popkiller.kingapp.pl (https://popkiller.kingapp.pl) king gordyhttps://popkiller.kingapp.pl/rss/pl/tag/19903/king-gordyNovember 15, 2024, 4:26 ampl_PL © 2024 Admin stronyL.A.R.S. (Last American Rock Stars) "Foul World"https://popkiller.kingapp.pl/2017-10-28,lars-last-american-rock-stars-foul-worldhttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-28,lars-last-american-rock-stars-foul-worldOctober 30, 2017, 4:21 pmDawid MajcherJeśli chodzi o Horrorcore, Psycho Rap i wszystko co dziwne to na tych dwóch panów można liczyć zawsze. W sam raz na Halloween Bizarre (D12) i King Gordy połączyli siły tworząc supergrupę o nazwie L.A.R.S. (Last American Rock Stars). Ich mixtape "Foul World" ukaze się dzięki Majik Ninja Entertainment, label wydający takich artystów jak Twiztid czy Blaze Ya Dead Homie.Cały materiał już do pobrania za darmo na datpiff.com https://www.datpiff.com/LARS-Foul-World-mixtape.865995.htmlTracklista:L.A.R.S.Push Me ThruFuck Yo Baby Daddy feat. Big TLose My MindMothers Best FriendSavage LifeI'm A CelebrityJeśli chodzi o Horrorcore, Psycho Rap i wszystko co dziwne to na tych dwóch panów można liczyć zawsze. W sam raz na Halloween Bizarre (D12) i King Gordy połączyli siły tworząc supergrupę o nazwie L.A.R.S. (Last American Rock Stars). Ich mixtape "Foul World" ukaze się dzięki Majik Ninja Entertainment, label wydający takich artystów jak Twiztid czy Blaze Ya Dead Homie.


Cały materiał już do pobrania za darmo na datpiff.com https://www.datpiff.com/LARS-Foul-World-mixtape.865995.html

Tracklista:

  1. L.A.R.S.
  2. Push Me Thru
  3. Fuck Yo Baby Daddy feat. Big T
  4. Lose My Mind
  5. Mothers Best Friend
  6. Savage Life
  7. I'm A Celebrity
]]>
Bizarre i King Gordy łączą siły tworząc L.A.R.S. - wspólny mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-31,bizarre-i-king-gordy-lacza-sily-tworzac-lars-wspolny-mixtapehttps://popkiller.kingapp.pl/2017-10-31,bizarre-i-king-gordy-lacza-sily-tworzac-lars-wspolny-mixtapeOctober 31, 2017, 5:53 pmDawid MajcherWiadomość w sam raz na Halloween. Bizarre (D12) i King Gordy wcześniej w tym roku zapowiedzieli wspólny projekt o nazwie L.A.R.S. (Last American Rock Stars), który ukazał się dzięki Majik Ninja Entertainment. Znając tych dwóch panów i ich poprzednie kooperacje tj. kawałek "Justin Bieber" można się spodziewać naprawdę dziwnych lub wręcz chorych rzeczy, kierowanych do fanów horrorcoru i czarnych komedii.Materiał promują już klipy do numerów "Savage Life" i "Fuck Yo Baby Daddy" z gościnnym udziałem Big T. Mixtape "Foul World" też jest już dostępny.Wiadomość w sam raz na Halloween. Bizarre (D12) i KingGordy wcześniej w tym roku zapowiedzieli wspólny projekt o nazwie L.A.R.S. (Last American Rock Stars), który ukazał się dzięki MajikNinjaEntertainment. Znając tych dwóch panów i ich poprzednie kooperacje tj. kawałek "Justin Bieber" można się spodziewać naprawdę dziwnych lub wręcz chorych rzeczy, kierowanych do fanów horrorcoru i czarnych komedii.

Materiał promują już klipy do numerów "Savage Life" i "Fuck Yo Baby Daddy" z gościnnym udziałem Big T. Mixtape "Foul World" też jest już dostępny.

