównie na popularności gości na płytach Oceana gościnne zwrotki nie są kwestią przypadku, a raczej hołdem dla docenianych artystów.

Powodów, dla których Ocean Wisdom powinien być w gronie zasłużonych twórców jest więcej, lecz najlepiej przekonać się o tym osobiście wybierając się na jego koncert i nadrobić jego dorobek artystyczny, jeśli ktoś dalej tego nie zrobił. Nie będzie to stracony czas dla ludzi głodnych dobrego Rapu i fanów Grime’u.

[[{"fid":"55278","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
J.I.D - przewodnik po twórczości "nowego Kendricka" (Świeża Krew #47)https://popkiller.kingapp.pl/2019-09-10,jid-przewodnik-po-tworczosci-nowego-kendricka-swieza-krew-47https://popkiller.kingapp.pl/2019-09-10,jid-przewodnik-po-tworczosci-nowego-kendricka-swieza-krew-47September 10, 2019, 11:43 amIgor WiśniewskiJ.I.D - raper z Atlanty. Ma na koncie kilka mixtape'ów oraz dwa pełnoprawne wydawnictwa - The Never Story i DiCaprio 2. Członek kolektywu Spillage Village, określany przez niektórych kolejnym Kendrickiem Lamarem, w grudniu wystąpi w warszawskiej Proximie (tutaj kupisz bilet na koncert). Gdyby ktoś gościa nie kojarzył, mamy dla Was mały przewodnik po jego twórczości.W 2010 roku 20-letni Destin Choice Route wydaje swój pierwszy mixtape - CakeWalk. Przyszły Freshman stworzył materiał chaotyczny, przepełniony niezliczonymi inspiracjami rapera. Słuchając projektu liczącego ponad 20 tytułów, trudno pomyśleć, że reprezentant Atlanty zostanie kiedyś jaśniejącym punktem na mapie amerykańskiego rapu. Nudne, wręcz monotonne flow i równie nijakie bity sprawiają, że ciężko przebrnąć nawet przez połowę tracklisty za pierwszym razem. Stwierdzenie, że J.I.D nie miał wtedy potencjału, byłoby wielce krzywdzące. Pamiętając, że to dopiero pierwszy mixtape, można wskazać na kilka mocnych momentów - Witness, You're a jerk czy Paper Planes na samplu z utworu o tym samym tytule.Po dwóch latach i sequelu CakeWalk, J.I.D wypuszcza kolejny projekt - Route of All Evil. Płytę bardziej dopracowaną, przejrzystą i przemyślaną. Spójność materiału i przyswajalna ilość 13 utworów nie powoduje uczucia zmęczenia po odsłuchu. Jazzowo-soulowe naleciałości i schludnie przycięte sample bynajmniej nie pozwalają słuchaczowi na nudę. Coraz wyraźniej klarujący się styl Destina pokazuje, że przed 22-latkiem maluje się świetlana przyszłość.Kolejna płyta - Para Tu z miejsca pokazuje, że J.I.D to prężnie działający i rozwijający się MC. Raper jest jeszcze pewniejszy siebie, muzycznie czerpie jeszcze sprawniej i zgrabnie łączy kolejne elementy układanki. To również projekt, na którym Jidd bardziej przekonuje się do zapraszania gości. Na Para Tu wystąpili m.in. chłopaki z EARTHGANG, Hollywood JB, JordxnBryant i Mereba.Jako 25-latek, J.I.D puszcza w świat DiCaprio EP. Bez wątpienia to przełomowy moment w karierze przyszłego reprezentanta Dreamville. Na albumie pojawiają się Curtis Williams, 6lack, OG Maco, KEY!, Jace Of Two9 i oczywiście koledzy z EARTHGANG. Za podkłady odpowiadają m.in. Christo, Hollywood JB i Childish Major. EP zainspirowane jednym z najsłynniejszych aktorów świata to kolejna demonstracja sił. Destin Route kombinuje z flow i rzuca cięte linijki, stale grając pierwsze skrzypce wśród tak mocnej listy gości. Nic więc dziwnego, że lada moment miał podpisać kontrakt.Dwa lata po premierze DiCaprio EP, J.I.D już jako protegowany J. Cole'a i pełnoprawny zawodnik Dreamville, wydaje The Never Story. Na debiutanckim albumie Jidd otoczył się przede wszystkim osobami, z którymi współpracował wcześniej. Artysta stale bawi się formą; przyspiesza, zwalnia, czasem zanuci. Talent rapera z Atlanty nie umknął chociażby ś.p. Mac Millerowi, który zaprosił J.I.D do otwarcia Swimming Tour. Niestety trasa nie doszła do skutku.W zeszłym roku D. Route postanowił wydać sequel DiCaprio EP, tym razem tworząc pełnoprawne LP. Działania poprzedzające jesienną premierę jak występ na TA13OO Denzela Curry'ego czy udział w akcji XXL Freshman 2018, były jedynie ciszą przed bardzo potężną burzą. DiCaprio 2 wstrząsnęło sceną, a J.I.D został wyniesiony na piedestał zarówno przez słuchaczy, jak i krytyków. Płyta znalazła się na wielu listach najlepszych tytułów ubiegłego roku. Na swoim ostatnim solowym albumie raper nie bierze jeńców. Szaleje z flow na świetnych, zróżnicowanych bitach, a wśród wspierających go artystów są np. Method Man, J. Cole i Joey Bada$$.Choć w tym roku nie doczekaliśmy się solowego krążka od J.I.D, nie można nie wspomnieć o Revenge Of The Dreamers III, którego raper jest częścią. Bardzo istotną częścią. Wśród tylu zdolnych, charakterystycznych artystów, Jidd wybija się ponad razem z Basem. Forma J.I.D napawa nas nadzieją, że jego następny krok będzie jeszcze mocniejszy niż zeszłoroczny album.J.I.D - raper z Atlanty. Ma na koncie kilka mixtape'ów oraz dwa pełnoprawne wydawnictwa - The Never Story i DiCaprio 2. Członek kolektywu Spillage Village, określany przez niektórych kolejnym Kendrickiem Lamarem, w grudniu wystąpi w warszawskiej Proximie (tutaj kupisz bilet na koncert). Gdyby ktoś gościa nie kojarzył, mamy dla Was mały przewodnik po jego twórczości.

W 2010 roku 20-letni Destin Choice Route wydaje swój pierwszy mixtape - CakeWalk. Przyszły Freshman stworzył materiał chaotyczny, przepełniony niezliczonymi inspiracjami rapera. Słuchając projektu liczącego ponad 20 tytułów, trudno pomyśleć, że reprezentant Atlanty zostanie kiedyś jaśniejącym punktem na mapie amerykańskiego rapu. Nudne, wręcz monotonne flow i równie nijakie bity sprawiają, że ciężko przebrnąć nawet przez połowę tracklisty za pierwszym razem. Stwierdzenie, że J.I.D nie miał wtedy potencjału, byłoby wielce krzywdzące. Pamiętając, że to dopiero pierwszy mixtape, można wskazać na kilka mocnych momentów - Witness, You're a jerk czy Paper Planes na samplu z utworu o tym samym tytule.

Po dwóch latach i sequelu CakeWalk, J.I.D wypuszcza kolejny projekt - Route of All Evil. Płytę bardziej dopracowaną, przejrzystą i przemyślaną. Spójność materiału i przyswajalna ilość 13 utworów nie powoduje uczucia zmęczenia po odsłuchu. Jazzowo-soulowe naleciałości i schludnie przycięte sample bynajmniej nie pozwalają słuchaczowi na nudę. Coraz wyraźniej klarujący się styl Destina pokazuje, że przed 22-latkiem maluje się świetlana przyszłość.

Kolejna płyta - Para Tu z miejsca pokazuje, że J.I.D to prężnie działający i rozwijający się MC. Raper jest jeszcze pewniejszy siebie, muzycznie czerpie jeszcze sprawniej i zgrabnie łączy kolejne elementy układanki. To również projekt, na którym Jidd bardziej przekonuje się do zapraszania gości. Na Para Tu wystąpili m.in. chłopaki z EARTHGANG, Hollywood JB, JordxnBryant i Mereba.

Jako 25-latek, J.I.D puszcza w świat DiCaprio EP. Bez wątpienia to przełomowy moment w karierze przyszłego reprezentanta Dreamville. Na albumie pojawiają się Curtis Williams, 6lack, OG Maco, KEY!, Jace Of Two9 i oczywiście koledzy z EARTHGANG. Za podkłady odpowiadają m.in. Christo, Hollywood JB i Childish Major. EP zainspirowane jednym z najsłynniejszych aktorów świata to kolejna demonstracja sił. Destin Route kombinuje z flow i rzuca cięte linijki, stale grając pierwsze skrzypce wśród tak mocnej listy gości. Nic więc dziwnego, że lada moment miał podpisać kontrakt.

Dwa lata po premierze DiCaprio EP, J.I.D już jako protegowany J. Cole'a i pełnoprawny zawodnik Dreamville, wydaje The Never Story. Na debiutanckim albumie Jidd otoczył się przede wszystkim osobami, z którymi współpracował wcześniej. Artysta stale bawi się formą; przyspiesza, zwalnia, czasem zanuci. Talent rapera z Atlanty nie umknął chociażby ś.p. Mac Millerowi, który zaprosił J.I.D do otwarcia Swimming Tour. Niestety trasa nie doszła do skutku.

W zeszłym roku D. Route postanowił wydać sequel DiCaprio EP, tym razem tworząc pełnoprawne LP. Działania poprzedzające jesienną premierę jak występ na TA13OO Denzela Curry'ego czy udział w akcji XXL Freshman 2018, były jedynie ciszą przed bardzo potężną burzą. DiCaprio 2 wstrząsnęło sceną, a J.I.D został wyniesiony na piedestał zarówno przez słuchaczy, jak i krytyków. Płyta znalazła się na wielu listach najlepszych tytułów ubiegłego roku. Na swoim ostatnim solowym albumie raper nie bierze jeńców. Szaleje z flow na świetnych, zróżnicowanych bitach, a wśród wspierających go artystów są np. Method Man, J. Cole i Joey Bada$$.

Choć w tym roku nie doczekaliśmy się solowego krążka od J.I.D, nie można nie wspomnieć o Revenge Of The Dreamers III, którego raper jest częścią. Bardzo istotną częścią. Wśród tylu zdolnych, charakterystycznych artystów, Jidd wybija się ponad razem z Basem. Forma J.I.D napawa nas nadzieją, że jego następny krok będzie jeszcze mocniejszy niż zeszłoroczny album.

]]>
Dlaczego Borixon to najistotniejszy polski weteran?https://popkiller.kingapp.pl/2019-09-01,dlaczego-borixon-to-najistotniejszy-polski-weteranhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-09-01,dlaczego-borixon-to-najistotniejszy-polski-weteranSeptember 1, 2019, 6:38 pmIgor WiśniewskiHiphopowi weterani w Polsce bardzo rzadko kreują trendy. Najczęstszym sposobem działania, jaki można zaobserwować to trzymanie się sprawdzonych patentów. W grę wchodzi ewentualne przyswajanie ich kilka lat za późno, by nie odstraszyć stałych odbiorców. Przy okazji nie zyskując nowych. Żaden z dinozaurów nie osiąga również miliona wyświetleń w dobę. Dlatego właśnie Borixon jest tak ważną i wyrazistą postacią.fot. u góry: Young SandiWiększość rekinów musi nieustannie być w ruchuNie inaczej jest z Borygo. Raper z Kielc przewinął się praktycznie w każdym ważniejszym rapowym labelu w kraju. Pomimo ponad dwóch dekad na scenie, to właśnie BRX wyprzedza resztę o kilka kroków. Kiedy w 2012 roku ukazało się Rap Not Dead, elektroniczne bity nie były jeszcze tak otwarcie przyjmowane jak dziś. Jasne, można wskazać PTP czy Palucha, ale to Rekin już wtedy wygodnie rozsiadł się w mainstreamie.Hajs, hajs, hajsPodobnie można patrzeć na temat pieniędzy. Eis i Tede o hajsie mówili równie otwarcie, co członek Wzgórza Ya-Pa 3. Nazwanie albumu Hardcorowa komercja - Nic naprawdę prędzej zostałoby przypisane któremuś z twórców coraz bardziej zauważalnego nurtu hiphopolo, niż raperowi związanemu z WYP3. Używanie słowa komercja w 2003 roku było równie ryzykowne, co paradowanie w szaliku ŁKS-u w okolicach stadionu Widzewa. Szampan, cycki, pizda - tak się baunsuje.Jak mówić to o wszystkimSzlugi, narkotyki, robienie Cię na drutach kurwa, hajs i... przemijanie. Dla Borixona żaden temat nie jest trudny do ugryzienia. Kielecki E-40 to symbioza między dojrzałym 42-latkiem, a żądnym zabawy młodziakiem, któremu w głowie zabawa i złote chainy. Wszechstronność w repertuarze Boryckiego sprawia, że trafia on zarówno do starych i młodych.Rekiny mają doskonały węchZałożyciel New Bad Label również. To właśnie on przedstawił szerszej publice trzy bardzo popularne i nośne ksywki ostatnich lat. Żabsona, Blachę 2115 i ReTo. Nie ograniczył się jednak do tej trójki. Stale przedstawia słuchaczom kolejnych młodych artystów skupiając ich wokół siebie i chillwagonu. O ile Wini, Solar czy Quebonafide również wzięli pod skrzydła obiecujących twórców, to właśnie BRX w tej kwestii rozbił bank.Nie ma wielkich projektów bez udziału BorixonaW polskim rapie diamentowe wyróżnienia możemy policzyć na palcach jednej ręki. Z czego Borixon zamieszany jest w każdy z trzech projektów. Pierwsza za udział w Równonocy Donatana, druga za występ na Królu Albanii Popka i trzecia za pierwszy Gang Albanii. Skoro już o Gangu mowa, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ten projekt wyprzedzał swoje czasy o jakieś 3-4 lata. Nie można pominąć Gib Gibon Składu i legendarnej Bitwy o Płock. Kolejnym przedsięwzięciem rapera jest chillwagon, który doskonale trafił w gusta młodych odbiorców i zbiera swoje plony na każdym kroku. Wcale nie przesadzone wydają się słowa Żabsona - chillwagon, chillwagon - młodzieżowe słowo roku. Hiphopowi weterani w Polsce bardzo rzadko kreują trendy. Najczęstszym sposobem działania, jaki można zaobserwować to trzymanie się sprawdzonych patentów. W grę wchodzi ewentualne przyswajanie ich kilka lat za późno, by nie odstraszyć stałych odbiorców. Przy okazji nie zyskując nowych. Żaden z dinozaurów nie osiąga również miliona wyświetleń w dobę. Dlategowłaśnie Borixon jest tak ważną i wyrazistą postacią.

fot. u góry: Young Sandi

Większość rekinów musi nieustannie być w ruchu

Nie inaczej jest z Borygo. Raper z Kielc przewinął się praktycznie w każdym ważniejszym rapowym labelu w kraju. Pomimo ponad dwóch dekad na scenie, to właśnie BRX wyprzedza resztę o kilka kroków. Kiedy w 2012 roku ukazało się Rap Not Dead, elektroniczne bity nie były jeszcze tak otwarcie przyjmowane jak dziś. Jasne, można wskazać PTP czy Palucha, ale to Rekin już wtedy wygodnie rozsiadł się w mainstreamie.

