Można by zacząć od klasycznego i przeoranego do oporu stwierdzenia, że '94 był najpiękniejszym rokiem dla Rapu. Można by, ale po co? Większość Klasyków z Nowego Jorku zna prawie każdy szanujący się słuchacz, podobnie sprawa ma się z West Coastem. Co jednak z zapomnianym i sprowadzonym ostatnio do tępych, popierdujących bengerów trzecim wybrzeżem?
Panie i Panowie przed wami debiut ekipy, którą wszyscy doskonale znacie (choć to może niezbyt odpowiednie określenie), a mianowicie album o wdzięcznym i jakże prostym tytule - "Southernplayalisticadillacmuzik". Domyślacie się o kogo chodzi?
Raczej...nie. Większość przeciętnych polskich słuchaczy rapu (no offence) kojarzy duet z Atlanty głównie z klipu do "Hey Ya", czy "Ms Jackson". Fail. Chłopaki z Outkastu zawsze wymykali się standardom, ale co z czasami gdy ich muzyce było bliżej do tradycyjnej hip hopowej konwencji niż do czegokolwiek innego? Wspomniany debiut to kawał nieźle zakręconego i bujającego rapu, z pulsującymi przepełnionymi funkiem podkładami i wygymnastykowanym southside flow Big Boia i Dre. Na refrenach Outkast byli wspierani przez takich tuzów dzisiejszej muzyki jak niesamowity Cee-Lo Green czy dysponujący niezwykle ciepłym wokalem Sleepy Brown. Każdy z numerów na płycie jest niesamowitym łamaczem karku, niosącym wielki pokład pozytywnej energii. Moimi osobistymi faworytami są "Call of Da Wild", "Claimin True", niezwykle motywujący "Git Up, Git Out", czy "Players Ball" z zajebiście zarapowanym wejściem Big Boia. Można się trochę doczepić do tego, że płyta jest odrobinę przegadana, ale jak dla mnie te humorystyczne skity są jedynie naturalnymi przejściami budującymi klimat tej pięknej pozycji. Nie sposób nie uśmiechnąć się chociaż raz słuchając w jaki szalony sposób chłopaki poruszają się na bitach rapując wersy typu "Hallelujah hallelujah yah know i do some things more different than i
Used, ta/ cuse i'm a player doing what the players do(...)"
Southernplayalisticadillacmuzik to klasyczny przepełnionym "Cadillac'owym" brzmieniem album, warty polecenia każdemu, nie tylko tym, którym południe kojarzy się z minimalistycznymi bangerami typu "Lollipop". To naturalne, że słuchając pierwszego Outkastu łapiesz klimat letniej przewózki rozgrzanymi ulicami ATL a "Everyday Hustlin" zaczyna Ci sie kojarzyć z czymś więcej niż z mrocznymi relacjami z życia dilerów z Wielkiego Jabłka. Jednym słowem to jedna z tych płyt, które w te już letnie, przygrzewające w głowy dni, powinny stać się pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów dobrego i wyluzowanego rapu. Let's ride!
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze