To już 10 lat, odkąd świat hip-hopu stracił jednego z najwybitniejszych producentów. Dokładnie 10 lutego 2006 roku James Dewitt Yancey, a.k.a. J Dilla odszedł, przegrawszy ciężką walkę z chorobą... Jego śmierć była ogromnym ciosem. Jay Dee był - myślę, że nie będzie w tym twierdzeniu grama przesady - geniuszem, dysponującym nieograniczoną wyobraźnią w dobieraniu, cięciu i mieszaniu sampli. Bezustannie inspirujący kolejne pokolenia, Dilla był - jak to świetnie ujął Daniel Wardziński - "jednym z największych innowatorów hip-hopu, a zarazem twórcą jego piękna w klasycznej formie". Dokładnie dziś Jay skończyłby 42 lata...
Uczcijmy więc kolejny raz jego pamięć i twórczość.
Tłusty Czwartek był zaledwie przedsmakiem - niniejszym ogłaszamy Tydzień z J Dillą, podczas którego zaserwujemy masę Pączusiów nieco innego rodzaju - acz nie mniej sycących. Nieśmiertelne klasyki, sztosy mniej znane - w tym tygodniu na Popkillerze rządzić będzie ów niepodrabialny, gładki jak jedwab, zdolny rozbujać każdego ponuraka, niosący w sobie zarazem niezwykły ładunek emocji sound J Dilli. Będzie się działo!
7 lutego 1974 roku był także dniem narodzin innego, fenomenalnie uzdolnionego producenta - Juna Seby a.k.a. Nujabesa. Tak samo jak Jay Dee Jun był mistrzem, który odszedł zbyt wcześnie - 26 lutego 2010 roku zginął w wypadku samochodowym... Pozwólcie więc, że także i za niego wzniosę toast - wrzucając, i polecając, tribute-album dla obu nieodżałowanej pamięci panów, skomponowany przez przyjaciela Nujabesa, Funky DL'a.
Wszystkiego najlepszego, James. Wszystkiego najlepszego, Jun. Wasze dziedzictwo będzie żyć na wieki. Rest in Beats.
Komentarze