I'm gonna bang this bitch THE FUCK out! - ryczy Killer Mike, otwierając pierwszy utwór na "Run the Jewels 2". Jak powiedział - tak zrobił.
I na tym w sumie mógłbym zakończyć recenzję, bo ta deklaracja określa "Run the Jewels 2" znakomicie. Niemal jednogłośnie okrzyknięty przez fanów i nie tylko przez nich najpoważniejszym pretendentem do tytułu Albumu Roku 2014, "RTJ2" to - w skrócie - najlepszy sequel "RTJ", jaki można było sobie wymarzyć. Dłuższy, bardziej dopracowany, zrealizowany z większym rozmachem, bezkompromisowy i odważniejszy od poprzednika. Strzeżcie się, fuckboye z wszystkich stron świata - Killer Mike i El-P, jeden z najważniejszych i najciekawszych zarazem duetów ostatnich lat, wrócili i nie mają litości.
I. Producer gave me a beat, said it's the beat of the year/I said El-P didn't make it, so get the fuck outta here
Produkcja? Co tu dużo mówić - to chyba najlepsze beaty El-P, jakie słyszałem od czasów.... cóż, pierwszego RTJ. Facet jest arcymistrzem w łączeniu klasycznych, hip-hopowych klimatów z nieziemską, wykręconą elektroniką. Już na wspomnianym pierwszym RTJ wysmażył niewiarygodnie potężne sztosy, jak "Run the Jewels" czy "A Christmas Fucking Miracle" - ale na "dwójce" przebił samego siebie. Album startuje z "Jeopardy" proponującym powolny, nieubłagany, sunący nisko nad ziemią, druzgocący elektroniczny beat, który z każdą chwilą tylko przybiera na sile, wzbogacony m.in. o klimatyczną gitarę i... puzon (!) A dalej jest tylko lepiej - hipnotyczny, wwiercający się w czaszkę "Oh My Darling Don't Cry". Groźny, niesamowicie uzależniający "Blockbuster Night Pt. 1", gwarantowany killer koncertowy. Energiczny, "plemienny" "All Due Respect" z Travisem Barkerem na perkusji, "Love Again", który brzmi jak soundtrack wprost z umysłu jakiegoś psychopaty... Aż w końcu gęste, triphopowe kompozycje "Crown" i "Angel Duster". Cały album to niesamowita muzyczna podróż, trzymająca w napięciu, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach.
II. The passion of Pac, the depth of Nas, circa '93/Mix the mind of Brad Jordan and Chuck D and find me
Najlepsze w duecie Run the Jewels jest to, jak harmonijnie połączyły się weń dwie całkowicie różnorodne na pierwszy rzut oka style. Killer Mike to na wskroś południowy Monster o wyrazistych politycznych przekonaniach, El-P to nowojorska legenda alternatywnego hip-hopu, inspirująca się klasyką sci-fi... A jednak razem panowie brzmią niesamowicie, ba - z albumu na album coraz lepiej. Killer Mike, jak to ma w zwyczaju, po prostu kills mics ostrymi jak brzytwa wersami, nierzadko doprawionymi inteligentnymi metaforami i nawiązaniami - przykładem choćby takie wersy z "Blockbuster Night Pt. 1" - Top of the morning, my fist to your face is fuckin' Folgers/You punks is pussy proverbial pansy panty holders... El-P nie pozostaje w tyle, rzucając soczyste i bezkompromisowe wersy w stylu: I live to spit on your grave, my existence is to disgrace you/The kitten has become a lion that look at your face like a great food...
Dość powiedzieć, że panowie nie dostarczyli nam tutaj słodkiego, miękkiego, "bezpiecznego" rapu do klubów czy na słodki seks z panienką... Nie, to nieskończona kanonada bezkompromisowych, obrazoburczych wersów celujących we wszystko w zasięgu ręki, bezlitośnie i szyderczo piętnujących Amerykę (Killer Mike robi to szczególnie zaciekle - sprawdźcie choćby niesamowitą jego zwrotkę w "Lie, Cheat, Steal")... Zdecydowanie na tym polu wybija się "Early", gdzie Mike opowiada mrożąćą krew w żyłach historię brutalnej policyjnej kontroli... El-P zaś absolutnie miażdży w "Crown", opisując dehumanizującą rolę armii... Na tle tak ciężkich wersów nieco nie na miejscu wydaje się ostry sex rap w "Love Again", ze świetną Gangsta Boo na feacie...
Album wieńczy zniewalający "Angel Duster", brutalnie szczera wiadomość dla świata, idealnie definiująca twórczośc Run the Jewels. Korzystając z okazji - chciałbym złożyć głęboki pokłon, żegnając znakomitego pianistę Isaiaha "Ikeya" Owensa, który zagrał w tym utworze.... Isaiah zmarł 14 października 2014 roku na atak serca. Spoczywaj w pokoju, "Ikey".
III. Run the Jewels is the answer, your question is "what's poppin'"
Jako że "RTJ2" jest wulgarny i dosadny, najlepiej jest go podsumować w tak samo niewyszukanych, potocznie uważanych za obraźliwe słowach.... Ten album jest po prostu wyjebany w kosmos. Każdy element gra tu doskonale, od podkładów poprzez niesamowite zgranie stylówek gospodarzy. Natomiast, czy uważam "RTJ2" za absolutnego winnera 2014 roku? ....Nie do końca. Na pewno w kategorii "duo", czy też "MC & producent" RTJ nie miało sobie równych w 2014 roku, nawet zachwalane przeze mnie PRhyme - takoż samo kozacki album dwóch weteranów - ustępuje Mike'owi i Jamiemu, jeśli chodzi o - krótko mówiąc - pierdolnięcie.... Właśnie, to doskonałe określenie. "RTJ2" to najbardziej miażdżący, pobudzający adrenalinę hip-hopowy materiał zeszłego roku, to album, po którego odsłuchu ma się ochotę walczyć, niszczyć, wybuchnąć energią, cytując Big Ghosta - rzucać po osiedlu jeepami Suzuki... Kto jednak szuka w muzyce relaksu, odpoczynku, czy też dobrej muzy na imprezy i parę buchów zielonego lekarstwa - ten musi szukać gdzie indziej. Ja osobiście znalazłem w ubiegłym roku kilka materiałów, które spodobały mi się bardziej... jednak powtórzę się, jeśli chodzi o czystą energię, porozumienie dwóch styli - "RTJ2" miażdży. Piątka.
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21045","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21046","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"21009","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
Komentarze