Osoby dobrze znające uniwersum Marvela na pewno kojarzą obdarzonego niesamowitą siłą Luke'a Cage'a - jest on wprawdzie postacią drugoplanową, lecz już jutro wysunie się na pierwszy front za sprawą nowego serialu Netflix (o którym już Wam niedawno wspominaliśmy). Serialu, na myśl o którym fanom klasycznego hip-hopu i nowojorskich klimatów na pewno cieknie ślina. Dlaczego? Dzięki udostępnieniu nam przez Netflix Polska przedpremierowego dostępu do serialu miałem już okazję obejrzeć 7 z 13 odcinków, postaram się więc uzasadnić to w 5 krótkich punktach...
1. Rzeczywistość Harlemu - to chyba pierwsza ekranizacja komiksu, która w tak mocny sposób przenosi się w środowiska Afroamerykanów. Jeszcze zanim do kin trafi "Black Panther" otrzymaliśmy serial osadzony w pełni na ulicach kultowej dla rapu dzielnicy NY, gdzie nawiązania do hip-hopowej kultury są w 100% naturalne i pojawiają się jakby mimochodem.
2. Superbohater jako zwykły gość - To, co urzekło wielu w "Daredevilu" w porównaniu ze standardowymi opowieściami o komiksowych superbohaterach to ukazanie normalnego, szarego człowieka przypadkowo obdarzonego niesamowitymi zdolnościami, jednak wciąż zmagającego się z takimi samymi problemami jak każdy z nas. Odarcie go z 'kosmicznej' nienaruszalnej obudowy i wrzucenie na ulice Hell's Kitchen. Podobny efekt spotkacie przy postaci Luke'a Cage'a, z pozoru zwykłego pracownika Barbershopu na Harlemie.
3. Intrygujący drugi plan - Nie tylko charaktery głównych bohaterów są mocno rozbudowane - podobnie z wielowątkowymi postaciami drugoplanowymi, balansującymi czasem na granicy "czerni i bieli" lub zmagających się z licznymi pułapkami. Również ich historie poznajemy czasem dokładnie - zresztą tak jak we wspomnianym "Daredevilu". A jedna postać z tamtego serialu pojawia się nawet i tutaj - ale nie zdradzę Wam o kogo chodzi ;)
4. Oprawa muzyczna - Odpowiadają za nią Ali Shaheed Muhammad (członek A Tribe Called Quest) oraz Adrian Younge, znany m.in. ze współpracy z Ghostface'em. Jest brudno, mroczno, nastrojowo i przede wszystkim - nowojorsko. Wszyscy fani 90s'owego brzmienia NY poczują się jak w domu.
5. Wszechobecny hip-hop - Nie jest to serial o rapie jak "The Get Down", jednak tak jak wspomniałem - nawiązania pojawiają się tu w pełni naturalnie i wymagane były, by oddać klimat Harlemu. Dlatego u głównego czarnego charakteru na ścianie widzimy wielki obraz z Notoriousem B.I.G., w trailerze słyszymy Ol' Dirty Bastarda, Luke gdy idzie zdemolować siedzibę wroga wrzuca na słuchawki Wu-Tang a każdy odcinek nosi tytuł utworu z dorobku Gang Starr (poczynając od "Moment of Truth" a kończąc sezon na "You Know My Steez"). A jeśli już mowa o obrazie z Notoriousem, to ta scena jest majstersztykiem... Miłego oglądania!
Luke Cage czyli nowy serial Netflixu i Marvela w rytmach hip-hopu
Reed Hastings (Netflix CEO) - nasz wywiad o "The Get Down", "Narcos" czy przyszłych planach
Premiera serialu już jutro (30.09.) w serwisie Netflix
Komentarze