Dla każdego fana kalifornijskich klimatów możliwość zobaczenia na żywo jednej z bardziej charakterystycznych ekip z zachodniego wybrzeża to z pewnością duże wydarzenie. Sam wybierałem się na koncert Liksów już kilkakrotnie, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie - a to względy czasowe, finansowe lub organizacyjne, kiedy zapowiadany kilka lat temu występ chłopaków w Poznaniu finalnie nie doszedł do skutku. Z racji tego, że czeka nas wszystkich melanżowy weekend z Tashem, J-Ro i E-Swiftem, odświeżymy sobie nieco ich mocno zakrapianą alkoholem dyskografię, zaczynając od ich klasycznego singla, który jest jednym z najlepszych pijackich hymnów wszechczasów.
"Hip Hop Drunkies" był jednym z mocniejszych rapowych numerów, jakie ukazały się na rynku w 1997 roku a sam singiel pociągnął mocno sprzedaż trzeciego krążka Liksów pt. "Likwidation", który pomimo tego że był bardzo dobrą produkcją, odstawał nieco od ich poprzednich płyt. Do popularności utworu z pewnością przyczynił się także pewien szaleniec reprezentujący przeciwległy do Kalifornii biegun, czyli śp. Ol' Dirty Bastard. W tamtym czasie każde collabo na linii NY-L.A. wciąż mogło dolewać oliwy do ognia w niesłabnącym pomimo zabójstw Tupaca i Biggiego konflikcie East/West. Na szczęście dla słuchaczy, oba obozy wolały działać ponad sztucznymi podziałami i nagrywać dobry rap świetnie się przy tym bawiąc. Zarówno ODB jak i członkowie Tha Alkaholiks mieli słabość do mocno zakrapianych alkoholem imprez i taki też klimat panował podczas pracy nad kawałkiem. Jak wspomina E-Swift:
"Praca z ODB nad Hip Hop Drunkies była najbardziej odjechanym doświadczeniem z alkoholem w moim życiu. Mieliśmy ze sobą największą butelkę wódki na świecie, którą opróżniliśmy jeszcze przed rozpoczęciem nagrywania swoich zwrotek i nikt nie spłynął przed ukończeniem kawałka. To był świetny, szalony wieczór"
Jak widać, czasem praca w stanie wskazującym lub, w przypadku Tha Alkaholiks, będąc kompletnie zalanym w trupa, może przynieść całkiem dobre efekty. "Hip Hop Drunkies" to naprawdę mistrzowski kawałek, przy którym ręce same sięgają po napoje wyskokowe - szkoda jedynie, że Ol' Dirty Bastard z niewiadomych przyczyn nie pojawił się także w klipie do tego numeru (pewnie nie pozwoliły na to względy czasowe), bo byłby niewątpliwie dopełnieniem całości i uczynił ten teledysk jeszcze lepszym niż jest. R.I.P. ODB.
Komentarze