Popularność Dwóch Sławów po premierze "Ludzi Sztosów" wciąż rośnie, pojawiają się też kolejne wywiady. Dopiero co zaprezentowaliśmy Wam nasz videowywiad z chłopakami, a teraz dostaliśmy wywiad Marcina Flinta i Andrzeja Cały, którzy porozmawiali z Astkiem i Radosnym m.in. o fanach, kalkulacjach czy późnym debiucie...
Skąd wynika ten późny wystrzał i czy to scena musiała dojrzeć do nich czy oni do sceny? "Dobre pytanie. Byliśmy wesołkowaci, teraz w znacznej części przestaliśmy się wydurniać. Trochę ułatwiła nam muzyka, trochę zmieniliśmy się my sami, bo już nie chcemy pajacować, przebierać się w garnitury do wywiadów i latać jak pojebańcy. (...) Mamy po trzydzieści lat" - odpowiada Rado. Nie chcieliby jednak żyć tylko z rapu: "Chcemy uniknąć sytuacji, w której będziemy musieli nagrać płytę. Bo wtedy jest szansa, że wy nie będziecie mogli jej słuchać" - tłumaczy Astek.
Co mają natomiast do powiedzenia pół żartem pół serio o fanach i fankach? "Fanki rapu mają 16 lat. Są niedomyte i mają obgryziony lakier na paznokciach" - mówi Astek, a Rado dodaje "Śmierdzą jak hotel robotniczy. I strasznie trzęsą się przy wspólnych zdjęciach. Beka." Stwierdza też jednak: "Droga męczy, koncertowe weekendy męczą, ale już we wtorek zaczyna się za tym tęsknić. Lubimy ludzi, lubimy spędzać z nimi czas, przytulać się do tych drżących szesnastek, gadać z małoletnimi fanami. Dopóki nas to nie irytuje - a mamy nadzieję, że ten etap utrzyma się długo - jest w porządku."
No właśnie - co z młodymi fanami?"Wierny słuchacz… Nam naprawdę nie przeszkadzają na koncertach ludzie, którzy znają tylko trzy numery z ostatniej płyty. We don’t give a shit. A że mieszamy numery, to jak na dłoni widać, że te nowsze znane są dużo lepiej. Kawałki z „Nieśmiertelnej nawijki dwusławowej” znają tylko zapaleńcy." - stwierdza Rado, a Astek uzupełnia anegdotą: "Dzisiaj napisał do nas na fanpage chłopak: „Słuchajcie, mówi się teraz, że macie fanów gimbusów. A ja jestem właśnie gimbusem, bardzo was lubię i rozumiem większość waszych tekstów. Co u mnie myślicie?”. No i co? Dałem mu okejkę. "
"Macie znośną grupę fanów. Nie to co Quebonafide – kiedy patrzy się na jego entuzjastów, to człowiek zaczyna rozumieć, czemu koleś nagrywa przed debiutem kawałki o ciężarze sławy" - wtrącają Marcin Flint i Andrzej Cała, a Astek dodaje: "Z nimi się nie da rozmawiać. Kiedyś w Siemiatyczach musiał uciekać po koncercie, bo fanki nie dały mu normalnie funkcjonować. My nie mamy takich problemów – słuchają nas gimnazjaliści, często studenci, sporo użytkowników forum Ślizgu i trochę homoseksualistów."
Czy przechodząc w nowoczesne produkcje i robiąc numery takie jak "Dzień na żądanie" kalkulowali?
"Nie ma u nas takiego strategicznego myślenia, bo za słabo znamy się jeszcze na scenie i na odbiorcy. Ale kiedy się poznamy, to wcale nie będę się takiego wyrachowania wstydzić. O ile nie przeszkodzi w powstawaniu dalszych dobrych numerów. Chcę być bogaty, niech hip-hop daje pieniądze. Nie chcę natomiast robić gówna dla hajsu, zależy mi na robieniu rzeczy przyjemnych, a przyjemnie jest tylko wtedy, gdy efekt jest zajebisty. W innym wypadku wolę iść do pracy." - mówi Astek, za to Radosny dodaje "Ja tam jestem święcie przekonany, że w 2015 roku w Polsce pójście w elektronikę nie jest dobrym posunięciem marketingowym. Trueschoolowe bity wiodą prym. Mimo wszystko."
Komentarze