]]>
King Gordy "Hail Dark Lord Vader" - recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-09-04,king-gordy-hail-dark-lord-vader-recenzjahttps://popkiller.kingapp.pl/2012-09-04,king-gordy-hail-dark-lord-vader-recenzjaJanuary 5, 2014, 12:27 amŁukasz RawskiIstnieją na rapowej scenie osobistości, które mimo tego, że są na niej obecne od wielu lat nadal nie zyskują należnego im szacunku i uznania. Powodów jest wiele: mała siła przebicia, pochodzenie, czy też niszowa tematyka poruszana przez danego artystę. Jeśli miałbym sklasyfikować Kinga Gordy'ego obiektywnie - niesamowicie zdolny raper, świetny tekściarz, obdarzony specyficznym wokalem, który idealnie komponuje się z wybieranymi przez niego bitami. Wady? Chore tematy jakie porusza, brak jakiegokolwiek poczucia dobrego smaku.To właśnie powoduje, że King Gordy mimo wielu płyt w swoim dorobku nadal nie jest doceniany przez większość. Nie pomógł mu epizod w "8 Mili", nie pomogły mu świetne płyty jak "Cobain's Diary", czy "The Entity". Czy najnowsze EP "Hail Dark Lord Vader" pozwala w jakimkolwiek stopniu zniwelować te różnice?Mówiąc szczerze - nieszczególnie. Mimo mojej szczerej sympatii do Gordy'ego (bądź co bądź jestem jego fanem od wielu lat) nie widzę żadnej zmiany w wizerunku jak i muzyce tworzonej przez tego pociesznego mieszkańca Detroit. Ma już 36 lat i widocznie tak zostanie mu aż do końca kariery. Zero wyczucia dobrego smaku, chore teksty o fantazjach na temat odbycia stosunku płciowego z Tylerem, the Creatorem to na pewno nie droga by brać poważnie jego rap. Zresztą, nie pierwszy, nie ostatni pewnie raz. Nie trzeba szukać daleko by znaleźć podobny przykład. Dorosły chłop, wydaje się więc, że łeb to on ma na karku. Jak widać - niekoniecznie. Nie wiem, czy to przez marihuanę, którą tak wielbi Gordy, czy może przez coś innego. Co z tego, że masz świetne umiejętności, skoro wykorzystujesz je w taki sposób, że odechciewa się sięgnąć po kolejne twoje wydawnictwa. Smutne, lecz prawdziwe.Kolejny aspekt, który jest minusem tej EP to goście. Rozumiem, ziomki są zawsze ziomkami i nie wiem czemu, ale słabych MC's zawsze u niego wielu wśród naprawdę dobrych wyjadaczy. O ile jeszcze Bizarre'a mogę zrozumieć, uznana marka w Detroit i okolicach, głównie z uwagi na niesamowicie chore teksty (też chyba już je własny ogon, bo on również miał "chrapkę" na Biebera) to całkowitym nieporozumieniem są dla mnie członkowie macierzystego składu Gordy'ego - Fat Killahz. Nie chcę być niemiły, ale im cholesterol całkowicie zabrał jakiekolwiek umiejętności rapowe.Ta recenzja to jednak nie tylko kilka akapitów poświęconych krytyce wizerunku Kinga Gordy'ego. Jest również wiele pozytywnych aspektów. Świetne, klimatyczne intro (nie muszę chyba dodawać jaki motyw użyto w nim?), Gordy jak zawsze w formie, oraz znakomity track "Allah vs. Christ". Zdecydowanie mój faworyt z tej EP, niesamowity klimat i ciekawy tekst. Zresztą, poruszanie tematu religii to kolejny aspekt, który może "odstraszyć" potencjalnego słuchacza. Nie zawsze jest on miły dla Stwórcy, często wręcz go wyśmiewa (patrz gościnna zwrotka w "Horns" u Tech N9ne'a). Razem z intro "Hail Dark Lord Vader" zawiera 7 pozycji, na każdej Gordy pokazuje swoje niebanalne umiejętności. Jeśli sam nazywasz się Królem Horrorcore'u oczywiste jest, że nie może zabraknąć również elementów tego niszowego dla wielu podgatunku rapu. Najlepszy przykład to "Psycho Bill". Świetny storytelling o tytułowym Billu, szalonym chłopaku, który nie miał skrupułów i raz za razem zdobywał swoje kolejne "trofea"."Hail Dark Lord Vader" to 7 numerów, które jako całość są jak sinusoida - świetne momenty mieszają się z rozczarowującymi, które w czasie odsłuchu wzbudzają tylko politowanie. Czy ta EP zasługuje na coś więcej niż szkolne 3? Nie sądzę, Gordy wydaje najsłabszy materiał w swojej dotychczasowej karierze. Prócz "Allah vs. Christ" oraz "Psycho Bill" ciężko znaleźć mi pozytywne aspekty tego wydawnictwa, cała reszta to szarzyzna biorąc pod uwagę możliwości Króla. 2 z plusem panie Gordy, liczę że następnym projektem poprawi pan tą ocenę. Jeśli miałbym sklasyfikować Kinga Gordy'ego obiektywnie - niesamowicie zdolny raper, świetny tekściarz, obdarzony specyficznym wokalem, który idealnie komponuje się z wybieranymi przez niego bitami.Wady? Chore tematy jakie porusza, brak jakiegokolwiek poczucia dobrego smaku.

