popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) WBWhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/16983/WBWNovember 14, 2024, 4:47 pmpl_PL © 2024 Admin stronyCzy Edzio wróci na bitwy freestyle'owe?https://popkiller.kingapp.pl/2022-09-15,czy-edzio-wroci-na-bitwy-freestyleowehttps://popkiller.kingapp.pl/2022-09-15,czy-edzio-wroci-na-bitwy-freestyleoweSeptember 13, 2022, 2:08 pmJan StokowskiOstatnio głośno było o Bitwie o Południe, gdzie na scenie wystąpili m.in. Filipek i Jakub Grabowski. Czy możemy liczyć też na to, że po ostatnim wzroście popularności za sprawą TikToka na wolnostylowe areny wróci też dwukrotny mistrz WBW, Edzio? (function() { const date = new Date(); const mcnV = date.getHours().toString() + date.getMonth().toString() + date.getFullYear().toString(); const mcnVid = document.createElement('script'); mcnVid.type = 'text/javascript'; mcnVid.async = true; mcnVid.src = 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.min.js?'+mcnV; const mcnS = document.getElementsByTagName('script')[0]; mcnS.parentNode.insertBefore(mcnVid, mcnS); const mcnCss = document.createElement('link'); mcnCss.setAttribute('href', 'https://mrex.exs.pl/script/mcn.css?'+mcnV); mcnCss.setAttribute('rel', 'stylesheet'); mcnS.parentNode.insertBefore(mcnCss, mcnS); })(); "Dużo jest o to pytań. Jako czynny zawodnik raczej nie wrócę. Niemniej jednak, jak będzie czas i zajawa, żeby zrobić bitewną formę, to niewykluczone, że jednorazowo gdzieś wyskoczę. Nie traktujcie tego jako zapowiedzi, bardziej jako pozostawienie sobie takiej furtki na przyszłość" - odpowiedział reprezentant Trójmiasta w trakcie Q&A na swoim Instagramie.Jak myślicie, jak Edzio wypadłby dziś na bitwach? Nawiązałby do swoich najlepszych czasów, takich jak poniższa walka?Ostatnio głośno było o Bitwie o Południe, gdzie na scenie wystąpili m.in. Filipek i Jakub Grabowski. Czy możemy liczyć też na to, że po ostatnim wzroście popularności za sprawą TikToka na wolnostylowe areny wróci też dwukrotny mistrz WBW, Edzio?

"Dużo jest o to pytań. Jako czynny zawodnik raczej nie wrócę. Niemniej jednak, jak będzie czas i zajawa, żeby zrobić bitewną formę, to niewykluczone, że jednorazowo gdzieś wyskoczę. Nie traktujcie tego jako zapowiedzi, bardziej jako pozostawienie sobie takiej furtki na przyszłość" - odpowiedział reprezentant Trójmiasta w trakcie Q&A na swoim Instagramie.

Jak myślicie, jak Edzio wypadłby dziś na bitwach? Nawiązałby do swoich najlepszych czasów, takich jak poniższa walka?

]]>
WBW 2020 nie odbędzie się - w zamian za to specjalna bitwahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-08-13,wbw-2020-nie-odbedzie-sie-w-zamian-za-to-specjalna-bitwahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-08-13,wbw-2020-nie-odbedzie-sie-w-zamian-za-to-specjalna-bitwaAugust 13, 2020, 4:16 pmAdmin stronyOrganizatorzy WBW poinformowali, że w związku z obecną sytuacją nie odbędą się tegoroczne zmagania. W zamian za to czeka nas specjalna bitwa.Na profilu WBW pojawiło się następujące oświadczenie:"Rozważaliśmy przeróżne opcje i długo zwlekaliśmy z podjęciem decyzji ale ostatecznie jesteśmy zmuszeni odwołać WBW 2020! To była najtrudniejsza i najbardziej bolesna decyzja w siedemnastoletniej historii WBW :(Obserwując sytuację w kraju i na świecie z dużą dozą prawdopodobieństwa można przewidywać że na jesieni wracać będę kolejne obostrzenia i w pierwszej kolejności dotyczyć one będą wszelkiej maści imprez, które obecnie najczęściej są wskazywane jako ogniska wirusa. W tej sytuacji nie podejmiemy się organizacji cyklu eliminacji odbywających się w kilku miastach, a radykalne zmiany formatu imprezy tylko po to żeby się odbyła nie mają większego sensu i nie wchodzą w grę. Także pas mistrza zostanie w rękach Koro na kolejny rok i pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym roku będzie mógł go bronić już w normalnych okolicznościach.Dobra wiadomość jest tak że nie zamierzamy zostawić Was z niczym. W terminie w którym miał odbyć się finał 18 edycji WBW (ostatnia sobota listopada) planujemy zorganizować bitwę pt. Korona WBW z udziałem 8 zaproszonych zawodników, którzy odnosili sukcesy na poprzednich edycjach. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z fristajlowcami i wygląda na to że uda się zebrać bardzo solidną ekipę. Jeśli możliwe będzie wpuszczenie publiczności to bitwa odbędzie się w Proximie, a w przeciwnym razie całość zorganizujemy w profesjonalnym studiu filmowym i przeprowadzimy transmisję na WBWtv.Co nas nie zabije to nas wzmocni..."Organizatorzy WBW poinformowali, że w związku z obecną sytuacją nie odbędą się tegoroczne zmagania. W zamian za to czeka nas specjalna bitwa.

Na profilu WBW pojawiło się następujące oświadczenie:

"Rozważaliśmy przeróżne opcje i długo zwlekaliśmy z podjęciem decyzji ale ostatecznie jesteśmy zmuszeni odwołać WBW 2020! To była najtrudniejsza i najbardziej bolesna decyzja w siedemnastoletniej historii WBW :(

Obserwując sytuację w kraju i na świecie z dużą dozą prawdopodobieństwa można przewidywać że na jesieni wracać będę kolejne obostrzenia i w pierwszej kolejności dotyczyć one będą wszelkiej maści imprez, które obecnie najczęściej są wskazywane jako ogniska wirusa. W tej sytuacji nie podejmiemy się organizacji cyklu eliminacji odbywających się w kilku miastach, a radykalne zmiany formatu imprezy tylko po to żeby się odbyła nie mają większego sensu i nie wchodzą w grę. Także pas mistrza zostanie w rękach Koro na kolejny rok i pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym roku będzie mógł go bronić już w normalnych okolicznościach.

Dobra wiadomość jest tak że nie zamierzamy zostawić Was z niczym. W terminie w którym miał odbyć się finał 18 edycji WBW (ostatnia sobota listopada) planujemy zorganizować bitwę pt. Korona WBW z udziałem 8 zaproszonych zawodników, którzy odnosili sukcesy na poprzednich edycjach. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z fristajlowcami i wygląda na to że uda się zebrać bardzo solidną ekipę. Jeśli możliwe będzie wpuszczenie publiczności to bitwa odbędzie się w Proximie, a w przeciwnym razie całość zorganizujemy w profesjonalnym studiu filmowym i przeprowadzimy transmisję na WBWtv.

Co nas nie zabije to nas wzmocni..."

]]>
Koncerty i festiwale odwołane przez koronawirusa - aktualna listahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-03-10,koncerty-i-festiwale-odwolane-przez-koronawirusa-aktualna-listahttps://popkiller.kingapp.pl/2020-03-10,koncerty-i-festiwale-odwolane-przez-koronawirusa-aktualna-listaMarch 10, 2020, 8:46 pmAdmin stronyPoranne wystąpienie premiera Morawieckiego oraz zakaz organizacji imprez masowych wywołało lawinę na rozpędzonej scenie pełnej wydarzeń i koncertów. Zbieramy Wam do kupy, co wiemy na ten moment i które eventy odbędą się planowo, a które zostaną odwołane lub przełożone.fot u góry - Pezet na Torwarze (fot Young Sandi)Wszystkie wydarzenia odwołał Torwar, w którym odbyć miały się m.in. koncerty PRO8L3Mu, Quebonafide czy Sokoła, bez publiczności odbędą się też Fryderyki (niedługo dowiemy się co z samym wręczaniem nagród), odwołana została również część większych tras i koncertów zagranicznych - przy części organizatorzy proszą o cierpliwość pracując nad rozwiązaniami. Nie odbędą się też jedne z największych amerykańskich festiwali - Coachella (nieoficjalnie przesunięta ma być na październik) oraz SXSW. Odbędzie się za to WBW, które skrytykowało decyzję premiera.Jeśli wiesz o jakimś znaczącym odwołanym już wydarzeniu daj znać w komentarzu lub na adres redakcja@popkiller.plFRYDERYKI:"Mając na uwadze bezpieczeństwo uczestników FRYDERYK Festiwal 2020, w związku z decyzją administracyjną o odwołaniu imprez masowych, podjętą 10 marca br. przez premiera Rzeczypospolitej Polskiej w obliczu rosnącego zagrożenia epidemiologicznego koronawirusem SARS-Cov-2, z przykrością informujemy o odwołaniu dla publiczności imprez planowanych na 14 i 15 marca br.Osoby posiadające bilety na sobotnie lub niedzielne koncerty w ramach FRYDERYK Festiwal 2020 otrzymają zwrot kosztu biletu. Szczegółowe informacje dotyczące polityki zwrotu biletów znajdują w zakładce FAQ lub na stronach bileterii.FRYDERYK Festiwal to wielkie święto polskiej muzyki, nad którym intensywnie pracowaliśmy przez ostatnich sześć miesięcy i bardzo chcieliśmy, aby ponownie mogło się odbyć z udziałem publiczności. Niemniej jednak w chwili poważnego zagrożenia epidemią jesteśmy przekonani, że decyzja o odwołaniu imprez masowych jest absolutnie słuszna i konieczna. Zdrowie oraz bezpieczeństwo uczestników jest naszym priorytetem – podkreśla Andrzej Puczyński, przewodniczący Związku Producentów Audio Video.W ciągu kilku najbliższych godzin potwierdzimy, czy wręczenie Nagród Fryderyk odbędzie się zgodnie z planem, w sobotę 14 marca br., bez udziału publiczności, czy też termin ten ulegnie zmianie."PEZET:"Koncert we Wrocławiu, w Hali Stulecia, odbędzie się 3 czerwca.Wszystkie bilety zachowują ważność na nową datę. Szczegóły dotyczące zwrotu biletów otrzymacie mailem od ebilet.plPracujemy również nad wprowadzeniem możliwości szybszego odbioru merchu - szczegóły podam niebawem."SBM LABEL:"Drodzy,w odpowiedzi na doniesienia medialne i ogrom Waszych pytań - w związku z decyzją władz państwowych o odwołaniu wszystkich imprez masowych na terenie kraju, informujemy co następuje w kwestii najbliższych koncertów.Przeniesione na inny termin zostają następujące koncerty:14.03 | Mata | Katowice14.03 | White 2115 | Olsztyn20.03 | Bedoes | Szczecin27.03 | Bedoes | Katowice28.03 | Bedoes | Warszawa28.03 | Mata | Lublin03.04 | Mata | Warszawa24.04 | Bedoes | BydgoszczWszystkie wyżej wymienione koncerty odbędą się w innym terminie. Zakupione bilety zachowują ważność i będzie można je wykorzystać w nowym terminie. W przypadku rezygnacji z udziału w koncercie w celu otrzymania zwrotu środków prosimy o przesyłanie kodów biletów na adres: support@goingapp.pl. Zwrot zostanie dokonany na ten sam środek płatności, z którego opłacane było zamówienie w przeciągu maksymalnie 14 dni roboczych od otrzymania zgłoszenia.W ciągu najbliższych dni będziemy informować o nowych datach przeniesionych koncertów.Na obecną chwilę wszystkie koncerty artystów: Jan-rapowanie, Kacperczyk, a także pozostałe koncerty Maty odbędą się w planowanych terminach. Zgodnie z prawem planowane imprezy podlegają wyłączeniu z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych i mogą odbyć się bez zakłóceń.Zaznaczamy jednak, że sytuacja zmienia się dynamicznie. Apelujemy o rozwagę. Będziemy na bieżąco monitorować i analizować doniesienia medialne oraz Wasze nastroje i potrzeby.Dla nas, zarówno jako artystów i organizatorów, ale także dla całej branży jest to nowa i bardzo trudna sytuacja. Będziemy wdzięczni za cierpliwość i wyrozumiałość."BASHESH:"Na ten moment nie potrafimy jednoznacznie odpowiedzieć, które z wydarzeń zostaną odwołane, a w przypadku których nastąpi zmiana terminów. Sytuacja jest dynamiczna. Robimy co w naszej mocy, żeby wszystko ustalić. Prosimy śledzić komunikaty na wydarzeniach na fb.W przypadku odwołania lub zmiany terminu możliwy będzie zwrot biletów.W tym tygodniu na pewno nie odbędą się koncerty Marcin "Kali" Gutkowski w Radomiu i Wrocławiu (info jest już na wydarzeniach)Paluch Oficjalnie w Kopenhadze i Oslo ( info jutro na wydarzeniach) ,Mr. KęKę Fryderyk Festiwal (impreza odwołana)."GOING."W związku z rozwijającą się sytuacją dotyczącą odwoływania lub przenoszenia wydarzeń masowych - informujemy, że jesteśmy w stałym kontakcie z organizatorami, którzy przekazują nam ostateczną decyzję o odwołaniu lub przeniesieniu eventów na inny termin. Informacja od organizatorów jest podstawą do zwrotu biletów.Bardzo liczymy na to, ze większość wydarzeń będzie przeniesiona, a nie odwołana.Będziemy zwracać środki za bilety na wydarzenia:Odwołane na podstawie informacji organizatorówKtóre się nie odbędą (jeśli żadna decyzja w ich sprawie do nas nie spłynie)Wszystkich, którzy kupili bilety na odwołane wydarzenia poinformujemy o możliwości uzyskania zwrotu oraz procedurze w wiadomości mailowej.Prosimy o oczekiwanie na kontakt z naszej strony.Jednocześnie w związku z dużą ilością zapytań do naszego działu pomocy - prosimy Was o cierpliwość. Nasz zespół pracuje bez przerwy, żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania. Czas odpowiedzi może być dłuższy.Mamy nadzieję, że wkrótce ponownie spotkamy się na koncertach.Ekipa Going."FOLLOW THE STEP"W odniesieniu do obecnej sytuacji, związanej z koronawirusem oraz decyzją rządu, informujemy - a tym samym uspokajamy - że pracujemy właśnie nad możliwościami przeniesienia naszych koncertów na późniejsze terminy. Co ważne - nie wszystkie nasze wydarzenia zostaną przeniesione czy odwołane, każdy koncert traktujemy INDYWIDUALNIE!Bardzo prosimy w tym miejscu o cierpliwość i wyrozumiałość. Obiecujemy wrócić do Was z pełnymi informacjami: jeśli dany koncert zostanie przeniesiony lub nie będzie tego wymagał i odbędzie się w zaplanowanym terminie.Bilety na wydarzenia, które mogą nie odbyć się w najbliższych tygodniach (o czym poinformujemy jak najszybciej), zachowają swoją ważność również w nowym terminie. O możliwościach zwrotów biletów poinformujemy wkrótce.Za niedogodności przepraszamy, jednak bezpieczeństwo uczestników wydarzeń, pracowników czy artystów jest najważniejsze. Liczymy, że zobaczymy się z Wami także w nowych datach"MHHF:"Po dzisiejszym porannym posiedzeniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego premier Mateusz Morawiecki odwołuje wszystkie imprezy masowe. W związku z tym jesteśmy zobowiązani przełożyć termin wydarzenia [Olsztyn 14.03.] na bliżej nie określony. Liczymy na Waszą cierpliwość i wyrozumiałość.ORGANIZATORZYWBW:"Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych WBW NIE JEST imprezą masową! W związku z tym eliminacje WBW2K20 odbędą się zgodnie z planem!Oczywiście istnieje ryzyko że paranoja będzie postępować dalej i nasz rząd podejmie kolejne idiotyczne decyzje..."Poranne wystąpienie premiera Morawieckiego oraz zakaz organizacji imprez masowych wywołało lawinę na rozpędzonej scenie pełnej wydarzeń i koncertów. Zbieramy Wam do kupy, co wiemy na ten moment i które eventy odbędą się planowo, a które zostaną odwołane lub przełożone.

fot u góry - Pezet na Torwarze (fot Young Sandi)

Wszystkie wydarzenia odwołał Torwar, w którym odbyć miały się m.in. koncerty PRO8L3Mu, Quebonafide czy Sokoła, bez publiczności odbędą się też Fryderyki (niedługo dowiemy się co z samym wręczaniem nagród), odwołana została również część większych tras i koncertów zagranicznych - przy części organizatorzy proszą o cierpliwość pracując nad rozwiązaniami. Nie odbędą się też jedne z największych amerykańskich festiwali - Coachella (nieoficjalnie przesunięta ma być na październik) oraz SXSW. Odbędzie się za to WBW, które skrytykowało decyzję premiera.

Jeśli wiesz o jakimś znaczącym odwołanym już wydarzeniu daj znać w komentarzu lub na adres redakcja@popkiller.pl

FRYDERYKI:

"Mając na uwadze bezpieczeństwo uczestników FRYDERYK Festiwal 2020, w związku z decyzją administracyjną o odwołaniu imprez masowych, podjętą 10 marca br. przez premiera Rzeczypospolitej Polskiej w obliczu rosnącego zagrożenia epidemiologicznego koronawirusem SARS-Cov-2, z przykrością informujemy o odwołaniu dla publiczności imprez planowanych na 14 i 15 marca br.

Osoby posiadające bilety na sobotnie lub niedzielne koncerty w ramach FRYDERYK Festiwal 2020 otrzymają zwrot kosztu biletu. Szczegółowe informacje dotyczące polityki zwrotu biletów znajdują w zakładce FAQ lub na stronach bileterii.

FRYDERYK Festiwal to wielkie święto polskiej muzyki, nad którym intensywnie pracowaliśmy przez ostatnich sześć miesięcy i bardzo chcieliśmy, aby ponownie mogło się odbyć z udziałem publiczności. Niemniej jednak w chwili poważnego zagrożenia epidemią jesteśmy przekonani, że decyzja o odwołaniu imprez masowych jest absolutnie słuszna i konieczna. Zdrowie oraz bezpieczeństwo uczestników jest naszym priorytetem – podkreśla Andrzej Puczyński, przewodniczący Związku Producentów Audio Video.

W ciągu kilku najbliższych godzin potwierdzimy, czy wręczenie Nagród Fryderyk odbędzie się zgodnie z planem, w sobotę 14 marca br., bez udziału publiczności, czy też termin ten ulegnie zmianie."

PEZET:

"Koncert we Wrocławiu, w Hali Stulecia, odbędzie się 3 czerwca.

Wszystkie bilety zachowują ważność na nową datę. Szczegóły dotyczące zwrotu biletów otrzymacie mailem od ebilet.pl

Pracujemy również nad wprowadzeniem możliwości szybszego odbioru merchu - szczegóły podam niebawem."

SBM LABEL:

"Drodzy,

w odpowiedzi na doniesienia medialne i ogrom Waszych pytań - w związku z decyzją władz państwowych o odwołaniu wszystkich imprez masowych na terenie kraju, informujemy co następuje w kwestii najbliższych koncertów.

Przeniesione na inny termin zostają następujące koncerty:

14.03 | Mata | Katowice
14.03 | White 2115 | Olsztyn
20.03 | Bedoes | Szczecin
27.03 | Bedoes | Katowice
28.03 | Bedoes | Warszawa
28.03 | Mata | Lublin
03.04 | Mata | Warszawa
24.04 | Bedoes | Bydgoszcz

Wszystkie wyżej wymienione koncerty odbędą się w innym terminie. Zakupione bilety zachowują ważność i będzie można je wykorzystać w nowym terminie. W przypadku rezygnacji z udziału w koncercie w celu otrzymania zwrotu środków prosimy o przesyłanie kodów biletów na adres: support@goingapp.pl. Zwrot zostanie dokonany na ten sam środek płatności, z którego opłacane było zamówienie w przeciągu maksymalnie 14 dni roboczych od otrzymania zgłoszenia.

W ciągu najbliższych dni będziemy informować o nowych datach przeniesionych koncertów.

Na obecną chwilę wszystkie koncerty artystów: Jan-rapowanie, Kacperczyk, a także pozostałe koncerty Maty odbędą się w planowanych terminach. Zgodnie z prawem planowane imprezy podlegają wyłączeniu z ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych i mogą odbyć się bez zakłóceń.

Zaznaczamy jednak, że sytuacja zmienia się dynamicznie. Apelujemy o rozwagę. Będziemy na bieżąco monitorować i analizować doniesienia medialne oraz Wasze nastroje i potrzeby.
Dla nas, zarówno jako artystów i organizatorów, ale także dla całej branży jest to nowa i bardzo trudna sytuacja. Będziemy wdzięczni za cierpliwość i wyrozumiałość."

BASHESH:

"Na ten moment nie potrafimy jednoznacznie odpowiedzieć, które z wydarzeń zostaną odwołane, a w przypadku których nastąpi zmiana terminów. Sytuacja jest dynamiczna. Robimy co w naszej mocy, żeby wszystko ustalić. Prosimy śledzić komunikaty na wydarzeniach na fb.
W przypadku odwołania lub zmiany terminu możliwy będzie zwrot biletów.
W tym tygodniu na pewno nie odbędą się koncerty Marcin "Kali" Gutkowski w Radomiu i Wrocławiu (info jest już na wydarzeniach)
Paluch Oficjalnie w Kopenhadze i Oslo ( info jutro na wydarzeniach) ,
Mr. KęKę Fryderyk Festiwal (impreza odwołana)."

GOING.

"W związku z rozwijającą się sytuacją dotyczącą odwoływania lub przenoszenia wydarzeń masowych - informujemy, że jesteśmy w stałym kontakcie z organizatorami, którzy przekazują nam ostateczną decyzję o odwołaniu lub przeniesieniu eventów na inny termin. Informacja od organizatorów jest podstawą do zwrotu biletów.
Bardzo liczymy na to, ze większość wydarzeń będzie przeniesiona, a nie odwołana.
Będziemy zwracać środki za bilety na wydarzenia:
Odwołane na podstawie informacji organizatorów
Które się nie odbędą (jeśli żadna decyzja w ich sprawie do nas nie spłynie)
Wszystkich, którzy kupili bilety na odwołane wydarzenia poinformujemy o możliwości uzyskania zwrotu oraz procedurze w wiadomości mailowej.
Prosimy o oczekiwanie na kontakt z naszej strony.
Jednocześnie w związku z dużą ilością zapytań do naszego działu pomocy - prosimy Was o cierpliwość. Nasz zespół pracuje bez przerwy, żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania. Czas odpowiedzi może być dłuższy.
Mamy nadzieję, że wkrótce ponownie spotkamy się na koncertach.
Ekipa Going."

FOLLOW THE STEP

"W odniesieniu do obecnej sytuacji, związanej z koronawirusem oraz decyzją rządu, informujemy - a tym samym uspokajamy - że pracujemy właśnie nad możliwościami przeniesienia naszych koncertów na późniejsze terminy. Co ważne - nie wszystkie nasze wydarzenia zostaną przeniesione czy odwołane, każdy koncert traktujemy INDYWIDUALNIE!

Bardzo prosimy w tym miejscu o cierpliwość i wyrozumiałość. Obiecujemy wrócić do Was z pełnymi informacjami: jeśli dany koncert zostanie przeniesiony lub nie będzie tego wymagał i odbędzie się w zaplanowanym terminie.

Bilety na wydarzenia, które mogą nie odbyć się w najbliższych tygodniach (o czym poinformujemy jak najszybciej), zachowają swoją ważność również w nowym terminie. O możliwościach zwrotów biletów poinformujemy wkrótce.

Za niedogodności przepraszamy, jednak bezpieczeństwo uczestników wydarzeń, pracowników czy artystów jest najważniejsze. Liczymy, że zobaczymy się z Wami także w nowych datach"

MHHF:

"Po dzisiejszym porannym posiedzeniu Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego premier Mateusz Morawiecki odwołuje wszystkie imprezy masowe. W związku z tym jesteśmy zobowiązani przełożyć termin wydarzenia [Olsztyn 14.03.] na bliżej nie określony. Liczymy na Waszą cierpliwość i wyrozumiałość.
ORGANIZATORZY

WBW:

"Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych WBW NIE JEST imprezą masową! W związku z tym eliminacje WBW2K20 odbędą się zgodnie z planem!
Oczywiście istnieje ryzyko że paranoja będzie postępować dalej i nasz rząd podejmie kolejne idiotyczne decyzje..."

]]>
Koro zwycięzcą XVII edycji WBW!https://popkiller.kingapp.pl/2019-12-01,koro-zwyciezca-xvii-edycji-wbwhttps://popkiller.kingapp.pl/2019-12-01,koro-zwyciezca-xvii-edycji-wbwDecember 1, 2019, 3:03 pmKrystian KrupińskiZgodnie z przewidywaniami, w tegorocznym WBW zwyciężył człowiek, który przed turniejem niemal jednogłośnie był określany mianem faworyta i ostatnimi czasy sieje niemałe spustoszenie w środowisku - charyzma, ekspresja, niespożyta energia, niekończacy się zasób punchline'ów... Panie i panowie, zdobywcą pasa XVII edycji Wielkiej Bitwy Warszawskiej został Koro!Finałowa rozgrywka odbyła się 30 listopada w klubie Proxima. Oprócz rzeszowianina wzięli w niej udział Konrad, Spartiak, Kurian, Quesh, Toczek, WueNo oraz Oset. To właśnie ten ostatni mierzył się z Korem w walce finałowej. Wcześniej w półfinałach łodzianin poradził sobie z WueNo, zaś Koro wyeliminował Quesha. Obydwaj półfinaliści mogą jednak być zadowoleni z siebie, bowiem wyszli z mocnej grupy, eliminując Toczka i Spartiaka. Z kolei Konrad i Kurian ulegli w grupie z finalistami.Atmosfera dopisała - klub pękał w szwach, kolejki do szatni czy do baru zdawały się nie mieć końca. Publika reagowała na wydarzenia na scenie żywiołowo, niejednokrotnie wyrażając aprobatę (bądź zastrzeżenia) co do walk czy werdyktów sędziów. Również krótki jam pomiędzy walkami oraz po walce finałowej nie zawiódł - klasę pokazał niezawodny Mikser, który wraz z Boberem i DJem Grubazem zasiadał w loży jurorów.Zainteresowanie finałem było spore, bowiem już na tydzień przed wydarzeniem zakup biletu był niemożliwy. Ci, którzy musieli obejść się smakiem, mogli jednak śledzić walki za sprawą oficjalnego streama na Youtube (choć nie obyło się bez małych problemów technicznych). Prawdopodobnie już wkrótce dostępne będą zapisy video z poszczególnych walk.Zwycięzcy gratulujemy!Zgodnie z przewidywaniami, w tegorocznym WBW zwyciężył człowiek, który przed turniejem niemal jednogłośnie był określany mianem faworyta i ostatnimi czasy sieje niemałe spustoszenie w środowisku - charyzma, ekspresja, niespożyta energia, niekończacy się zasób punchline'ów... Panie i panowie, zdobywcą pasa XVII edycji Wielkiej Bitwy Warszawskiej został Koro!

Finałowa rozgrywka odbyła się 30 listopada w klubie Proxima. Oprócz rzeszowianina wzięli w niej udział Konrad, Spartiak, Kurian, Quesh, Toczek, WueNo oraz Oset. To właśnie ten ostatni mierzył się z Korem w walce finałowej. Wcześniej w półfinałach łodzianin poradził sobie z WueNo, zaś Koro wyeliminował Quesha. Obydwaj półfinaliści mogą jednak być zadowoleni z siebie, bowiem wyszli z mocnej grupy, eliminując Toczka i Spartiaka. Z kolei Konrad i Kurian ulegli w grupie z finalistami.

Atmosfera dopisała - klub pękał w szwach, kolejki do szatni czy do baru zdawały się nie mieć końca. Publika reagowała na wydarzenia na scenie żywiołowo, niejednokrotnie wyrażając aprobatę (bądź zastrzeżenia) co do walk czy werdyktów sędziów. Również krótki jam pomiędzy walkami oraz po walce finałowej nie zawiódł - klasę pokazał niezawodny Mikser, który wraz z Boberem i DJem Grubazem zasiadał w loży jurorów.

Zainteresowanie finałem było spore, bowiem już na tydzień przed wydarzeniem zakup biletu był niemożliwy. Ci, którzy musieli obejść się smakiem, mogli jednak śledzić walki za sprawą oficjalnego streama na Youtube (choć nie obyło się bez małych problemów technicznych). Prawdopodobnie już wkrótce dostępne będą zapisy video z poszczególnych walk.

Zwycięzcy gratulujemy!

]]>
Wielki finał WBW 2019 już jutro - darmowy stream z wydarzenia!https://popkiller.kingapp.pl/2019-11-29,wielki-final-wbw-2019-juz-jutro-darmowy-stream-z-wydarzeniahttps://popkiller.kingapp.pl/2019-11-29,wielki-final-wbw-2019-juz-jutro-darmowy-stream-z-wydarzeniaNovember 29, 2019, 8:15 pmKrystian KrupińskiJuż 30 listopada (sobota) w warszawskim klubie Proxima odbędzie się finał XVII edycji Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Dla osób chcących zobaczyć na żywo zmagania finalistów najpopularniejszego turnieju freestyle'owego w Polsce mamy niemiłą wiadomość - wszystkie bilety na to wydarzenie zostały wyprzedane. Dobra wiadomość natomiast jest taka, że będzie możliwość obejrzenia wszystkich finałowych bitew... w swoich domach na ekranach komputerów i urządzeń mobilnych za sprawą oficjalnego streama!Tegoroczni finaliści, którzy powalczą o pas WBW XVII edycji to: - Koro (Rzeszów);- Konrad (Kańczuga);- Oset (Łódź);- Spartiak (Wrocław);- Kurian (Milanówek);- Quesh (Poznań);- Toczek (Gdynia/Warszawa);- WueNo (Sławno).W jury zasiądą: Bober, Mikser i DJ Grubaz. Za gramofonami stanie DJ Avens, a całość poprowadzi Murzyn.Bezpłatny stream dostępny będzie dla wszystkich na oficjalnym kanale WBW na Youtube.Już 30 listopada (sobota) w warszawskim klubie Proxima odbędzie się finał XVII edycji Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Dla osób chcących zobaczyć na żywo zmagania finalistów najpopularniejszego turnieju freestyle'owego w Polsce mamy niemiłą wiadomość - wszystkie bilety na to wydarzenie zostały wyprzedane. Dobra wiadomość natomiast jest taka, że będzie możliwość obejrzenia wszystkich finałowych bitew... w swoich domach na ekranach komputerów i urządzeń mobilnych za sprawą oficjalnego streama!

Tegoroczni finaliści, którzy powalczą o pas WBW XVII edycji to: 

- Koro (Rzeszów);

- Konrad (Kańczuga);

- Oset (Łódź);

- Spartiak (Wrocław);

- Kurian (Milanówek);

- Quesh (Poznań);

- Toczek (Gdynia/Warszawa);

- WueNo (Sławno).

W jury zasiądą: Bober, Mikser i DJ Grubaz. Za gramofonami stanie DJ Avens, a całość poprowadzi Murzyn.

Bezpłatny stream dostępny będzie dla wszystkich na oficjalnym kanale WBW na Youtube.

]]>
Bober "Ławka" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-12-27,bober-lawka-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-12-27,bober-lawka-teledyskDecember 28, 2018, 10:31 pmAdmin strony„Ławka” to singiel promujący nadchodzący krążek Bobera – „Narcyz”. Co ciekawe, raper podejmuje się w nim zredefiniowania pojęcia osiedlowej ławki. Jak to robi i czym dla niego jest typowa, polska ławka? Odpowiedź w klipie, którego oglądać można na www.redbullmusic.pl.Bober znany szerszej publiczności ze swoich freestylowych wyczynów, nie traci w studiu swojego bitewnego zacięcia. W związku z tym w utworze „Ławka” pojawia się sporo ostrych, bezkompromisowych wersów wymierzonych w osoby reprezentujące pewne, krytykowane przez rapera postawy. Nie oszczędza w nich nawet siebie samego. Całość opatrzona jest także dość surowym i mocnym bitem, utrzymanym w nowoczesnej konwencji.Podobnie jest z minimalistycznym, ale pełnym wieloznaczności klipem. Całość historii rozgrywa się bowiem wokół pewnej ławki, która towarzyszy Boberowi w różnych stanach i momentach życia. Pusta przestrzeń wokół każe nam skupiać całą uwagę na tym jednym elemencie osiedlowej architektury. Znajdujemy na niej również samego Bobera, który pokazuje swoje różne wcielenia, nie zawsze te dobre.Klip jak i cały utwór ma być formą stworzenia alternatywnej historii rapera, który zamiast się rozwijać pozostał, wraz ze swoimi kolegami, na metaforycznej ławce. Gościnnie w klipie pojawia się również dziennikarz i prezenter Irek Bieleninik. Za scenariusz do teledysku odpowiedzialny jest Dawid Cechmajster, Bartosz Kasowski a także sam Bober. Z kolei reżyserią i montażem zajął się Dawid Cechmajster.Klip i utwór zapowiadają debiutancki krążek Bobera zatytułowany „Narcyz”. Sam Bober dał się do tej pory poznać z kilku utworów swojego autorstwa. Największą popularność przyniosły mu jednak bitwy freestylowe, w których regularnie startuje od 2015 roku. Do tej pory dwukrotnie zdobył pas mistrzowski Wielkiej Bitwy Warszawskiej oraz został finalistą tegorocznej edycji Red Bull KontroWersy 2018.„Ławka” to singiel promujący nadchodzący krążek Bobera – „Narcyz”. Co ciekawe, raper podejmuje się w nim zredefiniowania pojęcia osiedlowej ławki. Jak to robi i czym dla niego jest typowa, polska ławka? Odpowiedź w klipie, którego oglądać można na www.redbullmusic.pl.

Bober znany szerszej publiczności ze swoich freestylowych wyczynów, nie traci w studiu swojego bitewnego zacięcia. W związku z tym w utworze „Ławka” pojawia się sporo ostrych, bezkompromisowych wersów wymierzonych w osoby reprezentujące pewne, krytykowane przez rapera postawy. Nie oszczędza w nich nawet siebie samego. Całość opatrzona jest także dość surowym i mocnym bitem, utrzymanym w nowoczesnej konwencji.

Podobnie jest z minimalistycznym, ale pełnym wieloznaczności klipem. Całość historii rozgrywa się bowiem wokół pewnej ławki, która towarzyszy Boberowi w różnych stanach i momentach życia. Pusta przestrzeń wokół każe nam skupiać całą uwagę na tym jednym elemencie osiedlowej architektury. Znajdujemy na niej również samego Bobera, który pokazuje swoje różne wcielenia, nie zawsze te dobre.

Klip jak i cały utwór ma być formą stworzenia alternatywnej historii rapera, który zamiast się rozwijać pozostał, wraz ze swoimi kolegami, na metaforycznej ławce. Gościnnie w klipie pojawia się również dziennikarz i prezenter Irek Bieleninik. Za scenariusz do teledysku odpowiedzialny jest Dawid Cechmajster, Bartosz Kasowski a także sam Bober. Z kolei reżyserią i montażem zajął się Dawid Cechmajster.

Klip i utwór zapowiadają debiutancki krążek Bobera zatytułowany „Narcyz”. Sam Bober dał się do tej pory poznać z kilku utworów swojego autorstwa. Największą popularność przyniosły mu jednak bitwy freestylowe, w których regularnie startuje od 2015 roku. Do tej pory dwukrotnie zdobył pas mistrzowski Wielkiej Bitwy Warszawskiej oraz został finalistą tegorocznej edycji Red Bull KontroWersy 2018.

]]>
Babinci feat. Kaz "Hipsterzy" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-12-20,babinci-feat-kaz-hipsterzy-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2018-12-20,babinci-feat-kaz-hipsterzy-teledyskDecember 28, 2018, 10:23 pmAdmin strony„Hipsterzy” to najnowszy klip promujący album Babinciego, rapera i freestylera z Poznania. Gościnnie w utworze pojawił się Kaz, który wydał w tym roku album PKKP na bitach Mario Kontrargumenta oraz brał udział w finałach m.in. WBW, Red Bull Kontrowersy, Bitwy o Hype. Utwór traktuje o ludziach, którzy na siłę próbują być alternatywni będąc przy tym takimi samymi jak wszyscy. Jest przesycony ironią, dobrym humorem i pozytywnym wydźwiękiem będącym jednocześnie pstryczkiem w hipsterskie nosy współczesnej młodzieży.Bit wyprodukował Babinci, produkcją video zajęła się organizacja Dotsite. Klip kręcono w Poznaniu, m.in. w lokalu Peryskop, Ministerstwo Browaru oraz Tostownia. Obrazek promuje również label Nowy Label, którego założycielem jest Babinci. Za realizację nagrań odpowiada Babinci oraz Przemysław Popławski (Selekta Studio) stojący za rzeczami wychodzącym od Kaza. Mix i mastering to ponownie dzieło Babinciego.Sprawdź wszystkie najnowsze teledyski„Hipsterzy” to najnowszy klip promujący album Babinciego, rapera i freestylera z Poznania. Gościnnie w utworze pojawił się Kaz, który wydał w tym roku album PKKP na bitach Mario Kontrargumenta oraz brał udział w finałach m.in. WBW, Red Bull Kontrowersy, Bitwy o Hype. Utwór traktuje o ludziach, którzy na siłę próbują być alternatywni będąc przy tym takimi samymi jak wszyscy. Jest przesycony ironią, dobrym humorem i pozytywnym wydźwiękiem będącym jednocześnie pstryczkiem w hipsterskie nosy współczesnej młodzieży.

Bit wyprodukował Babinci, produkcją video zajęła się organizacja Dotsite. Klip kręcono w Poznaniu, m.in. w lokalu Peryskop, Ministerstwo Browaru oraz Tostownia. Obrazek promuje również label Nowy Label, którego założycielem jest Babinci. Za realizację nagrań odpowiada Babinci oraz Przemysław Popławski (Selekta Studio) stojący za rzeczami wychodzącym od Kaza. Mix i mastering to ponownie dzieło Babinciego.

Sprawdź wszystkie najnowsze teledyski

]]>
Ryba mistrzem WBW 2018!https://popkiller.kingapp.pl/2018-11-25,ryba-mistrzem-wbw-2018https://popkiller.kingapp.pl/2018-11-25,ryba-mistrzem-wbw-2018November 25, 2018, 1:29 amAdmin stronyZa nami 16 edycja zmagań w ramach WBW - emocji i dogrywek znów nie brakowało (pełną drabinkę i kolejne wyniki przekazywaliśmy Wam na bieżąco i znajdziecie je tutaj), ale znamy zwycięzcę!Został nim Ryba z Radomia, dla którego był to 3 finał WBW - do finałowej ósemki dostał się wcześniej w 2015 i 2016 roku, kończąc zawody na półfinale. Jak widać przerwa w 2017 zrobiła mu dobrze, bo wrócił po pełną pulę! Gratulujemy.Pełne wyniki finału*** Sprawdź też: Bober "Czuję, że studyjnie też drzemie we mnie potencjał" - wywiad z dwukrotnym mistrzem WBW Finał WBW 2009 – Gdzie się podziali tamci raperzy? Najsłynniejsze "lania" w historii polskiego freestyle'u - ranking Underwatch #2 - Kaz/Mario Kontrargument x Filipek, Duże Pe, Czeski, Bober, Babinci, Dolar Filipek - Milan (Bitwa Płocka 2018, Finał @ Polish Hip-Hop Festival) Edzio i Filipek wstydzą się bycia freestyle'owcami? Edzio z szaloną relacją: "We fristajlu już nic mnie nie zaskoczy" Solar vs Białas (finał WBW 2009, Freestyle Classics #28) Filipek walczy na wolno z Księdzem! - video Eskobar vs Oxon (Bitwa o Kemping 2010, Freestyle Classics #27) Eskobar - Muflon (Wojna o Śląsk 2008, Freestyle Classics #26) Trzy Sześć - Enson (WBW 2009, Freestyle Classics #25) Quebonafide - Feranzo (el. WBW 2013, Freestyle Classics #24) Duże Pe - Kamel (WBW 2004, Freestyle Classics #23) Muflon - Trzy-Sześć (Microphone Masters VII, Freestyle Classics #22) Rufin MC - Proceente (WBW 2003, Freestyle Classics #21) Muflon "Nigdy nie marzyłem o byciu wielkim raperem" - wywiad Więcej o Freestyle'uPo której walce Filipek nie mógł spać w nocy? Odpowiedział nam w cyklu Rentgen:[[{"fid":"40568","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Za nami 16 edycja zmagań w ramach WBW - emocji i dogrywek znów nie brakowało (pełną drabinkę i kolejne wyniki przekazywaliśmy Wam na bieżąco i znajdziecie je tutaj), ale znamy zwycięzcę!

Został nim Ryba z Radomia, dla którego był to 3 finał WBW - do finałowej ósemki dostał się wcześniej w 2015 i 2016 roku, kończąc zawody na półfinale. Jak widać przerwa w 2017 zrobiła mu dobrze, bo wrócił po pełną pulę! Gratulujemy.

Pełne wyniki finału

***

 

Sprawdź też:

 

Bober "Czuję, że studyjnie też drzemie we mnie potencjał" - wywiad z dwukrotnym mistrzem WBW

 

Finał WBW 2009 – Gdzie się podziali tamci raperzy?

 

Najsłynniejsze "lania" w historii polskiego freestyle'u - ranking

 

Underwatch #2 - Kaz/Mario Kontrargument x Filipek, Duże Pe, Czeski, Bober, Babinci, Dolar

 

Filipek - Milan (Bitwa Płocka 2018, Finał @ Polish Hip-Hop Festival)

 

Edzio i Filipek wstydzą się bycia freestyle'owcami?

 

Edzio z szaloną relacją: "We fristajlu już nic mnie nie zaskoczy"

 

Solar vs Białas (finał WBW 2009, Freestyle Classics #28)

 

Filipek walczy na wolno z Księdzem! - video

 

Eskobar vs Oxon (Bitwa o Kemping 2010, Freestyle Classics #27)

 

Eskobar - Muflon (Wojna o Śląsk 2008, Freestyle Classics #26)

 

Trzy Sześć - Enson (WBW 2009, Freestyle Classics #25)

 

Quebonafide - Feranzo (el. WBW 2013, Freestyle Classics #24)

 

Duże Pe - Kamel (WBW 2004, Freestyle Classics #23)

 

Muflon - Trzy-Sześć (Microphone Masters VII, Freestyle Classics #22)

 

Rufin MC - Proceente (WBW 2003, Freestyle Classics #21)

 

Muflon "Nigdy nie marzyłem o byciu wielkim raperem" - wywiad

 

Więcej o Freestyle'u

Po której walce Filipek nie mógł spać w nocy? Odpowiedział nam w cyklu Rentgen:

[[{"fid":"40568","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
WBW 2018 - ruszył Wielki Finał, relacja na żywo!https://popkiller.kingapp.pl/2018-11-24,wbw-2018-ruszyl-wielki-final-relacja-na-zywohttps://popkiller.kingapp.pl/2018-11-24,wbw-2018-ruszyl-wielki-final-relacja-na-zywoNovember 25, 2018, 1:28 amAdmin stronyDzisiejszy wieczór to finałowe zmagania XVI edycji najbardziej prestiżowego turnieju wolnostylowego w Polsce. Rok temu zwycięski pas obronił Bober, kto zwycięży dziś? Walki w warszawskiej Proximie już się rozpoczęły, poniżej będziemy relacjonować Wam ich przebieg, odświeżajcie więc tego posta, by być na bieżąco!Na razie poznaliśmy rozkład grup, w tym momencie trwa pierwsza runda walk!Grupa A:Will Spliff 1 0 1Oset 0 0 0Ryba 1 1 0Kaz 0 1 1Grupa B:Koro 0 0 0Peus 0 1 1Spartiak 1 0 1Milan 1 1 0Runda 1:A - Will Spliff - Oset -> 1:0B - Spartiak - Koro -> 1:0A - Ryba - Kaz -> 1:0B - Milan - Peus -> 1:0 (po dogrywce)Runda 2:A - Ryba - Oset -> 1:0A - Kaz - Will Spliff -> 1:0B - Peus - Spartiak -> 1:0B - Milan - Koro -> 1:0Runda 3:A - Will Spliff - Ryba -> 1:0A - Kaz - Oset -> 1:0B - Peus - Koro -> 1:0B - Spartiak - Milan -> 1:0Po 3 rundach w obu grupach czeka nas dogrywka! W grupie A tyle samo punktów mają Will Spliff, Ryba i Kaz, a w grupie B Peus, Spartiak i Milan!Dogrywka A -> Ryba i Will SpliffDogrywka B -> Milan i Peus1/2:Milan - Will Spliff -> MilanRyba - Peus -> RybaFinał:Milan - Ryba -> RYBA***Sprawdź też:Bober "Czuję, że studyjnie też drzemie we mnie potencjał" - wywiad z dwukrotnym mistrzem WBWFinał WBW 2009 – Gdzie się podziali tamci raperzy?Najsłynniejsze "lania" w historii polskiego freestyle'u - rankingUnderwatch #2 - Kaz/Mario Kontrargument x Filipek, Duże Pe, Czeski, Bober, Babinci, DolarFilipek - Milan (Bitwa Płocka 2018, Finał @ Polish Hip-Hop Festival)Edzio i Filipek wstydzą się bycia freestyle'owcami?Edzio z szaloną relacją: "We fristajlu już nic mnie nie zaskoczy"Solar vs Białas (finał WBW 2009, Freestyle Classics #28)Filipek walczy na wolno z Księdzem! - videoEskobar vs Oxon (Bitwa o Kemping 2010, Freestyle Classics #27)Eskobar - Muflon (Wojna o Śląsk 2008, Freestyle Classics #26)Trzy Sześć - Enson (WBW 2009, Freestyle Classics #25)Quebonafide - Feranzo (el. WBW 2013, Freestyle Classics #24)Duże Pe - Kamel (WBW 2004, Freestyle Classics #23)Muflon - Trzy-Sześć (Microphone Masters VII, Freestyle Classics #22)Rufin MC - Proceente (WBW 2003, Freestyle Classics #21)Muflon "Nigdy nie marzyłem o byciu wielkim raperem" - wywiadWięcej o Freestyle'uPo której walce Filipek nie mógł spać w nocy? Odpowiedział nam w cyklu Rentgen:[[{"fid":"40568","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]Dzisiejszy wieczór to finałowe zmagania XVI edycji najbardziej prestiżowego turnieju wolnostylowego w Polsce. Rok temu zwycięski pas obronił Bober, kto zwycięży dziś? Walki w warszawskiej Proximie już się rozpoczęły, poniżej będziemy relacjonować Wam ich przebieg, odświeżajcie więc tego posta, by być na bieżąco!

Na razie poznaliśmy rozkład grup, w tym momencie trwa pierwsza runda walk!

Grupa A:
Will Spliff 1 0 1
Oset 0 0 0
Ryba 1 1 0
Kaz 0 1 1

Grupa B:
Koro 0 0 0
Peus 0 1 1
Spartiak 1 0 1
Milan 1 1 0

Runda 1:
A - Will Spliff - Oset -> 1:0
B - Spartiak - Koro -> 1:0
A - Ryba - Kaz -> 1:0
B - Milan - Peus -> 1:0 (po dogrywce)

Runda 2:
A - Ryba - Oset -> 1:0
A - Kaz - Will Spliff -> 1:0
B - Peus - Spartiak -> 1:0
B - Milan - Koro -> 1:0

Runda 3:
A - Will Spliff - Ryba -> 1:0
A - Kaz - Oset -> 1:0
B - Peus - Koro -> 1:0
B - Spartiak - Milan -> 1:0

Po 3 rundach w obu grupach czeka nas dogrywka! W grupie A tyle samo punktów mają Will Spliff, Ryba i Kaz, a w grupie B Peus, Spartiak i Milan!

Dogrywka A -> Ryba i Will Spliff
Dogrywka B -> Milan i Peus

1/2:

Milan - Will Spliff -> Milan

Ryba - Peus -> Ryba

Finał:

Milan - Ryba -> RYBA

***

Sprawdź też:

Bober "Czuję, że studyjnie też drzemie we mnie potencjał" - wywiad z dwukrotnym mistrzem WBW

Finał WBW 2009 – Gdzie się podziali tamci raperzy?

Najsłynniejsze "lania" w historii polskiego freestyle'u - ranking

Underwatch #2 - Kaz/Mario Kontrargument x Filipek, Duże Pe, Czeski, Bober, Babinci, Dolar

Filipek - Milan (Bitwa Płocka 2018, Finał @ Polish Hip-Hop Festival)

Edzio i Filipek wstydzą się bycia freestyle'owcami?

Edzio z szaloną relacją: "We fristajlu już nic mnie nie zaskoczy"

Solar vs Białas (finał WBW 2009, Freestyle Classics #28)

Filipek walczy na wolno z Księdzem! - video

Eskobar vs Oxon (Bitwa o Kemping 2010, Freestyle Classics #27)

Eskobar - Muflon (Wojna o Śląsk 2008, Freestyle Classics #26)

Trzy Sześć - Enson (WBW 2009, Freestyle Classics #25)

Quebonafide - Feranzo (el. WBW 2013, Freestyle Classics #24)

Duże Pe - Kamel (WBW 2004, Freestyle Classics #23)

Muflon - Trzy-Sześć (Microphone Masters VII, Freestyle Classics #22)

Rufin MC - Proceente (WBW 2003, Freestyle Classics #21)

Muflon "Nigdy nie marzyłem o byciu wielkim raperem" - wywiad

Więcej o Freestyle'u

Po której walce Filipek nie mógł spać w nocy? Odpowiedział nam w cyklu Rentgen:

[[{"fid":"40568","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"link_text":null,"type":"media","field_deltas":{"1":{"format":"default"}},"attributes":{"height":323,"width":430,"class":"media-element file-default","data-delta":"1"}}]]

]]>
Edzio i Filipek wstydzą się bycia freestyle'owcami?https://popkiller.kingapp.pl/2018-10-29,edzio-i-filipek-wstydza-sie-bycia-freestyleowcamihttps://popkiller.kingapp.pl/2018-10-29,edzio-i-filipek-wstydza-sie-bycia-freestyleowcamiOctober 28, 2018, 11:45 pmAdmin strony"Wstyd mi, że jestem freestylowcem" to pierwszy singiel promujący solowy album Edzia. W numerze szczerym i obnażającym "drugą stronę medalu" z życia gwiazd freestyle'owych gościnnie pojawia się Filipek."Wygrany" to podsumowanie i zamknięcie pewnego długiego, istotnego okresu w moim życiu - mówi o płycie autor. Jest to koncept album, na którym Edzio prowadzi słuchacza przez historię najważniejszego jak dotąd etapu w swojej karierze, rozlicza się z przeszłością oraz opowiada o doświadczeniach z tamtego czasu. Jest to dzieło, na którym wszystkie utwory tworzą spójną całość, chronologicznie opowiedzianą historię, ale jednocześnie każdy kawałek, włączony pojedynczo, nie sprawia wrażenia elementu wyrwanego z kontekstu. Znajdziemy tam historie z życia Piotrka, mocne, braggowe punchline'y, a także emocjonalne, bardzo osobiste utwory, z którymi wielu może się utożsamić.Więcej szczegółów, preorder i tracklista albumu w naszym dziale Premier Płytowych"Wstyd mi, że jestem freestylowcem" to pierwszy singiel promujący solowy album Edzia. W numerze szczerym i obnażającym "drugą stronę medalu" z życia gwiazd freestyle'owych gościnnie pojawia się Filipek.

"Wygrany" to podsumowanie i zamknięcie pewnego długiego, istotnego okresu w moim życiu - mówi o płycie autor. Jest to koncept album, na którym Edzio prowadzi słuchacza przez historię najważniejszego jak dotąd etapu w swojej karierze, rozlicza się z przeszłością oraz opowiada o doświadczeniach z tamtego czasu. Jest to dzieło, na którym wszystkie utwory tworzą spójną całość, chronologicznie opowiedzianą historię, ale jednocześnie każdy kawałek, włączony pojedynczo, nie sprawia wrażenia elementu wyrwanego z kontekstu. Znajdziemy tam historie z życia Piotrka, mocne, braggowe punchline'y, a także emocjonalne, bardzo osobiste utwory, z którymi wielu może się utożsamić.

Więcej szczegółów, preorder i tracklista albumu w naszym dziale Premier Płytowych

]]>
Bober "Czuję, że studyjnie też drzemie we mnie potencjał" - wywiad z dwukrotnym mistrzem WBWhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-27,bober-czuje-ze-studyjnie-tez-drzemie-we-mnie-potencjal-wywiad-z-dwukrotnym-mistrzem-wbwhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-27,bober-czuje-ze-studyjnie-tez-drzemie-we-mnie-potencjal-wywiad-z-dwukrotnym-mistrzem-wbwNovember 27, 2017, 5:09 pmTadeusz TurnauBober jako drugi zawodnik w historii obronił mistrzowski pas Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Przed nim zdołał to uczynić tylko Edzio, a poza tymi dwoma panami jeszcze jedynie Muflon triumfował na WBW dwukrotnie (tyle że nie rok po roku). Po sobotnim finale w Proximie, który zakończył się triumfem Bobera nad Milem, mistrz udzielił nam krótkiego wywiadu.Który sukces smakował lepiej - zdobycie pasa po raz pierwszy czy jego obrona?Mimo wszystko wygranie WBW po raz pierwszy było mocniejszym przeżyciem. Oczywiście drugi triumf jest bardziej wyjątkowy/prestiżowy, ale pierwszy raz ciężko przebić. Co sądzisz o tegorocznej formule WBW? (12 eliminacji, dwa półfinały i finał)Dokładnie to samo co od początku. Nie pomaga. Przesyt, za duża ilość walk, cały rok z freestylem i WBW. Finalny efekt mieliśmy w Proximie. Mimo niemal 1000 osób w klubie, dopiero przy półfinałach i końcowych etapach bitwy publika była czymś zaskoczona i faktycznie reagowała. Większość walk w grupie było zarówno dla nich, jak i dla nas po prostu nudna. Co za dużo to niezdrowo.Zgodziłbyś się z twierdzeniem, że na przestrzeni całego roku a także większości finałowych walk to Milu był najlepszym polskim freestyle'owcem?Jak najbardziej. Jeśli mam być szczery to w 1/100 poczułem, że nawet było mi odrobinę przykro, że z nim wygrałem. Po takim roku jak i finale naprawdę spodziewałem się strasznie ciężkiej przeprawy, ale Radkowi chyba koniec końców zabrakło gazu. Weryfikują nas mimo wszystko te najważniejsze momenty. Peus powiedział mi, że finał wygra ta osoba, której uda się psychicznie odciąć od wszelkich okoliczności i najwidoczniej mi się to udało.Zamierzasz być pierwszym, który wygra WBW trzy razy z rzędu?Kuszące, ale nie wydaje mi się bym był na siłach, a czasem dobrze zejść ze sceny w odpowiednim momencie. Zapytajcie Edzia ;) Nie chcę niczego deklarować, ale jeżeli forma WBW będzie taka sama jak w tym roku, to z pewnością mnie to nie zachęci.Można było ostatnio od Ciebie usłyszeć, że niebawem zrobisz sobie przerwę od bitew. Czy to oznacza, że poświecisz więcej czasu na rap studyjny?Tak, czuję że studyjne też drzemie we mnie potencjał, który trzeba po prostu wygrzebać. Tam także ciągle towarzyszy mi progres, więc nie chce popełnić błędu z zeszłego roku i tym razem chciałbym wykorzystać "moment".A skoro już zapytaliśmy Bobera o działalność studyjną, łapcie jej najnowsze owoce. Bober jako drugi zawodnik w historii obronił mistrzowski pas Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Przed nim zdołał to uczynić tylko Edzio, a poza tymi dwoma panami jeszcze jedynie Muflon triumfował na WBW dwukrotnie (tyle że nie rok po roku). Po sobotnim finale w Proximie, który zakończył się triumfem Bobera nad Milem, mistrz udzielił nam krótkiego wywiadu.

