No to przechodzimy teraz do drugiej, niewydanej płyty Rugged Mana – „American Lowlife”. Pierwotnie miała wyjść w 1999 roku, ale … nie tak się nie stało. Na tym albumie, raper zerwał ze stylistyką rodem z horrorów klasy C i uspokoił trochę swój szalony styl. Więcej miejsca zajęły jego rozkminy na temat życia i wyraźne zaznaczenie image’u nieudacznika. Z tej płyty pochodzą trzy kawałki, o których co nieco napiszę. Wszystkie one znajdują się na kompilacji „Legendary Classics vol. 1”.
„Stanley Kubrick”. Kim jest ten Pan wie pewnie każdy jako tako ogarniający historię kinematografii. Wiąże go z bohaterem tego artykułu, plastyczne ujęcie wojny w Wietnamie. Jednak ten utwór nie ma nic wspolnego z "Full Metal Jacket". Więc dlaczego nazywa się tak, a nie inaczej? Ponieważ bit kojarzył mu się z tym panem. Co ciekawe, był to pierwszy utwór, którego tytuł był czyimś imieniem i nazwiskiem.
„Smithaven Mall” to już typowy kawałek o gościu reprezentującym styl życia lowlife’a. Coś na czym opierał swoje początki Eminem. Numer opowiada o stanie depresji. Za każdym razem kiedy słyszę fragment: „(I'm not shit) I'm not shit (I'm not shit) I won't be shit (I won't be shit)” Mam ciarki na plecach. Według mnie jest to najlepszy utwór z tego nieopublikowanego wydawnictwa.
“Poor People” to przedstawienie życia biedaka. No, ale nie jest to suche „żyję biednie, nie mam kasy, wszystko źle, kobiety mnie nie chcą, bo jestem bez pieniędzy”. To czysty manifest tego, że jest biedny, ale jest z tego dumny, bo przynajmniej nie musi lizać nikomu czterech liter. Za bit odpowiedzialny jest Marc „Nigga” Nilez.
„What the Fuck” to utwór, który miał zamykać „American Lowlife”. Muzycznie czuć tu inspirację wczesnym Cash Money (400 Degreez). W kawałku gospodarza wspomaga Akinyele. Za produkcję tego utworu jest odpowiedzialny stary znajomy rapera z Long Island – Marc „Nigga” Nilez.
Samą płyte możecie znaleźć w Internecie m.in. na Last.fm. Bardzo polecam, ponieważ jest to dużo poważniejszy materiał, który nie był już robiony z przymrużeniem oka, tak jak poprzednik.
Komentarze