To właśnie powoduje, że King Gordy mimo wielu płyt w swoim dorobku nadal nie jest doceniany przez większość. Nie pomógł mu epizod w "8 Mili", nie pomogły mu świetne płyty jak "Cobain's Diary", czy "The Entity". Czy najnowsze EP "Hail Dark Lord Vader" pozwala w jakimkolwiek stopniu zniwelować te różnice?

Mówiąc szczerze - nieszczególnie. Mimo mojej szczerej sympatii do Gordy'ego (bądź co bądź jestem jego fanem od wielu lat) nie widzę żadnej zmiany w wizerunku jak i muzyce tworzonej przez tego pociesznego mieszkańca Detroit. Ma już 36 lat i widocznie tak zostanie mu aż do końca kariery. Zero wyczucia dobrego smaku, chore teksty o fantazjach na temat odbycia stosunku płciowego z Tylerem, the Creatorem to na pewno nie droga by brać poważnie jego rap. Zresztą, nie pierwszy, nie ostatni pewnie raz. Nie trzeba szukać daleko by znaleźć podobny przykład.



Dorosły chłop, wydaje się więc, że łeb to on ma na karku. Jak widać - niekoniecznie. Nie wiem, czy to przez marihuanę, którą tak wielbi Gordy, czy może przez coś innego. Co z tego, że masz świetne umiejętności, skoro wykorzystujesz je w taki sposób, że odechciewa się sięgnąć po kolejne twoje wydawnictwa. Smutne, lecz prawdziwe.

Kolejny aspekt, który jest minusem tej EP to goście. Rozumiem, ziomki są zawsze ziomkami i nie wiem czemu, ale słabych MC's zawsze u niego wielu wśród naprawdę dobrych wyjadaczy. O ile jeszcze Bizarre'a mogę zrozumieć, uznana marka w Detroit i okolicach, głównie z uwagi na niesamowicie chore teksty (też chyba już je własny ogon, bo on również miał "chrapkę" na Biebera) to całkowitym nieporozumieniem są dla mnie członkowie macierzystego składu Gordy'ego - Fat Killahz. Nie chcę być niemiły, ale im cholesterol całkowicie zabrał jakiekolwiek umiejętności rapowe.

