Edycja 2011 to parę naprawdę mocarnych ksywek i parę wyborów kontrowersyjnych już w momencie startu akcji. A także osoby, które ewidentnie nie wykorzystały szansy. Kto zrobił swoje a kto przespał xxl'owską ekspozycję?
Big K.R.I.T. - Serce południa, świetny raper i producent, mocne mixtape'y, udany debiut. Może momentami zbyt jednostajne projekty, co każe zastanawiać ile czasu jeszcze uda mu się utrzymać takie zainteresowanie słuchaczy, ale ocena tego wyboru nie może być inna niż jednoznacznie pozytywna.
CyHi The Prynce - Wsparcie Kanyego i udział na "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" nie przełożyły się na mocnego rozwoju kariery. Na "Cruel Summer" się pojawił, mixtape'y robi (z nawet niezłym odbiorem), ale o solowym debiucie na razie ani widu ani słychu.
Diggy Simmons - Ten wybór krytykowało wielu, mówiąc, że owszem Diggy ma talent, ale na Freshmanów trochę za wcześnie. I na razie wygląda na to, że majorsowe szpony rapbiznesu zwolniły jego rozwój i przytemperowały skille (a to, co robił w wieku 14 lat na "Made You Look" - wow wow wow). Jednak skreślać ciężko, wszak ten typ wciąż ma dopiero 17 lat. Czy uda mu się rozwinąć karierę na miarę umiejętności - zobaczymy.
Fred The Godson - Dla jednych podziemny król punchline'ów z Nowego Jorku, dla mnie solidny, ale zbyt bezbarwny MC, który ponad pewien poziom popularności raczej nie ma szans wyskoczyć. Linijki są, własny styl też, ale pazura i odpowiedniego głosu trochę brak. Do dziś bez debiutu i bez szerokiego buzzu wśród słuchaczy.
Kendrick Lamar - Nic dodać, nic ująć. Debiut uznawany wszech i wobec za najlepszy album roku 2012 i tłumy słuchaczy oraz krytyków widzących w Kendricku nowego króla rapgry i głęboki wdech świeżego powietrza na szczycie mainstreamu.
Lil B - O.J. Da Juiceman był lekką introdukcją, ale to Lil B na dobre rozpoczął we Freshmanach coroczny cykl pt "weźmy jednego wackowego retarda, który jest intrygujący, kontrowersyjny i ma swoje 5 minut". On je miał, jednych zajarał, innych załamał, przyszli kolejni, choć z drugiej strony - ciężko nie przesycić swoją osobą słuchacza, gdy w samym 2012 roku puszcza się (wg. Wikipedii, ja nie byłem w stanie się doliczyć) 16 mixtape'ów, czyli ponad jeden miesięcznie.
Lil Twist - Młodociana ciekawostka z szeregów Young Money, dziś już 20-latek, wciąż jednak bez pełnowymiarowego albumu. Mały following oraz brak wyraźnych symptomów rozwoju każe upatrywać w nim raczej uzupełnienie szerokiej kadry YM niż gracza na poziomie Drake'a, Nicki czy choćby Tygi.
Mac Miller - Pewniak w momencie wyboru i oczywista oczywistość w składzie. Złoty dzieciak Pittsburgha, wielki talent, łączenie naturalnej przebojowości z klasycznymi eastcoastowymi inspiracjami i rozwijająca się coraz większa kariera.
Meek Mill - Ogromna popularność, rekordowe zainteresowanie mixtape'em "Dreamchasers 2", który w dobę pobrały 2 miliony osób. Nas określił go jednym z niewielu dziś autentycznych głosów ulic. Hardkorowiec z prostym stylem, ale pazurem i charyzmą, co może pozwolić mu nawet przeskoczyć fejmem szefa, Ricka Rossa, ale wszystko w swoim czasie.
Yelawolf - Po świetnych mixtape'ach charyzmatyczny redneck z Alabamy wypuścił w Shady Records gniota w postaci "Radioactive" - płytę, której jak sam mówił ostatnio, dziś szczerze nienawidzi. Jego kariera po bardzo udanym "Trunk Muzik Returns" wydaje się wracać na właściwe tory, jednak ile z niej jeszcze wyciągnie tego nie wiemy - podobnie jak przy Asherze Roth'ie pojawił się młodszy Mac Miller, tak tutaj Yela napotkał na przeszkodę w postaci dekadę młodszego i nie gorszego MGK'a. Co nie zmienia faktu, że wybór jednoznacznie udany.
YG - Na razie kolejny do szufladki "sezonowa ciekawostka", choć z szansą na wyjście. Chwytliwe single, popularne mixtape'y, kontrakt w Def Jamie - i na razie tyle. Na pełnoprawny debiut wciąż czekamy.
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4003","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"4004","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
Komentarze