Który sukces smakował lepiej - zdobycie pasa po raz pierwszy czy jego obrona?

Mimo wszystko wygranie WBW po raz pierwszy było mocniejszym przeżyciem. Oczywiście drugi triumf jest bardziej wyjątkowy/prestiżowy, ale pierwszy raz ciężko przebić. 

Co sądzisz o tegorocznej formule WBW? (12 eliminacji, dwa półfinały i finał)

Dokładnie to samo co od początku. Nie pomaga. Przesyt, za duża ilość walk, cały rok z freestylem i WBW. Finalny efekt mieliśmy w Proximie. Mimo niemal 1000 osób w klubie, dopiero przy półfinałach i końcowych etapach bitwy publika była czymś zaskoczona i faktycznie reagowała. Większość walk w grupie było zarówno dla nich, jak i dla nas po prostu nudna. Co za dużo to niezdrowo.

Zgodziłbyś się z twierdzeniem, że na przestrzeni całego roku a także większości finałowych walk to Milu był najlepszym polskim freestyle'owcem?

Jak najbardziej. Jeśli mam być szczery to w 1/100 poczułem, że nawet było mi odrobinę przykro, że z nim wygrałem. Po takim roku jak i finale naprawdę spodziewałem się strasznie ciężkiej przeprawy, ale Radkowi chyba koniec końców zabrakło gazu. Weryfikują nas mimo wszystko te najważniejsze momenty. Peus powiedział mi, że finał wygra ta osoba, której uda się psychicznie odciąć od wszelkich okoliczności i najwidoczniej mi się to udało.

Zamierzasz być pierwszym, który wygra WBW trzy razy z rzędu?

Kuszące, ale nie wydaje mi się bym był na siłach, a czasem dobrze zejść ze sceny w odpowiednim momencie. Zapytajcie Edzia ;) Nie chcę niczego deklarować, ale jeżeli forma WBW będzie taka sama jak w tym roku, to z pewnością mnie to nie zachęci.

Można było ostatnio od Ciebie usłyszeć, że niebawem zrobisz sobie przerwę od bitew. Czy to oznacza, że poświecisz więcej czasu na rap studyjny?

Tak, czuję że studyjne też drzemie we mnie potencjał, który trzeba po prostu wygrzebać. Tam także ciągle towarzyszy mi progres, więc nie chce popełnić błędu z zeszłego roku i tym razem chciałbym wykorzystać "moment".

A skoro już zapytaliśmy Bobera o działalność studyjną, łapcie jej najnowsze owoce. 

]]>
Bober broni pas mistrza WBW! - mamy wyniki finałuhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-26,bober-broni-pas-mistrza-wbw-mamy-wyniki-finaluhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-26,bober-broni-pas-mistrza-wbw-mamy-wyniki-finaluNovember 25, 2017, 11:44 pmAdmin stronyZa nami finał WBW 2017, w którym tradycyjnie emocji nie brakowało! Zwycięzcą okazał się...Bober, który obronił mistrzowski pas sprzed roku! W finale pokonał Mila. W półfinałach odpadli Peus i Oset.Finał:Bober - Milu -> BoberPółfinały:Bober - Peus -> BoberMilu - Oset -> MiluGrupa A:Bober 3Oset 2Ksywa 1Wawrzyn 0Grupa B:Milu 3Peus 2Kaz 1Murzyn 0Za nami finał WBW 2017, w którym tradycyjnie emocji nie brakowało! Zwycięzcą okazał się...

Bober, który obronił mistrzowski pas sprzed roku! W finale pokonał Mila. W półfinałach odpadli Peus i Oset.

Finał:

Bober - Milu -> Bober

Półfinały:

Bober - Peus -> Bober

Milu - Oset -> Milu

Grupa A:

Bober 3
Oset 2
Ksywa 1
Wawrzyn 0

Grupa B:

Milu 3
Peus 2
Kaz 1
Murzyn 0

]]>
Finał WBW 2017: znamy uczestników, prowadzących i DJ'a!https://popkiller.kingapp.pl/2017-11-15,final-wbw-2017-znamy-uczestnikow-prowadzacych-i-djahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-11-15,final-wbw-2017-znamy-uczestnikow-prowadzacych-i-djaNovember 15, 2017, 10:18 amTadeusz TurnauZa nami dwa półfinały WBW 2017. Imprezy w Krakowie i Bydgoszczy wyłoniły ośmiu zawodników, którzy 25 listopada w Proximie powalczą w Wielkim Finale. Ponadto organizatorzy zdradzili także, kto poprowadzi imprezę oraz komu przypadnie odpowiedzialność za puszczanie bitów. Finaliści:Oset (1.miejsce, Kraków)Ksywa (2. miejsce, Kraków)Bober (półfinał, Kraków)Peus (półfinał, Kraków)Milu (1. miejsce, Bydgoszcz)Kaz (2. miejsce, BydgoszczWawrzyn (półfinał, Bydgoszcz)Murzyn (półfinał, Bydgoszcz)Bitwę w Proximie poprowadzą współnie Dolar oraz Filipek, a za deckami usiądzie stały rezydent WBW, Dj Grubaz.Za nami dwa półfinały WBW 2017. Imprezy w Krakowie i Bydgoszczy wyłoniły ośmiu zawodników, którzy 25 listopada w Proximie powalczą w Wielkim Finale. Ponadto organizatorzy zdradzili także, kto poprowadzi imprezę oraz komu przypadnie odpowiedzialność za puszczanie bitów. 

Finaliści:

  • Oset (1.miejsce, Kraków)
  • Ksywa (2. miejsce, Kraków)
  • Bober (półfinał, Kraków)
  • Peus (półfinał, Kraków)
  • Milu (1. miejsce, Bydgoszcz)
  • Kaz (2. miejsce, Bydgoszcz
  • Wawrzyn (półfinał, Bydgoszcz)
  • Murzyn (półfinał, Bydgoszcz)

Bitwę w Proximie poprowadzą współnie Dolar oraz Filipek, a za deckami usiądzie stały rezydent WBW, Dj Grubaz.

]]>
Znamy oficjalny skład półfinałów WBW 2017!https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-24,znamy-oficjalny-sklad-polfinalow-wbw-2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-24,znamy-oficjalny-sklad-polfinalow-wbw-2017October 24, 2017, 9:04 amTadeusz TurnauZa nami dwanaście imprez eliminacyjnych WBW 2017. W tym roku szesnastu najlepszych zawodników ligowej tabeli eliminacji awansowało do dwóch półfinałów, w których to zostali oni podzieleni na dwie "8". Na obu imprezach do rozdania będą cztery bilety na Wielki Finał, który odbędzie się 25 listopada w warszawskiej Proximie. Poniżej przedstawiamy Wam skład nadchodzących półfinałów w Krakowie oraz Bydgoszczy.Kraków (4 listopada)–Peus (2)–Bober (4)–Oset (6)–Will Spliff (8)–Wudo (10)–Spartiak (12)–Ksywa (13)–Luber (15)Bydgoszcz (11 listopada)–Milu (1)–Ryba (3)–Murzyn (5)–Kaz (7)–Toczek (9)–Radzias (11)–Bambo (14)–Wawrzyn (15)*Przy podziale zawodników organizatorzy uwzględnili ich pozycję w ligowej tabeli eliminacji (numerek w nawiasach), ich miejsce zamieszkania oraz zajęte terminy.Za nami dwanaście imprez eliminacyjnych WBW 2017. W tym roku szesnastu najlepszych zawodników ligowej tabeli eliminacji awansowało do dwóch półfinałów, w których to zostali oni podzieleni na dwie "8". Na obu imprezach do rozdania będą cztery bilety na Wielki Finał, który odbędzie się 25 listopada w warszawskiej Proximie. Poniżej przedstawiamy Wam skład nadchodzących półfinałów w Krakowie oraz Bydgoszczy.

  • Kraków (4 listopada)

–Peus (2)

–Bober (4)

–Oset (6)

–Will Spliff (8)

–Wudo (10)

–Spartiak (12)

–Ksywa (13)

–Luber (15)

  • Bydgoszcz (11 listopada)

–Milu (1)

–Ryba (3)

–Murzyn (5)

–Kaz (7)

–Toczek (9)

–Radzias (11)

–Bambo (14)

–Wawrzyn (15)

*Przy podziale zawodników organizatorzy uwzględnili ich pozycję w ligowej tabeli eliminacji (numerek w nawiasach), ich miejsce zamieszkania oraz zajęte terminy.

]]>
Ryba po raz drugim w tym roku triumfuje na el. WBW 2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-09-04,ryba-po-raz-drugim-w-tym-roku-triumfuje-na-el-wbw-2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-09-04,ryba-po-raz-drugim-w-tym-roku-triumfuje-na-el-wbw-2017September 4, 2017, 8:44 pmTadeusz TurnauReprezentant Radomia, Ryba nie miał sobie równych na pierwszych eliminacjach rundy jesiennej WBW 2017 w Warszawie. Zeszłoroczny półfinalista rozprawił się w finałowym starciu z pogormcą zwycięzcy Bitwy o Pitos, Pueblosa, Milanem.Trzecie miejsce na elimkach przypadło z kolei Kazowi, który w walce o najniższy stopień podium pewnie uporał się z GML-em. We wcześniejszych etapach bitwy swój udział w imprezie zakończyli natomiast między innymi Spartiak oraz Pueblos.Dzięki zgarnięciu 30 pkt. za triumf w Warszawie Ryba wysunął się na prowadzenie w ligowej tabeli el. WBW 2017. Na tę chwilę Radomiak minimalnie wyprzedza w niej Peusa oraz Mila.A tak o to prezentuje się pełna drabinka pucharowa sobotnich eliminacji:1/8GML vs EmssKałach vs BebeMilan vs KurianPueblos vs BiluBiały vs JakonnKaz vs BucziRyba vs MurzynSpartiak vs Adi1/4GML vs KałachMilan vs PueblosKaz vs BiałyRyba vs Spartiak1/2Milan vs GMLRyba vs KazWalka o 3 miejsce:Kaz vs GMLFinał:Ryba vs MilanReprezentant Radomia, Ryba nie miał sobie równych na pierwszych eliminacjach rundy jesiennej WBW 2017 w Warszawie. Zeszłoroczny półfinalista rozprawił się w finałowym starciu z pogormcą zwycięzcy Bitwy o Pitos, Pueblosa, Milanem.

Trzecie miejsce na elimkach przypadło z kolei Kazowi, który w walce o najniższy stopień podium pewnie uporał się z GML-em. We wcześniejszych etapach bitwy swój udział w imprezie zakończyli natomiast między innymi Spartiak oraz Pueblos.

Dzięki zgarnięciu 30 pkt. za triumf w Warszawie Ryba wysunął się na prowadzenie w ligowej tabeli el. WBW 2017. Na tę chwilę Radomiak minimalnie wyprzedza w niej Peusa oraz Mila.

A tak o to prezentuje się pełna drabinka pucharowa sobotnich eliminacji:

1/8

  • GML vs Emss
  • Kałach vs Bebe
  • Milan vs Kurian
  • Pueblos vs Bilu
  • Biały vs Jakonn
  • Kaz vs Buczi
  • Ryba vs Murzyn
  • Spartiak vs Adi

1/4

  • GML vs Kałach
  • Milan vs Pueblos
  • Kaz vs Biały
  • Ryba vs Spartiak

1/2

  • Milan vs GML
  • Ryba vs Kaz

Walka o 3 miejsce:

  • Kaz vs GML

Finał:

  • Ryba vs Milan
]]>
Runda wiosenna na free (podsumowanie)https://popkiller.kingapp.pl/2017-08-12,runda-wiosenna-na-free-podsumowaniehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-08-12,runda-wiosenna-na-free-podsumowanieAugust 11, 2017, 12:54 pmTadeusz TurnauFreestyle'u mieliśmy minionej wiosny aż potąd. Chyba jeszcze nigdy w pierwszej połowie roku nie odbyło się tyle znaczących i silnie obsadzonych imprez. Jednych wspomniany natłok bitew szybko przyprawiał o zalążki freestyle'owego pawia, a u innych spowodował jeszcze większy głód śledzenia wolnostylowej rywalizacji. Tak czy inaczej pozostawiliśmy za sobą w ostatnich miesiącach kawał battle'owej historii i bez dwóch zdań warto rzucić okiem wstecz, by przypomnieć sobie najciekawsze wydarzenia na bitewnym podwórku pierwszej połowy 2017 roku.A polecimy klasycznie miesiąc po miesiącu, wydobywając z każdych 30 dni w roku najlepsze freestyle'owe wspomnienia!STYCZEŃ: Południe z hukiem otwiera nowy rok!Najważniejszym wydarzeniem otwierającym kolejne 12 miesięcy wolnostylowej rywalizacji była bez cienia wątpliwości mająca miejsce pod koniec stycznia w Bielsku Bitwa o Południe. Za organizację eventu wziął się finalista WBW 2014 oraz triumfator Bitwy o Pitos III, Pueblos, a jego innowacyjne podejście do tego przedsięwzięcia zapewniło widzom mnóstwo atrakcji. Cała bitwa odbyła się w formule "obrazkowej", gdzie zamiast na treści losowanych tematów zawodnicy musieli się skupiać w swej nawijce na zawartości wyświetlanych na projektorze zdjęć. Prócz tego MC's zmuszeni byli losować bity, nie wiedząc czy przyjdzie im rapować pod klasyczne podkłady czy też bardziej nowoczesne brzmienia. Wszystko to dopełniło bardzo silne grono rozstawionych zawodników tworzone kolejno przez Bobera, Mila, Peusa oraz Czeskiego. Bitwa okazała się absolutnym strzałem w dziesiątke, a jej triumfator Bober z hukiem rozpoczął nowy rok, pokonując w bielskim finale znajdującego się w niegorzej formie Mila. Poza głównym daniem z południa w styczniu byliśmy również świadkami między innymi wygranego przez Spartiaka finału II sezonu Poznań Freestyle League, a także zdominowaje przez Oseta Bitwy Chojnice, która to rozpoczęła imponującą passę bitewnych zwycięstw Łodzianina. Skupmy się jednak na tym, co najlepsze:) LUTY: Godny powrót Mistrzów Mikrofonu!Nadciągnął luty, a wraz z nimi na scenę po dłuższej przerwie powrócił kultowy cykl o nazwie Microphone Masters. Tym razem w rolę mistrzów mikrofonu wcielili się w Lublinie Filipek, Bober, Szyderca i Dolar, a imprezę kozacko poprowadził Flint. Co prawda XI odsłona eventu organizowanego przez WBW nie obeszła się aż tak szerokim echem w rapowym półświatku, jednak na poziom wydarzeń na scenie z pewnością nie mogliśmy narzekać. Imponował przede wszystkim będący w gazie po wygranej w Bielsku Bober, w zapodawaniu świetnych wejść wturowali mu Filipek i Dolar, a Szydercy udało się wręcz w znakomity sposób zrewanżować mistrzowi WBW za porażkę z zeszłorocznego finału warszawskiej bitwy. Lekkim niewypałem okazała się jedynie próba łączenia freestyle'owych wjazdów z beatboxowym podkładem od Muzamana, którego nowoczesne brzmienia w połączeniu z kiepskim odsłuchem na scenie okazywały się często dla zawodników zbyt dużym wyzwaniem...Poza tegorocznymi Mistrzami Mikrofonu wyłoniliśmy w lutym także i zwycięzcę Finału WLW Sezonu 2016. Podobnie jak w całej lidze, także i w tegorocznym finale najlepszy okazał się Toczek, który to w decydującym starciu zdołał uporać się z Murzynem.A tu łapcie rewanż Szydiego:) MARZEC: WBW wraca szybciej niż kiedykolwiek!Wiosenny start, nowe zasady i mnóstwo niewiadomych. Wielka Bitwa Warszawska rozpoczęła się w tym roku już pod koniec marca w Poznaniu, a jej inauguracja okazała się być jedną z lepszych imprez bitewnych całej wiosny. Do Klubu Trops przyjechało spore grono najmocniejszych MC's, a finalnie rywali w świetnym stylu po kątach porozstawiał Kaz. Jego walki z Milem i Toczkiem to pojedynki na absolutnie najwyższym poziomie, a parę pojedynczych wjazdów z tych bitew autorstwa reprezentanta Działdowa to pieprzony majstersztyk. Smaczku całej imprezie dodał z pewnością świetny występ 15-letniego Trampa, który zdobył serca publiki, pokonując w kozackim, punchline'owym stylu Murzyna oraz Q-keya. Tydzień po poznańskiej inauguracji odbyły się drugie el. WBW 2017 w Krakowie, które to jednak – pomimo silnego rozstawienia – stały na znacznie niższym poziomie, a triumfował na nich wyluzowany i zapijaczony Milu. Ciekawym wydarzeniem w marcu była również wygrana przez Oseta 5 ustawka Bydgoskiej Bitwy Freestyle, która zakończyła się finałowym pojedynkiem Łodzianina z powracającym na scenę po długiej przerwie weteranem, Mełcinem....tak, warto przetrawić fatalny dźwięk, by posłuchać treści bitwy;) KWIECIEŃ: Miesiąc Oseta, 7 minut Spartiaka!Po nieco spokojniejszym marcu w kwietniu uderzyła w nas cała fala kozackich battle'owych eventów. Dwie świetne imprezy z ramienia WBW, trzecia odsłona pokaźnie obsadzonej Bitwy o Trójmiasto czy też ciesząca się niewiele mniejszą popularnością Bitwa o Łuków. Ale zacznijmy od początku. A zaczęło się w Łukowie, gdzie po świetnym, punchline'owym finale Szyderca zdołał uporać się z Rybą i odnieść triumf na całej bitwie. Następnie znaleźliśmy się w Zielonej Górze podczas chyba najlepszych z dotychczasowych el. WBW 2017. Na zachodnim krańcu Polski triumfował weteran Peus, jednak głównym wydarzeniem imprezy okazała się ćwierćfinałowa walka Spartiaka z Toczkiem, w której to ten pierwszy pokazał trzy najlepsze freestyle'owe wejścia, jakie dane mi było usłyszeć w ostatnich miesiącach. Druga połowa kwietnia stała z kolei pod znakiem dominacji Oseta, który w jeden weekend najpierw triumfował na swym rodzinnym podwórku w Łodzi podczas kolejnych el. WBW 2017, a następnie okazał się bezkonkurencji na Bitwie o Trójmiasto III. Co ciekawe na obu imprezach zawodnik słynący z nietuzinkowej stylówki musiał mierzyć się w finałach z reprezentantami WLW, odpowiednio Murzynem oraz Rybą. Aż sam przez chwilę nie wiedziałem, co tu zostawić, ale wybór chyba musi być jeden:) Miazga! MAJ: El Classico dla Mila, przepowiedziana sensacja na WBW!W maju battle'owa scena poszła ewidentnie za ciosem. Zaczęło się w Olsztynie, gdzie Ryba po kozackich walkach z Toczkiem, Yoweem i Osetem wygrał swoje pierwsze w tym roku el. WBW. Juź dzień później uderzyliśmy do Szczenina, w którym to odbyła się świetnie obsadzona Bitwa o Hype. W finale imprezy dostaliśmy kolejne już freestyle'owe "El Classico", czyli starcie Mila z Boberem. Na południe górą okazał się być zawodnik z Bielska, jednak na zachodzie po kapitalnej walce zakończonej dogrywką udanie zrewanżował mu się pochodzący z Wrocławia aktualny lider ligowej tabeli WBW 2017. Z kolei na koniec miesiąca dane nam było wybrać się do Tych, gdzie zobaczyliśmy drugie z majowych elimek największej polskiej bitwy. Na Śląsk przyjechali między innymi Peus, Bober, Murzyn czy też Biały, jednak głównych faworytów imprezy w imponującym stylu pogodził nie kto inny jak Wudo. Punchline'owy MC z Radlina tydzień po triumfie na Bitwie o Bielsko wpadł do Tych, po świetnych walkach uporał się z Buczim, Lukim, Boberem oraz Peusem i zdołał zgarnąć aż 30 pkt. do ligowej tabeli eliminacji WBW 2017, które to z dużą dozą prawdopodobieństwa zapewnią mu udział w jesiennych półfinałach bitwy. Powinienem może zarzucić którymś z kozackich wjazdów Wudo, ale...El Classico to jednak El Classico ;) Inny poziom! CZERWIEC: Mistrz wraca na tron, Redbull do biznesu!Po paru niespodziewanych niepowodzeniach na el. WBW 2017 aktualny posiadacz pasa Bober udał się na początku czerwca na ostatnie z wiosennych elimek do Rzeszowa. W stolicy Podkarpacia obejrzeliśmy zdecydowanie najgorszą z dotychczasowych imprez z ramienia WBW 2017, a stabilna, pozbawiona zbytnich fajerwerków forma mistrza w pełni wystarczyła mu, by zakończyć event zwycięstwem. Z kolei już tydzień później Bober cieszył się z kolejnego, tym razem znacznie bardziej okazałego triumfu, który udało mu się wywieźć z Ciechanowa. Tam mistrz WBW 2016 triumfował na organizowanej przez Białego bitwie, zwyciężając po drodze m.in. Oseta oraz rewanżując się w finale Milowi za niedawną porażkę ze Szczecina. W czerwcu byliśmy również świadkami zupełnie nowej inicjatywy na scenie bitewnej, czyli Redbull Kontrowersy. Po czterech, zorganizowanych w całkiem ciekawej formule przystankach eliminacyjnych finałową bitwę imprezy sponsorowanej przez słynny napój energetyczny wygrał reprezentant Białegostoku, Radzias. Trzeba jednak przyznać, iż choć organizacyjnie Kontrowersy wypadły na pięć z plusem, to jednak poprzez brak uczestnictwa najlepszych MC's bitwa ta mogła nas nieco rozczarować... Cóż, oby był to jedynie przedsmak;) LIPIEC: Pitos, Pitos i jeszcze raz Pitos!W związku z rozpoczynającymi się wakacjami w lipcu mieliśmy jedynie jedno, za to wybitnie okazałe wydarzenie na scenie freestyle'owej. Na trzecią edycję słynnej Bitwy o Pitos Duże Pe zaprosił aż 12 rozstawionych zawodników, którzy to – spójrzmy prawdzie w oczy – są obecnie zdecydowanie najmocniejszymi przedstawicielami polskiej sceny bitewnej. Do rywalizacji z nimi stanęło czterech najlepszych MC's czerwcowych elimek, a rozegrana w stolicy bitwa ani przez moment nie ucierpiała na takim rozwiązaniu. Z Pitosu III z pewnością zapamiętamy pierwsze, kozackie wejście Babinciego, liczne mega wysokiej klasy wjazdy Bobera, a także kosmiczną formę ostatecznego zwycięzcy bitwy, Pueblosa. Walką wieczoru okazało się być z kolei półfinałowe, bratobójcze starcie zawodników z Bielska, o którym to parę dni po fakcie Duże Pe napisał na fb, iż wejdzie na stałe do kanonu polskiego free.No cóż, chyba ciężko się z nim nie zgodzić...;) Freestyle'u mieliśmy minionej wiosny aż potąd. Chyba jeszcze nigdy w pierwszej połowie roku nie odbyło się tyle znaczących i silnie obsadzonych imprez. Jednych wspomniany natłok bitew szybko przyprawiał o zalążki freestyle'owego pawia, a u innych spowodował jeszcze większy głód śledzenia wolnostylowej rywalizacji. Tak czy inaczej pozostawiliśmy za sobą w ostatnich miesiącach kawał battle'owej historii i bez dwóch zdań warto rzucić okiem wstecz, by przypomnieć sobie najciekawsze wydarzenia na bitewnym podwórku pierwszej połowy 2017 roku.

A polecimy klasycznie miesiąc po miesiącu, wydobywając z każdych 30 dni w roku najlepsze freestyle'owe wspomnienia!

  • STYCZEŃ: Południe z hukiem otwiera nowy rok!

Najważniejszym wydarzeniem otwierającym kolejne 12 miesięcy wolnostylowej rywalizacji była bez cienia wątpliwości mająca miejsce pod koniec stycznia w Bielsku Bitwa o Południe. Za organizację eventu wziął się finalista WBW 2014 oraz triumfator Bitwy o Pitos III, Pueblos, a jego innowacyjne podejście do tego przedsięwzięcia zapewniło widzom mnóstwo atrakcji. Cała bitwa odbyła się w formule "obrazkowej", gdzie zamiast na treści losowanych tematów zawodnicy musieli się skupiać w swej nawijce na zawartości wyświetlanych na projektorze zdjęć. Prócz tego MC's zmuszeni byli losować bity, nie wiedząc czy przyjdzie im rapować pod klasyczne podkłady czy też bardziej nowoczesne brzmienia. Wszystko to dopełniło bardzo silne grono rozstawionych zawodników tworzone kolejno przez Bobera, Mila, Peusa oraz Czeskiego. Bitwa okazała się absolutnym strzałem w dziesiątke, a jej triumfator Bober z hukiem rozpoczął nowy rok, pokonując w bielskim finale znajdującego się w niegorzej formie Mila. 

Poza głównym daniem z południa w styczniu byliśmy również świadkami między innymi wygranego przez Spartiaka finału II sezonu Poznań Freestyle League, a także zdominowaje przez Oseta Bitwy Chojnice, która to rozpoczęła imponującą passę bitewnych zwycięstw Łodzianina. 

Skupmy się jednak na tym, co najlepsze:)

 

  • LUTY: Godny powrót Mistrzów Mikrofonu!

Nadciągnął luty, a wraz z nimi na scenę po dłuższej przerwie powrócił kultowy cykl o nazwie Microphone Masters. Tym razem w rolę mistrzów mikrofonu wcielili się w Lublinie Filipek, Bober, Szyderca i Dolar, a imprezę kozacko poprowadził Flint. Co prawda XI odsłona eventu organizowanego przez WBW nie obeszła się aż tak szerokim echem w rapowym półświatku, jednak na poziom wydarzeń na scenie z pewnością nie mogliśmy narzekać. Imponował przede wszystkim będący w gazie po wygranej w Bielsku Bober, w zapodawaniu świetnych wejść wturowali mu Filipek i Dolar, a Szydercy udało się wręcz w znakomity sposób zrewanżować mistrzowi WBW za porażkę z zeszłorocznego finału warszawskiej bitwy. Lekkim niewypałem okazała się jedynie próba łączenia freestyle'owych wjazdów z beatboxowym podkładem od Muzamana, którego nowoczesne brzmienia w połączeniu z kiepskim odsłuchem na scenie okazywały się często dla zawodników zbyt dużym wyzwaniem...

Poza tegorocznymi Mistrzami Mikrofonu wyłoniliśmy w lutym także i zwycięzcę Finału WLW Sezonu 2016. Podobnie jak w całej lidze, także i w tegorocznym finale najlepszy okazał się Toczek, który to w decydującym starciu zdołał uporać się z Murzynem.

A tu łapcie rewanż Szydiego:)

 

  • MARZEC: WBW wraca szybciej niż kiedykolwiek!

Wiosenny start, nowe zasady i mnóstwo niewiadomych. Wielka Bitwa Warszawska rozpoczęła się w tym roku już pod koniec marca w Poznaniu, a jej inauguracja okazała się być jedną z lepszych imprez bitewnych całej wiosny. Do Klubu Trops przyjechało spore grono najmocniejszych MC's, a finalnie rywali w świetnym stylu po kątach porozstawiał Kaz. Jego walki z Milem i Toczkiem to pojedynki na absolutnie najwyższym poziomie, a parę pojedynczych wjazdów z tych bitew autorstwa reprezentanta Działdowa to pieprzony majstersztyk. Smaczku całej imprezie dodał z pewnością świetny występ 15-letniego Trampa, który zdobył serca publiki, pokonując w kozackim, punchline'owym stylu Murzyna oraz Q-keya. 

Tydzień po poznańskiej inauguracji odbyły się drugie el. WBW 2017 w Krakowie, które to jednak – pomimo silnego rozstawienia – stały na znacznie niższym poziomie, a triumfował na nich wyluzowany i zapijaczony Milu. Ciekawym wydarzeniem w marcu była również wygrana przez Oseta 5 ustawka Bydgoskiej Bitwy Freestyle, która zakończyła się finałowym pojedynkiem Łodzianina z powracającym na scenę po długiej przerwie weteranem, Mełcinem.

...tak, warto przetrawić fatalny dźwięk, by posłuchać treści bitwy;)

 

  • KWIECIEŃ: Miesiąc Oseta, 7 minut Spartiaka!

Po nieco spokojniejszym marcu w kwietniu uderzyła w nas cała fala kozackich battle'owych eventów. Dwie świetne imprezy z ramienia WBW, trzecia odsłona pokaźnie obsadzonej Bitwy o Trójmiasto czy też ciesząca się niewiele mniejszą popularnością Bitwa o Łuków. Ale zacznijmy od początku. A zaczęło się w Łukowie, gdzie po świetnym, punchline'owym finale Szyderca zdołał uporać się z Rybą i odnieść triumf na całej bitwie. Następnie znaleźliśmy się w Zielonej Górze podczas chyba najlepszych z dotychczasowych el. WBW 2017. Na zachodnim krańcu Polski triumfował weteran Peus, jednak głównym wydarzeniem imprezy okazała się ćwierćfinałowa walka Spartiaka z Toczkiem, w której to ten pierwszy pokazał trzy najlepsze freestyle'owe wejścia, jakie dane mi było usłyszeć w ostatnich miesiącach

Druga połowa kwietnia stała z kolei pod znakiem dominacji Oseta, który w jeden weekend najpierw triumfował na swym rodzinnym podwórku w Łodzi podczas kolejnych el. WBW 2017, a następnie okazał się bezkonkurencji na Bitwie o Trójmiasto III. Co ciekawe na obu imprezach zawodnik słynący z nietuzinkowej stylówki musiał mierzyć się w finałach z reprezentantami WLW, odpowiednio Murzynem oraz Rybą. 

Aż sam przez chwilę nie wiedziałem, co tu zostawić, ale wybór chyba musi być jeden:) Miazga!

 

  • MAJ: El Classico dla Mila, przepowiedziana sensacja na WBW!

W maju battle'owa scena poszła ewidentnie za ciosem. Zaczęło się w Olsztynie, gdzie Ryba po kozackich walkach z Toczkiem, Yoweem i Osetem wygrał swoje pierwsze w tym roku el. WBW. Juź dzień później uderzyliśmy do Szczenina, w którym to odbyła się świetnie obsadzona Bitwa o Hype. W finale imprezy dostaliśmy kolejne już freestyle'owe "El Classico", czyli starcie Mila z Boberem. Na południe górą okazał się być zawodnik z Bielska, jednak na zachodzie po kapitalnej walce zakończonej dogrywką udanie zrewanżował mu się pochodzący z Wrocławia aktualny lider ligowej tabeli WBW 2017. 

Z kolei na koniec miesiąca dane nam było wybrać się do Tych, gdzie zobaczyliśmy drugie z majowych elimek największej polskiej bitwy. Na Śląsk przyjechali między innymi Peus, Bober, Murzyn czy też Biały, jednak głównych faworytów imprezy w imponującym stylu pogodził nie kto inny jak Wudo. Punchline'owy MC z Radlina tydzień po triumfie na Bitwie o Bielsko wpadł do Tych, po świetnych walkach uporał się z Buczim, Lukim, Boberem oraz Peusem i zdołał zgarnąć aż 30 pkt. do ligowej tabeli eliminacji WBW 2017, które to z dużą dozą prawdopodobieństwa zapewnią mu udział w jesiennych półfinałach bitwy. 

Powinienem może zarzucić którymś z kozackich wjazdów Wudo, ale...El Classico to jednak El Classico ;) Inny poziom!

 

  • CZERWIEC: Mistrz wraca na tron, Redbull do biznesu!

Po paru niespodziewanych niepowodzeniach na el. WBW 2017 aktualny posiadacz pasa Bober udał się na początku czerwca na ostatnie z wiosennych elimek do Rzeszowa. W stolicy Podkarpacia obejrzeliśmy zdecydowanie najgorszą z dotychczasowych imprez z ramienia WBW 2017, a stabilna, pozbawiona zbytnich fajerwerków forma mistrza w pełni wystarczyła mu, by zakończyć event zwycięstwem. Z kolei już tydzień później Bober cieszył się z kolejnego, tym razem znacznie bardziej okazałego triumfu, który udało mu się wywieźć z Ciechanowa. Tam mistrz WBW 2016 triumfował na organizowanej przez Białego bitwie, zwyciężając po drodze m.in. Oseta oraz rewanżując się w finale Milowi za niedawną porażkę ze Szczecina. 

W czerwcu byliśmy również świadkami zupełnie nowej inicjatywy na scenie bitewnej, czyli Redbull Kontrowersy. Po czterech, zorganizowanych w całkiem ciekawej formule przystankach eliminacyjnych finałową bitwę imprezy sponsorowanej przez słynny napój energetyczny wygrał reprezentant Białegostoku, Radzias. Trzeba jednak przyznać, iż choć organizacyjnie Kontrowersy wypadły na pięć z plusem, to jednak poprzez brak uczestnictwa najlepszych MC's bitwa ta mogła nas nieco rozczarować... 

Cóż, oby był to jedynie przedsmak;)

 

  •  LIPIEC: Pitos, Pitos i jeszcze raz Pitos!

W związku z rozpoczynającymi się wakacjami w lipcu mieliśmy jedynie jedno, za to wybitnie okazałe wydarzenie na scenie freestyle'owej. Na trzecią edycję słynnej Bitwy o Pitos Duże Pe zaprosił aż 12 rozstawionych zawodników, którzy to – spójrzmy prawdzie w oczy – są obecnie zdecydowanie najmocniejszymi przedstawicielami polskiej sceny bitewnej. Do rywalizacji z nimi stanęło czterech najlepszych MC's czerwcowych elimek, a rozegrana w stolicy bitwa ani przez moment nie ucierpiała na takim rozwiązaniu. Z Pitosu III z pewnością zapamiętamy pierwsze, kozackie wejście Babinciego, liczne mega wysokiej klasy wjazdy Bobera, a także kosmiczną formę ostatecznego zwycięzcy bitwy, Pueblosa. Walką wieczoru okazało się być z kolei półfinałowe, bratobójcze starcie zawodników z Bielska, o którym to parę dni po fakcie Duże Pe napisał na fb, iż wejdzie na stałe do kanonu polskiego free.

No cóż, chyba ciężko się z nim nie zgodzić...;)

 

]]>
Quebonafide - Feranzo (el. WBW 2013, Freestyle Classics #24)https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-13,quebonafide-feranzo-el-wbw-2013-freestyle-classics-24https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-13,quebonafide-feranzo-el-wbw-2013-freestyle-classics-24June 12, 2017, 7:40 pmTadeusz TurnauDziś Quebonafide jest jedną z najważniejszych postaci polskiej rapgry. Założył rozwijającą się w bardzo szybkim tempie wytwórnię, nagrał numer z KRS-Onem, objechał cały glob i sprzedał dziesiątki tysięcy płyt. Niemniej jednak jeszcze parę lat temu ten sam ciechanowski raper występował na scenie WBW jako bitewny freestyle'owiec. I to jakim stylu!Fani battle'owej sceny zapewne świetnie pamiętają, jak to w 2012 roku osądzany o ciągłe rzucanie pisanek Que, poległ na finale WBW między innymi z Kotem i Tyminem (o tej walce pisaliśmy tu). Po ówczesnej porażce raper z Ciechanowa wziął się przede wszystkim za doskonalenie studyjnych skilli, a na eliminacje WBW w roku 2013 wpadł zupełnie spontanicznie, by...zamknąć usta wszystkim krytykom i pokazać, iż był jednym z najbardziej utalentowanych bitewnych raperów w historii. Wówczas na odbywających się w warszawskim Odessa Club elimkach Quebo mierzył się kolejno z zawodnikami takimi jak Filipek, Feranzo, Skajsdelimit oraz Mentor. Pierwsze starcie stanowiło dla ciechanowskiego rapera swoistą rozgrzewkę, w dwóch kolejnych zmiótł on przeciwników z powierzchni ziemi, a w w ostatniej walce stworzył wraz z Mentorem świetne, wyrównane widowisko, po którym to dobrowolnie oddał miejsce w wielkim finale swojemu rywalowi. Pojedynek, który bierzemy sobie na warsztat, to jednak walka Queby z Feranzo. I co tu dużo gadać – miazga, nokaut, jedna z najokazalszych destrukcji w historii polskiego free. Serio, forma w jakiej znajdywał się wówczas Que była wręcz niesamowita. Zresztą potwierdzają to reakcje publiczności, jurorów, a także prowadzącego...Rzecz jasna, mógłbym napisać drugie tyle na temat tej walki, omawiając ją z perspektywy Feranza, ale może tym razem zastosuje się do zasady: "po pijaku się nie liczy" ;)Dziś Quebonafide jest jedną z najważniejszych postaci polskiej rapgry. Założył rozwijającą się w bardzo szybkim tempie wytwórnię, nagrał numer z KRS-Onem, objechał cały glob i sprzedał dziesiątki tysięcy płyt. Niemniej jednak jeszcze parę lat temu ten sam ciechanowski raper występował na scenie WBW jako bitewny freestyle'owiec. I to jakim stylu!

Fani battle'owej sceny zapewne świetnie pamiętają, jak to w 2012 roku osądzany o ciągłe rzucanie pisanek Que, poległ na finale WBW między innymi z Kotem i Tyminem (o tej walce pisaliśmy tu). Po ówczesnej porażce raper z Ciechanowa wziął się przede wszystkim za doskonalenie studyjnych skilli, a na eliminacje WBW w roku 2013 wpadł zupełnie spontanicznie, by...zamknąć usta wszystkim krytykom i pokazać, iż był jednym z najbardziej utalentowanych bitewnych raperów w historii. 

Wówczas na odbywających się w warszawskim Odessa Club elimkach Quebo mierzył się kolejno z zawodnikami takimi jak Filipek, Feranzo,Skajsdelimit oraz Mentor. Pierwsze starcie stanowiło dla ciechanowskiego rapera swoistą rozgrzewkę, w dwóch kolejnych zmiótł on przeciwników z powierzchni ziemi, a w w ostatniej walce stworzył wraz z Mentorem świetne, wyrównane widowisko, po którym to dobrowolnie oddał miejsce w wielkim finale swojemu rywalowi. 

Pojedynek, który bierzemy sobie na warsztat, to jednak walka Queby z Feranzo. I co tu dużo gadać – miazga, nokaut, jedna z najokazalszych destrukcji w historii polskiego free. Serio, forma w jakiej znajdywał się wówczas Que była wręcz niesamowita. Zresztą potwierdzają to reakcje publiczności, jurorów, a także prowadzącego...

Rzecz jasna, mógłbym napisać drugie tyle na temat tej walki, omawiając ją z perspektywy Feranza, ale może tym razem zastosuje się do zasady: "po pijaku się nie liczy" ;)

]]>
Trzy Sześć - Enson (WBW 2009, Freestyle Classics #25)https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-20,trzy-szesc-enson-wbw-2009-freestyle-classics-25https://popkiller.kingapp.pl/2017-06-20,trzy-szesc-enson-wbw-2009-freestyle-classics-25June 19, 2017, 9:44 amTadeusz Turnau"Flint tworzy historię no niech mu będzie, ale niestety ja z tym panem dzisiaj stworzyłem legendę" - nawinął, wskazując ręką na stojącego obok Trzy Sześcia, Enson podczas jamu kończącego finał WBW 2009. Każdy, kto widział ich kapitalne starcie z tejże imprezy, wie, że reprezentant Gorzowa ani trochę nie minął się wówczas z prawdą...Ale po kolei. Rok 2009 – złote czasy polskiego freestyle'u, niezwykle zacięta walka o przejęcie schedy po kończącym karierze Muflonie i finał WBW, podczas którego o mistrzowski pas biją się na scenie w warszawskim Harlemie osobistości takie jak Flint, Solar, Białas, Dolar oraz wspomnieni Enson i Trzy Sześć. Faworytem imprezy wydaje się być ten ostatni – naznaczony przez samego Muflona punchline'owy niszczyciel, którego spontaniczne przekminy były daleko poza zasięgiem bardziej technicznych graczy. Mogliśmy się jednak spodziewać, iż także w domenie destrukcyjnych linijek znajdzie się ktoś, kto może mu zagrozić...Bowiem już rok wcześniej, podczas półfinału Bitwy o Mokotów odrobinę mniej doceniany Enson pokonał po niebywale krwawej batalii faworyzowanego Trzy Sześcia (więcej o tym starciu przeczytacie w jednej z poprzednich odsłon Freestyle Classics). Wówczas było to dopiero pierwsze starcie, jakie obaj panowie między sobą stoczyli, a już wtedy uznane zostało ono za jedną z najwybitniejszych walk w historii. Jednak, jak przekonaliśmy się rok później, pojedynek ten stanowił jedynie pierwszą z dwóch części legendy, którą wspólnymi siłami stworzyli Trzy Sześć wraz z Ensonem...A jej druga część okazała się być jeszcze wybitniejsza. Rewanżowy pojedynek stanowił jedną z odsłon drugiej kolejki walk grupowych podczas finału WBW 2009. Wówczas w pierwszych starciach Trzy Sześć rozbił Wicia, a Enson okazał się nieznacznie gorszy od Flinta. Dla reprezentanta Gorzowa była to więc walka o być albo nie być w wielkim finale. Rzecz jasna Enson walkę tę wygrał, by następnie zajść aż do ostatniego starcia po mistrzowski pas. Trzy Sześć natomiast zanotował dwie porażki z późniejszymi finalistami i po starciu z mistrzem WBW 2009, Flintem zakończył swój udział w owej legendarnej imprezie. Nie to jest jednak w tym wszystkim najważniejsze. Najważniejsza jest legenda, którą Trzy Sześć wraz z Ensonem stworzyli wspomnianymi dwoma wybitnymi bataliami.Zresztą oddajmy głos samemu wicemistrzowi WBW 2009: "Cieszę się, że nie doszło nigdy do trzeciego pojedynku z Trzy Sześciem. Nie dlatego, że rodziłoby to możliwość porażki, ale po prostu legenda tych wojen mogłaby zostać nadszarpnięta. Raczej nie ma wielu sporów o słuszność werdyktów, co odbieram nie jako potwierdzenie mojej wyższości w tamtejszych okoliczności, ale jako dowód, że to było po prostu niezwykle udane show.""Flint tworzy historię no niech mu będzie, ale niestety ja z tym panem dzisiaj stworzyłem legendę" - nawinął, wskazując ręką na stojącego obok Trzy Sześcia, Enson podczas jamu kończącego finał WBW 2009. Każdy, kto widział ich kapitalne starcie z tejże imprezy, wie, że reprezentant Gorzowa ani trochę nie minął się wówczas z prawdą...

Ale po kolei. Rok 2009 – złote czasy polskiego freestyle'u, niezwykle zacięta walka o przejęcie schedy po kończącym karierze Muflonie i finał WBW, podczas którego o mistrzowski pas biją się na scenie w warszawskim Harlemie osobistości takie jak Flint, Solar, Białas, Dolar oraz wspomnieni Enson i Trzy Sześć. Faworytem imprezy wydaje się być ten ostatni – naznaczony przez samego Muflona punchline'owy niszczyciel, którego spontaniczne przekminy były daleko poza zasięgiem bardziej technicznych graczy. Mogliśmy się jednak spodziewać, iż także w domenie destrukcyjnych linijek znajdzie się ktoś, kto może mu zagrozić...

Bowiem już rok wcześniej, podczas półfinału Bitwy o Mokotów odrobinę mniej doceniany Enson pokonał po niebywale krwawej batalii faworyzowanego Trzy Sześcia (więcej o tym starciu przeczytacie w jednej z poprzednich odsłon Freestyle Classics). Wówczas było to dopiero pierwsze starcie, jakie obaj panowie między sobą stoczyli, a już wtedy uznane zostało ono za jedną z najwybitniejszych walk w historii. Jednak, jak przekonaliśmy się rok później, pojedynek ten stanowił jedynie pierwszą z dwóch części legendy, którą wspólnymi siłami stworzyli Trzy Sześć wraz z Ensonem...

A jej druga część okazała się być jeszcze wybitniejsza. Rewanżowy pojedynek stanowił jedną z odsłon drugiej kolejki walk grupowych podczas finału WBW 2009. Wówczas w pierwszych starciach Trzy Sześć rozbił Wicia, a Enson okazał się nieznacznie gorszy od Flinta. Dla reprezentanta Gorzowa była to więc walka o być albo nie być w wielkim finale. Rzecz jasna Enson walkę tę wygrał, by następnie zajść aż do ostatniego starcia po mistrzowski pas. Trzy Sześć natomiast zanotował dwie porażki z późniejszymi finalistami i po starciu z mistrzem WBW 2009, Flintem zakończył swój udział w owej legendarnej imprezie. 

Nie to jest jednak w tym wszystkim najważniejsze. Najważniejsza jest legenda, którą Trzy Sześć wraz z Ensonem stworzyli wspomnianymi dwoma wybitnymi bataliami.

Zresztą oddajmy głos samemu wicemistrzowi WBW 2009: "Cieszę się, że nie doszło nigdy do trzeciego pojedynku z Trzy Sześciem. Nie dlatego, że rodziłoby to możliwość porażki, ale po prostu legenda tych wojen mogłaby zostać nadszarpnięta. Raczej nie ma wielu sporów o słuszność werdyktów, co odbieram nie jako potwierdzenie mojej wyższości w tamtejszych okoliczności, ale jako dowód, że to było po prostu niezwykle udane show."

]]>
Pierwsza niespodzianka na WBW 2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-05-28,pierwsza-niespodzianka-na-wbw-2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-05-28,pierwsza-niespodzianka-na-wbw-2017May 28, 2017, 7:36 pmTadeusz TurnauZa nami szóste eliminacje WBW 2017. Tym razem największa bitwa freestyle'owa w Polsce zawitała do Tych, a triumfatorem śląskich eliminacji okazał się być niespodziewanie lokalny zawodnik Wudo, który na swojej drodzę do zwycięstwa pokonał chociażby aktualnego mistrza WBW, Bobera czy też Peusa. "Jakiś czas temu wspominałem, że na południu jest młody freestyle'owiec, który sieje rozpierdol na lokalnych bitwach, jakiego nie było od 2009 kiedy Enson przejebał w finale. Jaram się niesamowicie, że wczoraj wygrał" – komentuje na swoim facebookowym fanpage'u triumf Wudo ceniony beatmaker, który znany jest z licznych kooperacji z przedstawicielami sceny bitewnej, Mario Kontrargument. (zachowano oryginalną pisownię). Również inny, bardziej renomowany śląski freestyle'owiec, Pueblos zdawał się nie być zaskoczony wczorajszą wygraną mniej znanego kolegi. "Żadna niespodzianka, to było nieuniknione" – tymi słowami bielski raper skomentował triumf Wudo, który dla wielu zdawał się być nie lada sensacją.Być może więc mamy do czynienia z narodzinami kolejnego tuza bitewnej sceny, jednak, nie da się ukryć, iż młody śląski freestyle'owiec wykonał dopiero pierwszy, niewielki krok w swojej drodze na battle'owe szczyty. Na wczorajszej bitwie w Tychach uporał się on kolejno z Buczim, Lukim, Boberem oraz Peusem, a swoje dwie ostatnie walki wygrywał po dogrywkach bez bitu, w których to sprawdza się zdecydowanie najlepiej. A tak oto prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej imprezy:1/8Peus vs DyzioWill Spliff vs FortiToszek vs Ojciec BedoesaMurzyn vs DżojcBober vs KsywaWodzu vs SztamaLuki vs KałachWudo vs Buczi1/4Peus vs Will SpliffMurzyn vs ToszekBober vs WodzuWudo vs Luki1/2Peus vs MurzynWudo vs BoberWalka o 3 miejsce: Murzyn vs BoberFinał:Wudo vs PeusZa nami szóste eliminacje WBW 2017. Tym razem największa bitwa freestyle'owa w Polsce zawitała do Tych, a triumfatorem śląskich eliminacji okazał się być niespodziewanie lokalny zawodnik Wudo, który na swojej drodzę do zwycięstwa pokonał chociażby aktualnego mistrza WBW, Bobera czy też Peusa. 

"Jakiś czas temu wspominałem, że na południu jest młody freestyle'owiec, który sieje rozpierdol na lokalnych bitwach, jakiego nie było od 2009 kiedy Enson przejebał w finale. Jaram się niesamowicie, że wczoraj wygrał" – komentuje na swoim facebookowym fanpage'u triumf Wudo ceniony beatmaker, który znany jest z licznych kooperacji z przedstawicielami sceny bitewnej, Mario Kontrargument. (zachowano oryginalną pisownię). 

Również inny, bardziej renomowany śląski freestyle'owiec, Pueblos zdawał się nie być zaskoczony wczorajszą wygraną mniej znanego kolegi. 

"Żadna niespodzianka, to było nieuniknione" – tymi słowami bielski raper skomentował triumf Wudo, który dla wielu zdawał się być nie lada sensacją.

Być może więc mamy do czynienia z narodzinami kolejnego tuza bitewnej sceny, jednak, nie da się ukryć, iż młody śląski freestyle'owiec wykonał dopiero pierwszy, niewielki krok w swojej drodze na battle'owe szczyty. Na wczorajszej bitwie w Tychach uporał się on kolejno z Buczim, Lukim, Boberem oraz Peusem, a swoje dwie ostatnie walki wygrywał po dogrywkach bez bitu, w których to sprawdza się zdecydowanie najlepiej. 

A tak oto prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej imprezy:

1/8

  • Peus vs Dyzio
  • Will Spliff vs Forti
  • Toszek vs Ojciec Bedoesa
  • Murzyn vs Dżojc
  • Bober vs Ksywa
  • Wodzu vs Sztama
  • Luki vs Kałach
  • Wudo vs Buczi

1/4

  • Peus vs Will Spliff
  • Murzyn vs Toszek
  • Bober vs Wodzu
  • Wudo vs Luki

1/2

  • Peus vs Murzyn
  • Wudo vs Bober

Walka o 3 miejsce: 

  • Murzyn vs Bober

Finał:

  • Wudo vs Peus
]]>
Ryba triumfuje na WBW w Olsztynie!https://popkiller.kingapp.pl/2017-05-13,ryba-triumfuje-na-wbw-w-olsztyniehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-05-13,ryba-triumfuje-na-wbw-w-olsztynieMay 13, 2017, 2:39 pmTadeusz TurnauZa nami piąte eliminacje WBW 2017. Na bitwie w Olsztynie zwyciężył reprezentant Radomia, Ryba, pokonując w finale Oseta. Był to udany rewanż zawodnika WLW za niedawną porażkę w finałowym starciu prestiżowej Bitwy o Trójmiasto. W Olsztynie błyszczał również dwukrotny finalista WBW, Yowee, który zajął trzecią pozycję, wygrywając w starciu o najniższe miejsce podium z przedstawicielem Gun Talk Music, Kałachem. Z kolei na czele ligowej tabeli elimanacji WBW nie zaszły większe zmiany, a dwie pierwsze lokaty wciąż okupują nieobecni w Olsztynie Milu oraz Peus.Tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej imprezy:1/8Milan vs BamboKałach vs BiałyOset vs PrzemekRadzias vs oSbToczek vs Bercik Ryba vs CH.Z.MYowee vs PontonMurzyn vs Jakonn1/4Kałach vs MilanOset vs RadziasRyba vs ToczekYowee vs Murzyn1/2Oset vs KałachRyba vs YoweeWalka o 3 miejsce:Yowee vs KałachFinał: Ryba vs OsetZa nami piąte eliminacje WBW 2017. Na bitwie w Olsztynie zwyciężył reprezentant Radomia, Ryba, pokonując w finale Oseta. Był to udany rewanż zawodnika WLW za niedawną porażkę w finałowym starciu prestiżowej Bitwy o Trójmiasto. 

W Olsztynie błyszczał również dwukrotny finalista WBW, Yowee, który zajął trzecią pozycję, wygrywając w starciu o najniższe miejsce podium z przedstawicielem Gun Talk Music, Kałachem. Z kolei na czele ligowej tabeli elimanacji WBW nie zaszły większe zmiany, a dwie pierwsze lokaty wciąż okupują nieobecni w Olsztynie Milu oraz Peus.

Tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej imprezy:

1/8

  • Milan vs Bambo
  • Kałach vs Biały
  • Oset vs Przemek
  • Radzias vs oSb
  • Toczek vs Bercik 
  • Ryba vs CH.Z.M
  • Yowee vs Ponton
  • Murzyn vs Jakonn

1/4

  • Kałach vs Milan
  • Oset vs Radzias
  • Ryba vs Toczek
  • Yowee vs Murzyn

1/2

  • Oset vs Kałach
  • Ryba vs Yowee

Walka o 3 miejsce:

  • Yowee vs Kałach

Finał: 

  • Ryba vs Oset
]]>
Duże Pe - Kamel (WBW 2004, Freestyle Classics #23)https://popkiller.kingapp.pl/2017-05-03,duze-pe-kamel-wbw-2004-freestyle-classics-23https://popkiller.kingapp.pl/2017-05-03,duze-pe-kamel-wbw-2004-freestyle-classics-23May 2, 2017, 1:35 pmTadeusz TurnauImprezę finałową WBW 2004 kojarzy się zazwyczaj z jej kapitalnym zwieńczeniem, jakim był legendarny pojedynek pomiędzy Dużym Pe a Te–Trisem. Wielu łączy ją również z niesprawiedliwym werdyktem, przez który reprezentant Siemiatycz nie zdobył wówczas mistrzowskiego pasa. Nie możemy jednak zapominać, że także i MC z Warszawy prezentował się na przestrzeni całej imprezy wyśmienicie, a jego kozackie wjazdy w półfinałowej rywalizacji z Kamelem są tego najlepszym dowodem. Flow dopracowane do perfekcji, humor, niebanalne rymy i storytellingi, jakich na wolno nie słyszeliśmy już niemal dekadę – to wszystko pokazał nam Duże Pe w poniższym starciu. Obok Te–Trisa mistrz WBW 2004 jest z pewnością najbardziej utalentowanym freestyle'owcem bitewnym w historii – łatwość , z jaką skleja on coraz to nowe rymy, nawiązuje do tematu i wyśmiewa rywali do dziś stanowi niedościgniony wzorzec dla młodych reprezentantów battle'owego podwórka.Od jakiegoś czasu polski freestyle ponownie zaczyna lawirować po bardzo fajnych i niebanalnych konwencjach, jednak pewne postacie na zawsze pozostaną w nim ponad wszelkimi nowymi trendami. Imprezę finałową WBW 2004 kojarzy się zazwyczaj z jej kapitalnym zwieńczeniem, jakim był legendarny pojedynek pomiędzy Dużym Pe a Te–Trisem. Wielu łączy ją również z niesprawiedliwym werdyktem, przez który reprezentant Siemiatycz nie zdobył wówczas mistrzowskiego pasa. Nie możemy jednak zapominać, że także i MC z Warszawy prezentował się na przestrzeni całej imprezy wyśmienicie, a jego kozackie wjazdy w półfinałowej rywalizacji z Kamelem są tego najlepszym dowodem. 

Flow dopracowane do perfekcji, humor, niebanalne rymy i storytellingi, jakich na wolno nie słyszeliśmy już niemal dekadę – to wszystko pokazał nam Duże Pe w poniższym starciu. Obok Te–Trisa mistrz WBW 2004 jest z pewnością najbardziej utalentowanym freestyle'owcem bitewnym w historii – łatwość , z jaką skleja on coraz to nowe rymy, nawiązuje do tematu i wyśmiewa rywali do dziś stanowi niedościgniony wzorzec dla młodych reprezentantów battle'owego podwórka.

Od jakiegoś czasu polski freestyle ponownie zaczyna lawirować po bardzo fajnych i niebanalnych konwencjach, jednak pewne postacie na zawsze pozostaną w nim ponad wszelkimi nowymi trendami. 

]]>
WBW 2017: Triumf Oseta w Łodzihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-22,wbw-2017-triumf-oseta-w-lodzihttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-22,wbw-2017-triumf-oseta-w-lodziApril 22, 2017, 11:46 amTadeusz TurnauZa nami czwarte eliminacje WBW 2017! Tym razem najsłynniejsza bitwa freestyle'owa w Polsce zawitała do Łodzi, a na świetnie obsadzonej imprezie triumfował reprezentant gospodarzy, Oset. Znany ze szlifowanej przez lata stylówki raper pokonał w finałowym starciu Murzyna. Na swojej drodze do triumfu Łodzianin musiał uporać się również z Buczim, GML-em oraz Peusem, który po zwycięstwie w Zielonej Górze i tym razem nie zawiódł, zajmując na bitwie trzecią pozycję. Największym rozczarowaniem imprezy był z kolei kiepski występ aktualnego mistrza WBW, Bobera, który to odpadł już w ćwierćfinale, ulegając Bambo. Tak prezentuje się pełna drabnika pucharowa wczorajszej bitwy:1/8Bober vs AdiBambo vs KennyMurzyn vs Will SpliffMilan vs KałachSpartiak vs Q-keyPeus vs RadziasGML vs RybaOset vs Buczi1/4Bambo vs BoberMurzyn vs MilanPeus vs SpartiakOset vs GML1/2Murzyn vs BamboOset vs PeusWalka o 3 miejsce:Peus vs BamboFinał: Oset vs MurzynDzięki zwycięstwu w ŁDZ Oset wskoczył na czwarte miejsce w ligowej tabeli eliminacji, w której to wciąż lideruje nieobecny w Łodzi Milu. Tuż za jego plecami widnieje ksywka Peusa, natomiast trzecią pozycję okupuje obecnie również niestartujący na wczorajszej bitwie Toczek. Piąte eliminacje WBW 2017 już 12 maja w Olsztynie!Za nami czwarte eliminacje WBW 2017! Tym razem najsłynniejsza bitwa freestyle'owa w Polsce zawitała do Łodzi, a na świetnie obsadzonej imprezie triumfował reprezentant gospodarzy, Oset. Znany ze szlifowanej przez lata stylówki raper pokonał w finałowym starciu Murzyna. 

Na swojej drodze do triumfu Łodzianin musiał uporać się również z Buczim, GML-em oraz Peusem, który po zwycięstwie w Zielonej Górze i tym razem nie zawiódł, zajmując na bitwie trzecią pozycję. Największym rozczarowaniem imprezy był z kolei kiepski występ aktualnego mistrza WBW, Bobera, który to odpadł już w ćwierćfinale, ulegając Bambo. 

Tak prezentuje się pełna drabnika pucharowa wczorajszej bitwy:

1/8

  • Bober vs Adi
  • Bambo vs Kenny
  • Murzyn vs Will Spliff
  • Milan vs Kałach
  • Spartiak vs Q-key
  • Peus vs Radzias
  • GML vs Ryba
  • Oset vs Buczi

1/4

  • Bambo vs Bober
  • Murzyn vs Milan
  • Peus vs Spartiak
  • Oset vs GML

1/2

  • Murzyn vs Bambo
  • Oset vs Peus

Walka o 3 miejsce:

  • Peus vs Bambo

Finał: 

  • Oset vs Murzyn

Dzięki zwycięstwu w ŁDZ Oset wskoczył na czwarte miejsce w ligowej tabeli eliminacji, w której to wciąż lideruje nieobecny w Łodzi Milu. Tuż za jego plecami widnieje ksywka Peusa, natomiast trzecią pozycję okupuje obecnie również niestartujący na wczorajszej bitwie Toczek

Piąte eliminacje WBW 2017 już 12 maja w Olsztynie!

]]>
WBW 2017: "Stara gwardia" triumfuje w Zielonej Górze!https://popkiller.kingapp.pl/2017-04-09,wbw-2017-stara-gwardia-triumfuje-w-zielonej-gorzehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-04-09,wbw-2017-stara-gwardia-triumfuje-w-zielonej-gorzeApril 9, 2017, 2:49 pmTadeusz TurnauPowracjący na scenę warszawskiej bitwy po sześciu latach, reprezentant starej szkoły Peus nieoczekiwanie zwyciężył na trzecich eliminacjach WBW 2017 w Zielonej Górze. Poziom imprezy przerósł nasze najśmielsze oczekiwania, a jej zwycięzca chyba na dobre dołączył do grona największych faworytów tegorocznej odsłony WBW.Dzięki charyzmie, scenicznej agresji oraz nienagannej technice Peus pozostawił w pokonanym polu Borysa, Willa Spliffa, a także dwóch zeszłoroczny finalistów: Spartiaka i Mila. Ten ostatni, awansując wczoraj aż do finału, utrzymał prowadzenie w ligowej tabeli WBW 2017, mając na swoim koncie 65 punktów. Drugą pozycję okupują obecnie ex aequo Peus i Toczek z dorobkiem 43 oczek, a czwarte miejsce przypada zwycięzcy z Poznania, Kazowi (30 pkt.).Kolejna eliminacje WBW 2017 już 21 kwietnia w Łodzi, a tak o to prezentuje się pucharowa drabinka walk z Zielonej Góry:1/8Peus vs BorysWill Spliff vs KałachSpartiak vs FuguToczek vs ToszekMilu vs oSbRadzias vs JakonnRyba vs Perry Murzyn vs Mishaek1/4Peus vs Will SpliffSpartiak vs ToczekMilu vs RadziasRyba vs Murzyn1/2Peus vs SpartiakMilu vs RybaWalka o 3 miejsce: Ryba vs SpartiakFinał:Peus vs MiluPowracjący na scenę warszawskiej bitwy po sześciu latach, reprezentant starej szkoły Peus nieoczekiwanie zwyciężył na trzecich eliminacjach WBW 2017 w Zielonej Górze. Poziom imprezy przerósł nasze najśmielsze oczekiwania, a jej zwycięzca chyba na dobre dołączył do grona największych faworytów tegorocznej odsłony WBW.

Dzięki charyzmie, scenicznej agresji oraz nienagannej technice Peus pozostawił w pokonanym polu Borysa, Willa Spliffa, a także dwóch zeszłoroczny finalistów: Spartiaka i Mila. Ten ostatni, awansując wczoraj aż do finału, utrzymał prowadzenie w ligowej tabeli WBW 2017, mając na swoim koncie 65punktów. Drugą pozycję okupują obecnie ex aequo Peus i Toczek z dorobkiem 43 oczek, a czwarte miejsce przypada zwycięzcy z Poznania, Kazowi (30 pkt.).

Kolejna eliminacje WBW 2017 już 21 kwietnia w Łodzi, a tak o to prezentuje się pucharowa drabinka walk z Zielonej Góry:

1/8

  • Peus vs Borys
  • Will Spliff vs Kałach
  • Spartiak vs Fugu
  • Toczek vs Toszek
  • Milu vs oSb
  • Radzias vs Jakonn
  • Ryba vs Perry 
  • Murzyn vs Mishaek

1/4

  • Peus vs Will Spliff
  • Spartiak vs Toczek
  • Milu vs Radzias
  • Ryba vs Murzyn

1/2

  • Peus vs Spartiak
  • Milu vs Ryba

Walka o 3 miejsce: 

  • Ryba vs Spartiak

Finał:

  • Peus vs Milu
]]>
WBW 2017: Milu wygrywa w Krakowie i obejmuje prowadzenie w tabeli ligowej!https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-26,wbw-2017-milu-wygrywa-w-krakowie-i-obejmuje-prowadzenie-w-tabeli-ligowejhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-03-26,wbw-2017-milu-wygrywa-w-krakowie-i-obejmuje-prowadzenie-w-tabeli-ligowejMarch 26, 2017, 12:13 pmTadeusz TurnauReprezentant Wrocłowia, Milu triumfował na świetnie obsadzonych drugich eliminacjach WBW 2017. Dzięki pewnym zwycięstwom nad Bilem, Rybą, Peusem i Toczkiem zeszłoroczny półfinalista awansował również na pozycję lidera w ligowej tabeli elimek.Wrocławiak zgromadził dotychczas 45 pkt. (30 za wczorajszy triumf i 15 za trzecie miejscie w Poznaniu). Tuż za nim w tabeli plasuje się reprezentant WLW, Toczek, który zarówno przed tygodniem, jak i wczoraj przegrywał dopiero w finałowych walkach (jego dorobek to 40 pkt.). Z kolei najniższy stopień podium na tę chwilę wciąż przypada nieobecnemu w Krakowie Kazowi, który za sam triumf w Poznaniu zgarnął 30 pkt. Do zaplanowanych na listopad imprez półfinałowych awansuje 16 pierwszych zawodników ligowej tabeli. Jednak w związku z tym, iż do rozegrania zostało jeszcze aż dziesięć eventów eliminacyjnych przyglądać się niżej sklasyfikowanym zawodnikom będziemy dopiero za jakiś czas.A tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej bitwy. Co ciekawe, już na pierwszych pojedynkach swój udział w imprezie zakończyli faworyci, Bober i Oset.1/8Buczi vs BoberPeus vs HaryOset vs RybaMilu vs BiluMurzyn vs KałachWodzu vs KsywaToczek vs Jakon Biały vs Forti1/4Buczi vs PeusRyba vs MiluKsywa vs MurzynToczek vs Biały1/2Peus vs MiluToczek vs KsywaWalka o 3 miejsce:Ksywa vs PeusFinał:Milu vs ToczekReprezentant Wrocłowia, Milu triumfował na świetnie obsadzonych drugich eliminacjach WBW 2017. Dzięki pewnym zwycięstwom nad Bilem, Rybą, Peusem i Toczkiem zeszłoroczny półfinalista awansował również na pozycję lidera w ligowej tabeli elimek.

Wrocławiak zgromadził dotychczas 45 pkt. (30 za wczorajszy triumf i 15 za trzecie miejscie w Poznaniu). Tuż za nim w tabeli plasuje się reprezentant WLW, Toczek, który zarówno przed tygodniem, jak i wczoraj przegrywał dopiero w finałowych walkach (jego dorobek to 40 pkt.). Z kolei najniższy stopień podium na tę chwilę wciąż przypada nieobecnemu w Krakowie Kazowi, który za sam triumf w Poznaniu zgarnął 30 pkt. 

Do zaplanowanych na listopad imprez półfinałowych awansuje 16 pierwszych zawodników ligowej tabeli. Jednak w związku z tym, iż do rozegrania zostało jeszcze aż dziesięć eventów eliminacyjnych przyglądać się niżej sklasyfikowanym zawodnikom będziemy dopiero za jakiś czas.

A tak o to prezentuje się drabinka pucharowa wczorajszej bitwy. Co ciekawe, już na pierwszych pojedynkach swój udział w imprezie zakończyli faworyci, Bober i Oset.
1/8

  • Buczi vs Bober
  • Peus vs Hary
  • Oset vs Ryba
  • Milu vs Bilu
  • Murzyn vs Kałach
  • Wodzu vs Ksywa
  • Toczek vs Jakon 
  • Biały vs Forti

1/4

  • Buczi vs Peus
  • Ryba vs Milu
  • Ksywa vs Murzyn
  • Toczek vs Biały

1/2

  • Peus vs Milu
  • Toczek vs Ksywa

Walka o 3 miejsce:

  • Ksywa vs Peus

Finał:

  • Milu vs Toczek
]]>
Kaz zwycięzcą pierwszych elimek WBW 2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-19,kaz-zwyciezca-pierwszych-elimek-wbw-2017https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-19,kaz-zwyciezca-pierwszych-elimek-wbw-2017March 19, 2017, 11:50 amTadeusz TurnauInauguracja jubileuszowej piętnastej edycji WBW za nami! Na pierwsze tegoroczne elimki do Poznania przyjechało aż czterech zeszłorocznych finalistów, oprócz nich udało się zabłysnąć paru nowym twarzom, a na całej bitwie – chyba zgodnie z więkoszością oczekiwań – triumfował wicemistrz sprzed roku Kaz.Pod nieobecność dzierżącego mistrzowski pas Bobera reprezentant Działdowa okazał się w Poznaniu bezkonkurencyjny, jednak podobnie jak na zeszłorocznym finale musiał na swojej drodze uporać ze znajdującym się we świetnej formie Milem. Tym razem walka obu panów zakończyła się po dwóch dogrywkach i z całą pewnością można stwierdzić, iż była zdecydowanie najlepszym starciem, jakie dane nam było wczoraj oglądać.Z kolei w finałowym pojedynku Kaz dość pewnie pokonał innego triumfatora elimek sprzed roku, Toczka. Mistrz WLW w finale nieco odstawał, jednak i jemu należą się za wczorajszy występ ogromne wyrazy uznania. Na swojej drodze do finału musiał wszak uporać się nie tylko z finalistami WBW 2016, Yoweem i Spartiakiem, ale również z absolutną rewelacją wczorajszej bitwy, 16–letnim Trampem, który, przyjeżdżając z Konina, w wielkim stylu przejął na czas bitwy całą poznańską publikę.A tak o to prezentuje się cała drabinka pucharowa wczorajszej bitwy:1/8Kaz vs BamboBartek vs PeusMilu vs BristolFilozof vs OsbQ-key vs KapselMurzyn vs TrampYowee vs Will SpliffToczek vs Spartiak 1/4Kaz vs PeusMilu vs OsbQ-key vs TrampYowee vs Toczek1/2Kaz vs MiluTramp vs ToczekWalka o 3 miejsce: Milu vs TrampFinał: Kaz vs ToczekTym samym według obowiązującego na WBW 2017 ligowego systemu eliminacji zwycięzca bitwy Kaz przewodzi obecnie w wirtualnej tabeli z dorobkiem 30 pkt., drugi Toczek zgromadził 20 pkt, trzeci Milu 15, a czwarty Tramp 10. Z kolei pozostali zawodnicy, którzy zakończyli swój udział na ćwierćfinałach dostali po 3 pkt., a ci, którzy odpadli w 1/8 zgarnęli po jednym oczku. Inauguracja WBW 2017 jak najbardziej na plus – od groma kozackich walk, zapadających w pamięć punchline'owym oraz uczciwy i możiiwie najlepszy triumfator. Ale to dopiero początek. Przed nami jescze 11 imprez eliminacyjnych, a następna z nich już za tydzień w Krakowie. Stay tuned!Inauguracja jubileuszowej piętnastej edycji WBW za nami! Na pierwsze tegoroczne elimki do Poznania przyjechało aż czterech zeszłorocznych finalistów, oprócz nich udało się zabłysnąć paru nowym twarzom, a na całej bitwie – chyba zgodnie z więkoszością oczekiwań – triumfował wicemistrz sprzed roku Kaz.

Pod nieobecność dzierżącego mistrzowski pas Bobera reprezentant Działdowa okazał się w Poznaniu bezkonkurencyjny, jednak podobnie jak na zeszłorocznym finale musiał na swojej drodze uporać ze znajdującym się we świetnej formie Milem. Tym razem walka obu panów zakończyła się po dwóch dogrywkach i z całą pewnością można stwierdzić, iż była zdecydowanie najlepszym starciem, jakie dane nam było wczoraj oglądać.

Z kolei w finałowym pojedynku Kaz dość pewnie pokonał innego triumfatora elimek sprzed roku, Toczka. Mistrz WLW w finale nieco odstawał, jednak i jemu należą się za wczorajszy występ ogromne wyrazy uznania. Na swojej drodze do finału musiał wszak uporać się nie tylko z finalistami WBW 2016, Yoweem i Spartiakiem, ale również z absolutną rewelacją wczorajszej bitwy, 16–letnim Trampem, który, przyjeżdżając z Konina, w wielkim stylu przejął na czas bitwy całą poznańską publikę.

A tak o to prezentuje się cała drabinka pucharowa wczorajszej bitwy:

1/8

  • Kaz vs Bambo
  • Bartek vs Peus
  • Milu vs Bristol
  • Filozof vs Osb
  • Q-key vs Kapsel
  • Murzyn vs Tramp
  • Yowee vs Will Spliff
  • Toczek vs Spartiak                                                          

1/4

  • Kaz vs Peus
  • Milu vs Osb
  • Q-key vs Tramp
  • Yowee vs Toczek

1/2

  • Kaz vs Milu
  • Tramp vs Toczek

Walka o 3 miejsce: Milu vs Tramp

Finał: Kaz vs Toczek

Tym samym według obowiązującego na WBW 2017 ligowego systemu eliminacji zwycięzca bitwy Kaz przewodzi obecnie w wirtualnej tabeli z dorobkiem 30 pkt., drugi Toczek zgromadził 20 pkt, trzeci Milu 15, a czwarty Tramp 10. Z kolei pozostali zawodnicy, którzy zakończyli swój udział na ćwierćfinałach dostali po 3 pkt., a ci, którzy odpadli w 1/8 zgarnęli po jednym oczku. 

Inauguracja WBW 2017 jak najbardziej na plus – od groma kozackich walk, zapadających w pamięć punchline'owym oraz uczciwy i możiiwie najlepszy triumfator. Ale to dopiero początek. Przed nami jescze 11 imprez eliminacyjnych, a następna z nich już za tydzień w Krakowie. Stay tuned!

]]>
"Za" i "przeciw" nowej formule WBW (ft. Kaz, Feranzo, Toczek, Szyderca, Milan i ZWR)https://popkiller.kingapp.pl/2017-03-13,za-i-przeciw-nowej-formule-wbw-kaz-feranzo-toczek-szyderca-milan-i-zwrhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-03-13,za-i-przeciw-nowej-formule-wbw-kaz-feranzo-toczek-szyderca-milan-i-zwrMarch 13, 2017, 2:37 pmTadeusz TurnauW poprzednim z moich artykułów rozpisałem Wam pokrótce nowe zasady, które rządzić będą 15 edycją Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Teraz przyszedł więc czas, by zastanowić się na ile są one „trafione”, co właściwie z nich wynika oraz jaki jest bilans "plusów" i "minusów" tegorocznej formuły bitwy.Rzecz jasna nie zamierzam wymądrzać się samemu, a by przedstawić Wam jak największą liczbę perspektyw poprosiłem o opinię na ten temat minionych finalistów WBW – Kaza, Feranza, Toczka oraz Szydercę, lecz także dopiero pukającego do bram freestyle’owego raju, Milana oraz wolnostylowego publicystę, ZWR-“a (Piotrka Zwierzyńskiego). A zrobimy to tak – zacznę od przytoczenia przedstawionych przez moich rozmówców "plusów" oraz "minusów" tegorocznej formuły bitwy, następnie okraszać będę je własnymi komentarzami, a na koniec postaram się wszystko to podsumować i wyjawić moją osobistą opinię na temat nowego rozwiązania organizatorów WBW.Klasycznie zaczniemy od jego słabszych punktów i wiążących się z nim wątpliwości oraz niebezpieczeństw.OBAWY:System ligowy nie promuje najlepszych…A najwytrwalszych. To główny zarzut wyciągany przez przepytywanych przeze mnie freestyle’owców odnośnie formuły, w jakiej odbędą się w tym roku imprezy eliminacyjne. „Wielu freestyle’owcom z aspiracjami na półfinał/finał może być naprawdę ciężko jeździć na tyle eliminacji, dlatego mam nadzieję, że awans wywalczą Ci rzeczywiście najlepsi, a nie jedynie najwytrwalsi. – wyraża swoje obawy na ten temat zeszłoroczny finalista oraz mistrz WBW 2013, Szyderca.A wtóruje mu inny uczestnik finału sprzed czterech lat, Feranzo: "System nie promuje najlepszych, tylko regularnych. Uważam, że wygranie eliminacji ZAWSZE powinno być nagradzane awansem do finału. Teraz wygrany w elimkach pewności awansu nie ma, co może demotywować do startu np. lokalnych zawodników, którym nie chce sie tułać po całej Polsce.”Trzeba ponadto zauważyć, iż w tym wypadku „nie chce się” jest określeniem bardzo łagodnym. Bowiem, nawet jeśli zawodnicy będą mieli chęci, by podróżować chociażby po większości eliminacji, nie zawsze jest to możliwe. Wiadomo – wyjazdy kosztują, zabierają czas – nie tylko wolny, lecz czasami także „zawodowy” i choć z pewnością dają dużo radości a niekiedy także innych profitów, to są też w dużej mierze wyrzeczeniem.Oczywiście nie wiemy, jak w rzeczywistości to wszystko się poukłada, jaki będzie próg punktowy potrzebny do awansu do imprez półfinałowych, a co za tym idzie, na ilu eventach będą musieli pojawić się najlepsi gracze, by uzyskać kwalifikację do TOP 16. Może się paradoksalnie okazać, iż system ligowy nie tylko da szansę "pokazania się" najbardziej "ambitnym" ze startujących, ale też pozwoli bez problemu załapać się do dalszego etapu topowym zawodnikom. A może też wyjść z tego totalna klapa, na której stracą nie tylko freestyle’owcy, ale i my fani ze względu na brak czołowych ksywek w późniejszej fazie rywalizacji, a co za tym idzie na samym finale. Póki co więc wiemy, że nic nie wiemy, lecz to nie to powinno nas najbardziej martwić. Organizatorzy WBW przekonują co prawda, iż ich pomysł jest mocno przemyślany, lecz mało prawdopodobny wydaje się, by oni sami mieli w głowach obraz tego, jak to wszystko się potoczy. Bez dwóch zdań system ligowy to bardzo duże ryzyko.Na nowej formule stracą inne, mniejsze imprezy…Dlaczego? Najzwyczajniej w świecie przez to, iż WBW zaplanowało na ten rok aż 15 eventów, które odbędą się już nie tylko jesienią, ale i przed wakacjami. Nasuwa się więc wątpliwość, czy wobec konieczności udziału choć w części z nich, polscy freestyle’owcy będą mieli jeszcze w ogóle czas i chęci, by próbować swoich sił na innych imprezach. W odpowiedzi na moje pytanie o nową formułę WBW, rozwinął ten temat reprezentujący Rap Genius Polska Piotrek Zwierzyński, zastanawiając się dla kogo nowy system okaże się najbardziej niekorzystny."Kto na tym straci? Zawodnicy którzy ze względów finansowych/czasowych nie będą mogli wybrać się na tak dużą ilość imprez. Jednak wierzę, że i Ci znajdą wobec tego rozsądne rozwiązanie. Co innego organizatorzy mniejszych bitew, którzy z racji intensywności imprez spod szyldu WBW, będą musieli liczyć się z tym, że większość zrezygnuje z udziału w ich eventach na rzecz imprezy o większej renomie."Powyższe obawy zdaje się podzielać również Szyderca, twierdząc, iż:"Tak duża liczba imprez eliminacyjnych rozciągnięta w czasie na przestrzeni całego roku będzie kolidować z masą innych bitew (z Pitosem i Trójmiastem na czele)."Ale czy obaj panowie rzeczywiście mają rację? Otóż, jak sprytnie policzyli organizatorzy WBW ich imprezy zajmą ledwie 15 spośród niemalże 60 weekendów w roku, a przecież ani nie będą rozciągały się na piątkowy i sobotni wieczór, ani też nie będą odbywać się w każdej części Polski jednocześnie. Czasu i miejsca na organizacje innych eventów pozostaje więc teoretycznie co nie miara. Należy jednak pamiętać, iż nie tylko WBW nie jest specjalnie chętne do zapraszania na swoje imprezy w lecie, a przecież Ci rzeczywiście najlepsi freestyle'owcy ani nie będą mogli się rozdwajać jesienią i wiosną, ani też raczej nie będą zbyt chętni, by odwiedzać dwie różne imprezy w ten sam weekend. Pojawia się więc mały problem. ALE...Według mnie nie powinniśmy, a wręcz nie mamy prawa czynić z tego faktu zarzutu. Dlaczego? Otóż WBW to symbol polskiego freestyle’u, impreza, dzięki której jego fenomen dotarł do tak szerokiej grupy odbiorców i która przez lata miała na niego swego rodzaju „monopol” (być może bardziej pasowałoby tu wyrażenie quasi monopol). Nie ma się więc co dziwić jej organizatorowi, iż w tym roku, z okazji jubileuszowej 15 edycji zapragnął on zorganizować większą liczbę imprez, nam, fanom zapewnić jeszcze okazalszą dawkę freestyle’owej rozrywki, a samemu również zgarnąć z tego wszystkiego więcej profitów. Niestety, business to business, a jeśli organizatorzy wspomnianych przez Szydiego Bitew o Trójmiasto i Pitos zapragnęliby konkurować z WBW zamiast potulnie znaleźć w kalendarzu wolne terminy, zostaje im stworzyć bardziej atrakcyjny „produkt” od tego oferowanego nam przez organizatorów warszawskiego eventu. Tyle. W ogóle akurat w tym temacie jestem zdania, iż przy odrobinie dobrych chęci każdy znajdzie czas i miejsce na to, by odbyć swoją imprezę, a uznanych freestyle’owców jest w tej chwili na tyle dużo, by każda z nich mogła zostać sowicie obsadzona. Niestety jednak, to przypuszczenie wcale nie kończy naszych obaw, a właściwie to je potegują, stawiając nas na przeciw najpoważniejszej z nich…W wyniku tak dużej liczby imprez dojdzie do przesytu wolnym stylem.Niektórzy są zdania, iż nawet jednorazowe pójście na bitwę freestyle’ową może spowodować trwałe uszczerbki na naszym zdrowiu psychicznym. Można się z nimi zgadzać bądź też nie, jednak bez wątpienia sytuacja, w której to niemal dzień w dzień do internetu będą wlatywały nowe filmiki z topowej bitwy w Polsce, może sprawić, iż z biegiem czasu freestyle nam, fanom nawet jeśli przy dobrych wiatrach nie zaszkodzi, to wielce prawdopodobne, iż zwyczajnie się znudzi. Kiedyś na WBW czekało się niemalże cały rok, rozgrywane wiosną mniejsze imprezy robiły jedynie za jego przedsmak, a jakie były z tego wszystkiego korzyści zauważa mistrz WBW 2013, Szyderca."Dotychczas głód freestyle’u wśród fanów był dozowany tak, że w pierwszej części roku, poza lokalnymi bitwami, mieliśmy stosunkowo niewiele eventów obsadzonych głównie topowymi freestyle’owcami przez co na jesienny „sezon WBW” każdy czekał z wypiekami na twarzy". – wspomina zwycięzca zeszłorocznych eliminacji w Częstochowie.No a jak będzie w tym roku? O to zaczyna się powoli martwić wicemistrz WBW 2016, Kaz."Obawiam się, że freestyle się przeje. Wyliczyłem ile średnio filmików trafi do Internetu ze wszystkich eliminacji i boję się, że hype, który jest w tej chwili na improwizację wolnostylową, zwyczajnie opadnie". – przekonuje zawodnik reprezentujący północne strony naszego krajuRzecz jasna nie sposób nie przyznać obu panom racji, lecz z drugiej strony możemy też chyba wyobrazić sobie sytuację, w której to wszystko potoczy się nieco inaczej. Możliwe bowiem, iż wiosenne elimki jedynie napędzą całą „freestyle’ową” machinę, a letnia przerwa sprawi, iż na jesienne rozstrzygnięcia, a w tym na wielki finał w Proximie także w tym roku będziemy czekać z wypiekami na twarzy. Jednak nawet jeśli tak się stanie, to bez wątpienia freestyle’u będzie mieli w przeciągu paru najbliższych miesięcy potąd, a pozostaje też pytanie, czy rzeczywiście będzie to freestyle najwyższych lotów...Ogólnie moje zdanie na ten temat jest takie, ze eliminacji jest za dużo, przez co na pewno poziom walk na niektórych imprezach eliminacyjnych będzie słaby. – stwierdza dosadnie uczestnik wielu imprez kwalifikacyjnych WBW, Milan.Jego obaw również nie mamy prawa bagatelizować, szczególnie pamiętając, iż nawet w zeszłym roku, gdy zamiast 12 odbyło się jedynie 7 imprez eliminacyjnych, bardzo miernych starć oglądaliśmy na nich naprawdę od groma. Nie możemy mieć więc wątpliwości, iż w tym roku pod tym względem będzie jeszcze „weselej”, a pozostaje tylko pytanie, kto ile wytrzyma…W pigułce...Wydaje mi się, iż całość naszych obaw dotyczących nowego systemu najpiękniej, jak to tylko możliwe podsumował Feranzo. A rzekł on tak: "Reasumując, jak ktoś jeszcze nie rzyga fristajlem to będzie zadowolony." Ja dodałbym do tego, iż możliwość puszczenia naszego premierowego wolnostylowego pawia w tym roku staje się więcej niż prawdopodobna i to właśnie ten fakt stanowi największe ryzyko, jakim obarczona jest formuła WBW 2017.Ale przecież nie wiąże się ona jedynie z wątpliwościami i szeregiem niebezpieczeństw. Teraz czas na to, co już na pierwszy rzut oka zdaje nam się bardzo fajne i obiecujące.PLUSY:Solidne nagrody…Wspomniałem na początku poprzedniego tekstu, iż w gruncie rzeczy pierwotnym źródłem wszelkich zmian wprowadzanych przez WBW był spór pomiędzy jego organizatorami oraz startującymi zawodnikami dotyczący wynagrodzeń finansowych. Gdy w zeszłym roku po raz pierwszy od wielu edycji na finale w Proximie pojawiła się nagroda pieniężna, było już jasne, że w najbliższych latach nie będzie miało prawa się to zmienić. Jednak przy okazji wprowadzania innych, znacznie śmielszych rewolucji, WBW musiało jeszcze czulej zadbać o „dopieszczanie” portfeli najlepszych freestyle’owców, by móc mieć pewność, że ci będą chcieli je zaakceptować i dołożyć do tego wszystkiego własną cegiełkę.„Nagrody standardowo nie powalają na łopatki, natomiast fajnie, że jest to więcej niż t-shirt." – twierdzi zapytany przeze mnie o oferowane gratyfikacje Toczek.I ma on pełną rację. Nagrody na bitwach freestyle’owych na łopatki nie powalały nigdy i mało prawdopodobne też, by kiedykolwiek do tego doszło, natomiast bardzo fajne jest to, iż z roku na rok ich uczestników zaczyna doceniać się coraz bardziej. Na WBW 2017 cała pula nagród wynosi ponad 20 000 zł i choć nalezy też nadmienić, że za w zwycięstwo w elimkach można zgarnąć nie więcej niż 400 PLN, to tak czy inaczej serio wydaje mi się, iż tegoroczna propozycja organizatorów bitwy jest więcej niż „uczciwa”.Co prawda i tu pojawiają się pewne wątpliwości…„Na plus można zapisać bardzo kozacką pule nagród, chociaż jak dla mnie większa część powinna być przeznaczona na finał a nie na eliminacje." – twierdzi bardzo sceptycznie nastawiony do nowej formuły Feranzo.Ja natomiast pozwolę sobie się z nim nie zgodzić. Już same 400 zł za wygranie elimek nie brzmi specjalnie dumnie, a jeśli nagroda ta miałaby być jeszcze niższa, mogłoby to znacznie zniechęcić najlepszych zawodników do wzięcia udziału w przynajmniej paru z imprez. Natomiast pula finału wydaje się być stusunkowo obfita, choć rzecz jasna nie dla wszystkich…Fajnie, że do wygrania w eliminacjach są pieniądze, ale pula nagród finału jest bardzo mała. Zwyciezca WBW może zgarnąć najwięcej 1000 zł, w tamtym roku było to około 4-5 tysięcy. – zauważa również dość negatywnie nastawiony do całej idei Milan.Tyle, że jemu również absolutnie nie mogę przyznać racji. Owszem, w zeszłym roku nagrodą dla zwycięzcy WBW było dokładnie 4000 PLN, jednak była to jedyna gratyfikacja pieniężna przeznaczona na ówczesny finał, a zawodnicy – z tego co wiem – i tak ją między siebie rozdzielili. Tak więc nie tylko główna nagroda, ale i cała pula nagród zeszłorocznego finału wynosiła 4000 zł. W tym roku wynosi ona natomiast 4250 zł i jedyna różnica polega na tym, że została ona z góry rozdzielona pomiędzy wszystkich finalistów. (250 zł startowego + 150 zł za każdą wygraną bitwę). As simple as that.Powrót do organizacji imprez półfinałowychJedynie raz w historii WBW doszły do skutku dwa eventy półfinałowe, a miało to miejsce w roku 2007. Wówczas pierwsza z nich odbyła się w w legendarnym warszawskim New Deepie i była ponoć najgrubszą imprezą w całych dziejach Wielkiej Bitwy Warszawskiej. W tym roku, po latach posuchy powrót do tego pomysłu wreszcie zdaje się byc więcej niż sensowny, a czemu tak się dzieje, wytłumaczy Wam już po raz wtóry niezawodny Szyderca.Podoba mi się pomysł powrotu po 10 latach do zorganizowania dodatkowo dwóch imprez półfinałowych WBW. Na obecnej scenie freestyle’owej czołówka oraz jej zaplecze są na tyle szerokie i wyrównane, że spokojnie da się wykrystalizować szesnastkę, która będzie w stanie zagwarantować dwa półfinały na bardzo dobrym poziomie. Dlatego jestem przekonany, że ten pomysł okaże się strzałem w dziesiątkęA ja mogę z pełnym przekonaniem podpisać się tu pod każdym słowem. Już przed rokiem pojawiały się silne i całkiem uzasadnione głosy, iż spokojnie można było zaprosić do finału 16 najlepszych MC’s eliminacji, a przynajmniej zorganizować dla tych „przegranych” coś w rodzaju finału B. A przecież hype na freestyle wciąż rośnie, solidnych zawodników przybywa w zawrotnym tempie i jestem więcej niż przekonany, że jeśli rzeczywiście to ci najlepsi z nich obsadzą dwie imprezy półfinałowe (w każdej z nich weźmie udział po ośmiu MC’s) owe eventy okażą się jednymi z najgrubszych bitew w całym 2017 roku.Ale pozostają w tym miejscu też pewne znaki zapytania, o których wspomniałem w poprzednim tekście. Nie wiemy bowiem, w jaki sposób 16 najlepszych zawodników eliminacji zostanie podzielonych na dwie ósemki i jeśli zastanowimy się nad tym problemem chwilę dłużej, nie trudno dojść do wniosku, iż o słuszne rozwiązanie jest w tym wypadku bardzo ciężko No cóż, pozostaje nam liczyć na to, iż organizatorzy WBW okażą się od nas nie tylko w tej kwestii, ale też i w wielu innych znacznie mądrzejsi…Podsumowując…Muszę wpierw zaznaczyć, iż niełatwo mi jest w tym temacie pozostawać obiektywnym, gdyż samemu stale współpracuje z WBW i można powiedzieć, iż jestem w pewien sposób "ich człowiekiem". Nie zmienia to natomiast faktu, iż zdaje sobie sprawę, jak wielkim ryzykiem obarczona jest zmiana formuły tegorocznej edycji bitwy. Boję się szczególnie o poziom walk na imprezach eliminacyjnych, a także o to, że nie dość, iż nie będą one starciami najwyższych lotów, to jeszcze najzwyczajniej w świecie okaże się, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo. Z drugiej strony natomiast optymizmem napawa mnie podejście najlepszych aktywnych freestyle'owców do omawianego tematu. Jasne, zauważają oni liczne niewiadome oraz mają spore wątpiliwości co do słuszności nowego systemu, lecz wciąż przekonują, iż są są mocno zajarani i zamierzają pokazać na co ich stać w każdej możliwej formule bitwy. A przecież to od nich zależy... absolutnie wszystko. Jeśli pomysł organizatorów trafi w gusta zawodników, to bardzo prawdopodobne, iż finalnie znajdzie swoje uznanie także i u fanów, dla których sami startujący zdają się być wyjątkowo opiniotwórczy.A na koniec jeszcze jedna, bardzo istotna rzecz. Uważam, iż bez względu na to, jak dużym ryzykiem obarczony jest pomysł organizatorów WBW, jak bardzo sceptycznie jesteśmy do niego nastawieni, to zasłużyli sobie oni na to, byśmy dali im nasz kredyt zaufania. Dlaczego? Chociażby w podzięce za to, ile zajebistych bitew mogliśmy oglądać dzięki ich inicjatywie, ilu zajebistych raperów mogło się wypromować przez udział w warszawskiej bitwie i ilu będzie miało jeszcze na to szanse. A drożejące bilety? Ich ceny rosną wraz z pulą nagród, a to, czy okażą się adekwatne do jakości dostarczanej nam usługi, będziemy mogli rozstrzygnąć dopiero po pierwszych paru imprezach eliminacyjnych. Ja apeluje na razie jedynie o to, by z dosadnymi ocenami wstrzymać się do czasu rozpoczęcia bitew, a organizatorów imprezy zacząć "rozliczać" już po ich zakończeniu. Bo wiecie, może nam się jeszcze zrobić głupio i łyso... ;)W poprzednim z moich artykułów rozpisałem Wam pokrótce nowe zasady, które rządzić będą 15 edycją Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Teraz przyszedł więc czas, by zastanowić się na ile są one „trafione”, co właściwie z nich wynika oraz jaki jest bilans "plusów" i "minusów" tegorocznej formuły bitwy.

Rzecz jasna nie zamierzam wymądrzać się samemu, a by przedstawić Wam jak największą liczbę perspektyw poprosiłem o opinię na ten temat minionych finalistów WBW – Kaza, Feranza, Toczka oraz Szydercę, lecz także dopiero pukającego do bram freestyle’owego raju, Milana oraz wolnostylowego publicystę, ZWR-“a (Piotrka Zwierzyńskiego). A zrobimy to tak – zacznę od przytoczenia przedstawionych przez moich rozmówców "plusów" oraz "minusów" tegorocznej formuły bitwy, następnie okraszać będę je własnymi komentarzami, a na koniec postaram się wszystko to podsumować i wyjawić moją osobistą opinię na temat nowego rozwiązania organizatorów WBW.

Klasycznie zaczniemy od jego słabszych punktów i wiążących się z nim wątpliwości oraz niebezpieczeństw.

OBAWY:

  • System ligowy nie promuje najlepszych…

A najwytrwalszych. To główny zarzut wyciągany przez przepytywanych przeze mnie freestyle’owców odnośnie formuły, w jakiej odbędą się w tym roku imprezy eliminacyjne.

 „Wielu freestyle’owcom z aspiracjami na półfinał/finał może być naprawdę ciężko jeździć na tyle eliminacji, dlatego mam nadzieję, że awans wywalczą Ci rzeczywiście najlepsi, a nie jedynie najwytrwalsi. – wyraża swoje obawy na ten temat zeszłoroczny finalista oraz mistrz WBW 2013, Szyderca.

A wtóruje mu inny uczestnik finału sprzed czterech lat, Feranzo

"System nie promuje najlepszych, tylko regularnych. Uważam, że wygranie eliminacji ZAWSZE powinno być nagradzane awansem do finału. Teraz wygrany w elimkach pewności awansu nie ma, co może demotywować do startu np. lokalnych zawodników, którym nie chce sie tułać po całej Polsce.”

Trzeba ponadto zauważyć, iż w tym wypadku „nie chce się” jest określeniem bardzo łagodnym. Bowiem, nawet jeśli zawodnicy będą mieli chęci, by podróżować chociażby po większości eliminacji, nie zawsze jest to możliwe. Wiadomo – wyjazdy kosztują, zabierają czas – nie tylko wolny, lecz czasami także „zawodowy” i choć z pewnością dają dużo radości a niekiedy także innych profitów, to są też w dużej mierze wyrzeczeniem.

Oczywiście nie wiemy, jak w rzeczywistości to wszystko się poukłada, jaki będzie próg punktowy potrzebny do awansu do imprez półfinałowych, a co za tym idzie, na ilu eventach będą musieli pojawić się najlepsi gracze, by uzyskać kwalifikację do TOP 16. Może się paradoksalnie okazać, iż system ligowy nie tylko da szansę "pokazania się" najbardziej "ambitnym" ze startujących, ale też pozwoli bez problemu załapać się do dalszego etapu topowym zawodnikom. A może też wyjść z tego totalna klapa, na której stracą nie tylko freestyle’owcy, ale i my fani ze względu na brak czołowych ksywek w późniejszej fazie rywalizacji, a co za tym idzie na samym finale. Póki co więc wiemy, że nic nie wiemy, lecz to nie to powinno nas najbardziej martwić. Organizatorzy WBW przekonują co prawda, iż ich pomysł jest mocno przemyślany, lecz mało prawdopodobny wydaje się, by oni sami mieli w głowach obraz tego, jak to wszystko się potoczy. Bez dwóch zdań system ligowy to bardzo duże ryzyko.

  • Na nowej formule stracą inne, mniejsze imprezy…

Dlaczego? Najzwyczajniej w świecie przez to, iż WBW zaplanowało na ten rok aż 15 eventów, które odbędą się już nie tylko jesienią, ale i przed wakacjami. Nasuwa się więc wątpliwość, czy wobec konieczności udziału choć w części z nich, polscy freestyle’owcy będą mieli jeszcze w ogóle czas i chęci, by próbować swoich sił na innych imprezach. W odpowiedzi na moje pytanie o nową formułę WBW, rozwinął ten temat reprezentujący Rap Genius Polska Piotrek Zwierzyński, zastanawiając się dla kogo nowy system okaże się najbardziej niekorzystny.

"Kto na tym straci? Zawodnicy którzy ze względów finansowych/czasowych nie będą mogli wybrać  się na tak dużą ilość imprez. Jednak wierzę, że i Ci znajdą wobec tego rozsądne rozwiązanie. Co innego organizatorzy mniejszych bitew, którzy z racji intensywności imprez spod szyldu WBW, będą musieli liczyć się z tym, że większość zrezygnuje z udziału w ich eventach na rzecz imprezy o większej renomie."

Powyższe obawy zdaje się podzielać również Szyderca, twierdząc, iż:

"Tak duża liczba imprez eliminacyjnych rozciągnięta w czasie na przestrzeni całego roku będzie kolidować z  masą innych bitew (z Pitosem i Trójmiastem na czele)."

Ale czy obaj panowie rzeczywiście mają rację? Otóż, jak sprytnie policzyli organizatorzy WBW ich imprezy zajmą ledwie 15 spośród niemalże 60 weekendów w roku, a przecież ani nie będą rozciągały się na piątkowy i sobotni wieczór, ani też nie będą odbywać się w każdej części Polski jednocześnie. Czasu i miejsca na organizacje innych eventów pozostaje więc teoretycznie co nie miara. Należy jednak pamiętać, iż nie tylko WBW nie jest specjalnie chętne do zapraszania na swoje imprezy w lecie, a przecież Ci rzeczywiście najlepsi freestyle'owcy ani nie będą mogli się rozdwajać jesienią i wiosną, ani też raczej nie będą zbyt chętni, by odwiedzać dwie różne imprezy w ten sam weekend. Pojawia się więc mały problem. ALE...

Według mnie nie powinniśmy, a wręcz nie mamy prawa czynić z tego faktu zarzutu. Dlaczego? Otóż WBW  to symbol polskiego freestyle’u, impreza, dzięki której jego fenomen dotarł do tak szerokiej grupy odbiorców i która przez lata miała na niego swego rodzaju „monopol” (być może bardziej pasowałoby tu wyrażenie quasi monopol). Nie ma się więc co dziwić jej organizatorowi, iż w tym roku, z okazji jubileuszowej 15 edycji zapragnął on zorganizować większą liczbę imprez, nam, fanom zapewnić jeszcze okazalszą dawkę freestyle’owej rozrywki, a samemu również zgarnąć z tego wszystkiego więcej profitów. Niestety, business to business, a jeśli organizatorzy wspomnianych przez Szydiego Bitew o Trójmiasto i Pitos zapragnęliby konkurować z WBW zamiast potulnie znaleźć w kalendarzu wolne terminy, zostaje im stworzyć bardziej atrakcyjny „produkt” od tego oferowanego nam przez organizatorów warszawskiego eventu. Tyle. W ogóle akurat w tym temacie jestem zdania, iż przy odrobinie dobrych chęci każdy znajdzie czas i miejsce na to, by odbyć swoją imprezę, a uznanych freestyle’owców jest w tej chwili na tyle dużo, by każda z nich mogła zostać sowicie obsadzona. Niestety jednak, to przypuszczenie wcale nie kończy naszych obaw, a właściwie to je potegują, stawiając nas na przeciw najpoważniejszej z nich…

  • W wyniku tak dużej liczby imprez dojdzie do przesytu wolnym stylem.

Niektórzy są zdania, iż nawet jednorazowe pójście na bitwę freestyle’ową może spowodować trwałe uszczerbki na naszym zdrowiu psychicznym. Można się z nimi zgadzać bądź też nie, jednak bez wątpienia sytuacja, w której to niemal dzień w dzień do internetu będą wlatywały nowe filmiki z topowej bitwy w Polsce, może sprawić, iż z biegiem czasu freestyle nam, fanom nawet jeśli przy dobrych wiatrach nie zaszkodzi, to wielce prawdopodobne, iż zwyczajnie się znudzi. Kiedyś na WBW czekało się niemalże cały rok, rozgrywane wiosną mniejsze imprezy robiły jedynie za jego przedsmak, a jakie były z tego wszystkiego korzyści zauważa mistrz WBW 2013, Szyderca.

"Dotychczas głód freestyle’u wśród fanów był dozowany tak, że w pierwszej części roku, poza lokalnymi bitwami, mieliśmy stosunkowo niewiele eventów obsadzonych głównie topowymi freestyle’owcami przez co na jesienny „sezon WBW” każdy czekał z wypiekami na twarzy". – wspomina zwycięzca zeszłorocznych eliminacji w Częstochowie.

No a jak będzie w tym roku? O to zaczyna się powoli martwić wicemistrz WBW 2016, Kaz.

"Obawiam się, że freestyle się przeje. Wyliczyłem ile średnio filmików trafi do Internetu ze wszystkich eliminacji i boję się, że hype, który jest w tej chwili na improwizację wolnostylową, zwyczajnie opadnie". – przekonuje zawodnik reprezentujący północne strony naszego kraju

Rzecz jasna nie sposób nie przyznać obu panom racji, lecz z drugiej strony możemy też chyba wyobrazić sobie sytuację, w której to wszystko potoczy się nieco inaczej. Możliwe bowiem, iż wiosenne elimki jedynie napędzą całą „freestyle’ową” machinę, a letnia przerwa sprawi, iż na jesienne rozstrzygnięcia, a w tym na wielki finał w Proximie także w tym roku będziemy czekać z wypiekami na twarzy. Jednak nawet jeśli tak się stanie, to bez wątpienia freestyle’u będzie mieli w przeciągu paru najbliższych miesięcy potąd, a pozostaje też pytanie, czy rzeczywiście będzie to freestyle najwyższych lotów...

Ogólnie moje zdanie na ten temat jest takie, ze eliminacji jest za dużo, przez co na pewno poziom walk na niektórych imprezach eliminacyjnych będzie słaby. – stwierdza dosadnie uczestnik wielu imprez kwalifikacyjnych WBW, Milan.

Jego obaw również nie mamy prawa bagatelizować, szczególnie  pamiętając, iż nawet w zeszłym roku, gdy zamiast 12 odbyło się jedynie 7 imprez eliminacyjnych, bardzo miernych starć oglądaliśmy na nich naprawdę od groma. Nie możemy mieć więc wątpliwości, iż w tym roku pod tym względem będzie jeszcze „weselej”, a pozostaje tylko pytanie, kto ile wytrzyma…

W pigułce...

Wydaje mi się, iż całość naszych obaw dotyczących nowego systemu najpiękniej, jak to tylko możliwe podsumował Feranzo. A rzekł on tak: "Reasumując, jak ktoś jeszcze nie rzyga fristajlem to będzie zadowolony." Ja dodałbym do tego, iż możliwość puszczenia naszego premierowego wolnostylowego pawia w tym roku staje się więcej niż prawdopodobna i to właśnie ten fakt stanowi największe ryzyko, jakim obarczona jest formuła WBW 2017.

Ale przecież nie wiąże się ona jedynie z wątpliwościami i szeregiem niebezpieczeństw. Teraz czas na to, co już na pierwszy rzut oka zdaje nam się bardzo fajne i obiecujące.

PLUSY:

  • Solidne nagrody…

Wspomniałem na początku poprzedniego tekstu, iż w gruncie rzeczy pierwotnym źródłem wszelkich zmian wprowadzanych przez WBW był spór pomiędzy jego organizatorami oraz startującymi zawodnikami dotyczący wynagrodzeń finansowych. Gdy w zeszłym roku po raz pierwszy od wielu edycji na finale w Proximie pojawiła się nagroda pieniężna, było już jasne, że w najbliższych latach nie będzie miało prawa się to zmienić. Jednak przy okazji wprowadzania innych, znacznie śmielszych rewolucji, WBW musiało jeszcze czulej zadbać o „dopieszczanie” portfeli najlepszych freestyle’owców, by móc mieć pewność, że ci będą chcieli je zaakceptować i dołożyć do tego wszystkiego własną cegiełkę.

Nagrody standardowo nie powalają na łopatki, natomiast fajnie, że jest to więcej niż t-shirt." – twierdzi zapytany przeze mnie o oferowane gratyfikacje Toczek.

I ma on pełną rację. Nagrody na bitwach freestyle’owych na łopatki nie powalały nigdy i mało prawdopodobne też, by kiedykolwiek do tego doszło, natomiast bardzo fajne jest to, iż z roku na rok ich uczestników zaczyna doceniać się coraz bardziej. Na WBW 2017 cała pula nagród wynosi ponad 20 000 zł i choć nalezy też nadmienić, że za w zwycięstwo w elimkach można zgarnąć nie więcej niż 400 PLN, to tak czy inaczej serio wydaje mi się, iż tegoroczna propozycja organizatorów bitwy jest więcej niż „uczciwa”.

Co prawda i tu pojawiają się pewne wątpliwości…

„Na plus można zapisać bardzo kozacką pule nagród, chociaż jak dla mnie większa część powinna być przeznaczona na finał a nie na eliminacje." – twierdzi bardzo sceptycznie nastawiony do nowej formuły Feranzo.

Ja natomiast pozwolę sobie się z nim nie zgodzić. Już same 400 zł za wygranie elimek nie brzmi specjalnie dumnie, a jeśli nagroda ta miałaby być jeszcze niższa, mogłoby to znacznie zniechęcić najlepszych zawodników do wzięcia udziału w przynajmniej paru z imprez. Natomiast pula finału wydaje się być stusunkowo obfita, choć rzecz jasna nie dla wszystkich…

Fajnie, że do wygrania w eliminacjach są pieniądze, ale pula nagród finału jest bardzo mała. Zwyciezca WBW może zgarnąć najwięcej 1000 zł, w tamtym roku było to około 4-5 tysięcy. – zauważa również dość negatywnie nastawiony do całej idei Milan.

Tyle, że jemu również absolutnie nie mogę przyznać racji. Owszem, w zeszłym roku nagrodą dla zwycięzcy WBW było dokładnie 4000 PLN, jednak była to jedyna gratyfikacja pieniężna przeznaczona na ówczesny finał, a zawodnicy – z tego co wiem – i tak ją między siebie rozdzielili. Tak więc nie tylko główna nagroda, ale i cała pula nagród zeszłorocznego finału wynosiła 4000 zł. W tym roku wynosi ona natomiast 4250 zł i jedyna różnica polega na tym, że została ona z góry rozdzielona pomiędzy wszystkich finalistów. (250 zł startowego + 150 zł za każdą wygraną bitwę). As simple as that.

  • Powrót do organizacji imprez półfinałowych

Jedynie raz w historii WBW doszły do skutku dwa eventy półfinałowe, a miało to miejsce w roku 2007. Wówczas pierwsza z nich odbyła się w w legendarnym warszawskim New Deepie i była ponoć najgrubszą imprezą w całych dziejach Wielkiej Bitwy Warszawskiej. W tym roku, po latach posuchy powrót do tego pomysłu wreszcie zdaje się byc więcej niż sensowny, a czemu tak się dzieje, wytłumaczy Wam już po raz wtóry niezawodny Szyderca.

