Popkiller
2022

GŁOSOWANIE

News Świat

popkiller.kingapp.plJ. Cole "Cole World: The Sideline Story" - recenzja nr 2
Data publikacji 2014-01-04
Damian Noga
Damian Noga
Ulica
Zacznę od tego, że debiut J. Cole'a to dobry album. Jermaine stał się naprawdę sławny z chwilą podpisania go przez label Roc Nation Jaya-Z, ale swoją pozycję utrzyma jedynie dzięki umiejętnościom.

Patrząc na zawartość krążka i jego sprzedaż oscylującą wokół 218 tysięcy w pierwszym tygodniu myślę, że nie będzie z tym wielkiego problemu.
J. Cole wypuścił do sieci wiele świetnych kawałków, poprzez mikstejpy i serię "Any Given Sunday", akcję promocyjną, podczas której serwował utwory nie mające znaleźć się na albumie.
Niektóre z tych umieszczonych na "Cole World: The Sideline Story" były stworzone jeszcze w czasach gdy J. Cole był w podziemiu. Cole twierdzi, że prostu były zbyt dobre by dawać je na jakiś mikstejp. Ile w tym prawdy?

Płyta rozpoczyna się powoli. Od rapowanego "Intro" z leniwym pianinem przechodzi w podniosłe "Dollar and a Dream III",  kontynuację dwóch utworów z poprzednich mikstejpów i skutecznie wprowadza nastrój wyczekiwania na coś nowego, lepszego. Podniosły nastrój i wzruszające sample stają się jednak później największym minusem płyty, która przy utworach takich jak "Rise and Shine" czy "God's Gift" staje się zbyt rzewna. Tyle jednak z minusów. Naprawdę.

Słuchając singlowych "Can't Get Enough" czy "Work Out" ciężko nie bujać głową i nie wczuć się w klimat. Właśnie fakt, że Cole potrafi być świetnym raperem technicznie i jednocześnie zaśpiewać refren bez zbędnych wczuwek stawia go o wiele szczebli wyżej na rapowej drabinie wyżej niż Drake'a. Oczywiście trudno ich nie porównać, ze względu na fakt, że obaj rapują głównie o relacjach damsko męskich. Jednak  J. Cole oprócz delikatnej strony, która może podobać się jego fankom ma również solidne umiejętności jeżeli chodzi o szesnastki. Mam na myśli zwrotki. Nie fanki.

W środku płyty pojawia się kilka utworów nawiązujących do stylistyki elektronicznej, m. in. "Mr Nice Watch" z Jayem, który pokazuje że debiutant ma jeszcze długą drogę do jego poziomu. Co do kolaboracji w ogóle, to są naprawdę udane. Występy Missy Elliot, Trey Songza czy Drake'a pasują tutaj, idealnie uzupełniając klimat płyty.

Najlepszymi jednak momentami są dla mnie utwory, które pojawiły się przed premierą. Mam na myśli nagrane od nowa "Lights Please" i "In the Morning", które brzmią po prostu tak jak dobry hip hop brzmieć powinien. W nich właśnie uwidacznia się pewna prawidłowość,  jeżeli tylko J. potrafi uniknąć miliona ozdobników zarówno w śpiewie jak i samplach jego utwory dużo zyskują.

Ciężkie boom bapowe bębny Cole'a przypominają że raper stawia też na treść, jak drzewiej bywało. "Lost Ones", przedstawiające z dwóch perspektyw rozterki młodych rodziców, czy "Breakdown" mówiące o relacjach z nieobecnym ojcem pokazują Cole'a jako dojrzałego artystę z oryginalnymi pomysłami, który rozwija swój repertuar kompleksowo.

Jest to jeden z najciężej pracujących obecnie raperów, który wydał dobry debiut, co w obecnych czasach nie jest łatwe. Na tym krążku prezentuje coś w co warto zainwestować, przemyślany, świetny technicznie rap, na dobrych podkładach.  Jest coś jeszcze. Wygląda na to że Jermaine za kilka lat może stać się godnym następcą swojego mentora. Podsumowując, piątka z minusem.

Może Cię zainteresować

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei
Data publikacji 2023-06-21

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei

Popkillery 2023 - retransmisja
Data publikacji 2023-06-27
Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie
Data publikacji 2023-06-28

Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków
Data publikacji 2023-06-28

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem
Data publikacji 2023-06-30

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem

Komentarze

Będziemy używać tego zamiast twojego imienia i nazwiska

Newsletter


Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!