Czwarty grudnia. Jeszcze do niedawna termin ten kojarzył nam się z Jayem-Z. Wszystko zmieniło się pięć lat temu, gdy tego właśnie dnia odszedł od nas jedyny w swoim rodzaju Chad Butler, znany światu jako Pimp C. Król charyzmy, ikona Brudnego Południa, artysta ceniony wszędzie, gdzie dotarła jego muzyka (a ta jak wiadomo napotykała blokady z uwagi na "złe południe"). Świetny raper, utalentowany wokalista i producent...
Niepodrabialny gracz, którego stylu nie udało się nikomu skopiować a wszelakie porównania były i będą na wyrost. Razem z Bunem B jako UGK wiele lat siedział na uboczu, by najpierw za sprawą m.in. "Big Pimpin" Jaya-Z a następnie złotego "UnderGround Kingz" ugruntować pozycję w mainstreamie w roku 2007... Jednak długo się nią nie nacieszył. My w nadchodzącym tygodniu przypomnimy trochę nieśmiertelnej muzyki Pimpa C, człowieka, który jeśli chodzi o nieżyjących raperów jest w mojej trójce ulubionych po Big L'u i Big Punie.
Komentarze