Ostatnio czasu na przyjemności jest naprawdę mało, co nie pozwala poświęcić się w stu procentach największym zajawkom, które uwielbiam, dają mi radość i satysfakcję. Ostatnio ufam głównie sprawdzonym ksywkom, bardzo rzadko chwytając za coś nieznanego, kompletnie undergroundowego, co wcześniej bardzo często kreowało mój gust muzyczny. No i dziś, z uwagi na to że pracę skończyłem wcześniej zmotywowałem się w końcu do swego rodzaju diggingu. Nieoceniony portal pigeonsandplanes.com znowu posłużył mi za znakomity filtr do prześwietlenia prze ogromnej sceny podziemnych raperów w Stanach. Odpaliłem „blkjuptr” tak po prostu z ciekawości. I? God damn it, tak mnie nie tknęło nawet przy Kendricku czy A$AP Rockym!
Pięć numerów, które potrzebowały tekstu. Choćby krótkiego, ale natychmiastowego. Słucham tego krótko grającego wydawnictwa i raz po raz pieję z zachwytu. Cóż za vibe, cóż za lekkie i ciepłe dźwięki! Kimkolwiek jest Monte Booker, istny geniusz, który wraz z uniwersalnym głosem gospodarza utworzył idealną symbiozę. Rap miesza się tu ze świadomym śpiewem, który niemal bez przerwy napełnia nasze uszy dźwiękiem ambrozji. Rozpływam się przy tym!
Saint Louis dawno nie miało swojej twarzy na rapowej scenie. Smino to poważny kandydat do next big thing, ta EPka ma potencjał by stać się trampoliną do wielkiej kariery, która niewątpliwie jest w zasięgu tego chłopaka. Nie sposób znaleźć tutaj jakieś wady, może poza jej długością. Kiedy kończyłem pierwszy odsłuch tej EPki chciałem więcej, jeszcze więcej, coraz więcej. Może przemawia przeze mnie emocja pierwszego odsłuchu, wielkie wow, które wykrzykiwałem z każdym kolejnym numerem, ale doprawdy – mamy do czynienia z naprawdę oryginalnym, wyrazistym i dopracowanym projektem, początkiem ruchu wielkiej machiny, która od samego początku jest zaplanowana, nie ma niedociągnięć i już niedługo hype na Smino może podskoczyć tak, jak w przypadku Chance The Rappera trzy lata temu. Mocno ściskam kciuki i dzielę się tym z wami, cóż to jest za projekt!
Komentarze