Ostatni - wg alfabetu - finalista tegorocznej WBW, przez wielu uczestników typowany jest na jednego z groźniejszych, przede wszystkim z uwagi na kąśliwe linijki. Przekonajcie się, co o finale Wielkiej Bitwy Warszawskiej 2013 ma do powiedzenia debiutant w tym gronie, znany jako Szyderca.
- Przedstaw się w paru słowach
Cześć! Mam na imię Tomek, w środowisku freestyle'owym jestem kojarzony pod ksywką Szyderca, na bitwach startuję od 2011 roku.
- Do finału awansować było Ci łatwiej czy ciężej niż sądziłeś?
Szczerze mówiąc nie wyobrażałem sobie sytuacji, że w tym roku zabraknie mnie w finale. Byłem zbyt mocno zdeterminowany. Obecnie czołówka jest szersza i bardziej wyrównana niż kiedyś, dlatego od początku liczyłem się z tym, że ten awans nie przyjdzie łatwo. Lekkim paradoksem było to, że wszedłem do finału na eliminacjach, na które pojechałem bez choćby najmniejszej spiny na wynik, za to z chęcią zobaczenia się z moimi ziomeczkami z całej Polski. Zapewne to kwestia całkowitego luzu i braku presji. W ogóle, gdy sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie z jakim niedowierzaniem oraz podziwem oglądałem filmiki z pierwszych edycji WBW i zestawiam to z faktem, że dziś sam jestem w finale, to doceniam ten awans jeszcze bardziej. Świetne uczucie i spełnienie marzeń.
- Jak oceniasz dotychczasowy poziom dotychczasowej WBW?
Bardzo fajny! Da się zauważyć tendencję wzwyżkową, już na wczesnych etapach eliminacji odbywały się fajne walki. Dużo jeżdzę po kraju i cieszy mnie fakt, że wreszcie pojawiły się na WBW osoby, które już od jakiegoś czasu były bardzo dobrymi zawodnikami, jednak nie pokazywali się dotąd na większych bitwach. Ogólnie freestyle w Polsce ma się dobrze, ale nie zrozumieją tego osoby, które: a) zestawiają walki eliminacyjne z wielkimi finałami WBW z tzw. złotych lat, b) porównują ze sobą klimat poszczególnych edycji tylko i wyłącznie na podstawie filmików, c) oceniają freestyle patrząc na niego przez pryzmat sentymentu, analogia do bardzo trafnego swoją drogą wersu "słuchają ksywek, a nie zwrotek", d) są psychofanami tylko jednego zawodnika i wyznają zasadę "mój idol odpadł, więc nie śledzę dalszego ciągu rywalizacji, bo i tak będzie do dupy". Zgodzę się, że nie ma już na to takiego boomu i klimat nie jest już taki jak dawniej, ale scena ma się naprawdę dobrze. Wpadajcie na bitwy, przed komputerem nie poczujecie nawet znikomego procentu tego, co w klubie!
- Kogo najbardziej obawiasz się w finale?
Ciężko powiedzieć. Zawsze do każdego zawodnika wychodzę z należytym respektem. W finale (nie licząc mnie) będzie 4 zawodników, których atutem są błyskotliwe linijki (Mentor, Filipek, Filozof, Feranzo), jest też bardzo dobrze nawijający Oset, mający fajne przebicie do publiki Bonez, oraz nieprzewidywalny Skajs. Daje to fajne zróżnicowanie stylów. W mojej opinii obsada finału dawno nie była tak wyrównana i zapowiada się naprawdę zacięta walka, dlatego nie jestem w stanie wskazać konkretnej osoby, którą uznałbym za największe zagrożenie.
- Jaki cel stawiasz sobie przed wielkim finałem?
Chyba dla każdego freestyle'owca startującego na bitwach, największym marzeniem jest zdobycie pasa WBW. Jeśli już jesteś w finale, to walczysz o najwyższą stawkę. Za cel postawiłem sobie pokazanie się z jak najlepszej strony, by niezależnie od wyniku być zadowolonym ze swojej postawy. Nastawianie się na osiągnięcie wysokiej lokaty może tylko wytwarzać dodatkową presję, ja staram się wyznawać zasadę, że jeśli dasz z siebie maksimum, to wyniki przyjdą same. A jakie będą? Też mnie to ciekawi.
Poniżej playlista z walkami Szydercy przygotowana przez WBWtv
Komentarze