Hajs, hajs, hajs

Podobnie można patrzeć na temat pieniędzy. Eis i Tede o hajsie mówili równie otwarcie, co członek Wzgórza Ya-Pa 3. Nazwanie albumu Hardcorowa komercja - Nic naprawdę prędzej zostałoby przypisane któremuś z twórców coraz bardziej zauważalnego nurtu hiphopolo, niż raperowi związanemu z WYP3. Używanie słowa komercja w 2003 roku było równie ryzykowne, co paradowanie w szaliku ŁKS-u w okolicach stadionu WidzewaSzampan, cycki, pizda - tak się baunsuje.

Jak mówić to o wszystkim

Szlugi, narkotyki, robienie Cię na drutach kurwa, hajs i... przemijanie. Dla Borixona żaden temat nie jest trudny do ugryzienia. Kielecki E-40 to symbioza między dojrzałym 42-latkiem, a żądnym zabawy młodziakiem, któremu w głowie zabawa i złote chainy. Wszechstronność w repertuarze Boryckiego sprawia, że trafia on zarówno do starych i młodych.

Rekiny mają doskonały węch

Założyciel New Bad Label również. To właśnie on przedstawił szerszej publice trzy bardzo popularne i nośne ksywki ostatnich lat. Żabsona, Blachę 2115 i ReTo. Nie ograniczył się jednak do tej trójki. Stale przedstawia słuchaczom kolejnych młodych artystów skupiając ich wokół siebie i chillwagonu. O ile Wini, Solar czy Quebonafide również wzięli pod skrzydła obiecujących twórców, to właśnie BRX w tej kwestii rozbił bank.

Nie ma wielkich projektów bez udziału Borixona

W polskim rapie diamentowe wyróżnienia możemy policzyć na palcach jednej ręki. Z czego Borixon zamieszany jest w każdy z trzech projektów. Pierwsza za udział w Równonocy Donatana, druga za występ na Królu Albanii Popka i trzecia za pierwszy Gang Albanii. Skoro już o Gangu mowa, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że ten projekt wyprzedzał swoje czasy o jakieś 3-4 lata. Nie można pominąć Gib Gibon Składu i legendarnej Bitwy o Płock. Kolejnym przedsięwzięciem rapera jest chillwagon, który doskonale trafił w gusta młodych odbiorców i zbiera swoje plony na każdym kroku. Wcale nie przesadzone wydają się słowa Żabsona - chillwagon, chillwagon - młodzieżowe słowo roku.

]]>
Jeszcze Wu-Tang Clan nie zginął, KIEDY my żyjemy (cz.2)https://popkiller.kingapp.pl/2019-08-16,jeszcze-wu-tang-clan-nie-zginal-kiedy-my-zyjemy-cz2https://popkiller.kingapp.pl/2019-08-16,jeszcze-wu-tang-clan-nie-zginal-kiedy-my-zyjemy-cz2August 16, 2019, 4:43 pmMarcin FlintHistoria nawiązań do Wu-Tang Clanu w polskim rapie. Polska jest biało-czerwona, ale polski hip-hop nigdy nie wyszedł z cienia wielkiego, żółtego Wu. Dlatego, nakręceni 25 rocznicą debiutu, nadciągającym koncertem i polskimi remiksami "The Saga Continues" w wydaniu Maro Music pokazujemy Trzy Pokolenia Wielbienia Clanu w 10 punktach. A właściwie 11, bo każdy robi błędy… w rachunkach. CZĘŚĆ PIERWSZA6. Królowie nawiązań Dla tych, którzy sukces "Enter The Wu-Tang" obserwowali na bieżąco, charakterystyczne, żółte logo nigdy nie będzie obojętne. Ciekawe było to, czy Wu przetrwa w twórczości młodszych rapowych pokoleń. Kto w ogóle miał wątpliwości, ten powinien przestać je mieć. Największe nowe marki pamiętały o klanie. Przykłady? Proszę bardzo. VNM: "Piszesz na forum bzdury, że kurwa umarł rap / a to kawałek tak buja Was jak Wu-Tang Clan". PeeRZet: "W słowniku miłości po słowie 'super' jest 'smutek', man / Chroń serce i portfel albo szyję jak Wu-Tang Clan". Małpa: "Snoop nie szastał flotą był z nami Eric Wright / był z nami Tupac, Chris nagrywał 'Ready to die' / wyszedł pierwszy Wu -Tang i drugi Quick / debiut Gravediggaz znam na pamięć, całe 'Six feet deep'". Zeus: "To moja droga nad bagno - Grandmaster Flash / Forsa to dodana wartość, na karkach dreszcz / To podstawa, jak znak na flagach Wu / Kaskada słów, bez tego nie mam po co wracać tu" [[{"fid":"53922","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Co więcej, nawet patrząc na Młode Wilki Popkillera można odnieść wrażenie, że uczestnicy mogliby pisać od ręki test ze znajomości ekipy ze Staten Island. Medium w fazie demonicznej, przed nawróceniem rapował "Klnę jak obcesowy szewc, nie traktuję z buta / Wu-Tang, kung-fu, ja idę się nastukać", a Buka mógłby właściwie od razu wchodzić mu w słowo ze swoimi linijkami "Wgryzam się w przestrzeń, w rdzeń kręgosłupa / Jak bestię siekam poezję po trupach / Nareszcie jak Wu-Tang wypierdolę rzeźnię jak 2Pac / Jak kurwa mać Kung Fu bez kurwa starć, kurwa mać z buta". Nawet rym się, kurwa mać, zgadza! Żyt Toster jechał hasłowo z "Bumblebee, wchodzę all-in i żądlę ich / Wu-Tang Clan, Killa Beez, M.O.P", podczas gdy Wi-King Sarius pytał o przyszłość: "Szumią wierzby, to mnie uspokaja / Poznaj tych bez serc, którzy ciągle mają jaja / Postacie zatrute, po stracie zaszczute / Pamiętasz jeszcze, rapie, co to, kurwa, znaczy Wu-Tang?".[A nawiązania do Wu-Tangu nie ustają z nadejściem newschoolowego brzmienia - znajdziemy je m.in. na ubiegłorocznym albumie White'a 2115 - przyp. MN][[{"fid":"53923","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Poważnym kandydatem do dyplomowanego fana Wu-Tang Clanu okazał się jednak Hades. Dlaczego? Tu nie ma co pytać, tu trzeba puszczać. Na początek "Zarażonych" HIFI Bandy. "Rozmiar ubrań nie deck decydował, kto jest skate / Też chciałem taki mieć, tata mówił nie, nie, nie / Jak 7 Łez, więc trzy miechy zbierałem cash / Okazało się, że nie ma rozmiaru / I dobrze,bo kupiłem pierwszy tape Wu-Tang Clanu / Puszczałem rap na kurwie przez okno z góry na dół / Gdy, starsi kumple zmieniali się w narkomanów". Widzimy to, nie? Nawet sędzia Tomasz Musiał by zobaczył. Co dalej? Jak pisałem w tekście opublikowanym na Interii: " Na wydanej właśnie (to był 2014 – przyp. MF) płycie 'Czasoprzestrzeń' Hadesa i Emade znalazło się na przykład wspomnienie '36 komnat' (uzyskanych przez pomnożenie dziewięciu członków przez dwie komory serca i dwa przedsionki u każdego z nich) i aluzja do traktującego o dominującej roli pieniądza hitu 'C.R.E.A.M.'". Na "Czasoprzestrzeni" był też bezbłędny "Sumo rap" z cokolwiek abstrakcyjnym (zwłaszcza po wyrwaniu z kontekstu) wersami " Brzuch pełny kebabów - sumo tak odbiera wpływ islamu / Mama nigdy nie żałowała obiadu, tata kucharz też / A mały Łukasz słuchał se Wu-Tang Clanu". Smacznego![[{"fid":"20786","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Na nagrodę pocieszenia zasługuje Wuwunio za wersy "Wu-Tang to nie jest, bo my jesteśmy biali / Nie potrafię skakać, ale chuja mam ze stali". Aż wyobrażam sobie jak U-God serdecznie uśmiecha się pod wąsikiem. 7. Graj to z taśmyW 2011 Proceente w parze z DJ-em Abdoolem wypuszcza "T.O.A.S.T. mixtape" sięgając po klasyczne bity. Z obozu Wu trafiają podkłady z trzech różnych płyt Wu: "Wu-Tang Clan Ain't Nuttin Ta Fuck Wit", "Triumph", "Pinky Ring" i do tego jeszcze "The Game" Pete Rocka, rozjechane przez Ghosta i Raekwona przy współpracy z Prodigym z Mobb Deep. To fajne wydawnictwo, ale jest jeszcze mikstejp z punktu widzenia tego artykułu wiele istotniejszy. Nazywa się "Jot-Wu-Pe Clan Mixtape" "Nowy mikstejp DJ’a Tuniziano to clash klasycznego materiału JWP/BC i dorobku jednej z najważniejszych hiphopowych grup wszechczasów - Wu-Tang Clanu. To płyta, na której krzyżują się brudny Nowy Jork i esencja warszawskiego hip-hopu. Wisienką na torcie jest nowy kawałek JWP/BC z gościnnym udziałem Warszafskiego Deszczu, wyprodukowany na bicie Sir Micha" – głosi informacja PR-owa. W 20 utworach nie zabrakło autorskich skreczy Tuniego, zwrotek Method Mana, ODB, Raekwona, Inspectah Decka czy Ghostface Killah. Wydawnictwo promował koncert w warszawskim 1500 m2, oczywiście pod bity prosto z Shaolin. "Wu-Tang Clan jest na tym to fakty/ JWP Mafia & DJ Tuniziano ain’t nuthin to fuck with!". Albo, jak nawinął Numer – "Wjeżdżam z buta jak Wu-Tang #luta / Czujesz? Gaz wybuchł, propan butan"[[{"fid":"19510","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]8. Smoki i katanyMieliśmy wcześniej trochę "wutangowych" pozycji. Na pewno do ich czołówki należą "Refleksje" Deepa i Bobika (2006), płyta z czasów, gdy UMC roxdzieliło się z MyMusic i z Hansem na czele chciało wrócić do "prawdziwego hip-hopu". Krążek jest niedoskonały, ale znać po nim miłośników Klanu. Im brakowało oryginalności, której aż nadto miał producent (i niegdyś raper) Mołotof. Zakochany w soulu i Bruce'ie Lee twórca z Iławy zaproponował coś więcej niż po prostu "instrumentalny hip-hop". "The Way of The Dragon"(2007) to był… film z winyla! "Autor daje nam lekcję niczym Steinski, układając sample w kolaż stanowiący odpowiednik filmowej historii kung-fu. Co więcej, nawiązuje również do niskobudżetowego kina afroamerykańskiego i twórczości artystów na nim wychowanych – skojarzenia z dorobkiem RZA, ojca Wu-Tang Clanu będą częste i przyjemne" – pisałem w recenzji. Ciekawa rzecz, wydana w działającym pod egidą Blendu Qulturapie dbającym w swoim czasie o oryginalność muzyki miejskiej jak nikt inny. Tam gdzie Mołotof walczył z samplami swoim kung-fu, tam Jeżozwierz, machał kataną. "Wychował się na twardym, nieustępliwym hip-hopie, w swoim czasie posmakował horrorcore'u i na pierwszej oficjalnej płycie 'Pan Kolczasty' pozostaje wierny własnemu gustowi. 'Katana Mistrza 666' stanowi zresztą bezpośrednie przedłużenie tego, co twórca robił w ramach TWPluton czy Radia Wolna Warszawa. Pędzący, dudniący, pochlastany skreczami bit nawiązuje do Wu-Tang Clanu" – czytamy w Antologii Polskiego Rapu. Ten "szary jak twarz denata" zgred z podziemia, ze wzrokiem patrzącym gdzieś w nicość i szaleństwem pod czaszką, odruchowo dominuje nowojorskie, boombapowo pohukujące bity Świętego i Tedi Teda, z brawurowymi, nie zawsze wchodzącymi idealnie w punkt samplami i kontrolowanym chaosem. Robert Diggs byłby z płyty "Pan Kolczasty" (2011) dumny – z brzmienia muzyki oraz pasji, inteligencji i zacięcia ulicznego obserwatora u rapera.[[{"fid":"53924","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]9. WudźTangClan"Wychodzę z domu, słucham Wu-Tang Clan / Zaczyna się <C.R.E.A.M.>, na uszach czuję dreszcz / RZA pokazał mi, jak żyć, and protect ya neck" – tak Ostry zaczyna kawałek pod tytułem "WudźTangClan", ozdobę wydanej w 2016 roku płyty "Życie po śmierci" i chętnie grany na koncertach numer. Historia wyjścia na miasto po długiej, spowodowanej chorobą rekonwalescencji jest spięta klamrą, bo na końcu Wu pojawia się znowu, tym razem za sprawą wersu "Dobra, wybijamy, trzeba stąd uciec / Wszyscy w aucie, ogień, tylko włącz bracie Wu-Tang". Kawałek uzupełniają jeszcze cuty - ze słynnego "Protect Ya Neck" i pochodzącego już z następnej płyty "For Heaven's Sake". Dlaczego akurat ekipa ze Staten Island? O.S.T.R. tłumaczył w wywiadzie Bartka Strowskiego, że to było jak osiedlowy elementarz: "Chyba na każdym polskim osiedlu byli ludzie, którzy przywozili z USA kasety, płyty i prasę. Wychowałem się na Bałutach, gdzie edukacja hiphopowa była bardzo mocna. Obserwowaliśmy sytuację w Stanach Zjednoczonych, gdzie rap w latach dziewięćdziesiątych przeżywał apogeum popularności. Płyty co i rusz okrywały się złotem czy platyną, wychodziły kultowe dla gatunku pozycje, np. Wu-Tang Clan".[[{"fid":"53925","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]10. Bez ograniczeń wiekowych"Pewnego pięknego razu na pewnej gali pewien członek Klanu zwanego WU-TANG w charakterystycznym dla siebie stanie (ducha) wszedł na scenę, przejął mikrofon i z lekka zniesmaczony oraz zaskoczony brakiem głównej nagrody dla swojej ekipy, powiedział co o tym myśli a fragment tej wypowiedzi stał się momentalnie kultowy. 'Wu-Tang is for the children' – Wu-Tang jest dla dzieci! Postanowiłem podchwycić to zdanie i zorganizować WU-warsztaty plastyczne dla dzieci" – napisał Olek, artysta (w tym grafik-humorysta), animator i przedszkolny opiekun. Jak zapowiedział, tak zrobił latem 2017 roku w Krakowie, pomagając dzieciakom malować, wycinać, dmuchać balony i rysować. Wszystko oczywiście w wu-tangowym klimacie, do wtóry muzyki rodem z 36 komnat. . Impreza udała się świetnie. Szkoda tylko, że gdyby Wu-Tang rzeczywiście był dla dzieci, to "Plecak", "Casablanca", "Widziałem cię", "Wieśka Tico" i "Poka sowę" nigdy nie byłyby hitami.[[{"fid":"53926","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]11. Maro Music kontynuuję sagęMarek "Maro Music" Walaszek jest najlepszym dowodem na to, że wielkie cele osiąga się małymi kroczkami i że robiąc swoje urobisz się po łokcie. Jeżeli szukacie typa, który o członkach Wu-Tangowi nie powie "amerykańskie legendy, do których wzdychałem, a "normalni, ułożeni ludzie, których miałem okazję poznać". Ale na ten status musiał sobie zapracować.Dotarł do CIlvaringsa, europejskiego żołnierza Wu, namówił go na realizowanie jego płyty i zrobił to na tyle dobrze, że przyszły kolejne zlecenia – Wu-Massacre, Mathematics. Teraz Walaszek odpowiada za oficjalne remiksy "The Saga Continues" i to takie, że rapowi konserwatyści będą w panice zakrywać stare wu-tangowe dziary. House, trip-hop, trap, riddimy z tropami. Będzie się działo. A właściwie już się dzieje, bo płyta jest gotowa i tuż przed odpaleniem. I to nie jest tak, że Marek wpychał Wu w gardło swoje remiksy tak bardzo, że Ci za pięćdziesiątą próbą przełknęli dla świętego spokoju, niech se dzikus w Europie Środkowej robi. Zamówienie przyszło z centrali. Trochę duma!A już za równo tydzień Wu-Tang Clan zobaczymy na żywo na chorzowskim Fest Festivalu.Historia nawiązań do Wu-Tang Clanu w polskim rapie.

