popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) Adrian Youngehttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/24640/Adrian-YoungeNovember 14, 2024, 4:26 pmpl_PL © 2024 Admin stronyLuke Cage - 5 powodów, dla których musicie obejrzeć nowy serial Netflixhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-29,luke-cage-5-powodow-dla-ktorych-musicie-obejrzec-nowy-serial-netflixhttps://popkiller.kingapp.pl/2016-09-29,luke-cage-5-powodow-dla-ktorych-musicie-obejrzec-nowy-serial-netflixSeptember 29, 2016, 3:50 pmAdmin stronyOsoby dobrze znające uniwersum Marvela na pewno kojarzą obdarzonego niesamowitą siłą Luke'a Cage'a - jest on wprawdzie postacią drugoplanową, lecz już jutro wysunie się na pierwszy front za sprawą nowego serialu Netflix (o którym już Wam niedawno wspominaliśmy). Serialu, na myśl o którym fanom klasycznego hip-hopu i nowojorskich klimatów na pewno cieknie ślina. Dlaczego? Dzięki udostępnieniu nam przez Netflix Polska przedpremierowego dostępu do serialu miałem już okazję obejrzeć 7 z 13 odcinków, postaram się więc uzasadnić to w 5 krótkich punktach...1. Rzeczywistość Harlemu - to chyba pierwsza ekranizacja komiksu, która w tak mocny sposób przenosi się w środowiska Afroamerykanów. Jeszcze zanim do kin trafi "Black Panther" otrzymaliśmy serial osadzony w pełni na ulicach kultowej dla rapu dzielnicy NY, gdzie nawiązania do hip-hopowej kultury są w 100% naturalne i pojawiają się jakby mimochodem.2. Superbohater jako zwykły gość - To, co urzekło wielu w "Daredevilu" w porównaniu ze standardowymi opowieściami o komiksowych superbohaterach to ukazanie normalnego, szarego człowieka przypadkowo obdarzonego niesamowitymi zdolnościami, jednak wciąż zmagającego się z takimi samymi problemami jak każdy z nas. Odarcie go z 'kosmicznej' nienaruszalnej obudowy i wrzucenie na ulice Hell's Kitchen. Podobny efekt spotkacie przy postaci Luke'a Cage'a, z pozoru zwykłego pracownika Barbershopu na Harlemie.3. Intrygujący drugi plan - Nie tylko charaktery głównych bohaterów są mocno rozbudowane - podobnie z wielowątkowymi postaciami drugoplanowymi, balansującymi czasem na granicy "czerni i bieli" lub zmagających się z licznymi pułapkami. Również ich historie poznajemy czasem dokładnie - zresztą tak jak we wspomnianym "Daredevilu". A jedna postać z tamtego serialu pojawia się nawet i tutaj - ale nie zdradzę Wam o kogo chodzi ;)4. Oprawa muzyczna - Odpowiadają za nią Ali Shaheed Muhammad (członek A Tribe Called Quest) oraz Adrian Younge, znany m.in. ze współpracy z Ghostface'em. Jest brudno, mroczno, nastrojowo i przede wszystkim - nowojorsko. Wszyscy fani 90s'owego brzmienia NY poczują się jak w domu.5. Wszechobecny hip-hop - Nie jest to serial o rapie jak "The Get Down", jednak tak jak wspomniałem - nawiązania pojawiają się tu w pełni naturalnie i wymagane były, by oddać klimat Harlemu. Dlatego u głównego czarnego charakteru na ścianie widzimy wielki obraz z Notoriousem B.I.G., w trailerze słyszymy Ol' Dirty Bastarda, Luke gdy idzie zdemolować siedzibę wroga wrzuca na słuchawki Wu-Tang a każdy odcinek nosi tytuł utworu z dorobku Gang Starr (poczynając od "Moment of Truth" a kończąc sezon na "You Know My Steez"). A jeśli już mowa o obrazie z Notoriousem, to ta scena jest majstersztykiem... Miłego oglądania!Luke Cage czyli nowy serial Netflixu i Marvela w rytmach hip-hopuReed Hastings (Netflix CEO) - nasz wywiad o "The Get Down", "Narcos" czy przyszłych planachPremiera serialu już jutro (30.09.) w serwisie NetflixOsoby dobrze znające uniwersum Marvela na pewno kojarzą obdarzonego niesamowitą siłą Luke'a Cage'a - jest on wprawdzie postacią drugoplanową, lecz już jutro wysunie się na pierwszy front za sprawą nowego serialu Netflix (o którym już Wam niedawno wspominaliśmy). Serialu, na myśl o którym fanom klasycznego hip-hopu i nowojorskich klimatów na pewno cieknie ślina. Dlaczego? Dzięki udostępnieniu nam przez Netflix Polska przedpremierowego dostępu do serialu miałem już okazję obejrzeć 7 z 13 odcinków, postaram się więc uzasadnić to w 5 krótkich punktach...

1. Rzeczywistość Harlemu - to chyba pierwsza ekranizacja komiksu, która w tak mocny sposób przenosi się w środowiska Afroamerykanów. Jeszcze zanim do kin trafi "Black Panther" otrzymaliśmy serial osadzony w pełni na ulicach kultowej dla rapu dzielnicy NY, gdzie nawiązania do hip-hopowej kultury są w 100% naturalne i pojawiają się jakby mimochodem.

2. Superbohater jako zwykły gość - To, co urzekło wielu w "Daredevilu" w porównaniu ze standardowymi opowieściami o komiksowych superbohaterach to ukazanie normalnego, szarego człowieka przypadkowo obdarzonego niesamowitymi zdolnościami, jednak wciąż zmagającego się z takimi samymi problemami jak każdy z nas. Odarcie go z 'kosmicznej' nienaruszalnej obudowy i wrzucenie na ulice Hell's Kitchen. Podobny efekt spotkacie przy postaci Luke'a Cage'a, z pozoru zwykłego pracownika Barbershopu na Harlemie.

3. Intrygujący drugi plan - Nie tylko charaktery głównych bohaterów są mocno rozbudowane - podobnie z wielowątkowymi postaciami drugoplanowymi, balansującymi czasem na granicy "czerni i bieli" lub zmagających się z licznymi pułapkami. Również ich historie poznajemy czasem dokładnie - zresztą tak jak we wspomnianym "Daredevilu". A jedna postać z tamtego serialu pojawia się nawet i tutaj - ale nie zdradzę Wam o kogo chodzi ;)

4. Oprawa muzyczna - Odpowiadają za nią Ali Shaheed Muhammad (członek A Tribe Called Quest) oraz Adrian Younge, znany m.in. ze współpracy z Ghostface'em. Jest brudno, mroczno, nastrojowo i przede wszystkim - nowojorsko. Wszyscy fani 90s'owego brzmienia NY poczują się jak w domu.

5. Wszechobecny hip-hop - Nie jest to serial o rapie jak "The Get Down", jednak tak jak wspomniałem - nawiązania pojawiają się tu w pełni naturalnie i wymagane były, by oddać klimat Harlemu. Dlatego u głównego czarnego charakteru na ścianie widzimy wielki obraz z Notoriousem B.I.G., w trailerze słyszymy Ol' Dirty Bastarda, Luke gdy idzie zdemolować siedzibę wroga wrzuca na słuchawki Wu-Tang a każdy odcinek nosi tytuł utworu z dorobku Gang Starr (poczynając od "Moment of Truth" a kończąc sezon na "You Know My Steez"). A jeśli już mowa o obrazie z Notoriousem, to ta scena jest majstersztykiem... Miłego oglądania!

Luke Cage czyli nowy serial Netflixu i Marvela w rytmach hip-hopu

Reed Hastings (Netflix CEO) - nasz wywiad o "The Get Down", "Narcos" czy przyszłych planach

Premiera serialu już jutro (30.09.) w serwisie Netflix

]]>
Ghostface Killah & Adrian Younge - "Twelve Reasons to Die II" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-08-03,ghostface-killah-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-ii-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2015-08-03,ghostface-killah-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-ii-recenzjaAugust 3, 2015, 4:53 pmMaciej WojszkunW niewiarygodnie bogatej dyskografii Ghostface Killah znajdziemy wiele arcyciekawych krążków - jednym z najbardziej interesujących jednak jest bez wątpienia "Twelve Reasons to Die" z 2013 roku. Kooperacja z kalifornijskim wirtuozem brzmienia lat 60.i 70., multiinstrumentalistą Adrianem Younge, konceptualny album silnie inspirowany krwawymi, niskbudżetowymi włoskimi filmami giallo - dla mnie osobiście jeden z najlepszych, najbardziej klimatycznych albumów wydanych w obfitym w grube premiery roku 2013... Sequel "Twelve Reasons" był sprawą oczywistą - i w tym roku, zaledwie trzy miesiące (!!!) po ostatnim krążku, "Sour Soul", otrzymujemy drugą część opowieści o żądnym zemsty duchu Tony'ego Starksa. Let the record spin.Dla tych, którzy jeszcze nie słuchali opusu Ghosta i Adriana - uwaga, spoilery. Bohaterem „Twelve Reasons to Die” był Tony Starks – przerażająco skuteczny zabójca na usługach włoskiej rodziny DeLuca. Ambitny Tony - którego DeLukasi nie chcą uczynić tzw. made man - buntuje się przeciwko swym pracodawcom. Niestety, nie wychodzi mu to na dobre – zdradzony przez najbliższą mu osobę, Tony zostaje schwytany w pułapkę, zamordowany, a jego prochy (uwaga, teraz zaczyna robić się ciekawie) wtłoczone w dwanaście płyt winylowych, po jednej dla każdego capo rodziny DeLuca... Mafiozi nie przewidzieli jednak, że gniew bywa silniejszy od śmierci – i puszczając czarne płyty w ruch, przywołają z zaświatów żądnego krwi ducha Tony’ego Starksa – niepokonanego, okrutnego awatara zemsty – Ghostface Killah. Sequel przenosi nas w lata 70, ze słonecznych Włoch do Nowego Jorku. Okazuje się, że właśnie tam – po pamiętnej krwawej łaźni z „jedynki” (spoiler - ale chyba nie spodziewaliście się innego zakończenia…?) – schroniła się garstka pozostałych przy życiu członków rodziny DeLuca. Niestety, mafiozi to mafiozi, i nie zaprzestali przestępczej działalności… I przez to znów zadarli z niewłaściwą osobą – tym razem z niejako głównym bohaterem „TRtDII”, trzęsącym Wielkim Jabłkiem gangsterem Lesterem Kane'em – granym przez wielkiego nieobecnego w obsadzie „jedynki”, Raekwona. Sprawa jest osobista – DeLukasi, przypuściwszy atak na podwładnych Kane’a, zabili także jego żonę i dziecko… Dość powiedzieć, że Kane ma wystarczająco dużo powodów, by pragnąć krwawej wendetty. Przypadkiem w jego ręce trafia dwanaście niepozornych, lśniących czarnych płyt…Intryga jest nieco bardziej skomplikowana, i więcej zdradzać nie będę. Co rzuca się w uszy po odsłuchu „dwójki” (czy mogę na potrzeby recenzji przeinaczyć tytuł na „24 Reasons to Die”?) – tak jak powyżej wspomniałem, to niekoniecznie GFK jest tu głównym bohaterem. Przez większą część (króciutkiej – o tym za chwilę) płyty Tony jest jakby drugim narratorem, w akcję (spoiler) wskakuje - i to jak! - dopiero pod koniec. Prym wiedzie tu Lester Kane. The Chef płynie na dusznych, silnie czerpiących ze szkoły Wu podkładach znakomicie, o wiele swobodniej niż na produkcjach z tegorocznej solówki (recenzja nadchodzi, stay tuned). Najsilniejsze momenty płyty to wspólne "sceny" Ghostface'a i Raekwona - udowadniające wszem i wobec, dlaczego panowie uważani są za jeden z najlepszych duetów w historii. "Blackout" czy grande finale w postaci "Resurrection Morning" to czysta poezja.(W sumie jestem ciekaw - czy "24 Reasons" zostało wydane tak szybko dlatego, żeby zdążyć przed 20. rocznicą "Only Built 4 Cuban Linx"...?) Wracając do fabuły. Zgodnie z regułą sequeli, jest brutalniej, ostrzej, stawki są wyższe – jest też… krócej. „24 Reasons” trwa zaledwie pół godziny – niemal o 10 minut krócej niż jedynka. To album po brzegi wypakowany akcją – tylko że to właśnie jego główna wada. Brakuje tu wolniejszych, lżejszych momentów, takich jak przepiękne „The Center of All Attention” z jedynki czy „The Thin Line Between Love and Hate” z „36 Seasons”… Momentów, które pozwoliłyby odetchnąć, dodałyby nieco głębi do całej opowieści.W ogóle nie ukrywam, że podczas odsłuchu towarzyszyło mi poczucie pewnej „niedbałości”, zarówno w wersach (I watch him take his life like a suicide bomber...?), jak i w jawnym lekceważeniu pewnych szczegółów w fabule. Zupełnie, jakby „24 Reasons” przygotowywano w pośpiechu, aby wydać jak najszybciej. Tym samym mamy tu do czynienia z pewnymi błędami i nielogicznościami, np. Rae w „Return of the Savage” rapuje: Decapitating heads like a journalist snatched by ISIS - czy ISIS istniało w latach 70.? Największy błąd, a nawet dwa - występują pod sam koniec, w narracji RZArectora w „Life’s a Rebirth” (mam nadzieję, że docenicie subtelną grę słów, inaczej będę niepocieszony…). Jakim cudem tak ewidentne babole znalazły się na albumie, do tego konceptualnym, gdzie - zdawałoby się - fabuła ma być dopracowana w najdrobniejszych detalach?! „24 Reasons” zawiera chyba najbardziej zaskakującą listę featuringów, jaką widziałem na albumie Ghosta, od czasów "Ghostdeini"... Obok Raekwona i RZA w roli narratora, mamy tu Bilala (który ma absolutnie złotą passę - od "To Pimp a Butterly" każdy jego featuring jest zna-ko-mi-ty), jednego z moich ulubionych wymiataczy Chino XL oraz zacną kalifornijską reprezentację: Vince Staples (mistrzowska zwrotka na "Get the Money"), Lyrics Born i Scarub... Dobór dziwny, przyznaję, i kwestią dyskusyjną jest, czy panowie spisali się lepiej niż Wu Family (Masta Killa, Inspectah Deck i Killa Sin) na jedynce. Dla mnie oszczędne, brudne brzmienie od Adriana Younge'a nie pasuje w pełni do westcoastowych wojowników - acz panowie na "Death's Invitation" bawią się flow naprawdę okazale (off-beat, wielokrotne - do wyboru, do koloru), dostarczając ohydnie szczegółowe opisy wydarzeń w domu Kane'a (spoiler).Właśnie - brzmienie. Czuwał nad nim - jako się rzekło - maestro Adrian Younge. Tak samo jak na "Twelve Reasons", Adrian częstuje nas vintage'owym koktajlem dźwięków stylizowanych na lata 60. - 70. Silne wpływy Ennio Morricone wciąż są obecne (zwłaszcza na "Return of the Savage" - posłuchajcie tylko tych chórków), wszelako Younge postawił teraz na bardziej mroczne brzmienie, jakby żywcem wyjęte z kryminałów lat 70. (posłuchajcie choćby takiego "Daily News" z cudownymi fragmentami gitary z efektami wah-wah - czy też gęstego "Get the Money", wręcz idealnego soundtracku do grubego skoku) Więcej tu syntezatorów ("Powerful One" i ten nagły atak tandetnych synthów! "Let the Record Spin"!), ba, nawet perkusja zdaje się być bardziej ciężka, bezlitosna wręcz ("Daily News")... Moimi ulubionym trackami - Bogu dzięki za drugi dysk wydania fizycznego, po brzegi wypełniony instrumentalami - są "Return of the Savage" (ta gitara!) i "Blackout" (zabójcze kombo perkusja-klawisze, doskonały akompaniament do rzezi... Ups, chyba zdradziłem zakończenie - ale chyba nie spodziewaliście się innego...? Jednak - czy tylko mnie się zdaje, czy "Blackout" brzmi podejrzanie podobne do "Blood on the Cobblestones" z poprzedniego "odcinka"?). Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że produkcja przebija jedynkę - niestety nie. Jest tu kilka moim zdaniem nietrafionych "kompozycyjnych" decyzji, eksperymentów, które nie do końca się udały ("Death's Invitation Interlude" na przykład - na mój gust nieco zbyt "dramatyczne") - największym orzechem do zgryzienia jest dla mnie "Death's Invitation". Ten chłodny, hipnotyczny jazzujący sztos (żeby nie było, świetnie się go słucha) - średnio pasuje do wydarzeń weń opisywanych. Niemniej, muzyka - jej dopracowanie (ilość użytych instrumentów autentycznie powala - od saksofonu poprzez wibrafon, Fender Rhodes, ba, nawet sitar elektryczny - do tego fakt, że na WSZYSTKICH tych instrumentach grał sam Younge... Czapki z głów!) klimat, "kinowość" można by rzec - to zdecydowanie najmocniejszy element "24 Reasons". Summa summarum jednak – niestety, drugi raz w tym roku muszę napisać, że nowy album Ghostface’a mnie rozczarował. Na serio nie mogę znaleźć żadnej logiki w ultraszybkim wypuszczaniu przez Wallabee Champa kolejnych półgodzinnych materiałów na jazzowych bądź soulowych podkładach stylizowanych na lata 70… Tym bardziej, że siła rażenia „TRtDII” jest zauważalnie mniejsza, po tym, jak w grudniu mieliśmy okazję posłuchać „36 Seasons” – albumu bardzo podobnego do "TRtDII", znacznie bardziej ciekawszego, lepiej wciągającego słuchacza w opowiadaną historię (nawet, jeśli – umówmy się – była ona sztampowa, a miejscami głupia jak but), i ze znacznie lepiej nakreślonymi postaciami (AZ!) Mam nadzieję, że teraz, po wydaniu „24 Reasons” Ghost trochę przystopuje i z większą starannością dopracuje pewną na 100% trzecią część serii „Twelve Reasons…” (…Trzecia część, czyli… „36 Reasons”?)”. „TRtDII” otrzymuje ode mnie trójczynę z plusem. Bawiłem się przy albumie lepiej niż przy "Sour Soul", ale i tak - co za dużo, to niezdrowo, Ghost. W niewiarygodnie bogatej dyskografii Ghostface Killah znajdziemy wiele arcyciekawych krążków - jednym z najbardziej interesujących jednak jest bez wątpienia "Twelve Reasons to Die" z 2013 roku. Kooperacja z kalifornijskim wirtuozem brzmienia lat 60.i 70., multiinstrumentalistą Adrianem Younge, konceptualny album silnie inspirowany krwawymi, niskbudżetowymi włoskimi filmami giallo - dla mnie osobiście jeden z najlepszych, najbardziej klimatycznych albumów wydanych w obfitym w grube premiery roku 2013... Sequel "Twelve Reasons" był sprawą oczywistą - i w tym roku, zaledwie trzy miesiące (!!!) po ostatnim krążku, "Sour Soul", otrzymujemy drugą część opowieści o żądnym zemsty duchu Tony'ego Starksa. Let the record spin.

Dla tych, którzy jeszcze nie słuchali opusu Ghosta i Adriana - uwaga, spoilery.  

Bohaterem „Twelve Reasons to Die” był Tony Starks – przerażająco skuteczny zabójca na usługach włoskiej rodziny DeLuca. Ambitny Tony - którego DeLukasi nie chcą uczynić tzw. made man - buntuje się przeciwko swym pracodawcom. Niestety, nie wychodzi mu to na dobre – zdradzony przez najbliższą mu osobę, Tony zostaje schwytany w pułapkę, zamordowany, a jego prochy (uwaga, teraz zaczyna robić się ciekawie) wtłoczone w dwanaście płyt winylowych, po jednej dla każdego capo rodziny DeLuca... Mafiozi nie przewidzieli jednak, że gniew bywa silniejszy od śmierci – i puszczając  czarne płyty w ruch, przywołają z zaświatów żądnego krwi ducha Tony’ego Starksa – niepokonanego, okrutnego awatara zemsty – Ghostface Killah. 

Sequel przenosi nas w lata 70, ze słonecznych Włoch do Nowego Jorku. Okazuje się, że właśnie tam – po pamiętnej krwawej łaźni z „jedynki” (spoiler - ale chyba nie spodziewaliście się innego zakończenia…?) – schroniła się garstka pozostałych przy życiu członków rodziny DeLuca. Niestety, mafiozi to mafiozi, i nie zaprzestali przestępczej działalności… I przez to znów zadarli z niewłaściwą osobą – tym razem z niejako głównym bohaterem „TRtDII”, trzęsącym Wielkim Jabłkiem gangsterem Lesterem Kane'em – granym przez wielkiego nieobecnego w obsadzie „jedynki”, Raekwona. Sprawa jest osobista – DeLukasi, przypuściwszy atak na podwładnych Kane’a, zabili także jego żonę i dziecko… Dość powiedzieć, że Kane ma wystarczająco dużo powodów, by pragnąć krwawej wendetty. Przypadkiem w jego ręce trafia dwanaście niepozornych, lśniących czarnych płyt…

Intryga jest nieco bardziej skomplikowana, i więcej zdradzać nie będę. Co rzuca się w uszy po odsłuchu „dwójki” (czy mogę na potrzeby recenzji przeinaczyć tytuł na „24 Reasons to Die”?) – tak jak powyżej wspomniałem, to niekoniecznie GFK jest tu głównym bohaterem. Przez większą część (króciutkiej – o tym za chwilę) płyty Tony jest jakby drugim narratorem, w akcję (spoiler) wskakuje - i to jak! - dopiero pod koniec. Prym wiedzie tu Lester Kane. The Chef płynie na dusznych, silnie czerpiących ze szkoły Wu podkładach znakomicie, o wiele swobodniej niż na produkcjach z tegorocznej solówki (recenzja nadchodzi, stay tuned). Najsilniejsze momenty płyty to wspólne "sceny" Ghostface'a i Raekwona - udowadniające wszem i wobec, dlaczego panowie uważani są za jeden z najlepszych duetów w historii.  "Blackout" czy grande finale w postaci "Resurrection Morning" to czysta poezja.

(W sumie jestem ciekaw - czy "24 Reasons" zostało wydane tak szybko dlatego, żeby zdążyć przed 20. rocznicą "Only Built 4 Cuban Linx"...?)  

Wracając do fabuły. Zgodnie z regułą sequeli, jest brutalniej, ostrzej, stawki są wyższe – jest też… krócej. „24 Reasons” trwa zaledwie pół godziny – niemal o 10 minut krócej niż jedynka. To album po brzegi wypakowany akcją – tylko że to właśnie jego główna wada. Brakuje tu wolniejszych, lżejszych momentów, takich jak przepiękne „The Center of All Attention” z jedynki czy „The Thin Line Between Love and Hate” z „36 Seasons”… Momentów, które pozwoliłyby odetchnąć, dodałyby nieco głębi do całej opowieści.

W ogóle nie ukrywam, że podczas odsłuchu towarzyszyło mi poczucie pewnej „niedbałości”, zarówno w wersach (I watch him take his life like a suicide bomber...?), jak i w jawnym lekceważeniu pewnych szczegółów w fabule. Zupełnie, jakby „24 Reasons” przygotowywano w pośpiechu, aby wydać jak najszybciej. Tym samym mamy tu do czynienia z pewnymi błędami i nielogicznościami, np. Rae w „Return of the Savage” rapuje: Decapitating heads like a journalist snatched by ISIS - czy ISIS istniało w latach 70.? 

Największy błąd, a nawet dwa - występują pod sam koniec, w narracji RZArectora w „Life’s a Rebirth” (mam nadzieję, że docenicie subtelną grę słów, inaczej będę niepocieszony…). Jakim cudem tak ewidentne babole znalazły się na albumie, do tego konceptualnym, gdzie - zdawałoby się - fabuła ma być dopracowana w najdrobniejszych detalach?! 

„24 Reasons” zawiera chyba najbardziej zaskakującą listę featuringów, jaką widziałem na albumie Ghosta, od czasów "Ghostdeini"... Obok Raekwona i RZA w roli narratora, mamy tu Bilala (który ma absolutnie złotą passę - od "To Pimp a Butterly" każdy jego featuring jest zna-ko-mi-ty), jednego z moich ulubionych wymiataczy Chino XL oraz zacną kalifornijską reprezentację: Vince Staples (mistrzowska zwrotka na "Get the Money"), Lyrics Born i Scarub... Dobór dziwny, przyznaję, i kwestią dyskusyjną jest, czy panowie spisali się lepiej niż Wu Family (Masta Killa, Inspectah Deck i Killa Sin) na jedynce. Dla mnie oszczędne, brudne brzmienie od Adriana Younge'a nie pasuje w pełni do westcoastowych wojowników - acz panowie na "Death's Invitation"  bawią się flow naprawdę okazale (off-beat, wielokrotne - do wyboru, do koloru), dostarczając ohydnie szczegółowe opisy wydarzeń w domu Kane'a (spoiler).

Właśnie - brzmienie. Czuwał nad nim - jako się rzekło - maestro Adrian Younge. Tak samo jak na "Twelve Reasons", Adrian częstuje nas vintage'owym koktajlem dźwięków stylizowanych na lata 60. - 70. Silne wpływy Ennio Morricone wciąż są obecne (zwłaszcza na "Return of the Savage" - posłuchajcie tylko tych chórków), wszelako Younge postawił teraz na bardziej mroczne brzmienie, jakby żywcem wyjęte z kryminałów lat 70. (posłuchajcie choćby takiego "Daily News" z cudownymi fragmentami gitary z efektami wah-wah - czy też gęstego "Get the Money", wręcz idealnego soundtracku do grubego skoku) Więcej tu syntezatorów ("Powerful One" i  ten nagły atak tandetnych synthów! "Let the Record Spin"!), ba, nawet perkusja zdaje się być bardziej ciężka, bezlitosna wręcz ("Daily News")... Moimi ulubionym trackami - Bogu dzięki za drugi dysk wydania fizycznego, po brzegi wypełniony instrumentalami - są "Return of the Savage" (ta gitara!) i "Blackout" (zabójcze kombo perkusja-klawisze, doskonały akompaniament do rzezi... Ups, chyba zdradziłem zakończenie - ale chyba nie spodziewaliście się innego...? Jednak - czy tylko mnie się zdaje, czy "Blackout" brzmi podejrzanie podobne do "Blood on the Cobblestones" z poprzedniego "odcinka"?). Skłamałbym jednak, gdybym napisał, że produkcja przebija jedynkę - niestety nie. Jest tu kilka moim zdaniem nietrafionych "kompozycyjnych" decyzji, eksperymentów, które nie do końca się udały ("Death's Invitation Interlude" na przykład - na mój gust nieco zbyt "dramatyczne") - największym orzechem do zgryzienia jest dla mnie "Death's Invitation". Ten chłodny, hipnotyczny jazzujący sztos (żeby nie było, świetnie się go słucha) - średnio pasuje do wydarzeń weń opisywanych. Niemniej, muzyka - jej dopracowanie(ilość użytych instrumentów autentycznie powala - od saksofonu poprzez wibrafon, Fender Rhodes, ba, nawet sitar elektryczny - do tego fakt, że na WSZYSTKICH tych instrumentach grał sam Younge... Czapki z głów!)klimat, "kinowość" można by rzec - to zdecydowanie najmocniejszy element "24 Reasons".  

Summa summarum jednak – niestety, drugi raz w tym roku muszę napisać, że nowy album Ghostface’a mnie rozczarował. Na serio nie mogę znaleźć żadnej logiki w ultraszybkim wypuszczaniu przez Wallabee Champa kolejnych półgodzinnych materiałów na jazzowych bądź soulowych podkładach stylizowanych na lata 70… Tym bardziej, że siła rażenia „TRtDII” jest zauważalnie mniejsza, po tym, jak w grudniu mieliśmy okazję posłuchać „36 Seasons” – albumu bardzo podobnego do "TRtDII", znacznie bardziej ciekawszego, lepiej wciągającego słuchacza w opowiadaną historię (nawet, jeśli – umówmy się – była ona sztampowa, a miejscami głupia jak but), i ze znacznie lepiej nakreślonymi postaciami (AZ!) Mam nadzieję, że teraz, po wydaniu „24 Reasons” Ghost trochę przystopuje i z większą starannością dopracuje pewną na 100% trzecią część serii „Twelve Reasons…” (…Trzecia część, czyli… „36 Reasons”?)”. „TRtDII” otrzymuje ode mnie trójczynę z plusem. Bawiłem się przy albumie lepiej niż przy "Sour Soul", ale i tak - co za dużo, to niezdrowo, Ghost.

                                              

                                              

]]>
Ghostface Killah - nowy singiel z "Twelve Reasons to Die II"https://popkiller.kingapp.pl/2015-06-26,ghostface-killah-nowy-singiel-z-twelve-reasons-to-die-iihttps://popkiller.kingapp.pl/2015-06-26,ghostface-killah-nowy-singiel-z-twelve-reasons-to-die-iiJune 26, 2015, 9:58 amMaciej WojszkunTo się nazywa tempo! W grudniu - "36 Seasons", w lutym jazzowa kooperacja z tercetem BADBADNOTGOOD "Sour Soul"... A już za kilka tygodni, bo 10 lipca, Ghostface Killah a.k.a. Tony Starks a.k.a. Ironman a.k.a. The Wallabee Champ a.k.a Pretty Toney a.k.a... (No dobra, już nie będę) wypuści długo oczekiwany sequel do swego znakomitego albumu "Twelve Reasons to Die". Sequel krwawej, inspirowanej włoskimi horrorami giallo historii z "jedynki" ma być podobno jeszcze bardziej złowieszczy i mroczny, a jego akcja ma się toczyć dziesięć lat po wydarzeniach z pierwszego albumu, w latach 70., na ulicach Nowego Jorku... Ghostface Killah ponownie łączy siły z utalentowanym kompozytorem Adrianem Younge, do nagrań zaprosił także plejadę znakomitych gości - m.in. Bilala, Chino XL, Vince'a Staplesa... Pojawią się także reprezentanci Mighty Wu-Tangu - RZA, który jest narratorem całego albumu - a także, uwaga, Raekwon, wcielający się w rolę bezwzgędnego gangstera Lestera Kane'a. Będzie się działo!Po dwóch singlach - "Return of the Savage" i "Let the Record Spin" - Ghost i Adrian atakują z trzecim kozakiem, "Get the Money" w asyście tegorocznego Freshmana XXL Vince'a Staplesa. Check it out. Co natomiast z innym projektem Ghosta, mityczną już niemal kooperacją "DOOMStarks" z MF Doomem? Wszystko wskazuje na to, że jej także się doczekamy, być może jeszcze w tym roku. Jak donosi Pitchfork, podczas festiwalu Ill Points w Miami, w dniach 9-11 października, panowie Stark i DOOM mają zaprezentować specjalny set z nowiutkimi numerami! Czekamy z niecierpliwością!Tracklista "Twelve Reasons to Die II" prezentuje się następująco: Powerful OneReturn of the Savage (feat. Raekwon & RZA)King of New York (feat. Raekwon)Rise Up (feat. Scarub)Daily NewsGet the Money (feat. Vince Staples)Death's Invitation Interlude (feat. RZA)Death's Invitation (feat. Lyrics Born, Scarub & Chino XL)Let the Record Spin Interlude (feat. RZA)Let the Record Spin (feat. Raekwon)Black Out (feat. Raekwon)Resurrection Morning (feat. Raekwon & Bilal)Life's a Rebirth (feat. RZA) To się nazywa tempo! W grudniu - "36 Seasons", w lutym jazzowa kooperacja z tercetem BADBADNOTGOOD "Sour Soul"... A już za kilka tygodni, bo 10 lipca, Ghostface Killah a.k.a. Tony Starks a.k.a. Ironman a.k.a. The Wallabee Champ a.k.a Pretty Toney a.k.a... (No dobra, już nie będę) wypuści długo oczekiwany sequel do swego znakomitego albumu "Twelve Reasons to Die". Sequel krwawej, inspirowanej włoskimi horrorami giallo historii z "jedynki" ma być podobno jeszcze bardziej złowieszczy i mroczny, a jego akcja ma się toczyć dziesięć lat po wydarzeniach z pierwszego albumu, w latach 70., na ulicach Nowego Jorku... 

Ghostface Killah ponownie łączy siły z utalentowanym kompozytorem Adrianem Younge, do nagrań zaprosił także plejadę znakomitych gości - m.in. Bilala, Chino XL, Vince'a Staplesa... Pojawią się także reprezentanci Mighty Wu-Tangu - RZA, który jest narratorem całego albumu - a także, uwaga, Raekwon, wcielający się w rolę bezwzgędnego gangstera Lestera Kane'a. Będzie się działo!

Po dwóch singlach - "Return of the Savage" i "Let the Record Spin" - Ghost i Adrian atakują z trzecim kozakiem, "Get the Money" w asyście tegorocznego Freshmana XXL Vince'a Staplesa. Check it out. 

Co natomiast z innym projektem Ghosta, mityczną już niemal kooperacją "DOOMStarks" z MF Doomem? Wszystko wskazuje na to, że jej także się doczekamy, być może jeszcze w tym roku. Jak donosi Pitchfork, podczas festiwalu Ill Points w Miami, w dniach 9-11 października, panowie Stark i DOOM mają zaprezentować specjalny set z nowiutkimi numerami! Czekamy z niecierpliwością!

Tracklista "Twelve Reasons to Die II" prezentuje się następująco: 

  1. Powerful One
  2. Return of the Savage (feat. Raekwon & RZA)
  3. King of New York (feat. Raekwon)
  4. Rise Up (feat. Scarub)
  5. Daily News
  6. Get the Money (feat. Vince Staples)
  7. Death's Invitation Interlude (feat. RZA)
  8. Death's Invitation (feat. Lyrics Born, Scarub & Chino XL)
  9. Let the Record Spin Interlude (feat. RZA)
  10. Let the Record Spin (feat. Raekwon)
  11. Black Out (feat. Raekwon)
  12. Resurrection Morning (feat. Raekwon & Bilal)
  13. Life's a Rebirth (feat. RZA)  

                                               

                                               

                                               

]]>
Ghostface Killah and Adrian Younge "Twelve Reasons to Die II" - garść informacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2015-05-29,ghostface-killah-and-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-ii-garsc-informacjihttps://popkiller.kingapp.pl/2015-05-29,ghostface-killah-and-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-ii-garsc-informacjiMay 29, 2015, 1:55 pmWojciech GraczykTen Pan to ma rozmach. W grudniu wydał "36 Seasons", w marcu "Sour Soul" z BADBADNOTGOOD, a już niedługo na nasze słuchawki zawita druga część "Twelve Reasons to Die". Ciekawi jesteście kiedy to nastąpi? 10 lipca. Obok z resztą możecie zobaczyć okładkę, a w rozwinięciu tracklistę oraz utwór promujący, w którym to występuje Raekwon i RZA. Wśród gości pojawi się również Vince Staples."Return of Savage""Tracklista"Ten Pan to ma rozmach. W grudniu wydał "36 Seasons", w marcu "Sour Soul" z BADBADNOTGOOD, a już niedługo na nasze słuchawki zawita druga część "Twelve Reasons to Die". Ciekawi jesteście kiedy to nastąpi? 10 lipca. Obok z resztą możecie zobaczyć okładkę, a w rozwinięciu tracklistę oraz utwór promujący, w którym to występuje Raekwon i RZA. Wśród gości pojawi się również Vince Staples.

"Return of Savage"

"Tracklista"

]]>
Adrian Younge presents Souls of Mischief "There Is Only Now"https://popkiller.kingapp.pl/2014-07-28,adrian-younge-presents-souls-of-mischief-there-is-only-nowhttps://popkiller.kingapp.pl/2014-07-28,adrian-younge-presents-souls-of-mischief-there-is-only-nowJuly 28, 2014, 7:36 pmMaciej WojszkunNowy, konceptualny album kultowej ekipy z Oakland, twórców klasycznego "93 'til Infinity". Produkcją całości zajął się uznany producent Adrian Younge, znany z projektu "Twelve Reasons to Die" Ghostface'a. Gościnnie na "There Is Only Now" pojawili się m.in. Busta Rhymes i Snoop Dogg, narratorem całości jest natomiast Ali Shaheed Muhammad z A Tribe Called Quest.Tracklista: K-NOW IntroTime Stopped 2.20Womack's Lament (+ Busta Rhymes)Panic StruckK-NOW Interlude 1Another Part of You (+ William Hart)All You Got is Your WordThere is Only Now (+ Snoop Dogg)Meet WomackK-NOW Interlude 2Miriam Got a MickeyStone Cold (+ Scarub)The SynopsisGhetto SuperheroK-NOW RepriseNarrow EscapeFinally BackThe Last ActK-NOW Outro [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"15695","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]Nowy, konceptualny album kultowej ekipy z Oakland, twórców klasycznego "93 'til Infinity". Produkcją całości zajął się uznany producent Adrian Younge, znany z projektu "Twelve Reasons to Die" Ghostface'a. Gościnnie na "There Is Only Now" pojawili się m.in. Busta Rhymes i Snoop Dogg, narratorem całości jest natomiast Ali Shaheed Muhammad z A Tribe Called Quest.