Podoba mi się pomysł powrotu po 10 latach do zorganizowania dodatkowo dwóch imprez półfinałowych WBW. Na obecnej scenie freestyle’owej czołówka oraz jej zaplecze są na tyle szerokie i wyrównane, że spokojnie da się wykrystalizować szesnastkę, która będzie w stanie zagwarantować dwa półfinały na bardzo dobrym poziomie. Dlatego jestem przekonany, że ten pomysł okaże się strzałem w dziesiątkę

A ja mogę z pełnym przekonaniem podpisać się tu pod każdym słowem. Już przed rokiem pojawiały się silne i całkiem uzasadnione głosy, iż spokojnie można było zaprosić do finału 16 najlepszych MC’s eliminacji, a przynajmniej zorganizować dla tych „przegranych” coś w rodzaju finału B. A przecież hype na freestyle wciąż rośnie, solidnych zawodników przybywa w zawrotnym tempie i jestem więcej niż przekonany, że jeśli rzeczywiście to ci najlepsi z nich obsadzą dwie imprezy półfinałowe (w każdej z nich weźmie udział po ośmiu MC’s) owe eventy okażą się jednymi z najgrubszych bitew w całym 2017 roku.

Ale pozostają w tym miejscu też pewne znaki zapytania, o których wspomniałem w poprzednim tekście. Nie wiemy bowiem, w jaki sposób 16 najlepszych zawodników eliminacji zostanie podzielonych na dwie ósemki i jeśli zastanowimy się nad tym problemem chwilę dłużej, nie trudno dojść do wniosku, iż o słuszne rozwiązanie jest w tym wypadku bardzo ciężko 

No cóż, pozostaje nam liczyć na to, iż organizatorzy WBW okażą się od nas nie tylko w tej kwestii, ale też i w wielu innych znacznie mądrzejsi…

Podsumowując…

Muszę wpierw zaznaczyć, iż niełatwo mi jest w tym temacie pozostawać obiektywnym, gdyż samemu stale współpracuje z WBW i można powiedzieć, iż jestem w pewien sposób "ich człowiekiem". Nie zmienia to natomiast faktu, iż zdaje sobie sprawę, jak wielkim ryzykiem obarczona jest zmiana formuły tegorocznej edycji bitwy. Boję się szczególnie o poziom walk na imprezach eliminacyjnych, a także o to, że nie dość, iż nie będą one starciami najwyższych lotów, to jeszcze najzwyczajniej w świecie okaże się, że jest ich zdecydowanie zbyt dużo. 

Z drugiej strony natomiast optymizmem napawa mnie podejście najlepszych aktywnych freestyle'owców do omawianego tematu. Jasne, zauważają oni liczne niewiadome oraz mają spore wątpiliwości co do słuszności nowego systemu, lecz wciąż przekonują, iż są są mocno zajarani i zamierzają pokazać na co ich stać w każdej możliwej formule bitwy. A przecież to od nich zależy... absolutnie wszystko. Jeśli pomysł organizatorów trafi w gusta zawodników, to bardzo prawdopodobne, iż finalnie znajdzie swoje uznanie także i u fanów, dla których sami startujący zdają się być wyjątkowo opiniotwórczy.

A na koniec jeszcze jedna, bardzo istotna rzecz. Uważam, iż bez względu na to, jak dużym ryzykiem obarczony jest pomysł organizatorów WBW, jak bardzo sceptycznie jesteśmy do niego nastawieni, to zasłużyli sobie oni na to, byśmy dali im nasz kredyt zaufania. Dlaczego? Chociażby w podzięce za to, ile zajebistych bitew mogliśmy oglądać dzięki ich inicjatywie, ilu zajebistych raperów mogło się wypromować przez udział w warszawskiej bitwie i ilu będzie miało jeszcze na to szanse. A drożejące bilety? Ich ceny rosną wraz z pulą nagród, a to, czy okażą się adekwatne do jakości dostarczanej nam usługi, będziemy mogli rozstrzygnąć dopiero po pierwszych paru imprezach eliminacyjnych. Ja apeluje na razie jedynie o to, by z dosadnymi ocenami wstrzymać się do czasu rozpoczęcia bitew, a organizatorów imprezy zacząć "rozliczać" już po ich zakończeniu. 

Bo wiecie, może nam się jeszcze zrobić głupio i łyso... ;)

]]>
Wszystko, co warto wiedzieć o nowej formule WBWhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-03-11,wszystko-co-warto-wiedziec-o-nowej-formule-wbwhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-03-11,wszystko-co-warto-wiedziec-o-nowej-formule-wbwMarch 11, 2017, 8:32 pmTadeusz TurnauWalka o honor i godność freestyle’owców, o nagrody pieniężne na bitwach to przedmiot nie tylko coraz to zagorzalszej dyskusji internautów, lecz także licznych sporów na linii organizator vs zawodnicy. W końcu MC’s to główni aktorzy wolnostylowych eventów – bez ich wysiłku, bez godzin poświęconych na treningi i tysięcy kilometrów przebytych w podróży nikt nie zarobiłby na freestyle’u nawet grosza. Dlaczego więc organizatorzy mogą mieć w ogóle czelność nagradzać zwycięzców bitew koszulkami i uściskiem prezesa, samemu zbierając na tym wszystkim „kokosy"?No właśnie, powyższe pytanie najprawdopodobniej zadali sobie przed rokiem najlepsi polscy freestyle’owcy i zgodnie zdecydowali się zbojkotować zaplanowaną na koniec kwietnia bitwę dwójek w ramach WBW 2016. Dlaczego? Proste, otóż to poza prestiżem i paroma stówkami „na zwroty” wiele do wygrana na niej nie było. Wówczas wybuchła w internecie pamiętna burza związana przede wszystkim z usunięciem z kanału WBWTV walk Bobera i choć na pierwszy rzut oka zdawała się ona być niepotrzebna i wynikać przede wszystkim ze zbytnio pochopnych zachowań obu stron sporu, to na dłuższą metę bez wątpienia przyniosła pozytywne skutki. Bowiem już w zeszłym roku po latach niemal zupełnej "posuchy” organizatorzy WBW zdecydowali się przeznaczyć całość pieniędzy zgromadzonych z wpisowych opłat zawodników na nagrodę dla zwycięzcy bitwy. 4000 zł, obok gratyfikacji rzeczowych i prestiżu oraz rozpoznawalności związanych ze zdobyciem mistrzowskiego pasa to już z pewnością całkiem sowite wynagrodzenie. Okazało się jednak, iż „gest” ten był dopiero początkiem zmian przygotowywanych dla nas przez organizatorów WBW, a kolejne z nich nie dość, iż nie dotyczą już tylko wynagrodzeń, to zdają się być również dużo, dużo bardziej kontrowersyjne.Otóż, jak część z Was już zapewne doskonale wie, z okazji piętnastej jubileuszowej odsłony Wielkiej Bitwy Warszawskiej odbędzie się w tym roku aż piętnaście imprez z ramienia WBW 2017. Pierwsze z nich startują już wiosną, w lato robimy sobie przerwę, a wszystko standardowo rozstrzygnie się późną jesienią. W skrócie wygląda to tak: najpierw mamy 12 bitew eliminacyjnych, które mają za zadanie wyłonić aż 16 najlepszych MC’s, następnie zawodnicy ci zostaną podzieleni na dwie ósemki i wezmą udział w dwóch oddzielnych imprezach półfinałowych, by w końcu – po eliminacji połowy z nich – mogło dojść do wielkiego finału w Proximie, który odbędzie się w dokładnie takiej samej formule, jak w poprzednich latach. Brzmi zawile, nieprawdaż? No to teraz pora na wszelkie szczegóły.By Wam je wyjawić – w dużej mierze z własnego lenistwa, ale też w celu bycia jak najbardziej skrupulatnym – będę posiłkował się cytatami z informacji publikowanych przez samych organizatorów WBW na stronie internetowej bitwy czy też facebookowym fanpage’u. A zaczniemy od wyjaśnienia na czym będzie polegało wyłonienie 16 najlepszych MC’s po imprezach eliminacyjnych. Czas na pierwsze oficjalne oświadczenie organizatorów."Wiecie już że WBW 2017 odbędzie się pod hasłem 15 imprez na 15 edycję i że zaplanowaliśmy 12 eliminacji oraz 2 półfinały i finał.Teraz zdradzimy że tegoroczne eliminacje rozegrane zostaną w zupełnie inny sposób niż to miało miejsce dotychczas. Postanowiliśmy przyjąć system ligowy i po każdej imprezie zawodnikom będą przyznawane punkty w zależności od zajętego miejsca. Po 12 imprezach ci którzy w łącznej klasyfikacji zajmą pierwszych 16 miejsc awansują do półfinału."No dobra, ale to dalej niemal same ogólniki. Tak za to wygląda dokładny system punktowy ligowej formuły eliminacji:"Na każdej imprezie zawodnicy zdobywać będą punkty w zależności od zajętego miejsca. Po 12 imprezach ci którzy w łącznej klasyfikacji zajmą pierwszych 16 miejsc awansują do półfinału.O to punktacja punktacja, która będzie obowiązywała na poszczególnych eliminacjach: 1 miejsce = 30 punktów2 miejsce = 20 punktów3 miejsce = 15 punktów4 miejsce = 10 punktówmiejsca 5-8 = 3 punktymiejsca 9-16 = 1 punktTeraz już chyba nic nie trzeba tłumaczyć, a kwestią sensowności tego rozwiązania zajmiemy się nieco później. Tymczasem przejdźmy do absolutnego clue, czyli…tematu wynagrodzeń finansowych."Ogólna zasada - czym wyższy etap rywalizacji tym większe profity dla zawodników. A szczegółowo wygląda to tak:A) eliminacje wstępne100 pln - startowe dla zawodników z pozycji 1-4 w łącznej klasyfikacji (na eliminacjach nr 1 dla pierwszej czwórki WBW 2016)50 pln - premia za każdą wygraną bitwę (od 1/4 finału)150 pln - premia za wygranie eliminacjiB) półfinały150 pln - startowe dla wszystkich uczestników półfinału75 pln - premia za każdą wygraną bitwęC) finał250 pln - startowe dla wszystkich uczestników finału150 pln - premia za każdą wygraną bitw꣹czna pula nagród na WBW 2017 to ponad 20.000 PLN!"Brzmi dumnie, a czy rzeczywiście jest tak kolorowo, zastanowimy się w kolejnym z artykułów. Tymczasem wypada jeszcze nadmienić, iż… drożeją bilety. W poprzednich latach w przedsprzedaży internetowej można było je kupić na imprezy eliminacje za 15 zł, a w dniu imprezy kosztowały one 20 zł. W tym roku pierwszą ceną, jaką oferują nam organizatorzy jest 20 zł, a w dniu imprezy wzrasta ona o kolejne 10 PLN. Nie zmienia się natomiast opłata za „wpisowe” zawodników, która także w tym roku wynosić będzie 10 zł, a zwolniony z niej zostanie nie tylko każdy z finalistów WBW 2016, lecz również pierwszych ośmiu najwyżej sklasyfikowanych MC w tabeli ligowej, która będzie aktualizowana po każdych eliminacjach.Wydaje mi się, iż jeśli przeczytaliście cały tekst, nowa formuła bitwy jest dla Was całkiem jasna. Znak zapytania pozostaje natomiast ciągle przy organizacji imprez półfinałowych – po pierwsze odnośnie tego na jakiej zasadzie 16 najlepszych zawodników zostanie podzielonych na dwie ósemki, a po drugie – co jeszcze ważniejsze –w jakiej formule odbędzie się ich rywalizacja o wejście do wielkiego finału. Nie wiemy również rzecz jasna, jak cały ten plan wyjdzie w przysłowiowym praniu, lecz nad jego merytorycznymi aspektami będę się rozwodził w kolejnym z artykułów. Już teraz mogę zdradzić, iż wesprą mnie w tym sami zainteresowani, czyli najlepsi polscy freestyle’owcy, którzy wraz ze mną będą zastanawiać się nad sensownością nowego rozwiązania ogranizatorów WBW oraz przedstawią Wam jego wszelakie plusy i minusy. Stay tuned!Walka o honor i godność freestyle’owców, o nagrody pieniężne na bitwach to przedmiot nie tylko coraz to zagorzalszej dyskusji internautów, lecz także licznych sporów na linii organizator vs zawodnicy. W końcu MC’s to główni aktorzy wolnostylowych eventów – bez ich wysiłku, bez godzin poświęconych na treningi i tysięcy kilometrów przebytych w podróży nikt nie zarobiłby na freestyle’u nawet grosza. Dlaczego więc organizatorzy mogą mieć w ogóle czelność nagradzać zwycięzców bitew koszulkami i uściskiem prezesa, samemu zbierając na tym wszystkim „kokosy"?

No właśnie, powyższe pytanie najprawdopodobniej zadali sobie przed rokiem najlepsi polscy freestyle’owcy i zgodnie zdecydowali się zbojkotować zaplanowaną na koniec kwietnia bitwę dwójek w ramach WBW 2016. Dlaczego? Proste, otóż to poza prestiżem i paroma stówkami „na zwroty” wiele do wygrana na niej nie było. Wówczas wybuchła w internecie pamiętna burza związana przede wszystkim z usunięciem z kanału WBWTV walk Bobera i choć na pierwszy rzut oka zdawała się ona być niepotrzebna i wynikać przede wszystkim ze zbytnio pochopnych zachowań obu stron sporu, to na dłuższą metę bez wątpienia przyniosła pozytywne skutki. Bowiem już w zeszłym roku po latach niemal zupełnej "posuchy” organizatorzy WBW zdecydowali się przeznaczyć całość pieniędzy zgromadzonych z wpisowych opłat zawodników na nagrodę dla zwycięzcy bitwy. 4000 zł, obok gratyfikacji rzeczowych i prestiżu oraz rozpoznawalności związanych ze zdobyciem mistrzowskiego pasa to już z pewnością całkiem sowite wynagrodzenie. Okazało się jednak, iż „gest” ten był dopiero początkiem zmian przygotowywanych dla nas przez organizatorów WBW, a kolejne z nich nie dość, iż nie dotyczą już tylko wynagrodzeń, to zdają się być również dużo, dużo bardziej kontrowersyjne.

Otóż, jak część z Was już zapewne doskonale wie, z okazji piętnastej jubileuszowej odsłony Wielkiej Bitwy Warszawskiej odbędzie się w tym roku aż piętnaście imprez z ramienia WBW 2017. Pierwsze z nich startują już wiosną, w lato robimy sobie przerwę, a wszystko standardowo rozstrzygnie się późną jesienią. W skrócie wygląda to tak: najpierw mamy 12 bitew eliminacyjnych, które mają za zadanie wyłonić aż 16 najlepszych MC’s, następnie zawodnicy ci zostaną podzieleni na dwie ósemki i wezmą udział w dwóch oddzielnych imprezach półfinałowych, by w końcu – po eliminacji połowy z nich – mogło dojść do wielkiego finału w Proximie, który odbędzie się w dokładnie takiej samej formule, jak w poprzednich latach. Brzmi zawile, nieprawdaż? No to teraz pora na wszelkie szczegóły.

By Wam je wyjawić – w dużej mierze z własnego lenistwa, ale też w celu bycia jak najbardziej skrupulatnym – będę posiłkował się cytatami z informacji publikowanych przez samych organizatorów WBW na stronie internetowej bitwy czy też facebookowym fanpage’u. A zaczniemy od wyjaśnienia na czym będzie polegało wyłonienie 16 najlepszych MC’s po imprezach eliminacyjnych. Czas na pierwsze oficjalne oświadczenie organizatorów.

"Wiecie już że WBW 2017 odbędzie się pod hasłem 15 imprez na 15 edycję i że zaplanowaliśmy 12 eliminacji oraz 2 półfinały i finał.Teraz zdradzimy że tegoroczne eliminacje rozegrane zostaną w zupełnie inny sposób niż to miało miejsce dotychczas. Postanowiliśmy przyjąć system ligowy i po każdej imprezie zawodnikom będą przyznawane punkty w zależności od zajętego miejsca. Po 12 imprezach ci którzy w łącznej klasyfikacji zajmą pierwszych 16 miejsc awansują do półfinału."

No dobra, ale to dalej niemal same ogólniki. Tak za to wygląda dokładny system punktowy ligowej formuły eliminacji:

"Na każdej imprezie zawodnicy zdobywać będą punkty w zależności od zajętego miejsca. Po 12 imprezach ci którzy w łącznej klasyfikacji zajmą pierwszych 16 miejsc awansują do półfinału.

O to punktacja punktacja, która będzie obowiązywała na poszczególnych eliminacjach:

1 miejsce = 30 punktów
2 miejsce = 20 punktów
3 miejsce = 15 punktów
4 miejsce = 10 punktów
miejsca 5-8 = 3 punkty
miejsca 9-16 = 1 punkt

Teraz już chyba nic nie trzeba tłumaczyć, a kwestią sensowności tego rozwiązania zajmiemy się nieco później. Tymczasem przejdźmy do absolutnego clue, czyli…tematu wynagrodzeń finansowych.

"Ogólna zasada - czym wyższy etap rywalizacji tym większe profity dla zawodników. A szczegółowo wygląda to tak:

A) eliminacje wstępne
100 pln - startowe dla zawodników z pozycji 1-4 w łącznej klasyfikacji (na eliminacjach nr 1 dla pierwszej czwórki WBW 2016)
50 pln - premia za każdą wygraną bitwę (od 1/4 finału)
150 pln - premia za wygranie eliminacji


B) półfinały
150 pln - startowe dla wszystkich uczestników półfinału
75 pln - premia za każdą wygraną bitwę

C) finał
250 pln - startowe dla wszystkich uczestników finału
150 pln - premia za każdą wygraną bitwę

Łączna pula nagród na WBW 2017 to ponad 20.000 PLN!"

Brzmi dumnie, a czy rzeczywiście jest tak kolorowo, zastanowimy się w kolejnym z artykułów. Tymczasem wypada jeszcze nadmienić, iż… drożeją bilety. W poprzednich latach w przedsprzedaży internetowej można było je kupić na imprezy eliminacje za 15 zł, a w dniu imprezy kosztowały one 20 zł. W tym roku pierwszą ceną, jaką oferują nam organizatorzy jest 20 zł, a w dniu imprezy wzrasta ona o kolejne 10 PLN. Nie zmienia się natomiast opłata za „wpisowe” zawodników, która także w tym roku wynosić będzie 10 zł, a zwolniony z niej zostanie nie tylko każdy z finalistów WBW 2016, lecz również pierwszych ośmiu najwyżej sklasyfikowanych MC w tabeli ligowej, która będzie aktualizowana po każdych eliminacjach.

Wydaje mi się, iż jeśli przeczytaliście cały tekst, nowa formuła bitwy jest dla Was całkiem jasna. Znak zapytania pozostaje natomiast ciągle przy organizacji imprez półfinałowych – po pierwsze odnośnie tego na jakiej zasadzie 16 najlepszych zawodników zostanie podzielonych na dwie ósemki, a po drugie – co jeszcze ważniejsze –w jakiej formule odbędzie się ich rywalizacja o wejście do wielkiego finału. Nie wiemy również rzecz jasna, jak cały ten plan wyjdzie w przysłowiowym praniu, lecz nad jego merytorycznymi aspektami będę się rozwodził w kolejnym z artykułów. Już teraz mogę zdradzić, iż wesprą mnie w tym sami zainteresowani, czyli najlepsi polscy freestyle’owcy, którzy wraz ze mną będą zastanawiać się nad sensownością nowego rozwiązania ogranizatorów WBW oraz przedstawią Wam jego wszelakie plusy i minusy. Stay tuned!

]]>
Tymin – Quebonafide (WBW 2012, Freestyle Classics #19)https://popkiller.kingapp.pl/2017-02-26,tymin-quebonafide-wbw-2012-freestyle-classics-19https://popkiller.kingapp.pl/2017-02-26,tymin-quebonafide-wbw-2012-freestyle-classics-19February 27, 2017, 5:17 pmTadeusz TurnauNa Popkillerze żyjemy obecnie piątą odsłoną Młodych Wilków, a tak się składa, że jeden z nich ma z freestyle'em bardzo wiele wspólnego. Tymin to nie tylko jeden z najbardziej obiecujących polskich raperów młodego pokolenia, ale też uczestnik niezliczonej liczby wolnostylowych imprez w całym kraju. Reprezentant Sosnowca zjeździł na bitwach tysiące kilometrów, górował w starciach z absolutnie największymi, a to co najlepsze zostawił po sobie na finale WBW 2012. Wówczas...przegrał dwa z trzech starć grupowych i szybko pożegnał się z imprezą. Jest jednak jedno "ale" – Tymin w każdym z tych pojedynków zaprezentował sie naprawdę z kapitalnej strony, a to, czemu nie wyszedł ze wszystkich nich zwycięsko, do dziś pozostaje tajemnicą jurorów. Pamiętam jak po ówczesnym finale w Proximie prowadzący audycję Rap Sesja Muflon i Puoć sporą część swojego czasu antenowego poświęcili na omówienie świetnego acz kompletnie niedocenionego występu na tej imprezie reprezentanta Sosnowca. Dwukrotny mistrz WBW wspominał o świetnych rozkminach Tymina, które nie wiedziec czemu, nie znalazły uznania w oczach publiki i jurorów, a Puoć rozpływał się z kolei nad idealnie doszlifowanym flow, które cechowało nawijkę tego zawodnika w każdym z pojedynków w Proximie. Skoro jednak po finale WBW 2012 Tymin wrócił do domu z niczym, chyba nawet najpiękniejsze słowa uznania, nie mogły stanowić dla niego wystarczającej rekompensaty. I tu mamy kolejne "ale". Musimy bowiem pamiętać, iż na imprezie w Proximie reprezentant Sosnowca jedną walkę bezapelacyjnie wygrał i jestem więcej niż pewien, iż akurat ten triumf znaczył dla niego stokrotnie więcej niż dziesiątki innych victorii na terenie całej Polski. I nie, nie tylko dlatego, że pojedynek ten stał się freestyle'owym klasykiem najwyższych lotów...Już przed finałem dziesiątej edycji WBW Tymin zarzucał nowej gwieździe battle'owej sceny, Quebonafide, iż ten notorycznie korzysta z tak zwanych "pisanek" i jedynie dzięki temu jest w stanie odnosić aż tyle triumfów. Między oboma panami iskrzyło, a podczas ich pierwszej bitewnej potyczki na ostatnich eliminacjach WBW 2012 bez dwóch zdań górówał będący w mega gazie Quebo. Jednak to, co działo się na samym finale tej imprezy, to już zupełnie inna bajka. Bajka o tym, jak to pewien mało doceniany freestyle'owiec w pięć minut zdołał zrównać z ziemią faworyzowanego rywala i w wielkim stylu przejął jego publikę. Tymin pokazał wówczas dopracowane do perfekcji flow, iście freestyle'ową spontaniczność, a co najważniejsze zdominował scenę i postawił na swoim – "Quebo leci na pisankach i koniec kropka". Reprezentant Sosnowca udowodnił tym samym, iż prawdziwy wolny styl potrafi bronić się sam, iż umiejętność wymyślania kozackich ripost na poczekaniu wciąż pozostaje nieoceniona, a ten, który ją posiada, po prostu wygrywa walki. "Wydziarasz moją ksywę na chuju, o, kurwa, to skucha – bo może wreszcie, Quebo, coś zaruchasz" – chociażby przez te legendarne linijki poniższy występ bitewny tegorocznego Młodego Wilka jeszcze na wiele lat pozostanie jednym z najokazalszych freestyle'owych klasyków.Kurde, no to chyba jednak ten wolny styl wychowuje nam całkiem solidnych MC's...Na Popkillerze żyjemy obecnie piątą odsłoną Młodych Wilków, a tak się składa, że jeden z nich ma z freestyle'em bardzo wiele wspólnego. Tymin to nie tylko jeden z najbardziej obiecujących polskich raperów młodego pokolenia, ale też uczestnik niezliczonej liczby wolnostylowych imprez w całym kraju. Reprezentant Sosnowca zjeździł na bitwach tysiące kilometrów, górował w starciach z absolutnie największymi, a to co najlepsze zostawił po sobie na finale WBW 2012. 

Wówczas...przegrał dwa z trzech starć grupowych i szybko pożegnał się z imprezą. Jest jednak jedno "ale" – Tymin w każdym z tych pojedynków zaprezentował sie naprawdę z kapitalnej strony, a to, czemu nie wyszedł ze wszystkich nich zwycięsko, do dziś pozostaje tajemnicą jurorów. 

Pamiętam jak po ówczesnym finale w Proximie prowadzący audycję Rap Sesja Muflon i Puoć sporą część swojego czasu antenowego poświęcili na omówienie świetnego acz kompletnie niedocenionego występu na tej imprezie reprezentanta Sosnowca. Dwukrotny mistrz WBW wspominał o świetnych rozkminach Tymina, które nie wiedziec czemu, nie znalazły uznania w oczach publiki i jurorów, a Puoć rozpływał się z kolei nad idealnie doszlifowanym flow, które cechowało nawijkę tego zawodnika w każdym z pojedynków w Proximie. 

Skoro jednak po finale WBW 2012 Tymin wrócił do domu z niczym, chyba nawet najpiękniejsze słowa uznania, nie mogły stanowić dla niego wystarczającej rekompensaty.  I tu mamy kolejne "ale". Musimy bowiem pamiętać, iż na imprezie w Proximie reprezentant Sosnowca jedną walkę bezapelacyjnie wygrał i jestem więcej niż pewien, iż akurat ten triumf znaczył dla niego stokrotnie więcej niż dziesiątki innych victorii na terenie całej Polski. I nie, nie tylko dlatego, że pojedynek ten stał się freestyle'owym klasykiem najwyższych lotów...

Już przed finałem dziesiątej edycji WBW Tymin zarzucał nowej gwieździe battle'owej sceny, Quebonafide, iż ten notorycznie korzysta z tak zwanych "pisanek" i jedynie dzięki temu jest w stanie odnosić aż tyle triumfów. Między oboma panami iskrzyło, a podczas ich pierwszej bitewnej potyczki na ostatnich eliminacjach WBW 2012 bez dwóch zdań górówał będący w mega gazie Quebo. Jednak to, co działo się na samym finale tej imprezy, to już zupełnie inna bajka. Bajka o tym, jak to pewien mało doceniany freestyle'owiec w pięć minut zdołał zrównać z ziemią faworyzowanego rywala i w wielkim stylu przejął jego publikę. 

Tymin pokazał wówczas dopracowane do perfekcji flow, iście freestyle'ową spontaniczność, a co najważniejsze zdominował scenę i postawił na swoim – "Quebo leci na pisankach i koniec kropka". Reprezentant Sosnowca udowodnił tym samym, iż prawdziwy wolny styl potrafi bronić się sam, iż umiejętność wymyślania kozackich ripost na poczekaniu wciąż pozostaje nieoceniona, a ten, który ją posiada, po prostu wygrywa walki. 

"Wydziarasz moją ksywę na chuju, o, kurwa, to skucha – bo może wreszcie, Quebo, coś zaruchasz" – chociażby przez te legendarne linijki poniższy występ bitewny tegorocznego Młodego Wilka jeszcze na wiele lat pozostanie jednym z najokazalszych freestyle'owych klasyków.

Kurde, no to chyba jednak ten wolny styl wychowuje nam całkiem solidnych MC's...

]]>
"W poszukiwaniu esencji" - refleksje po WBW 2016 (ft. Muflon, Bober, Puoć, Szyderca i Ryba)https://popkiller.kingapp.pl/2017-01-03,w-poszukiwaniu-esencji-refleksje-po-wbw-2016-ft-muflon-bober-puoc-szyderca-i-rybahttps://popkiller.kingapp.pl/2017-01-03,w-poszukiwaniu-esencji-refleksje-po-wbw-2016-ft-muflon-bober-puoc-szyderca-i-rybaJanuary 2, 2017, 11:34 pmTadeusz TurnauNie tak dawno narzekaliśmy, że rodzimy styl wolny zatrzymał się w rozwoju, iż premade’y, powielanie schematów i nagromadzenie bardzo podobnych sobie zawodników zaczyna czynić go nudnym, przewidywalnym oraz w pewnym sensie jednowymiarowym. I tak też było. Samemu zastanawiałem się, czy jego mocno ograniczona formuła jest nam jeszcze w stanie zaserwować coś nowego, coś, co nawet jeśli okaże się tylko chwilowym trendem, sprawi, że scena bitewna z powrotem zacznie bawić, zaskakiwać i co najważniejsze lawirować po co raz to nowych konwencjach… Stało się - WBW 2016 w pełni udowodnia nam, że freestyle żyje i ponownie ma ambicje, by wychodzić poza ramy. O tym co było przed…Świeżo upieczony zdobywca mistrzowskiego pasa, Bober określa minionych parę lat na scenie bitewnej jako zamułkę oraz lekki „atak klonów”. Mi osobiście nie sposób się z nim nie zgodzić. Wszędzie tylko słowne gierki, rapowe kalectwo, oklepane schematy i opowieści o dziewczynach, a wszystko to ubrane w punchline’y, które w niemal identycznej formie mogliśmy usłyszeć na bitwach nawet i po kilkanaście razy. To nuży, irytuje, a starszych zajawkowiczów wręcz zniechęca do śledzenia bitewnych zmagań. Nieprzypadkowo Pouoć (wicemistrz WBW 2007) zatytułował swój felieton opowiadający o zmaganiach na finale WBW w 2015 roku słowami „Nie nasz idol, nie nasz cyrk”…Co prawda jeszcze rok wcześniej (na finale WBW 2014) siedzący w jury weterani polskiej sceny, Muflon, Flint i Czeski ewidentnie zachwycali się tym, co na bitwie pokazują walczący o pas reprezentanci młodego pokolenia. A przecież Filipek, Edzio czy też Pejter serwowali nam wówczas niemal dokładnie to samo, co na finale następnej edycji. Dlaczego więc na WBW 2015 po kolejnych punchline’ach o „pojemności” panien przeciwnika na twarzach sędziów nie było już uśmiechów ani innych wyrazów aprobaty a raczej znużenie czy nawet zażenowanie? No cóż, konwencja, która z początku potrafiła bawić i imponować oraz bądź co bądź sprawiła, że freestyle odzyskał dawną popularność, stosunkowo szybko stała się mocno odpychająca, gdyż najzwyczajniej w świecie uległa wyeksploatowaniu i przejedzeniu. Początkowo chyba jedynie w opinii tych, którzy we freestyle’u siedzą odrobinę dłużej, lecz chwilę potem także i w mniemaniu jego stosunkowo nowych odbiorców. Podczas finału WBW 2015 lekarstwem na powtarzające się schematy oraz ataki w stronę płci pięknej okazał się… Babinci. Gość inny od wszystkich - spontaniczny, niekonwencjonalny i choć z pewnością daleki od rapowego ideału, to działający wówczas na sceniczne wydarzenia w sposób niezwykle odświeżający. Sędziujący wówczas finał Dolar, Muflon i Flint zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia - i to nie dlatego, że pokazał jakieś niesamowite umiejętności czy patenty, ale ponieważ zwyczajnie różnił się od wszystkich pozostałych. Jako jedyny potrafił rzeczywiście zaskoczyć i jak mawia pierwszy mistrz WBW Rufin MC, pokazać się z innej strony w każdym pojedynczym wejściu. I nie ma znaczenia to, że początkowo po imprezie Babinci padł ofiarą durnej internetowej nagonki sajkofanów jednego z rywali, skoro przynajmniej symbolicznie to właśnie jego występ na finale WBW w 2015 roku oraz wygrana przez niego dogrywka z Filipkiem i Edziem na dobre sprawiła, że freestyle zaczął poszukiwać nowych rozwiązań, odchodzić od wyeksploatowanej konwencji i lawirować w kierunkach, które przynajmniej na tę chwilę zdają się być dużo ciekawsze. A więc, Babinci, dziękujemy - naprawdę warto było kucać! Kolejny rok polskiego free rozpoczyna się bowiem niespodziewanie wygraną przez Kaza Bitwą o Trójmiasto. No a kim jest Kaz? Jednym ze zdecydowanie najlepiej rapujących polskich freestyle’owców, gościem, który swoje liczne zwycięstwa na bitwach zawdzięcza nie tylko spontanicznym i błyskotliwym punchline’om, lecz także nienagannemu flow oraz oryginalnej stylówce. Z kolei na imprezach w innych miastach ze świetnej strony pokazują się Milu i Bober - pierwszy z nich dopełnił agresywne linijki umiejętnością stylowego płynięcia po bitach, a drugi szybko ujawnił się jako zawodnik, który najlepiej z całej stawki potrafi znajdować u rywala słabe punkty i konsekwentnie je wyśmiewać. Mało tego. Chwilę później do głosu zaczął dochodzić powracający na scenę bitewną po dłuższej przerwie Toczek, czyli najlepiej zapowiadający się raper studyjny wśród polskich freestyle’owców, a także Oset, łódzki gracz od dawien dawna utożsamiany przede wszystkim z przednią stylówką. Jednym słowem, dzieje się! Już przed rozpoczęciem WBW 2016 mogliśmy się spodziewać, że będzie ono konfrontacją wielu ciekawych stylów, że nieraz przyjdzie nam zakrzyknąć za Łoną „ach to do prawdy niezwykłe” i poczuć tym samym, że wolny styl rzeczywiście złapał kolejny oddech.Styl, flow, my… będziemy mieli to wszystko!Same imprezy eliminacyjne do finału WBW 2016 (odbyło się ich aż siedem) być może nie zawsze zachwycały poziomem, lecz co najważniejsze zgoła się od siebie różniły i każda z nich pozostawiła po sobie wyjątkowe momenty. W Warszawie zachwycał legendarny Wujek Samo Zło, w Toruniu na podkładzie dj’a szalał Filipek, a w Częstochowie wykonaniem podczas jednego z wejść salta wszystkich zgromadzonych w osłupienie wprawił Radzias. W dodatku stylowych zawodników pojawiło się w tym roku od groma, a ich ciekawe i niekonwencjonalne wejścia bardzo często spotykały się ze sporym uznaniem zgromadzonych fanów. To właśnie dzięki zmianie podejścia i preferencji publiki mniej schematyczni fristajlowcy mogli zacząć dochodzić do głosu, a ci utożsamiani z plagą premade’ów i oklepanych patentów musieli pokazać inne, świeższe umiejętności. W gronie najlepszej ósemki, która przystąpiła do rywalizacji na wielkim finale WBW 2016 znajdowało się jedynie trzech klasycznych punchline’owców (Ryba, Spartiak i Szyderca), a my mogliśmy być pewni, że w tym roku o tym, kto zgarnie mistrzowski pas nie zadecyduje liczba przygotowanych punchline’ów oraz bystrych nawiązań do seksualnych ekscesów dziewczyny rywala, a charyzma, kontakt z publiką, spontaniczność i… chuj wie co jeszcze. Czyli zdecydowanie najważniejsze czynniki dotyczące freestyle’owej rywalizacji, a zwłaszcza ten ostatni, czyli element zaskoczenia. No to zaczniemy właśnie od niego, oddając tym samy głos legendzie WBW, Muflonowi, który choć z freestyle’em ma dziś mocno ograniczony kontakt, na finale WBW 2016 pełnił rolę jednego z jurorów. "Z pewnością na imprezie finałowej zaskoczyło mnie, to jak dużo jest odniesień do stylu/flow/umiejętności poruszania się po bitach innych niż 90 BPM. Cieszę się, iż MC’s rywalizują dziś na coś więcej niż tylko gry słowne oraz że jest większa otwartość na rapowanie na trudniejszych bitach" - twierdzi warszawski raper. Kwestia radzenia sobie z bardziej wymagającymi, często newschoolowymi podkładami rozgrzewała nas do czerwoności już w trakcie tegorocznych eliminacji, kiedy to Filipek w dużej mierze poprzez klęskę z nietypowym bitem poległ w decydującej rywalizacji o awans do wielkiego finału ze świetnie rapującym Kazem. Na samej imprezie w Proximie podkładów innych niż 90 BPM Dj Grubaz puszczał stosunkowo niewiele, lecz szczególnie mocno dały się one we znaki zdobywcy trzeciego miejsca, Rybie. Najpierw jego wejście pod "Big Pimpin" Jaya Z trafnie skwitował Milu, ze świetnym flow nawijając, iż zapluł się jak Filip na newschoolu, a następnie jego sromotna porażka z instrumentalem "Ball so hard" w dużej mierze przeważyła o losach bardzo wyrównanego półfinału z Boberem. Zdecydowałem się więc spytać samego Ryby, o to jaką wagę przypisuje bardziej wymagającym podkładom oraz o związany z tym kierunek, w którym jego zdaniem zmierza dziś polski freestyle."Uważam że na pewno takie bity mi nie sprzyjają. Dość niedługo nawijam, nie mam doświadczenia studyjnego i do tej pory trenowalem inny styl nawijania na free, który był bardziej doceniany. Teraz widać, że freestyle eksperymentuje i zmierza w innym kierunku. Rozmawiałem na afterze po WBW z sędziami i Puoć stwierdził, że o mojej przegranej w półfinale zadecydowalo właśnie wejście na newschoolowym bicie. Kierunek, w którym zmierza dziś polski freestyle ma zarówno zalety, jak i wady. Moim skromnym zdaniem mogły by być to dwie, zupełnie odmienne konkurencje - oldschoolowe bity i bitewne linijki oraz oddzielnie newschoolowe podkłady a wraz z nimi stylówa. Ciężko porównuje się, kto był lepszy, gdy każdy robi zupełnie co innego- to trochę jakby snowboardzista rywalizowal z narciarzem..."Cóż, przytoczyłem całość tej wypowiedzi, by nadmienić, że z jej ostatnią częścią w żadnym stopniu nie potrafię się zgodzić. Abstrahując już od zawartego porównania, uważam po prostu, że jeśli bitwy freestyle’owe chcą uważać się za część rapu, muszą nadążać za jego najnowszymi trendami, a co za tym idzie zmuszać swych uczestników do pracy nad technicznym warsztatem. Na wielkim finale WBW 2016 umiejętności czysto rapowe odgrywały bardzo dużą rolę nie tylko w momencie, gdy w głośnikach rozbrzmiewały newschoolowe podkłady, lecz także, gdy DJ Grubaz puszczał najbardziej klasyczne bity 90 BPM. Właśnie pod akompaniamentem takich instrumentali dysponujący świetnym flow Kaz dwukrotnie górował nad niezwykle silnym punchline’owo Szydercą. Tego ostatniego postanowiłem więc zapytać, czy uważa, że swego rodzaju klęska punchline’owców na wielkim finale została spowodowana przede wszystkim przepaścią pod względem umiejętności czysto rapowych, jaka dzieli ich od bardziej stylowych zawodników. "Wydaje mi się, iż o "naszej porażce” bardziej zadecydował fakt przejedzenia się tej panczlajnowej konwencji w oczach publiki, która głodna czegoś nowego, zaczęła mocniej doceniać takie walory jak flow czy charyzma. Z drugiej strony publika stała się mniej wymagająca i te naprawdę dobre wersy często pozostają bez żadnej reakcji, co wytrąca panczlajnerom ich największe atuty. Reasumując, polski freestyle coraz mocniej docenia walory czysto rapowe i odbieram to pozytywnie, bo dla wielu panczlajnerów będzie to motorem napędowym do rozwijania się również na tym polu, które dotychczas było zaniedbywane."I jeśli chodzi o ostatni aspekt poruszony w tej wypowiedzi z Szydim w pełni zgadza się i Ryba, który także podkreśla fakt, iż zamierza wziąć się mocno do roboty i przed przyszłoroczną edycją WBW znacznie poprawić swój techniczny warsztat. Zajebiście, jaram się tym po stokroć. Z drugiej strony jednak Muflon ma pewne obawy, czy popisywanie się stylówką i ciśnięcie po zawodnikach gorzej radzących sobie na nietypowych podkładach nie okaże się konwencją, która równie szybko a może nawet szybciej niż schematy oraz ataki na płeć piękną ulegnie przejedzeniu. "Może się zaraz okazać, że ten temat się ludziom znudzi, bo już zostanie lirycznie przeruchany. I nie wiadomo czy wtedy stylowość znowu nie zejdzie na dalszy, marginalny plan" - uważa dwukrotny mistrz Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Jednak w mojej ocenie, nawet jeśli tak się stanie, to już na tę chwilę ów nowy trend uczynił mnóstwo dobrego dla polskiej sceny battle’owej, odświeżając ją i urozmaicając. A jeśli ma jeszcze zmusić gorzej rapujących zawodników do intensywnej pracy nad warsztatem, możemy śmiało powiedzieć, że rodzimego freestyle'u nie mogło spotkać nic lepszego. Serio.Esencją wolnego stylu jest…Istnieją jednak na obecnej scenie i tacy, którzy dzięki naturalnym predyspozycjom i ciężkiej pracy nad warsztatem nie muszą się dziś obawiać, jaki podkład wybierze na ich walkę DJ, tacy, którzy od „przeruchanych” patentów i schematów stronili odkąd pierwszy raz chwycili za mikrofon, a swoją charyzmą i pomysłowością nadrabiają nie posiadanie dużej liczby premade’ów. W kontekście WBW 2016 powinniśmy tu mówić przede wszystkim o jego dwóch ścisłych finalistach, Kazie i Boberze, ale skoro ten drugi zdominował całą imprezę w Proximie w sposób tak bezapelacyjny, pozwólcie, że poświęcę parę ostatnich akapitów właśnie jego freestyle’owej osobie. Jedni zarzucają Boberowi budowanie swoich zwycięstw i hype’u na rzucaniu populizmów, a drudzy zachwycają się jego nieszablonowym i bardzo spontanicznym podejściem do składania punchline’ów. Jeszcze inni, zauważając oba te aspekty, tak czy tak cieszą się, iż to właśnie zawodnik z Bielska doszedł w tym roku do głosu na scenie bitewnej, gdyż w ich ocenie zawarta w jego wejściach prostota i linijki „pod publiczkę” same w sobie są dla polskiego free czymś więcej niż odświeżającym, zupełnie nowym i dającym wolnemu stylowi szanse na lepszą, ciekawszą przyszłość."Otóż te populistyczne zagrywki, na których tak świetnie popłynął Bober, to nie jest dla mnie powrót do tego, co my robiliśmy, przed pojawieniem się mody na punchline'y" - uważa wicemistrz WBW 2007 Puoć - "Bo wtedy nikt z nas nie potrafił rzucić dobrego puncha. Oni dziś to robią tak, jak tworzy się sztukę współczesną - świadomie rezygnują z kunsztu gierek słownych, by szokować prostotą, w celu lepszego dotarcia do publiki, słuchaczy. To bardzo dobra zmiana, bo wreszcie otwiera przed polską sceną bitewną nowe perspektywy rozwoju." Jednak, jeśli spytacie się mnie, to wcale nie uważam, że kluczem do licznych triumfów Bobera są właśnie słynne populizmy. Rzecz jasna sprawiają one, że jego hype w internecie rośnie w zawrotnym tempie, a liczne linijki na bitwach przyjmują się wśród publiczności niezwykle dobrze, lecz w mojej ocenie zawodnik z Bielska ma w sobie coś więcej, coś znacznie bardziej ważnego i - jak się zaraz przekonamy - stanowiącego o istocie polskiego wolnego stylu. Ale żeby nie pisać o tym samym dwa razy i wpychać w sobie usta cudzych słów, ponownie oddam głos Muflonowi, z którym akurat w tej kwestii zgadzam się w 200%. "Muszę powiedzieć, że zwycięstwo Bobera mnie bardzo cieszy. Lubię jego podejście do fristajlu. Udało mu się pokonać zarówno Szydercę, który prezentuje najwyższy poziom rozkminkowy, jeśli chodzi o punchline'y, jak i Kaza, który jest najlepszy warsztatowo. Bo nowy mistrz WBW jest najlepszym zawodnikiem (a przynajmniej na to wygląda na bazie walk finałowych) jeśli chodzi o esencjonalną dla fristajlu bitewnego cechę - jest najśmieszniejszy i najcelniej atakuje. Najlepiej umie w naturalny sposób wyśmiać rywala, wyłapać w nim jakiś element, dookoła którego da się zbudować całe wejście. Czy to w bardzo prosty czy w wyrafinowany sposób."W mojej ocenie to właśnie przytoczone przez Mufla cechy w największym stopniu stanowią o fenomenie Bobera. Zresztą nie tylko jego. Jeśli spojrzymy kawałek wstecz historii polskiego free, to zobaczymy, że nic innego jak element humorystyczny, umiejętność „bardziej personalnego” wyśmiania rywala na bazie jego wyglądu, ksywy czy też popularnych zachowań decydowała przed laty o tym, kto zdobywał pas mistrza Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Duże Pe, Pogo, Muflon, Esko, Flint, Sosen czy Czeski choć dysponowali sporą gamą innych atutów, zbudowali swój sukces na WBW w ogromnej mierze dzięki przytoczonym aspektom freestyle’owej rywalizacji. Co prawda w ostatnim czasie czynniki te nieco straciły na znaczeniu- z całym szacunkiem, ale ani Szyderca ani Edzio (w jego przypadku można by polemizować) w żadnym razie nie są tuzami w omawianej domenie, a ich triumfy na WBW opierały się przede wszystkim na świetnym rozkminianiu tematów, tworzeniu fajnie przekminionych gierek słownych i rzucaniu agresywnych punchline’ów zazwyczaj w oderwaniu od tego, kto stoi po drugiej stronie sceny. A Bober o tym zwyczajnie nie zapomina. Ba, powtarzając słowa Muflona, potrafi budować wręcz całe wejścia w oparciu o elementy czysto humorystyczne, naokoło cech typowych dla jego rywali i choć być może poprzez uderzającą prostotę swojej nawijki nie wypada w tym wszystkim jako MC najbardziej inteligentny i oczytany, to z pewnością wyłania się jako ten najśmieszniejszy i wprowadzający na scenę najwięcej wigoru. Dla mnie jego bezapelacyjny triumf na finale WBW 2016 jest czymś nie tylko przełomowym, ale i niezwykle pozytywnym. A dzieje się tak dlatego, iż umiejętność wyśmiania rywala w naturalny sposób, znajdowanie u niego charakterystycznych cech i operowanie naokoło nich humorystycznymi linijkami jest nie tylko, jak mówi Muflon, esencją freestyle’u, ale i "konwencją", która nigdy nie ulegnie wyeksploatowaniu. Każdy rywal jest inny, każdy ma swoje liczne przywary i celne atakowanie go śmiesznymi punchline’ami zamiast skupiania się na jego dziewczynie czy też gierkach słownych, do końca istnienia freestyle’u powinno pozostać jego „wiecznie świeżą” esencją. Dlatego też ponownie, idąc tropem myśli Mufla, nie przeceniałbym roli tworzenia się nowych trendów i konwencji (na których temat notabene napisałem w tym tekście kilkanaście akapitów), gdyż one podobnie jak odstawiane dziś na bok panny, gierki słowne i schematy będą rodzić się i umierać z każdym freestyle’owym rokiem. Z kolei umiejętność celnego atakowania danego rywala i „bycie najśmieszniejszym” z rywalizujących graczy na zawsze przynajmniej powinno pozostać cechą wyróżniającą wybitnych MC’s bitewnych. I choć przez parę ostatnich lat zdawali się oni o niej nieco zapominać, to dziś - w dużej mierze za sprawą Bobera - myślę, że wraca ona na pierwszy plan. Ale wiecie co mnie w tym wszystkim paradoksalnie najbardziej cieszy? Że gdyby nie pomoc Muflona, prawdopodobnie samemu bym omawianych cech u Bobera do końca nie dostrzegł, a z pewnością nie doszedłbym do tego, iż mogą być ona uznawane za esencję freestyle'u. Dowodzi to nie tylko tego, że znam się na wolnym stylu nieco gorzej od jego najwybitniejszych przedstawicieli, ale też faktu, iż dzisiejszy pierwszy plan battle'owej sceny (tym bardziej w połączeniu z drugim) jest naprawdę całkiem szeroki, a chowa się w nim nie tylko niejedna esencja wolnego stylu, ale i mnóstwo konwencji, patentów oraz nietuzinkowych indywidualności. Freestyle ma się dziś wyjątkowo dobrze, a jeśli zapytacie mnie, to najlepiej... od dobrych siedmiu lat:)Nie tak dawno narzekaliśmy, że rodzimy styl wolny zatrzymał się w rozwoju, iż premade’y, powielanie schematów i nagromadzenie bardzo podobnych sobie zawodników zaczyna czynić go nudnym, przewidywalnym oraz w pewnym sensie jednowymiarowym. I tak też było. Samemu zastanawiałem się, czy jego mocno ograniczona formuła jest nam jeszcze w stanie zaserwować coś nowego, coś, co nawet jeśli okaże się tylko chwilowym trendem, sprawi, że scena bitewna z powrotem zacznie bawić, zaskakiwać i co najważniejsze lawirować po co raz to nowych konwencjach… Stało się - WBW 2016 w pełni udowodnia nam, że freestyle żyje i ponownie ma ambicje, by wychodzić poza ramy.


O tym co było przed…

Świeżo upieczony zdobywca mistrzowskiego pasa, Bober określa minionych parę lat na scenie bitewnej jako zamułkę oraz lekki „atak klonów”. Mi osobiście nie sposób się z nim nie zgodzić. Wszędzie tylko słowne gierki, rapowe kalectwo, oklepane schematy i opowieści o dziewczynach, a wszystko to ubrane w punchline’y, które w niemal identycznej formie mogliśmy usłyszeć na bitwach nawet i po kilkanaście razy. To nuży, irytuje, a starszych zajawkowiczów wręcz zniechęca do śledzenia bitewnych zmagań. Nieprzypadkowo Pouoć (wicemistrz WBW 2007) zatytułował swój felieton opowiadający o zmaganiach na finale WBW w 2015 roku słowami „Nie nasz idol, nie nasz cyrk”…

Co prawda jeszcze rok wcześniej (na finale WBW 2014) siedzący w jury weterani polskiej sceny, Muflon, Flint i Czeski ewidentnie zachwycali się tym, co na bitwie pokazują walczący o pas reprezentanci młodego pokolenia. A przecież Filipek, Edzio czy też Pejter serwowali nam wówczas niemal dokładnie to samo, co na finale następnej edycji. Dlaczego więc na WBW 2015 po kolejnych punchline’ach o „pojemności” panien przeciwnika na twarzach sędziów nie było już uśmiechów ani innych wyrazów aprobaty a raczej znużenie czy nawet zażenowanie? No cóż, konwencja, która z początku potrafiła bawić i imponować oraz bądź co bądź sprawiła, że freestyle odzyskał dawną popularność, stosunkowo szybko stała się mocno odpychająca, gdyż najzwyczajniej w świecie uległa wyeksploatowaniu i przejedzeniu. Początkowo chyba jedynie w opinii tych, którzy we freestyle’u siedzą odrobinę dłużej, lecz chwilę potem także i w mniemaniu jego stosunkowo nowych odbiorców.

Podczas finału WBW 2015 lekarstwem na powtarzające się schematy oraz ataki w stronę płci pięknej okazał się… Babinci. Gość inny od wszystkich - spontaniczny, niekonwencjonalny i choć z pewnością daleki od rapowego ideału, to działający wówczas na sceniczne wydarzenia w sposób niezwykle odświeżający. Sędziujący wówczas finał Dolar, Muflon i Flint zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia - i to nie dlatego, że pokazał jakieś niesamowite umiejętności czy patenty, ale ponieważ zwyczajnie różnił się od wszystkich pozostałych. Jako jedyny potrafił rzeczywiście zaskoczyć i jak mawia pierwszy mistrz WBW Rufin MC, pokazać się z innej strony w każdym pojedynczym wejściu. I nie ma znaczenia to, że początkowo po imprezie Babinci padł ofiarą durnej internetowej nagonki sajkofanów jednego z rywali, skoro przynajmniej symbolicznie to właśnie jego występ na finale WBW w 2015 roku oraz wygrana przez niego dogrywka z Filipkiem i Edziem na dobre sprawiła, że freestyle zaczął poszukiwać nowych rozwiązań, odchodzić od wyeksploatowanej konwencji i lawirować w kierunkach, które przynajmniej na tę chwilę zdają się być dużo ciekawsze. A więc, Babinci, dziękujemy - naprawdę warto było kucać!

Kolejny rok polskiego free rozpoczyna się bowiem niespodziewanie wygraną przez Kaza Bitwą o Trójmiasto. No a kim jest Kaz? Jednym ze zdecydowanie najlepiej rapujących polskich freestyle’owców, gościem, który swoje liczne zwycięstwa  na bitwach zawdzięcza nie tylko spontanicznym  i błyskotliwym punchline’om, lecz także nienagannemu flow oraz oryginalnej stylówce. Z kolei na imprezach w innych miastach ze świetnej strony pokazują się Milu i Bober - pierwszy z nich dopełnił agresywne linijki umiejętnością stylowego płynięcia po bitach, a drugi szybko ujawnił się jako zawodnik, który najlepiej z całej stawki potrafi znajdować u rywala słabe punkty i konsekwentnie je wyśmiewać. Mało tego. Chwilę później do głosu zaczął dochodzić powracający na scenę bitewną po dłuższej przerwie Toczek, czyli najlepiej zapowiadający się raper studyjny wśród polskich freestyle’owców, a także Oset, łódzki gracz od dawien dawna utożsamiany przede wszystkim z przednią stylówką. Jednym słowem, dzieje się! Już przed rozpoczęciem WBW 2016 mogliśmy się spodziewać, że będzie ono konfrontacją wielu ciekawych stylów, że nieraz przyjdzie nam zakrzyknąć za Łoną „ach to do prawdy niezwykłe” i poczuć tym samym, że wolny styl rzeczywiście złapał kolejny oddech.

Styl, flow, my… będziemy mieli to wszystko!