Polska jest biało-czerwona, ale polski hip-hop nigdy nie wyszedł z cienia wielkiego, żółtego Wu. Dlatego, nakręceni 25 rocznicą debiutu, nadciągającym koncertem i polskimi remiksami "The Saga Continues" w wydaniu Maro Music pokazujemy Trzy Pokolenia Wielbienia Clanu w 10 punktach. A właściwie 11, bo każdy robi błędy… w rachunkach.

CZĘŚĆ PIERWSZA

6. Królowie nawiązań
Dla tych, którzy sukces "Enter The Wu-Tang" obserwowali na bieżąco, charakterystyczne, żółte logo nigdy nie będzie obojętne. Ciekawe było to, czy Wu przetrwa w twórczości młodszych rapowych pokoleń. Kto w ogóle miał wątpliwości, ten powinien przestać je mieć. Największe nowe marki pamiętały o klanie. Przykłady? Proszę bardzo.  VNM:  "Piszesz na forum bzdury, że kurwa umarł rap / a to kawałek tak buja Was jak Wu-Tang Clan". PeeRZet: "W słowniku miłości po słowie 'super' jest 'smutek', man / Chroń serce i portfel albo szyję jak Wu-Tang Clan". Małpa: "Snoop nie szastał flotą był z nami Eric Wright / był z nami Tupac, Chris nagrywał 'Ready to die' / wyszedł pierwszy Wu -Tang i drugi Quick / debiut Gravediggaz znam na pamięć, całe 'Six feet deep'". Zeus:  "To moja droga nad bagno - Grandmaster Flash / Forsa to dodana wartość, na karkach dreszcz / To podstawa, jak znak na flagach Wu / Kaskada słów, bez tego nie mam po co wracać tu"

[[{"fid":"53922","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

Co więcej, nawet patrząc na Młode Wilki Popkillera można odnieść wrażenie, że uczestnicy mogliby pisać od ręki test ze znajomości ekipy ze Staten Island.  Medium w fazie demonicznej, przed nawróceniem rapował "Klnę jak obcesowy szewc, nie traktuję z buta / Wu-Tang, kung-fu, ja idę się nastukać", a Buka mógłby właściwie od razu wchodzić mu w słowo ze swoimi linijkami "Wgryzam się w przestrzeń, w rdzeń kręgosłupa / Jak bestię siekam poezję po trupach / Nareszcie jak Wu-Tang wypierdolę rzeźnię jak 2Pac / Jak kurwa mać Kung Fu bez kurwa starć, kurwa mać z buta". Nawet rym się, kurwa mać, zgadza! Żyt Toster jechał hasłowo  z "Bumblebee, wchodzę all-in i żądlę ich / Wu-Tang Clan, Killa Beez, M.O.P", podczas gdy Wi-King Sarius pytał o przyszłość: "Szumią wierzby, to mnie uspokaja / Poznaj tych bez serc, którzy ciągle mają jaja / Postacie zatrute, po stracie zaszczute / Pamiętasz jeszcze, rapie, co to, kurwa, znaczy Wu-Tang?".

[A nawiązania do Wu-Tangu nie ustają z nadejściem newschoolowego brzmienia - znajdziemy je m.in. na ubiegłorocznym albumie White'a 2115 - przyp. MN]

[[{"fid":"53923","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Poważnym kandydatem do dyplomowanego fana Wu-Tang Clanu okazał się jednak Hades. Dlaczego? Tu nie ma co pytać, tu trzeba puszczać. Na początek "Zarażonych" HIFI Bandy. "Rozmiar ubrań nie deck decydował, kto jest skate / Też chciałem taki mieć, tata mówił nie, nie, nie / Jak 7 Łez, więc trzy miechy zbierałem cash / Okazało się, że nie ma rozmiaru / I dobrze,bo kupiłem pierwszy tape Wu-Tang Clanu / Puszczałem rap na kurwie przez okno z góry na dół / Gdy, starsi kumple zmieniali się w narkomanów". Widzimy to, nie? Nawet sędzia Tomasz Musiał by zobaczył. Co dalej?  Jak pisałem w tekście opublikowanym na Interii: " Na wydanej właśnie (to był 2014 – przyp. MF) płycie 'Czasoprzestrzeń' Hadesa i Emade znalazło się na przykład wspomnienie '36 komnat' (uzyskanych przez pomnożenie dziewięciu członków przez dwie komory serca i dwa przedsionki u każdego z nich) i aluzja do traktującego o dominującej roli pieniądza hitu 'C.R.E.A.M.'". Na "Czasoprzestrzeni" był też bezbłędny "Sumo rap" z cokolwiek abstrakcyjnym (zwłaszcza po wyrwaniu z kontekstu) wersami " Brzuch pełny kebabów - sumo tak odbiera wpływ islamu / Mama nigdy nie żałowała obiadu, tata kucharz też / A mały Łukasz słuchał se Wu-Tang Clanu". Smacznego!

[[{"fid":"20786","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

Na nagrodę pocieszenia zasługuje Wuwunio za wersy "Wu-Tang to nie jest, bo my jesteśmy biali / Nie potrafię skakać, ale chuja mam ze stali". Aż wyobrażam sobie jak U-God serdecznie uśmiecha się pod wąsikiem.

7. Graj to z taśmy
W 2011 Proceente w parze z DJ-em Abdoolem wypuszcza "T.O.A.S.T. mixtape" sięgając po klasyczne bity. Z obozu Wu trafiają podkłady z trzech różnych płyt Wu: "Wu-Tang Clan Ain't Nuttin Ta Fuck Wit", "Triumph", "Pinky Ring" i do tego jeszcze "The Game" Pete Rocka, rozjechane przez Ghosta i Raekwona przy współpracy z Prodigym z Mobb Deep. To fajne wydawnictwo, ale jest jeszcze mikstejp z punktu widzenia tego artykułu wiele istotniejszy. Nazywa się "Jot-Wu-Pe Clan Mixtape" 
"Nowy mikstejp DJ’a Tuniziano to clash klasycznego materiału JWP/BC i dorobku jednej z najważniejszych hiphopowych grup wszechczasów - Wu-Tang Clanu. To płyta, na której krzyżują się brudny Nowy Jork i esencja warszawskiego hip-hopu. Wisienką na torcie jest nowy kawałek JWP/BC z gościnnym udziałem Warszafskiego Deszczu, wyprodukowany na bicie Sir Micha" – głosi informacja PR-owa. W 20 utworach nie zabrakło autorskich skreczy Tuniego, zwrotek Method Mana, ODB, Raekwona, Inspectah Decka czy Ghostface Killah. Wydawnictwo promował koncert w warszawskim 1500 m2, oczywiście pod bity prosto z Shaolin. "Wu-Tang Clan jest na tym to fakty/ JWP Mafia & DJ Tuniziano ain’t nuthin to fuck with!". Albo, jak nawinął Numer – "Wjeżdżam z buta jak Wu-Tang #luta / Czujesz? Gaz wybuchł, propan butan"

[[{"fid":"19510","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

8. Smoki i katany
Mieliśmy wcześniej trochę "wutangowych" pozycji. Na pewno do ich czołówki należą  "Refleksje" Deepa i Bobika (2006), płyta z czasów, gdy UMC roxdzieliło się z MyMusic i z Hansem na czele chciało wrócić do "prawdziwego hip-hopu". Krążek jest niedoskonały, ale znać po nim miłośników Klanu. Im brakowało oryginalności, której aż nadto miał producent (i niegdyś raper) Mołotof. Zakochany w soulu i Bruce'ie Lee twórca z Iławy zaproponował coś więcej niż po prostu "instrumentalny hip-hop". "The Way of The Dragon"(2007)  to był… film z winyla!   "Autor daje nam lekcję niczym Steinski, układając sample w kolaż stanowiący odpowiednik filmowej historii kung-fu. Co więcej, nawiązuje również do niskobudżetowego kina afroamerykańskiego i twórczości artystów na nim wychowanych – skojarzenia z dorobkiem RZA, ojca Wu-Tang Clanu będą częste i przyjemne" – pisałem w recenzji. Ciekawa rzecz, wydana w działającym pod egidą Blendu Qulturapie dbającym w swoim czasie o oryginalność muzyki miejskiej jak nikt inny.