Ta recenzja to jednak nie tylko kilka akapitów poświęconych krytyce wizerunku Kinga Gordy'ego. Jest również wiele pozytywnych aspektów. Świetne, klimatyczne intro (nie muszę chyba dodawać jaki motyw użyto w nim?), Gordy jak zawsze w formie, oraz znakomity track "Allah vs. Christ". Zdecydowanie mój faworyt z tej EP, niesamowity klimat i ciekawy tekst. Zresztą, poruszanie tematu religii to kolejny aspekt, który może "odstraszyć" potencjalnego słuchacza. Nie zawsze jest on miły dla Stwórcy, często wręcz go wyśmiewa (patrz gościnna zwrotka w "Horns" u Tech N9ne'a). Razem z intro "Hail Dark Lord Vader" zawiera 7 pozycji, na każdej Gordy pokazuje swoje niebanalne umiejętności. Jeśli sam nazywasz się Królem Horrorcore'u oczywiste jest, że nie może zabraknąć również elementów tego niszowego dla wielu podgatunku rapu. Najlepszy przykład to "Psycho Bill". Świetny storytelling o tytułowym Billu, szalonym chłopaku, który nie miał skrupułów i raz za razem zdobywał swoje kolejne "trofea".

"Hail Dark Lord Vader" to 7 numerów, które jako całość są jak sinusoida - świetne momenty mieszają się z rozczarowującymi, które w czasie odsłuchu wzbudzają tylko politowanie. Czy ta EP zasługuje na coś więcej niż szkolne 3? Nie sądzę, Gordy wydaje najsłabszy materiał w swojej dotychczasowej karierze. Prócz "Allah vs. Christ" oraz "Psycho Bill" ciężko znaleźć mi pozytywne aspekty tego wydawnictwa, cała reszta to szarzyzna biorąc pod uwagę możliwości Króla. 2 z plusem panie Gordy, liczę że następnym projektem poprawi pan tą ocenę.

