Sukces debiutanckiego krążka "Take A Ride" z pewnością otworzył dla Jayo Felony mnóstwo drzwi, za którymi czaiły się kolejne okazje by wznieść swoją karierę na jeszcze wyższy poziom. Pierwsza z nich nadarzyła się dość szybko, kiedy Jam Master Jay - mentor i dotychczasowy wydawca rapera, pomógł mu sfinalizować kontakt z legendarnym nowojorskim labelem Def Jam Records. Tym sposobem, niecałe 3 lata później po debiucie, na sklepowych półkach ląduje drugi solowy album artysty: "Whatcha Gonna Do?".
Wspierana promocyjnie singlem z tytułowego kawałka, płyta wydana w dużej wytwórni miała w założeniu być przeznaczona głównie dla mainstreamowego odbiorcy. Stąd pojawienie się w głównym utworze ksywek wielkiego formatu jak DMX i Method Man, którzy w tamtym okresie rozdawali karty, jeśli chodzi o popularność i sprzedaż (szczególnie pierwszy z nich). Produkcją numeru dla przeciwwagi East Coastowej prezencji zajął się DJ Silk (odpowiadający za lwią część bitów na samym albumie), który zadbał o to, aby zachować odpowiedni West Coast feel kawałka, samplując klasyczne "More Bounce To The Ounce", wykonane przez ikony funku – ekipę Zapp. "Whatcha Gonna Do?" cieszyło się na tyle sporym sukcesem komercyjnym, że track dotarł do 45 miejsca listy Billboard R&B/Hip-Hop Airplay, a następnie został uwzględniony obok nagrań innych znanych artystów (Jay-Z, Faith Evans, Babyface czy Erykah Badu) na soundtracku do komedii romantycznej "Hav Plenty".
Dodatkowo – co do dnia dzisiejszego jest rzadkim zabiegiem, na płycie ukazał się też oficjalny remix utworu (przeważnie wędrują one na wersję fizyczną singla) z gościnnym udziałem Redmana oraz członków Westside Connection: Mack 10 i WC. Nowa odsłona kawałka wyszła ponownie spod ręki producenta oryginału i trzeba przyznać, że Funk Doctor skradł tutaj show, zjadając ten utwór swoją zwrotką.
"Whatcha Gonna Do?" do dziś jest pewnie najbardziej rozpoznawalnym nagraniem w dorobku Jayo Felony w oczach przeciętnego słuchacza i patrząc z perspektywy czasu, można mieć jedynie pretensje do władz Def Jam Records, że nie zainwestowali oni odpowiednio dużo czasu i pieniędzy ani w promocję samego materiału, ani dalszy rozwój kariery Bullet Loco. W efekcie czego kolejny LP artysty – zapowiadane na końcówkę 2000 roku "Hotter Than Fish Grease" nigdy się nie okazało, a on sam opuścił finalnie label w niesławie, podążając śladami innych Kalifornijskich mc’s, jak chociażby Warren G, których potencjału wytwórnia również nie potrafiła nigdy w pełnym stopniu wykorzystać… szkoda.
Komentarze