Same imprezy eliminacyjne do finału WBW 2016 (odbyło się ich aż siedem) być może nie zawsze zachwycały poziomem, lecz co najważniejsze zgoła się od siebie różniły i każda z nich pozostawiła po sobie wyjątkowe momenty. W Warszawie zachwycał legendarny Wujek Samo Zło, w Toruniu na podkładzie dj’a szalał Filipek, a w Częstochowie wykonaniem podczas jednego z wejść salta wszystkich zgromadzonych w osłupienie wprawił Radzias. W dodatku stylowych zawodników pojawiło się w tym roku od groma, a ich ciekawe i niekonwencjonalne wejścia bardzo często spotykały się ze sporym uznaniem zgromadzonych fanów. To właśnie dzięki zmianie podejścia i preferencji publiki mniej schematyczni fristajlowcy mogli zacząć dochodzić do głosu, a ci utożsamiani z plagą premade’ów i oklepanych patentów musieli pokazać inne, świeższe umiejętności. W gronie najlepszej ósemki, która przystąpiła do rywalizacji na wielkim finale WBW 2016 znajdowało się jedynie trzech klasycznych punchline’owców (Ryba, Spartiak i Szyderca), a my mogliśmy być pewni, że w tym roku o tym, kto zgarnie mistrzowski pas nie zadecyduje liczba przygotowanych punchline’ów oraz bystrych nawiązań do seksualnych ekscesów dziewczyny rywala, a charyzma, kontakt z publiką, spontaniczność i… chuj wie co jeszcze. Czyli zdecydowanie najważniejsze czynniki dotyczące freestyle’owej rywalizacji, a zwłaszcza ten ostatni, czyli element zaskoczenia.

No to zaczniemy właśnie od niego, oddając tym samy głos legendzie WBW, Muflonowi, który choć z freestyle’em ma dziś mocno ograniczony kontakt, na finale WBW 2016 pełnił rolę jednego z jurorów. "Z pewnością na imprezie finałowej zaskoczyło mnie, to jak dużo jest odniesień do stylu/flow/umiejętności poruszania się po bitach innych niż 90 BPM. Cieszę się, iż MC’s rywalizują dziś na coś więcej niż tylko gry słowne oraz że jest większa otwartość na rapowanie na trudniejszych bitach" - twierdzi warszawski raper. Kwestia radzenia sobie z bardziej wymagającymi, często newschoolowymi podkładami rozgrzewała nas do czerwoności już w trakcie tegorocznych eliminacji, kiedy to Filipek w dużej mierze poprzez klęskę z nietypowym bitem poległ w decydującej rywalizacji o awans do wielkiego finału ze świetnie rapującym Kazem. Na samej imprezie w Proximie podkładów innych niż 90 BPM Dj Grubaz puszczał stosunkowo niewiele, lecz szczególnie mocno dały się one we znaki zdobywcy trzeciego miejsca, Rybie. Najpierw jego wejście pod "Big Pimpin" Jaya Z trafnie skwitował Milu, ze świetnym flow nawijając, iż zapluł się jak Filip na newschoolu, a następnie jego sromotna porażka z instrumentalem "Ball so hard" w dużej mierze przeważyła o losach bardzo wyrównanego półfinału z Boberem. Zdecydowałem się więc spytać samego Ryby, o to jaką wagę przypisuje bardziej wymagającym podkładom oraz o związany z tym kierunek, w którym jego zdaniem zmierza dziś polski freestyle.

"Uważam że na pewno takie bity mi nie sprzyjają. Dość niedługo nawijam, nie mam doświadczenia studyjnego i do tej pory trenowalem inny styl nawijania na free, który był bardziej doceniany. Teraz widać, że freestyle eksperymentuje i zmierza w innym kierunku. Rozmawiałem na afterze po WBW z sędziami i Puoć stwierdził, że o mojej przegranej w półfinale zadecydowalo właśnie wejście na newschoolowym bicie. Kierunek, w którym zmierza dziś polski freestyle ma zarówno zalety, jak i wady. Moim skromnym zdaniem mogły by być to dwie, zupełnie odmienne konkurencje - oldschoolowe bity i bitewne linijki oraz oddzielnie newschoolowe podkłady a wraz z nimi stylówa. Ciężko porównuje się, kto był lepszy, gdy każdy robi zupełnie co innego- to trochę jakby snowboardzista rywalizowal z narciarzem..."

Cóż, przytoczyłem całość tej wypowiedzi, by nadmienić, że z jej ostatnią częścią w żadnym stopniu nie potrafię się zgodzić. Abstrahując już od zawartego porównania, uważam po prostu, że jeśli bitwy freestyle’owe chcą uważać się za część rapu, muszą nadążać za jego najnowszymi trendami, a co za tym idzie zmuszać swych uczestników do pracy nad technicznym warsztatem. Na wielkim finale WBW 2016 umiejętności czysto rapowe odgrywały bardzo dużą rolę nie tylko w momencie, gdy w głośnikach rozbrzmiewały newschoolowe podkłady, lecz także, gdy DJ Grubaz puszczał najbardziej klasyczne bity 90 BPM. Właśnie pod akompaniamentem takich instrumentali dysponujący świetnym flow Kaz dwukrotnie górował nad niezwykle silnym punchline’owo Szydercą. Tego ostatniego postanowiłem więc zapytać, czy uważa, że swego rodzaju klęska punchline’owców na wielkim finale została spowodowana przede wszystkim przepaścią pod względem umiejętności czysto rapowych, jaka dzieli ich od bardziej stylowych zawodników.

"Wydaje mi się, iż o "naszej porażce” bardziej zadecydował fakt przejedzenia się tej panczlajnowej konwencji w oczach publiki, która głodna czegoś nowego, zaczęła mocniej doceniać takie walory jak flow czy charyzma. Z drugiej strony publika stała się mniej wymagająca i te naprawdę dobre wersy często pozostają bez żadnej reakcji, co wytrąca panczlajnerom ich największe atuty. Reasumując, polski freestyle coraz mocniej docenia walory czysto rapowe i odbieram to pozytywnie, bo dla wielu panczlajnerów będzie to motorem napędowym do rozwijania się również na tym polu, które dotychczas było zaniedbywane."

I jeśli chodzi o ostatni aspekt poruszony w tej wypowiedzi z Szydim w pełni zgadza się i Ryba, który także podkreśla fakt, iż zamierza wziąć się mocno do roboty i przed przyszłoroczną edycją WBW znacznie poprawić swój techniczny warsztat. Zajebiście, jaram się tym po stokroć. Z drugiej strony jednak Muflon ma pewne obawy, czy popisywanie się stylówką i ciśnięcie po zawodnikach gorzej radzących sobie na nietypowych podkładach nie okaże się konwencją, która równie szybko a może nawet szybciej niż schematy oraz ataki na płeć piękną ulegnie przejedzeniu.

"Może się zaraz okazać, że ten temat się ludziom znudzi, bo już zostanie lirycznie przeruchany. I nie wiadomo czy wtedy stylowość znowu nie zejdzie na dalszy, marginalny plan" - uważa dwukrotny mistrz Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Jednak w mojej ocenie, nawet jeśli tak się stanie, to już na tę chwilę ów nowy trend uczynił mnóstwo dobrego dla polskiej sceny battle’owej, odświeżając ją i urozmaicając. A jeśli ma jeszcze zmusić gorzej rapujących zawodników do intensywnej pracy nad warsztatem, możemy śmiało powiedzieć, że rodzimego freestyle'u nie mogło spotkać nic lepszego. Serio.

Esencją wolnego stylu jest…

Istnieją jednak na obecnej scenie i tacy, którzy dzięki naturalnym predyspozycjom i ciężkiej pracy nad warsztatem nie muszą się dziś obawiać, jaki podkład wybierze na ich walkę DJ, tacy, którzy od „przeruchanych” patentów i schematów stronili odkąd pierwszy raz chwycili za mikrofon, a swoją charyzmą i pomysłowością nadrabiają nie posiadanie dużej liczby premade’ów. W kontekście WBW 2016 powinniśmy tu mówić przede wszystkim o jego dwóch ścisłych finalistach, Kazie i Boberze, ale skoro ten drugi zdominował całą imprezę w Proximie w sposób tak bezapelacyjny, pozwólcie, że poświęcę parę ostatnich akapitów właśnie jego freestyle’owej osobie.

Jedni zarzucają Boberowi budowanie swoich zwycięstw i hype’u na rzucaniu populizmów, a drudzy zachwycają się jego nieszablonowym i bardzo spontanicznym podejściem do składania punchline’ów. Jeszcze inni, zauważając oba te aspekty, tak czy tak cieszą się, iż to właśnie zawodnik z Bielska doszedł w tym roku do głosu na scenie bitewnej, gdyż w ich ocenie zawarta w jego wejściach prostota i linijki „pod publiczkę” same w sobie są dla polskiego free czymś więcej niż odświeżającym, zupełnie nowym i dającym wolnemu stylowi szanse na lepszą, ciekawszą przyszłość.

"Otóż te populistyczne zagrywki, na których tak świetnie popłynął Bober, to nie jest dla mnie powrót do tego, co my robiliśmy, przed pojawieniem się mody na punchline'y" - uważa wicemistrz WBW 2007 Puoć - "Bo wtedy nikt z nas nie potrafił rzucić dobrego puncha. Oni dziś to robią tak, jak tworzy się sztukę współczesną - świadomie rezygnują z kunsztu gierek słownych, by szokować prostotą, w celu lepszego dotarcia do publiki, słuchaczy. To bardzo dobra zmiana, bo wreszcie otwiera przed polską sceną bitewną nowe perspektywy rozwoju."

Jednak, jeśli spytacie się mnie, to wcale nie uważam, że kluczem do licznych triumfów Bobera są właśnie słynne populizmy. Rzecz jasna sprawiają one, że jego hype w internecie rośnie w zawrotnym tempie, a liczne linijki na bitwach przyjmują się wśród publiczności niezwykle dobrze, lecz w mojej ocenie zawodnik z Bielska ma w sobie coś więcej, coś znacznie bardziej ważnego i - jak się zaraz przekonamy - stanowiącego o istocie polskiego wolnego stylu. Ale żeby nie pisać o tym samym dwa razy i wpychać w sobie usta cudzych słów, ponownie oddam głos Muflonowi, z którym akurat w tej kwestii zgadzam się w 200%.

"Muszę powiedzieć, że zwycięstwo Bobera mnie bardzo cieszy. Lubię jego podejście do fristajlu. Udało mu się pokonać zarówno Szydercę, który prezentuje najwyższy poziom rozkminkowy, jeśli chodzi o punchline'y, jak i Kaza, który jest najlepszy warsztatowo. Bo nowy mistrz WBW jest najlepszym zawodnikiem (a przynajmniej na to wygląda na bazie walk finałowych) jeśli chodzi o esencjonalną dla fristajlu bitewnego cechę - jest najśmieszniejszy i najcelniej atakuje. Najlepiej umie w naturalny sposób wyśmiać rywala, wyłapać w nim jakiś element, dookoła którego da się zbudować całe wejście. Czy to w bardzo prosty czy w wyrafinowany sposób."

W mojej ocenie to właśnie przytoczone przez Mufla cechy w największym stopniu stanowią o fenomenie Bobera. Zresztą nie tylko jego. Jeśli spojrzymy kawałek wstecz historii polskiego free, to zobaczymy, że nic innego jak element humorystyczny, umiejętność „bardziej personalnego” wyśmiania rywala na bazie jego wyglądu, ksywy czy też popularnych zachowań decydowała przed laty o tym, kto zdobywał pas mistrza Wielkiej Bitwy Warszawskiej. Duże Pe, Pogo, Muflon, Esko, Flint, Sosen czy Czeski choć dysponowali sporą gamą innych atutów, zbudowali swój sukces na WBW w ogromnej mierze dzięki przytoczonym aspektom freestyle’owej rywalizacji. Co prawda w ostatnim czasie czynniki te nieco straciły na znaczeniu- z całym szacunkiem, ale ani Szyderca ani Edzio (w jego przypadku można by polemizować) w żadnym razie nie są tuzami w omawianej domenie, a ich triumfy na WBW opierały się przede wszystkim na świetnym rozkminianiu tematów, tworzeniu fajnie przekminionych gierek słownych i rzucaniu agresywnych punchline’ów zazwyczaj w oderwaniu od tego, kto stoi po drugiej stronie sceny. A Bober o tym zwyczajnie nie zapomina. Ba, powtarzając słowa Muflona, potrafi budować wręcz całe wejścia w oparciu o elementy czysto humorystyczne, naokoło cech typowych dla jego rywali i choć być może poprzez uderzającą prostotę swojej nawijki nie wypada w tym wszystkim jako MC najbardziej inteligentny i oczytany, to z pewnością wyłania się jako ten najśmieszniejszy i wprowadzający na scenę najwięcej wigoru.

Dla mnie jego bezapelacyjny triumf na finale WBW 2016 jest czymś nie tylko przełomowym, ale i niezwykle pozytywnym.  A dzieje się tak dlatego, iż umiejętność wyśmiania rywala w naturalny sposób, znajdowanie u niego charakterystycznych cech i operowanie naokoło nich humorystycznymi linijkami jest nie tylko, jak mówi Muflon, esencją freestyle’u, ale i "konwencją", która nigdy nie ulegnie wyeksploatowaniu. Każdy rywal jest inny, każdy ma swoje liczne przywary i celne atakowanie go śmiesznymi punchline’ami zamiast skupiania się na jego dziewczynie czy też gierkach słownych, do końca istnienia freestyle’u powinno pozostać jego „wiecznie świeżą” esencją. Dlatego też ponownie, idąc tropem myśli Mufla, nie przeceniałbym roli tworzenia się nowych trendów i konwencji (na których temat notabene napisałem w tym tekście kilkanaście akapitów), gdyż one podobnie jak odstawiane dziś na bok panny, gierki słowne i schematy będą rodzić się i umierać z każdym freestyle’owym rokiem. Z kolei umiejętność celnego atakowania danego rywala i „bycie najśmieszniejszym” z rywalizujących graczy na zawsze przynajmniej powinno pozostać cechą wyróżniającą wybitnych MC’s bitewnych. I choć przez parę ostatnich lat zdawali się oni o niej nieco zapominać, to dziś - w dużej mierze za sprawą Bobera - myślę, że wraca ona na pierwszy plan.

Ale wiecie co mnie w tym wszystkim paradoksalnie najbardziej cieszy? Że gdyby nie pomoc Muflona, prawdopodobnie samemu bym omawianych cech u Bobera do końca nie dostrzegł, a z pewnością nie doszedłbym do tego, iż mogą być ona uznawane za esencję freestyle'u. Dowodzi to nie tylko tego, że znam się na wolnym stylu nieco gorzej od jego najwybitniejszych przedstawicieli, ale też faktu, iż dzisiejszy pierwszy plan battle'owej sceny (tym bardziej w połączeniu z drugim) jest naprawdę całkiem szeroki, a chowa się w nim nie tylko niejedna esencja wolnego stylu, ale i mnóstwo konwencji, patentów oraz nietuzinkowych indywidualności. Freestyle ma się dziś wyjątkowo dobrze, a jeśli zapytacie mnie, to najlepiej... od dobrych siedmiu lat:)

]]>
Edzio przekazuje pas mistrza WBW, zapowiada debiut w Bozon Recordshttps://popkiller.kingapp.pl/2016-12-18,edzio-przekazuje-pas-mistrza-wbw-zapowiada-debiut-w-bozon-recordshttps://popkiller.kingapp.pl/2016-12-18,edzio-przekazuje-pas-mistrza-wbw-zapowiada-debiut-w-bozon-recordsDecember 18, 2016, 1:24 pmAdmin stronyW ubiegłym roku Edzio jako pierwszy w historii obronił pas mistrza WBW, w tym roku oddał go Boberowi. Wklejaliśmy Wam już emocjonalny komentarz Edzia odnośnie całej sytuacji, teraz dołączamy do niego video z przekazania pasa, w trakcie którego trójmiejski raper i freestyle'owiec zapowiedział także swój debiut w szeregach Bozon Records. Z tej okazji uruchomił także nowy oficjalny fanpage, po tym jak w ostatnich miesiącach pozostawał bez profilu FB.[[{"fid":"37116","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"EDZIO przekazuje Pas Mistrza WBW i zapowiada debiut w Bozon Records.","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]W ubiegłym roku Edzio jako pierwszy w historii obronił pas mistrza WBW, w tym roku oddał go Boberowi. Wklejaliśmy Wam już emocjonalny komentarz Edzia odnośnie całej sytuacji, teraz dołączamy do niego video z przekazania pasa, w trakcie którego trójmiejski raper i freestyle'owiec zapowiedział także swój debiut w szeregach Bozon Records. Z tej okazji uruchomił także nowy oficjalny fanpage, po tym jak w ostatnich miesiącach pozostawał bez profilu FB.

[[{"fid":"37116","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"EDZIO przekazuje Pas Mistrza WBW i zapowiada debiut w Bozon Records.","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

]]>
Babinci roastuje Filipka - videohttps://popkiller.kingapp.pl/2016-12-05,babinci-roastuje-filipka-videohttps://popkiller.kingapp.pl/2016-12-05,babinci-roastuje-filipka-videoDecember 5, 2016, 11:18 amAdmin stronyPo ubiegłorocznym finale WBW duża burza wywołana była wokół dogrywki na linii Edzio-Filipek-Babinci, w której kosztem drugiego z nich zaskakująco przeszedł dalej ten trzeci. Teraz przy okazji wrocławskiego Roastu Filipka jednym z "przypiekających" go w stand-upowej formule był właśnie Babinci. Sprawdźcie co nawinął w trakcie swojego 20-minutowego wejścia, gdzie poza Filipkiem dostało się też m.in. Tyminowi i Pejterowi.[[{"fid":"36954","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"Roast Filipka: Babinci","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]Po ubiegłorocznym finale WBW duża burza wywołana była wokół dogrywki na linii Edzio-Filipek-Babinci, w której kosztem drugiego z nich zaskakująco przeszedł dalej ten trzeci. Teraz przy okazji wrocławskiego Roastu Filipka jednym z "przypiekających" go w stand-upowej formule był właśnie Babinci. Sprawdźcie co nawinął w trakcie swojego 20-minutowego wejścia, gdzie poza Filipkiem dostało się też m.in. Tyminowi i Pejterowi.

[[{"fid":"36954","view_mode":"default","fields":{"format":"default"},"type":"media","attributes":{"alt":"Roast Filipka: Babinci","height":323,"width":430,"class":"media-element file-default"},"link_text":null}]]

]]>
Bober "Mam nadzieje, że szybko tego pasa nie oddam" - wywiad z mistrzem WBW 2016https://popkiller.kingapp.pl/2016-12-01,bober-mam-nadzieje-ze-szybko-tego-pasa-nie-oddam-wywiad-z-mistrzem-wbw-2016https://popkiller.kingapp.pl/2016-12-01,bober-mam-nadzieje-ze-szybko-tego-pasa-nie-oddam-wywiad-z-mistrzem-wbw-2016December 1, 2016, 12:29 pmTadeusz TurnauW sobotę w Proximie poznaliśmy czternastego w historii mistrza WBW. W tym roku pas trafił w ręce bielskiego freestyle'owca Bobera, który na wielkim finale odniósł pięć spektakularnych zwycięstw. Nowego mistrza cechują solidne umiejętności czysto rapowe, nieszablonowe podejście do składania punchline'ów oraz wrodzony talent do poniżania przeciwników na scenie, który ledwie w półtora roku pozwolił mu przebyć długą drogę od kompletnego żółtodzioba do triumfatora najbardziej prestiżowej bitwy w kraju. Dziś już na chłodno, po wygaśnięciu najwiekszych emocji Bober opowiedział nam co nieco o wrażeniach z sobotniego finału, kierunku, w którym podąża obecnie polski freestyle oraz swych własnych planach i aspiracjach na najbliższą przyszłość. Sięgnąłeś po mistrzowski pas, awansując wcześniej do wielkiego finału dzięki zdobyciu dzikiej karty- uważasz, że sprawiłeś niespodziankę? Jakie to uczucie dzierżyć trofeum, które wcześniej było w posiadaniu takich raperów jak Muflon, Duże Pe czy Flint?Myślę, że to, iż wszedłem do finału z dzikiej karty, było ciekawym zaskoczeniem, dla tych, którzy jeszcze nie wiedzieli, jak dobrze szło mi w eliminacjach. Na papierze nie wygrałem żadnej z imprez, a w rzeczywistości na każdej było bardzo blisko:) Fakt, że pas jest przechodni i ten sam przed laty dzierżyli Muflon, Duże Pe czy Esko bardzo mnie jara i mam nadzieję że szybko go nie oddam ;)Tegoroczna stawka finalistów była niezwykle silna i wyrównana, a Ty triumfowałeś we wszystkich pojedynkach. Z kim walczyło Ci się najciężej?Poziom w tym roku był naprawdę wysoki i obawiałem się przed każdą walką, ani na moment nie odpuszczałem i do ostatniego wejścia dawałem z siebie 100%. Najsłabsze w moim wykonaniu było z pewnością półfinałowe starcie z Rybą, jednak ciężko stwierdzić, który z pojedynków był najtrudniejszy. Na pewno spośród wszystkich walk najbardziej obawiałem się rywalizacji z Kazem.Na jamie kończącym imprezę nawinąłeś, że był to jeden z najlepszych finałów w historii WBW. Podtrzymujesz tę opinię? Uważasz, że poziom był wyższy niż chociażby przed rokiem?Uważam, że poziom z pewnością był wyższy niż w zeszłym roku a przede wszystkim bardzo zróżnicowany. Było kilka naprawdę różnych styli, świetnie się to oglądało i każda walka prezentowała fajny poziom. Myślę, że jest to spokojnie jeden z 5 najlepszych finałów w historii WBW. I nie, nie dlatego że wygrałem :DŚcisły finał imprezy rozegrał się między Tobą a Kazem- dwoma zawodnikami, którzy nie tylko stronią od używania premade’ów, ale też potrafią solidnie rapować. To znak, że polski freestyle podąża we właściwym kierunku?Myślę, że tak. Przede wszystkim publika zaczęła doceniać spontaniczność i sytuacyjność rzucanych wersów, a zawodnicy coraz częściej odbiegają od schematów i punchline'ów składanych na jedno kopyto. Warsztat też ma coraz większe znaczenie, co pokazała bardzo wyrównana dogrywka Kaza z Szydercą. Po chwilowej zamułce i lekkim "ataku klonów " scena bitewna znów robi się znacznie ciekawsza.Przez lata triumfator WBW określany był mianem najlepszego freestyle’owca w Polsce. Myślisz, że zasługujesz w tej chwili na taki tytuł?Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Bądź co bądź żaden z finalistów WBW nie był tam przypadkiem, droga eliminacji jest ciężka i pokonanie ich to z pewnością osiągnięcie, z którego można być dumnym. Freestyle jednak bywa nieprzewidywalny, więc nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś wystrzeli na jeszcze wyższy poziom i w związku z tym nie wolno osiadać na laurach. Potrafisz po sobotnim triumfie powiedzieć, że czujesz się już spełniony jako raper bitewny? Czy jednak masz większe plany i zamierzasz stać się prawdziwą legendą polskiego free?Co do przyszłości moich występów- z pewnością pójdę za ciosem i postaram się dalej walczyć, by stać się jeszcze lepszym. Co przyniesie czas i czy mam zadatki na bycie jednym z najlepszych w historii - zobaczymy:)A Bober na trackach? Chciałbyś pójść drogą Białas czy Te-Trisa i przekuć sukcesy na bitwach w miejsca u szczytu listy OLIS?Oczywiście, że chciałbym- pewnie jak większość- jednak to długa droga od freestyle'u. Studyjnie powoli się rozkręcam, a jeżeli progres będzie tak samo widoczny jak na bitwach, to myślę, że niedługo może wyjść ode mnie parę fajnych rzeczy:) W sobotę w Proximie poznaliśmy czternastego w historii mistrza WBW. W tym roku pas trafił w ręce bielskiego freestyle'owca Bobera, który na wielkim finale odniósł pięć spektakularnych zwycięstw. Nowego mistrza cechują solidne umiejętności czysto rapowe, nieszablonowe podejście do składania punchline'ów oraz wrodzony talent do poniżania przeciwników na scenie, który ledwie w półtora roku pozwolił mu przebyć długą drogę od kompletnego żółtodzioba do triumfatora najbardziej prestiżowej bitwy w kraju. Dziś już na chłodno, po wygaśnięciu najwiekszych emocji Bober opowiedział nam co nieco o wrażeniach z sobotniego finału, kierunku, w którym podąża obecnie polski freestyle oraz swych własnych planach i aspiracjach na najbliższą przyszłość. 

Sięgnąłeś po mistrzowski pas, awansując wcześniej do wielkiego finału dzięki zdobyciu dzikiej karty- uważasz, że sprawiłeś niespodziankę? Jakie to uczucie dzierżyć trofeum, które wcześniej było w posiadaniu takich raperów jak Muflon, Duże Pe czy Flint?

Myślę, że to, iż wszedłem do finału z dzikiej karty, było ciekawym zaskoczeniem, dla tych, którzy jeszcze nie wiedzieli, jak dobrze szło mi w eliminacjach. Na papierze nie wygrałem żadnej z imprez, a w rzeczywistości na każdej było bardzo blisko:) Fakt, że pas jest przechodni i ten sam przed laty dzierżyli Muflon, Duże Pe czy Esko bardzo mnie jara i mam nadzieję że szybko go nie oddam ;)

Tegoroczna stawka finalistów była niezwykle silna i wyrównana, a Ty triumfowałeś we wszystkich pojedynkach. Z kim walczyło Ci się najciężej?

Poziom w tym roku był naprawdę wysoki i obawiałem się przed każdą walką, ani na moment nie odpuszczałem i do ostatniego wejścia dawałem z siebie 100%. Najsłabsze w moim wykonaniu było z pewnością półfinałowe starcie z Rybą, jednak ciężko stwierdzić, który z pojedynków był najtrudniejszy. Na pewno spośród wszystkich walk najbardziej obawiałem się rywalizacji z Kazem.

Na jamie kończącym imprezę nawinąłeś, że był to jeden z najlepszych finałów w historii WBW. Podtrzymujesz tę opinię? Uważasz, że poziom był wyższy niż chociażby przed rokiem?

Uważam, że poziom z pewnością był wyższy niż w zeszłym roku a przede wszystkim bardzo zróżnicowany. Było kilka naprawdę różnych styli, świetnie się to oglądało i każda walka prezentowała fajny poziom. Myślę, że jest to spokojnie jeden z 5 najlepszych finałów w historii WBW. I nie, nie dlatego że wygrałem :D

Ścisły finał imprezy rozegrał się między Tobą a Kazem- dwoma zawodnikami, którzy nie tylko stronią od używania premade’ów, ale też potrafią solidnie rapować. To znak, że polski freestyle podąża we właściwym kierunku?

Myślę, że tak. Przede wszystkim publika zaczęła doceniać spontaniczność i sytuacyjność rzucanych wersów, a zawodnicy coraz częściej odbiegają od schematów i punchline'ów składanych na jedno kopyto. Warsztat też ma coraz większe znaczenie, co pokazała bardzo wyrównana dogrywka Kaza z Szydercą. Po chwilowej zamułce i lekkim "ataku klonów " scena bitewna znów robi się znacznie ciekawsza.

Przez lata triumfator WBW określany był mianem najlepszego freestyle’owca w Polsce. Myślisz, że zasługujesz w tej chwili na taki tytuł?

Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Bądź co bądź żaden z finalistów WBW nie był tam przypadkiem, droga eliminacji jest ciężka i pokonanie ich to z pewnością osiągnięcie, z którego można być dumnym. Freestyle jednak bywa nieprzewidywalny, więc nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś wystrzeli na jeszcze wyższy poziom i w związku z tym nie wolno osiadać na laurach. 

Potrafisz po sobotnim triumfie powiedzieć, że czujesz się już spełniony jako raper bitewny? Czy jednak masz większe plany i zamierzasz stać się prawdziwą legendą polskiego free?

Co do przyszłości moich występów- z pewnością pójdę za ciosem i postaram się dalej walczyć, by stać się jeszcze lepszym. Co przyniesie czas i czy mam zadatki na bycie jednym z najlepszych w historii - zobaczymy:)

A Bober na trackach? Chciałbyś pójść drogą Białas czy Te-Trisa i przekuć sukcesy na bitwach w miejsca u szczytu listy OLIS?

Oczywiście, że chciałbym- pewnie jak większość- jednak to długa droga od freestyle'u. Studyjnie powoli się rozkręcam, a jeżeli progres będzie tak samo widoczny jak na bitwach, to myślę, że niedługo może wyjść ode mnie parę fajnych rzeczy:) 

]]>
Bober mistrzem WBW 2016!https://popkiller.kingapp.pl/2016-11-27,bober-mistrzem-wbw-2016https://popkiller.kingapp.pl/2016-11-27,bober-mistrzem-wbw-2016November 30, 2016, 10:22 pmTadeusz TurnauPo kapitalnej imprezie w warszawskiej Proximie zawodnik z Bielska-Białej, Bober zdobyl pas WBW 2016! Świeżo upieczony mistrz w finale bitwy pokonał Kaza. A tak prezentują się pełne wyniki całej imprezy:Grupa A:Bober vs YoweeKaz vs SzydercaKaz vs YoweeBober vs SzydercaYowee vs SzydercaBober vs KazDogrywka: Kaz vs Szyderca vs YoweeGrupa B:Toczek vs RybaMilu vs SpartiakRyba vs MiluToczek vs SpartiakSpartiak vs RybaMilu vs ToczekPółfinał:Bober vs RybaMilu vs KazFinał: Bober vs KazJuż niebawem materiały z finału, czekajcie też na naszą rozmowę ze zwycięzcą!Po kapitalnej imprezie w warszawskiej Proximie zawodnik z Bielska-Białej, Bober zdobyl pas WBW 2016! Świeżo upieczony mistrz w finale bitwy pokonał Kaza. A tak prezentują się pełne wyniki całej imprezy:

Grupa A:

  • Bober vs Yowee
  • Kaz vs Szyderca
  • Kaz vs Yowee
  • Bober vs Szyderca
  • Yowee vs Szyderca
  • Bober vs Kaz
  • Dogrywka: Kaz vs Szyderca vs Yowee

Grupa B:

  • Toczek vs Ryba
  • Milu vs Spartiak
  • Ryba vs Milu
  • Toczek vs Spartiak
  • Spartiak vs Ryba
  • Milu vs Toczek

Półfinał:

  • Bober vs Ryba
  • Milu vs Kaz


Finał: 

  • Bober vs Kaz

Już niebawem materiały z finału, czekajcie też na naszą rozmowę ze zwycięzcą!

]]>
Edzio oddając pas WBW: "Freestyle to przygoda mojego życia"https://popkiller.kingapp.pl/2016-11-26,edzio-oddajac-pas-wbw-freestyle-to-przygoda-mojego-zyciahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-26,edzio-oddajac-pas-wbw-freestyle-to-przygoda-mojego-zyciaNovember 26, 2016, 12:06 pmAdmin stronyEdzio jako pierwszy freestyle'owiec w historii zdobył mistrzowski pas WBW 2 razy z rzędu. Dziś będzie musiał oddać go następcy i z tej okazji postanowił podzielić się obszerną refleksję odnośnie swojej wolnostylowej przygody..."Był ze mną przez całe 2 lata. Jako jedyny w historii polskiego freestyle'u przez dwa lata z rzędu nie dałem go sobie odebrać. Trofeum najbardziej pożądane przez każdego, kto kiedykolwiek próbował składać jakiekolwiek rymy do bitu. Obie wygrane w WBW to najlepsze momenty w mojej karierze i jedne z najlepszych w życiu. To niesamowite wkładać w coś tyle pracy, zajmować się czymś tak długo i w końcu stać się w tym najlepszym, zdobywając największe osiągnięcie, jakie tylko można w danej dziedzinie zdobyć. Możliwe, że już w niczym innym nie uda mi się dokonać czegoś tak wielkiego i wzbić na taki poziom. Pod koniec zeszłego roku zaliczyłem tydzień po tygodniu kolejno finał WBW, Bitwę o Wrocław, Wielką Bitwę Szczecińską oraz Bitwę o Stocznię, zdobywając 3 pierwsze miejsca oraz 1 drugie. Po tej passie poczułem się spełniony jako fristajlowiec. Na żadnej następnej bitwie nie udało mi się odzyskać pazura i błysku w oku, jaki miałem wcześniej, nigdy później nie byłem już tym samym Edziem. Zostawiłem na bitwach mnóstwo serca, zdrowia i hajsu (zdecydowanie więcej niż na nich wygrałem :D). Czy jeszcze kiedyś uda mi się wrócić do poziomu sprzed lat? Czy jeszcze kiedyś wrócę na bitwy? Pewnie na jakąś mi się zdarzy, nie wiem na jaką i kiedy. Czy jeszcze kiedyś wrócę na WBW? Co będzie dalej? Nie mam pojęcia. Freestyle był ze mną przez prawie połowę mojego życia, bitwy mnie ukształtowały, dały mi najlepsze wspomnienia, przyjaciół, spełnienie. Ciężko patrzeć na to jak na rozdział, który już się kończy. Może dlatego teraz tak bardzo uciekam w sport, bo crossfit daje mi chociaż namiastkę tej adrenaliny, którą czułem na scenie podczas bitew, a której później już nie potrafiłem poczuć? Może próbuję się równie mocno odnaleźć w jakiejś innej dziedzinie? Na to też nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno Freestyle jest (był?) największą przygodą mojego życia i na pewno przekazanie mistrzowskiego pasa największej bitwy freestylowej w tym kraju będzie dla mnie bardzo trudne. Niby tylko leżał na półce, ale będzie mi go mocno brakowało. Cóż, coś się kończy, a coś zaczyna. Przyszły mistrzu WBW, życzę Ci abyś w pełni zasłużył na ten pas a po zdobyciu go mógł z dumą stwierdzić, że jest to zasłużony efekt Twojej ciężkiej pracy i zajawki, której się poświęciłeś, tak jak ja przez większość swoich młodzieńczych lat. Czas iść dalej."Edzio jako pierwszy freestyle'owiec w historii zdobył mistrzowski pas WBW 2 razy z rzędu. Dziś będzie musiał oddać go następcy i z tej okazji postanowił podzielić się obszerną refleksję odnośnie swojej wolnostylowej przygody...

"Był ze mną przez całe 2 lata. Jako jedyny w historii polskiego freestyle'u przez dwa lata z rzędu nie dałem go sobie odebrać. Trofeum najbardziej pożądane przez każdego, kto kiedykolwiek próbował składać jakiekolwiek rymy do bitu. Obie wygrane w WBW to najlepsze momenty w mojej karierze i jedne z najlepszych w życiu. To niesamowite wkładać w coś tyle pracy, zajmować się czymś tak długo i w końcu stać się w tym najlepszym, zdobywając największe osiągnięcie, jakie tylko można w danej dziedzinie zdobyć. Możliwe, że już w niczym innym nie uda mi się dokonać czegoś tak wielkiego i wzbić na taki poziom. Pod koniec zeszłego roku zaliczyłem tydzień po tygodniu kolejno finał WBW, Bitwę o Wrocław, Wielką Bitwę Szczecińską oraz Bitwę o Stocznię, zdobywając 3 pierwsze miejsca oraz 1 drugie. Po tej passie poczułem się spełniony jako fristajlowiec. Na żadnej następnej bitwie nie udało mi się odzyskać pazura i błysku w oku, jaki miałem wcześniej, nigdy później nie byłem już tym samym Edziem. Zostawiłem na bitwach mnóstwo serca, zdrowia i hajsu (zdecydowanie więcej niż na nich wygrałem :D). Czy jeszcze kiedyś uda mi się wrócić do poziomu sprzed lat? Czy jeszcze kiedyś wrócę na bitwy? Pewnie na jakąś mi się zdarzy, nie wiem na jaką i kiedy. Czy jeszcze kiedyś wrócę na WBW? Co będzie dalej? Nie mam pojęcia. Freestyle był ze mną przez prawie połowę mojego życia, bitwy mnie ukształtowały, dały mi najlepsze wspomnienia, przyjaciół, spełnienie. Ciężko patrzeć na to jak na rozdział, który już się kończy. Może dlatego teraz tak bardzo uciekam w sport, bo crossfit daje mi chociaż namiastkę tej adrenaliny, którą czułem na scenie podczas bitew, a której później już nie potrafiłem poczuć? Może próbuję się równie mocno odnaleźć w jakiejś innej dziedzinie? Na to też nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Na pewno Freestyle jest (był?) największą przygodą mojego życia i na pewno przekazanie mistrzowskiego pasa największej bitwy freestylowej w tym kraju będzie dla mnie bardzo trudne. Niby tylko leżał na półce, ale będzie mi go mocno brakowało. Cóż, coś się kończy, a coś zaczyna. Przyszły mistrzu WBW, życzę Ci abyś w pełni zasłużył na ten pas a po zdobyciu go mógł z dumą stwierdzić, że jest to zasłużony efekt Twojej ciężkiej pracy i zajawki, której się poświęciłeś, tak jak ja przez większość swoich młodzieńczych lat. Czas iść dalej."

]]>
Szyderca po awansie do finału WBW: "Nie jest to żaden powrót do fristajlu"https://popkiller.kingapp.pl/2016-11-12,szyderca-po-awansie-do-finalu-wbw-nie-jest-to-zaden-powrot-do-fristajluhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-12,szyderca-po-awansie-do-finalu-wbw-nie-jest-to-zaden-powrot-do-fristajluNovember 12, 2016, 5:48 pmAdmin stronyZebranych na ostatnich eliminacjach WBW zaskoczyć musiał powrót Szydercy, który z miejsca przebrnął całą mocno obsadzoną drabinkę i rzutem na taśmę wywalczył awans do finału WBW. Oto, co miał do powiedzenia:"No więc po 3 latach wróciłem na WBW i wygrałem eliminacje w Częstochowie. :) Dzięki wszystkim, którzy na to czekali, postaram się odwdzięczyć podczas wielkiego finału!Jeszcze jestem winien kilka słów. Nie jest to żaden powrót do fristajlu, bo takie głosy słyszałem. Przecież nigdy od niego nie odszedłem. Jestem tu od kilku lat i przez kilka kolejnych nigdzie się nie wybieram. Po prostu nie zawsze w życiu wszystko się ładnie układa, stąd moja kilkumiesięczna absencja na bitwach, ale od teraz będę na nich już nieprzerwanie. :) Wczorajsze zwycięstwo cieszy mnie podwójnie, bo w większości wejść musiałem dodatkowo zmierzyć się z amunicją DJ'a w postaci niuskulowych bitów, a jak wiadomo panczlajnerzy optują raczej za bardziej klasycznymi opcjami. :D Dlatego pomimo wielu dobrych linijek czuję pewien niedosyt, ale to tylko dodatkowo napędza mnie przed finałem. Nie nastawiam się na pas, już go zdobyłem i jara mnie to niezmiennie do dziś. Chcę tylko pokazać na tle nowego pokolenia, że mój pazur cały czas pozostaje niestępiony. Życzę powodzenia finalistom i pozdrawiam serdecznie wszystkich czekających na Szydiego na WBW, dobrze tu znów powalczyć. :) Do zobaczenia 26 w Proximie!"Zebranych na ostatnich eliminacjach WBW zaskoczyć musiał powrót Szydercy, który z miejsca przebrnął całą mocno obsadzoną drabinkę i rzutem na taśmę wywalczył awans do finału WBW. Oto, co miał do powiedzenia:

"No więc po 3 latach wróciłem na WBW i wygrałem eliminacje w Częstochowie. :) Dzięki wszystkim, którzy na to czekali, postaram się odwdzięczyć podczas wielkiego finału!

Jeszcze jestem winien kilka słów. Nie jest to żaden powrót do fristajlu, bo takie głosy słyszałem. Przecież nigdy od niego nie odszedłem. Jestem tu od kilku lat i przez kilka kolejnych nigdzie się nie wybieram. Po prostu nie zawsze w życiu wszystko się ładnie układa, stąd moja kilkumiesięczna absencja na bitwach, ale od teraz będę na nich już nieprzerwanie. :) Wczorajsze zwycięstwo cieszy mnie podwójnie, bo w większości wejść musiałem dodatkowo zmierzyć się z amunicją DJ'a w postaci niuskulowych bitów, a jak wiadomo panczlajnerzy optują raczej za bardziej klasycznymi opcjami. :D Dlatego pomimo wielu dobrych linijek czuję pewien niedosyt, ale to tylko dodatkowo napędza mnie przed finałem. Nie nastawiam się na pas, już go zdobyłem i jara mnie to niezmiennie do dziś. Chcę tylko pokazać na tle nowego pokolenia, że mój pazur cały czas pozostaje niestępiony. Życzę powodzenia finalistom i pozdrawiam serdecznie wszystkich czekających na Szydiego na WBW, dobrze tu znów powalczyć. :) Do zobaczenia 26 w Proximie!"

]]>
WBW 2016 - wyniki ostatnich eliminacji, skład finałuhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-12,wbw-2016-wyniki-ostatnich-eliminacji-sklad-finaluhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-12,wbw-2016-wyniki-ostatnich-eliminacji-sklad-finaluNovember 12, 2016, 1:30 pmAdmin stronyNa finiszu eliminacji WBW nie zabrakło emocji - tym razem na scenie stawili się m.in. Szyderca, Filipek, Babinci, Bober, Pueblos czy Kenny. Kto z nich wywalczył awans do finału? W Częstochowie zwyciężył Szyderca, natomiast Bober dochodząc do finału imprezy, zapewnił sobie dziką kartę i ósmą lokatę. Atak rzutem na taśmę po raz drugi nie udał się Filipkowi, który sensacyjnie odpadł z Pueblosem.Poniżej pełna drabinka1/8 finałuBober vs Bambo -> BoberKenny vs Kałach -> KennyFilipek vs Labelny -> FilipekBuczi vs Pueblos -> PueblosWill Spliff vs Szyderca -> SzydercaMurzyn vs Bilu -> MurzynGalop vs Q-key -> GalopBabinci vs Radzias -> Radzias1/4 finałuBober vs Kenny -> BoberFilipek vs Pueblos -> PueblosSzyderca vs Murzyn -> SzydercaGalop vs Radzias -> Radzias1/2 finałuBober vs Pueblos -> BoberSzyderca vs Radzias -> SzydercafinałSzyderca vs Bober -> SzydercaWielki finał już 26 listopada w warszawskiej Proximie. Obok Szydercy i Bobera wystąpią w nim zwycięzcy wcześniejszych eliminacji: Toczek, Yowee, Spartiak, Ryba, Milu oraz Kaz.Na finiszu eliminacji WBW nie zabrakło emocji - tym razem na scenie stawili się m.in. Szyderca, Filipek, Babinci, Bober, Pueblos czy Kenny. Kto z nich wywalczył awans do finału?

W Częstochowie zwyciężył Szyderca, natomiast Bober dochodząc do finału imprezy, zapewnił sobie dziką kartę i ósmą lokatę. Atak rzutem na taśmę po raz drugi nie udał się Filipkowi, który sensacyjnie odpadł z Pueblosem.

Poniżej pełna drabinka

1/8 finału

Bober vs Bambo -> Bober
Kenny vs Kałach -> Kenny
Filipek vs Labelny -> Filipek
Buczi vs Pueblos -> Pueblos
Will Spliff vs Szyderca -> Szyderca
Murzyn vs Bilu -> Murzyn
Galop vs Q-key -> Galop
Babinci vs Radzias -> Radzias

1/4 finału
Bober vs Kenny -> Bober
Filipek vs Pueblos -> Pueblos
Szyderca vs Murzyn -> Szyderca
Galop vs Radzias -> Radzias

1/2 finału
Bober vs Pueblos -> Bober
Szyderca vs Radzias -> Szyderca

finał
Szyderca vs Bober -> Szyderca

Wielki finał już 26 listopada w warszawskiej Proximie. Obok Szydercy i Bobera wystąpią w nim zwycięzcy wcześniejszych eliminacji: Toczek, Yowee, Spartiak, Ryba, Milu oraz Kaz.

]]>
WBW 2016 - eliminacje w Toruniu - wyniki livehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-05,wbw-2016-eliminacje-w-toruniu-wyniki-livehttps://popkiller.kingapp.pl/2016-11-05,wbw-2016-eliminacje-w-toruniu-wyniki-liveNovember 5, 2016, 11:13 pmAdmin stronyTrwają właśnie 6 eliminacje tegorocznej WBW, w których stawiło się na scenie naprawdę mocne grono zawodników. Start wzięli m.in. Edzio, Filipek, Babinci czy Pueblos. Sprawdźcie jak wygląda rywalizacja!1/8:Edzio - Lewy -> EdzioKaz - Łucznik -> KazBambo - Murzyn -> BamboRadzias - Pueblos -> RadziasBabinci - Q-Key -> BabinciOSB - Wueno -> OSBBober - Hamst -> BoberFilipek - Biały -> Filipek (po 2 dogrywkach)1/4:Edzio - Bambo -> EdzioBabinci - OSB -> BabinciBober - Filipek -> FilipekRadzias - Kaz -> Kaz1/2:Edzio - Kaz -> KazFilipek - Babinci -> FilipekFinał:Kaz - Filipek -> KazTrwają właśnie 6 eliminacje tegorocznej WBW, w których stawiło się na scenie naprawdę mocne grono zawodników. Start wzięli m.in. Edzio, Filipek, Babinci czy Pueblos. Sprawdźcie jak wygląda rywalizacja!

1/8:

Edzio - Lewy -> Edzio

Kaz - Łucznik -> Kaz

Bambo - Murzyn -> Bambo

Radzias - Pueblos -> Radzias

Babinci - Q-Key -> Babinci

OSB - Wueno -> OSB

Bober - Hamst -> Bober

Filipek - Biały -> Filipek (po 2 dogrywkach)

1/4:

Edzio - Bambo -> Edzio

Babinci - OSB -> Babinci

Bober - Filipek -> Filipek

Radzias - Kaz -> Kaz

1/2:

Edzio - Kaz -> Kaz

Filipek - Babinci -> Filipek

Finał:

Kaz - Filipek -> Kaz

]]>
WBW 2016 - znamy wyniki 5 eliminacji!https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-23,wbw-2016-znamy-wyniki-5-eliminacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-23,wbw-2016-znamy-wyniki-5-eliminacjiOctober 23, 2016, 1:06 pmAdmin stronyWczoraj we Wrocławiu odbyły się 5 eliminacje WBW, w których poznaliśmy kolejnego finalistę.Został nim Milu, który w ostatniej walce pokonał Bobera. W 1/2 obaj odpalili odpowiednio Era i Oseta.Tym samym Milu dołączył do Toczka, Yoweego, Spartiaka i Ryby a w finale zostały jeszcze 3 miejsca.Wczoraj we Wrocławiu odbyły się 5 eliminacje WBW, w których poznaliśmy kolejnego finalistę.

Został nim Milu, który w ostatniej walce pokonał Bobera. W 1/2 obaj odpalili odpowiednio Era i Oseta.

Tym samym Milu dołączył do Toczka, Yoweego, Spartiaka i Ryby a w finale zostały jeszcze 3 miejsca.

]]>
WBW 2016 - znamy wyniki 2 eliminacji!https://popkiller.kingapp.pl/2016-10-02,wbw-2016-znamy-wyniki-2-eliminacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2016-10-02,wbw-2016-znamy-wyniki-2-eliminacjiOctober 2, 2016, 4:42 amAdmin stronyZa nami 2 eliminacje tegorocznej WBW. Kto zwyciężył i dołączył w finale do Toczka?Triumfatorem okazał się Yowee, który pokonał w finale Mila. W 1/2 odprawili oni odpowiednio Białego i Babinciego. 3 eliminacje za tydzień w Łodzi.Za nami 2 eliminacje tegorocznej WBW. Kto zwyciężył i dołączył w finale do Toczka?

Triumfatorem okazał się Yowee, który pokonał w finale Mila. W 1/2 odprawili oni odpowiednio Białego i Babinciego. 3 eliminacje za tydzień w Łodzi.

