"Information Age" to pierwszy pełny album dead prez od czasu "Revolutionary But Gangsta". Nie to, że w międzyczasie mieliśmy do dyspozycji jedynie stare nagrania. Duet nie próżnował i otrzymaliśmy mnóstwo muzyki - czy to mixtape'ów, solówek, collabos z Outlawz itd. Kiedy ma się jednak na koncie dwa albumy takiego kalibru jak "Let's Get Free" i "RBG" to wiadomo, że oczekiwania wobec kontynuacji będą wysokie i trzeba naprawdę popisać się kreatywnością i umiejętnościami, żeby sprostać wymaganiom słuchacza. M1 i stic.man na pierwszym miejscu stawiali jednak nie czyjeś oczekiwania, ale swoje własne. Ich celem stało się postawienie kroku naprzód, rozwinięcie swojej muzyki w nowym kierunku, a nie eksploatowanie starych patentów. M1 powiedział nam w wywiadzie, że na płycie dużo mówią o przyszłości i chcieli, żeby płyta brzmiała przez to futurystycznie. Efekt? "Information Age" jest szokujące.
Po pierwszym przesłuchaniu złapałem się za głowę. Co to za taneczne zaśpiewki? Co to za popowe melodie? Co to za dance'owa rytmika? O co w tym wszystkim chodzi? Gdzie są Ci rewolucyjni gangsterzy? Otóż dorośli, zmądrzeli (a do głupich przecież nie należeli) i zrobili kolejny przełomowy album w swojej twórczości. Każde kolejne przesłuchanie pogłębia szok, ale już inny. Szokujące jest, że w takiej formie dead prez nadal są Artystami, przez duże A.
"Information Age" jest jak pean na cześć rozwoju personalnego, dążenia do wiedzy, zdobywania świadomości. Nie znaczy to tym razem, że raperzy zbombardują nas konkretnymi informacjami, album jest bardzo przystępny i taki był zamiar twórców. Treść jest przejrzysta, ale nie pusta, są to często bardzo proste, ale chwytliwe komunikaty i historie zostające w głowie, zmuszające do zastanowienia. Mamy kawałek o puszukiwaniu wiary i religii czy sprzeciw wobec kultu "Dirty White Girl". Nie, nie chodzi o białe kobiety, chodzi o kokainę. Mamy "Global Hood News", skity utrzymane w konwencji serwisu informacyjnego zwracające uwagę na wydarzenia, których faktycznie nie zobaczycie ani w TVP, ani w TVN, ani w CNN i BBC. Kiedy po pierwszym wstrząsie usiadłem na spokojnie z tym albumem i poprosiłem o pomoc wujka RapGeniusa, zrozumiałem, że to nie są żarty, a świadomość wysokości poprzeczki zawieszonej przez debiut i drugi krążek grupy jest pełna. To znowu kompletnie coś innego, ale już porównywanie materiałów nie jest do końca możliwe w obiektywnych kategoriach. Może wolisz którąś z trzech już płyt dead prez bardziej niż inne, ale to wynika z twoich preferencji, muzycznych sympatii, a nie z poziomu muzyki przygotowanej przez artystów.
Produkcje z tego krążka są natomiast dowodem nie tylko muzycznej świadomości, ale przede wszystkim odwagi w podejmowaniu decyzji. Teraz pytanie jak zatwardziały odbiorca "hardkorowych" dead prez zareaguje np. na "conscious trap" z kawałka "Intelligence Is Sexy"? Zrazi się do zespołu? Stawiam, że prędzej zdziwi się co można powiedzieć na trapach i w jaki sposób. Wers "g spot is not between your legs, g spot is between your ears" jako follow-up do "Mind Sex" może posłużyć za przykład. Sporo tutaj tracków, które pod kątem muzycznym dobrze określałby termin "radio-friendly". Singlowe "No Way As The Way" niesie się przecież tak, że nie da się nie zarazić tym refrenem, a skojarzenia z "Distant Relatives" to w moim mniemaniu spory komplement. Trochę inny styl, ale podobna energia. Z kolei kiedy słucham bardzo szybkiego, tanecznego "What If The Lights Go Out" albo przesyconego syntetyką "Politrikkks" w połączeniu z treścią bardziej kojarzę to z płytami The Coup albo Parisa. Zaangażowana politycznie i społecznie treść i bardzo bujająca, przystępna praktycznie dla każdego forma.
Osobiście uważam, że "Information Age" jest bardzo dobrym uzupełnieniem dla dwóch dotychczasowych płyt. Każda z nich będzie się świetnie sprawdzać w naszych głośnikach, ale chyba przy trochę innych okolicznościach. "Information Age" to odwaga, świeże spojrzenie i... przykład. Panowie mówią dużo o rozwijaniu się, o pogłębianiu wiedzy, umiejętności, o poszerzaniu spojrzenia i dają najlepszy tego przykład wydając "Information Age". Z pewnością najmniej dochodowy i popularny z trzech krążków, ale wydaje mi się, że wcale nie gorszy. Wniosek - najlepiej mieć wszystkie trzy, ale każda ma inną stylistykę i wiem, że wielu nie będzie akceptować tej z "Information Age"... Ja się musiałem oswoić, ale kiedy się udało, widzę wysoką klasę tego materiału.
Komentarze