Tam gdzie Mołotof walczył z samplami swoim kung-fu, tam Jeżozwierz, machał kataną. "Wychował się na twardym, nieustępliwym hip-hopie, w swoim czasie posmakował horrorcore'u i na pierwszej oficjalnej płycie 'Pan Kolczasty' pozostaje wierny własnemu gustowi. 'Katana Mistrza 666' stanowi zresztą bezpośrednie przedłużenie tego, co twórca robił w ramach TWPluton czy Radia Wolna Warszawa. Pędzący, dudniący, pochlastany skreczami bit nawiązuje do Wu-Tang Clanu" – czytamy w Antologii Polskiego Rapu. Ten "szary jak twarz denata" zgred z podziemia, ze wzrokiem patrzącym gdzieś w nicość i szaleństwem pod czaszką, odruchowo dominuje nowojorskie, boombapowo pohukujące bity Świętego i Tedi Teda, z brawurowymi, nie zawsze wchodzącymi idealnie w punkt samplami i kontrolowanym chaosem. Robert Diggs byłby z płyty "Pan Kolczasty" (2011) dumny – z brzmienia muzyki oraz pasji, inteligencji i zacięcia ulicznego obserwatora u rapera.

[[{"fid":"53924","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

9. WudźTangClan
"Wychodzę z domu, słucham Wu-Tang Clan / Zaczyna się <C.R.E.A.M.>, na uszach czuję dreszcz / RZA pokazał mi, jak żyć, and protect ya neck" – tak Ostry zaczyna kawałek pod tytułem "WudźTangClan", ozdobę wydanej w 2016 roku płyty "Życie po śmierci" i chętnie grany na koncertach numer. Historia wyjścia na miasto po długiej, spowodowanej chorobą rekonwalescencji jest spięta klamrą, bo na końcu Wu pojawia się znowu, tym razem za sprawą wersu "Dobra, wybijamy, trzeba stąd uciec / Wszyscy w aucie, ogień, tylko włącz bracie Wu-Tang". Kawałek uzupełniają jeszcze cuty  - ze słynnego "Protect Ya Neck" i pochodzącego już z następnej płyty "For Heaven's Sake".  Dlaczego akurat ekipa ze Staten Island? O.S.T.R. tłumaczył w wywiadzie Bartka Strowskiego, że to było jak osiedlowy elementarz: "Chyba na każdym polskim osiedlu byli ludzie, którzy przywozili z USA kasety, płyty i prasę. Wychowałem się na Bałutach, gdzie edukacja hiphopowa była bardzo mocna. Obserwowaliśmy sytuację w Stanach Zjednoczonych, gdzie rap w latach dziewięćdziesiątych przeżywał apogeum popularności. Płyty co i rusz okrywały się złotem czy platyną, wychodziły kultowe dla gatunku pozycje, np. Wu-Tang Clan".

[[{"fid":"53925","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

10. Bez ograniczeń wiekowych
"Pewnego pięknego razu na pewnej gali pewien członek Klanu zwanego WU-TANG w charakterystycznym dla siebie stanie (ducha) wszedł na scenę, przejął mikrofon i z lekka zniesmaczony oraz zaskoczony brakiem głównej nagrody dla swojej ekipy, powiedział co o tym myśli a fragment tej wypowiedzi stał się momentalnie kultowy. 'Wu-Tang is for the children' – Wu-Tang jest dla dzieci! Postanowiłem podchwycić to zdanie i zorganizować WU-warsztaty plastyczne dla dzieci" – napisał Olek, artysta (w tym grafik-humorysta), animator i przedszkolny opiekun. Jak zapowiedział, tak zrobił latem 2017 roku w Krakowie, pomagając dzieciakom malować, wycinać, dmuchać balony i rysować. Wszystko oczywiście w wu-tangowym klimacie, do wtóry muzyki rodem z 36 komnat. . Impreza udała się świetnie. Szkoda tylko, że gdyby Wu-Tang rzeczywiście był dla dzieci, to "Plecak", "Casablanca", "Widziałem cię", "Wieśka Tico" i "Poka sowę" nigdy nie byłyby hitami.

[[{"fid":"53926","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

11. Maro Music kontynuuję sagę
Marek "Maro Music" Walaszek jest najlepszym dowodem na to, że wielkie cele osiąga się małymi kroczkami i że robiąc swoje urobisz się po łokcie. Jeżeli szukacie typa, który o członkach Wu-Tangowi nie powie "amerykańskie legendy, do których wzdychałem, a "normalni, ułożeni ludzie, których miałem okazję poznać". Ale na ten status musiał sobie zapracować.
Dotarł do CIlvaringsa, europejskiego żołnierza Wu, namówił go na realizowanie jego płyty i zrobił to na tyle dobrze, że przyszły kolejne zlecenia – Wu-Massacre, Mathematics. Teraz Walaszek odpowiada za oficjalne remiksy "The Saga Continues" i to takie, że rapowi konserwatyści będą w panice zakrywać stare wu-tangowe dziary. House, trip-hop, trap, riddimy z tropami. Będzie się działo. A właściwie już się dzieje, bo płyta jest gotowa i tuż przed odpaleniem.
I to nie jest tak, że Marek wpychał Wu w gardło swoje remiksy tak bardzo, że Ci za pięćdziesiątą próbą przełknęli dla świętego spokoju, niech se dzikus w Europie Środkowej robi.  Zamówienie przyszło z centrali. Trochę duma!

A już za równo tydzień Wu-Tang Clan zobaczymy na żywo na chorzowskim Fest Festivalu.

]]>
Jeszcze Wu-Tang Clan nie zginął, KIEDY my żyjemy (cz.1)https://popkiller.kingapp.pl/2019-08-12,jeszcze-wu-tang-clan-nie-zginal-kiedy-my-zyjemy-cz1https://popkiller.kingapp.pl/2019-08-12,jeszcze-wu-tang-clan-nie-zginal-kiedy-my-zyjemy-cz1August 11, 2019, 11:06 pmMarcin FlintHistoria nawiązań do Wu-Tang Clanu w polskim rapie. Polska jest biało-czerwona, ale polski hip-hop nigdy nie wyszedł z cienia wielkiego, żółtego Wu. Dlatego, nakręceni 25 rocznicą debiutu, nadciągającym koncertem i polskimi remiksami "The Saga Continues" w wydaniu Maro Music pokazujemy Trzy Pokolenia Wielbienia Clanu w 10 punktach. A właściwie 11, bo każdy robi błędy… w rachunkach. 1. Psychorap i archiwalne składankiSzalony, ekspresyjny styl zawładnął wydanym na jesieni 1996 roku debiutem Kalibra 44 i przyciągnął wiele osób, które w innym wypadku by nawet na polski rap nie spojrzały. Mógł wydawać się bardzo oryginalny, ale nie wziął się przecież znikąd. Nie byłoby go gdyby nie szamańskie, dzikie zawodzenie Ol' Dirty Bastarda i mroczny, teatralny styl Gravediggaz, zespołu, w którym wcześniej udzielał się szef Wu – RZA. Co ciekawe, Wu-destylat rozrobiony w królestwie kopalni i hut, był z powodzeniem rozcieńczany dalej. Proszę tylko posłuchać A.G.R.O. stylu na drugim krążku kieleckiego Wzgórza Ya-Pa-3, czy tego, co - przynajmniej na moje ucho - robił warszawski Da Dope Clan. [[{"fid":"53914","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Nie ma się co dziwić, "klan" był wtedy w Polsce pozycją obowiązkową. Wigor (później w Mor W.A.) miał kiedyś na osiedlu skład Imielin Zoo w nawiązaniu do "Brooklyn Zoo", kawałka ODB i ekipy Brooklyn Zu z którą był mocno związany. "Nie wydaje się mi, że za dużo jest już tych, co lubią Krisa, Wu, Tribe i Das / Ale za mało jest tych, co jak Flav wiedzą jaki jest czas" – rapował JMI z Ein Killa Hertz w 1996 r. na kompilacji "S.P.". "Daję rymy jak moi bracia z Wu-Tang Clan - Ol' Dirty Bastard i Method Man" – nawijał rok później Huzdemak na składance "Smak B.E.A.T. Records". Obie płyty to zresztą zabytki polskiego hip-hopu. Tak jak w Wu był RZA i GZA, tak w Huzdemaku - QZA. Zbieżność ksywek zdecydowanie nieprzypadkowa. [[{"fid":"53915","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]Wu-Tang rozbrzmiewał zatem wszędzie, choć w wersji K44 nie każdemu się podobał . "I jak słyszę waszą płytę to chce mi się rzygać / Myślicie że nie słychać zżynania z Gravediggaz ?! / I jak nie zauważa / Nawet Kazik faktów oczywistych to mnie przeraża (…) / Ale nie białasy, bo my słyszymy / I dokładnie wiemy skąd się biorą wasze rymy / I dopóki słyszymy nie pozwolimy / Żeby jakieś pedały z Wu-Tangu zżynały" – rymował wściekły Gural z poznańskiego Killaz Group, nawiązując do Kazika, bez którego Kaliber nie zagrzałby miejsca w "gitarowo" sprofilowanym S.P. Records. A, że Dab, Joka i Magik mogliby wtedy odparować całą listą gangstarapowych odniesień "Killazów", to inna sprawa. [[{"fid":"53916","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]2. Andy Allah i żółte strony "Klanu"W "Klanie", najpoważniejszym – by nie powiedzieć, że wtedy jedynym poważnym – medium hiphopowym, magazynie z redakcją w Warszawie (choć robionym głównie wrocławskimi siłami), od początku zdawano sobie sprawę, że Wu-Tang Clan to karta, którą należy grać możliwie często. Zaczęło się od ośmiu stron (wywiad z RZA na podstawie materiałów wytwórni, do niego mnóstwo ramek i dwie recenzje) na dzień dobry, w drugim numerze Igor Pudło (duet Skalpel/projekt Igor Boxx) dołożył pięć stron artykułu. "(…) Gdy przechadzam się po wirtualnej Wu-Mansion z multimedialnego pakietu dołączanego do płyty <Wu-Tang Forever>, dochodzę do wniosku, że chłopcy z Staten Island nie tylko zrealizowali wszystkie swoje dziecięce marzenia, ale i sami stali się bohaterami zajmującej bajki i na długo pozostaną mieszkańcami naszej wyobraźni" – puentował. I miał świętą rację. Stało się tak zresztą przy współudziale "Klanu", z którego o hip-hopie wtedy się w Polsce uczono przekazując go z rąk spoconych do drżących. Od ośmego numeru magazyn rozpoczął współpracę z Andrzejem "Andym" Koselą, później podpisującym się jako Andy Allahem z Wu-International, człowiekiem z którego poglądami redakcja się nie utożsamiała, co zresztą zaznaczała pod tekstami. Andy pisał portrety, wywiady, ale też na poświęconych Wu żółtych stronach analizował zespół hiphopowy pod kątem antropologii, numerologii, syntezy religijno-filozoficznej, rozlewając się na wiele numerów i stron prozą chmurną i podniosłą. Działo się tam wiele, od przedstawienia języka jako miecza w biblijnej apokalipsie, po metodyczne, niekończące się wyjaśnianie "Narodu Bogów i Matek-Ziem". Nie wiadomo ilu czytelników to rozkminiło, jednak z tego, co pamiętam, odzew był żywy. A systematycznie pozycjonowane jako "coś dużo większego" Wu pobudzało wyobraźnie jak nic wcześniej. Każdy może mieć płytę, nie każdy mitologię. 3. Zip KlanWu-Tang Clan to nie tylko własna mitologia, bezkompromisowe brudne brzmienie i jeden z najlepszych przykładów na to, co może zdziałać z zespołem doskonała chemia wewnątrz. RZA okazał się mieć głowę do biznesu, bo o ile kolektyw związał się umową z wydawnictwem Loud, to jego członkowie mieli wolne ręce i wykorzystali je do zarobienia szybkich pieniędzy za sprawą solowych – przynajmniej w teorii, bo praca był raczej zespołowa – krążków. Cała federacyjna idea może kojarzyć się z warszawskim Zip Składem, a skojarzenie przychodzi tym łatwiej, że obie formacje były dziewięcioosobowe (licząc Zipów z nierapującym na "Chlebie powszednim" Wardem, bez Skutera), stołeczne i hardcorowe. U nas oczywiście było więcej komplikacji - Zip Skład powstał na kanwie TPWC (Sokół i Pono) i Fundacji Nr. 1 (Felipe, Mieron, Jaźwa, Ward), zaś jego konsekwencją był duet KO1FU (po dojściu Pono trio Zipera) i WWO (Sokół z Jędkerem). Czterech członków rozpoczęło kariery indywidualne. Debiut Zip Składu wydało w 1999 R.R.X., Ziperę Baza Lebel (dystrybucja Pomatonu), a WWO – BMG. [[{"fid":"53917","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]"We wczesnych latach 90. byłem stałym bywalcem klubu Hybrydy a tam od pewnego momentu rządził Wu-Tang. W czasach pierwszego boom u na hip hop w Polsce byli numerem jeden i tak zostało" - mówił mi Sokół. Ale miałem okazję zapytać Ziperę o analogię do Wu przy okazji wywiadu dla magazynu "Klan". "To jest dobre porównanie, wiesz dlaczego? Bo oni mają też różne style. ODB ma swój wyróżniający się styl" – przyznał Fu, któremu stylówką najbliżej właśnie do zipowego Ol' Dirty'ego. Najbardziej rozgadał się Pono (wychodzi mi, że to musiałby być nasz Rae): "Ja to mam taką jazdę. Jointy. Marihuana łączy ludzi. On paląc marihuanę ma taką samą wygrzewkę we łbie jak ja, bo takie same jointy pali. Nie ważne , że jest czarny i mieszka w Stanach. Wymyśliłem temat na 'Element zaskoczenia', jest na Ziperze. Broń boże, żebym świrował coś teraz, ale wymyśliliśmy ten kawałek nie wiedząc , że Gangstarr nagrał element zaskoczenia. To Włodek mi powiedział, bo mi przetłumaczył ten temat. Takie jazdy (…) Wu-tang jest ogólnie zajebistą grupą, która zrobiła bardzo dużo.Za mali jesteśmy, żeby się do nich porównywać. Być może rzeczywiście , żeśmy ten sam wydawniczy system przyjęli. Dopiero teraz skojarzyłem, to co żeś mi powiedział, ale to nie jest dlatego, że oni tak robią. Jest patent na robienie materiału, każdy ma swoje pięć minut. Potem się zbieramy do kupy i wszystkie doświadczenia idą w Zip Skład. Może być tak że wyjdzie Zip skład dwójka i od razu potem trójka. To zależy od pomysłów. Jak na razie , podczas Zipery, sześć tematów powstało na Zip Skład dwójkę. To wszystko wychodzi w praniu…".Wu-Tang Clan po 1999 roku przygotował jeszcze pięć albumów. Zip Skład żadnego. Kiedy porównuję Jędkera do Inspectah Decka podejrzewam, że nie palili jednak takich samych jointów. 4. Warszawska filia ShaolinNajwięcej Wu było słychać jednak nie u Zipów (chociaż "Obojętność" Zipery ze specyficznie śpiewanym refrenem pozostaje dla mnie jednym z najbardziej wutangowych polskich numerów), a w stołecznym podziemiu końca lat 90. Duch klanu przeniknął na wskroś działające po prawej stronie Warszawy Radio G, które stworzyło później (razem z horrorcorową Formacją Cmentarz i Jantarowym Szlakiem) GroGra - uwaga na spóźnioną o to kilkanaście lat płytę "Luki w karierze", która od 8 sierpnia jest do znalezienia na streamingach i jest naprawdę warto jej poszukać.. "Znajomi, którzy słyszeli płytę mówili, że to jakby polski Wu-Tang wrócił po latach. Rzeczywiście ten skład był dla nas bardzo ważny, uważaliśmy ich na Grochowie za herosów. Śmiejemy się, że mamy w ekipie naszego Ol’ Dirty Bastarda, którym jest Wiktor. Jeśli jest w formie, to jest postacią kolorową na tyle, że wnosi na naszą platformę nowy styl, prawdziwe szaleństwo" – mówi (w wywiadzie dla Red Bull Music) Wąż, raper. Za produkcję odpowiada Maro znany także jaki Radiotechnik i jest to w kontekście polskich tropów Wu postać kluczowa do której będę wracać.[[{"fid":"53918","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]Rozrzucony po całej Warszawie (ale z bardzo mocną reprezentacją prawej strony miasta, coś jest na rzeczy) Układ Warszawski, formowany z różnych ekip (Blok Wschodni, Baz O.S., 20. Regiment, REZ) w kontrze do "prawilnej" sceny skupionej wokół Volta, również ekipą Wu się fascynował. Proponowali rap brudny, ciężki, z nawiązaniami do militarnych klimatów i egzotycznych kultur. Gravediggaz, Wu i spowinowacone z nim Killarmy wymieniano w oczywistych inspiracjach. Wtedy w ogóle Wu to była religia. No ciężko uniknąć porównania, choć Układ miał inne podłoże. Ale to nie było tak, że Wu i nic więcej. Po prostu było nas tylu ile tam, lubiliśmy ten klimat i tak jakoś wyszło" – wspomina reprezentant Bródna, Nomad (tworzył wraz z Konstruktorem Blok Wschodni).[[{"fid":"53919","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]Czemu wspominam o formacjach, które w kontekście całego kraju to przede wszystkim ciekawostki? Ano dlatego, że nie było w Warszawie bardziej niezależnych i hardcorowych i tak bardzo w stylu starego Staten Island. I po dwóch dekadach w obydwu przypadkach broń nie jest jeszcze złożona. Wewnętrznego ognia i sto lat nie wyziębi. Uważajcie przechodząc obok szczególnie gęstych zarośli i mrocznych kanałów. 5. 19.07.2007Dziewiętnasty dzień lipcowy, by nienawidzić Stodoły miałem powód nowy. Klub, którego zapełnienie wciąż jest czymś, czym można się pochwalić i który nadal na mapie Warszawy zajmuje miejsce szczególne, był podczas pierwszego w Polsce koncertu Wu-Tang Clanu dusznym, źle nagłośnionym kurnikiem. Bez jaj. Można się było co nieco dowiedzieć – na przykład, że pierwszy mafiozo Wu wygląda na scenie jak wyrzucony na brzeg wieloryb, jest nieruchawy i niecharyzmatyczny. Albo że to nie RZA a Method Man jest sceniczym generałem ekipy. Z wrzawy i łomotu wyłaniały się ledwo rozpoznawalne kawałki, a płyta "8 diagrams" została właściwie nie tyle zagrana, co odegrana z płyty. Tak więc trzeba powiedzieć jasno, że koncert był… ABSOLUTNIE ZAJEBISTY. Jeszcze przed klubem panowała atmosfera hiphopowego święta rodem z czasów, gdy idole przyjeżdżali do nas raz do roku, a pierwsze dwadzieścia minut, pomimo wątpliwych doznań akustycznych, ze względu na atmosferę będzie czymś o czym będę opowiadał wnukom. Film jest z innego koncertu, ale może dać przynajmniej posmak.Druga połowa artykułu ukaże się w najbliższy piątek, równo tydzień przed występem Wu-Tang Clanu na chorzowskim Fest Festivalu.[[{"fid":"53920","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]Historia nawiązań do Wu-Tang Clanu w polskim rapie.

