Przeczesując podziemne wydawnictwa coraz częściej można trafić na ciekawy projekt, który swoimi walorami artystycznymi śmiało może konkurować z tymi pojawiającymi się w głównym nurcie. A jeśli mówimy o materiale czysto instrumentalnym, niezwykle spójnym i w żadnym wypadku sztampowym – to już prawdziwa sztuka i nagroda szukającemu. Kryhoo, bo o nim mowa, można kojarzyć z produkcji m.in. na „Przedmieściach” Emena czy też „Po Tej Stronie Raju” HuczuHucza. Pochodzący ze Świnoujścia producent postanowił wypuścić instrumentalny projekt p.t. „Beatstrumentals Vol. #1”, będący przywitaniem z szerszą publiką. Mam nadzieję, że wspomniana publiczność faktycznie sięgnie po ten materiał i zapętli go minimum kilkukrotnie, gdyż krótko mówiąc – warto.
Przede wszystkim rzuca się w ucho mnogość wykorzystanych elementów, składających się na czternaście numerów (zostały one podzielone na dwa krążki – „Black” i „White”). Z jednej strony mamy precyzyjnie pocięte sample, wkomponowane w brudne nowojorskie bębny (mistrzowski singlowy „Change” czy „Something Light”), by z innej strony uderzyć elektroniką, którą nie powstydziliby się producenci udzielający się na projekcie Flirtini. Mam tutaj na myśli „One Day”, otwierający białą część „Beatstrumentals Vol. #1”, którego współtwórcą jest znany szerzej w środowisku Szatt. W innych dwóch numerach swój ślad zostawił DJ Nambear, subtelnie uzupełniając produkcje Kryhoo. Na szczególną uwagę zasługuje mianowicie „Surfer” – słuchając tego kawałka głowa mimowolnie zaczyna bujać się w rytm muzyki, a cuty Nambear’a uzupełniają numer o kolejny bardzo dobry element. Ani przez sekundę nie ma się odczucia zmęczenia bądź przesytu muzyki płynącej z głośnika. Materiał kończy świetny remix kawałka Bibio „The First Daffodils” i aż chciałoby się posłuchać jego dłuższą wersję. Niedosyt jest odczuwalny? Oczywiście – po to, by wracać do następnych odsłuchów.
Wypuścić instrumentalny projekt, który potrafi oddziaływać na muzyczną wrażliwość słuchacza rapu – to jest fenomen. Kryhoo się to udało. Niemal trzy tygodnie obcowania z „Beatstrumentals Vol. #1” sprawiały, że materiał ten zapętlałem niezliczoną ilość razy, by z kolejnym razem zwracać uwagę na zgoła inne jego elementy. Staro-szkolne elementy połączone z nowoczesnymi w jeden spójny materiał, który pozostawia wspomniane uczucie niedosytu i chęć powrotu – tak w jednym zdaniu można podsumować to wydawnictwo. Perła podziemia, która musi zostać wyłowiona przez słuchacza. Nie ma innej możliwości. Bardzo dobra rzecz.
Komentarze