Dziś Quebonafide jest jedną z najważniejszych postaci polskiej rapgry. Założył rozwijającą się w bardzo szybkim tempie wytwórnię, nagrał numer z KRS-Onem, objechał cały glob i sprzedał dziesiątki tysięcy płyt. Niemniej jednak jeszcze parę lat temu ten sam ciechanowski raper występował na scenie WBW jako bitewny freestyle'owiec. I to jakim stylu!
Fani battle'owej sceny zapewne świetnie pamiętają, jak to w 2012 roku osądzany o ciągłe rzucanie pisanek Que, poległ na finale WBW między innymi z Kotem i Tyminem (o tej walce pisaliśmy tu). Po ówczesnej porażce raper z Ciechanowa wziął się przede wszystkim za doskonalenie studyjnych skilli, a na eliminacje WBW w roku 2013 wpadł zupełnie spontanicznie, by...zamknąć usta wszystkim krytykom i pokazać, iż był jednym z najbardziej utalentowanych bitewnych raperów w historii.
Wówczas na odbywających się w warszawskim Odessa Club elimkach Quebo mierzył się kolejno z zawodnikami takimi jak Filipek, Feranzo,Skajsdelimit oraz Mentor. Pierwsze starcie stanowiło dla ciechanowskiego rapera swoistą rozgrzewkę, w dwóch kolejnych zmiótł on przeciwników z powierzchni ziemi, a w w ostatniej walce stworzył wraz z Mentorem świetne, wyrównane widowisko, po którym to dobrowolnie oddał miejsce w wielkim finale swojemu rywalowi.
Pojedynek, który bierzemy sobie na warsztat, to jednak walka Queby z Feranzo. I co tu dużo gadać – miazga, nokaut, jedna z najokazalszych destrukcji w historii polskiego free. Serio, forma w jakiej znajdywał się wówczas Que była wręcz niesamowita. Zresztą potwierdzają to reakcje publiczności, jurorów, a także prowadzącego...
Rzecz jasna, mógłbym napisać drugie tyle na temat tej walki, omawiając ją z perspektywy Feranza, ale może tym razem zastosuje się do zasady: "po pijaku się nie liczy" ;)
Komentarze