Polska jest biało-czerwona, ale polski hip-hop nigdy nie wyszedł z cienia wielkiego, żółtego Wu. Dlatego, nakręceni 25 rocznicą debiutu, nadciągającym koncertem i polskimi remiksami "The Saga Continues" w wydaniu Maro Music pokazujemy Trzy Pokolenia Wielbienia Clanu w 10 punktach. A właściwie 11, bo każdy robi błędy… w rachunkach.

1. Psychorap i archiwalne składanki
Szalony, ekspresyjny styl zawładnął wydanym na jesieni 1996 roku debiutem Kalibra 44 i przyciągnął wiele osób, które w innym wypadku by nawet na polski rap nie spojrzały. Mógł wydawać się bardzo oryginalny, ale nie wziął się przecież znikąd. Nie byłoby go gdyby nie szamańskie, dzikie zawodzenie Ol' Dirty Bastarda i mroczny, teatralny styl Gravediggaz, zespołu, w którym wcześniej udzielał się szef Wu – RZA. Co ciekawe, Wu-destylat rozrobiony w królestwie kopalni i hut, był z powodzeniem rozcieńczany dalej. Proszę tylko posłuchać A.G.R.O. stylu na drugim krążku kieleckiego Wzgórza Ya-Pa-3, czy tego, co  - przynajmniej na moje ucho - robił warszawski Da Dope Clan.

[[{"fid":"53914","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

Nie ma się co dziwić, "klan" był wtedy w Polsce pozycją obowiązkową. Wigor (później w Mor W.A.) miał kiedyś na osiedlu skład Imielin Zoo w nawiązaniu do "Brooklyn Zoo", kawałka ODB i ekipy Brooklyn Zu z którą był mocno związany. "Nie wydaje się mi, że za dużo jest już tych, co lubią Krisa, Wu, Tribe i Das / Ale za mało jest tych, co jak Flav wiedzą jaki jest czas" – rapował JMI z Ein Killa Hertz w 1996 r. na kompilacji "S.P.". "Daję rymy jak moi bracia z Wu-Tang Clan - Ol' Dirty Bastard i Method Man" – nawijał rok później Huzdemak na składance  "Smak B.E.A.T. Records". Obie płyty to zresztą zabytki polskiego hip-hopu. Tak jak w Wu był RZA i GZA, tak w Huzdemaku - QZA. Zbieżność ksywek zdecydowanie nieprzypadkowa.

[[{"fid":"53915","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

Wu-Tang rozbrzmiewał zatem wszędzie, choć w wersji K44 nie każdemu się podobał . "I jak słyszę waszą płytę to chce mi się rzygać / Myślicie że nie słychać zżynania z Gravediggaz ?! / I jak nie zauważa / Nawet Kazik faktów oczywistych to mnie przeraża (…) / Ale nie białasy, bo my słyszymy / I dokładnie wiemy skąd się biorą wasze rymy / I dopóki słyszymy nie pozwolimy / Żeby jakieś pedały z Wu-Tangu zżynały" – rymował wściekły Gural z poznańskiego Killaz Group, nawiązując do Kazika, bez którego Kaliber nie zagrzałby miejsca w "gitarowo" sprofilowanym S.P. Records. A, że Dab, Joka i Magik mogliby wtedy odparować całą listą gangstarapowych odniesień "Killazów", to inna sprawa. 

[[{"fid":"53916","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

2. Andy Allah i żółte strony "Klanu"
W "Klanie", najpoważniejszym – by nie powiedzieć, że wtedy jedynym poważnym – medium hiphopowym, magazynie z redakcją w Warszawie (choć robionym głównie wrocławskimi siłami), od początku zdawano sobie sprawę, że Wu-Tang Clan to karta, którą należy grać możliwie często. Zaczęło się od ośmiu stron (wywiad z RZA na podstawie materiałów wytwórni, do niego mnóstwo ramek i dwie recenzje) na dzień dobry, w drugim numerze Igor Pudło (duet Skalpel/projekt Igor Boxx) dołożył pięć stron artykułu. "(…) Gdy przechadzam się po wirtualnej Wu-Mansion z multimedialnego pakietu dołączanego do płyty <Wu-Tang Forever>, dochodzę do wniosku, że chłopcy z Staten Island nie tylko zrealizowali wszystkie swoje dziecięce marzenia, ale i sami stali się bohaterami zajmującej bajki i na długo pozostaną mieszkańcami naszej wyobraźni" – puentował. I miał świętą rację. Stało się tak zresztą przy współudziale "Klanu", z którego o hip-hopie wtedy się w Polsce uczono przekazując go z rąk spoconych do drżących.
Od ośmego numeru magazyn rozpoczął współpracę z Andrzejem "Andym" Koselą, później  podpisującym się jako Andy Allahem z Wu-International, człowiekiem z którego poglądami redakcja się nie utożsamiała, co zresztą zaznaczała pod tekstami. Andy pisał portrety, wywiady, ale też na poświęconych Wu żółtych stronach analizował zespół hiphopowy pod kątem antropologii, numerologii, syntezy religijno-filozoficznej, rozlewając się na wiele numerów i stron prozą chmurną i podniosłą. Działo się tam wiele, od przedstawienia języka jako miecza w biblijnej apokalipsie, po metodyczne, niekończące się wyjaśnianie "Narodu Bogów i Matek-Ziem". Nie wiadomo ilu czytelników to rozkminiło, jednak z tego, co pamiętam, odzew był żywy. A systematycznie pozycjonowane jako "coś dużo większego" Wu pobudzało wyobraźnie jak nic wcześniej. Każdy może mieć płytę, nie każdy mitologię. 

3. Zip Klan
Wu-Tang Clan to nie tylko własna mitologia, bezkompromisowe brudne brzmienie i jeden z najlepszych przykładów na to, co może zdziałać z zespołem doskonała chemia wewnątrz. RZA okazał się mieć głowę do biznesu, bo o ile kolektyw związał się umową z wydawnictwem Loud, to jego członkowie mieli wolne ręce i wykorzystali je do zarobienia szybkich pieniędzy za sprawą solowych – przynajmniej w teorii, bo praca był raczej zespołowa – krążków. 
Cała federacyjna idea może kojarzyć się z warszawskim Zip Składem, a skojarzenie przychodzi tym łatwiej, że obie formacje były dziewięcioosobowe (licząc Zipów z nierapującym na "Chlebie powszednim" Wardem, bez Skutera), stołeczne i hardcorowe. U nas oczywiście było więcej komplikacji - Zip Skład powstał na kanwie TPWC (Sokół i Pono) i Fundacji Nr. 1 (Felipe, Mieron, Jaźwa, Ward), zaś jego konsekwencją był duet KO1FU (po dojściu Pono trio Zipera) i WWO (Sokół z Jędkerem). Czterech członków rozpoczęło kariery indywidualne. Debiut Zip Składu wydało w 1999 R.R.X., Ziperę Baza Lebel (dystrybucja Pomatonu), a WWO – BMG.

[[{"fid":"53917","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

"We wczesnych latach 90. byłem stałym bywalcem klubu Hybrydy a tam od pewnego momentu rządził Wu-Tang. W czasach pierwszego boom u na hip hop w Polsce byli numerem jeden i tak zostało" - mówił mi Sokół. Ale miałem okazję zapytać Ziperę o analogię do Wu przy okazji wywiadu dla magazynu "Klan". "To jest dobre porównanie, wiesz dlaczego? Bo oni mają też różne style. ODB ma swój wyróżniający się styl" – przyznał Fu, któremu stylówką najbliżej właśnie do zipowego Ol' Dirty'ego. Najbardziej rozgadał się Pono (wychodzi mi, że to musiałby być nasz Rae): "Ja to mam taką jazdę. Jointy. Marihuana łączy ludzi. On paląc marihuanę ma taką samą wygrzewkę we łbie jak ja, bo takie same jointy pali. Nie ważne , że jest czarny i mieszka w Stanach. Wymyśliłem temat na 'Element zaskoczenia', jest na Ziperze. Broń boże, żebym świrował coś teraz, ale wymyśliliśmy ten kawałek nie wiedząc , że Gangstarr nagrał element zaskoczenia. To Włodek mi powiedział, bo mi przetłumaczył ten temat. Takie jazdy (…)  Wu-tang jest ogólnie zajebistą grupą, która zrobiła bardzo dużo.Za mali jesteśmy, żeby się do nich porównywać. Być może rzeczywiście , żeśmy ten sam wydawniczy system przyjęli. Dopiero teraz skojarzyłem, to co żeś mi powiedział, ale to nie jest dlatego, że oni tak robią. Jest patent na robienie materiału, każdy ma swoje pięć minut. Potem się zbieramy do kupy i wszystkie doświadczenia idą w Zip Skład. Może być tak że wyjdzie Zip skład dwójka i od razu potem trójka. To zależy od pomysłów. Jak na razie , podczas Zipery, sześć tematów powstało na Zip Skład dwójkę. To wszystko wychodzi w praniu…".
Wu-Tang Clan po 1999 roku przygotował jeszcze pięć albumów. Zip Skład żadnego. Kiedy porównuję Jędkera do Inspectah Decka podejrzewam, że nie palili jednak takich samych jointów. 

4. Warszawska filia Shaolin
Najwięcej Wu było słychać jednak nie u Zipów (chociaż "Obojętność" Zipery ze specyficznie śpiewanym refrenem pozostaje dla mnie jednym z najbardziej wutangowych polskich numerów), a w stołecznym podziemiu końca lat 90. Duch klanu przeniknął na wskroś działające po prawej stronie Warszawy Radio G, które stworzyło później (razem z horrorcorową Formacją Cmentarz i Jantarowym Szlakiem) GroGra - uwaga na spóźnioną o to kilkanaście lat płytę "Luki w karierze", która od 8 sierpnia jest do znalezienia na streamingach  i jest naprawdę warto jej poszukać.. "Znajomi, którzy słyszeli płytę mówili, że to jakby polski Wu-Tang wrócił po latach. Rzeczywiście ten skład był dla nas bardzo ważny, uważaliśmy ich na Grochowie za herosów. Śmiejemy się, że mamy w ekipie naszego Ol’ Dirty Bastarda, którym jest Wiktor. Jeśli jest w formie, to jest postacią kolorową na tyle, że wnosi na naszą platformę nowy styl, prawdziwe szaleństwo" – mówi (w wywiadzie dla Red Bull Music) Wąż, raper. Za produkcję odpowiada Maro znany także jaki Radiotechnik i jest to w kontekście polskich tropów Wu postać kluczowa do której będę wracać.

[[{"fid":"53918","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

Rozrzucony po całej Warszawie (ale z bardzo mocną reprezentacją prawej strony miasta, coś jest na rzeczy) Układ Warszawski, formowany z różnych ekip (Blok Wschodni, Baz O.S., 20. Regiment, REZ) w kontrze do "prawilnej" sceny skupionej wokół Volta, również ekipą Wu się fascynował. Proponowali rap brudny, ciężki, z nawiązaniami do militarnych klimatów i egzotycznych kultur. Gravediggaz, Wu i spowinowacone z nim Killarmy wymieniano w oczywistych inspiracjach. Wtedy w ogóle Wu to była religia. No ciężko uniknąć porównania, choć Układ miał inne podłoże. Ale to nie było tak, że Wu i nic więcej. Po prostu było nas tylu ile tam, lubiliśmy ten klimat i tak jakoś wyszło" – wspomina reprezentant Bródna, Nomad (tworzył wraz z Konstruktorem Blok Wschodni).

[[{"fid":"53919","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

Czemu wspominam o formacjach, które w kontekście całego kraju to przede wszystkim ciekawostki? Ano dlatego, że nie było w Warszawie bardziej niezależnych i hardcorowych i tak bardzo w stylu starego Staten Island. I po dwóch dekadach w obydwu przypadkach broń nie jest jeszcze złożona. Wewnętrznego ognia i sto lat nie wyziębi. Uważajcie przechodząc obok szczególnie gęstych zarośli i mrocznych kanałów.

5. 19.07.2007
Dziewiętnasty dzień lipcowy, by nienawidzić Stodoły miałem powód nowy. Klub, którego zapełnienie wciąż jest czymś, czym można się pochwalić i który nadal na mapie Warszawy zajmuje miejsce szczególne, był podczas pierwszego w Polsce koncertu Wu-Tang Clanu dusznym, źle nagłośnionym kurnikiem. Bez jaj.  Można się było co nieco dowiedzieć – na przykład, że pierwszy mafiozo Wu wygląda na scenie jak wyrzucony na brzeg wieloryb, jest nieruchawy i niecharyzmatyczny. Albo że to nie RZA a Method Man jest sceniczym generałem ekipy. Z wrzawy i łomotu wyłaniały się ledwo rozpoznawalne kawałki, a płyta "8 diagrams" została właściwie nie tyle zagrana, co odegrana z płyty. Tak więc trzeba powiedzieć jasno, że koncert był… ABSOLUTNIE ZAJEBISTY. Jeszcze przed klubem panowała atmosfera hiphopowego święta rodem z czasów, gdy idole przyjeżdżali do nas raz do roku, a pierwsze dwadzieścia minut, pomimo wątpliwych doznań akustycznych, ze względu na atmosferę będzie czymś o czym będę opowiadał wnukom. Film jest z innego koncertu, ale może dać przynajmniej posmak.

Druga połowa artykułu ukaże się w najbliższy piątek, równo tydzień przed występem Wu-Tang Clanu na chorzowskim Fest Festivalu.

[[{"fid":"53920","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

]]>
Luniz - kim są wyjątkowi goście DJ-a Decksa?https://popkiller.kingapp.pl/2019-05-14,luniz-kim-sa-wyjatkowi-goscie-dj-a-decksahttps://popkiller.kingapp.pl/2019-05-14,luniz-kim-sa-wyjatkowi-goscie-dj-a-decksaMay 13, 2019, 7:15 pmAdmin stronyKilka dni temu DJ Decks ujawnił, że na jego nadchodzącym "Mixtape Vol.7 (Dziedzictwo)" pojawi się kalifornijski duet Luniz. To kolejny mocny gość po Mr. Capone-E, Ras Kassie i O.S.T.R. - do tego gość wyjątkowo barwny, mający na koncie multiplatynowe nagrania. Pod info wrzuconym przez Decksa pojawiła się lawina propsów od polskich raperów z różnych miast i muzycznych stylistyk - o co chodzi i dlaczego ten featuring to rzeczywiście duże wow?Jest rok 1995. Wydaje się, że - królujący jeszcze nie tak dawno - Zachód przeżywa kryzys świeżości i popularności. Dla odmiany na Wschodzie wychodzą kolejne klasyki, ugruntowujące pozycję Nowego Jorku. I wtedy z debiutanckim materiałem atakuje zwariowany i niepodrabialny duet z Oakland, spychając ze szczytu list Michaela Jacksona swoim hiciorem "I Got 5 On It" i - w pięknym stylu - zgarniając platynę. Spytacie pewnie co takiego było w twórczości Luniz, że każdy szanujący się fan musiał zwrócić na nią uwagę?A powodów było naprawdę wiele. Po pierwsze - wyobraźcie sobie dwóch przejaranych, wykręconych i charyzmatycznych typów, którzy - osadzając się w mimo wszystko gangsterskiej stylistyce - nawiązują nazwą do kreskówek (pierwotna nazwa to Luni Tunz) a za "maskotkę" wybierają sobie groźnie wyglądający i uzbrojony w guna... Kondom?! No właśnie. Do tego cały materiał (włącznie z nazwą) opierają na przedziwnym slangu, do którego zamieszczają w książeczce do "Operation Stackola" specjalny słowniczek, żeby słuchacz nie czuł się całkiem zagubiony.W tym oto słowniczku możemy przeczytać, że słowo Luniz oznacza "szaloną i komiczną dziką stronę gangsta-rapu bez żadnego hejtingu". I to chyba najlepszy opis - bo poza całą nazwą, ideologią i otoczką, szalona jest też twórczość, co słychać już po niesamowicie hitowym singlu. Wpadający w ucho, funkujący vibe, nawiązujący trochę do G-funku, ale będący jednak czymś nowym i świeżym. Bangery w klimatach Bay Area, a obok nich niesamowicie luźne i chilloutowe numery, definiujące określenie laid-back. Tematyka jaskrawie przekoloryzowująca twardą i ciężką gangsterkę z L.A., opowiadająca o graczach, hejterach, kasie, laskach, używkach i konfliktach z policją. Ale czy potrafilibyście potraktować to wszystko na poważnie, jeśli z okładki groźnie spoglądałaby na was bezwględna prezerwatywa? Tacy właśnie byli - i są nadal - Yukmouth i Numskull, a ich kolejne projekty nadal wyrózniają się na tle reszty.Debiut jest tylko jeden, a ten duet zaliczył go w naprawdę wielki sposób. Zaskakując całe środowisko, ustawiając Oakland jako ważne miejsce na westcoastowej scenie, tworząc niepodrabialny i wykręcony image, a do tego wzmacniając go tym, co najważniejsze - czyli znakomitą muzyką, w towarzystwie takich graczy, jak Richie Rich, Dru Down czy Shock G. "I Got 5 On It" znacie z pewnością, czekając na efekty pracy z Decksem polecamy zapoznać się z resztą, od wspólnych krążków po solowe działania Yukmoutha (włącznie ze Złotym solowym debiutem) oraz jego kooperacyjne projekty takie jak Thug Lordz z C-Bo.[[{"fid":"52096","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"52097","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"52098","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]Kilka dni temu DJ Decks ujawnił, że na jego nadchodzącym "Mixtape Vol.7 (Dziedzictwo)" pojawi się kalifornijski duet Luniz. To kolejny mocny gość po Mr. Capone-E, Ras Kassie i O.S.T.R. - do tego gość wyjątkowo barwny, mający na koncie multiplatynowe nagrania. Pod info wrzuconym przez Decksa pojawiła się lawina propsów od polskich raperów z różnych miast i muzycznych stylistyk - o co chodzi i dlaczego ten featuring to rzeczywiście duże wow?

Jest rok 1995. Wydaje się, że - królujący jeszcze nie tak dawno - Zachód przeżywa kryzys świeżości i popularności. Dla odmiany na Wschodzie wychodzą kolejne klasyki, ugruntowujące pozycję Nowego Jorku.
I wtedy z debiutanckim materiałem atakuje zwariowany i niepodrabialny duet z Oakland, spychając ze szczytu list Michaela Jacksona swoim hiciorem "I Got 5 On It" i - w pięknym stylu - zgarniając platynę. Spytacie pewnie co takiego było w twórczości Luniz, że każdy szanujący się fan musiał zwrócić na nią uwagę?

A powodów było naprawdę wiele. Po pierwsze - wyobraźcie sobie dwóch przejaranych, wykręconych i charyzmatycznych typów, którzy - osadzając się w mimo wszystko gangsterskiej stylistyce - nawiązują nazwą do kreskówek (pierwotna nazwa to Luni Tunz) a za "maskotkę" wybierają sobie groźnie wyglądający i uzbrojony w guna... Kondom?! No właśnie. Do tego cały materiał (włącznie z nazwą) opierają na przedziwnym slangu, do którego zamieszczają w książeczce do "Operation Stackola" specjalny słowniczek, żeby słuchacz nie czuł się całkiem zagubiony.

W tym oto słowniczku możemy przeczytać, że słowo Luniz oznacza "szaloną i komiczną dziką stronę gangsta-rapu bez żadnego hejtingu". I to chyba najlepszy opis - bo poza całą nazwą, ideologią i otoczką, szalona jest też twórczość, co słychać już po niesamowicie hitowym singlu. Wpadający w ucho, funkujący vibe, nawiązujący trochę do G-funku, ale będący jednak czymś nowym i świeżym. Bangery w klimatach Bay Area, a obok nich niesamowicie luźne i chilloutowe numery, definiujące określenie laid-back. Tematyka jaskrawie przekoloryzowująca twardą i ciężką gangsterkę z L.A., opowiadająca o graczach, hejterach, kasie, laskach, używkach i konfliktach z policją. Ale czy potrafilibyście potraktować to wszystko na poważnie, jeśli z okładki groźnie spoglądałaby na was bezwględna prezerwatywa? Tacy właśnie byli - i są nadal - Yukmouth i Numskull, a ich kolejne projekty nadal wyrózniają się na tle reszty.

Debiut jest tylko jeden, a ten duet zaliczył go w naprawdę wielki sposób. Zaskakując całe środowisko, ustawiając Oakland jako ważne miejsce na westcoastowej scenie, tworząc niepodrabialny i wykręcony image, a do tego wzmacniając go tym, co najważniejsze - czyli znakomitą muzyką, w towarzystwie takich graczy, jak Richie Rich, Dru Down czy Shock G. "I Got 5 On It" znacie z pewnością, czekając na efekty pracy z Decksem polecamy zapoznać się z resztą, od wspólnych krążków po solowe działania Yukmoutha (włącznie ze Złotym solowym debiutem) oraz jego kooperacyjne projekty takie jak Thug Lordz z C-Bo.