]]>
King Gordy - "Kurt Cobain w rozmiarze XXXL" (profil)https://popkiller.kingapp.pl/2011-09-03,king-gordy-kurt-cobain-w-rozmiarze-xxxl-profilhttps://popkiller.kingapp.pl/2011-09-03,king-gordy-kurt-cobain-w-rozmiarze-xxxl-profilSeptember 3, 2011, 2:00 pmŁukasz RawskiNosząc się z zamiarem stworzenia tego tekstu na pewno nie spodziewałem się, że będzie on powstawał na wyłączność dla największego bodaj portalu o kulturze hip hop w Polsce. Dzisiaj jednak staje się to faktem, a moja skromna osoba ma zaszczyt napisać kilka słów o pewnym raperze z Detroit w rozmiarze XXXL. Wiecie co łączy Eminema, Tech N9ne'a, ludzi z D12 oraz Twiztid? Nie, nie tylko to że wszyscy są z midwestu. Łączy ich jedna osoba. Waverly W. Alford III, szerzej znany pod pseudonimem scenicznym King Gordy to 34-letni już MC wywodzący się z Detroit. Jak powszechnie wiadomo to właśnie z Motor City wywodzi się najwięcej raperów, którzy wykonują horrorcore. I właśnie takim artystą jest Gordy, który w swoim dorobku ma już 9 albumów solowych. Jego cechą charakterystyczną są okulary, przyozdobione liśćmi marihuany. Nie muszę chyba dodawać w czym szczególnie lubuje się pan Alford. Na scenie obecny jest już od roku 2000, początkowo od pojedynczych featuringów, w końcu w roku 2003 debiutuje albumem "The Entity". Ciekawostką może być fakt, że producentem wykonawczym był sam Eminem, jednak jeśli chodzi o ich wspólne relacje to można wspomnieć jeszcze jedynie o epizodycznej roli Gordy'ego w "8 Mili", gdzie zagrał lokalnego MC - Big O. Poza tym Eminema i Gordy'ego nie łączy już nic. Co innego jeśli idzie o wspólnych znajomych zarówno pana Marshalla jak i Waverly'ego. Wraz z Bizarre tworzą bodaj największy (dosłownie) duet rapowy, znany jako The Davidians. Chłopaki podpisali już kontrakt z Suburban Noize, jednak ich debiutancki album, który miał zostać wydany już 20 kwietnia w ostateczności nie ujrzał jeszcze światła dziennego. Poza Bizarre Gordy'ego możemy często usłyszeć we wspólnych kawałkach między innymi z Kunivą, czyli innym członkiem D12. Zresztą całe Dirty Dozen bardzo mocno trzyma się z Alfordem. Tak pokrótce można streścić sylwetkę osoby, która w moim mniemaniu zasługuje zdecydowanie na większy rozgłos, niż obecnie ma. Ludziom, którzy choć trochę ogarniają midwest i znają osobę Tech N9ne Gordy może mówić co nieco. W końcu wystąpił on gościnnie na jednym z najlepszych albumów artysty z Kansas City - "K.O.D.". Jak pewnie każdy pamięta był to utwór "Horns" i nieświęte opowiastki Gordy'ego pewnie wielu wryły się w pamięć. Jednak żeby nie było... Gordy to nie tylko artysta stricte horrorcore'owy, sprawdzający się jedynie na płaszczyźnie opowiadania historyjek o odcinaniu łbów i jedzeniu flaków. Gordy to artysta niemal kompletny. Obdarzony naprawdę świetnym flow i dobrym uchem do bitów zawodnik z Detroit potrafi odnaleźć się w każdym temacie. Można powiedzieć, że "jest u siebie w domu" kiedy nawija o trupach, jednak tak samo czuje się jak ryba (płetwal raczej) w wodzie nawijając hardcore rap, czy przepełniony emocjami kawałek o nieszczęśliwym związku ze swoją ex. Naprawdę, nie opłaca się oceniać pochopnie tego człowieka, tylko ze względu na dziwny wygląd, który może śmieszyć. Jest świetny zarówno na przemyślanych nagrywkach, jak i we freestyle'u. Może jego jedyną wadą jest strona koncertowa, gdy przez większość czasu leci playback, o czym przekonali się wszyscy Juggalos obecni na corocznym Gatheringu (Tak, Gordy to Juggalo), kiedy praktycznie całe show leciało z głośników. W końcu ktoś nie wytrzymał i rzucił kamieniem w Króla, który skończył swoje show. Faktycznie, może wyglądać to naprawdę lipnie, ale oceniając go przez pryzmat jego dorobku artystycznego to Gordy to moja absolutna czołówka. Tak, więc jeśli jeszcze nie zapoznałeś się z jego dorobkiem radziłbym Ci to jak najszybciej nadrobić. Naprawdę nie wiesz co tracisz. Krótkie streszczenie dorobku solowego Kinga Gordy'ego: The Entity (2003): Przez wielu uważany za najlepszy album w dorobku Gordy'ego, w moim rankingu na