Po pierwsze - wreszcie raperka, która nie wzbudza wątpliwości czy przypadkiem nie jest facetem po kastracji. Po drugie... Włączcie sobie ten numer i będziecie wiedzieli, że na wyglądzie jej atuty się nie kończą.
Moją pierwszą reakcją, kiedy włączyłem ten numer było "co za bit!". Piękne przyduszone brzmienie przywodzące na myśl najlepsze lata gatunku, fajnie podlany soulowym vibem, ale trzymający się stuprocentowo hip-hopowych wibracji. Mocne, bujające łbem perkusje w chilloutowej przecież produkcji, znakomite zestawienie dźwięków i wibracji, fajny bas... Wszystko co jest potrzebne, żeby dobry MC pokazał na tym swoje możliwości.
Nitty jest dobrym MC. Nie jest natomiast jedną z lasek, które stając za mikrofonem czują, że muszą komuś coś udowadniać. Jej pewność siebie łączy się ze spokojem, a w miejsce niepotrzebnego nadmiaru dynamiki dostajemy chilloutowe, przyjemne dla ucha flow, które nigdzie się nie spieszy. Nie musi, bo płynie tak, że ciężko się do tego nie bujać. Jeden z fajniejszych numerów o jaraniu jakie słyszałem od jakiegoś czasu. Pierwsze wrażenie na duży plus.
Komentarze