[[{"fid":"52096","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"52097","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"52098","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

]]>
Palcem po Rapie #2: AUSTRIA cz.2: Przegląd sceny austriackiejhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-06-11,palcem-po-rapie-2-austria-cz2-przeglad-sceny-austriackiejhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-06-11,palcem-po-rapie-2-austria-cz2-przeglad-sceny-austriackiejJune 11, 2019, 1:32 pmNomadW poprzednim odcinku przybliżyłem historię sceny austriackiej – tym razem czas spojrzeć na to, co obecnie odbywa się w kraju Mozarta. Austriaccy raperzy zaczęli wreszcie wychodzić ze swojego zaścianka i znalazło się już kilku, który wywalczyli sobie szacunek co najmniej w niemieckojęzycznych krajach. CHAKUZAO nim już wspominałem – to jeden z tych przedstawicieli starej gwardii, który stoi na posterunku do dnia dzisiejszego – choć jego pozycja znacznie osłabła kosztem wykonawców, o których poniżej. Działa na scenie już od początków XXI wieku, kiedy porzucił zawód kucharza i zajął się rymowaniem wraz ze swoim składem Verbale Systematik. Jednak asumptem do zostania gwiazdą był koncert Bushido w Wiedniu – chłopcy się poznali i Niemiec po prostu ściągnął Chakuzę do Berlina, do swojej wytwórni. Od tej pory wszystko potoczyło się szybko. Gościnne występy Austriaka na 'Staatsfeind No 1' u Bushido, zwrotki u Eko Fresh, aż wreszcie album 'Blackout' w duecie z Bizzy Montaną spowodowały, że o rapperze z Linz zrobiło się głośno. I począwszy od debiutu 'City Cobra' z 2007 roku, Chakuza wydał już dziewięć solówek, kolejną z Bizzy Montaną, a także stworzył kolejny duet, tym razem z nową gwiazdą austriackiego rapu, RAF Camora. Wprawdzie Chakuza ma dość mocną pozycję na rynku, to jednak jego kolejne nagrania są już nieco rozwodnione i nie wywierają takiego wrażenia na fanach – widać to choćby po lekkim spadku sprzedaży. Niemniej jednak, Chakuza to nadal firma.[[{"fid":"52599","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]][[{"fid":"52600","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]][[{"fid":"52601","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]RAF CAMORARaf to typ, który od jakiegoś czasu zdecydowanie wyszedł na prowadzenie w Austrii. Urodzony w Szwajcarii ze związku Włoszki i Austriaka, przeniósł się jako nastolatek do Wiednia i tu rozpoczął swoje pierwsze szlify. Zanim wydał swoją pierwszą solową płytę założył kilka zespołów: French Connection, Assaut Mystik, czy Balkan Express, a także duet z Emirezem - więc kiedy wyszła jego debiutancka płyta 'Nächster Stopp Zukunft' w 2009 roku, nie był już żółtodziobem. Jednak to płyty w duecie z Bonez MC 'Palmen Aus Plastik' i 'Tannen Aus Plastik' wyniosły Rafa na sam szczyt i zdobyły platynę – i to nie tylko w Austrii, ale również w Niemczech i Szwajcarii. Status rapera potwierdził piąty krążek, 'Anthrazit' z 2017 roku oraz trzecie kolabo z Bonezem. Żegnamy Chakuzę, witamy nowego króla: Raf Camorę![[{"fid":"52602","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]][[{"fid":"52603","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]][[{"fid":"52604","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]NAZARTo kolejny z austriackich raperów, którzy zdobywają publiczność również za granicami kraju. Sam, będąc Persem, mieszka w Wiedniu od dzieciństwa i w 2007 roku zaczął wypuszczać kawałki, które szybko zwróciły na niego oczy fanów rapu. Pierwsze sukcesy przyszły wraz z albumem, który nagrał wspólnie z RAF Camorą – 'Artkore'. Później było już tylko lepiej – na osiem albumów, które Nazar wypuścił, większość lądowała w austriackiej Top5, nie omijając również szczytów sprzedaży. Dziś blisko współpracuje z Camorą i jest jednym z najgorętszych wykonawców Austrii.[[{"fid":"52605","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]][[{"fid":"52606","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]][[{"fid":"52607","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]YUNG HURNTo jeden z najmłodszych, ale szybko pnących się do góry raperów. Porzucił świetnie zapowiadającą się karierę piłkarza, porzucił szkołę i zajął się rapem. Jak sam mówi, jego ulubionym zespołem i główną inspiracją jest Three 6 Mafia – Hurn łączy u siebie trap, cloud i elementy horrorcore'u. Powstała z tego dość wybuchowa mieszanka, która podbiła listy w Austrii i Niemczech, a album '1220' sprzedawał się doskonale w 2018 roku. Hurn jest bodaj najbardziej uznaną postacią na scenie trapowej w kraju.[[{"fid":"52608","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]][[{"fid":"52609","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]][[{"fid":"51325","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]JUGO ÜRDENSJugo to kolejna wschodząca gwiazda trapu. Pochodzi z Macedonii i nie jest jakimś pierwszym lepszym raperem, bo mówi otwarcie, że jeśli z rapem mu nie wyjdzie, będzie kontynuował karierę modela – w końcu został wybrany najpiękniejszym facetem w Wiedniu – wow. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało (cóż, swego czasu Treach z Naughty By Nature też był modelem, ale to trochę inna bajka...), jego debiut 'Yugo' zebrał niezłe recenzje, a sam Jugo kręci się z tymi popularnymi nowofalowymi artystami, jak Yung Hurn, czy Crack Ignaz.[[{"fid":"52610","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"13":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"13"}}]][[{"fid":"52611","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"14":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"14"}}]]Na kogo jeszcze warto zwrócić uwagę? Nic nie mówiłem o kobietach, wspomnijmy więc Mavi Phoenix, chyba najbardziej uznaną raperkę w Austrii. Jest ona również piosenkarką, zatem jej styl jest bardzo oryginalny, tym bardziej, że rymuje po angielsku. Co ciekawe, wydaje sporo rzeczy, ale są to tylko single i Epki. Prasa porównuje ją do słynnej M.I.A. - i może coś w tym jest. Ciekawostką może być Einfachso aka Slav, student Wiedeńskiego Uniwersytetu, pochodzący z... Polski. To koleś, który kręci się z Jugo Ürdensem, a jego epka 'Tak Tak', wyprodukowana właśnoie przez Macedończyka cieszy się sporym powodzeniem, a liczniki na YT może nie wywalają sufitu, ale stale rosną. Mówimy o raperach, ale nie sposób pominąć również takich osób, jak producent, czy DJ. Zwłaszcza, jeśli mówimy o gościu, który wyprodukował większość albumu legendarnego MC Eiht'a 'Which Way Iz West'. Mowa oczywiście o Brenk Sinatrze, uwielbiającego klimaty Kalifornii i Detroit. Eiht nie jest jedynym raperem dla którego Brenk robił beaty – do CV producent może sobie również dorzucić współpracę z King T, czy Guilty Simpsonem, nie wspominając oczywiście o raperach z Austrii, Niemiec, czy Włoch. Warto zainteresować się jego instrumentalnymi albumami pt. 'Gumbo'. Oczywiście, powyższe nazwiska nie wyczerpują możliwości sceny austriackiej, bo grzebać można w niej dość długo. Nie wspomniałem wszak o takich wykonawcach, jak Joshi Mizu, Skero, Ghemon, MadoppelT i wielu innych. Scena austriacka może nie jest aż tak bogata, jak niemiecka, czy choćby szwajcarska, ale ma swoje jasne punkty.[[{"fid":"52612","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"15":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"15"}}]][[{"fid":"52613","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"16":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"16"}}]][[{"fid":"52614","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"17":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"17"}}]] W poprzednim odcinku przybliżyłem historię sceny austriackiej – tym razem czas spojrzeć na to, co obecnie odbywa się w kraju Mozarta. Austriaccy raperzy zaczęli wreszcie wychodzić ze swojego zaścianka i znalazło się już kilku, który wywalczyli sobie szacunek co najmniej w niemieckojęzycznych krajach.

CHAKUZA

O nim już wspominałem – to jeden z tych przedstawicieli starej gwardii, który stoi na posterunku do dnia dzisiejszego – choć jego pozycja znacznie osłabła kosztem wykonawców, o których poniżej. Działa na scenie już od początków XXI wieku, kiedy porzucił zawód kucharza i zajął się rymowaniem wraz ze swoim składem Verbale Systematik. Jednak asumptem do zostania gwiazdą był koncert Bushido w Wiedniu – chłopcy się poznali i Niemiec po prostu ściągnął Chakuzę do Berlina, do swojej wytwórni. Od tej pory wszystko potoczyło się szybko. Gościnne występy Austriaka na 'Staatsfeind No 1' u Bushido, zwrotki u Eko Fresh, aż wreszcie album 'Blackout' w duecie z Bizzy Montaną spowodowały, że o rapperze z Linz zrobiło się głośno. I począwszy od debiutu 'City Cobra' z 2007 roku, Chakuza wydał już dziewięć solówek, kolejną z Bizzy Montaną, a także stworzył kolejny duet, tym razem z nową gwiazdą austriackiego rapu, RAF Camora. Wprawdzie Chakuza ma dość mocną pozycję na rynku, to jednak jego kolejne nagrania są już nieco rozwodnione i nie wywierają takiego wrażenia na fanach – widać to choćby po lekkim spadku sprzedaży. Niemniej jednak, Chakuza to nadal firma.

[[{"fid":"52599","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

[[{"fid":"52600","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"2":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"2"}}]]

[[{"fid":"52601","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"3":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"3"}}]]

RAF CAMORA

Raf to typ, który od jakiegoś czasu zdecydowanie wyszedł na prowadzenie w Austrii. Urodzony w Szwajcarii ze związku Włoszki i Austriaka, przeniósł się jako nastolatek do Wiednia i tu rozpoczął swoje pierwsze szlify. Zanim wydał swoją pierwszą solową płytę założył kilka zespołów: French Connection, Assaut Mystik, czy Balkan Express, a także duet z Emirezem - więc kiedy wyszła jego debiutancka płyta 'Nächster Stopp Zukunft' w 2009 roku, nie był już żółtodziobem. Jednak to płyty w duecie z Bonez MC 'Palmen Aus Plastik' i 'Tannen Aus Plastik' wyniosły Rafa na sam szczyt i zdobyły platynę – i to nie tylko w Austrii, ale również w Niemczech i Szwajcarii. Status rapera potwierdził piąty krążek, 'Anthrazit' z 2017 roku oraz trzecie kolabo z Bonezem. Żegnamy Chakuzę, witamy nowego króla: Raf Camorę!

[[{"fid":"52602","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"4":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"4"}}]]

[[{"fid":"52603","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"5":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"5"}}]]

[[{"fid":"52604","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"6":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"6"}}]]

NAZAR

To kolejny z austriackich raperów, którzy zdobywają publiczność również za granicami kraju. Sam, będąc Persem, mieszka w Wiedniu od dzieciństwa i w 2007 roku zaczął wypuszczać kawałki, które szybko zwróciły na niego oczy fanów rapu. Pierwsze sukcesy przyszły wraz z albumem, który nagrał wspólnie z RAF Camorą – 'Artkore'. Później było już tylko lepiej – na osiem albumów, które Nazar wypuścił, większość lądowała w austriackiej Top5, nie omijając również szczytów sprzedaży. Dziś blisko współpracuje z Camorą i jest jednym z najgorętszych wykonawców Austrii.

[[{"fid":"52605","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"7":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"7"}}]]

[[{"fid":"52606","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"8":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"8"}}]]

[[{"fid":"52607","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"9":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"9"}}]]

YUNG HURN

To jeden z najmłodszych, ale szybko pnących się do góry raperów. Porzucił świetnie zapowiadającą się karierę piłkarza, porzucił szkołę i zajął się rapem. Jak sam mówi, jego ulubionym zespołem i główną inspiracją jest Three 6 Mafia – Hurn łączy u siebie trap, cloud i elementy horrorcore'u. Powstała z tego dość wybuchowa mieszanka, która podbiła listy w Austrii i Niemczech, a album '1220' sprzedawał się doskonale w 2018 roku. Hurn jest bodaj najbardziej uznaną postacią na scenie trapowej w kraju.

[[{"fid":"52608","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"10":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"10"}}]]

[[{"fid":"52609","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"11":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"11"}}]]

[[{"fid":"51325","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"12":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"12"}}]]

JUGO ÜRDENS

Jugo to kolejna wschodząca gwiazda trapu. Pochodzi z Macedonii i nie jest jakimś pierwszym lepszym raperem, bo mówi otwarcie, że jeśli z rapem mu nie wyjdzie, będzie kontynuował karierę modela – w końcu został wybrany najpiękniejszym facetem w Wiedniu – wow. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało (cóż, swego czasu Treach z Naughty By Nature też był modelem, ale to trochę inna bajka...), jego debiut 'Yugo' zebrał niezłe recenzje, a sam Jugo kręci się z tymi popularnymi nowofalowymi artystami, jak Yung Hurn, czy Crack Ignaz.

[[{"fid":"52610","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"13":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"13"}}]]

[[{"fid":"52611","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"14":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"14"}}]]

Na kogo jeszcze warto zwrócić uwagę? Nic nie mówiłem o kobietach, wspomnijmy więc Mavi Phoenix, chyba najbardziej uznaną raperkę w Austrii. Jest ona również piosenkarką, zatem jej styl jest bardzo oryginalny, tym bardziej, że rymuje po angielsku. Co ciekawe, wydaje sporo rzeczy, ale są to tylko single i Epki. Prasa porównuje ją do słynnej M.I.A. - i może coś w tym jest.

