1996 rok to w rapie koniec pewnej epoki. Ten rok był także ostatnim
mrocznym i ponurym oraz co chyba najważniejsze - ostatnim wielkim.
Następny, 1997, był "przejściowy", jednak i on zaoferował słuchaczom sporo ciekawego.
Idealnie w pierwsze zdania tego wstępu wpisuje
się "Stone Crazy" Juju i Psycho Lesa, szerzej znanych jako The Beatnuts.
Ciężko jest wybrać najlepszy pełnoprawny album latynoskiego duetu (a w
pierwszych latach działalności tria), choć w powszechnym mniemaniu na
ten tytuł zasługuje któryś z dwójki: "Street Level" lub "Stone Crazy" (a
pojawiają się też głosy o "Musical Massacre"). Pierwszy z nich
idealnie trafił w swoje czasy, podobnie zresztą jak... drugi. Jeden i
drugi nagrany został na niezwykłym poziomie. Obydwa zapisały się złotymi
zgłoskami w historii rapu, ale... No właśnie, do opisania wybieram
drugi, ponieważ ich "muzyczny street level" wzrósł przez trzy lata o co
najmniej 1 punkt.
Lirykami Juju i Psycho Les wielkimi nigdy nie byli. Dwóch niezbyt
odkrywczych MC's bez dużych umiejętności - taka jest najkrótsza
charakterystyka tych postaci. Sprytne potrafią się poruszać pomiędzy
tematami poważnymi jak i tymi lżejszymi, zarapowanymi na totalnym
luzie. Fajnie potrafią przeplatać ze sobą m.in. takie singlowe głębokie "Do
You Believe?" z imprezowym "Give Me Tha Ass". Czuć w ich głosie latynoski akcent i
manierę itp, itd. Najkrócej - dwóch solidnych rzemieślników. Nie
oznacza to jednak, że jest źle, wręcz przeciwnie! Mimo wszystko panowie mają swój
niepowtarzalny i niepodrabialny styl.
Właśnie, "styl" - to słowo powinno najtrafniej określać ich beaty.Sami
produkują sobie płyty i wychodzi im to fantastycznie. Potrafią znaleźć
ciekawe sample, nieźle je "obrobić", dodać ciekawe wstawki położone na
klasycznej perkusji. To jest przykład idealnej wręcz chemii pomiędzy
własnym rapem i własną produkcją, gdzie niedoskonałości jednej dziedziny
rekompensuje absolutne wręcz mistrzostwo w drugiej. Czy przeszkadza
komuś to, że jest tutaj trochę mniej starej szkoły? To, że obecność DJ'a
została ograniczona do minimum? Nie, i żeby było jeszcze ciekawiej mamy
tutaj zwrotki najlepszego latynoskiego rapera w historii - Big Puna,
stałego kompana tego gościa - Cuban Linka oraz Hostyle'a z Blaq Poetem i
paru mniej znanych typów. Wszyscy brzmią na tych produkcjach świetnie -
to główna siła tej płyty.
Dobra, bez zbędnego gadania, The Beatnuts posiadają na swoim
koncie (przynajmniej) dwie klasyczne płyty, o których już wspominałem. Dodajmy do tego
dwie klasyczne epki, z czego jedną Druh Sławek na łamach Klanu uznał za
ich najlepszą produkcję. Dla mnie ich najlepsze pozycje są dwie: "Stone Crazy" i
wydany rok później "Remix EP: The Spot" - remixy, nowy kawałek i wersje
alternatywne znane z opisywanej dzisiaj płyty. Rap latynoski miał się
wtedy bardzo dobrze a JuJu i Les jak mało kto potrafili połączyć klasyczny sznyt ze świeżością i przebojowością - ten album wciąż nic się nie zestarzał i wciąż może was naprawdę mocno zaskoczyć. Poniżej kultowe "Off The Books" oraz dwa wspomniane kontrastowe numery - ciekawostką jest fakt, że "Give Me Tha Ass" ukazało się praktycznie w tym samym momencie co "Men In Black".
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze