"Przeciwieństwa się przyciągają" – jakże trafne wydaje się być to powiedzenie w odniesieniu do najbardziej emocjonujących starć w historii polskiego freestyle’u. Kolejna walka prezentowana w naszym cyklu to znowu wielki konflikt diametralnie różnych stylów nawijki. W półfinale WBW 2007 (który był wtedy oddzielną imprezą) na scenie spotkali się ówczesny mistrz WBW - Muflon, wypracowujący renomę wybitnego punchlinera, oraz Osama Bin Zło (czyli ukrywający się pod bitewnym pseudonimem Wujek Samo Zło), który pomimo reputacji jednego z pionierów polskiego freestyle’u, nie był wcale uważany za osobę mogącą namieszać w gronie faworytów imprezy. Freestyle jednak obfituje w niespodzianki, o czym miał przekonać się już wkrótce reprezentant Freestyle Palace.
Mimo tego, że przebieg bitwy wydawał się oczywisty, a Muflon parł jak burza po kolejne zwycięstwo, Wujek wspiął się na wyżyny swoich bitewnych umiejętności i obaj zawodnicy stworzyli widowisko, które pomimo zmieniających się we freestyle'u trendów, nadal zajmuje zasłużone miejsce wśród perełek improwizowanych starć.
Abstrahując od Muflona, na temat którego zdolności bitewnych powiedziano już wszystko, to przytoczone starcie udowadnia nam, że Osama to nie tylko sympatyczny zajawkowicz i animator kultury, ale także osoba, która, jeżeli tylko trafi z formą, staje się niebezpiecznym przeciwnikiem, potrafiącym prostymi, acz celnymi patentami przeciągnąć publikę na swoją stronę i wybić z rytmu najsolidniejszych adwersarzy. Posłuchajcie tylko jakie kłopoty sprawiła Muflonowi „siostra Andrzeja” i co do powiedzenia miał na temat Freestyle Palace członek legendarnego Gib Gibon Składu.
Potyczki tak wielkich przeciwieństw jak Wujek i Muflon to dla jurorów zawsze twardy orzech do zgryzienia. Dopiero dogrywka, która po dziś dzień budzi liczne kontrowersje, pozwoliła wyłonić zwycięzcę. Czy Wujek zjadł Muflona w regulaminowym czasie i dogrywka była niepotrzebna? A może to Muflon dominował przez całą walkę i dodatkowe wejścia potrzebne były tylko po to, żeby utwierdzić w tym przekonaniu oceniających? Sprawdźcie sami, powracając do tego odkopanego klasyka.
Komentarze