 

Ciekawostką może być Einfachso aka Slav, student Wiedeńskiego Uniwersytetu, pochodzący z... Polski. To koleś, który kręci się z Jugo Ürdensem, a jego epka 'Tak Tak', wyprodukowana właśnoie przez Macedończyka cieszy się sporym powodzeniem, a liczniki na YT może nie wywalają sufitu, ale stale rosną.

 

Mówimy o raperach, ale nie sposób pominąć również takich osób, jak producent, czy DJ. Zwłaszcza, jeśli mówimy o gościu, który wyprodukował większość albumu legendarnego MC Eiht'a 'Which Way Iz West'. Mowa oczywiście o Brenk Sinatrze, uwielbiającego klimaty Kalifornii i Detroit. Eiht nie jest jedynym raperem dla którego Brenk robił beaty – do CV producent może sobie również dorzucić współpracę z King T, czy Guilty Simpsonem, nie wspominając oczywiście o raperach z Austrii, Niemiec, czy Włoch. Warto zainteresować się jego instrumentalnymi albumami pt. 'Gumbo'.

 

Oczywiście, powyższe nazwiska nie wyczerpują możliwości sceny austriackiej, bo grzebać można w niej dość długo. Nie wspomniałem wszak o takich wykonawcach, jak Joshi Mizu, Skero, Ghemon, MadoppelT i wielu innych. Scena austriacka może nie jest aż tak bogata, jak niemiecka, czy choćby szwajcarska, ale ma swoje jasne punkty.

[[{"fid":"52612","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"15":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"15"}}]]

[[{"fid":"52613","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"16":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"16"}}]]

[[{"fid":"52614","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"17":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"17"}}]] 

]]>
Nipsey Hussle - bohater z osiedla (felieton)https://popkiller.kingapp.pl/2019-04-01,nipsey-hussle-bohater-z-osiedla-felietonhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-04-01,nipsey-hussle-bohater-z-osiedla-felietonMarch 31, 2020, 2:16 pmAdrian KukawskiTrudno mi w to uwierzyć, że on nie żyje. To był mój ulubiony raper z zachodniego wybrzeża. Był jednym z tych artystów, którzy w tej dekadzie doprowadzili do drugiej złotej ery w hip-hopie.Jako nastolatek opuścił babciny dom i wstąpił do Rolling’60, gangu działającego pod skrzydłami Crips. Mieszkał i żył na Crenshaw - osiedlu w L.A. z jednym z najwyższych wskaźników przestępczości. Muzykę zaczął wydawać w 2005 roku. Od 2009 roku i gościnnym udziale na albumie Snopp Dogga zaczął być rozpoznawalny dla szerokiej publiczności. Po przejściach i rozstaniu z Epic Records postawił na niezależność i otworzył własny label – All Money IN, budując od zera własną markę. W 2013 wydał mixtape "Crenshaw", którym skupił uwagę całej branży. Cena za sztukę? 100 dolarów, nakład limitowany. 100 z 1000 sztuk własnoręcznie wykupił Jay-Z. To moim zdaniem prawdopodobnie najlepszy mixtape w tej dekadzie.Nipsey umiał prostymi słowami nadawać zupełnie nowy kontekst oraz znaczenie powszechnie znanym wyrażeniom, z pasją i odpowiednim luzem opisywał rzeczywistość swojego osiedla, a dodatkowo posługując się świetnie dobranymi porównaniami potrafił wywoływać skrajne emocje u słuchacza. Miał do tego odpowiednią charyzmę w głosie oraz wyjątkowe flow, które idealnie pasuje do piszczałek, bębnów, klasycznego i nowego gangsta rapu czy g-funku. No i oczywiście bagaż przeżyć i własnych obserwacji. W zeszłym roku wydał swój pełnoprawny debiut „Victory Lap”, za który zebrał nominację do Grammy. Pisałem wtedy, że Nipsey Hussle założył koronę króla rapu z westcoast i pewnie długo jej nie odda. Nosił ją 13 miesięcy. Nie oddał, została mu zabrana w najbardziej brutalny sposób z możliwych. Razem z jego życiem. To boli, bo jego rozwój zaskakiwał. Był dojrzalszy, pewniejszy, ale nadal wyjątkowo błyskotliwy i dumny z tego, że jest inny, niż większość otaczających go raperów. On żył na swoim osiedlu i o tym rapował. Potrafił to robić w tak uniwersalny i perfekcyjny sposób, że jego problemy i obserwacje były postrzegane jakoproblemy całej Ameryki. Widział i rozumiał więcej. Umiał o tym mówić jak nikt inny. Był fenomenem. Każdy raper chciał przy nim być by legitymizować swój street credit. Nipsey wiedział czym jest przemoc. Był w gangu, wiedział, że przemoc to codzienność, a często konieczność - równocześnie nie usprawiedliwiał, ani nie gloryfikował. Traktował ją jako element folkloru i realia świata, w którym przyszło mu żyć. Niestety to się na nim odbiło - nie uciekł z tego świata, starał się go zmienić. Dawało mu to motywację, a innym nowe światło na osiedlach pełnych mroku. Nie udało się. Ten świat go stworzył i nie dał się nagiąć jego woli. Finalnie go zabił. Często filmy z Hollywood w Los Angeles mają Happy End - w tym samym mieście kariery raperów z Crenshaw czy Compton często kończą się zupełnie inaczej. Jego niestety skończyła się klasyczną kliszą. Raper z nizin społecznych osiąga olbrzymi sukces, chce dokonać zmian systemowych, z jego zdaniem zaczyna się liczyć kraj i? I nagła śmierć. Zostaje pustka. I rozgoryczenie. I kolejny raz uczucie bezsilności i chęć zrozumienia dlaczego.Był sobą do końca. Nie wyprowadził się poza osiedle, nie miał zastępu ochroniarzy. Podobnie jak Gucci Mane na Zone 6 w Atlancie, tak Nipsey na Crenshaw w Los Angeles - są i byli na zawsze ze swoim osiedlem. Obaj są związani ze swoim domem i nie potrafili oddychać pełną piersią nigdzie indziej. Tego pierwszego wpędziło to na wiele lat do więzienia. Od Nipseya los zażądał najwyższej zapłaty. Zginął w wieku 33 lat, wielokrotnie postrzelony, przed własnym sklepem który osobiście otworzył na Crenshaw w 2017 roku. Na oczach swojej córki. Wg. wstępnego raportu policji to porachunki gangów. Coś czym Nipsey Hussle żył od prawie 20 lat i co próbował oddolnie zmieniać. Coś czym był naznaczony. To olbrzymia strata dla całej kultury hip-hop. On był w swoim prime time. Choć to nic nowego dla hip-hopu, że jego największe talenty odchodzą zbyt szybko. Niestety. Miesiąc temu mieliśmy dwudziestą rocznicę śmierci BIG L. Dwadzieścia lat, kilka tysięcy kilometrów różnicy, obaj mieli najlepsze przed sobą. Śmierć Big L w ’99 oraz śmierć Nipsey Hussle w ’19 to wielka strata. Niestety po tych dwóch cwaniaków z osiedla Kostucha przyszła zdecydowanie za szybko. Najlepsze albumy miały nadejść. Nie nadejdą. Koniec. Nipsey Hussle będzie z nami długo. Jego muzyka i dziedzictwo przetrwają dekady. To pewne. Również pewne jest to, że z perspektywy mieszkańca Crenshaw, Zone Six czy Inglewood nic się nie zmieni. I śmierć będzie przychodzić po kolejnych i kolejnych. Kultura przemocy i jej każdy owoc. Dzisiaj jest mi przykro. I pewnie niedługo, niestety, będzie mi przykro kolejny raz... Trudno mi w to uwierzyć, że on nie żyje. To był mój ulubiony raper z zachodniego wybrzeża. Był jednym z tych artystów, którzy w tej dekadzie doprowadzili do drugiej złotej ery w hip-hopie.

Jako nastolatek opuścił babciny dom i wstąpił do Rolling’60, gangu działającego pod skrzydłami Crips. Mieszkał i żył na Crenshaw - osiedlu w L.A. z jednym z najwyższych wskaźników przestępczości. Muzykę zaczął wydawać w 2005 roku. Od 2009 roku i gościnnym udziale na albumie Snopp Dogga zaczął być rozpoznawalny dla szerokiej publiczności. Po przejściach i rozstaniu z Epic Records postawił na niezależność i otworzył własny label – All Money IN, budując od zera własną markę. W 2013 wydał mixtape "Crenshaw", którym skupił uwagę całej branży. Cena za sztukę? 100 dolarów, nakład limitowany. 100 z 1000 sztuk własnoręcznie wykupił Jay-Z. To moim zdaniem prawdopodobnie najlepszy mixtape w tej dekadzie.

Nipsey umiał prostymi słowami nadawać zupełnie nowy kontekst oraz znaczenie powszechnie znanym wyrażeniom, z pasją i odpowiednim luzem opisywał rzeczywistość swojego osiedla, a dodatkowo posługując się świetnie dobranymi porównaniami potrafił wywoływać skrajne emocje u słuchacza. Miał do tego odpowiednią charyzmę w głosie oraz wyjątkowe flow, które idealnie pasuje do piszczałek, bębnów, klasycznego i nowego gangsta rapu czy g-funku. No i oczywiście bagaż przeżyć i własnych obserwacji. W zeszłym roku wydał swój pełnoprawny debiut „Victory Lap”, za który zebrał nominację do Grammy. Pisałem wtedy, że Nipsey Hussle założył koronę króla rapu z westcoast i pewnie długo jej nie odda. Nosił ją 13 miesięcy. Nie oddał, została mu zabrana w najbardziej brutalny sposób z możliwych. Razem z jego życiem.

To boli, bo jego rozwój zaskakiwał. Był dojrzalszy, pewniejszy, ale nadal wyjątkowo błyskotliwy i dumny z tego, że jest inny, niż większość otaczających go raperów. On żył na swoim osiedlu i o tym rapował. Potrafił to robić w tak uniwersalny i perfekcyjny sposób, że jego problemy i obserwacje były postrzegane jakoproblemy całej Ameryki. Widział i rozumiał więcej. Umiał o tym mówić jak nikt inny. Był fenomenem. Każdy raper chciał przy nim być by legitymizować swój street credit. Nipsey wiedział czym jest przemoc. Był w gangu, wiedział, że przemoc to codzienność, a często konieczność - równocześnie nie usprawiedliwiał, ani nie gloryfikował. Traktował ją jako element folkloru i realia świata, w którym przyszło mu żyć. Niestety to się na nim odbiło - nie uciekł z tego świata, starał się go zmienić. Dawało mu to motywację, a innym nowe światło na osiedlach pełnych mroku. Nie udało się. Ten świat go stworzył i nie dał się nagiąć jego woli. Finalnie go zabił. Często filmy z Hollywood w Los Angeles mają Happy End - w tym samym mieście kariery raperów z Crenshaw czy Compton często kończą się zupełnie inaczej. Jego niestety skończyła się klasyczną kliszą. Raper z nizin społecznych osiąga olbrzymi sukces, chce dokonać zmian systemowych, z jego zdaniem zaczyna się liczyć kraj i? I nagła śmierć. Zostaje pustka. I rozgoryczenie. I kolejny raz uczucie bezsilności i chęć zrozumienia dlaczego.

Był sobą do końca. Nie wyprowadził się poza osiedle, nie miał zastępu ochroniarzy. Podobnie jak Gucci Mane na Zone 6 w Atlancie, tak Nipsey na Crenshaw w Los Angeles - są i byli na zawsze ze swoim osiedlem. Obaj są związani ze swoim domem i nie potrafili oddychać pełną piersią nigdzie indziej. Tego pierwszego wpędziło to na wiele lat do więzienia. Od Nipseya los zażądał najwyższej zapłaty. Zginął w wieku 33 lat, wielokrotnie postrzelony, przed własnym sklepem który osobiście otworzył na Crenshaw w 2017 roku. Na oczach swojej córki. Wg. wstępnego raportu policji to porachunki gangów. Coś czym Nipsey Hussle żył od prawie 20 lat i co próbował oddolnie zmieniać. Coś czym był naznaczony. To olbrzymia strata dla całej kultury hip-hop. On był w swoim prime time. Choć to nic nowego dla hip-hopu, że jego największe talenty odchodzą zbyt szybko. Niestety. Miesiąc temu mieliśmy dwudziestą rocznicę śmierci BIG L. Dwadzieścia lat, kilka tysięcy kilometrów różnicy, obaj mieli najlepsze przed sobą. Śmierć Big L w ’99 oraz śmierć Nipsey Hussle w ’19 to wielka strata. Niestety po tych dwóch cwaniaków z osiedla Kostucha przyszła zdecydowanie za szybko. Najlepsze albumy miały nadejść. Nie nadejdą. Koniec. Nipsey Hussle będzie z nami długo. Jego muzyka i dziedzictwo przetrwają dekady. To pewne. Również pewne jest to, że z perspektywy mieszkańca Crenshaw, Zone Six czy Inglewood nic się nie zmieni. I śmierć będzie przychodzić po kolejnych i kolejnych. Kultura przemocy i jej każdy owoc. Dzisiaj jest mi przykro. I pewnie niedługo, niestety, będzie mi przykro kolejny raz...
 

]]>