Czy powroty do przeszłości są możliwe? Odpowiedź na to pytanie pomogła znaleźć mi wytwórnia Astigmatic Records, która niespełna miesiąc temu wysłała mi przesyłkę. Zawartością było winylowe wydanie albumu od Bitaminy - trio, którego wcześniej nie kojarzyłam i szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się zachwytów. Jednak muzyka ma to do siebie, iż potrafi zaskakiwać w najmniej oczekiwanych momentach i tak też było tym razem.
Album nosi tytuł Plac Zabaw, a relację pomiędzy mną, a projektem trafnie mianuje nasz Popkillerowy cykl "Przegapifszy". Tak - jest to z pewnością jeden z przegapionych projektów z 2014 roku, zarówno przeze mnie, jak i wielu koneserów świeżych brzmień rodzimej sceny. O płycie na początku wiedzieli nieliczni, a źródłem informacji była raczej "poczta pantoflowa", niż planowane działania marketingowe. Zupełnie nie przypadkowo, bo Bitamina na afisz się nie pcha.
Plac Zabaw to wehikuł czasu, który zabiera nas w podróż, w której pierwszym przystankiem jest stacja: dzieciństwo. Przenosimy się do czasów, gdy podwórka tętniły życiem, a do szczęścia wystarczała nam oranżada w proszku, której z wodą nikt nie rozrabiał (pamiętacie, czy już zapomnieliście? ;)). Idąc dalej - trip prowadzi nas przez kolejne stacje - próbę odnalezienia siebie, dorastanie, kończąc na nieuchronnym przemijaniu
Ale co ciekawe, spod zawartego na albumie, uwitego z waty cukrowej, niewinnego płaszczyka dzieciństwa wyjawia się śmiała i jakże trafna krytyka teraźniejszej rzeczywistości:
("Pojebało Was? Macie dość nas? W takim razie, proszę zapakować w workach, bo nie mam siły już patrzeć na to gówno, trzeba wyłączyć im prąd to umrą. Karuzela napierdziela wszyscy mają już siebie z profilu na profilu [...]").
Z pewnością najbardziej zrozumieją ją słuchacze wychowani na przełomie lat 90', którzy będąc świadkami wszechobecnej komputeryzacji, w swojej tęsknocie za dzieciństwem, mają też ukrytą tęsknota za światem, kiedy Internet, Facebook, czy smartfony nie stały jeszcze na piedestale, a podwórka były pełne.
Brak uznania zdobyła tu także wszechobecna pogoń za pieniędzmi, ("Na przystanku Pan dziś stanął, dzisiaj rano spocony nieźle, miał garnitur, krawat i teczkę, pytam po co biegnie? Hajs, hajs szybka odpowiedź - taka gra w której trochę trzeba pobiec. Aha, Proszę Pana rozumiem, nie te buty, więc ja podziękuje...") czy modą ("ma komputer owocowy i też ma składak, przypuszczam że inaczej nie wypada").
Oprócz nietuzinkowego konceptu, na szczególną uwagę zasługuje także warstwa muzyczna. Przez jazzowe partie, etniczne i folkowe brzmienia, po elementy hip-hopu, czy soulu ciągnie się międzygatunkowy flirt muzyczny, na którym wybrzmiewa emocjonalny, nostalgiczny wokal Vita. Na płycie wokalista doskonale bawi się formą - od melodyjnej recytacji, przez śpiew, po samo rapowanie. Ponadto smaku całości dodają także wycięte prosto z bajek dialogi - trafniejszego spoiwa konceptualnego nie dało się dobrać!
Plac Zabaw to pozycja, która z pewnością nie przypadnie do gustu zagorzałym fanom rapowych brzmień. Jednak jestem pewna, że sama obecność recenzji tego materiału na naszym portalu to zachęta do sprawdzenia czegoś w nieco odmiennej konwencji, a także doskonała okazja by poszerzyć swoje horyzonty muzyczne. W moim prywatnym odczuciu nie jest to krążek "wielokrotnego odsłuchu", jednak podróż którą odbyłam przy akompaniamencie prosto z winyla oraz mnogość emocji, które Bitamina potrafi wykrzesać, sprawia że album bez wątpienia zasługuje na uwagę.
Komentarze