Nasz tydzień z Erikiem Wrightem zaczynamy od kawałka, który zapoczątkował nie tylko legendarną karierę jego i wszystkich członków formacji N.W.A., ale tchnął również nowego ducha w kalifornijską ziemię budząc do życia całe zachodnie wybrzeże, reprezentowane do tej pory jedynie szczątkowo przez raperów pokroju Ice-T czy Too $hort'a. Dzięki "Boyz-N-The-Hood" na terenie całych Stanów Zjednoczonych nastała moda na "Gangsta Rap" i twarde, uliczne teksty które pokochała nie tylko społeczność murzyńska wychowana w gettcie, ale również biali mieszkańcy przedmieść. Była to również zapowiedź ostrego przetasowania na amerykańskiej rap scenie, zdominowanej w tamtym czasie totalnie przez Nowy Jork i preludiom do tego, co miało nadejść później - czyli eksplozji west coastu na arenie nie tylko krajowej ale i międzynarodowej.
Paradoksalnie, kawałek który praktycznie w pojedynkę zmienił oblicze hip-hopu w stanach z często luźnych, imprezowych klimatów na mroczny "reality rap" mógł nigdy nie powstać a już na pewno nie w takim składzie. Został on bowiem napisany dla zupełnie innej grupy noszącej nazwę H.B.O. (nie mylic z popularną stacją telewizyjną). Była to ekipa również zapisana do Ruthless Records z którą w tamtym czasie wiązano duże nadzieje na osiągnięcie sporego sukcesu... kiedy jednak jej członkowie stawili się w studiu i usłyszeli napisany przez Ice Cube'a tekst, odpowiedzieli: "nie ma mowy abyśmy to nagrali!" i opuścili sesję nagraniową. Nie mając zbyt dużego pola manewru, Dr. Dre jako autor bitu zaproponował aby to Eric nagrał wokale w zastępstwie, co ten skwitował w pierwszej chwili słowami "nie jestem raperem" ale koniec końców dał się przekonać...
Reszta jest już historią - utwór błyskawicznie zyskał lokalną sławę i zaczął rozchodzić się w szybkim tempie również poza granice Compton, zyskując rozgłos który przerósł nawet najśmielsze oczekiwania jego twórców. Oparty o sampel "I'm a Ho" grupy Whodini kawałek, który powstał dziełem przypadku stał się w ciągu kolejnych lat jednym z najważniejszych hip-hopowych numerów wszech czasów a słynny wers "Cruisin down the street in my 6-4" był potem cytowany przez całą rzeszę raperów od Los Angeles po Nowy Jork, Atlantę czy Houston.
Samo "Boyz-N-The-Hood" było także wykorzystywane u twórczości przedstawicieli innych gatunków jak chociażby Red Hot Chilli Peppers. Podwaliny pod jeden z kluczowych nurtów muzycznych lat 90-tych zostały zatem zbudowane równie przypadkowo co spontanicznie i może właśnie ta "naturalność" zaowocowały wybuchem euforii na rap, która trwa aż do dnia dzisiejszego...
Komentarze