Przyszłość rapu z Brooklynu prezentuje się lepiej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać 2 czy 3 lata temu. Nieraz już zachwalaliśmy na Popkillerze małoletniego Joey Bada$$a, ale to co znajdziecie na "Deadbeats And Lazy Lyrics" nieraz przerasta nawet świetne dokonania członka Pro Era. Astro to 16-letni reprezentant dzielnicy, która wychowała Biggiego, Jaya i Buckshota, którzy z kolei swoją muzyką wychowali małolata, który chce i może iść w ich ślady. W Stanach wiele osób kojarzy go z udziału w talent-show w którym zrobił słuszną furorę, choć jestem przekonany, że i bez tego poradziłby sobie doskonale. Skillsy są w stanie obronić się same, a czego jak czego, umiejętności na tym materiale z pewnościa nie brakuje.
"Co ciekawego może powiedzieć mi szesnastolatek?". Otóż może powiedzieć więcej niż wam się wydaje. To liryczny talent naprawdę ogromnego kalibru, a na niepodważalny plus jego muzyki działa to, że nie stara się udawać kogoś kim nie jest - nawija z perspektywy nastolatka i o problemach nastolatka, z tym że jest bystrzejszym obserwatorem i bardziej rozgarniętym koleżką niż większość równieśników. Jeśli ktoś mówił wam, że robienie boom-bapu w 2013 to uwstecznianie się, będzie się mocno rumienił jak usłyszy co z dudniącymi produkcjami potrafi zrobić ten gówniarz. Ten materiał najpierw powoduje szok, potem już tylko szczerą zajawę i ciągłą chęć słuchania od początku. A do tego jest za darmo.
Astro nie tylko rapuje, ale również bardzo sprawnie produkuje. Oczywiście pomogli mu też inni producenci i choć w swojej karierze Brooklynite miał przyjemność współpracować m.in. z Pharellem Williamsem tutaj najbardziej znanym gościem jest 9th Wonder. Może to i dobrze, bo nie odwraca uwagi od pierwszego planu na którym bez wątpienia stoi MC i robi przebrzydły ogień. Kapitalnie wpasowane skity nasuwające bardzo dobre skojarzenia wprowadzają w klimat, a kiedy wjeżdża właściwy opener - "Stro Is The Name" głowa zaczyna kiwać się sama. Ten szczeniak potrafi doskonale akcentować, gromadzić rymy, ale również przeciągać, zwalniać i bawić się brzmieniem słów w sposób który sprawia, że jego flow ma pełny wachlarz możliwości. Wykorzystany zresztą w sposób w pełni świadomy.
Kiedy dobrze wsłuchacie się w "Dead Beat" opowiadające o relacjach młodego z ojcem zrozumiecie, że ten gość w swoim wieku jest w stanie zrobić lepszy storytelling niż niejeden szanowany raper przez całą swoją karierę, a zamykający wers "Fathers never leave the kids cause you never know what they'll grow up to be" naprawdę ciężko zapomnieć. Stro pełnymi garściami czerpie z dorobku swojej dzielnicy. Zarówno z leniwego nawijania z półprzymkniętym okiem a'la Smif-N-Wessun, jak i playerskiego podrywu z samplami z R&B jak u Biggie Smallsa czy Jaya. Dodajmy, że w tym wszystkim nie traci wiarygodności, a przecież nietrudno o to, kiedy jest się szesnastolatkiem - o dziewczynach nawija tak, że jego plakaty pewnie już wiszą w niejednym pokoju. O ulicach nawija jak obserwator nie uczestnik, a potrafi bez skrępowania opowiadać o napięciach z matką w sposób tak dowcipny i uroczy, że naprawdę ciężko coś dodać.
Najbardziej zaskakującym numerem na mixtapie jest z pewnością "Flow" osadzony na zupełnie newschoolowym bicie, kompletnie odmiennym od tego co słyszymy w reszcie materiału. Sposób w jaki Stro z pełnym wyczuciem i pewnością jedzie na tych perkusjach pokazuje, że umie poradzić sobie nie tylko na esencjonalnych, nowojorskich bitach. Zresztą nie przypominam sobie nikogo kto w sposób tak piękny łączyłby nawijanie na niestandardowych tempach z jednoczesnym zachowaniem uroku ebonics, street-talk czy jak tam chcecie to sobie nazwać.
Czyli, że materiał nie ma wad? Może jakieś małe drobnostki, może trochę spadku tempa w drugiej połowie, ale co to za wady? Wczoraj przed napisaniem recenzji jeszcze raz wrzuciłem sobie całość przed snem. Przeleciało trzy razy z rzędu i gdybym nie zasnął pewnie leciałoby czwarty. Proste, trafne i potężne hooki, wersy poplątane misternie, ale bez nadmiernego origami, Brooklynu odczuwalny praktycznie w każdym słowie, skill stawiający Astro na równi z całą "nową falą" w amerykańskim rapie i 16 lat na karku. Wróżę mu wielką i wspaniałą karierę i jeszcze niejeden klasyczek na koncie. Nie zdążycie się obejrzeć jak będziemy wracać do tego materiału po latach wspominając jak zaczynała się kariera wielkiej skali reprezentanta Crooklynu. Nie przegapcie!
Komentarze