Po dobrze przyjętym zarówno przez fanów jak i krytyków, pokrytym złotem krążku „Trouble Man: Heavy Is The Head” z 2012 r. samozwańczy Król Południa, a faktyczny już Król Atlanty w październiku powrócił z dziewiątym solowym albumem „Paperwork”. Jak pisałem w recenzji „Trouble Man”, W przeciwieństwie do "No Mercy", tym razem raper nie zamierza po raz kolejny przepraszać za swoje błędy, już wystarczająco za nie odpokutował. Daje natomiast wszystkim do zrozumienia, że niedawne wydarzenia jedynie uczyniły go silniejszym i dodały mu pewności siebie.
„Paperwork” to logiczna kontynuacja tego podejścia oraz kolejny pokaz pewności siebie i siły T.I.P., który pozwala sobie na takie wersy jak I'm a man of respect, man of the people, I stand next to God, to man I'm no equal. Co nowego ma natomiast do zaoferowania na dłuższą metę?
Płyta zaczyna się naprawdę obiecująco – producenci otwierającego całość „King” MYGUYMARS i Mike & Keys wiedzieli doskonale co robią – kto jak kto, ale powtarzający do znudzenia gadkę o byciu królem Clifford w żadnym wypadku nie mógł oprzeć się bitowi na samplu wokalnym, wołającym You lay it down, lay it down, I’m a king. TIP zrobił więc, o co prosił go Gareth Dunlop w samplu – wyłożył kawę na ławę, prężąc muskuły i rzucając tonę ulicznego bragga imponującym double-time flow. Wejście z buta – odhaczone. Przy okazji w klipie załatwił też za pomocą glocka kilku niewygodnych gangsterów, porzucając narzędzie zbrodni i zostawiając odciski palców na miejscu – ale któżby się przejmował takimi szczegółami? I’m a king.
Nie powiem, żeby następujące po nich „G’ Shit” czy „About The Money” zaskakiwały w czymkolwiek treścią – ale jako, że pierwszy to produkcja Pharrella, okraszona stylowym śpiewanym refrenem Watchtheduck, a drugi to imprezowe collabo z rywalizującym z Lil' Waynem o miano największego kosmity w rap grze, wydającym niemożliwe do dokładnego zidentyfikowania odgłosy Młodym Zbirem, to jest w tym coś świeżego. Podobnie jak w przypadku ignoranckiego, o ironio – ocierającego się tekstowo o poziom „mediocre” hitu „No Mediocre”, gdzie Tip zapewnia nas, że interesują go jedynie Bad bitches, a żadne średniawki nie wchodzą w grę, o nie. Dzięki temu dostajemy m.in. tak wysublimowane wersy jak Right hand in the air, I solemnly swear, I never fuck a bitch if she don’t do her hair, no more... No ale Mustard on the beat, hoe! także znów całość odpowiednio buja i zdaje egzamin. Z numerów utrzymanych w lżejszej konwencji warto wspomnieć na pewno wyśmienite"Oh Yeah" na charakterystycznie wykręconym bicie Pharrella.
Do najmocniejszych momentów należą też tracki, w których gospodarz pokusił się o rozszerzenie zakresu omawianej tematyki – jak „New National Anthem” ze Skylar Grey, inspirowane wydarzeniami w Ferguson i bezkarnym zabójstwem Trayvona Martina. TBhits i D’Mile wysmażyli tu niezmiernie świeży i oryginalny bit – połączenie wojskowych werbli z południowymi bębnami i syntetycznego basu z tym dziwnym, ale świetnie pasującym wokalem w tle stanowi dobre tło dla politycznego manifestu Pana Harrisa. Jednym z najlepszych numerów jest bez wątpienia wyprodukowane przez długoletniego współpracownika Króla – DJ’a Toompa, płynące lepiej niż Phelps w 2008 „About My Issue” z gościnnym udziałem Nipsey Hussle’a i Victorii Monet. Jak zawsze u naszego bohatera – na płycie znajdziemy też bardziej osobiste, poważniejsze utwory – i jak zawsze, świetnie zamykają one całość, wprowadzając nutkę refleksji i nostalgii. W tym wypadku mowa o „Light Em Up (RIP Doe B)" (ponownie... Pharrell) i „Let Your Heart Go (Break My Soul)”, dedykowanym zmarłym kompanom rapera i wspominającym dawne czasy. (Doe B był młodym MC, należacym do ekipy Grand Hustle, który został zastrzelony pod koniec 2013 roku.)
Całościowo, znając wszystkie płyty T.I.'a i sposób, w jaki są one na ogół skonstruowane, nie jestem jakoś specjalnie zaskoczony formą ani treścią Papierkowej Roboty. Również tutaj sprawdza się klasyczna, utarta złota formuła wszechstronnego MC - nagraj coś dla ulic, coś do klubu, coś dla płci pieknej, coś wspominkowego, i tak dalej... Dostajemy więc wszystkiego po trochu, a plejada gości z pierwszej półki mainstreamowych zestawień zapewnia albumowi nośność i utwierdza nas w tym, że Tip trzyma rękę na pulsie branży - co zresztą odzwierciedliła dobra sprzedaż krążka w Stanach. Pierwszy odsłuch Paperwork wywarł na mnie zdecydowanie pozytywne wrażenie, lekko przygaszone później przez dokładniejsza analizę i rozłożenie płyty na czynniki pierwsze, ale jednak - to niewątpliwie dobry album. Szkolna czwórka Królu.
Pod spodem wspomniane w recenzji "About My Issue", "Oh Yeah" i "New National Anthem" .
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"18861","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"18864","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"18860","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
Komentarze