Popkiller
2022

GŁOSOWANIE

News Świat

popkiller.kingapp.plKing Gordy - "Kurt Cobain w rozmiarze XXXL" (profil)
Data publikacji 2011-09-03
Łukasz Rawski
Łukasz Rawski
Ulica


Nosząc się z zamiarem stworzenia tego tekstu na pewno nie spodziewałem się, że będzie on powstawał na wyłączność dla największego bodaj portalu o kulturze hip hop w Polsce. Dzisiaj jednak staje się to faktem, a moja skromna osoba ma zaszczyt napisać kilka słów o pewnym raperze z Detroit w rozmiarze XXXL. Wiecie co łączy Eminema, Tech N9ne'a, ludzi z D12 oraz Twiztid? Nie, nie tylko to że wszyscy są z midwestu. Łączy ich jedna osoba.

Waverly W. Alford III, szerzej znany pod pseudonimem scenicznym King Gordy to 34-letni już MC wywodzący się z Detroit. Jak powszechnie wiadomo to właśnie z Motor City wywodzi się najwięcej raperów, którzy wykonują horrorcore. I właśnie takim artystą jest Gordy, który w swoim dorobku ma już 9 albumów solowych. Jego cechą charakterystyczną są okulary, przyozdobione liśćmi marihuany. Nie muszę chyba dodawać w czym szczególnie lubuje się pan Alford.

Na scenie obecny jest już od roku 2000, początkowo od pojedynczych featuringów, w końcu w roku 2003 debiutuje albumem "The Entity". Ciekawostką może być fakt, że producentem wykonawczym był sam Eminem, jednak jeśli chodzi o ich wspólne relacje to można wspomnieć jeszcze jedynie o epizodycznej roli Gordy'ego w "8 Mili", gdzie zagrał lokalnego MC - Big O. Poza tym Eminema i Gordy'ego nie łączy już nic. Co innego jeśli idzie o wspólnych znajomych zarówno pana Marshalla jak i Waverly'ego. Wraz z Bizarre tworzą bodaj największy (dosłownie) duet rapowy, znany jako The Davidians. Chłopaki podpisali już kontrakt z Suburban Noize, jednak ich debiutancki album, który miał zostać wydany już 20 kwietnia w ostateczności nie ujrzał jeszcze światła dziennego. Poza Bizarre Gordy'ego możemy często usłyszeć we wspólnych kawałkach między innymi z Kunivą, czyli innym członkiem D12. Zresztą całe Dirty Dozen bardzo mocno trzyma się z Alfordem.

Tak pokrótce można streścić sylwetkę osoby, która w moim mniemaniu zasługuje zdecydowanie na większy rozgłos, niż obecnie ma. Ludziom, którzy choć trochę ogarniają midwest i znają osobę Tech N9ne Gordy może mówić co nieco. W końcu wystąpił on gościnnie na jednym z najlepszych albumów artysty z Kansas City - "K.O.D.". Jak pewnie każdy pamięta był to utwór "Horns" i nieświęte opowiastki Gordy'ego pewnie wielu wryły się w pamięć. Jednak żeby nie było... Gordy to nie tylko artysta stricte horrorcore'owy, sprawdzający się jedynie na płaszczyźnie opowiadania historyjek o odcinaniu łbów i jedzeniu flaków. Gordy to artysta niemal kompletny. Obdarzony naprawdę świetnym flow i dobrym uchem do bitów zawodnik z Detroit potrafi odnaleźć się w każdym temacie. Można powiedzieć, że "jest u siebie w domu" kiedy nawija o trupach, jednak tak samo czuje się jak ryba (płetwal raczej) w wodzie nawijając hardcore rap, czy przepełniony emocjami kawałek o nieszczęśliwym związku ze swoją ex. Naprawdę, nie opłaca się oceniać pochopnie tego człowieka, tylko ze względu na dziwny wygląd, który może śmieszyć. Jest świetny zarówno na przemyślanych nagrywkach, jak i we freestyle'u. Może jego jedyną wadą jest strona koncertowa, gdy przez większość czasu leci playback, o czym przekonali się wszyscy Juggalos obecni na corocznym Gatheringu (Tak, Gordy to Juggalo), kiedy praktycznie całe show leciało z głośników. W końcu ktoś nie wytrzymał i rzucił kamieniem w Króla, który skończył swoje show. Faktycznie, może wyglądać to naprawdę lipnie, ale oceniając go przez pryzmat jego dorobku artystycznego to Gordy to moja absolutna czołówka. Tak, więc jeśli jeszcze nie zapoznałeś się z jego dorobkiem radziłbym Ci to jak najszybciej nadrobić. Naprawdę nie wiesz co tracisz.

Krótkie streszczenie dorobku solowego Kinga Gordy'ego:

The Entity (2003): Przez wielu uważany za najlepszy album w dorobku Gordy'ego, w moim rankingu na miejscu 2. Dobre bity i szalony Gordy w swojej optymalnej formie. Na uwagę zasługują przede wszystkim kawałki: "When Darkness Fall", "Nightmares", "Time To Die", "Stress". W skali szkolnej 4 z plusem.


King Of Horrorcore (2006): Pierwsza części z dwóch albumu, który tak naprawdę jest mixtape'm. Gordy kolejny raz w formie, tym razem w jeszcze bardziej mrocznym wydaniu. W końcu trzeba pokazać tym materiałem, że jest się Królem tego gatunku. Na uwagę zasługują: "My Pain", "Juggalette", "Howl At the moon". W skali szkolnej 4.

Van Dyke And Harper Music (2007): Chyba najmniej lubiany przeze mnie album Gordy'ego, co nie zmienia faktu, że jest to dobry materiał. Horrorcore wymieszany z hardcore rapem. Lubisz mocniejsze linijki u raperów możesz sprawdzić, jednak na więcej niż 3 z plusem u mnie nie zasłuży ten album.


Cobain's Diary (2007): I dochodzimy do mojego ulubionego materiału wydanego przez Gordy'ego. Sam Gordy określa siebie jak Black Kurt Cobain, głównie ze względu ponoć na teksty, miejmy nadzieję że nie ma zamiaru skończyć ze sobą jak lider Nirvany. Świetne bity i kawałki. Idealnie dobrane 12 kawałków, gdzie ani jeden nie jest słaby. Najlepsze kawałki: "Worship Me, Murder Me", "Cobainiac", "Go And Get Knife", "El Diablo". Z czystym sumieniem piątka dla tej płyty.

The Great American Weed Smoker (2008): Album będący, jak mówi Gordy w całości trybutem dla marihuany i wszystkiego co z nią związane. Podobnie jednak jak w przypadku Van Dyke And Harper Music nie jest to album, do którego wracam często i też tylko 3 z plusem.


King Of Horrorcore II (2009): Druga część mixtape'u, która jednak nie jest już tak dobra jak jedynka. Zaledwie 10 kawałków, gdzie żaden nie zapada w pamięć. Kolejne 3 z plusem.



Xerxes The God King (2010): Zeszłoroczne wydawnictwo, które poziomem nawiązuje zarówno do Cobain's Diary, jak i The Entity. Gordy kolejny raz w świetnej formie, zaprasza ciekawych gości (Prozak, Potluck) i tworzy kolejny bardzo udany album w swoim dorobku. Osobiście jaram się całym wydawnictwem tak samo, jednak najlepszymi kawałkami są "Sing For The Dead", "Dear Mother", "Reach The Sun". 4 z plusem.

Sings The Blues (2011): Wydawnictwo z początku tego roku. Z początku wszyscy myśleli, że Gordy będzie śpiewał tego bluesa, na szczęście z premierą zostało to obalone. Album dobry, który ma prawdziwe perełki w postaci "Lovebirds", czy "Bridges To Burn". Czwóreczka.


Jesus Christ's Mistress (2011): Najnowsze wydawnictwo Króla. Już po tytule, jak i okładce można się domyślić, że Gordy nie będzie tu grzecznym chłopcem. Pełnarecenzja materiału na dniach...


Tak właśnie prezentuje się postać Kinga Gordy'ego. To naprawdę artysta warty sprawdzenia, niezależnie czy lubisz trueschool, czy przepadasz właśnie za horrorcore'em. Sprawdza się na wielu płaszczyznach i prezentuje naprawdę przyzwoity poziom. A że nigdy nie jest za późno za poszerzanie horyzontów może to dobry czas by poznać tego pana? Poniżej parę smaczków na dobry początek.

Może Cię zainteresować

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei
Data publikacji 2023-06-21

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei

Popkillery 2023 - retransmisja
Data publikacji 2023-06-27
Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie
Data publikacji 2023-06-28

Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków
Data publikacji 2023-06-28

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem
Data publikacji 2023-06-30

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem

Komentarze

Będziemy używać tego zamiast twojego imienia i nazwiska

Newsletter


Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!