Jakiś czas temu prezentowaliśmy wam naszą niezwykle wnikliwą rozmowę z reżyserem Bazem Luhrmannem oraz historykiem hip-hopu Nelsonem Georgem, a teraz mamy dla was już ostatnią "getdownowską" rozmowę przeprowadzoną podczas naszego weekendowego wypadu do Nowego Jorku.
A udało nam się pogadać z Jadenem Smithem, 18-letnim synem Willa Smitha, który zagrał rolę Dizzeego, a także Shameikiem Moorem, znanym lepiej fanom serialu jako Shaolin Fantastic. Serdecznie zapraszamy do lektury i odsłuchu, co dwaj utalentowani aktorzy, a zarazem raperzy, mieli do powiedzenia.
M: Jak czuliście się przenosząc się w czasie do samych początków i korzeni hip-hopu? Na pewno przez lata, dorastając, słyszeliście wiele historii o tamtych czasach, teraz mialiście jednak okazję doświadczyć wszystkiego na jeszcze "głębszym" poziomie.
Jaden: To zupeeełnie co innego! Możliwość przeniesienia się w czasie do konkretnych lat z przeszłości to piękne przeżycie. Uwielbiam takie wyzwania, ponieważ wcielenie się w postać z lat 70. i zrozumienie jej charakteru wymaga dużych umiejętności, to bardzo trudna rzecz. Dlatego też tak podobała mi się moja rola w „The Get Down” i całe przedsięwzięcie, dobrze się przy nim bawiliśmy.
Kiedy po raz pierwszy zgodziliście się na bycie częścią tego projektu, do kogo zwróciliście się po porady, kto pomógł wam lepiej zrozumieć epokę?
Shameik: Przede wszystkim byli to Grandmaster Flash, Baz Luhrmann, Raheem, Crash i Daze [słynni artyści graffiti – przyp. red.], Rich i Tone…
J: Tak wiele legendarnych postaci zdecydowało się pomóc nam z tym serialem, że właśnie oni stali się naszym źródłem inspiracji i jakichkolwiek informacji niezbędnych do przygotowania się do roli.
S: Tak, na dodatek w serialu opowiedziane są historie z życia wzięte – np. Raheem opowiadał nam pewnego dnia o czymś, co zdarzyło się kiedyś na jednej z imprez, po czym dokładnie taka scena znajduje się w scenariuszu. Odtwarzaliśmy więc prawdziwe historie, z największą dbałością o szczegóły. To „magiczny realizm”.
Mieliście może okazję też pojechać do takich miejsc jak Południowy Bronx poza kręceniem serialu, aby poznać i poczuć prawdziwy klimat obecnej dzielnicy?
J: Tak, mieliśmy czas trochę „pozwiedzać” i wspólnie pojechać w miejsca, o których mowa w „The Get Down”. Również te ujęcia powinny gdzieś się znaleźć w całej produkcji.
Jakie jest najważniejsze Waszym zdaniem przesłanie serialu, co ma przekazać widzom?
J: Najważniejsze przesłanie płynące z „The Get Down”? Powiedziałbym, że to, że cała ta grupka dzieciaków na Bronxie oraz wszyscy będący częścią całego „ruchu” – zamiast chwycić za broń czy zająć się rzeczami, które krzywdzą innych, chwycili za mikrofon, czy puszkę ze sprayem. Władze w tamtym czasie próbowały przedstawiać to w takim tonie, jakby to garstka chuliganów i niebezpiecznych dzieciaków malowała bazgroły na boku pociągów, ale tak naprawdę to była sztuka, forma ekspresji i wyraz inteligencji. Jeśli dokładnie przyglądałeś się temu, co wyrażali tamci grafficiarze, malując na pociągach, to zauważyłbyś, że nie brakowało w tym inteligencji, prawdziwych uczuć, głębi oraz kultury. Rozumiesz, można nawet znaleźć tam elementy filozofii. Dlatego też uwielbiam swoją rolę w serialu, bo zawiera w sobie te wszystkie cechy. To wszystko składa się na bardzo głębokie przesłanie i dlatego jest moim zdaniem tak ważne.
S: Tak, dodatkowo „The Get Down” spełnia funkcję edukacyjną dla naszego pokolenia, które nie ma zielonego pojęcia o latach 70. – dzięki serialowi ta wiedza trafi do nich w sposób, który do nich dotrze. Oglądasz bowiem z jednej strony serial telewizyjny, przy którym dobrze się bawisz, ale z drugiej strony dowiadujesz się, że burmistrz wynajmował gangsterów, aby podkładali pożary pod budynkami, celem wyłudzania szybkich pieniędzy od firm ubezpieczeniowych. Jeśli przeczytałbyś o tym w książce, mogłoby to nie zrobić na Tobie takiego samego wrażenia jak gdy dowiesz się o tym ze swojego ulubionego TV show. Także jest tutaj ważna rola edukacyjna – poznajesz, jak wyglądało życie w tamtych latach. Postać, którą ja gram, jest ofiarą, tego o czym wspomniałem – jego dom poszedł z dymem w wyniku pożaru.