Tracklista: 

  1. K-NOW Intro
  2. Time Stopped 2.20
  3. Womack's Lament (+ Busta Rhymes)
  4. Panic Struck
  5. K-NOW Interlude 1
  6. Another Part of You (+ William Hart)
  7. All You Got is Your Word
  8. There is Only Now (+ Snoop Dogg)
  9. Meet Womack
  10. K-NOW Interlude 2
  11. Miriam Got a Mickey
  12. Stone Cold (+ Scarub)
  13. The Synopsis
  14. Ghetto Superhero
  15. K-NOW Reprise
  16. Narrow Escape
  17. Finally Back
  18. The Last Act
  19. K-NOW Outro

                                               [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"15695","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

]]>
Souls Of Mischief & Adrian Younge "There Is Only Now"https://popkiller.kingapp.pl/2013-12-22,souls-of-mischief-adrian-younge-there-is-only-nowhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-12-22,souls-of-mischief-adrian-younge-there-is-only-nowDecember 22, 2013, 2:58 pmAdmin stronySouls Of Mischief to czteroosobowa grupa, która sumarycznie daje prawdziwą legendę kalifornijskiego undergroundu. Niedawno follow-upował ich Joey Bada$$, a ogólnie follow-upował już prawie każdy. Ostatni album, który wydali to pochodzący z 2009 "Montezuma's Revenge", który wyprodukował im one and only Prince Paul. Fani Hieroglyphics mogą zacząć odliczanie do premiery nowego albumu grupy i to nie byle jakiego. "There Is Only Now" będzie wynikiem współpracy SOM z Adrianem Youngiem, który w tym roku pokazał jak pracować nad albumami takich legend przy okazji rewelacyjnego "Twelve Reasons To Die" z Ghostfacem.Tracklista:na razie nieznanaSouls Of Mischief to czteroosobowa grupa, która sumarycznie daje prawdziwą legendę kalifornijskiego undergroundu. Niedawno follow-upował ich Joey Bada$$, a ogólnie follow-upował już prawie każdy. Ostatni album, który wydali to pochodzący z 2009 "Montezuma's Revenge", który wyprodukował im one and only Prince Paul. Fani Hieroglyphics mogą zacząć odliczanie do premiery nowego albumu grupy i to nie byle jakiego. "There Is Only Now" będzie wynikiem współpracy SOM z Adrianem Youngiem, który w tym roku pokazał jak pracować nad albumami takich legend przy okazji rewelacyjnego "Twelve Reasons To Die" z Ghostfacem.

Tracklista:

na razie nieznana

]]>
Adrian Younge Presents Souls Of Mischief "There Is Only Now" - album nadchodzihttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-12,adrian-younge-presents-souls-of-mischief-there-is-only-now-album-nadchodzihttps://popkiller.kingapp.pl/2013-07-12,adrian-younge-presents-souls-of-mischief-there-is-only-now-album-nadchodziJuly 11, 2013, 10:01 pmDaniel WardzińskiSouls Of Mischief to czteroosobowa grupa, która sumarycznie daje prawdziwą legendę kalifornijskiego undergroundu. Niedawno follow-upował ich Joey Bada$$, a ogólnie follow-upował już prawie każdy. Ostatni album, który wydali to pochodzący z 2009 "Montezuma's Revenge", który wyprodukował im one and only Prince Paul. Fani Hieroglyphics mogą zacząć odliczanie do premiery nowego albumu grupy i to nie byle jakiego. "There Is Only Now" będzie wynikiem współpracy SOM z Adrianem Youngiem, który w tym roku pokazał jak pracować nad albumami takich legend przy okazji rewelacyjnego "Twelve Reasons To Die" z Ghostfacem. O poziomie jego umiejętności dla tych, którzy nie słyszeli go w akcji może świadczyć to, że na nowym krążku Jaya-Z "Magna Carta Holy Grai" wykorzystano dwie bardzo znaczące próbki sampli z jego numerów.Adrian zdradził swoje plany na wspólny album z Souls Of Mischief w nowym wywiadzie dla XXL'a, gdzie rozmawiał również na temat dwóch sampli z "Something About April", które znalazły się na "Magna Carta Holy Grail". Wywiad w całości możecie przeczytać TUTAJ. Grafika, którą widzicie obok to oficjalna okładka nadchodzącego materiału, co jak wierzymy świadczy o tym, że album będzie trzecim po "Twelve Reasons To Die" i kapitalnym materiale z The Delfonics krążkiem Adriana Younga, który usłyszymy w 2013. A pod spodem mała próbka tego na co stać była SOM we współpracy z Prince Paulem. Souls Of Mischief to czteroosobowa grupa, która sumarycznie daje prawdziwą legendę kalifornijskiego undergroundu. Niedawno follow-upował ich Joey Bada$$, a ogólnie follow-upował już prawie każdy. Ostatni album, który wydali to pochodzący z 2009 "Montezuma's Revenge", który wyprodukował im one and only Prince Paul. Fani Hieroglyphics mogą zacząć odliczanie do premiery nowego albumu grupy i to nie byle jakiego. "There Is Only Now" będzie wynikiem współpracy SOM z Adrianem Youngiem, który w tym roku pokazał jak pracować nad albumami takich legend przy okazji rewelacyjnego "Twelve Reasons To Die" z Ghostfacem. O poziomie jego umiejętności dla tych, którzy nie słyszeli go w akcji może świadczyć to, że na nowym krążku Jaya-Z "Magna Carta Holy Grai" wykorzystano dwie bardzo znaczące próbki sampli z jego numerów.

Adrian zdradził swoje plany na wspólny album z Souls Of Mischief w nowym wywiadzie dla XXL'a, gdzie rozmawiał również na temat dwóch sampli z "Something About April", które znalazły się na "Magna Carta Holy Grail". Wywiad w całości możecie przeczytać TUTAJ. Grafika, którą widzicie obok to oficjalna okładka nadchodzącego materiału, co jak wierzymy świadczy o tym, że album będzie trzecim po "Twelve Reasons To Die" i kapitalnym materiale z The Delfonics krążkiem Adriana Younga, który usłyszymy w 2013. A pod spodem mała próbka tego na co stać była SOM we współpracy z Prince Paulem.

 

]]>
Marco Polo "Newport Authority 2" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-16,marco-polo-newport-authority-2-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-16,marco-polo-newport-authority-2-recenzjaMay 16, 2013, 8:07 amDaniel WardzińskiMarco Polo o "Newport Authority 2" mówił, że to coś więcej niż mixtape. Jak dla mnie to w ogóle nie jest mixtape, to darmowy pełny album z premierowymi trackami na dodatek często pochodzącymi od postaci dla rap-gry legendarnych. Niełatwo jest kontynuować coś tak znakomitego jak "Port Authority", jeden z najlepszych albumów producenckich zeszłej dekady, materiał który dla fanów boom-bapowego rapu był jak świeży oddech i przywrócenie wiary, że się jednak da. Kanadyjski producent z nowojorskim stanem umysłu wyszlifował swój charakterystyczny styl i zrobił sporą karierę. Nie każdy może się pochwalić, że z jego bitu uczyniono tło do spotu drużyny NBA (Brooklyn Nets) i że pracował praktycznie z każdym z kim chciał.Wróćmy jednak do nowego materiału. Patrząc na tracklistę z jednej strony zaciera się ręce - mamy tutaj Rakima, Big Daddy Kane'a, Artifacts, Das EFX, Lil Fame'a, Tragedy'ego czy Large Professora. Z drugiej strony mała konsternacja bo legendy wymieszano z takimi postaciami jak Jaysaun, Big Gutta czy MidaZ The Beast. Spotkanie nowego ze starym w nurcie klasycznym to jednak cały czas kusząca oferta. Co się za nią kryje?Przyzwoity materiał z wielkimi momentami, przyjemne słuchadło, miły aperitiff przed drugą częścią "Port Authority", ale z całą pewnością nie krążek na miarę "jedynki" jeśli ktoś tego oczekiwał. To, że Marco jest kotem powszechnie wiadomo, ale nie uważam, żeby produkcje na tym materiale były idealne. Sporo świetnych sztosów, ale jak na ostatnią nadzieję boom-bapu to trochę mało tu basu, trochę za dużo niemrawych melodyjek pyrkających w tle i trochę niespecjalna selekcja raperów do poszczególnych numerów. No bo, bez urazy, ale Malcolm & Martin w tracku obok Rakima to chyba jakiś żart. Najmniej charyzmatyczni raperzy jakich słyszałem w tym roku, absolutnie nie nadrabiający nic treścią, marudy bez werwy i niczego co uzasadniałoby ich udział w tej płycie. First Division rapuje przyzwoicie, chwilami fajnie akcentuje i nawet do basicowego głosu idzie się przyzwyczaić, ale wystarczy, że wjeżdża Large Pro (w tym samym tracku) i gościu nie istnieje, zostaje zepchnięty w cień jak uczniak. MidaZ The Beast udowadnia, że potrafi bardzo szybko rapować, ale kto nie umie z tak pociętymi zwrotkami? Chociaż on z tych "mniej znanych" wypada tutaj jeszcze w miarę najlepiej, chociaż moja cierpliwość dla raperów, którzy brzmią jak wariacja Ill Billa z podkręconą prędkością powoli zaczyna się chyba wyczerpywać. Mało to oryginalne, a po sięgnięciu po co drugą płytę z antycznymi wzorkami na okładce znajdziecie takich trzydziestu. W pewnym momencie to nachalne nagromadzenie wersów przestaje imponować.Żeby jednak nie było - ten materiał ma mocne strony. Ma baaardzo mocne strony. Przede wszystkim są to dwa premierowe numery od Rakima i Big Daddy Kane'a. Może to nawet właśnie przez nie tak bardzo widać kontrast z wyżej wymienionymi MC's. Dwóch raperów, którzy wprowadzili rewolucję w sposobie posługiwania się słowem, byli naśladowani przez ponad 20 lat, a mimo to nadal brzmią nie do podrobienia, a co ważniejsza mają bardzo dużo do powiedzenia. Obydwa numery mocno trzymają się tematu, traktują na konkretny temat i są zdecydowanie najmocniejszymi momentami albumu. Świetnie prezentują się dwa zamykające materiał remixy - "What's Wrong" przerobione do potrzeb świetnego wokalu Reggiego B. na bicie, który najbardziej z całej płyty kojarzy się ze złotą erą. Drugi to "Stand Up" Tragedy Khadafiego, Lil Fame'a i Delfonics z Adrianem Youngiem... Ciężko o tym coś napisać, ale bardzo łatwo i przyjemnie się tego słucha. "You're in the presence of the legend right now, so stand up", nic do dodania. Świetnie prezentuje się "Double eXXecution" z Torae i Ruse Juxx'em, prawdziwie mordercze wejścia, bezlitosne nawijki, bardzo wysoki poziom. Na plus z pewnością zaliczyć można numery Artifacts (czy może raczej El Da Senseia, bo Tame One ewidentnie wciąż poszukuje formy, szczególnie w ostatnim wejściu brzmi niewyraźnie) i Das EFX w potężnym bangerze "BK 2 NJ", ale są to dwa dobre numery, bez żadnego superwielkiego szału.Podsumowując "Newport Authority 2" brzmi bardziej jak przedsmak niż pełnoprawny materiał. Niesie ze sobą świetne numery, ale też sporo takich, których równie dobrze mogłoby albo powinno tutaj nie być. Chyba po raz pierwszy na materiale Marco pewne zarzuty można też stawiać bitom. Szczególnie, kiedy poprzednimi materiałami powiesiło się poprzeczkę tak wysoko. Całość raczej na plus, więcej tu dobrego niż złego, ale jednak pewien niedosyt zostaje. Miejmy nadzieję, że zostanie w pełni zaspokojony "PA2". Marco Polo o "Newport Authority 2" mówił, że to coś więcej niż mixtape. Jak dla mnie to w ogóle nie jest mixtape, to darmowy pełny album z premierowymi trackami na dodatek często pochodzącymi od postaci dla rap-gry legendarnych. Niełatwo jest kontynuować coś tak znakomitego jak "Port Authority", jeden z najlepszych albumów producenckich zeszłej dekady, materiał który dla fanów boom-bapowego rapu był jak świeży oddech i przywrócenie wiary, że się jednak da. Kanadyjski producent z nowojorskim stanem umysłu wyszlifował swój charakterystyczny styl i zrobił sporą karierę. Nie każdy może się pochwalić, że z jego bitu uczyniono tło do spotu drużyny NBA (Brooklyn Nets) i że pracował praktycznie z każdym z kim chciał.

Wróćmy jednak do nowego materiału. Patrząc na tracklistę z jednej strony zaciera się ręce - mamy tutaj Rakima, Big Daddy Kane'a, Artifacts, Das EFX, Lil Fame'a, Tragedy'ego czy Large Professora. Z drugiej strony mała konsternacja bo legendy wymieszano z takimi postaciami jak Jaysaun, Big Gutta czy MidaZ The Beast. Spotkanie nowego ze starym w nurcie klasycznym to jednak cały czas kusząca oferta. Co się za nią kryje?

Przyzwoity materiał z wielkimi momentami, przyjemne słuchadło, miły aperitiff przed drugą częścią "Port Authority", ale z całą pewnością nie krążek na miarę "jedynki" jeśli ktoś tego oczekiwał. To, że Marco jest kotem powszechnie wiadomo, ale nie uważam, żeby produkcje na tym materiale były idealne. Sporo świetnych sztosów, ale jak na ostatnią nadzieję boom-bapu to trochę mało tu basu, trochę za dużo niemrawych melodyjek pyrkających w tle i trochę niespecjalna selekcja raperów do poszczególnych numerów. No bo, bez urazy, ale Malcolm & Martin w tracku obok Rakima to chyba jakiś żart. Najmniej charyzmatyczni raperzy jakich słyszałem w tym roku, absolutnie nie nadrabiający nic treścią, marudy bez werwy i niczego co uzasadniałoby ich udział w tej płycie. First Division rapuje przyzwoicie, chwilami fajnie akcentuje i nawet do basicowego głosu idzie się przyzwyczaić, ale wystarczy, że wjeżdża Large Pro (w tym samym tracku) i gościu nie istnieje, zostaje zepchnięty w cień jak uczniak. MidaZ The Beast udowadnia, że potrafi bardzo szybko rapować, ale kto nie umie z tak pociętymi zwrotkami? Chociaż on z tych "mniej znanych" wypada tutaj jeszcze w miarę najlepiej, chociaż moja cierpliwość dla raperów, którzy brzmią jak wariacja Ill Billa z podkręconą prędkością powoli zaczyna się chyba wyczerpywać. Mało to oryginalne, a po sięgnięciu po co drugą płytę z antycznymi wzorkami na okładce znajdziecie takich trzydziestu. W pewnym momencie to nachalne nagromadzenie wersów przestaje imponować.

Żeby jednak nie było - ten materiał ma mocne strony. Ma baaardzo mocne strony. Przede wszystkim są to dwa premierowe numery od Rakima i Big Daddy Kane'a. Może to nawet właśnie przez nie tak bardzo widać kontrast z wyżej wymienionymi MC's. Dwóch raperów, którzy wprowadzili rewolucję w sposobie posługiwania się słowem, byli naśladowani przez ponad 20 lat, a mimo to nadal brzmią nie do podrobienia, a co ważniejsza mają bardzo dużo do powiedzenia. Obydwa numery mocno trzymają się tematu, traktują na konkretny temat i są zdecydowanie najmocniejszymi momentami albumu. Świetnie prezentują się dwa zamykające materiał remixy - "What's Wrong" przerobione do potrzeb świetnego wokalu Reggiego B. na bicie, który najbardziej z całej płyty kojarzy się ze złotą erą. Drugi to "Stand Up" Tragedy Khadafiego, Lil Fame'a i Delfonics z Adrianem Youngiem... Ciężko o tym coś napisać, ale bardzo łatwo i przyjemnie się tego słucha. "You're in the presence of the legend right now, so stand up", nic do dodania. Świetnie prezentuje się "Double eXXecution" z Torae i Ruse Juxx'em, prawdziwie mordercze wejścia, bezlitosne nawijki, bardzo wysoki poziom. Na plus z pewnością zaliczyć można numery Artifacts (czy może raczej El Da Senseia, bo Tame One ewidentnie wciąż poszukuje formy, szczególnie w ostatnim wejściu brzmi niewyraźnie) i Das EFX w potężnym bangerze "BK 2 NJ", ale są to dwa dobre numery, bez żadnego superwielkiego szału.

Podsumowując "Newport Authority 2" brzmi bardziej jak przedsmak niż pełnoprawny materiał. Niesie ze sobą świetne numery, ale też sporo takich, których równie dobrze mogłoby albo powinno tutaj nie być. Chyba po raz pierwszy na materiale Marco pewne zarzuty można też stawiać bitom. Szczególnie, kiedy poprzednimi materiałami powiesiło się poprzeczkę tak wysoko. Całość raczej na plus, więcej tu dobrego niż złego, ale jednak pewien niedosyt zostaje. Miejmy nadzieję, że zostanie w pełni zaspokojony "PA2".

]]>
Ghostface Killah & Adrian Younge "Twelve Reasons To Die" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-07,ghostface-killah-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-05-07,ghostface-killah-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-recenzjaMay 7, 2013, 12:27 pmDaniel Wardziński"Twelve Reasons To Die" to dwie historie. Jedna jest o tym jak Tony Starks, dorobkiewicz-mafioso odchodzi od swojego dotychczasowego pracodawcy - rodziny DeLucas, by wyjść na swoje oraz o wszystkich następstwach tej decyzji ze śmiercią bohatera i jego odrodzeniem jako Ghostface Killah na czele. Druga historia to opowieść o fanie Wu-Tangu z Zachodniego Wybrzeża, wybitnie uzdolnionym, ale niszowym producencie i multiinstrumentaliście, który pewnego dnia otrzymuje telefon z Soul Temple Music z zapytaniem czy nie chciałby wyprodukować albumu Ghostface'a.Adrian Younge dla wielu fanów Wu był niezrozumiałym dodatkiem i najczęstszym pytaniem po ogłoszeniu ich collabo było "kto?!". Tymczasem to właśnie dzięki niemu nowy krążek jednego z "generałów" Klanu to jedna z najlepszych rzeczy jakie ten kiedykolwiek wypuścił na rynek. Serio.Po kolei jednak. "Twelve Reasons To Die" to koncept-album historię którego wymyślił... Adrian Younge. Gotowy pomysł podsunął pod nos Ghostface'a (a raczej jego managementu, bo panowie poznali się dopiero przy pierwszej próbie koncertowej!) i zobowiązał się zobrazować historię muzyką, która będzie brzmiała tak "jakby RZA urodził się dwie dekady wcześniej i był u szczytu swoich możliwości w czasach, kiedy nie było bitmaszyn". Choć kosmicznie dziwnym faktem wydaje się, że dwójka autorów albumu nie widziała się nawet raz, kiedy ten był w całości gotowy, to rekompensuje go coś innego - udział RZA. Mastermind Wu był przy rejestracji każdego dźwięku, a Adrian podkreśla jego znaczenie dla brzmienia materiału w każdej wypowiedzi dla mediów. Muzyka została nagrana przez Younge'a, który jest multiinstrumentalistą oraz jego zespół Venice Dawn, a to co ją cechuje oprócz wysokiej jakości to wyczucie czasu i miejsca, stylistyki i konwencji. Zapytany jaki wpływ miał Ghostface na kształt muzyki Younge odpowiedział, że bezpośrednio żaden, ale muzyka była skrojona pod jego styl, który autor zna na wylot. To bardzo słychać i to się bardzo dobrze sprawdza.Ghostface na tej płycie nie jest lepszy niż był, nie zaliczył technicznego progresu, nie podniósł poziomu lirycznego. Jest sobą i to w zupełności wystarczy. Nie próbuje dopasować się do jakiejś stylistyki, tylko działa w swojej koronnej, z którą jest mu bezsprzecznie najbardziej do twarzy. Można odnieść wrażenie, że sama niezbyt misterna historia na tym koncept-albumie jest bardziej pretekstem, żeby pokazać Ghostface'a w pewnych konwencjach. Najpierw jako Tony Starks, rosnący w siłę czarny don włoskiej mafii (strasznie brakuje tu Raekwona u jego boku), potem w romantyczno-konspiracyjnym wątku "nie ufaj nigdy kobiecie", czy wreszcie jako odrodzony Ghostface Killah, który przez pół płyty morduje swoich wrogów w opcji "pro violence". Goście na płycie przeważnie pojawiają się w konkretnych rolach i tak np. Capadonna jako przyjacielski głos rozsądku podpowiadający Starksowi, że jego dziewczyna jest podstawiona, sprawdza się chyba lepiej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Najlepsze featy z pewnością daje Killa Sin, zwróćcie na niego uwage. Dodajcie do tego RZA'ę w roli nastrojowego narratora.Najlepszym przymiotnikiem opisującym ten album jest "komixowy". Kiedy Ghostdini otwiera "An Unexpected Call" wersem "It was an evil day sun glistender over my city/ Shined bright through the window and the eyes of my kitty" czuje się gęstą atmosferę numeru stanowiącego punkt kulminacyjny historii, a sytuacji, kiedy ma się sceny przed oczami jest tutaj zatrzesięnie. "Twelve Reasons To Die" to Ghost w swojej najlepszej odsłonie. Bezwzględny skurwiel w stylu "Selling drugs is taboo but I ain't fucking sweating it". Typ, który składa swoim wrogom obietnice, że będzie zrzucał ich ciała z samolotu, a przed rzutem ostrzega przechodniów, żeby nie dostali pakunkiem. "Born into the life of crime" - w takiej kreacji jest superprzekonujący, a jego chaotyczne flow tylko dodaje temu wszystkiemu smaczku i Wu-Tangowej surowizny.Płyta jest bardzo bogata aranżacyjnie, ale jednocześnie utrzymana w piwniczno-garażowej, zasyfionej brudem perkusji konwencji, którą Young poczuł rewelacyjnie. Lekka psychodela, długie, wybrzmiewające akordy, proste melodie... Wokal Ironmana z tymi operowymi kobiecymi wokalami, trippującym późno60'sowym vibem i utrzymanym w sposób wybitny klimatem historii, którą producent materiału określił jako "vintage Italian horror" sprawiają, że materiał porywa i wciąga. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że historia gangstera ugotowanego w winylu z którego następnie włoska familia robi 12 LP dla każdego z członków rodziny to jest kino klasy C, ale dla fanów Wu chyba nie powinno być to zaskoczeniem, a tym bardziej przeszkodą? Adrian Younge zrobił z Ghostfacem to co mógł w tym momencie zrobić najlepszego, RZA w charakterze executive producera staje się jednym z najlepszych, a Ghostface, kiedy dać mu odpowiednie tło, zorganizować mu wszystko jak należy, nadal jest rap-hipnotyzerem. Dajcie się porwać tej historii. Zdecydowanie warto. "Twelve Reasons To Die" to dwie historie. Jedna jest o tym jak Tony Starks, dorobkiewicz-mafioso odchodzi od swojego dotychczasowego pracodawcy - rodziny DeLucas, by wyjść na swoje oraz o wszystkich następstwach tej decyzji ze śmiercią bohatera i jego odrodzeniem jako Ghostface Killah na czele. Druga historia to opowieść o fanie Wu-Tangu z Zachodniego Wybrzeża, wybitnie uzdolnionym, ale niszowym producencie i multiinstrumentaliście, który pewnego dnia otrzymuje telefon z Soul Temple Music z zapytaniem czy nie chciałby wyprodukować albumu Ghostface'a.

Adrian Younge dla wielu fanów Wu był niezrozumiałym dodatkiem i najczęstszym pytaniem po ogłoszeniu ich collabo było "kto?!". Tymczasem to właśnie dzięki niemu nowy krążek jednego z "generałów" Klanu to jedna z najlepszych rzeczy jakie ten kiedykolwiek wypuścił na rynek. Serio.

Po kolei jednak. "Twelve Reasons To Die" to koncept-album historię którego wymyślił... Adrian Younge. Gotowy pomysł podsunął pod nos Ghostface'a (a raczej jego managementu, bo panowie poznali się dopiero przy pierwszej próbie koncertowej!) i zobowiązał się zobrazować historię muzyką, która będzie brzmiała tak "jakby RZA urodził się dwie dekady wcześniej i był u szczytu swoich możliwości w czasach, kiedy nie było bitmaszyn". Choć kosmicznie dziwnym faktem wydaje się, że dwójka autorów albumu nie widziała się nawet raz, kiedy ten był w całości gotowy, to rekompensuje go coś innego - udział RZA. Mastermind Wu był przy rejestracji każdego dźwięku, a Adrian podkreśla jego znaczenie dla brzmienia materiału w każdej wypowiedzi dla mediów. Muzyka została nagrana przez Younge'a, który jest multiinstrumentalistą oraz jego zespół Venice Dawn, a to co ją cechuje oprócz wysokiej jakości to wyczucie czasu i miejsca, stylistyki i konwencji. Zapytany jaki wpływ miał Ghostface na kształt muzyki Younge odpowiedział, że bezpośrednio żaden, ale muzyka była skrojona pod jego styl, który autor zna na wylot. To bardzo słychać i to się bardzo dobrze sprawdza.

Ghostface na tej płycie nie jest lepszy niż był, nie zaliczył technicznego progresu, nie podniósł poziomu lirycznego. Jest sobą i to w zupełności wystarczy. Nie próbuje dopasować się do jakiejś stylistyki, tylko działa w swojej koronnej, z którą jest mu bezsprzecznie najbardziej do twarzy. Można odnieść wrażenie, że sama niezbyt misterna historia na tym koncept-albumie jest bardziej pretekstem, żeby pokazać Ghostface'a w pewnych konwencjach. Najpierw jako Tony Starks, rosnący w siłę czarny don włoskiej mafii (strasznie brakuje tu Raekwona u jego boku), potem w romantyczno-konspiracyjnym wątku "nie ufaj nigdy kobiecie", czy wreszcie jako odrodzony Ghostface Killah, który przez pół płyty morduje swoich wrogów w opcji "pro violence". Goście na płycie przeważnie pojawiają się w konkretnych rolach i tak np. Capadonna jako przyjacielski głos rozsądku podpowiadający Starksowi, że jego dziewczyna jest podstawiona, sprawdza się chyba lepiej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Najlepsze featy z pewnością daje Killa Sin, zwróćcie na niego uwage. Dodajcie do tego RZA'ę w roli nastrojowego narratora.

Najlepszym przymiotnikiem opisującym ten album jest "komixowy". Kiedy Ghostdini otwiera "An Unexpected Call" wersem "It was an evil day sun glistender over my city/ Shined bright through the window and the eyes of my kitty" czuje się gęstą atmosferę numeru stanowiącego punkt kulminacyjny historii, a sytuacji, kiedy ma się sceny przed oczami jest tutaj zatrzesięnie. "Twelve Reasons To Die" to Ghost w swojej najlepszej odsłonie. Bezwzględny skurwiel w stylu "Selling drugs is taboo but I ain't fucking sweating it". Typ, który składa swoim wrogom obietnice, że będzie zrzucał ich ciała z samolotu, a przed rzutem ostrzega przechodniów, żeby nie dostali pakunkiem. "Born into the life of crime" - w takiej kreacji jest superprzekonujący, a jego chaotyczne flow tylko dodaje temu wszystkiemu smaczku i Wu-Tangowej surowizny.