]]>
O sędziowaniu słów kilka - felieton Theodora #3https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-26,o-sedziowaniu-slow-kilka-felieton-theodora-3https://popkiller.kingapp.pl/2016-09-26,o-sedziowaniu-slow-kilka-felieton-theodora-3September 26, 2016, 4:40 pmAdmin stronyWBW za pasem. Co w tym roku wzbudzi największe emocje? Rzecz jasna... werdykty! Freestyle generalnie budzi coraz większe zainteresowanie. Przyciąga coraz większą uwagę zarówno do klubów w całej Polsce jak i przed ekrany monitorów. Tylko werdykty od zawsze w tym sztuko-sporcie budzą masę kontrowersji. Ktoś się obraża, ktoś czuje pokrzywdzony, ktoś inny sam nie uznaje swojej wygranej. Publiczność, ta w klubie jak i ta w internecie klasycznie się nie zgadza, a organizatorzy zachodzą w głowę co z tym faktem zrobić? Bo przecież jak obiektywnie ocenić zmagania dwóch freestylowców?Gdy weźmiemy na celownik dowolny sport na świecie, znalezienie arbitralnych reguł gry zajmie nam parę minut. Lekkoatletyczne zwycięstwo zawsze można zmierzyć stoperem lub centymetrem, zmagania zespołowe ilością punktów, trafień, goli, koszy czy czegokolwiek innego. To niepodważalne: skoczył dalej, trafił więcej razy: wygrał. Tak oceniany jest sport. Ale czy Freestyle jest sportem? W dużej mierze jest przecież sztuką. Jak ocenia się sztukę? konkursy malarskie, rzeźbiarskie, taneczne czy wokalne zwykle ocenia wybrane przez organizatora jury. Autorytety w danej dziedzinie oceniające warsztat uczestników konkursu, pomysł, wykonanie, oryginalność. Rzecz robi się znacznie bardziej skomplikowana niż tylko wzięcie do ręki centymetru czy stopera. Można ocenić techniczne wykonanie jakiegoś ruchu, czy figury tanecznej, pociągnięcie pędzla, czy np wysokość wokalu jednak konkurs rzadko polega na technicznym odwzorowaniu czegoś co juror już mógł widzieć. Obrazów nie ocenia się przez prostotę lini a konkursy wokalne nie dotyczą zwykle tego kto zaśpiewa wyżej czy chociażby czyściej. Sztuka ma zawsze wiele składowych i czasem to nieidealne wykonanie, zachrypnięte głosy, czy kubistyczne bohomazy okazują się najbardziej ujmującym dziełem. Popkultura znalazła na to swoje rozwiązanie. Jako, że programy typu talent show, mają na celu wyłowić utalentowane jednostki o potencjale komercyjnym (drugiej części nie dodaje się w prospektach reklamowych, ale przecież o to właśnie chodzi) – konkursy konstruowane są w taki sposób by względnie kompetente jury odsiało osoby bez talentu lub potencjału komercyjnego a o reszcie zdecydowali ludzie. Jeśli coś ma się sprzedawać, ma się podobać maksymalnej liczbie ludzi, niekoniecznie być najlepsze. Największa pula głosów od publiczności wydaje się więc całkiem miarodajnym kryterium. Jak to wszystko ma się do freestyle'u? Jest w nim i trochę talent show i trochę sportu. We wszystkich bitwach chodzi wszak o dostarczenie rozrywki publiczności. Praktycznie każda z nich jest też rozgrywana systemem pucharowym. Zlicza się zwycięstwa, punkty, tworzy drabinki i rankingi. Z całą pewnością jednak freestyle jest sztuką, niełatwą zarówno do uprawiania jak i oceny. Spróbujmy drogą eliminacji: Nie jesteśmy w stanie zmierzyć wyniku 'po sportowemu'. Ilością goli, czy długością skoku. Bo co mielibyśmy mierzyć? Ilość panczlajnów? Gdy jeden drugiemu nierówny pod względem jakości. Ilość wypowiadanych słów? Przecież to nie konkurs szybkiego mówienia. Ilość rymów? Też nie to stanowi o wygranych. Może ilością reakcji? Tj entuzjastycznych wybuchów publiczności mierzonej w skomputeryzowanych pomiarach natężenia wywoływanego hał... dobra. Bez przesady. Nie ma we freestylu arbitralnych kryteriów po których można by oceniać zwycięzcę lub przegranego. Jeśli macie pomysł na jakieś, dajcie znać. Ocena a'la talent show?: Czy ocena publiczności jest w tym przypadku słusznym kryterium? Pomyśl. Gdyby przypadkowej publiczności względnie zainteresowanej malarstwem pozwalać oceniać konkursy, prawdopodobnie niekwestionowanymi zwycięzcami byliby autorzy coraz to słodszych kotków, piesków albo coraz kształtniejszych gołych bab jeśli na sali byłaby przewaga mężczyzn. Z jednej strony to prawda, że cała ta sztuka odbywa się, by dostarczać rozrywki ale to wbrew pozorom jest zadaniem bardziej organizatora niż zawodników. Zawodnicy startując na otwartych turniejach freestylowych nie startują tam dlatego że chcą zrobić show. W większości przypadków póki nie wygrają nikt im również nie płaci za zabawianie publiczności. Oni chcą być najlepsi. To jest ich ambicja. Często latami podnoszą swoje umiejętności, wypracowują tempo myślenia i patenty na ciągi skojarzeniowe. Jeżdżą na kilkanaście czy kilkadziesiąt turniejów w roku i w każdym mieście spotyka ich to samo. Nowa publika i nowi lokalni przeciwnicy. Nowi. Niby nowi, a jednak doświadczony zawodnik na scenie słyszy od swoich przeciwników wciąż te same panczlajny. Te same proste nawiązania do ksywy lub wykorzystania informacji które publicznie o nim wiadomo. Dla mnie osobiście było to głównym powodem rezygnacji ze startów. Po przekroczeniu pewnej granicy rozpoznawalności przed bitwą znałem 80% panczlajnów które mogły na mnie paść. Powtarzały się one na każdej bitwie. Nie było w nich nic odkrywczego, słyszałem je po raz 20ty a jednak za każdym razem 'nowa' publiczność szalała, upatrując zwycięzcy w moim przeciwniku głownie z tego powodu, że nie była w stanie ani być świadomą jego odtwórstwa, ani też mojego wysiłku związanego z wymyślaniem nowych ripost na te same ataki. Główny problem polega na tym że publika bardzo często słyszy bitwy po raz pierwszy. A 'odgrzewane' panczlajny są dobre, gdy słyszy się je po raz pierwszy. Pasjonaci znający wszystkie bitwy na pamięć to pewnie z 2% całej społeczności interesującej się bitwami. Pozostali mówią "ale mu pojechał!" i są zachwyceni. Nawet jeśli ktoś na publice kojarzy że to "już gdzieś padło" nie jest w stanie w emocjach powstrzymać hałasu, ani zanegować oryginalności panczlajnu. Wszyscy krzyczą, było dobre. Krzyczy i on. Publiczność jest niedoświadczonym odbiorcą, ma stadny instynkt i wrzące emocje i to nie przytyk. To wszystko jest fantastyczne i taka właśnie powinna być publiczność, powinna się emocjonować i angażować w show, jednak tym samym nie może ona fachowo oceniać bitwy. Widząc Edzia jeszcze parę lat temu, publiczność go uwielbiała. Choćby z tego względu, że przypominał 13-letnią dziewczynkę, miał piszczący głosik a jednak gdy łapał za mikrofon to mieszał przeciwnika z błotem. Słowem, budził sympatię. Aż chciało się mu kibicować. A skoro chcesz mu kibicować, to chcesz żeby wygrał. Nawet jeśli nie był lepszy. Innym razem ktoś jest po prostu na fali. Jak Muflon kiedyś. Dostawał większy hałas za samo wejście na scenę niż przeciwnicy za dobre linijki. Jak z tym konkurować? Jak publika ma ocenić kogoś kogo jest fanem a naprzeciw staje jakiś nieznany zawodnik? Oni nie mogą się doczekać aż Muflon go zje – nie chcą nic oceniać, chcą by go rozwalił. Gdyby to dyktowało werdykty przed WBW 2015 w zasadzie wystarczyło wręczyć pas Filipkowi. Po co ten cały turniej?Wiele przykładów tej nieobiektywności można by wymienić. Skoro działa sympatia, działa też antypatia. Ktoś jest gruby, ktoś mniej wyraźny, ktoś z innego miasta a jeszcze ktoś w koszulce znanego artysty którego akurat nie lubimy. Bitwa o Kemp udawadnia, że istnieje jeszcze prawdopodobieństwo zwykłego trollowania. Poza tym publika jest tam z innego powodu. Ich celem jest show, nie bieżące analizowanie i ocenianie bitew co przecież popsułoby im zabawę. Dla publiki często zwykłe "ch*j Ci w du*e" robi mega wrażenie. Brutalne, podane w bezpruderyjny sposób. Jest mocne i często zbiera większy hałas niż wyszukane porównanie czy dwuznaczność, której być może nawet nie zdążą przetworzyć. Wiele z tych rzeczy wyklucza publikę jako jurora a mimo to organizatorzy uporczywie korzystają z tej opcji. Myśląc chyba o oszczędnościach, albo obawiając się kontrowersji werdyktów nie zdają sobie sprawy, że nawet jeśli te pare stów które przeznaczyliby na jury, przeznaczą na nagrodę dla zwycięzcy to i tak większość dobrych zawodników po prostu nie przyjedzie. Nie chcą oni jechać 500km w weekend po to żeby przegrać z lokalnym amatorem cisnącym mu od, hmm najgorszych tylko dlatego że lokalna publika go wspiera. Tym samym chcąc zapewnić publice udział w show, odbierają im prawdziwe emocje związane z przyjazdem najlepszych zawodników.Wykreślając publikę, chcąc niechcąc, pozostaje nam jury. Nawet jeśli wydaje się ono najlepszym rozwiązaniem to łatwo o błędy, które później przeradzają się w masę kontrowersji i ma to miejsce zarówno na małych bitewkach jak i o dziwo na największych turniejach w kraju.Jurorzy wybierani są zwykle pod względem ich doświadczenia i sukcesów na polach bitew w przeszłości. Zwykle nie oznacza jednak zawsze. Stałym patentem lokalnych organizatorów jest branie "taniego jury". W jego skład wchodzi lokalny dziennikarz, ziomek organizatora i jeden z raperów którzy akurat grają koncert w klubie tego wieczoru. To jury w zasadzie równie dobrze mogłaby zastąpić publiczność. Uroczo emocjonują się bitwami, jeśli choć trochę śledzą freestyle zwykle mają swojego faworyta już od eliminacji i często zwycięzcę wybierają po najprostszych lub najbardziej brutalnych panczjalnach – niekoniecznie najlepszych. Czasem stawiają na jeszcze mniejszy wysiłek i po prostu jarają się całą bitwą po czym w kwestii werdyktu zgadzają się z krzyczącą publiką. Jeśli więc jesteś organizatorem to spokojnie możesz przeznaczyć te kilka darmowych piwek, które im serwujesz na niszczenie własnej wątroby. Nie ma większego sensu by dawać im rolę sędziego. Skoncentrujmy się na "dobrym jury". Głównie są to już nie walczący ex-zawodnicy, albo odznaczeni zawodnicy, którzy wciąż startują na innych turniejach. Czysto teoretycznie - człowiek, który przejechał dziesiątki bitew, sam jako twórca freestylu zna sztukę również od strony powstawania panczlajnów, konstrukcji ciągów skojarzeń, emocji w toku bitwy itp i wydaje się właściwym człowiekiem na rolę sędziego. To że wydaje się to najlepszym rozwiązaniem jednak już wiemy. Pomyślmy więc dlaczego nie zawsze to działa? Każdy zawodnik oprócz tego co wie o freestylu, pamięta również z własnych bitew rzeczy, które go denerwowały i które mu się podobały. Posiada swój gust, jest znudzony jednymi rzeczami i zafascynowany innymi, jeśli wciąż jest blisko sceny freestylowej posiada też często swoje sympatie i antypatie i to właśnie tu zaczynają się problemy. Jurorom zarzuca się przekupstwo, co jest raczej fantazją internautów, bo w rzeczywistości żaden zawodnik nie chce płacić za przejście jakiejś rundy (próbowaliśmy!) i nie słyszałem nigdy o żadnym przypadku żeby ktokolwiek dostał czy zapłacił pieniądze za przychylność jurorów. Jeszcze częstszym zarzutem jest "kolesiostwo" i tu z jednej strony chciałbym się nie zgodzić, ale chyba jednak nie do końca można. Doświadczeni sędziowie raczej wystrzegają się tej kwestii, ale kilku jej aspektów nie da się zupełnie wystrzec. Najczęstszym problemem jest "lokalne jury". Jeśli sędziami bitwy w danym mieście są wyłącznie zawodnicy z danego miasta, nieważne czy nadal walczący czy już nie walczący to istnieje ryzyko ich chęci 'lokalnego wsparcia'. Nawet jeśli nie robią tego z premedytacją to naturalnie 'swoich' słuchają ze znacznie większą wyrozumiałością. Dla organizatora jest to fajny pomysł, bo jurorom z danego miasta nie trzeba płacić dodatkowych zwrotów kosztów podróży, spoko wygląda to na plakacie jednak dobierając pełny skład jury z danego miasta chcąc nie chcą faworyzujemy dodatkowo lokalnych zawodników. Przy doświadczonym jury raczej nie powinniśmy się obawiać że przepuszczą dalej kogoś ewidentnie gorszego, jednak przy trudnej decyzji zarówno o tym kogo przepuścić z eliminacji jak i kto wygrał daną bitwę może okazać się że ta minimalna sympatia wystarcza do przechylenia szali na korzyść lokalnego zawodnika i niestety nie do końca możemy się czepiać jurorów, bo im po prostu lepiej słuchało się tego gościa.Generalnie temat "kolesiostwa" jest o tyle ciężki, że niezbyt da się udowodnić jurorowi sympatie. Na pewnym etapie znamy się w zasadzie wszyscy i tak samo moim kumplem jest np. Czeski i Dolar. Gdyby stanęli naprzeciwko siebie kogo niby miałbym faworyzować? Żaden nie jest z mojego miasta, składu czy z żadnym nie jestem związany bardziej czy mniej. Teoretycznie nikogo. A jednak, sympatia to nie tylko poziom znajomości z danym zawodnikiem ale również sympatyzowanie ze stylem nawijania. Osobiście jestem fanem ciągów rymów i szczególnego typu charyzmy, którą ma Czeski więc gdybym to ja siedział w Jury, Dolar miałby zapewne minimalnie trudniejsze zadanie. Ta forma kolesiostwa jest równie istotna. Siedzący w Jury Filipek postawi na panczlajny, Babinci poszuka kogoś kto go zaskoczy a Jędrzej kogoś kto zabawi publikę. Ich sympatie widać często po tym, w jakim stylu sami walczą. Ja w trakcie walki policzę wszystkie podwójne i potrójne rymy w każdym wejściu, Sosen prawdopodobnie w ogóle nie zwróci na nie uwagi. A w drugą stronę Sosena rozbawi wykorzystany w panczlajnie suchar, ja raczej policzę go na minus niż plus. Inną jeszcze kwestią jest to, jak oceniać ludzi, których się świetnie zna. Co 2 tygodnie słucham wszystkich zawodników WLW. Pejter, Filipek i Milu regularnie słyszą swoje panczlajny i ciągi skojarzeniowe. Z jednej strony więc na walce przykładowo Toczek vs Milu, którą sędziuję ja i Filipek, czysto teoretycznie Filip powinien być za Milem, ja za Toczkiem. Z drugiej jednak strony, doskonale znamy 'swoich' zawodników. Ich ciągi skojarzeniowe są dla nas względnie przewidywalne, flow i delivery znamy na pamięć i od razu wyłapujemy gdy zdarzy im się coś 'odgrzać'. Dlatego też łatwiej jest Toczkowi zaskoczyć Filipa niż mnie, a Milowi na odwrót. A element zaskoczenia i wyjścia poza pewną przewidywalność jest przecież często kluczowy. Gdy sędziuję bitwy, im lepiej znam zawodnika tym często ma ciężej. Musi wykazać się bardziej od przeciwnika by wygrać tylko dlatego, że ciężko mu mnie zaskoczyć. A przeciwnik, którego słyszę czasem po raz pierwszy może robić to praktycznie każdym wersem. Osądzenie werdyktu bitwy często bywa bardzo trudne, ale na szczęście nie jest ono zadaniem jednego jurora. Wrócę do tej myśli ponieważ będzie ona kluczowa dla tego felietonu, ale najpierw jeszcze kilka podstawowych "jurorskich błędów".Innym błędem jurorów jest dobra zabawa. Szczególnie zawodnicy którzy nie walczyli o najważniejsze tytuły, byli zwykle gdzieś w środku stawki mają tendencję do napędzania zabawy. Jest świetna bitwa? Dajmy dogrywkę! Publiczność często krzyczy za dogrywką, nie dlatego, że nie wiadomo kto był lepszy, ale dlatego że show było fajne i chcą jeszcze, a następna bitwa może nie być tak dobra. Jeśli jury przychyla się do tych krzyków bardzo często krzywdzi jednego z zawodników, ponieważ w każdym sporcie po wygranej o 1 cm czy o 1sek. Ogłasza się werdykt a nie robi dogrywkę bo są fajne zmagania. To jest jeden z podstawowych błędów jurorów. Jeśli zawodnik był lepszy, choćby minimalnie, dlaczego krzywdzić go dogrywką? Bardzo często lepszy zawodnik musi zmierzyć się w dodatkowych wejściach ku uciesze tłumu. On wie, że był lepszy, przeciwnik często też to wie, a jednak walczą dalej. To rodzi złość tego lepszego, a freestyle jest sztuką, w której ta złość przekłada się na zdolność wymyślania kolejnych super-linijek co za tym idzie może zawarzyć na tym że przegra w doliczonym czasie i z całą pewnością nie odbierze tego jako uczciwą przegraną. Wygrana o włos, powinna wciąż być wygraną. Świetnym przykładem jest Bitwa w Płocku - W jury Ematei, Bonez i Wujek Samo Zło, czyli ludzie którzy są świetni w nakręcaniu imprezy a Freestyle jest dla nich bardziej hobby niż czymś ważnym. Lubią się bawić i lubią dobre show a jednocześnie żaden z nich nie planował chyba nigdy być najlepszym freestylowcem. Nie znają tej ambicji i traktowania bitew bardzo poważnie. Czemu więc nie dać dogrywki skoro jest fajnie? Inną winą jurorów jest strach. Często to widać gdy w jury zasiadają młodzi sędziowie. Zawodnicy, którzy dopiero co przeszli ze sceny na sędziowski fotel. Mają oni swoje zdanie o tym kto wygrał bitwę, ale regularnie ulegają okrzykom publiczności. Jeśli prześledzimy kariery sędziowskie różnych zawodników to moim zdaniem ci, którzy nigdy nie wydali werdyktu przeciwko zdecydowanej większości publiki w ogóle nie są jeszcze gotowi na bycie sędziami. Oznacza to bowiem że nie spełniają swojej roli eksperta, a raczej występują tam w roli ziomka organizatora jako "tanie jury". Na koniec dochodzimy do najistotniejszej kwestii. Nie wyliczymy kto wygrał. Zarówno za pomocą narzędzi jak i człowieka. Każdy juror będzie lekko wspierał "swoich ludzi" czy styl do którego pała większą sympatią. Jedni do panczlajnów inni do flow, ale zawsze. Jeśli weźmiemy do Jury Bilona (HG), Dudka RPK i Peję istnieje większe prawdopodobieństwo że któryś z nich przerwie walkę i znokautuje Pejtera za kolejny pancz o niuni niż że postawi na jego zwycięstwo. Jedyne więc co pozostaje, to zaakceptować 'czynnik ludzki' i dobrać jury tak by w całym jego składzie werdykt walki mógł być względnie obiektywny. Organizatorzy imprez wydaje mi się, że rzadko myślą nad doborem jury jako składu. Ktoś ostatnio zabłysnął to fajnie, ktoś jest oldschoolowym zawodnikiem to się nada a ostatni może być ziomal organizatora. Źle dobrane jury jest w stanie popsuć każdą bitwę, ponieważ - jeśli 3 jurorów w składzie sympatyzuje z panczlajnami, im brutalniejszy pocisk po pannie tym ciekawiej. A wtedy zawodnicy specjalizujący się w innym nurcie w zasadzie mogą się nie pojawiać na tej bitwie. Wiele kontrowersji wzbudził finał WBW 2015. Jeśli spojrzymy jednak na skład sędziowski łatwo stwierdzić dlaczego tak się stało. Podkreślmy że wszyscy sędziowie ze składu są osobami świetnie nadającymi się do sędziowania bitew. Duże sukcesy, duże doświadczenie, bez wątpienia. Jednak... Czeski, Flint oraz Dolar są oldschoolowymi graczami. Czeski i Dolar nigdy nie słynęli z panczlajnów-killerów i nie tym zdobywali publiczność. Ich domeną było flow, narracja, kontakt z publiką, charyzma. Wielokrotnie ich głos przemawiał przeciwko tendencji do obrażania swoich panien w panczlajnach i kwadratowemu flow. Flintowi nie sposób odmówić świetnych panczlajnów, ale też widoczne jest po nim pewne znudzenie formułą, doskonale rozumie sposób, w który są konstruowane panczlajny w trakcie bitwy i nawet jeśli są świetne, ale opierają się na wytartym schemacie to on doskonale to słyszy i nie robią na nim już większego wrażenia. Wszyscy trzej mają więc nastawienie na "usłyszmy coś nowego", "zaskocz nas" – Babinci musiał wygrać z takim zestawem i wydaje mi się że raczej jakiekolwiek wątpliwości w werdykcie dotyczyły u jurorów świadomości tego, że to ludzie chcą Filipa niż ich własnego osądu. Jeśli na tych samych sędziowskich krzesełkach siedziałby Muflon, Szyderca i np ktoś względnie nie przesiąknięty bitwami (jakiś dziennikarz czy raper) na kim kolejne kilery nadal robią mega wrażenie, prawdopodobnie Babinci nie miałby większych szans w tym pojedynku. Zawodnicy zwykle coś lubią, w czymś gustują, coś doceniają, czegoś nie. Słychać to zwykle po tym jak sami walczą. Gdy chcemy zrobić z nich sędziów, skompletowanie podobnego pod tym względem jury faworyzuje jeden styl nawijania. Kto wygra w bitwie sędziowanej przez Jędrzeja, Sosena i Boneza? A kto przez Filipka, Mila i Pejtera? Warto myśleć nad tym już na etapie organizacji bitwy, zamiast zapraszać kogokolwiek i jako organizator odcinać się od odpowiedzialności za werdykty. Każdy juror zawsze będzie oceniał przez pryzmat własnych gustów bo inaczej nie da się ocenić freestylu. Żadna jednostka nie jest w stanie wydać obiektywnego osądu. Zadaniem sędziów jest znać się na tym co robią zawodnicy. Ocenić też techniczną stronę freestylu. Artykulacje, ruch sceniczny, pewność siebie, ogólne brzmienie, swobodę, trzymanie się bitu, rytmiczność, przewidywalność skojarzeń, rymów, wyłapywanie premade'ów (często widocznych przez absolutny brak związku z niczym co padło w poprzednich wersach ani tematem) itp. Jest tego cała masa. Jeśli słuchamy bitwy na żywo po raz 5ty czy 10ty nie potrafimy raczej oderwać się od emocji i chłodno analizować. Chłoniemy atmosferę, i super. To jest powód, dla którego widownia płaci za bilet. Jurorzy oceniani w internecie że "nie jarali się walką" to często świetna oznaka że naprawdę słuchali co się dzieje zamiast się emocjonować. A takie właśnie jest ich zadanie. Prowadząc dziesiątki bitew widziałem wszelkie typy jurorów. Każdy z nich ocenia 'po swojemu': tak jak prace plastyczne inaczej oceni writer malujący na codzień graffiti, profesor ASP i producent farb. Każdy zwróci uwagę na inny aspekt tej samej pracy i może wydać inny werdykt. Sztuką jest więc dobrać ich tak, by ich zdania wzajemnie się uzupełniały a jeden musiał przekonać drugiego o racji własnego osądu. Podsumowując. Nie ma arbitralnego sposobu na ocenianie bitew. A spośród tych, których jesteśmy w stanie użyć należy wybrać ten który najmniej krzywdzi walczących zawodników. To jest głównym celem kompletowanego składu sędziów. Mają NIE KRZYWDZIĆ walczących swoją subiektywnością. Jednocześnie jurorzy mają swoje sympatie, zarówno personalne jak i stylowe i nie da się w nich tego wyłączyć. Dlatego to rolą organizatora jest zapewnienie werdyktów które będą maksymalnie obiektywne a o czym organizatorzy kompletnie nie myślą dobierając sędziów. Błędy doboru jury to sędziowie w takim składzie jak Czeski, Flint i Dolar na WBW – każdy z nich jest świetnym jurorem ale razem to mieszanka dla której panczlajny nie są priorytetem. Pejter, Filipek, Edzio byliby jury przy którym Babinci i Kaz prawdopodobnie mogą w ogóle nie startować na bitwie. WSZ, Ematei i Bonez to nieprzewidywalne jury świetne na pokazową bitwę gdzie wynik i miejsce nie ma dla nikogo znaczenia. Itd itp. Sędziowie powinni być różni. Ktoś kto ewidentnie polega na panczlajnach, ktoś kto średnio je ceni i pomiędzy nimi np. ktoś kto oceni show, kontakt z publiką itp. Gdy na scenę wychodzi dwóch świetnych zawodników i toczą wyrównaną walkę, a sędziowie wskazują zwycięzcę rękami bez konsultowania werdyktu, każde 3:0 jest trochę podejrzane. Różnorodne jury powinno doceniać różne elementy freestylu u zawodników przy wyrównanej walce więc znacznie częściej powinno być 2:1. Zachęcam organizatorów do myślenia nad doborem sędziów na etapie planowania bitwy, bo na dzień dzisiejszy to najbardziej kontrowersyjny obszar bitew freestylowych. W jego efekcie kolejni ciekawi pod względem formy/flow zawodnicy sugerują swój koniec kariery, czemu nie należy się dziwić gdy ciągle przegrywają 3:0 z kimś kto ma tylko panczlajny. Także organizatorze #MyślenieNieBoli Pozdrawiam// Artur "Theodor" Lewandowski www.facebook.com/theodormusi WBW za pasem. Co w tym roku wzbudzi największe emocje? Rzecz jasna... werdykty! Freestyle generalnie budzi coraz większe zainteresowanie. Przyciąga coraz większą uwagę zarówno do klubów w całej Polsce jak i przed ekrany monitorów. Tylko werdykty od zawsze w tym sztuko-sporcie budzą masę kontrowersji. Ktoś się obraża, ktoś czuje pokrzywdzony, ktoś inny sam nie uznaje swojej wygranej. Publiczność, ta w klubie jak i ta w internecie klasycznie się nie zgadza, a organizatorzy zachodzą w głowę co z tym faktem zrobić? Bo przecież jak obiektywnie ocenić zmagania dwóch freestylowców?

Gdy weźmiemy na celownik dowolny sport na świecie, znalezienie arbitralnych reguł gry zajmie nam parę minut. Lekkoatletyczne zwycięstwo zawsze można zmierzyć stoperem lub centymetrem, zmagania zespołowe ilością punktów, trafień, goli, koszy czy czegokolwiek innego. To niepodważalne: skoczył dalej, trafił więcej razy: wygrał. Tak oceniany jest sport. Ale czy Freestyle jest sportem? W dużej mierze jest przecież sztuką.

Jak ocenia się sztukę? konkursy malarskie, rzeźbiarskie, taneczne czy wokalne zwykle ocenia wybrane przez organizatora jury. Autorytety w danej dziedzinie oceniające warsztat uczestników konkursu, pomysł, wykonanie, oryginalność. Rzecz robi się znacznie bardziej skomplikowana niż tylko wzięcie do ręki centymetru czy stopera. Można ocenić techniczne wykonanie jakiegoś ruchu, czy figury tanecznej, pociągnięcie pędzla, czy np wysokość wokalu jednak konkurs rzadko polega na technicznym odwzorowaniu czegoś co juror już mógł widzieć. Obrazów nie ocenia się przez prostotę lini a konkursy wokalne nie dotyczą zwykle tego kto zaśpiewa wyżej czy chociażby czyściej. Sztuka ma zawsze wiele składowych i czasem to nieidealne wykonanie, zachrypnięte głosy, czy kubistyczne bohomazy okazują się najbardziej ujmującym dziełem.

Popkultura znalazła na to swoje rozwiązanie. Jako, że programy typu talent show, mają na celu wyłowić utalentowane jednostki o potencjale komercyjnym (drugiej części nie dodaje się w prospektach reklamowych, ale przecież o to właśnie chodzi) – konkursy konstruowane są w taki sposób by względnie kompetente jury odsiało osoby bez talentu lub potencjału komercyjnego a o reszcie zdecydowali ludzie. Jeśli coś ma się sprzedawać, ma się podobać maksymalnej liczbie ludzi, niekoniecznie być najlepsze. Największa pula głosów od publiczności wydaje się więc całkiem miarodajnym kryterium.

Jak to wszystko ma się do freestyle'u? Jest w nim i trochę talent show i trochę sportu. We wszystkich bitwach chodzi wszak o dostarczenie rozrywki publiczności. Praktycznie każda z nich jest też rozgrywana systemem pucharowym. Zlicza się zwycięstwa, punkty, tworzy drabinki i rankingi. Z całą pewnością jednak freestyle jest sztuką, niełatwą zarówno do uprawiania jak i oceny.

Spróbujmy drogą eliminacji: Nie jesteśmy w stanie zmierzyć wyniku 'po sportowemu'. Ilością goli, czy długością skoku. Bo co mielibyśmy mierzyć? Ilość panczlajnów? Gdy jeden drugiemu nierówny pod względem jakości. Ilość wypowiadanych słów? Przecież to nie konkurs szybkiego mówienia. Ilość rymów? Też nie to stanowi o wygranych. Może ilością reakcji? Tj entuzjastycznych wybuchów publiczności mierzonej w skomputeryzowanych pomiarach natężenia wywoływanego hał... dobra. Bez przesady. Nie ma we freestylu arbitralnych kryteriów po których można by oceniać zwycięzcę lub przegranego. Jeśli macie pomysł na jakieś, dajcie znać.

Ocena a'la talent show?: Czy ocena publiczności jest w tym przypadku słusznym kryterium? Pomyśl. Gdyby przypadkowej publiczności względnie zainteresowanej malarstwem pozwalać oceniać konkursy, prawdopodobnie niekwestionowanymi zwycięzcami byliby autorzy coraz to słodszych kotków, piesków albo coraz kształtniejszych gołych bab jeśli na sali byłaby przewaga mężczyzn. 

Z jednej strony to prawda, że cała ta sztuka odbywa się, by dostarczać rozrywki ale to wbrew pozorom jest zadaniem bardziej organizatora niż zawodników. Zawodnicy startując na otwartych turniejach freestylowych nie startują tam dlatego że chcą zrobić show. W większości przypadków póki nie wygrają nikt im również nie płaci za zabawianie publiczności. Oni chcą być najlepsi.

To jest ich ambicja. Często latami podnoszą swoje umiejętności, wypracowują tempo myślenia i patenty na ciągi skojarzeniowe. Jeżdżą na kilkanaście czy kilkadziesiąt turniejów w roku i w każdym mieście spotyka ich to samo. Nowa publika i nowi lokalni przeciwnicy. Nowi. Niby nowi, a jednak doświadczony zawodnik na scenie słyszy od swoich przeciwników wciąż te same panczlajny. Te same proste nawiązania do ksywy lub wykorzystania informacji które publicznie o nim wiadomo. Dla mnie osobiście było to głównym powodem rezygnacji ze startów. Po przekroczeniu pewnej granicy rozpoznawalności przed bitwą znałem 80% panczlajnów które mogły na mnie paść. Powtarzały się one na każdej bitwie. Nie było w nich nic odkrywczego, słyszałem je po raz 20ty a jednak za każdym razem 'nowa' publiczność szalała, upatrując zwycięzcy w moim przeciwniku głownie z tego powodu, że nie była w stanie ani być świadomą jego odtwórstwa, ani też mojego wysiłku związanego z wymyślaniem nowych ripost na te same ataki.

Główny problem polega na tym że publika bardzo często słyszy bitwy po raz pierwszy. A 'odgrzewane' panczlajny są dobre, gdy słyszy się je po raz pierwszy. Pasjonaci znający wszystkie bitwy na pamięć to pewnie z 2% całej społeczności interesującej się bitwami. Pozostali mówią "ale mu pojechał!" i są zachwyceni. Nawet jeśli ktoś na publice kojarzy że to "już gdzieś padło" nie jest w stanie w emocjach powstrzymać hałasu, ani zanegować oryginalności panczlajnu. Wszyscy krzyczą, było dobre. Krzyczy i on. Publiczność jest niedoświadczonym odbiorcą, ma stadny instynkt i wrzące emocje i to nie przytyk. To wszystko jest fantastyczne i taka właśnie powinna być publiczność, powinna się emocjonować i angażować w show, jednak tym samym nie może ona fachowo oceniać bitwy.

Widząc Edzia jeszcze parę lat temu, publiczność go uwielbiała. Choćby z tego względu, że przypominał 13-letnią dziewczynkę, miał piszczący głosik a jednak gdy łapał za mikrofon to mieszał przeciwnika z błotem. Słowem, budził sympatię. Aż chciało się mu kibicować. A skoro chcesz mu kibicować, to chcesz żeby wygrał. Nawet jeśli nie był lepszy. Innym razem ktoś jest po prostu na fali. Jak Muflon kiedyś. Dostawał większy hałas za samo wejście na scenę niż przeciwnicy za dobre linijki. Jak z tym konkurować? Jak publika ma ocenić kogoś kogo jest fanem a naprzeciw staje jakiś nieznany zawodnik? Oni nie mogą się doczekać aż Muflon go zje – nie chcą nic oceniać, chcą by go rozwalił. Gdyby to dyktowało werdykty przed WBW 2015 w zasadzie wystarczyło wręczyć pas Filipkowi. Po co ten cały turniej?

Wiele przykładów tej nieobiektywności można by wymienić. Skoro działa sympatia, działa też antypatia. Ktoś jest gruby, ktoś mniej wyraźny, ktoś z innego miasta a jeszcze ktoś w koszulce znanego artysty którego akurat nie lubimy. Bitwa o Kemp udawadnia, że istnieje jeszcze prawdopodobieństwo zwykłego trollowania. Poza tym publika jest tam z innego powodu. Ich celem jest show, nie bieżące analizowanie i ocenianie bitew co przecież popsułoby im zabawę. Dla publiki często zwykłe "ch*j Ci w du*e" robi mega wrażenie. Brutalne, podane w bezpruderyjny sposób. Jest mocne i często zbiera większy hałas niż wyszukane porównanie czy dwuznaczność, której być może nawet nie zdążą przetworzyć.

Wiele z tych rzeczy wyklucza publikę jako jurora a mimo to organizatorzy uporczywie korzystają z tej opcji. Myśląc chyba o oszczędnościach, albo obawiając się kontrowersji werdyktów nie zdają sobie sprawy, że nawet jeśli te pare stów które przeznaczyliby na jury, przeznaczą na nagrodę dla zwycięzcy to i tak większość dobrych zawodników po prostu nie przyjedzie. Nie chcą oni jechać 500km w weekend po to żeby przegrać z lokalnym amatorem cisnącym mu od, hmm najgorszych tylko dlatego że lokalna publika go wspiera. Tym samym chcąc zapewnić publice udział w show, odbierają im prawdziwe emocje związane z przyjazdem najlepszych zawodników.

Wykreślając publikę, chcąc niechcąc, pozostaje nam jury. Nawet jeśli wydaje się ono najlepszym rozwiązaniem to łatwo o błędy, które później przeradzają się w masę kontrowersji i ma to miejsce zarówno na małych bitewkach jak i o dziwo na największych turniejach w kraju.

Jurorzy wybierani są zwykle pod względem ich doświadczenia i sukcesów na polach bitew w przeszłości. Zwykle nie oznacza jednak zawsze. Stałym patentem lokalnych organizatorów jest branie "taniego jury". W jego skład wchodzi lokalny dziennikarz, ziomek organizatora i jeden z raperów którzy akurat grają koncert w klubie tego wieczoru.To jury w zasadzie równie dobrze mogłaby zastąpić publiczność. Uroczo emocjonują się bitwami, jeśli choć trochę śledzą freestyle zwykle mają swojego faworyta już od eliminacji i często zwycięzcę wybierają po najprostszych lub najbardziej brutalnych panczjalnach – niekoniecznie najlepszych. Czasem stawiają na jeszcze mniejszy wysiłek i po prostu jarają się całą bitwą po czym w kwestii werdyktu zgadzają się z krzyczącą publiką. Jeśli więc jesteś organizatorem to spokojnie możesz przeznaczyć te kilka darmowych piwek, które im serwujesz na niszczenie własnej wątroby. Nie ma większego sensu by dawać im rolę sędziego.
 
Skoncentrujmy się na "dobrym jury". Głównie są to już nie walczący ex-zawodnicy, albo odznaczeni zawodnicy, którzy wciąż startują na innych turniejach. Czysto teoretycznie - człowiek, który przejechał dziesiątki bitew, sam jako twórca freestylu zna sztukę również od strony powstawania panczlajnów, konstrukcji ciągów skojarzeń, emocji w toku bitwy itp i wydaje się właściwym człowiekiem na rolę sędziego. To że wydaje się to najlepszym rozwiązaniem jednak już wiemy. Pomyślmy więc dlaczego nie zawsze to działa?

Każdy zawodnik oprócz tego co wie o freestylu, pamięta również z własnych bitew rzeczy, które go denerwowały i które mu się podobały. Posiada swój gust, jest znudzony jednymi rzeczami i zafascynowany innymi, jeśli wciąż jest blisko sceny freestylowej posiada też często swoje sympatie i antypatie i to właśnie tu zaczynają się problemy. 

Jurorom zarzuca się przekupstwo, co jest raczej fantazją internautów, bo w rzeczywistości żaden zawodnik nie chce płacić za przejście jakiejś rundy (próbowaliśmy!) i nie słyszałem nigdy o żadnym przypadku żeby ktokolwiek dostał czy zapłacił pieniądze za przychylność jurorów. Jeszcze częstszym zarzutem jest "kolesiostwo" i tu z jednej strony chciałbym się nie zgodzić, ale chyba jednak nie do końca można. Doświadczeni sędziowie raczej wystrzegają się tej kwestii, ale kilku jej aspektów nie da się zupełnie wystrzec. Najczęstszym problemem jest "lokalne jury". Jeśli sędziami bitwy w danym mieście są wyłącznie zawodnicy z danego miasta, nieważne czy nadal walczący czy już nie walczący to istnieje ryzyko ich chęci 'lokalnego wsparcia'. Nawet jeśli nie robią tego z premedytacją to naturalnie 'swoich' słuchają ze znacznie większą wyrozumiałością. Dla organizatora jest to fajny pomysł, bo jurorom z danego miasta nie trzeba płacić dodatkowych zwrotów kosztów podróży, spoko wygląda to na plakacie jednak dobierając pełny skład jury z danego miasta chcąc nie chcą faworyzujemy dodatkowo lokalnych zawodników. Przy doświadczonym jury raczej nie powinniśmy się obawiać że przepuszczą dalej kogoś ewidentnie gorszego, jednak przy trudnej decyzji zarówno o tym kogo przepuścić z eliminacji jak i kto wygrał daną bitwę może okazać się że ta minimalna sympatia wystarcza do przechylenia szali na korzyść lokalnego zawodnika i niestety nie do końca możemy się czepiać jurorów, bo im po prostu lepiej słuchało się tego gościa.

Generalnie temat "kolesiostwa" jest o tyle ciężki, że niezbyt da się udowodnić jurorowi sympatie. Na pewnym etapie znamy się w zasadzie wszyscy i tak samo moim kumplem jest np. Czeski i Dolar. Gdyby stanęli naprzeciwko siebie kogo niby miałbym faworyzować? Żaden nie jest z mojego miasta, składu czy z żadnym nie jestem związany bardziej czy mniej. Teoretycznie nikogo. A jednak, sympatia to nie tylko poziom znajomości z danym zawodnikiem ale również sympatyzowanie ze stylem nawijania. Osobiście jestem fanem ciągów rymów i szczególnego typu charyzmy, którą ma Czeski więc gdybym to ja siedział w Jury, Dolar miałby zapewne minimalnie trudniejsze zadanie. Ta forma kolesiostwa jest równie istotna. Siedzący w Jury Filipek postawi na panczlajny, Babinci poszuka kogoś kto go zaskoczy a Jędrzej kogoś kto zabawi publikę. Ich sympatie widać często po tym, w jakim stylu sami walczą. Ja w trakcie walki policzę wszystkie podwójne i potrójne rymy w każdym wejściu, Sosen prawdopodobnie w ogóle nie zwróci na nie uwagi. A w drugą stronę Sosena rozbawi wykorzystany w panczlajnie suchar, ja raczej policzę go na minus niż plus.

Inną jeszcze kwestią jest to, jak oceniać ludzi, których się świetnie zna. Co 2 tygodnie słucham wszystkich zawodników WLW. Pejter, Filipek i Milu regularnie słyszą swoje panczlajny i ciągi skojarzeniowe. Z jednej strony więc na walce przykładowo Toczek vs Milu, którą sędziuję ja i Filipek, czysto teoretycznie Filip powinien być za Milem, ja za Toczkiem. Z drugiej jednak strony, doskonale znamy 'swoich' zawodników. Ich ciągi skojarzeniowe są dla nas względnie przewidywalne, flow i delivery znamy na pamięć i od razu wyłapujemy gdy zdarzy im się coś 'odgrzać'. Dlatego też łatwiej jest Toczkowi zaskoczyć Filipa niż mnie, a Milowi na odwrót. A element zaskoczenia i wyjścia poza pewną przewidywalność jest przecież często kluczowy. Gdy sędziuję bitwy, im lepiej znam zawodnika tym często ma ciężej. Musi wykazać się bardziej od przeciwnika by wygrać tylko dlatego, że ciężko mu mnie zaskoczyć. A przeciwnik, którego słyszę czasem po raz pierwszy może robić to praktycznie każdym wersem. Osądzenie werdyktu bitwy często bywa bardzo trudne, ale na szczęście nie jest ono zadaniem jednego jurora. Wrócę do tej myśli ponieważ będzie ona kluczowa dla tego felietonu, ale najpierw jeszcze kilka podstawowych "jurorskich błędów".

Innym błędem jurorów jest dobra zabawa. Szczególnie zawodnicy którzy nie walczyli o najważniejsze tytuły, byli zwykle gdzieś w środku stawki mają tendencję do napędzania zabawy. Jest świetna bitwa? Dajmy dogrywkę! Publiczność często krzyczy za dogrywką, nie dlatego, że nie wiadomo kto był lepszy, ale dlatego że show było fajne i chcą jeszcze, a następna bitwa może nie być tak dobra. Jeśli jury przychyla się do tych krzyków bardzo często krzywdzi jednego z zawodników, ponieważ w każdym sporcie po wygranej o 1 cm czy o 1sek. Ogłasza się werdykt a nie robi dogrywkę bo są fajne zmagania.

To jest jeden z podstawowych błędów jurorów. Jeśli zawodnik był lepszy, choćby minimalnie, dlaczego krzywdzić go dogrywką? Bardzo często lepszy zawodnik musi zmierzyć się w dodatkowych wejściach ku uciesze tłumu. On wie, że był lepszy, przeciwnik często też to wie, a jednak walczą dalej. To rodzi złość tego lepszego, a freestyle jest sztuką, w której ta złość przekłada się na zdolność wymyślania kolejnych super-linijek co za tym idzie może zawarzyć na tym że przegra w doliczonym czasie i z całą pewnością nie odbierze tego jako uczciwą przegraną. Wygrana o włos, powinna wciąż być wygraną. Świetnym przykładem jest Bitwa w Płocku - W jury Ematei, Bonez i Wujek Samo Zło, czyli ludzie którzy są świetni w nakręcaniu imprezy a Freestyle jest dla nich bardziej hobby niż czymś ważnym. Lubią się bawić i lubią dobre show a jednocześnie żaden z nich nie planował chyba nigdy być najlepszym freestylowcem. Nie znają tej ambicji i traktowania bitew bardzo poważnie. Czemu więc nie dać dogrywki skoro jest fajnie?

Inną winą jurorów jest strach. Często to widać gdy w jury zasiadają młodzi sędziowie. Zawodnicy, którzy dopiero co przeszli ze sceny na sędziowski fotel. Mają oni swoje zdanie o tym kto wygrał bitwę, ale regularnie ulegają okrzykom publiczności. Jeśli prześledzimy kariery sędziowskie różnych zawodników to moim zdaniem ci, którzy nigdy nie wydali werdyktu przeciwko zdecydowanej większości publiki w ogóle nie są jeszcze gotowi na bycie sędziami. Oznacza to bowiem że nie spełniają swojej roli eksperta, a raczej występują tam w roli ziomka organizatora jako "tanie jury".  

Na koniec dochodzimy do najistotniejszej kwestii. Nie wyliczymy kto wygrał. Zarówno za pomocą narzędzi jak i człowieka. Każdy juror będzie lekko wspierał "swoich ludzi" czy styl do którego pała większą sympatią. Jedni do panczlajnów inni do flow, ale zawsze. Jeśli weźmiemy do Jury Bilona (HG), Dudka RPK i Peję istnieje większe prawdopodobieństwo że któryś z nich przerwie walkę i znokautuje Pejtera za kolejny pancz o niuni niż że postawi na jego zwycięstwo. Jedyne więc co pozostaje, to zaakceptować 'czynnik ludzki' i dobrać jury tak by w całym jego składzie werdykt walki mógł być względnie obiektywny.

Organizatorzy imprez wydaje mi się, że rzadko myślą nad doborem jury jako składu. Ktoś ostatnio zabłysnął to fajnie, ktoś jest oldschoolowym zawodnikiem to się nada a ostatni może być ziomal organizatora. Źle dobrane jury jest w stanie popsuć każdą bitwę, ponieważ - jeśli 3 jurorów w składzie sympatyzuje z panczlajnami, im brutalniejszy pocisk po pannie tym ciekawiej. A wtedy zawodnicy specjalizujący się w innym nurcie w zasadzie mogą się nie pojawiać na tej bitwie.

Wiele kontrowersji wzbudził finał WBW 2015. Jeśli spojrzymy jednak na skład sędziowski łatwo stwierdzić dlaczego tak się stało. Podkreślmy że wszyscy sędziowie ze składu są osobami świetnie nadającymi się do sędziowania bitew. Duże sukcesy, duże doświadczenie, bez wątpienia. Jednak... Czeski, Flint oraz Dolar są oldschoolowymi graczami. Czeski i Dolar nigdy nie słynęli z panczlajnów-killerów i nie tym zdobywali publiczność. Ich domeną było flow, narracja, kontakt z publiką, charyzma. Wielokrotnie ich głos przemawiał przeciwko tendencji do obrażania swoich panien w panczlajnach i kwadratowemu flow. Flintowi nie sposób odmówić świetnych panczlajnów, ale też widoczne jest po nim pewne znudzenie formułą, doskonale rozumie sposób, w który są konstruowane panczlajny w trakcie bitwy i nawet jeśli są świetne, ale opierają się na wytartym schemacie to on doskonale to słyszy i nie robią na nim już większego wrażenia. Wszyscy trzej mają więc nastawienie na "usłyszmy coś nowego", "zaskocz nas" – Babinci musiał wygrać z takim zestawem i wydaje mi się że raczej jakiekolwiek wątpliwości w werdykcie dotyczyły u jurorów świadomości tego, że to ludzie chcą Filipa niż ich własnego osądu. Jeśli na tych samych sędziowskich krzesełkach siedziałby Muflon, Szyderca i np ktoś względnie nie przesiąknięty bitwami (jakiś dziennikarz czy raper) na kim kolejne kilery nadal robią mega wrażenie, prawdopodobnie Babinci nie miałby większych szans w tym pojedynku.

Zawodnicy zwykle coś lubią, w czymś gustują, coś doceniają, czegoś nie. Słychać to zwykle po tym jak sami walczą. Gdy chcemy zrobić z nich sędziów, skompletowanie podobnego pod tym względem jury faworyzuje jeden styl nawijania. Kto wygra w bitwie sędziowanej przez Jędrzeja, Sosena i Boneza? A kto przez Filipka, Mila i Pejtera? Warto myśleć nad tym już na etapie organizacji bitwy, zamiast zapraszać kogokolwiek i jako organizator odcinać się od odpowiedzialności za werdykty.

Każdy juror zawsze będzie oceniał przez pryzmat własnych gustów bo inaczej nie da się ocenić freestylu. Żadna jednostka nie jest w stanie wydać obiektywnego osądu. Zadaniem sędziów jest znać się na tym co robią zawodnicy. Ocenić też techniczną stronę freestylu. Artykulacje, ruch sceniczny, pewność siebie, ogólne brzmienie, swobodę, trzymanie się bitu, rytmiczność, przewidywalność skojarzeń, rymów, wyłapywanie premade'ów (często widocznych przez absolutny brak związku z niczym co padło w poprzednich wersach ani tematem) itp. Jest tego cała masa. Jeśli słuchamy bitwy na żywo po raz 5ty czy 10ty nie potrafimy raczej oderwać się od emocji i chłodno analizować. Chłoniemy atmosferę, i super. To jest powód, dla którego widownia płaci za bilet. Jurorzy oceniani w internecie że "nie jarali się walką" to często świetna oznaka że naprawdę słuchali co się dzieje zamiast się emocjonować. A takie właśnie jest ich zadanie.

Prowadząc dziesiątki bitew widziałem wszelkie typy jurorów. Każdy z nich ocenia 'po swojemu': tak jak prace plastyczne inaczej oceni writer malujący na codzień graffiti, profesor ASP i producent farb. Każdy zwróci uwagę na inny aspekt tej samej pracy i może wydać inny werdykt. Sztuką jest więc dobrać ich tak, by ich zdania wzajemnie się uzupełniały a jeden musiał przekonać drugiego o racji własnego osądu.

Podsumowując. Nie ma arbitralnego sposobu na ocenianie bitew. A spośród tych, których jesteśmy w stanie użyć należy wybrać ten który najmniej krzywdzi walczących zawodników. To jest głównym celem kompletowanego składu sędziów. Mają NIE KRZYWDZIĆ walczących swoją subiektywnością. Jednocześnie jurorzy mają swoje sympatie, zarówno personalne jak i stylowe i nie da się w nich tego wyłączyć. Dlatego to rolą organizatora jest zapewnienie werdyktów które będą maksymalnie obiektywne a o czym organizatorzy kompletnie nie myślą dobierając sędziów. Błędy doboru jury to sędziowie w takim składzie jak Czeski, Flint i Dolar na WBW – każdy z nich jest świetnym jurorem ale razem to mieszanka dla której panczlajny nie są priorytetem. Pejter, Filipek, Edzio byliby jury przy którym Babinci i Kaz prawdopodobnie mogą w ogóle nie startować na bitwie. WSZ, Ematei i Bonez to nieprzewidywalne jury świetne na pokazową bitwę gdzie wynik i miejsce nie ma dla nikogo znaczenia. Itd itp. Sędziowie powinni być różni. Ktoś kto ewidentnie polega na panczlajnach, ktoś kto średnio je ceni i pomiędzy nimi np. ktoś kto oceni show, kontakt z publiką itp. Gdy na scenę wychodzi dwóch świetnych zawodników i toczą wyrównaną walkę, a sędziowie wskazują zwycięzcę rękami bez konsultowania werdyktu, każde 3:0 jest trochę podejrzane. Różnorodne jury powinno doceniać różne elementy freestylu u zawodników przy wyrównanej walce więc znacznie częściej powinno być 2:1.

Zachęcam organizatorów do myślenia nad doborem sędziów na etapie planowania bitwy, bo na dzień dzisiejszy to najbardziej kontrowersyjny obszar bitew freestylowych. W jego efekcie kolejni ciekawi pod względem formy/flow zawodnicy sugerują swój koniec kariery, czemu nie należy się dziwić gdy ciągle przegrywają 3:0 z kimś kto ma tylko panczlajny.
Także organizatorze #MyślenieNieBoli

Pozdrawiam
// Artur "Theodor" Lewandowski
 www.facebook.com/theodormusi 

]]>
Muflon – Osama Bin Zło (WBW 2007, Freestyle Classics #14)https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-29,muflon-osama-bin-zlo-wbw-2007-freestyle-classics-14https://popkiller.kingapp.pl/2016-05-29,muflon-osama-bin-zlo-wbw-2007-freestyle-classics-14May 29, 2016, 11:07 amJacek Adamiec"Przeciwieństwa się przyciągają" – jakże trafne wydaje się być to powiedzenie w odniesieniu do najbardziej emocjonujących starć w historii polskiego freestyle’u. Kolejna walka prezentowana w naszym cyklu to znowu wielki konflikt diametralnie różnych stylów nawijki. W półfinale WBW 2007 (który był wtedy oddzielną imprezą) na scenie spotkali się ówczesny mistrz WBW - Muflon, wypracowujący renomę wybitnego punchlinera, oraz Osama Bin Zło (czyli ukrywający się pod bitewnym pseudonimem Wujek Samo Zło), który pomimo reputacji jednego z pionierów polskiego freestyle’u, nie był wcale uważany za osobę mogącą namieszać w gronie faworytów imprezy. Freestyle jednak obfituje w niespodzianki, o czym miał przekonać się już wkrótce reprezentant Freestyle Palace.Mimo tego, że przebieg bitwy wydawał się oczywisty, a Muflon parł jak burza po kolejne zwycięstwo, Wujek wspiął się na wyżyny swoich bitewnych umiejętności i obaj zawodnicy stworzyli widowisko, które pomimo zmieniających się we freestyle'u trendów, nadal zajmuje zasłużone miejsce wśród perełek improwizowanych starć.Abstrahując od Muflona, na temat którego zdolności bitewnych powiedziano już wszystko, to przytoczone starcie udowadnia nam, że Osama to nie tylko sympatyczny zajawkowicz i animator kultury, ale także osoba, która, jeżeli tylko trafi z formą, staje się niebezpiecznym przeciwnikiem, potrafiącym prostymi, acz celnymi patentami przeciągnąć publikę na swoją stronę i wybić z rytmu najsolidniejszych adwersarzy. Posłuchajcie tylko jakie kłopoty sprawiła Muflonowi „siostra Andrzeja” i co do powiedzenia miał na temat Freestyle Palace członek legendarnego Gib Gibon Składu.Potyczki tak wielkich przeciwieństw jak Wujek i Muflon to dla jurorów zawsze twardy orzech do zgryzienia. Dopiero dogrywka, która po dziś dzień budzi liczne kontrowersje, pozwoliła wyłonić zwycięzcę. Czy Wujek zjadł Muflona w regulaminowym czasie i dogrywka była niepotrzebna? A może to Muflon dominował przez całą walkę i dodatkowe wejścia potrzebne były tylko po to, żeby utwierdzić w tym przekonaniu oceniających? Sprawdźcie sami, powracając do tego odkopanego klasyka."Przeciwieństwa się przyciągają" – jakże trafne wydaje się być to powiedzenie w odniesieniu do najbardziej emocjonujących starć w historii polskiego freestyle’u. Kolejna walka prezentowana w naszym cyklu to znowu wielki konflikt diametralnie różnych stylów nawijki. W półfinale WBW 2007 (który był wtedy oddzielną imprezą) na scenie spotkali się ówczesny mistrz WBW - Muflon, wypracowujący renomę wybitnego punchlinera, oraz Osama Bin Zło (czyli ukrywający się pod bitewnym pseudonimem Wujek Samo Zło), który pomimo reputacji jednego z pionierów polskiego freestyle’u, nie był wcale uważany za osobę mogącą namieszać w gronie faworytów imprezy. Freestyle jednak obfituje w niespodzianki, o czym miał przekonać się już wkrótce reprezentant Freestyle Palace.

Mimo tego, że przebieg bitwy wydawał się oczywisty, a Muflon parł jak burza po kolejne zwycięstwo, Wujek wspiął się na wyżyny swoich bitewnych umiejętności i obaj zawodnicy stworzyli widowisko, które pomimo zmieniających się we freestyle'u trendów, nadal zajmuje zasłużone miejsce wśród perełek improwizowanych starć.

Abstrahując od Muflona, na temat którego zdolności bitewnych powiedziano już wszystko, to przytoczone starcie udowadnia nam, że Osama to nie tylko sympatyczny zajawkowicz i animator kultury, ale także osoba, która, jeżeli tylko trafi z formą,  staje się niebezpiecznym przeciwnikiem, potrafiącym prostymi, acz celnymi patentami przeciągnąć publikę na swoją stronę i wybić z rytmu najsolidniejszych adwersarzy. Posłuchajcie tylko jakie kłopoty sprawiła Muflonowi „siostra Andrzeja” i co do powiedzenia miał na temat Freestyle Palace członek legendarnego Gib Gibon Składu.

Potyczki tak wielkich przeciwieństw jak Wujek i Muflon to dla jurorów zawsze twardy orzech do zgryzienia. Dopiero dogrywka, która po dziś dzień budzi liczne kontrowersje, pozwoliła wyłonić zwycięzcę. Czy Wujek zjadł Muflona w regulaminowym czasie i dogrywka była niepotrzebna? A może to Muflon dominował przez całą walkę i dodatkowe wejścia potrzebne były tylko po to, żeby utwierdzić w tym przekonaniu oceniających? Sprawdźcie sami, powracając do tego odkopanego klasyka.

]]>
Green - Plejer (WBW 2009, Freestyle Classics #13)https://popkiller.kingapp.pl/2016-04-14,green-plejer-wbw-2009-freestyle-classics-13https://popkiller.kingapp.pl/2016-04-14,green-plejer-wbw-2009-freestyle-classics-13April 14, 2016, 6:12 pmJacek AdamiecMamy wielką przyjemność zakomunikować Wam, że dział Freestyle Classics wraca na dobre. Ostatni odcinek poświęcony został starciom śp. Ymcyka, ponieważ w ten skromny sposób chcieliśmy oddać cześć osobie, która miała olbrzymi wkład w rozwój dyscypliny. Od regularnych publikacji minęło jednak już 5 (!) lat, w czasie których wiele się na scenie zmieniło, a pamięć o wielu świetnych pojedynkach freestyle'owców pokryła gruba warstwa kurzu. Jak udało nam się ustalić na facebookowym profilu Popkillera pod koniec minionego roku, dobrze pamiętacie tę nieco nostalgiczną serię, dlatego z wielkim optymizmem zareagowaliście na doniesienia o jej możliwej reaktywacji. Wracamy więc z walką, która z pewnością zaliczana powinna być do grona klasyków: starcie Plejera z Greenem z III eliminacji WBW 2009. Słyszeliście wielokrotnie teksty takie jak: gram na mundial, patrz, co się z tobą dzieje, ale nie wiedzieliście z kim, lub z czym, te teksty powiązać? Czytajcie dalej, aby dowiedzieć się jak powstała ich legenda.W 1/4 finału eliminacji stanęli na przeciw siebie Green, który był już doświadczony zawodnikiem, znanym głównie z udziału w finale WBW 2008, oraz Plejer, po którym nie wiadomo było czego się spodziewać, ale raczej niczego szczególnego. Wszystko wskazywało na łatwe zwycięstwo Greena, zwłaszcza że chłopaki spotkali się już w eliminacjach imprezy w poprzednim roku, gdzie Green poradził sobie z przeciwnikiem bez większych trudności. Jednak to, co stało się w roku 2009 w trakcie wejść bez tematu, przerosło wszelkie oczekiwania wobec tego spotkania. Byliśmy świadkami czegoś wręcz niemożliwego, o czym najlepiej świadczy reakcja prowadzącego bitwę Muflona, który niejedno przecież widział w trakcie swojej kariery. Nie przychodzi mi na myśl żadna inna walka, podczas której dane było nam doświadczyć tyle bitewnego gniewu i tak nagłych zwrotów akcji. To pojedynek, dzięki któremu Plejer, chociaż nigdy nie osiągnął spektakularnych freestyle'owych sukcesów, ugruntował swoją pozycję jako jeden z najbardziej nieobliczalnych zawodników.Jeżeli śledzisz uważnie polski freestyle, to z pewnością dobrze znasz to starcie. To nic, z radością do niego powrócisz. Jeśli jednak pierwszy raz o nim słyszysz, to czym prędzej podłącz słuchawki (koniecznie, gdy nie jesteś sam w domu i próbujesz przekonać współlokatorów, że freestyle to nie tylko wyzwiska), rozsiądź się wygodnie w fotelu i przygotuj na potężny wstrząs. I nie zrażaj się po pierwszych wejściach, poczekaj aż walka się rozkręci. Naprawdę warto.Przypominamy jedną z najbardziej elektryzujących i zaskakujących potyczek freestyle'owych w historii WBW: Plejer vs Green, III eliminacje WBW 2009. Niech ta walka zaostrzy Wasze apetyty na kolejne odcinki! Mamy wielką przyjemność zakomunikować Wam, że dział Freestyle Classics wraca na dobre. Ostatni odcinek poświęcony został starciom śp. Ymcyka, ponieważ w ten skromny sposób chcieliśmy oddać cześć osobie, która miała olbrzymi wkład w rozwój dyscypliny. Od regularnych publikacji minęło jednak już 5 (!) lat, w czasie których wiele się na scenie zmieniło, a pamięć o wielu świetnych pojedynkach freestyle'owców pokryła gruba warstwa kurzu. Jak udało nam się ustalić na facebookowym profilu Popkillera pod koniec minionego roku, dobrze pamiętacie tę nieco nostalgiczną serię, dlatego z wielkim optymizmem zareagowaliście na doniesienia o jej możliwej reaktywacji. Wracamy więc z walką, która z pewnością zaliczana powinna być do grona klasyków: starcie Plejera z Greenem z III eliminacji WBW 2009. Słyszeliście wielokrotnie teksty takie jak: gram na mundialpatrz, co się z tobą dzieje, ale nie wiedzieliście z kim, lub z czym, te teksty powiązać? Czytajcie dalej, aby dowiedzieć się jak powstała ich legenda.<--break->

W 1/4 finału eliminacji stanęli na przeciw siebie Green, który był już doświadczony zawodnikiem, znanym głównie z udziału w finale WBW 2008, oraz Plejer, po którym nie wiadomo było czego się spodziewać, ale raczej niczego szczególnego. Wszystko wskazywało na łatwe zwycięstwo Greena, zwłaszcza że chłopaki spotkali się już w eliminacjach imprezy w poprzednim roku, gdzie Green poradził sobie z przeciwnikiem bez większych trudności. Jednak to, co stało się w roku 2009 w trakcie wejść bez tematu, przerosło wszelkie oczekiwania wobec tego spotkania. Byliśmy świadkami czegoś wręcz niemożliwego, o czym najlepiej świadczy reakcja prowadzącego bitwę Muflona, który niejedno przecież widział w trakcie swojej kariery. Nie przychodzi mi na myśl żadna inna walka, podczas której dane było nam doświadczyć tyle bitewnego gniewu i tak nagłych zwrotów akcji. To pojedynek, dzięki któremu Plejer, chociaż nigdy nie osiągnął spektakularnych freestyle'owych sukcesów, ugruntował swoją pozycję jako jeden z najbardziej nieobliczalnych zawodników.

