Mówiąc o ikonach Bay Area, zazwyczaj w pierwszej kolejności wymienia się jednym tchem ksywki Too $horta, E-40 i Mac Dre. Mnie osobiście na myśl przychodzi od razu również Yukmouth - połowa legendarnego składu The Luniz z ponad dwudziestoletnim stażem w grze i dorobkiem w postaci tony materiału, którą mógłby spokojnie obdarować kilku innych raperów. Yuk od co najmniej dekady okupuje też jedno z miejsc w pierwszej 15-tce moich ulubionych mc's i zawsze z zaciekawieniem sprawdzam kolejne produkcje pojawiające się w jego dyskografii. Do worka wydanych już płyt lider gangu spod znaku smoka dorzucił właśnie następną pozycję - "JJ Based On A Vill Story", które ukazało się na rynku w połowie stycznia. Czym zaskoczy nas dziesiąty studyjny album legendy Oakland?
"JJ Based On A Vill Story" jest bez wątpienia najbardziej osobistym krążkiem ze wszystkich pozycji w dyskografii rapera. To autobiograficzna opowieść przedstawiająca trudy okresu dorastania w jednej z najpaskudniejszych dzielnic East Oakland i ostateczne rozliczenie artysty z ciężką przeszłością. Na siedemnastu zawartych na płycie kawałkach wysłuchamy zatem relacji z pierwszej ręki na temat międzyosiedlowych wojen rywalizujących ze sobą gangów oraz całej wszechobecnej przemocy, której Yuk doświadczył za młodu. Uliczne historie o hustlingu przeplatają się tutaj ze zgrabnie wkomponowanymi w utwory przerywnikami, z których dowiemy się co nieco o cieszących się złą sławą legendach przestępczego półświatka Oakland jak narkotykowi baroni - Felix Mitchell czy Mikey Mo.
Koncepcja całej płyty jest mocno zbliżona do krążka "1992" The Game'a, tyle że Yukmouth wyszedł ze swoim pomysłem dużo wcześniej, wspominając już przed trzema laty w licynzch wywiadach chęć nagrania takiego wspominkowego materiału. "JJ Based On A Vill Story" przenosi nas zatem na osi czasu do przełomu lat 80-tych i 90-tych, kiedy nastoletni Jerold Dwight Ellis III biegał po swojej dzielnicy parając się sprzedażą cracku, zmagając z biedą i uzależnieniami najbliższych, marząc jednocześnie o rapowej karierze która wyrwała by go z piekła w jakim przyszło mu egzystować.
Od strony producenckiej album serwuje nam mieszankę brzmień, umiejętnie przeplatając klasykę z nowoczesnością. Spłaszczone linie perkusji żywcem wyjętych z trapowych bangierów brudnego południa współgrają nawet nieźle ze znanymi samplami rodem z rapowych hitów lat 90-tych. Całość brzmi całkiem świeżo, a ten współczesny upgrade wyszedł większości produkcji na dobre. Bryluje tutaj przede wszystkim ekipa The Mekanix - moim zdaniem jeden z najbardziej niedocenionym duetów "bitmejkserkich" na zachodzie, jeśli nie w całej rap grze. Chociaż nadal jestem zdania, że pewnych sami nie powinno się ruszać - szczególnie tych mocno ogranych, to jednak muszę przyznać że chłopaki poradzili sobie z tym niełatwym zadaniem naprawdę dobrze, biorąc na warsztat turbo klasykę ("Straight Up Menace" Mc Eihta czy "Shook Ones" Mobb Deep) i przerabiając ją odpowiednio na potrzeby numerów "Future Bright", "III" oraz "The Ghetto". DJ Fresh zgrabnie żongluje oldskulowymi dźwiękami lat 80-tych przeskakując między instrumentalami na wspominkowym "Starter Coat Nike Cortez", a Lee Majords czuwa nad całością od strony technicznej, dbając o poprawny miks i mastering większości numerów na krążku.
Lirycznie nie ma się do czego przyczepić. Na "JJ Based On A Vill Story" Yukmouth pokazuje nam pełnie swoich wokalnych możliwości, serwując świetny storytelling i rzucając od czasu do czasu wersami nawiązującymi do west coast'owych klasyków ("6am"), bądź własnego katalogu ("Based On A Vill Story"). Odczuwam jednak miejscami brak tego agresywnego stylu i mocniejszych utworów, które od lat są domeną rapera - tu ich niestety nie uświadczymy.
Zaskoczyła mnie też nieco selekcja gości na płycie, bowiem oprócz osób z którymi raper był w przeszłości mocno skonfliktowany jak Compton Menace, pojawiło się także kilka zasłużonych postaci, które zniknęły z mojego radaru ładnych parę lat temu. Najlepiej zaprezentował się nieobecny na mojej playliście od dawien dawna Big Mike, dostarczając świetną szesnastkę na "It's In My Blood 3", którym skradł palmę pierwszeństwa reszcie. Cieszy również pojawienie się TQ, którego od zawsze darzę sympatią i uważam za jednego z najbardziej utalentowanych artystów rynku r'n'b ostatniego dwudziestolecia. Brakuje mi za to wspólnego numeru z Numskullem, jako że wydany w 2015 roku street album "High Timez" mocno rozbudził mój apetyt na nowe produkcje sygnowane logiem Da Luniz. Przydałby się również Gonzoe, Tech N9ne i całe The Regime, bo grupowe utwory smoczego gangu zawsze były mocnym akcentem poprzednich solówek Yuka - szczególnie "Million Dollar Mouthpiece", "West Coast Don" i "Free At Last".
Schody zaczynają się przy "Fuck Friendz 2", które było dla mnie murowanym highlightem albumu jeszcze przed jego premierą, a stało się największym rozczarowaniem po pierwszym odsłuchu. Prekursor był jednym z najlepszych dissów ubiegłej dekady, w którym mocno oberwali Too Short i Master P - przy follow-upie liczyłem na nie mniej jadowite wersy lub chociażby wyjaśnienie sytuacji na linii Yukmouth - J Diggs i Tha Realest, z którymi relacje rozjechały się kilka lat temu przy okazji pobicia rapera i kradzieży z udziałem Suge Knighta. Zamiast tego otrzymaliśmy rozmyty tekst z brakiem konkretnych zaczepek i zerową siłą ognia... wielka szkoda. Poza tym raczej standard - kilka bardzo dobrych kawałków ("It's In My Blood 3", "Future Bright", "The Ghetto"), parę niezłych z nie do końca wykorzystanym potencjałem ("Root Of Evil" - pomijając ten socjalistyczny bełkot we wstępie, "WhoRide", "Starter Coat Nike Cortez") i pojedyncze sztuki do skipu i zapomnienia ("A-1", "Took A Village").
"JJ Based On A Vill Story" to kolejny solidny materiał w dyskografii Yukmoutha. Nie jest to co prawda "Godzilla", ale plasuje się gdzieś w środku tabeli jeśli chodzi o solowe dokonania artysty. Raczej nie będzie również brany pod uwagę przy układaniu rankingu najlepszych albumów tego roku, ale nie sposób przejść obok niego obojętnie. Nie pozwala na to artystyczny dorobek gospodarza krążka, które równie mocny jak w beefach czuje się także w dostarczaniu na zawołanie certyfikowanych jakościowo wyrobów, jakim jest każde następne LP ze stajni Smoke-A-Lot Records. Tym razem mamy do czynienia z mocno refleksyjnym albumem, na który składają się świetne teksty rapera nawinięte pod niezłe bity i nagrane przy udziale ciekawie dobranych gości. "JJ Based On A Vill Story" to dobra, rzemieślnicza robota i kolejny jasny punkt w przebogatym cv legendy Bay Area, cementujący jego status w rap grze. Trójka z plusem.
Komentarze