Obaj wychowaliście się też na hip-hopie i kulturze hip-hopowej, ale już w zupełnie innej epoce. Patrząc z tej perspektywy, czy było coś w erze lat 70., czego Wam brakowało w okresie dorastania? Czy czasem myślicie „Stary, żałuję, że za naszych czasów już tak nie było…”?
J: Hmm niech pomyślę… Żałuję, że ja już nie poznałem tego klimatu, gdzie wszyscy trzymają się ze sobą tak blisko – kumasz, idziemy sobie całą paczką ulicą, obok przechodzi grupka dziewczyn. Tak jak wtedy, gdy Books, Ra-Ra i Boo-Boo przechadzają się ulicą, a obok idą Mylene i jej przyjaciółki – wszyscy dobrze się znają, dopiero co wyszli z kościoła. Brakuje mi tych więzów z rówieśnikami, takiej bliskości, którą oni mieli.
Czy uważacie, że muzyka może wpływać na ludzkość i zmieniać ludzi?
J: Myślę, że tak – nawet patrząc historycznie, można dostrzec momenty, gdzie muzyka faktycznie wpływała na ludzkość i niosła przemiany. Również z tego względu uważam, że „The Get Down” jest tak istotne. Trochę podobnie jak „Wielki Gatsby” czy „Romeo i Julia” Baza Luhrmanna, to obraz przepełniony muzyką, a muzyka oddziałuje na widza w bardzo mocny sposób. Rozumiesz? Jak ta scena w Gatsbym, gdzie jadą przez jeden z mostów prowadzących na Manhattan i podziwiają Nowy Jork, wspaniałe miasto marzeń – i z głośników wjeżdża kawałek Jay-Z. Muzyka jest idealnie dopasowana i dobrana do danej sceny. Dla „The Get Down” takim momentem jest scena, gdzie idziemy na „getdown” – to zresztą mój ulubiony moment pierwszego odcinka, bez dwóch zdań. Shaolin zaczyna po prostu battlować się z jakimiś gośćmi w samym środku imprezy, i obserwując ruchy jego stóp na parkiecie nagle słyszysz dźwięki gitary!
<zwraca się do Shameika> - Kojarzysz ten moment, Shameik? Ten gdzie podczas bitwy breakdance’owej nagle rozbrzmiewa zniekształcona gitara a wy dalej walczycie… Po pierwsze, props dla Ciebie, wyglądałeś tam czadowo, wyszło niesamowicie… I w ogóle, kto inny wpadłby na podłożenie takiej gitary w scenie walki b-boyów? To kolejny przykład „magicznego realizmu”.
A co myślicie o modzie z lat 70.?
J: Moim zdaniem moda wtedy była super cool! Bardzo odważna, a zarazem ekstrawagancka.
Jaden, na pewno często słyszysz to pytanie, ale Twój tata, jak i cała rodzina, siedzi w przemyśle rozrywkowym, doświadczyli też w pewnym sensie rzeczy, o których mówi „The Get Down”. Jaka była ich reakcja kiedy przyjąłeś rolę w tym serialu i jakie rady usłyszałeś?
J: Mój tata akurat widział już pierwszy odcinek i bardzo mu się podobał. Jestem podekscytowany, powiedział, że pod względem historycznym i odwzorowania realiów tamtych czasów, wyszło świetnie. Mój tata zna zresztą osobiście Grandmaster Flasha, Kurtisa Blow i Raheema, dobrze wspomina dawne czasy z nimi. Nie mogę się doczekać, aż wszyscy to obejrzą.
Jak porównalibyście „The Get Down” do takich filmów jak „Dope” z zeszłego roku czy „Straight Outta Compton”, w kontekście przybliżenia pewnej części historii hip-hopu, która nie była jeszcze właściwie opowiedziana i której młodzi słuchacze mogą nie znać?
S: „Straight Outta Compton” opowiadało historię jednej grupy, pokazywało ich początki i drogę, którą przeszli. „Dope” natomiast działo się w roku 2016, ale te dzieciaki wyrosły na rapie z lat 90., także ten film skupiał się na ich prawdziwej miłości do hip-hopu. „The Get Down” to natomiast geneza tego, co nazywamy hip-hopem – wtedy nikt jeszcze nie używał takiej nazwy, mówiło się „the get down”. Wiele osób zainspirowanych było tymi, którzy osiągnęli wielki sukces – ale wszyscy oni mogli to zrobić dzięki tym, którzy położyli podwaliny. My gramy tych, którzy budowali całą kulturę „u podstaw”, na samym początku.
