"Szczerze, myślę, że nie płakałem tak bardzo gdy zmarł mój dziadek - a dziadek był najważniejszą osobą, która kiedykolwiek pojawiła się w moim życiu" - pisał na Twitterze Mac Miller po śmierci Prince'a. Wczoraj w trakcie warszawskiego koncertu nazwał go mianem "prawdopodobnie największego artysty i wykonawcy w historii", po czym pokusił się o specjalny tribute...
Rozświetlił cały klub na fioletowo, po czym zaprosił publikę do wspólnego wykonania "Purple Rain". Świetna sprawa.
Komentarze