Jeżeli śledzisz uważnie polski freestyle, to z pewnością dobrze znasz to starcie. To nic, z radością do niego powrócisz. Jeśli jednak pierwszy raz o nim słyszysz, to czym prędzej podłącz słuchawki (koniecznie, gdy nie jesteś sam w domu i próbujesz przekonać współlokatorów, że freestyle to nie tylko wyzwiska), rozsiądź się wygodnie w fotelu i przygotuj na potężny wstrząs. I nie zrażaj się po pierwszych wejściach, poczekaj aż walka się rozkręci. Naprawdę warto.

Przypominamy jedną z najbardziej elektryzujących i zaskakujących potyczek freestyle'owych w historii WBW: Plejer vs Green, III eliminacje WBW 2009. Niech ta walka zaostrzy Wasze apetyty na kolejne odcinki!

 

]]>
Ymcyk (1988 - 2016) vs. Edzio, WSZ, Peus (Freestyle Classics #12)https://popkiller.kingapp.pl/2016-01-24,ymcyk-1988-2016-vs-edzio-wsz-peus-freestyle-classics-12https://popkiller.kingapp.pl/2016-01-24,ymcyk-1988-2016-vs-edzio-wsz-peus-freestyle-classics-12January 24, 2016, 3:07 pmJacek AdamiecDzisiejszy dwunasty odcinek Freestyle Classics różni się zasadniczo od poprzednich. Z pewnością nie w takich okolicznościach chcieliśmy reaktywować cykl. Zaistniała sytuacja zobowiązuje nas do przypomnienia sylwetki osoby, której wkład w rozwój polskiego wolnego stylu był i jest nieoceniony. W ubiegły weekend odszedł od nas niezwykle wartościowy człowiek - Piotr Gawenda, fanom wolnego stylu znany jako Ymcyk. Piotr nie tylko zwyciężał w prestiżowych bitwach w całej Polsce, był również cierpliwym nauczycielem dla początkujących i świetnym kompanem, o czym świadczą ciepłe słowa napływające ze wszystkich stron sceny wolnostylowej.W latach 2007 - 20014 wziął udział w około 60 bitwach freestyle'owych, za swoje najważniejsze sukcesy uważał zwycięstwa w Wojnie o Śląsk (2011) i w Bitwie o Kontrakt (2013). Oprócz tego był między innymi dwukrotnym finalistą WBW (2011 i 2012) i Wojny o Wawel (2009 i 2014). W 2013 roku wypuścił również swój pierwszy, niestety jedyny, album solowy, "Ymc vs CyK". Zwycięstwo w Bitwie o Kontrakt dało mu możliwość wydania legalnej płyty, planów tych nie zdążył jednak zrealizować.Nie znałem Ymcyka na tyle, żeby móc powiedzieć jaki był prywatnie, na ten temat wypowiedział się Puoć i inne osoby z jego otoczenia. Jednak z tych kilku naszych rozmów zdołałem dowiedzieć się jednego - to była osoba wypełniona zrozumieniem i szacunkiem względem innych. Mógłby - z racji swoich osiągnięć i doświadczenia, wspóltworzenia legendy złotej ery freestyle'u - krytykować większą cześć sceny, lecz tego nie robił. Zamiast czepiać się mankamentów, wolał doszukiwać się pozytywów, nawet wtedy, gdy bywał ewidentnie skrzywdzony werdyktem. Zatem nie tylko freestyle’u mogliśmy się od niego uczyć – również pokory i zdrowego podejścia do rywalizacji. Pamiętajmy o jego postawie zwłaszcza teraz, gdy na scenie co rusz wybuchają kolejne skandale, które wzbudzają fale nienawiści.Nam, fanom freestyle’u, pozostało jedno – uczcić pamięć przedwcześnie zmarłego rapera. Aby to ułatwić przedstawiamy trzy walki, z których on sam czuł się najbardziej dumny. To najlepszy wybór w tej sytuacji, ponieważ ciężko wybrać ścisły top tak aktywnego na przestrzeni lat zawodnika. Wspomnijmy więc te bitwy, które dały mu najwięcej frajdy. Oglądając je nie musimy zachowywać melancholijnej ciszy i atmosfery podniosłej zadumy – czerpmy dalej radość z jego występów. Przecież na tym mu zależało najbardziej zawsze wtedy, gdy wchodził na scenę.Trzy walki, które tu prezentujemy, to nie tylko te, którymi Ymcyk lubił się pochwalić. To również świetne przykłady pokazujące różnorodność, jaką cechowały się występy reprezentanta Śląska. Mamy tu wyluzowaną nawijkę z Bitwy o Kemp 2012 (gdzie on i Peus walczyli nie tylko ze sobą, ale też nowoczesnym podkładem); zacięte starcie z Osamo Bin Zło w fazie grupowej finału WBW 2011; w końcu niezwykle interesującą walkę z Edziem z Bitwy o Rzeszów, która, podobnie jak starcie z Osamą, była w pewien sposób starciem freestyle’owych pokoleń i rożnych podejść do kwestii bitew.Mimo że Piotr poza sceną był niezwykle skromny i nie zależało mu na całym tym medialnym szumie, to z pewnością byłby rad wiedząc, że jego dokonania zapadły nam na zawsze w pamięć. Przeżyjmy więc jeszcze raz te emocjonujące chwile, bo Ymcyk zostanie z nami tak długo, jak długo będziemy o nim pamiętać.Ymcyk nie był zawodnikiem idealnym, jak każdemu zdarzały mu się lepsze i gorsze występy. Niezależnie jednak od tego w jakiej akurat był formie, zawsze był tym gościem, który z pozycji sceny, sędziowskiego krzesła czy publiki, ubarwiał swą obecnością imprezy. Ymcyku - w jakikolwiek sposób rozwinie się freestyle po Twoim niespodziewanym odejściu, Ty pozostaniesz jednym z tych, którzy potrafili wydobyć z niego to, co najlepsze. Dziękujemy.Dzisiejszy dwunasty odcinek Freestyle Classics różni się zasadniczo od poprzednich. Z pewnością nie w takich okolicznościach chcieliśmy reaktywować cykl. Zaistniała sytuacja zobowiązuje nas do przypomnienia sylwetki osoby, której wkład w rozwój polskiego wolnego stylu był i jest nieoceniony. W ubiegły weekend odszedł od nas niezwykle wartościowy człowiek - Piotr Gawenda, fanom wolnego stylu znany jako Ymcyk. Piotr nie tylko zwyciężał w  prestiżowych bitwach w całej Polsce, był również cierpliwym nauczycielem dla początkujących i świetnym kompanem, o czym świadczą ciepłe słowa napływające ze wszystkich stron sceny wolnostylowej.

W latach 2007 - 20014 wziął udział w około 60 bitwach freestyle'owych, za swoje najważniejsze sukcesy uważał zwycięstwa w Wojnie o Śląsk (2011) i w Bitwie o Kontrakt (2013).  Oprócz tego był między innymi dwukrotnym finalistą WBW (2011 i 2012) i  Wojny o Wawel (2009 i 2014). W 2013 roku wypuścił również swój pierwszy, niestety jedyny, album solowy, "Ymc vs CyK".  Zwycięstwo w Bitwie o Kontrakt dało mu możliwość wydania legalnej płyty, planów tych nie zdążył jednak zrealizować.

Nie znałem Ymcyka na tyle, żeby móc powiedzieć jaki był prywatnie, na ten temat wypowiedział się Puoć i inne osoby z jego otoczenia. Jednak z tych kilku naszych rozmów zdołałem dowiedzieć się jednego - to była osoba wypełniona  zrozumieniem i szacunkiem względem innych. Mógłby - z racji swoich osiągnięć i doświadczenia, wspóltworzenia legendy złotej ery freestyle'u - krytykować większą cześć sceny, lecz tego nie robił.  Zamiast czepiać się mankamentów, wolał doszukiwać się pozytywów, nawet wtedy, gdy bywał ewidentnie skrzywdzony werdyktem. Zatem nie tylko freestyle’u mogliśmy się od niego uczyć – również pokory i zdrowego podejścia do rywalizacji. Pamiętajmy o jego postawie zwłaszcza teraz, gdy na scenie co rusz wybuchają kolejne skandale, które wzbudzają fale nienawiści.

Nam, fanom freestyle’u, pozostało jedno – uczcić pamięć przedwcześnie zmarłego rapera. Aby to ułatwić przedstawiamy trzy walki, z których on sam czuł się najbardziej dumny. To najlepszy wybór w tej sytuacji,  ponieważ ciężko wybrać ścisły top tak aktywnego na przestrzeni lat zawodnika. Wspomnijmy więc te bitwy, które dały mu najwięcej frajdy. Oglądając je nie musimy zachowywać melancholijnej ciszy i atmosfery podniosłej zadumy – czerpmy dalej radość z jego występów. Przecież na tym mu zależało najbardziej zawsze wtedy, gdy wchodził na scenę.

Trzy walki, które tu prezentujemy, to nie tylko te, którymi Ymcyk lubił się pochwalić. To również świetne przykłady pokazujące różnorodność, jaką cechowały się występy reprezentanta Śląska. Mamy tu wyluzowaną nawijkę z Bitwy o Kemp 2012 (gdzie on i Peus walczyli nie tylko ze sobą, ale też nowoczesnym podkładem); zacięte starcie z Osamo Bin Zło w fazie grupowej finału WBW 2011; w końcu niezwykle interesującą walkę z Edziem z Bitwy o Rzeszów, która, podobnie jak starcie z Osamą, była w pewien sposób starciem freestyle’owych pokoleń i rożnych podejść do kwestii bitew.

Mimo że Piotr poza sceną był niezwykle skromny i nie zależało mu na całym tym medialnym szumie, to z pewnością byłby rad wiedząc, że jego dokonania zapadły nam na zawsze w pamięć. Przeżyjmy więc jeszcze raz te emocjonujące chwile, bo Ymcyk zostanie z nami tak długo, jak długo będziemy o nim pamiętać.

Ymcyk nie był zawodnikiem idealnym, jak każdemu zdarzały mu się lepsze i gorsze występy. Niezależnie jednak od tego w jakiej akurat był formie, zawsze był tym gościem, który z pozycji sceny, sędziowskiego krzesła czy publiki, ubarwiał swą obecnością imprezy. Ymcyku - w jakikolwiek sposób rozwinie się freestyle po Twoim niespodziewanym odejściu, Ty pozostaniesz jednym z tych, którzy potrafili wydobyć z niego to,  co najlepsze. Dziękujemy.

]]>
O tej sceniczności (i nie tylko) słów jeszcze kilka(set) - komentarz do felietonu Puociahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-12,o-tej-scenicznosci-i-nie-tylko-slow-jeszcze-kilkaset-komentarz-do-felietonu-puociahttps://popkiller.kingapp.pl/2016-01-12,o-tej-scenicznosci-i-nie-tylko-slow-jeszcze-kilkaset-komentarz-do-felietonu-puociaJanuary 13, 2016, 12:43 amJacek Adamiec Nie będę ukrywał, że tekst ten jest inspirowany nie tylko własnymi spostrzeżeniami, ale też stosunkowo niedawno opublikowanym felietonem Michała "Puocia" Płocińskiego. Jego artykuł to jedna z najbardziej rzetelnych wypowiedzi na temat bitewnego freestyle'u, a z pewnością ta najlepiej skonstruowana. Samo w sobie stwierdzenie to nie jest niestety żadnym wyróżnieniem, bo konkurencja praktycznie nie istnieje. Niemniej Puoć w przystępny sposób opisał współczesne starcie freestyle'owych pokoleń, które ja przyrównuję do dziewiętnastowiecznego sporu klasyków z romantykami. Tyle że tym razem to reprezentowani przez pokolenie Puocia klasycyści apelują o różnorodność i odbicie się od obowiązujących form, a romantycy chcą ujednolicenia, czyli po prostu wepchnięcia całego freestyle'u do szufladki z napisem panczlajn. Michał mimowolnie doprowadził do jeszcze jednego pęknięcia w środowisku – podzielił fanów improwizowanych starć na tych, którzy zgadzają się z jego tezami, tylko nie chciało im się wypowiadać i na tych, którzy tl:dr (lol). Mimo tego, że na ogół propsujemy się z Puociem nawzajem i zgadzamy w wielu kwestiach, to siłą rzeczy nasze wypowiedzi będą się od siebie różniły. U niego widać ten dziennikarski szlif, zatem jego tekst jest bardziej spójny. Mój jest pełen dygresji, ale słuchacie przecież freestyle'u, więc już nic nie powinno was dziwić. W grę wchodzi również różnica wieku: jestem co prawda o kilka lat starszy od większości aktywnych zawodników, jednak od Puocia starszy jest już tylko Wujek. I trzecie, najważniejsze – Puoć był trzykrotnym finalistą WBW i pewnie nie raz wygrał jakąś Bitwę o Manowce, do tego przez jakiś czas był mentorem waszego ukochanego Muflona. Ja natomiast jestem tylko słuchaczem i do tego głównie youtube'owym. Freestyle'owałem podobno raz, ale następnego poranka obudziłem się z potężnym bólem głowy i jeszcze silniejszymi wyrzutami sumienia. Tej nieszczęsnej niedzieli o mdłości przyprawiał mnie dochodzący zza ściany odgłos tłuczenia kotletów, który swą miarowością przywodził na myśl hip-hopowy podkład. Ta jednorazowa przygoda z wolnym słowem wystarczyła mi w zupełności. Król punchline'ów i jego poddani Pragnę zaznaczyć, że nie mam nic do punchlinerów. Ja im zazdroszczę. Gdybym był tak błyskotliwy i pamiętliwy, byłbym już na tyle bogaty, że mógłbym sfinansować zamach stanu w jakimś małym państwie Trzeciego Świata, po czym zostać tam jednowładcą i nakazać wszystkim porozumiewać się wierszem. Bez bitu, żeby było bardziej patetycznie. Zamiast tego piszę teksty pro publico bono i wykłócam się w komentarzach. Więc serio, chłopaki, czy na pewno rap jest tym, czym chcecie się zajmować? A może jednak sukces? Piję za to (z nieopamiętaniem Chyry) do wszystkich tych, którzy traktują ten performance tak poważnie, jak niegdyś Pezet muzykę. Serio myślicie, że w domu wasz idol bije swoją kobietę punchem w twarz za to, że odpowiedziała nie na temat? Nie bez powodu istnieje takie określenie, jak proza życia. W mufloniastej audycji któryś z chłopaków (Ematei, Puoć albo właśnie Muflon) mówił o narastającym kulcie zawodników, którzy teraz stają się dla swoich fanów obiektem modłów. Na szczęście żaden z freestyle'owców, których znam, nie zaczął gwiazdorzyć i z przymrużeniem oka patrzy na te wszystkie bitwy. Każdy z nich traktuje to po prostu jako ekwiwalent dobrej imprezy i śmieje się do rozpuku z fanpage'u Głupio mi, kiedy moi znajomi fristajlują. Właśnie przez takie podejście nie rzuciłem jeszcze pisania o freestylu na rzecz, nie wiem, opowiadania o zachowaniach społecznych surykatek. Dlatego też wspierać będę inicjatywy takie jak WLW, gdzie wszystko odbywa się w przyjaznej atmosferze, bez jakiejkolwiek zawiści. Zobaczcie – nie tak dawno Konstruktor rozprawił się tam z Pueblosem. Poza pewnymi komentatorami na YouTube, nikt nie czuł się pokrzywdzony. Gdy jednak ten sam zawodnik wszedł podpity „na salony” i został zjedzony przez Filipa, publika chciała go rozszarpać. Czy była to właśnie profanacja owego sacrum? Nie pamiętam, co się liczy: skillsy, delivery, punchczy flow Z poczynaniami freestyle'owców na bieżąco jestem od roku 2007. Oprócz filmików z walk, WBW udostępniło po tej edycji również ich nagrania w formie plików mp3, toteż każdy z nas, ówczesnych gimbusów, katował dziewczyny na przerwach, zagłuszając naszymi telefonami ich Shakiry i Rihanny. Dwóch kolegów poszło nawet o krok dalej i urządziło bitwę wolnostylową w toalecie. Zmagania przerwał pan polonista, który co prawda nazwał chłopaków poetami, jednak bardzo wulgarnymi i śmierdzącymi papierosami. Mieli później obniżone zachowania i mistrzowskie pasy na tyłkach. Dlaczego przywołałem tę anegdotkę? Ażeby podkreślić to, jak duży wpływ miała na nas ta edycja, która przecież była wyjątkowa pod względem różnorodności. Każdy z naszej paczki miał zgrane na telefon co ciekawsze walki. Pamiętaliśmy je z pewnością lepiej od samych zawodników. Tak, Puoć, Twoje również. Sęk w tym, że ktoś, kogo przygoda z freestyle'em, nawet ta odbiorcza, rozpoczęła się od edycji, w której każdy z zawodników odznaczał się swoim niepowtarzalnym stylem, zawsze doszukiwać się będzie w bitwach tego, co zaskakujące. I tak było w tym 2007 roku – pojawił się Eskobar, który swoją osobowością zamiótł cały festiwal. Bo przecież nie skomplikowanymi punchami, to było już wtedy domeną Muflona. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież lata 2006-2008, to już okres zwycięstwa punchy nad wszystkimi innymi elementami wolnego stylu. Poza wyjątkiem, któremu na ksywkę dane było Eskobar, to Muflon dominował (zazwyczaj, przecież wiem) nad wszystkimi. Ale Muflon nie był przecież pozbawioną charakteru maszynką do klepania dwuznaczności, miał ten stand-up'owy sznyt. Z pewnością w konwencji roastowej mógłby sprawdzić się o wiele lepiej, niż się w niej sprawdził dotychczas. Liczy się show. Właśnie dlatego widząc Babinciego, który w prosty, ale zabawny sposób wchodzi w interakcję z publiką, przypominam sobie Muflona przełamującego piątą ścianę, gdy podczas walki z Ensonem na Bitwie o Mokotów pukał w szybkę kamery i zwracał się odbiorcy, który walkę zobaczy za kilka tygodni na LimTV. Albo Spinnerze, to nie jest w tej chwili istotne. Ważne jest to, że w tych momentach czuję, że freestyle mnie nie zawiódł. Podobnie gdy Jędrzej aktywizuje publikę na Pitosie albo Biały wykorzystuje ją przeciw naszemu śmieszkowi. Przecież to to samo, co zrobił Białas w 2009 w walce z Greenem. Pseudo też się prawie zgadza. Nie jest to wtórność, to jest umiejętność grania na sentymentach, a co za tym idzie – wywoływania emocji i wyprowadzania freestyle'u ze sfery chłodnych kalkulacji. To jest ta nie zdefiniowana w pełni sceniczność, która jak widać niejedno ma imię. Idąc tym tropem, zaraz doszedłbym do słynnego follow-upu i tego, jak niedobry ziomek Dolar sprzedał cały hip-hop za marne 300 srebrników, Czeski, jak ksywka wskazuje, reprezentował obcy kapitał, a Flint to... dopisz sobie dowolne wyzwisko, będzie pasować. Tylko zwyczajnie nie chce mi się już śmiać z tego, jak Związek Gimnazjalistów Polskich jednogłośnie wyraził swoją pogardę i zażenowanie. Zainteresowanych odsyłam w tym miejscu do drugiego śródrozdzialiku. Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko Teraz przechodzimy do niezwykle ważnej kwestii i polemicznej części artykułu. Czy osoba mająca styczność z bitwami wyłącznie za pośrednictwem Internetu ma prawo oceniać ich przebieg? Oczywiście, że tak i nie musi się to przecież wiązać ze skrupulatnym rozbijaniem ich na czynniki pierwsze. Rozumiem, co miał na myśli Puoć – mnie też bardzo nie podoba się to youtube'owe punktowanie poszczególnych wejść i niezgadzanie się z każdym werdyktem z zasady, tylko dlatego, że wydało go jury, ale jest też druga storna medalu – co z tymi bitwami, których widz obecny w klubie nie jest w stanie zrozumieć, bo zawodnicy zagłuszani są albo przez lokalnych patriotów, albo globalnych haterów? Znam kilka osób, które przyznały, że nie słyszały kompletnie nic z półfinałowych wejść Babinciego i dopiero nagrania dały im tę możliwość. Jestem pewien, że to nie jedyna taka sytuacja. To samo z zawodnikami, których teraz traktujemy jako legendarnych. Nie oszukujmy się, przykładowy fan wolnego stylu jest nie tylko dużo młodszy od Puocia, ale też ode mnie. Jutro ma próbną maturę, a w gorszym przypadku sprawdzian z wuefu. Gdyby nie mógł oceniać walk Te-Trisa, Dużego Pe czy Trzysia, myślałby, że freestyle wyglądał zawsze tak samo. Kto wie, jak by teraz reagował na sceniczne zagrywki raperów, gdyby nie te pamiętne walki krążące po sieci. W końcu przecież taki Pueblos, którego uwielbiamy za flow, styl i gestykulację, przyznawał w kawałku, że to nagrania rozbudziły w nim zajawkę. Nie neguję istnienia magii chwili i nie twierdzę, że w uczestnictwie w bitewnym amoku nie ma niczego niezwykłego. To oczywiste, że to wyjątkowe przeżycie. Zachęcam do chodzenia na bitwy i uważam, że żadna relacja tego nie zastąpi. Nie ma szans. Jednak jeżeli freestyle jest przede wszystkim dla ludzi w klubie, to przecież nie tylko dla nich. Wykluczmy na ten moment gigabajty napinaczy i załóżmy, że człowiek jest z natury dobry. Niektórym z tych dobrych ludzi brak czasu, środków albo po prostu mają na tyle inną osobowość, że nie do końca uśmiecha im się uczestniczyć w całym zamieszaniu. Wcale nie oznacza to, że nie są w stanie dokonywać interesujących i wnikliwych interpretacji wydarzeń w oparciu o materiały filmowe. Gwoli ścisłości: nie przywołuję tu typowej figury krytyka-malkontenta, raczej pełnego entuzjazmu kinomana. Osoby, o których mowa, kochać mogą freestyle na odległość jakże szczerą miłością platoniczną, a im dłużej będzie to uczucie niezaspokojone, tym piękniejsze powstawać będą peany na cześć obiektu zauroczenia. Wiem, co chciałeś przekazać Puociu i z większością myśli zgadzam się w stu procentach. Staję jednak niejako w obronie tych osób, które mogłyby poczuć się w pewien sposób wykluczone z prawa do wzięcia udziału w dyskusji ze względu na to, że zachowują od freestyle'u fizyczny dystans. Tak samo, jak nie powinniśmy rozbijać go na poszczególne elementy, które moglibyśmy wpisać do tabeli i po wciśnięciu klawisza enter w ułamku sekundy otrzymać zwycięzcę, tak samo nie powinniśmy ograniczać starć wolnostylowych do samej atmosfery panującej w klubie, ponieważ w ten sposób ja nie mógłbym powiedzieć nic o Twoim walkach, a Ty mógłbyś zanegować moje prawo do pisania o bitwach w ogóle. Układ krzywdzący zarówno dla nas obu, jak i całego świata. Porzućmy na chwilę nasze jednostkowe doświadczenia, niech to nie będzie dyskusja Jacka „Subiektywnie o rapie” Adamca z Michałem „Puociem” Płocińskim, tylko zdystansowanego obserwatora z czynnym uczestnikiem. Niby dzieli nas olbrzymia różnica doświadczenia, jednak w kluczowych kwestiach się zgadzamy. Tak więc mogę, (a raczej chcę) wierzyć, że wolnostylowy dialog międzypokoleniowy (jak również interdyscyplinarny) ma rację bytu, są ku temu liczne przesłanki. Kluczowe okaże się to, jak postąpią żołnierze na bitewnych frontach, o których losach tutaj debatujemy. Prawda ekranu Przyjrzyjmy się temu, jak owa postulowana przeze mnie i Puocia sceniczność wypada poza obrębami klubu, gdy raper oddzielony zostaje od odbiorcy ekranem monitora. Nadal sprawdzają się te same mechanizmy, które oddziałują z tak wielką siłą na osoby zebrane w lokalu. Tyle że jest to doświadczenie bardziej indywidualne, niż kolektywne – oglądający walkę nie przeżywa widowiska wraz z innymi, co nie zmienia faktu, że bierze pod uwagę reakcje osób widzianych na monitorze. Wiem, że to w dużej mierze kwestia fachowości nagrań i nagłośnienia, ale darujmy sobie teorię spiskową o nagminnym wyciszaniu publiki. Przez to, co zaraz zasugeruję, z pewnością wiele osób nazwie mnie mordercą zajawki, ale trudno, piszę przecież o hip-hopie, w którym oskarża się wszystkich o wszystko. Oglądanie walk przed monitorem ma dla wielu również swój elitarny wymiar. W końcu przypatrujący się zmaganiom gladiatorów możesz się poczuć jak siedzący w loży konsul, a nie jak miażdżony przez tłum obywatel cesarstwa. Odrobina luksusu za cenę abonamentu za Internet. Nie każdy chce mieć wpływ na zmagania. Ja nie chcę, ja doceniam komfort i umywam ręce. Zawodnicy się z tym liczą. Wchodząc na scenę godzą się z faktem, że zostają osobami medialnymi i ich walki będą oceniane przez kilkadziesiąt tysięcy anonimowych osób z Internetu, które napędzą ich hype. To nie cypher na ławce pod blokiem, to XXI wiek. Pora na wstawkę humorystyczną: istnieje jeszcze kwestia „świeżości umysłu”, z którą podchodzi się do zmagań zawodników. Nie jestem przecież jedynym, który będąc kiedyś na bitwie, zapamiętał z niej wyłącznie preelimki. Nie wiem jak bardzo wdzięczni są zawodnicy za doping na zerwanym filmie, myślę jednak, że nie do końca to kryje się pod enigmatycznym, ale jakże dumnym, określeniem o nazwie świadomy słuchacz. Koniec żartów.Teraz, skoro już wcieliłem się w rolę adwokata diabła, pokażę, że te czynniki sceniczne (takie jak charyzma, spontaniczność, „błysk”) porywające ludzi w klubie, działają nie dość, że na osoby, które nie chodzą na bitwy, to mało tego – freestyle widziały co najwyżej w 8 mili. W tym celu przeprowadziłem doświadczenie: pokazałem mojej przyjaciółce walki Filipka, Szydercy i Pejtera. Uśmiechnęła się i przyznała, że to niezwykle inteligentni i pewni siebie goście. Nie rozumiała jednak, skąd nagle w ich tekstach pojawiają się wzmianki o politykach, raperach, mitologii, jak się to ma do tego konkretnego starcia. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Następnie pokazałem jej występy Eskobara z Bitwy o Pitos. I to było to. Spontaniczne odpowiedzi, proste teksty nawiązujące do wejść swoich przeciwników, umiejętność porwania tłumu. Do czerpania satysfakcji z jego rapu nie było potrzebne rozeznanie w polskim freestyle'u, rozumienie rapowych inside joke'ów. To jest właśnie ta charyzma sceniczna, która nie ogranicza się do wpływu na obecnych na imprezie zajawkowiczów. Ten show, który wykracza poza ramy hip-hopu, to jest istota sceniczności. Wróćmy do przyjaciółki – ona poczuła to tu i teraz, oglądając nagranie w domowym zaciszu, ale gdyby była wtedy na miejscu wydarzenia, jedyne, czego by doświadczyła, to skrępowanie, bo to przecież nie jej idol, nie jej cyrk. Zanim posypią się lawiny hate'ów za atak na idoli, którym rzekomo bym coś ujmował, pragnę nadmienić, że powyższy fragment nie jest próbą wartościowania. To tak, jakbyśmy porównali Level up 7 Laika z Tripem Quebonafide. Z tego pierwszego numeru wyciągniesz niewiele, jeżeli nie znasz rapowych realiów. Tym drugim możesz się cieszyć, nawet jeżeli to pierwszy kawałek hip-hopowy, jaki dane ci było słyszeć. Jeżeli się uprzesz, to pewnie napiszesz, że jeden z tych wykonawców jest wackiem i w ten sposób będziesz chciał udowodnić moje złe intencje. Ale to mylny trop, nie idź tą drogą. Nie będę ukrywał, że tekst ten jest inspirowany nie tylko własnymi spostrzeżeniami, ale też stosunkowo niedawno opublikowanym felietonem Michała "Puocia" Płocińskiego. Jego artykuł to jedna z najbardziej rzetelnych wypowiedzi na temat bitewnego freestyle'u, a z pewnością ta najlepiej skonstruowana. Samo w sobie stwierdzenie to nie jest niestety żadnym wyróżnieniem, bo konkurencja praktycznie nie istnieje. Niemniej Puoć w przystępny sposób opisał współczesne starcie freestyle'owych pokoleń, które ja przyrównuję do dziewiętnastowiecznego sporu klasyków z romantykami. Tyle że tym razem to reprezentowani przez pokolenie Puocia klasycyści apelują o różnorodność i odbicie się od obowiązujących form, a romantycy chcą ujednolicenia, czyli po prostu wepchnięcia całego freestyle'u do szufladki z napisem panczlajn.

Michał mimowolnie doprowadził do jeszcze jednego pęknięcia w środowisku – podzielił fanów improwizowanych starć na tych, którzy zgadzają się z jego tezami, tylko nie chciało im się wypowiadać i na tych, którzy tl:dr (lol).

Mimo tego, że na ogół propsujemy się z Puociem nawzajem i zgadzamy w wielu kwestiach, to siłą rzeczy nasze wypowiedzi będą się od siebie różniły. U niego widać ten dziennikarski szlif, zatem jego tekst jest bardziej spójny. Mój jest pełen dygresji, ale słuchacie przecież freestyle'u, więc już nic nie powinno was dziwić. W grę wchodzi również różnica wieku: jestem co prawda o kilka lat starszy od większości aktywnych zawodników, jednak od Puocia starszy jest już tylko Wujek. I trzecie, najważniejsze – Puoć był trzykrotnym finalistą WBW i pewnie nie raz wygrał jakąś Bitwę o Manowce, do tego przez jakiś czas był mentorem waszego ukochanego Muflona. Ja natomiast jestem tylko słuchaczem i do tego głównie youtube'owym. Freestyle'owałem podobno raz, ale następnego poranka obudziłem się z potężnym bólem głowy i jeszcze silniejszymi wyrzutami sumienia. Tej nieszczęsnej niedzieli o mdłości przyprawiał mnie dochodzący zza ściany odgłos tłuczenia kotletów, który swą miarowością przywodził na myśl hip-hopowy podkład. Ta jednorazowa przygoda z wolnym słowem wystarczyła mi w zupełności.

 

Król punchline'ów i jego poddani

Pragnę zaznaczyć, że nie mam nic do punchlinerów. Ja im zazdroszczę. Gdybym był tak błyskotliwy i pamiętliwy, byłbym już na tyle bogaty, że mógłbym sfinansować zamach stanu w jakimś małym państwie Trzeciego Świata, po czym zostać tam jednowładcą i nakazać wszystkim porozumiewać się wierszem. Bez bitu, żeby było bardziej patetycznie. Zamiast tego piszę teksty pro publico bono i wykłócam się w komentarzach. Więc serio, chłopaki, czy na pewno rap jest tym, czym chcecie się zajmować? A może jednak sukces?

Piję za to (z nieopamiętaniem Chyry) do wszystkich tych, którzy traktują ten performance tak poważnie, jak niegdyś Pezet muzykę. Serio myślicie, że w domu wasz idol bije swoją kobietę punchem w twarz za to, że odpowiedziała nie na temat? Nie bez powodu istnieje takie określenie, jak proza życia.

W mufloniastej audycji któryś z chłopaków (Ematei, Puoć albo właśnie Muflon) mówił o narastającym kulcie zawodników, którzy teraz stają się dla swoich fanów obiektem modłów. Na szczęście żaden z freestyle'owców, których znam, nie zaczął gwiazdorzyć i z przymrużeniem oka patrzy na te wszystkie bitwy. Każdy z nich traktuje to po prostu jako ekwiwalent dobrej imprezy i śmieje się do rozpuku z fanpage'u Głupio mi, kiedy moi znajomi fristajlują. Właśnie przez takie podejście nie rzuciłem jeszcze pisania o freestylu na rzecz, nie wiem, opowiadania o zachowaniach społecznych surykatek. Dlatego też wspierać będę inicjatywy takie jak WLW, gdzie wszystko odbywa się w przyjaznej atmosferze, bez jakiejkolwiek zawiści. Zobaczcie – nie tak dawno Konstruktor rozprawił się tam z Pueblosem. Poza pewnymi komentatorami na YouTube, nikt nie czuł się pokrzywdzony. Gdy jednak ten sam zawodnik wszedł podpity „na salony” i został zjedzony przez Filipa, publika chciała go rozszarpać. Czy była to właśnie profanacja owego sacrum?

 

Nie pamiętam, co się liczy: skillsy, delivery, punchczy flow

Z poczynaniami freestyle'owców na bieżąco jestem od roku 2007. Oprócz filmików z walk, WBW udostępniło po tej edycji również ich nagrania w formie plików mp3, toteż każdy z nas, ówczesnych gimbusów, katował dziewczyny na przerwach, zagłuszając naszymi telefonami ich Shakiry i Rihanny. Dwóch kolegów poszło nawet o krok dalej i urządziło bitwę wolnostylową w toalecie. Zmagania przerwał pan polonista, który co prawda nazwał chłopaków poetami, jednak bardzo wulgarnymi i śmierdzącymi papierosami. Mieli później obniżone zachowania i mistrzowskie pasy na tyłkach.

Dlaczego przywołałem tę anegdotkę? Ażeby podkreślić to, jak duży wpływ miała na nas ta edycja, która przecież była wyjątkowa pod względem różnorodności. Każdy z naszej paczki miał zgrane na telefon co ciekawsze walki. Pamiętaliśmy je z pewnością lepiej od samych zawodników. Tak, Puoć, Twoje również. Sęk w tym, że ktoś, kogo przygoda z freestyle'em, nawet ta odbiorcza, rozpoczęła się od edycji, w której każdy z zawodników odznaczał się swoim niepowtarzalnym stylem, zawsze doszukiwać się będzie w bitwach tego, co zaskakujące. I tak było w tym 2007 roku – pojawił się Eskobar, który swoją osobowością zamiótł cały festiwal. Bo przecież nie skomplikowanymi punchami, to było już wtedy domeną Muflona.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież lata 2006-2008, to już okres zwycięstwa punchy nad wszystkimi innymi elementami wolnego stylu. Poza wyjątkiem, któremu na ksywkę dane było Eskobar, to Muflon dominował (zazwyczaj, przecież wiem) nad wszystkimi. Ale Muflon nie był przecież pozbawioną charakteru maszynką do klepania dwuznaczności, miał ten stand-up'owy sznyt. Z pewnością w konwencji roastowej mógłby sprawdzić się o wiele lepiej, niż się w niej sprawdził dotychczas. Liczy się show. Właśnie dlatego widząc Babinciego, który w prosty, ale zabawny sposób wchodzi w interakcję z publiką, przypominam sobie Muflona przełamującego piątą ścianę, gdy podczas walki z Ensonem na Bitwie o Mokotów pukał w szybkę kamery i zwracał się odbiorcy, który walkę zobaczy za kilka tygodni na LimTV. Albo Spinnerze, to nie jest w tej chwili istotne. Ważne jest to, że w tych momentach czuję, że freestyle mnie nie zawiódł. Podobnie gdy Jędrzej aktywizuje publikę na Pitosie albo Biały wykorzystuje ją przeciw naszemu śmieszkowi. Przecież to to samo, co zrobił Białas w 2009 w walce z Greenem. Pseudo też się prawie zgadza. Nie jest to wtórność, to jest umiejętność grania na sentymentach, a co za tym idzie – wywoływania emocji i wyprowadzania freestyle'u ze sfery chłodnych kalkulacji. To jest ta nie zdefiniowana w pełni sceniczność, która jak widać niejedno ma imię.

Idąc tym tropem, zaraz doszedłbym do słynnego follow-upu i tego, jak niedobry ziomek Dolar sprzedał cały hip-hop za marne 300 srebrników, Czeski, jak ksywka wskazuje, reprezentował obcy kapitał, a Flint to... dopisz sobie dowolne wyzwisko, będzie pasować. Tylko zwyczajnie nie chce mi się już śmiać z tego, jak Związek Gimnazjalistów Polskich jednogłośnie wyraził swoją pogardę i zażenowanie. Zainteresowanych odsyłam w tym miejscu do drugiego śródrozdzialiku.

 

Czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko

Teraz przechodzimy do niezwykle ważnej kwestii i polemicznej części artykułu. Czy osoba mająca styczność z bitwami wyłącznie za pośrednictwem Internetu ma prawo oceniać ich przebieg? Oczywiście, że tak i nie musi się to przecież wiązać ze skrupulatnym rozbijaniem ich na czynniki pierwsze. Rozumiem, co miał na myśli Puoć – mnie też bardzo nie podoba się to youtube'owe punktowanie poszczególnych wejść i niezgadzanie się z każdym werdyktem z zasady, tylko dlatego, że wydało go jury, ale jest też druga storna medalu – co z tymi bitwami, których widz obecny w klubie nie jest w stanie zrozumieć, bo zawodnicy zagłuszani są albo przez lokalnych patriotów, albo globalnych haterów? Znam kilka osób, które przyznały, że nie słyszały kompletnie nic z półfinałowych wejść Babinciego i dopiero nagrania dały im tę możliwość. Jestem pewien, że to nie jedyna taka sytuacja.

To samo z zawodnikami, których teraz traktujemy jako legendarnych. Nie oszukujmy się, przykładowy fan wolnego stylu jest nie tylko dużo młodszy od Puocia, ale też ode mnie. Jutro ma próbną maturę, a w gorszym przypadku sprawdzian z wuefu. Gdyby nie mógł oceniać walk Te-Trisa, Dużego Pe czy Trzysia, myślałby, że freestyle wyglądał zawsze tak samo. Kto wie, jak by teraz reagował na sceniczne zagrywki raperów, gdyby nie te pamiętne walki krążące po sieci. W końcu przecież taki Pueblos, którego uwielbiamy za flow, styl i gestykulację, przyznawał w kawałku, że to nagrania rozbudziły w nim zajawkę.

Nie neguję istnienia magii chwili i nie twierdzę, że w uczestnictwie w bitewnym amoku nie ma niczego niezwykłego. To oczywiste, że to wyjątkowe przeżycie. Zachęcam do chodzenia na bitwy i uważam, że żadna relacja tego nie zastąpi. Nie ma szans. Jednak jeżeli freestyle jest przede wszystkim dla ludzi w klubie, to przecież nie tylko dla nich. Wykluczmy na ten moment gigabajty napinaczy i załóżmy, że człowiek jest z natury dobry. Niektórym z tych dobrych ludzi brak czasu, środków albo po prostu mają na tyle inną osobowość, że nie do końca uśmiecha im się uczestniczyć w całym zamieszaniu. Wcale nie oznacza to, że nie są w stanie dokonywać interesujących i wnikliwych interpretacji wydarzeń w oparciu o materiały filmowe. Gwoli ścisłości: nie przywołuję tu typowej figury krytyka-malkontenta, raczej pełnego entuzjazmu kinomana. Osoby, o których mowa, kochać mogą freestyle na odległość jakże szczerą miłością platoniczną, a im dłużej będzie to uczucie niezaspokojone, tym piękniejsze powstawać będą peany na cześć obiektu zauroczenia.

Wiem, co chciałeś przekazać Puociu i z większością myśli zgadzam się w stu procentach. Staję jednak niejako w obronie tych osób, które mogłyby poczuć się w pewien sposób wykluczone z prawa do wzięcia udziału w dyskusji ze względu na to, że zachowują od freestyle'u fizyczny dystans. Tak samo, jak nie powinniśmy rozbijać go na poszczególne elementy, które moglibyśmy wpisać do tabeli i po wciśnięciu klawisza enter w ułamku sekundy otrzymać zwycięzcę, tak samo nie powinniśmy ograniczać starć wolnostylowych do samej atmosfery panującej w klubie, ponieważ w ten sposób ja nie mógłbym powiedzieć nic o Twoim walkach, a Ty mógłbyś zanegować moje prawo do pisania o bitwach w ogóle. Układ krzywdzący zarówno dla nas obu, jak i całego świata.

Porzućmy na chwilę nasze jednostkowe doświadczenia, niech to nie będzie dyskusja Jacka „Subiektywnie o rapie” Adamca z Michałem „Puociem” Płocińskim, tylko zdystansowanego obserwatora z czynnym uczestnikiem. Niby dzieli nas olbrzymia różnica doświadczenia, jednak w kluczowych kwestiach się zgadzamy. Tak więc mogę, (a raczej chcę) wierzyć, że wolnostylowy dialog międzypokoleniowy (jak również interdyscyplinarny) ma rację bytu, są ku temu liczne przesłanki. Kluczowe okaże się to, jak postąpią żołnierze na bitewnych frontach, o których losach tutaj debatujemy.

 

Prawda ekranu

Przyjrzyjmy się temu, jak owa postulowana przeze mnie i Puocia sceniczność wypada poza obrębami klubu, gdy raper oddzielony zostaje od odbiorcy ekranem monitora. Nadal sprawdzają się te same mechanizmy, które oddziałują z tak wielką siłą na osoby zebrane w lokalu. Tyle że jest to doświadczenie bardziej indywidualne, niż kolektywne – oglądający walkę nie przeżywa widowiska wraz z innymi, co nie zmienia faktu, że bierze pod uwagę reakcje osób widzianych na monitorze. Wiem, że to w dużej mierze kwestia fachowości nagrań i nagłośnienia, ale darujmy sobie teorię spiskową o nagminnym wyciszaniu publiki.

Przez to, co zaraz zasugeruję, z pewnością wiele osób nazwie mnie mordercą zajawki, ale trudno, piszę przecież o hip-hopie, w którym oskarża się wszystkich o wszystko. Oglądanie walk przed monitorem ma dla wielu również swój elitarny wymiar. W końcu przypatrujący się zmaganiom gladiatorów możesz się poczuć jak siedzący w loży konsul, a nie jak miażdżony przez tłum obywatel cesarstwa. Odrobina luksusu za cenę abonamentu za Internet. Nie każdy chce mieć wpływ na zmagania. Ja nie chcę, ja doceniam komfort i umywam ręce. Zawodnicy się z tym liczą. Wchodząc na scenę godzą się z faktem, że zostają osobami medialnymi i ich walki będą oceniane przez kilkadziesiąt tysięcy anonimowych osób z Internetu, które napędzą ich hype. To nie cypher na ławce pod blokiem, to XXI wiek.

Pora na wstawkę humorystyczną: istnieje jeszcze kwestia „świeżości umysłu”, z którą podchodzi się do zmagań zawodników. Nie jestem przecież jedynym, który będąc kiedyś na bitwie, zapamiętał z niej wyłącznie preelimki. Nie wiem jak bardzo wdzięczni są zawodnicy za doping na zerwanym filmie, myślę jednak, że nie do końca to kryje się pod enigmatycznym, ale jakże dumnym, określeniem o nazwie świadomy słuchacz. Koniec żartów.

Teraz, skoro już wcieliłem się w rolę adwokata diabła, pokażę, że te czynniki sceniczne (takie jak charyzma, spontaniczność, „błysk”) porywające ludzi w klubie, działają nie dość, że na osoby, które nie chodzą na bitwy, to mało tego – freestyle widziały co najwyżej w 8 mili. W tym celu przeprowadziłem doświadczenie: pokazałem mojej przyjaciółce walki Filipka, Szydercy i Pejtera. Uśmiechnęła się i przyznała, że to niezwykle inteligentni i pewni siebie goście. Nie rozumiała jednak, skąd nagle w ich tekstach pojawiają się wzmianki o politykach, raperach, mitologii, jak się to ma do tego konkretnego starcia. Gdzie Rzym, gdzie Krym? Następnie pokazałem jej występy Eskobara z Bitwy o Pitos. I to było to. Spontaniczne odpowiedzi, proste teksty nawiązujące do wejść swoich przeciwników, umiejętność porwania tłumu. Do czerpania satysfakcji z jego rapu nie było potrzebne rozeznanie w polskim freestyle'u, rozumienie rapowych inside joke'ów. To jest właśnie ta charyzma sceniczna, która nie ogranicza się do wpływu na obecnych na imprezie zajawkowiczów. Ten show, który wykracza poza ramy hip-hopu, to jest istota sceniczności. Wróćmy do przyjaciółki – ona poczuła to tu i teraz, oglądając nagranie w domowym zaciszu, ale gdyby była wtedy na miejscu wydarzenia, jedyne, czego by doświadczyła, to skrępowanie, bo to przecież nie jej idol, nie jej cyrk.

Zanim posypią się lawiny hate'ów za atak na idoli, którym rzekomo bym coś ujmował, pragnę nadmienić, że powyższy fragment nie jest próbą wartościowania. To tak, jakbyśmy porównali Level up 7 Laika z Tripem Quebonafide. Z tego pierwszego numeru wyciągniesz niewiele, jeżeli nie znasz rapowych realiów. Tym drugim możesz się cieszyć, nawet jeżeli to pierwszy kawałek hip-hopowy, jaki dane ci było słyszeć. Jeżeli się uprzesz, to pewnie napiszesz, że jeden z tych wykonawców jest wackiem i w ten sposób będziesz chciał udowodnić moje złe intencje. Ale to mylny trop, nie idź tą drogą.

]]>
Edzio vs. Pejter - obejrzyj Wielki Finał WBW 2015https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-13,edzio-vs-pejter-obejrzyj-wielki-final-wbw-2015https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-13,edzio-vs-pejter-obejrzyj-wielki-final-wbw-2015December 12, 2015, 11:51 pmAdmin stronyWyniki tegorocznego WBW już znacie, prezentowaliśmy Wam także część filmików, teraz pora za to na Wielki Finał, w którym Edzio zmierzył się z Pejterem. Sami sprawdźcie jak prezentowała się walka o mistrzowski pas.*****Echa WBW 2015:WBW 2015 - Wielki Finał - wynikiWBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i DolaraBabinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"Puoć: "Nie nasz idol, nie nasz cyrk" - felietonEdzio vs Filipek vs Babinci - video z dogrywki z WBW 2015 oraz walk grupowychWyniki tegorocznego WBW już znacie, prezentowaliśmy Wam także część filmików, teraz pora za to na Wielki Finał, w którym Edzio zmierzył się z Pejterem. Sami sprawdźcie jak prezentowała się walka o mistrzowski pas.

*****

Echa WBW 2015:

WBW 2015 - Wielki Finał - wyniki

WBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!

Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015

Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015

Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015

Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"

Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i Dolara

Babinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"

Puoć: "Nie nasz idol, nie nasz cyrk" - felieton

Edzio vs Filipek vs Babinci - video z dogrywki z WBW 2015 oraz walk grupowych

]]>
Edzio vs Filipek vs Babinci - video z dogrywki z WBW 2015 oraz walk grupowychhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-12-10,edzio-vs-filipek-vs-babinci-video-z-dogrywki-z-wbw-2015-oraz-walk-grupowychhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-12-10,edzio-vs-filipek-vs-babinci-video-z-dogrywki-z-wbw-2015-oraz-walk-grupowychDecember 10, 2015, 2:53 amAdmin stronyO tej dogrywce napisano chyba wszystko i trzeba przyznać, że dawno wobec jakiejś walki freestyle'owej nie narosło tak dużo kontrowersji. Teraz otrzymaliśmy oficjalny zapis video i możemy już samodzielnie sprawdzić przebieg walki - choć ja jako osoba śledząca polski freestyle od środka od równo dekady uważam też, że nigdy wyniki danej bitwy czy walki nie da się ocenić 1 do 1 po filmiku na youtubie, jako że w grę wchodzi zawsze nieuchwytne 'tu i teraz', sceniczna charyzma, emisja głosu oraz wiele czynników, których video nigdy nie odda (świetnie ujął to Puoć w swoim felietonie). Tak czy tak - łapcie video, a także zapis wcześniejszych zmagań grupowych, które sukcesywnie publikowane są na kanale WBW.*****Echa WBW 2015:WBW 2015 - Wielki Finał - wynikiWBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i DolaraBabinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"Puoć: "Nie nasz idol, nie nasz cyrk" - felietonO tej dogrywce napisano chyba wszystko i trzeba przyznać, że dawno wobec jakiejś walki freestyle'owej nie narosło tak dużo kontrowersji. Teraz otrzymaliśmy oficjalny zapis video i możemy już samodzielnie sprawdzić przebieg walki - choć ja jako osoba śledząca polski freestyle od środka od równo dekady uważam też, że nigdy wyniki danej bitwy czy walki nie da się ocenić 1 do 1 po filmiku na youtubie, jako że w grę wchodzi zawsze nieuchwytne 'tu i teraz', sceniczna charyzma, emisja głosu oraz wiele czynników, których video nigdy nie odda (świetnie ujął to Puoć w swoim felietonie). Tak czy tak - łapcie video, a także zapis wcześniejszych zmagań grupowych, które sukcesywnie publikowane są na kanale WBW.

*****

Echa WBW 2015:

WBW 2015 - Wielki Finał - wyniki

WBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!

Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015

Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015

Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015

Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"

Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i Dolara

Babinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"

Puoć: "Nie nasz idol, nie nasz cyrk" - felieton

]]>
Puoć: "Nie nasz idol, nie nasz cyrk" - felietonhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-12-01,puoc-nie-nasz-idol-nie-nasz-cyrk-felietonhttps://popkiller.kingapp.pl/2015-12-01,puoc-nie-nasz-idol-nie-nasz-cyrk-felietonDecember 1, 2015, 7:20 pmAdmin strony[Wśród wielu komentarzy w całym zamieszaniu po finale WBW pojawiają się głosy aktywnych i byłych zawodników, a także jurorów, czy innych osób na codzień obcujących z freestylem. Michał Płociński, wcześniej znany jako Puoć to postać, która na wolnym stylu zjadła zęby, zjeżdżając Polskę wzdłuż i wszerz od samego początku istnienia cyklu WBW i będąc jednym z mocniejszych ogniw kultowego już dziś Freestyle Palace. Był trzykrotnym finalistą WBW (na zdjęciu w trakcie walki z Dolarem na finale z 2007 roku), był jurorem, obecnie jest dziennikarzem "Rzeczpospolitej", współprowadzącym także od kilku lat audycję Rap Sesja, stworzoną wspólnie z Muflonem. Puoć pierwotnie chciał zawrzeć swoje refleksje w facebookowym statusie, ale dziennikarskie pióro dało się we znaki i powstał z tego obszerniejszy i konkretniejszy felieton, który chętnie publikujemy na naszych łamach. Zachęcam też do czytania wszystkie osoby zainteresowane wolnostylowymi bataliami, bo mało osób ma na polski freestyle spojrzenie tak wyrobione przez lata i pozwalające uchwycić wielość perspektyw. - Mateusz Natali]Nie dogadamy się co do kontrowersyjnego werdyktu z finału WBW. To nie jest zwykła różnica w gustach czy prywatnych sympatiach. Przyszłość polskiego freestyle'u nie wygląda zbyt optymistycznie, bo na tej scenie brakuje różnorodności, która przyciągałaby także starszych słuchaczy i zawodników.Sobotni finał WBW udowodnił, że boom na freestyle trwa w najlepsze. Ale trudno przypuszczać, by doprowadziło to do poważniejszych zmian na freestyle'owej scenie. Młode pokolenie trochę zatraca się w kolejnych schematach, zamiast iść do przodu. A młodzi fani nie widzą w tym nic złego, bo za krótko interesują się bitwami, by te gierki słowne zdążyły się im przejeść.Na forach i grupach internetowych najwięcej miejsca wszyscy poświęcają werdyktowi z dogrywki jednej z finałowych grup. Babinci, Edzio i Filipek odnieśli po dwa zwycięstwa i o tym, kto z nich odpadnie, zdecydowała walka wszystkich trzech zawodników naraz. Rzecz się tyczy dogrywki dla zawodników, którzy w grupie B odnieśli po dwa zwycięstwa: Babinciego, Edzia i Filipka. Teraz jedni fani wyzywają jurorów, że byli negatywnie nastawieni do faworyzowanego Filipka, inni biją im brawo, że z dogrywki zamiast niego przepuścili no name'a Babinciego i nie bali się przeciwstawić presji społecznościowych oczekiwań. O co tak właściwie chodzi w tych kłótniach? Filipek najlepszym punchlinerem jestMłodzi i starzy fani freestyle'u operują na zupełnie różnych poziomach oceny bitew. I nie mogą spotkać się na żadnej wspólnej płaszczyźnie. Napiszę bez owijania w bawełnę: młodzi po prostu nie potrafią tego zrobić, a starzy nie chcą. Oficjalne filmiki z WBW, które na dniach zaczną pojawiać się w internecie, niczego nie zmienią. Ci, którzy popierają Filipka, tylko utwierdzą się w przekonaniu, że Filipek najlepszym puchlinerem jest; ci, którzy stylem Filipka już się zmęczyli, umocnią się na pozycji, że Babinci niesamowicie stylowy był i świetny show zrobił.Najczęściej wysuwane przez obie strony argumenty w zasadzie mijają się z istotą problemu. Bo pies jest pogrzebany nie w tym, że ten czy inny miał lepsze czy lepiej zarapowane punchline'y. My inaczej interpretujemy freestyle jako całość, tu nie chodzi o poszczególne jego elementy. Sam jestem już stary i zblazowany. My już wszystko to słyszeliśmy, na wylot znamy te schematyczne punche w stylu: twoja niunia jest jak..., bo...; albo: wygrasz ze mną, szybciej ktoś tam, coś tam... Co więcej, znamy też wszystkie inne schematy, które od początku polskich bitew stawały się chwilowo modne. I jeszcze więcej: jak byliśmy młodzi sami takie schematy rzucaliśmy i sami się nimi jaraliśmy jak głupi. Freestyle obserwujemy od kilkunastu lat. W tym czasie kolejni freestyle'owcy wchodzili na scenę, dorzucali swój kamyk, i z tej sceny znikali. Uczestniczyliśmy już wielokrotnie we wszystkich możliwych dyskusjach o freestyle'u, które znowu (kolejny już raz) są odgrzewane i przez kolejnych nowych zawodników i fanów – przeprowadzane na nowo, jakby nigdy wcześniej się nie odbyły.My starzy nie jesteśmy jednakowi w swoich ocenach i podejściach. Ale esencja naszego myślenia jest podobna. Do tego wszyscy czasem zapominamy, że dla młodych te punche są nowe i świeże; że oni nie słyszeli tych wersów po milion razy, dlatego wciąż łakną ich i tylko ich. Powinniśmy o tym pamiętać, ale problem w tym, że poza tym jednym, bardzo popularnym stylem nawijania (tzw. punchlinerów, często krzyczących, agresywnych i chamskich), właściwie nie ma życia na scenie. A nas te punchline'y już nie śmieszą, wydają nam się bardzo infantylne, gimnazjalne, generalnie są tym, czym dla młodych (16-20 lat) żarty dzieci z podstawówki (8-12 lat). Sami się kiedyś śmiali z tych dziecinnych grepsów, ale po latach są nimi trochę zażenowani, rozumiecie, nie?… Dlatego starym freestyle'owcom nie chce się przychodzić już na te bitwy, bo z tego wyrośli, tyle. To samo się tyczy wielu starych fanów. Mają już na to wyłożone.Łatwe i trudne werdyktyMy chcielibyśmy kogoś, kto jest dojrzalszy. Nie tylko pod względem treści, ale i rapowego całokształtu. Nie chodzi wyłącznie o technikę składania rymów, flow, emisję głosu, ale także o sceniczność, pomysł na siebie, pomysł na freestyle. Zauważcie, że nie było kontrowersji przy werdyktach, gdy naprzeciwko siebie stawało dwóch punchlinerów: Pejter vs Milu, Ryba vs Pejter, czy Ryba vs Milu. Nawet Filipek i Edzio nie byli trudnym orzechem do zgryzienia dla jurorów. Wszyscy oni lecą generalnie podobnie i ocenia się wtedy tylko poziom ich punchline'ów. Zazwyczaj takie starcia wygrywają Szyderca, Edzio czy Filipek, bo co tu dużo gadać, oni ten styl nawijania opanowali prawie do perfekcji, co doceniają młodzi i co widać po rzeszy ich fanów.I tak, filmik z dogrywki generalnie nie pozostawia wątpliwości: Filipek, choć nie miał dużej przewagi nad Edziem, to jednak miał najwięcej dobrych wersów; dwa bardzo dobre wejścia i praktycznie zero punchline'owej zamułki. Z drugiej strony, nie były to aż tak dobre wersy, by publika oszalała na jego punkcie; by tłum zrobił taki hałas, że zagłuszyłby kolejny takt. Edzio jednak obok schematycznych wersów miał coś jeszcze: bardzo dobrze płynął, utrzymał przez oba wejścia pewny, opanowany emisyjnie głos. To samo w sobie może nie ma dużego znaczenia, ale jeśli dodamy do tego spójną z jego głosem postawę sceniczną, to otrzymamy coś naprawdę istotnego na bitwie: on na scenie sprawiał wrażenie, jakby był pewien tego, że jest najlepszy i że ta dogrywka to tylko formalność. Filipek nie potrafi tak się prezentować, co może nie przeszkadza na filmikach, ale w klubie, w tej atmosferze, przy tym tłumie i w czymś, co nazywa się magią chwili - pod tym względem Edzio zawsze będzie miał nad nim niewielką przewagę. Filip musi nadrabiać punchami. Ale poza dwoma punchlinerami w dogrywce brał udział jeszcze Babinci, i tu zaczynają się schody.Flow, punche i scenicznośćI teraz dochodzimy do jednej z dyskusji, które co chwilę odgrzewane są na nowo. Nazwijmy ją roboczo i nieco prześmiewczo: „flow czy punche”. Od samego początku bitew zawsze była grupa, która mówiła, że nie chodzi tylko o tekst, liczy się także sposób jego przedstawienia. Jednak bitwa freestyle'owa to przecież nie konkurs na najlepszego rapera (bo wtedy można by rapować napisane już wcześniej wersy i pokazywać jedynie flow cze generalnie technikę), ale tu chodzi właśnie o te wymyślone na żywo wersy, więc reszta liczy się znacząco mniej. Tylko że freestyle to też nie bitwa na punchline'y, one są najbardziej widowiskowe, ale pamiętajcie: jeśli tylko one by się liczyły, to dlaczego nie zrobić by tego w formule, która przyjęła się w polskim środowisku pod nazwą Grind Time? Niech raperzy piszą wcześniej punchline'y, by były one jak najlepsze i jak najzabawniejsze, i vide Filipek i Tomb - spotykają się później na scenie. Tak samo: gdyby to był konkurs na najlepszego punchlinera, to czemu po prostu nie napisać tego w domu? Po co ta ułuda spontaniczności?Sam bardzo chciałbym, by tzw. grind time'y przyjęły się w Polsce; byśmy doczekali się grindtime'owej WBW. Ale freestyle ma nad takimi rapowymi bitwami jedną, dość istotną przewagę (w wielu innych wymiarach im, oczywiście, ustępuje). Chodzi właśnie o to „tu i teraz”, o tę „magię chwili”, pełną (taa, pełną…) spontaniczność : „jak on na to wpadł w ułamku sekundy!”; „wow, jak on to logicznie połączył przed chwilą!”; „w mordę, jak on mu to właśnie zripostował!”. Po latach walk, sędziowania, prowadzenia i po prostu obserwacji, bardzo dobrze już rozumiem, co dokładnie robi na ludziach największe wrażenie na bitwach. Fajnie czasem rzucić dobrego premade'a, mocno dojechać przeciwnika jakimś celnym gwoździem, ale to nie zawsze robi największe wrażenie.Publikę porywa się tym trzecim elementem (nie „flow czy punche”): scenicznością. Nie chodzi tylko o postawę, ale o swoiste show. Z tym że to show to nie robienie z siebie głupka czy jakaś grą aktorską, a umiejętność połączenia punchy z magią chwili. Pod tym względem role model jest oczywiście Muflon. Jeśli w klubie coś się przed chwilą wydarzyło, a ty do tego nawiążesz; jeśli umiejętnie zagrasz z publiką; jeśli uda ci się po prostu kogoś zaskoczyć, odwrócić sytuację, zrobić coś nietuzinkowego – wtedy otrzymasz największy hałas; wtedy w tłumie zaskoczy magia, oparta oczywiście na psychologii tłumu.Show kontra chłodne kalkulacjeFreestyle polega właśnie na tym, by udowodnić wszystkim w klubie, że jesteś lepszy od przeciwnika. Co to znaczy lepszy? Publika i jurorzy muszą poczuć, że to ty wygrałeś, tyle. Nie ma punktów za punche, nie ma ocen za styl. Byłeś lepszy, kropka. Ludzie to poczuli. Magia chwili.Młodzi nie zawsze to rozumieją, ale i tak reagują dokładnie według tych naturalnych zasad. Jasne, gdy freestyle potem rozłożą na elementy pierwsze, szczególnie przed ekranem monitora w domu, te zasady przestają funkcjonować. Wiecie dlaczego cały czas powtarzamy, by nie oceniać bitew po filmikach? Bo modelowe realia bitwy freestyle'owej to zapchany pod samą szatnię klub, w którym nie ma czym oddychać, a gość za tobą co chwilę rozlewa ci piwo na kaptur, ale i tak masz to gdzieś, bo jesteś zbyt podniecony tym, co dzieje się na scenie. I z naturalnych powodów to tobie i temu lamusowi, co nie umie trzymać piwa, raperzy muszą udowodnić, że są lepsi, a nie internautom, z którymi ze sceny nie mają żadnego kontaktu (nawet jakby były streamy na żywo). Freestyle to interakcja, wykorzystywanie psychologii tłumu, robienie show. Nie zamieniajmy tego na chłodne kalkulacje, kto rzucił więcej punchline'ów. Zróbmy bitwę grindtime'ową, gdzie oceniać będziemy komentarzem albo lajkiem. Ale nie niszczmy bitew freestyle'owych, bo w nich najważniejsze jest właśnie to „tu i teraz”, i to właśnie dlatego tak dobrze na tych bitwach się bawimy.Mimo wszystko my, starzy, powinniśmy zrozumieć, że młodzi nie potrzebują niczego poza prostymi punchami; i zrozumieć, że nasze wygórowane oczekiwania świeżości i spontaniczności są dla nich… niezrozumiałe. Niestety, często ich za to wyśmiewamy, a oni czują, że nie traktujemy ich i ich ulubieńców poważnie. Dlatego właśnie powstają później teorie, że mamy jakieś zatargi z tym czy innym Filipkiem; że im zazdrościmy fame'u; że to prywatne zatargi. Co więcej, zdaje się, że sami młodzi freestyle'owcy zaczynają w te teorie wierzyć, nie rozumiejąc, z czego to nasze zblazowanie wynika.Dlaczego się nie dogadamyCo w tej sytuacji zrobić? Jeden z kolegów raperów napisał ostatnio, by zostawić ten freestyle młodym i niech się rządzą swoimi prawami, niech sami siebie oceniają, niech sami to sobie organizują i uczą się na własnych błędach. Niech sami dochodzą do tych prawd, albo niech nie dojdą do nich nigdy, ich sprawa… I może to jest i dobra myśl. A może warto by w jury połączyć siły: niech sędziuje jakiś młody dziennikarz-zajawkowicz i jakiś stary wyjadacz.Niestety, problem w tym, że my, starzy, zawsze będziemy traktować młodych protekcjonalnie. Bo my po prostu uważamy, że wiemy lepiej. Choć sami byliśmy dokładnie tacy sami w ich wieku, to dziś sami o tych młodszych nas myślimy, że wtedy byliśmy głupimi szczylami; że nie wiedzieliśmy zbyt dobrze, o co w tym freestyle'u powinno chodzić, albo inaczej: o co w nim tak właściwie chodzi, bo to jest akurat naturalne, że to ta sceniczność, spontaniczność, z natury rzeczy jest najważniejsza (vide reakcje publiki).My uważamy po prostu, że jesteśmy mądrzejsi o bardzo ważny element: doświadczenie. Nie chcemy spotykać się z nikim w połowie drogi. Bo ta połowa drogi to dla nas jakby połowa drogi od gimnazjum do studiów doktoranckich. Za daleko. Dlatego nie chcemy traktować młodych poważnie. Ok, może rzeczywiście powinniśmy usunąć się trochę w cień. Uczcie się na błędach. Bo my chcemy Babinciego, kogoś, kto wniesie na tę scenę świeżość, będzie inny, ciekawy, spontaniczny i „sceniczny”, a wy chcecie Filipka, kolejnych śmiesznych punchline'ów i walk punchliner vs punchliner. Dlatego właśnie uważam, że się raczej nie dogadamy.Jak więc wygląda przyszłość polskiego freestyle'u? Tak samo, jak dotychczas. W bitwach będą brać udział sami młodzi, potem będą dorastać, dostrzegać, jakie to jest schematyczne a bycie freestyle'owcem bitewnym to kariera bez żadnej przyszłości. Dlatego po kilku latach będą to rzucać. Tak jak i my to po kilku latach rzucaliśmy. Mam wrażenie, że my, starzy, już dawno tę zabawę zostawiliśmy młodym. Tylko udajemy, że to sędziujemy, że próbujemy na to wpływać. Bo gdybyśmy chcieli coś zmienić, to by zatrząść tą sceną w posadach, przestalibyśmy Filipka wypuszczać z eliminacji. Ale skoro młodzi się bawią, to niech się bawią. Nie nasz idol, nie nasz cyrk. A szkoda. To mogłaby być naprawdę fajna scena. I dla Filipka też by znalazło się na niej miejsce. Ma chłopak talent. Ale nie wiem, czy by chciał, bo istnieje szansa, że obraził się już na śmierć…Michał Płociński, trzykrotny finalista WBW, dziennikarz „Rzeczpospolitej”, prowadzi wraz z Marcinem Natalim audycję Rap Sesja w Radiu Kampus (niedziela, 22:00).*****Echa WBW 2015:WBW 2015 - Wielki Finał - wynikiWBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i DolaraBabinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"[Wśród wielu komentarzy w całym zamieszaniu po finale WBW pojawiają się głosy aktywnych i byłych zawodników, a także jurorów, czy innych osób na codzień obcujących z freestylem. Michał Płociński, wcześniej znany jako Puoć to postać, która na wolnym stylu zjadła zęby, zjeżdżając Polskę wzdłuż i wszerz od samego początku istnienia cyklu WBW i będąc jednym z mocniejszych ogniw kultowego już dziś Freestyle Palace. Był trzykrotnym finalistą WBW (na zdjęciu w trakcie walki z Dolarem na finale z 2007 roku), był jurorem, obecnie jest dziennikarzem "Rzeczpospolitej", współprowadzącym także od kilku lat audycję Rap Sesja, stworzoną wspólnie z Muflonem. Puoć pierwotnie chciał zawrzeć swoje refleksje w facebookowym statusie, ale dziennikarskie pióro dało się we znaki i powstał z tego obszerniejszy i konkretniejszy felieton, który chętnie publikujemy na naszych łamach. Zachęcam też do czytania wszystkie osoby zainteresowane wolnostylowymi bataliami, bo mało osób ma na polski freestyle spojrzenie tak wyrobione przez lata i pozwalające uchwycić wielość perspektyw. - Mateusz Natali]

Nie dogadamy się co do kontrowersyjnego werdyktu z finału WBW. To nie jest zwykła różnica w gustach czy prywatnych sympatiach. Przyszłość polskiego freestyle'u nie wygląda zbyt optymistycznie, bo na tej scenie brakuje różnorodności, która przyciągałaby także starszych słuchaczy i zawodników.

Sobotni finał WBW udowodnił, że boom na freestyle trwa w najlepsze. Ale trudno przypuszczać, by doprowadziło to do poważniejszych zmian na freestyle'owej scenie. Młode pokolenie trochę zatraca się w kolejnych schematach, zamiast iść do przodu. A młodzi fani nie widzą w tym nic złego, bo za krótko interesują się bitwami, by te gierki słowne zdążyły się im przejeść.

Na forach i grupach internetowych najwięcej miejsca wszyscy poświęcają werdyktowi z dogrywki jednej z finałowych grup. Babinci, Edzio i Filipek odnieśli po dwa zwycięstwa i o tym, kto z nich odpadnie, zdecydowała walka wszystkich trzech zawodników naraz. Rzecz się tyczy dogrywki dla zawodników, którzy w grupie B odnieśli po dwa zwycięstwa: Babinciego, Edzia i Filipka. Teraz jedni fani wyzywają jurorów, że byli negatywnie nastawieni do faworyzowanego Filipka, inni biją im brawo, że z dogrywki zamiast niego przepuścili no name'a Babinciego i nie bali się przeciwstawić presji społecznościowych oczekiwań. O co tak właściwie chodzi w tych kłótniach?

Filipek najlepszym punchlinerem jest

Młodzi i starzy fani freestyle'u operują na zupełnie różnych poziomach oceny bitew. I nie mogą spotkać się na żadnej wspólnej płaszczyźnie. Napiszę bez owijania w bawełnę: młodzi po prostu nie potrafią tego zrobić, a starzy nie chcą. Oficjalne filmiki z WBW, które na dniach zaczną pojawiać się w internecie, niczego nie zmienią. Ci, którzy popierają Filipka, tylko utwierdzą się w przekonaniu, że Filipek najlepszym puchlinerem jest; ci, którzy stylem Filipka już się zmęczyli, umocnią się na pozycji, że Babinci niesamowicie stylowy był i świetny show zrobił.

Najczęściej wysuwane przez obie strony argumenty w zasadzie mijają się z istotą problemu. Bo pies jest pogrzebany nie w tym, że ten czy inny miał lepsze czy lepiej zarapowane punchline'y. My inaczej interpretujemy freestyle jako całość, tu nie chodzi o poszczególne jego elementy. Sam jestem już stary i zblazowany. My już wszystko to słyszeliśmy, na wylot znamy te schematyczne punche w stylu: twoja niunia jest jak..., bo...; albo: wygrasz ze mną, szybciej ktoś tam, coś tam... Co więcej, znamy też wszystkie inne schematy, które od początku polskich bitew stawały się chwilowo modne. I jeszcze więcej: jak byliśmy młodzi sami takie schematy rzucaliśmy i sami się nimi jaraliśmy jak głupi. Freestyle obserwujemy od kilkunastu lat. W tym czasie kolejni freestyle'owcy wchodzili na scenę, dorzucali swój kamyk, i z tej sceny znikali. Uczestniczyliśmy już wielokrotnie we wszystkich możliwych dyskusjach o freestyle'u, które znowu (kolejny już raz) są odgrzewane i przez kolejnych nowych zawodników i fanów – przeprowadzane na nowo, jakby nigdy wcześniej się nie odbyły.

My starzy nie jesteśmy jednakowi w swoich ocenach i podejściach. Ale esencja naszego myślenia jest podobna. Do tego wszyscy czasem zapominamy, że dla młodych te punche są nowe i świeże; że oni nie słyszeli tych wersów po milion razy, dlatego wciąż łakną ich i tylko ich. Powinniśmy o tym pamiętać, ale problem w tym, że poza tym jednym, bardzo popularnym stylem nawijania (tzw. punchlinerów, często krzyczących, agresywnych i chamskich), właściwie nie ma życia na scenie. A nas te punchline'y już nie śmieszą, wydają nam się bardzo infantylne, gimnazjalne, generalnie są tym, czym dla młodych (16-20 lat) żarty dzieci z podstawówki (8-12 lat). Sami się kiedyś śmiali z tych dziecinnych grepsów, ale po latach są nimi trochę zażenowani, rozumiecie, nie?… Dlatego starym freestyle'owcom nie chce się przychodzić już na te bitwy, bo z tego wyrośli, tyle. To samo się tyczy wielu starych fanów. Mają już na to wyłożone.

Łatwe i trudne werdykty

My chcielibyśmy kogoś, kto jest dojrzalszy. Nie tylko pod względem treści, ale i rapowego całokształtu. Nie chodzi wyłącznie o technikę składania rymów, flow, emisję głosu, ale także o sceniczność, pomysł na siebie, pomysł na freestyle. Zauważcie, że nie było kontrowersji przy werdyktach, gdy naprzeciwko siebie stawało dwóch punchlinerów: Pejter vs Milu, Ryba vs Pejter, czy Ryba vs Milu. Nawet Filipek i Edzio nie byli trudnym orzechem do zgryzienia dla jurorów. Wszyscy oni lecą generalnie podobnie i ocenia się wtedy tylko poziom ich punchline'ów. Zazwyczaj takie starcia wygrywają Szyderca, Edzio czy Filipek, bo co tu dużo gadać, oni ten styl nawijania opanowali prawie do perfekcji, co doceniają młodzi i co widać po rzeszy ich fanów.

I tak, filmik z dogrywki generalnie nie pozostawia wątpliwości: Filipek, choć nie miał dużej przewagi nad Edziem, to jednak miał najwięcej dobrych wersów; dwa bardzo dobre wejścia i praktycznie zero punchline'owej zamułki. Z drugiej strony, nie były to aż tak dobre wersy, by publika oszalała na jego punkcie; by tłum zrobił taki hałas, że zagłuszyłby kolejny takt. Edzio jednak obok schematycznych wersów miał coś jeszcze: bardzo dobrze płynął, utrzymał przez oba wejścia pewny, opanowany emisyjnie głos. To samo w sobie może nie ma dużego znaczenia, ale jeśli dodamy do tego spójną z jego głosem postawę sceniczną, to otrzymamy coś naprawdę istotnego na bitwie: on na scenie sprawiał wrażenie, jakby był pewien tego, że jest najlepszy i że ta dogrywka to tylko formalność. Filipek nie potrafi tak się prezentować, co może nie przeszkadza na filmikach, ale w klubie, w tej atmosferze, przy tym tłumie i w czymś, co nazywa się magią chwili - pod tym względem Edzio zawsze będzie miał nad nim niewielką przewagę. Filip musi nadrabiać punchami. Ale poza dwoma punchlinerami w dogrywce brał udział jeszcze Babinci, i tu zaczynają się schody.

Flow, punche i sceniczność

I teraz dochodzimy do jednej z dyskusji, które co chwilę odgrzewane są na nowo. Nazwijmy ją roboczo i nieco prześmiewczo: „flow czy punche”. Od samego początku bitew zawsze była grupa, która mówiła, że nie chodzi tylko o tekst, liczy się także sposób jego przedstawienia. Jednak bitwa freestyle'owa to przecież nie konkurs na najlepszego rapera (bo wtedy można by rapować napisane już wcześniej wersy i pokazywać jedynie flow cze generalnie technikę), ale tu chodzi właśnie o te wymyślone na żywo wersy, więc reszta liczy się znacząco mniej. Tylko że freestyle to też nie bitwa na punchline'y, one są najbardziej widowiskowe, ale pamiętajcie: jeśli tylko one by się liczyły, to dlaczego nie zrobić by tego w formule, która przyjęła się w polskim środowisku pod nazwą Grind Time? Niech raperzy piszą wcześniej punchline'y, by były one jak najlepsze i jak najzabawniejsze, i vide Filipek i Tomb - spotykają się później na scenie. Tak samo: gdyby to był konkurs na najlepszego punchlinera, to czemu po prostu nie napisać tego w domu? Po co ta ułuda spontaniczności?

Sam bardzo chciałbym, by tzw. grind time'y przyjęły się w Polsce; byśmy doczekali się grindtime'owej WBW. Ale freestyle ma nad takimi rapowymi bitwami jedną, dość istotną przewagę (w wielu innych wymiarach im, oczywiście, ustępuje). Chodzi właśnie o to „tu i teraz”, o tę „magię chwili”, pełną (taa, pełną…) spontaniczność : „jak on na to wpadł w ułamku sekundy!”; „wow, jak on to logicznie połączył przed chwilą!”; „w mordę, jak on mu to właśnie zripostował!”. Po latach walk, sędziowania, prowadzenia i po prostu obserwacji, bardzo dobrze już rozumiem, co dokładnie robi na ludziach największe wrażenie na bitwach. Fajnie czasem rzucić dobrego premade'a, mocno dojechać przeciwnika jakimś celnym gwoździem, ale to nie zawsze robi największe wrażenie.

Publikę porywa się tym trzecim elementem (nie „flow czy punche”): scenicznością. Nie chodzi tylko o postawę, ale o swoiste show. Z tym że to show to nie robienie z siebie głupka czy jakaś grą aktorską, a umiejętność połączenia punchy z magią chwili. Pod tym względem role model jest oczywiście Muflon. Jeśli w klubie coś się przed chwilą wydarzyło, a ty do tego nawiążesz; jeśli umiejętnie zagrasz z publiką; jeśli uda ci się po prostu kogoś zaskoczyć, odwrócić sytuację, zrobić coś nietuzinkowego – wtedy otrzymasz największy hałas; wtedy w tłumie zaskoczy magia, oparta oczywiście na psychologii tłumu.

Show kontra chłodne kalkulacje

Freestyle polega właśnie na tym, by udowodnić wszystkim w klubie, że jesteś lepszy od przeciwnika. Co to znaczy lepszy? Publika i jurorzy muszą poczuć, że to ty wygrałeś, tyle. Nie ma punktów za punche, nie ma ocen za styl. Byłeś lepszy, kropka. Ludzie to poczuli. Magia chwili.

Młodzi nie zawsze to rozumieją, ale i tak reagują dokładnie według tych naturalnych zasad. Jasne, gdy freestyle potem rozłożą na elementy pierwsze, szczególnie przed ekranem monitora w domu, te zasady przestają funkcjonować. Wiecie dlaczego cały czas powtarzamy, by nie oceniać bitew po filmikach? Bo modelowe realia bitwy freestyle'owej to zapchany pod samą szatnię klub, w którym nie ma czym oddychać, a gość za tobą co chwilę rozlewa ci piwo na kaptur, ale i tak masz to gdzieś, bo jesteś zbyt podniecony tym, co dzieje się na scenie. I z naturalnych powodów to tobie i temu lamusowi, co nie umie trzymać piwa, raperzy muszą udowodnić, że są lepsi, a nie internautom, z którymi ze sceny nie mają żadnego kontaktu (nawet jakby były streamy na żywo). Freestyle to interakcja, wykorzystywanie psychologii tłumu, robienie show. Nie zamieniajmy tego na chłodne kalkulacje, kto rzucił więcej punchline'ów. Zróbmy bitwę grindtime'ową, gdzie oceniać będziemy komentarzem albo lajkiem. Ale nie niszczmy bitew freestyle'owych, bo w nich najważniejsze jest właśnie to „tu i teraz”, i to właśnie dlatego tak dobrze na tych bitwach się bawimy.

Mimo wszystko my, starzy, powinniśmy zrozumieć, że młodzi nie potrzebują niczego poza prostymi punchami; i zrozumieć, że nasze wygórowane oczekiwania świeżości i spontaniczności są dla nich… niezrozumiałe. Niestety, często ich za to wyśmiewamy, a oni czują, że nie traktujemy ich i ich ulubieńców poważnie. Dlatego właśnie powstają później teorie, że mamy jakieś zatargi z tym czy innym Filipkiem; że im zazdrościmy fame'u; że to prywatne zatargi. Co więcej, zdaje się, że sami młodzi freestyle'owcy zaczynają w te teorie wierzyć, nie rozumiejąc, z czego to nasze zblazowanie wynika.

Dlaczego się nie dogadamy

Co w tej sytuacji zrobić? Jeden z kolegów raperów napisał ostatnio, by zostawić ten freestyle młodym i niech się rządzą swoimi prawami, niech sami siebie oceniają, niech sami to sobie organizują i uczą się na własnych błędach. Niech sami dochodzą do tych prawd, albo niech nie dojdą do nich nigdy, ich sprawa… I może to jest i dobra myśl. A może warto by w jury połączyć siły: niech sędziuje jakiś młody dziennikarz-zajawkowicz i jakiś stary wyjadacz.

Niestety, problem w tym, że my, starzy, zawsze będziemy traktować młodych protekcjonalnie. Bo my po prostu uważamy, że wiemy lepiej. Choć sami byliśmy dokładnie tacy sami w ich wieku, to dziś sami o tych młodszych nas myślimy, że wtedy byliśmy głupimi szczylami; że nie wiedzieliśmy zbyt dobrze, o co w tym freestyle'u powinno chodzić, albo inaczej: o co w nim tak właściwie chodzi, bo to jest akurat naturalne, że to ta sceniczność, spontaniczność, z natury rzeczy jest najważniejsza (vide reakcje publiki).

My uważamy po prostu, że jesteśmy mądrzejsi o bardzo ważny element: doświadczenie. Nie chcemy spotykać się z nikim w połowie drogi. Bo ta połowa drogi to dla nas jakby połowa drogi od gimnazjum do studiów doktoranckich. Za daleko. Dlatego nie chcemy traktować młodych poważnie. Ok, może rzeczywiście powinniśmy usunąć się trochę w cień. Uczcie się na błędach. Bo my chcemy Babinciego, kogoś, kto wniesie na tę scenę świeżość, będzie inny, ciekawy, spontaniczny i „sceniczny”, a wy chcecie Filipka, kolejnych śmiesznych punchline'ów i walk punchliner vs punchliner. Dlatego właśnie uważam, że się raczej nie dogadamy.

Jak więc wygląda przyszłość polskiego freestyle'u? Tak samo, jak dotychczas. W bitwach będą brać udział sami młodzi, potem będą dorastać, dostrzegać, jakie to jest schematyczne a bycie freestyle'owcem bitewnym to kariera bez żadnej przyszłości. Dlatego po kilku latach będą to rzucać. Tak jak i my to po kilku latach rzucaliśmy. Mam wrażenie, że my, starzy, już dawno tę zabawę zostawiliśmy młodym. Tylko udajemy, że to sędziujemy, że próbujemy na to wpływać. Bo gdybyśmy chcieli coś zmienić, to by zatrząść tą sceną w posadach, przestalibyśmy Filipka wypuszczać z eliminacji. Ale skoro młodzi się bawią, to niech się bawią. Nie nasz idol, nie nasz cyrk. A szkoda. To mogłaby być naprawdę fajna scena. I dla Filipka też by znalazło się na niej miejsce. Ma chłopak talent. Ale nie wiem, czy by chciał, bo istnieje szansa, że obraził się już na śmierć…

Michał Płociński, trzykrotny finalista WBW, dziennikarz „Rzeczpospolitej”, prowadzi wraz z Marcinem Natalim audycję Rap Sesja w Radiu Kampus (niedziela, 22:00).

*****

Echa WBW 2015:

WBW 2015 - Wielki Finał - wyniki

WBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!

Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015

Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015

Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015

Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"

Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i Dolara

Babinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"

]]>
Babinci komentuje finał WBW: "Zachowanie Filipka po werdykcie było dziecinne"https://popkiller.kingapp.pl/2015-12-01,babinci-komentuje-final-wbw-zachowanie-filipka-po-werdykcie-bylo-dziecinnehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-12-01,babinci-komentuje-final-wbw-zachowanie-filipka-po-werdykcie-bylo-dziecinneNovember 30, 2015, 11:50 pmAdmin stronyZdecydowanie największą sensacją tegorocznego finału WBW okazał się Babinci z Płocka, wcześniej występujący jako Wojtek, który najpierw pokonał Edzia a później wraz z nim wyeliminował w trzyosobowej dogrywce Filipka. Ten ostatni wynik ruszył lawinę i sprawił, że gorąco było w klubie, a gorąco jest także od dwóch dni w Internecie. Wiemy jak całą bitwę oceniają Edzio i Filipek, teraz dobrze dla dopełnienia sytuacji poznać także opis z perspektywy Babinciego..."Relacja z WBW( z mojej strony)(nie wszystkim się spodoba)Więc tak: po pierwsze nie jestem zadowolony ze swojego występu, naprawde chciałem to wygrać, jednocześnie czuje się szczęsliwy, że pokazałem parę genialnych wejść. Najbardziej jestem dumny z tego, że udało mi się pokazać, że freestyle jak za dawnych lat oparty na spontaniczności, flow, płynięciu w bicie, interakcji z publiką ma jeszcze rację bytu. Mam nadzieje, że zainspiruje to kolejnych zawodników do nieszablonowych posunięć na bitwach, że to urozmaici polski freestyle.Spodobało mi się, że publika od początku była żywiołowa i reagowała na to co się dzieje, nie spodobało mi się to co oddani fani Filipka robili po walkach grupowych.Zacząłem od walki z Boberem, u którego wyszedł brak doświadczenia i stres, przez co nic nie pokazał w walce ciekawego i go pokonałem. Później przyszła kolej na walkę z Filipkiem, z którym się zaprezentowałem najsłabiej, ale o dziwo on też nie miał na mnie pomysłu i przeszedł po dogrywce, w ktorej nic nie pokazałem. Po walce z Filipkiem, troche poczułem żal w sobie, że jednak troche ćwiczyłem na ta bitwe, a już moge odpaść, presja zupełnie ze mnie zeszła i tak stanąłem do walki z Edziem, z którym pokazałem co naprawdę potrafię w dogrywce. Później Bober przegrał z Filipkiem i tak czekała nas dogrywka, której przebieg znacie. Dostałem chyba największy hałas podczas wejścia podczas całego wieczoru, a publika po bitwie skandowała moje imie (mimo, że większość z nich stanowili fani Edzia i Filipka). Nie mogłem więc nie przejść, tym bardziej, że walczyłem sam z 2 faworytami podczas jednej walki.Ale werdykt mógł być obojętnie jaki i każdy by się bronił. Po bitwie większość osób mówiło mi, że Edzio najsłabiej wypadł w niej. Nie mi oceniać. Na pewno w perspektywie całej bitwy jechał najrówniej i zasłużył na tytuł. Zachowanie Filipka bo werdykcie było dziecinne. Ale wynika to z tego, że wydaje mu się, że jest lepszy niż jest w rzeczywistości, wszystko przez hajp na niego. Zdecydowanie brak mu pokory. Ma wiele zalet, ostry styl, ale też mnóstwo wad: schematyczność, jechanie schematem: riposta przerywnik pisanka przerywnik pisanka przerywnik panczlajn:odniesienie do tematu przerywnik, jechanie na populizmach. W samej dogrywce rzucił pare panczy, ktore rzucał już wcześniej. Rozumiem żal Filipka, nie spełnił swojego marzenia, ale jego zachowanie było dziecinne. Zachowanie części publiki(ktora przyjechała dla Filipka) po dogrywce było ŻENUJĄCE. Najpierw skandowali na mnie, a gdy zorientowali się, że ich idol odpadł zaczeli buczeć, gwizdać. Podczas mojego półfinału z Pejterem gwizdali podczas każdego mojego wejścia. Jeżeli ktoś ma prawo się czuć urażony werdyktem, TO POWINENEM BYĆ TO JA, bo byłem lepszy od Pejtera w regulaminowym czasie, zobaczycie na filmiku. Jednak rozumiem decyzję jury po kontrowesjach związanych z dogrywką z grupy i tym, że w ostatnim wejściu nie dobiłem Pejtera, dali nam dogrywkę, na którą nie miałem zupełnie pomysłu. W finale spotkali się Edzio z Pejterem, ale za bardzo się po sobie nie cisnęli, Jednocześnie ich dziewczyny również raczej nie były zadowolone. Ogólnie poziom przekmin i panczy wśród zawodników był naprawdę zajebisty. Myślę, że był to jeden z najlepszych finałów WBW ever i mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze większy poziom. Oczywiście będę chciał wygrać!Czuje w sobie żal troche po półfinale, że się nie skupiłem żeby tam w ostatnim wejściu rozjebać, ale trudno. Wiele się nauczyłem. Na pewno za rok wystartuję, będę startował na większych bitwach typu bitwa o Pitos, czy lokalnych w Poznaniu czy w Płocku. NA pewno nie rzuce freestylu nigdy, nawet jak mi sie to nie będzie opłacać, bo to kocham, szczerze kocham. Obecnie skupiam się nad nagrywkami, uważam że lepiej rapuje i robię bity niż freestyluję i to wam pokażę. PIS JOPS mam nadzieje, że nikogo nie uraziłem, oprócz tej części publiki, która na mnie gwizdała w półfinale z Pejterem. Przez was powinni wprowadzić ograniczenie wiekowe na takie wydarzenie."Echa WBW 2015:WBW 2015 - Wielki Finał - wynikiWBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i DolaraZdecydowanie największą sensacją tegorocznego finału WBW okazał się Babinci z Płocka, wcześniej występujący jako Wojtek, który najpierw pokonał Edzia a później wraz z nim wyeliminował w trzyosobowej dogrywce Filipka. Ten ostatni wynik ruszył lawinę i sprawił, że gorąco było w klubie, a gorąco jest także od dwóch dni w Internecie. Wiemy jak całą bitwę oceniają Edzio i Filipek, teraz dobrze dla dopełnienia sytuacji poznać także opis z perspektywy Babinciego...

"Relacja z WBW( z mojej strony)(nie wszystkim się spodoba)

Więc tak: po pierwsze nie jestem zadowolony ze swojego występu, naprawde chciałem to wygrać, jednocześnie czuje się szczęsliwy, że pokazałem parę genialnych wejść.

Najbardziej jestem dumny z tego, że udało mi się pokazać, że freestyle jak za dawnych lat oparty na spontaniczności, flow, płynięciu w bicie, interakcji z publiką ma jeszcze rację bytu. Mam nadzieje, że zainspiruje to kolejnych zawodników do nieszablonowych posunięć na bitwach, że to urozmaici polski freestyle.

Spodobało mi się, że publika od początku była żywiołowa i reagowała na to co się dzieje, nie spodobało mi się to co oddani fani Filipka robili po walkach grupowych.

Zacząłem od walki z Boberem, u którego wyszedł brak doświadczenia i stres, przez co nic nie pokazał w walce ciekawego i go pokonałem. Później przyszła kolej na walkę z Filipkiem, z którym się zaprezentowałem najsłabiej, ale o dziwo on też nie miał na mnie pomysłu i przeszedł po dogrywce, w ktorej nic nie pokazałem.
Po walce z Filipkiem, troche poczułem żal w sobie, że jednak troche ćwiczyłem na ta bitwe, a już moge odpaść, presja zupełnie ze mnie zeszła i tak stanąłem do walki z Edziem, z którym pokazałem co naprawdę potrafię w dogrywce.
Później Bober przegrał z Filipkiem i tak czekała nas dogrywka, której przebieg znacie. Dostałem chyba największy hałas podczas wejścia podczas całego wieczoru, a publika po bitwie skandowała moje imie (mimo, że większość z nich stanowili fani Edzia i Filipka).
Nie mogłem więc nie przejść, tym bardziej, że walczyłem sam z 2 faworytami podczas jednej walki.

Ale werdykt mógł być obojętnie jaki i każdy by się bronił. Po bitwie większość osób mówiło mi, że Edzio najsłabiej wypadł w niej. Nie mi oceniać. Na pewno w perspektywie całej bitwy jechał najrówniej i zasłużył na tytuł.

Zachowanie Filipka bo werdykcie było dziecinne. Ale wynika to z tego, że wydaje mu się, że jest lepszy niż jest w rzeczywistości, wszystko przez hajp na niego. Zdecydowanie brak mu pokory.
Ma wiele zalet, ostry styl, ale też mnóstwo wad: schematyczność, jechanie schematem: riposta przerywnik pisanka przerywnik pisanka przerywnik panczlajn:odniesienie do tematu przerywnik, jechanie na populizmach. W samej dogrywce rzucił pare panczy, ktore rzucał już wcześniej. Rozumiem żal Filipka, nie spełnił swojego marzenia, ale jego zachowanie było dziecinne.

Zachowanie części publiki(ktora przyjechała dla Filipka) po dogrywce było ŻENUJĄCE. Najpierw skandowali na mnie, a gdy zorientowali się, że ich idol odpadł zaczeli buczeć, gwizdać. Podczas mojego półfinału z Pejterem gwizdali podczas każdego mojego wejścia.
Jeżeli ktoś ma prawo się czuć urażony werdyktem, TO POWINENEM BYĆ TO JA, bo byłem lepszy od Pejtera w regulaminowym czasie, zobaczycie na filmiku. Jednak rozumiem decyzję jury po kontrowesjach związanych z dogrywką z grupy i tym, że w ostatnim wejściu nie dobiłem Pejtera, dali nam dogrywkę, na którą nie miałem zupełnie pomysłu.
W finale spotkali się Edzio z Pejterem, ale za bardzo się po sobie nie cisnęli, Jednocześnie ich dziewczyny również raczej nie były zadowolone.
Ogólnie poziom przekmin i panczy wśród zawodników był naprawdę zajebisty. Myślę, że był to jeden z najlepszych finałów WBW ever i mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze większy poziom. Oczywiście będę chciał wygrać!

Czuje w sobie żal troche po półfinale, że się nie skupiłem żeby tam w ostatnim wejściu rozjebać, ale trudno. Wiele się nauczyłem. Na pewno za rok wystartuję, będę startował na większych bitwach typu bitwa o Pitos, czy lokalnych w Poznaniu czy w Płocku.
NA pewno nie rzuce freestylu nigdy, nawet jak mi sie to nie będzie opłacać, bo to kocham, szczerze kocham.
Obecnie skupiam się nad nagrywkami, uważam że lepiej rapuje i robię bity niż freestyluję i to wam pokażę. PIS JO

PS mam nadzieje, że nikogo nie uraziłem, oprócz tej części publiki, która na mnie gwizdała w półfinale z Pejterem. Przez was powinni wprowadzić ograniczenie wiekowe na takie wydarzenie."

Echa WBW 2015:

WBW 2015 - Wielki Finał - wyniki

WBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!

Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015

Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015

Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015

Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"

Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i Dolara

]]>
Flint do Filipka: "Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem", komentarze Czeskiego i Dolarahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-11-30,flint-do-filipka-jestes-obrazalskim-dzieciaczkiem-komentarze-czeskiego-i-dolarahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-11-30,flint-do-filipka-jestes-obrazalskim-dzieciaczkiem-komentarze-czeskiego-i-dolaraMay 15, 2017, 5:19 pmAdmin stronyRano parę słów od siebie w temacie WBW (pod linkiem wszystko odnośnie bitwy) dołożył Filipek, teraz odpowiadają mu jurorzy, załączając dodatkowo zapis tego, co skandowali ludzie po walce. Między Flintem a Filipkiem wywiązała się też ostrzejsza wymiana zdań...Dolar:"No dobrze moi drodzy. Sędziowanie nie jest proste zwłaszcza, kiedy jest się pod presją tłumu. Nie jest proste, kiedy ocenia się artyzm, a nie wymierne liczby czy statystyki.W Internecie były już filmiki co krzyczeli ludzie w Proximie po werdykcie. A co krzyczeli po walce? Sprawdźcie:PS - to mój ostatni głos w tej kwestii."Czeski:"nie będę dużo pisał, skarżył się że nas wyzywacie, bo to chcąc nie chcąc następstwo bycia jurorem... więc... niech to będzie po prostu aneks do wczorajszej wypowiedzi ;) gdyż twierdziliście że nikt nawet nie krzyczał Babinci :D widzę w tym analogiczną sytuację do wyborów, jak wygrywało PO. Mieli masę głosów, ale absolutnie nikt publicznie się do tego nie przyznał że na nich głosował :D choć ja też bym tego nie zrobił :v"Oto załączony przez nich plik:Wrzucił go też Flint, a między nim a Filipkiem wywiązała się w komentarzach dłuższa dyskusja...Flint:"Dziękuję za ponad 200 wiadomości odnośnie rzekomo zjebanego werdyktu na WBW, pogróżki, obelgi, zarzuty o sprzedajność, spamowanie moich utworów na youtube, minusowanie mojego klipu z Greenem i całą gównoburzę.Filipek - zapewne ogłuszony swoją zajebistością nie usłyszałeś tej reakcji, a filmik który linkowałeś był tak okrojony, że nie było tego fragmentu. Mam nadzieję, że zwroty za podróż zrekompensują Ci wstyd za Twoje szczeniackie, aroganckie zachowanie.Czekajcie na filmiki na kanale WBW i wtedy wieszajcie na nas psy do woli."Filipek:"Nie żałuje ani jednego zdania.Nie nawoływałem ludzi do agresji w Twoją stronę a jedynie wyraziłem swoje zdanie na temat twojej nieobiektywności.Ludzie Cię po prostu nie lubią Kuba bo to Ty jesteś w tym wszystkim arogantem zaczynając od Twoich komicznych werdyktów podczas ostatnich eliminacji,kończąc na odpisywaniu każdemu po kolei w wiadomościach prywatnych coś w stylu "powiedz mi to jebana kurwo w oczy to Cię zajebe że Cię matka nie pozna".A ja skoro biorę/brałem udział w tym przedstawieniu mam prawo wypowiedzieć się że W MOJEJ opinii jesteś beznadziejnych jurorem i w sumie nie chodzi tylko o tę dogrywkę.Tyle.Moja prywatna opinia."Flint:"Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem i idealnym przykładem takiego hejtera, który zamiast wyjść na scenę uciekł obrażony z imprezy i pisał jakieś swoje żale w internecie, a na żywo potulny jak owieczka i milutki Fifi. Tak samo te Twoje psy, które ubliżają i straszą wpierdolem, a jak se chodziłem po klubie to wszyscy równie mili jak Ty. Wpisałeś się w retorykę "jebać warszafkę, a WBW sprzedane, kupione, oszukane, ale nigdy wygrane", stać Cię na więcej, ale trzeba trochę pracy i pokory. Trzymam kciuki."Filipek:"Ty natomiast jesteś typowym przykładem osoby która kiedyś coś osiągnęła i od tego czasu uważa się za wyższą od innych i za wszelką cenę chcę to udowodnić na każdym kroku.Szanuje Twoją interpretację dogrywki,nie szanuję Twojej decyzji.Co to znaczy potulny jak owieczka? Człowieku ja Cię nawet nie znam,rozmawialiśmy na osobności może dwa razy,traktuje Cię tylko i wyłącznie jako jurora który bierze pieniądze za ocenianie kogoś w zawodach.I według mnie robisz to BEZNADZIEJNIE.I tyle :) WBW faktycznie już nie wygram,są ode mnie lepsi.Natomiast pokory i trzeźwego myślenia mi nie brakuje.A jak nie radzisz sobie z feedbackiem ludzi to jest tylko i wyłącznie twój problem bo mogłeś o tym pomyśleć gdy zostawałeś osobą publiczną.Pozdrawiam."Echa WBW 2015:WBW 2015 - Wielki Finał - wynikiWBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"Rano parę słów od siebie w temacie WBW (pod linkiem wszystko odnośnie bitwy) dołożył Filipek, teraz odpowiadają mu jurorzy, załączając dodatkowo zapis tego, co skandowali ludzie po walce. Między Flintem a Filipkiem wywiązała się też ostrzejsza wymiana zdań...

Dolar:

"No dobrze moi drodzy. Sędziowanie nie jest proste zwłaszcza, kiedy jest się pod presją tłumu. Nie jest proste, kiedy ocenia się artyzm, a nie wymierne liczby czy statystyki.

W Internecie były już filmiki co krzyczeli ludzie w Proximie po werdykcie. A co krzyczeli po walce? Sprawdźcie:

PS - to mój ostatni głos w tej kwestii."

Czeski:

"nie będę dużo pisał, skarżył się że nas wyzywacie, bo to chcąc nie chcąc następstwo bycia jurorem... więc... niech to będzie po prostu aneks do wczorajszej wypowiedzi ;) gdyż twierdziliście że nikt nawet nie krzyczał Babinci :D widzę w tym analogiczną sytuację do wyborów, jak wygrywało PO. Mieli masę głosów, ale absolutnie nikt publicznie się do tego nie przyznał że na nich głosował :D choć ja też bym tego nie zrobił :v"

Oto załączony przez nich plik:

Wrzucił go też Flint, a między nim a Filipkiem wywiązała się w komentarzach dłuższa dyskusja...

Flint:

"Dziękuję za ponad 200 wiadomości odnośnie rzekomo zjebanego werdyktu na WBW, pogróżki, obelgi, zarzuty o sprzedajność, spamowanie moich utworów na youtube, minusowanie mojego klipu z Greenem i całą gównoburzę.

Filipek - zapewne ogłuszony swoją zajebistością nie usłyszałeś tej reakcji, a filmik który linkowałeś był tak okrojony, że nie było tego fragmentu. Mam nadzieję, że zwroty za podróż zrekompensują Ci wstyd za Twoje szczeniackie, aroganckie zachowanie.

Czekajcie na filmiki na kanale WBW i wtedy wieszajcie na nas psy do woli."

Filipek:

"Nie żałuje ani jednego zdania.Nie nawoływałem ludzi do agresji w Twoją stronę a jedynie wyraziłem swoje zdanie na temat twojej nieobiektywności.Ludzie Cię po prostu nie lubią Kuba bo to Ty jesteś w tym wszystkim arogantem zaczynając od Twoich komicznych werdyktów podczas ostatnich eliminacji,kończąc na odpisywaniu każdemu po kolei w wiadomościach prywatnych coś w stylu "powiedz mi to jebana kurwo w oczy to Cię zajebe że Cię matka nie pozna".A ja skoro biorę/brałem udział w tym przedstawieniu mam prawo wypowiedzieć się że W MOJEJ opinii jesteś beznadziejnych jurorem i w sumie nie chodzi tylko o tę dogrywkę.Tyle.Moja prywatna opinia."

Flint:

"Jesteś obrażalskim dzieciaczkiem i idealnym przykładem takiego hejtera, który zamiast wyjść na scenę uciekł obrażony z imprezy i pisał jakieś swoje żale w internecie, a na żywo potulny jak owieczka i milutki Fifi. Tak samo te Twoje psy, które ubliżają i straszą wpierdolem, a jak se chodziłem po klubie to wszyscy równie mili jak Ty. Wpisałeś się w retorykę "jebać warszafkę, a WBW sprzedane, kupione, oszukane, ale nigdy wygrane", stać Cię na więcej, ale trzeba trochę pracy i pokory. Trzymam kciuki."

Filipek:

"Ty natomiast jesteś typowym przykładem osoby która kiedyś coś osiągnęła i od tego czasu uważa się za wyższą od innych i za wszelką cenę chcę to udowodnić na każdym kroku.Szanuje Twoją interpretację dogrywki,nie szanuję Twojej decyzji.Co to znaczy potulny jak owieczka? Człowieku ja Cię nawet nie znam,rozmawialiśmy na osobności może dwa razy,traktuje Cię tylko i wyłącznie jako jurora który bierze pieniądze za ocenianie kogoś w zawodach.I według mnie robisz to BEZNADZIEJNIE.I tyle :) WBW faktycznie już nie wygram,są ode mnie lepsi.Natomiast pokory i trzeźwego myślenia mi nie brakuje.A jak nie radzisz sobie z feedbackiem ludzi to jest tylko i wyłącznie twój problem bo mogłeś o tym pomyśleć gdy zostawałeś osobą publiczną.Pozdrawiam."

Echa WBW 2015:

WBW 2015 - Wielki Finał - wyniki

WBW 2015 - znamy tegorocznego mistrza!

Edzio "Jeszcze nie dowierzam" - wywiad z mistrzem WBW 2015

Filipek, Flint i Czeski ostro komentują kontrowersje po finale WBW 2015

Duże Pe, Dolar, Theodor, Ymcyk i Yowee komentują finał WBW 2015

Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"

]]>
Filipek do Flinta i Dolara: "Przekręciliście mnie niesamowicie"https://popkiller.kingapp.pl/2015-11-30,filipek-do-flinta-i-dolara-przekreciliscie-mnie-niesamowiciehttps://popkiller.kingapp.pl/2015-11-30,filipek-do-flinta-i-dolara-przekreciliscie-mnie-niesamowicieNovember 30, 2015, 2:30 pmAdmin stronyNie milkną echa sobotniego finału WBW (przeczytaj wywiad z mistrzem, Edziem). Filipek ostro skomentował odpadnięcie po rundzie grupowej (pełne wyniki WBW), odpowiedział mu Flint, do werdyktu ustosunkowali się także inni jurorzy, Czeski i Dolar oraz Duże Pe, Theodor czy Ymcyk. Dziś Filipek postanowił dodać jeszcze parę słów, atakując decyzję a szczególnie Dolara..."Jebać lizanie się po dupach, niedopowiedzenia i sztuczne znajomości. Picie wódki z kimś a tak naprawdę chęć dojebania drugiej osobie. Dolar jesteś jebanym ignorantem. Już Twoje rozpaczliwe wypisywanie komentarzy pod Bitwą o Pitos gdy Cię ludzie cisnęli było żałosne zważywszy na to ile Ty masz lat. Jak uważasz że Bober mi się podłożył to znaczy że jesteś jebanym idiotą. Całe życie sugerowałeś mi subtelnie lub mniej że mam pisanki a jak z kolegą umówiliśmy się na czysty i pokojowy freestyle to jesteś wielce oburzony. Siedź sobie na piździe od 15 lat w tym samym miejscu, kreuj swoją legendę mentora i dalej stój przy swoim wyidealizowanym światopoglądzie który zatrzymał się na epoce kamienia łupanego.. Flint zerknij jak się hałas rozkłada bo z tego co wiem zarzucasz mi jego brak. Oczywiście dalej utrzymuje że przekręciliście mnie niesamowicie.Wam wszystkim dziękuje za ten ogromny hałas wczoraj, Jeżeli chodzi o mój brak udziału w jamie to nie jestem osobą która robi dobrą minę do złej gry. Będzie wiele okazji do ponawijania jeszcze mordy i uwierzcie że nigdy nie czułem się lepiej niż przy skandowaniu mojej ksywy, Siemka:)" - napisał Filipek załączając video.Nie milkną echa sobotniego finału WBW (przeczytaj wywiad z mistrzem, Edziem). Filipek ostro skomentował odpadnięcie po rundzie grupowej (pełne wyniki WBW), odpowiedział mu Flint, do werdyktu ustosunkowali się także inni jurorzy, Czeski i Dolar oraz Duże Pe, Theodor czy Ymcyk. Dziś Filipek postanowił dodać jeszcze parę słów, atakując decyzję a szczególnie Dolara...

"Jebać lizanie się po dupach, niedopowiedzenia i sztuczne znajomości. Picie wódki z kimś a tak naprawdę chęć dojebania drugiej osobie. Dolar jesteś jebanym ignorantem. Już Twoje rozpaczliwe wypisywanie komentarzy pod Bitwą o Pitos gdy Cię ludzie cisnęli było żałosne zważywszy na to ile Ty masz lat. Jak uważasz że Bober mi się podłożył to znaczy że jesteś jebanym idiotą. Całe życie sugerowałeś mi subtelnie lub mniej że mam pisanki a jak z kolegą umówiliśmy się na czysty i pokojowy freestyle to jesteś wielce oburzony. Siedź sobie na piździe od 15 lat w tym samym miejscu, kreuj swoją legendę mentora i dalej stój przy swoim wyidealizowanym światopoglądzie który zatrzymał się na epoce kamienia łupanego..
Flint zerknij jak się hałas rozkłada bo z tego co wiem zarzucasz mi jego brak. Oczywiście dalej utrzymuje że przekręciliście mnie niesamowicie.

Wam wszystkim dziękuje za ten ogromny hałas wczoraj, Jeżeli chodzi o mój brak udziału w jamie to nie jestem osobą która robi dobrą minę do złej gry. Będzie wiele okazji do ponawijania jeszcze mordy i uwierzcie że nigdy nie czułem się lepiej niż przy skandowaniu mojej ksywy, Siemka:)" - napisał Filipek załączając video.

]]>