Mieliście okazję przebywać z wieloma legendarnymi artystami takimi jak Grandmaster Flash, Kurtis Blow czy Nas. Jakie są Wasze ulubione historie o tamtych czasach, które od nich usłyszeliście? Ja pamiętam jak KRS One raz opowiadał w wywiadzie o tym, jak kradli prąd z latarni ulicznych, aby mogli rozstawić sprzęt i grać imprezy w parku.
J: O taaak, to było mega! Wspominali o tym. Przychodzi mi do głowy jedna bardzo zabawna historia, ale akurat chyba nie mogę jej opowiedzieć, bo taka scena będzie przedstawiona w jednym z dalszych odcinków, więc nie chcę spolerować. Ale dużo szalonych rzeczy działo się kiedy byli w trasie z Furious Five. Do tego ćwiczyli i trenowali w sposób rygorystyczny, aby być jak najlepsi. Często też podkreślają, że zawsze stawali za sobą murem i wspierali się nawzajem, również na scenie. Znali wszystkie linijki kawałków, więc kiedy np. nadchodził wers „We’re the get down brothers and we’re new on the scene”, to każdy znał ten moment i wtórował również nawijając ten tekst, dzięki czemu brzmieli jak jeden głos. Rozumiesz, rapowali wszyscy ale zgrywali się tak, że brzmiało to jak jedna osoba. Oprócz tego mieli opracowaną szczegółową choreografię - chcieli być najbardziej ekscytującą grupą rapową na świecie, ponieważ nikt wcześniej nie widział czegoś takiego. Dużo nam o tym opowiadali.
Od lat młodzi artyści hip-hopowi nawiązują do lat 90., dużo rzadziej do lat 80., już nie wspominając nawet o latach 70. w rapie. Jak uważacie, jaki jest tego powód?
S: Niektórzy wracają do lat 70., jak chociażby Kanye West, wiele sampli czerpał właśnie z tej epoki.
J: Tak, bo sampel musi mieć ileś lat, żeby można go legalnie wykorzystać itd.
Ale w przypadku rapu z lat 70. i 80. - mało kto o nim pamięta.
J: Bez wątpienia, zdecydowanie ludzie bardziej wracają do późnych lat 80. i całej dekady lat 90, ale to tak jak Grandmaster Flash mówi – wszyscy chcą posmakować „Ciasta”, ale mało kogo interesują składniki przepis na nie. Każdy od razu przeskakuje do momentu świetności, kiedy „Ciasto” było już w pełni gotowe, kiedy pojawiło się N.W.A. i masa artystów, którzy tak znacząco wpłynęli na kulturę – również Run-D.M.C. Ale „Przepis” powstał w latach wcześniejszych, dekadzie lat 70., kiedy pojawiło się disco, a potem hip-hop. My opowiadamy właśnie tę historię, pokazujemy jak do tego doszło.
Jak myślicie, że całe to doświadczenie „The Get Down” wpłynie zatem na Was jako muzyków i aktorów oraz na Wasze interakcje z rówieśnikami?
J: Myślę, że wniesie dużo „treści” w nasze interakcje z rówieśnikami. Już zresztą wniosło, bo kiedy mówimy ludziom, że gramy w serialu o latach 70. na Bronxie, są zaskoczeni i zaczynają dopytywać o wszystko. Także moim zdaniem ważne, aby młodzież zrozumiała, skąd pochodzi hip-hop, żeby mogli sobie tę wiedzę zestawić z własną codziennością i zadać pytanie „Jakby to było gdybym ja się wtedy wychowywał, otoczony Furious Five, Krashem i Dazem i całym tym klimatem?”. Wydaje mi się, że ten obraz zapisze się na dobre w umysłach dzieciaków, które obejrzą „The Get Down” i zrozumieją, że bez tych początków nie byłoby takiego Young Thuga czy Lil’ Yachty’ego. To ciekawe, jak porównasz sobie od czego się zaczęło i do czego teraz doszło. Co będzie następne?
S: Ja z kolei mam nadzieję, że do dzieciaki przyswoją tę całą wiedzę, którą niesie w sobie serial. Najważniejsze natomiast przesłanie to – miej cel i podbijaj świat, miej wielkie marzenia. Mylene ma wielkie marzenia, tak samo Shaolin, Ezekiel ciągle poszukuje drogi życiowej ale również ma wielkie marzenia, podobnie Dizzee. Rozumiesz? Pragniemy wszystkiego, chcemy mieć wszystko. Widzimy też dobrze, jaką pozycję ma hip-hop obecnie – zawładnął światem. Móc zobaczyć, kto rozpoczął to wszystko, daje do myślenia – te dzieciaki naprawdę spisały się na medal.
Komentarze