Płyta jest bardzo bogata aranżacyjnie, ale jednocześnie utrzymana w piwniczno-garażowej, zasyfionej brudem perkusji konwencji, którą Young poczuł rewelacyjnie. Lekka psychodela, długie, wybrzmiewające akordy, proste melodie... Wokal Ironmana z tymi operowymi kobiecymi wokalami, trippującym późno60'sowym vibem i utrzymanym w sposób wybitny klimatem historii, którą producent materiału określił jako "vintage Italian horror" sprawiają, że materiał porywa i wciąga. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że historia gangstera ugotowanego w winylu z którego następnie włoska familia robi 12 LP dla każdego z członków rodziny to jest kino klasy C, ale dla fanów Wu chyba nie powinno być to zaskoczeniem, a tym bardziej przeszkodą? Adrian Younge zrobił z Ghostfacem to co mógł w tym momencie zrobić najlepszego, RZA w charakterze executive producera staje się jednym z najlepszych, a Ghostface, kiedy dać mu odpowiednie tło, zorganizować mu wszystko jak należy, nadal jest rap-hipnotyzerem. Dajcie się porwać tej historii. Zdecydowanie warto.

 

]]>
Ghostface Killah & Adrian Younge "Rise Of The Ghostface Killah" - teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-17,ghostface-killah-adrian-younge-rise-of-the-ghostface-killah-teledyskhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-17,ghostface-killah-adrian-younge-rise-of-the-ghostface-killah-teledyskApril 17, 2013, 5:03 pmDaniel WardzińskiOczekiwanie na album Ghostface'a i jego nowego współpracownika trwało długo i dla fanów Wu nie było łatwe, szczególnie, że kolejne udostępniane numery przypominały o latach świetności Iron Mana. Doczekaliśmy się. Wczoraj krążek trafił na półki sklepowe w Stanach. Razem z premierą światło dzienne ujrzał teledysk do znanego już od dłuższego czasu numeru "Rise Of The Ghostface Killah". Kozackie, klimatyczne, żeby nie powiedzieć, że demoniczne video idealnie dopełnia muzykę. Tylko ta liczba wyświetleń zaskakująca, szczerze mówiąc wydawało mi się, że popularność filara w Wu w Stanach jest może mniejsza, ale nie że aż tak. Oczekiwanie na album Ghostface'a i jego nowego współpracownika trwało długo i dla fanów Wu nie było łatwe, szczególnie, że kolejne udostępniane numery przypominały o latach świetności Iron Mana. Doczekaliśmy się. Wczoraj krążek trafił na półki sklepowe w Stanach. Razem z premierą światło dzienne ujrzał teledysk do znanego już od dłuższego czasu numeru "Rise Of The Ghostface Killah". Kozackie, klimatyczne, żeby nie powiedzieć, że demoniczne video idealnie dopełnia muzykę. Tylko ta liczba wyświetleń zaskakująca, szczerze mówiąc wydawało mi się, że popularność filara w Wu w Stanach jest może mniejsza, ale nie że aż tak.

 

]]>
Ghostface Killah & Adrian Younge "Murder Spree" ft. Inspectah Deck, Masta Killa, U-God, Killa Sin - nowy numerhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-05,ghostface-killah-adrian-younge-murder-spree-ft-inspectah-deck-masta-killa-u-god-killa-sinhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-04-05,ghostface-killah-adrian-younge-murder-spree-ft-inspectah-deck-masta-killa-u-god-killa-sinApril 5, 2013, 3:38 pmDaniel WardzińskiPremiera "Twelve Reasons To Die" zbliża się wielkimi krokami - zostało 11 dni. Wczoraj bez większego rozgłosu Ghost i Adrian wrzucili do sieci nowy numer z pokaźną reprezentacją Wu-Fam. Gościnnie w "Murder Spree" nawinęli Inspectah Deck, Masta Killa, U-God i Killa Sin. Jeśli zdecydowalibyście się na zamówienie najszerszego zestawu za 55 dolców dostanie w nim nie tylko album na 2CD w wersji delux, ale też koszulkę, poster, pierwszą część komiksu "Twelve Reasons To Die", instrumentale i wokale na wosku, a na dodatkowej kasecie dostępna będzie wersja albumu w całości zremixowana przez Apollo Browna. Przewidziano 1000 egzemplarzy takiego wydania.Murder Spree [feat. Inspectah Deck, U-God, Masta Killa and Killa Sin] by Ghostface Killah and Adrian Younge Premiera "Twelve Reasons To Die" zbliża się wielkimi krokami - zostało 11 dni. Wczoraj bez większego rozgłosu Ghost i Adrian wrzucili do sieci nowy numer z pokaźną reprezentacją Wu-Fam. Gościnnie w "Murder Spree" nawinęli Inspectah Deck, Masta Killa, U-God i Killa Sin. Jeśli zdecydowalibyście się na zamówienie najszerszego zestawu za 55 dolców dostanie w nim nie tylko album na 2CD w wersji delux, ale też koszulkę, poster, pierwszą część komiksu "Twelve Reasons To Die", instrumentale i wokale na wosku, a na dodatkowej kasecie dostępna będzie wersja albumu w całości zremixowana przez Apollo Browna. Przewidziano 1000 egzemplarzy takiego wydania.

 

]]>
Ghostface Killah & Adrian Younge "Twelve Reasons To Die" - okładka i tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-09,ghostface-killah-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-okladka-i-tracklistahttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-09,ghostface-killah-adrian-younge-twelve-reasons-to-die-okladka-i-tracklistaMarch 9, 2013, 8:06 amDaniel WardzińskiWszyscy fani Wu-Tangu nie mogą się już doczekać szczegółów dotyczących zapowiedzianego niedawno przez Metha album Klanu. Oczekiwanie może dobrze umilić zapowiadający się wyśmienicie album Ghostface'a i Adriana Younge'a. Prezentowaliśmy wam już dwa single, które potwierdzają, że współpraca może okazać się bardzo owocna. Dla tych, którzy chcieliby mieć któreś z wyjątkowych wydań "Twelve Reasons To Die" ruszył już oficjalny preorder. W rozwinięciu znajdziecie pełną tracklistę albumu.01. Beware Of The Stare 02. Rise Of The Black Suits 03. I Declare War 04. Blood On The Cobblestones 05. The Center Of Attraction 06. Enemies All Around Me 07. An Unexpected Call (The Set Up) 08. The Rise Of The Ghostface Killah 09. The Catastrophe 10. Murder Spree 11. The Sure Shot (Parts One & Two) 12. 12 Reasons To DieWszyscy fani Wu-Tangu nie mogą się już doczekać szczegółów dotyczących zapowiedzianego niedawno przez Metha album Klanu. Oczekiwanie może dobrze umilić zapowiadający się wyśmienicie album Ghostface'a i Adriana Younge'a. Prezentowaliśmy wam już dwa single, które potwierdzają, że współpraca może okazać się bardzo owocna. Dla tych, którzy chcieliby mieć któreś z wyjątkowych wydań "Twelve Reasons To Die" ruszył już oficjalny preorder. W rozwinięciu znajdziecie pełną tracklistę albumu.

01. Beware Of The Stare
02. Rise Of The Black Suits
03. I Declare War
04. Blood On The Cobblestones
05. The Center Of Attraction
06. Enemies All Around Me
07. An Unexpected Call (The Set Up)
08. The Rise Of The Ghostface Killah
09. The Catastrophe
10. Murder Spree
11. The Sure Shot (Parts One & Two)
12. 12 Reasons To Die

]]>
Ghostface Killah & Adrian Younge "The Sure Shots Part 1 &2" - kolejny singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-06,ghostface-killah-adrian-younge-the-sure-shots-part-12-kolejny-singielhttps://popkiller.kingapp.pl/2013-03-06,ghostface-killah-adrian-younge-the-sure-shots-part-12-kolejny-singielMarch 6, 2013, 6:06 pmDaniel WardzińskiIronman szykuje się do dużego powrotu ze swoim "Twelve Reasons To Die", które wyprodukuje w całości Adrian Younge. Wielu mogło nie kojarzyć tego producenta i wiązać z tym obawy o poziom albumu. Te powinien rozwiać pierwszy singiel, który prezentowaliśmy TUTAJ. Dziś mamy dla was drugi zatytułowany "Sure Shots Part 1&2", który utwierdza nas w przekonaniu, że jest na co czekać. Przypomnijmy, że executive producerem materiału jest RZA, co zresztą słychać.PS: Method Man w trakcie ostatniego występu w LA Key's zapowiedział, że nowy album Wu-Tang Clanu ukaże się w 2013. Nie to, żebyśmy nie słyszeli takich niespełnionych obietnic wcześniej, ale może faktycznie coś jest na rzeczy?The Sure Shot [parts 1 and 2] by Ghostface Killah and Adrian Younge Ironman szykuje się do dużego powrotu ze swoim "Twelve Reasons To Die", które wyprodukuje w całości Adrian Younge. Wielu mogło nie kojarzyć tego producenta i wiązać z tym obawy o poziom albumu. Te powinien rozwiać pierwszy singiel, który prezentowaliśmy TUTAJ. Dziś mamy dla was drugi zatytułowany "Sure Shots Part 1&2", który utwierdza nas w przekonaniu, że jest na co czekać. Przypomnijmy, że executive producerem materiału jest RZA, co zresztą słychać.

PS: Method Man w trakcie ostatniego występu w LA Key's zapowiedział, że nowy album Wu-Tang Clanu ukaże się w 2013. Nie to, żebyśmy nie słyszeli takich niespełnionych obietnic wcześniej, ale może faktycznie coś jest na rzeczy?

 

]]>