miejscu 2. Dobre bity i szalony Gordy w swojej optymalnej formie. Na uwagę zasługują przede wszystkim kawałki: "When Darkness Fall", "Nightmares", "Time To Die", "Stress". W skali szkolnej 4 z plusem. King Of Horrorcore (2006): Pierwsza części z dwóch albumu, który tak naprawdę jest mixtape'm. Gordy kolejny raz w formie, tym razem w jeszcze bardziej mrocznym wydaniu. W końcu trzeba pokazać tym materiałem, że jest się Królem tego gatunku. Na uwagę zasługują: "My Pain", "Juggalette", "Howl At the moon". W skali szkolnej 4. Van Dyke And Harper Music (2007): Chyba najmniej lubiany przeze mnie album Gordy'ego, co nie zmienia faktu, że jest to dobry materiał. Horrorcore wymieszany z hardcore rapem. Lubisz mocniejsze linijki u raperów możesz sprawdzić, jednak na więcej niż 3 z plusem u mnie nie zasłuży ten album. Cobain's Diary (2007): I dochodzimy do mojego ulubionego materiału wydanego przez Gordy'ego. Sam Gordy określa siebie jak Black Kurt Cobain, głównie ze względu ponoć na teksty, miejmy nadzieję że nie ma zamiaru skończyć ze sobą jak lider Nirvany. Świetne bity i kawałki. Idealnie dobrane 12 kawałków, gdzie ani jeden nie jest słaby. Najlepsze kawałki: "Worship Me, Murder Me", "Cobainiac", "Go And Get Knife", "El Diablo". Z czystym sumieniem piątka dla tej płyty. The Great American Weed Smoker (2008): Album będący, jak mówi Gordy w całości trybutem dla marihuany i wszystkiego co z nią związane. Podobnie jednak jak w przypadku Van Dyke And Harper Music nie jest to album, do którego wracam często i też tylko 3 z plusem. King Of Horrorcore II (2009): Druga część mixtape'u, która jednak nie jest już tak dobra jak jedynka. Zaledwie 10 kawałków, gdzie żaden nie zapada w pamięć. Kolejne 3 z plusem. Xerxes The God King (2010): Zeszłoroczne wydawnictwo, które poziomem nawiązuje zarówno do Cobain's Diary, jak i The Entity. Gordy kolejny raz w świetnej formie, zaprasza ciekawych gości (Prozak, Potluck) i tworzy kolejny bardzo udany album w swoim dorobku. Osobiście jaram się całym wydawnictwem tak samo, jednak najlepszymi kawałkami są "Sing For The Dead", "Dear Mother", "Reach The Sun". 4 z plusem. Sings The Blues (2011): Wydawnictwo z początku tego roku. Z początku wszyscy myśleli, że Gordy będzie śpiewał tego bluesa, na szczęście z premierą zostało to obalone. Album dobry, który ma prawdziwe perełki w postaci "Lovebirds", czy "Bridges To Burn". Czwóreczka. Jesus Christ's Mistress (2011): Najnowsze wydawnictwo Króla. Już po tytule, jak i okładce można się domyślić, że Gordy nie będzie tu grzecznym chłopcem. Pełna recenzja materiału na dniach... Tak właśnie prezentuje się postać Kinga Gordy'ego. To naprawdę artysta warty sprawdzenia, niezależnie czy lubisz trueschool, czy przepadasz właśnie za horrorcore'em. Sprawdza się na wielu płaszczyznach i prezentuje naprawdę przyzwoity poziom. A że nigdy nie jest za późno za poszerzanie horyzontów może to dobry czas by poznać tego pana? Poniżej parę smaczków na dobry początek.

Nosząc się z zamiarem stworzenia tego tekstu na pewno nie spodziewałem się, że będzie on powstawał na wyłączność dla największego bodaj portalu o kulturze hip hop w Polsce. Dzisiaj jednak staje się to faktem, a moja skromna osoba ma zaszczyt napisać kilka słów o pewnym raperze z Detroit w rozmiarze XXXL. Wiecie co łączy Eminema, Tech N9ne'a, ludzi z D12 oraz Twiztid? Nie, nie tylko to że wszyscy są z midwestu. Łączy ich jedna osoba.

Waverly W. Alford III, szerzej znany pod pseudonimem scenicznym King Gordy to 34-letni już MC wywodzący się z Detroit. Jak powszechnie wiadomo to właśnie z Motor City wywodzi się najwięcej raperów, którzy wykonują horrorcore. I właśnie takim artystą jest Gordy, który w swoim dorobku ma już 9 albumów solowych. Jego cechą charakterystyczną są okulary, przyozdobione liśćmi marihuany. Nie muszę chyba dodawać w czym szczególnie lubuje się pan Alford.

Na scenie obecny jest już od roku 2000, początkowo od pojedynczych featuringów, w końcu w roku 2003 debiutuje albumem "The Entity". Ciekawostką może być fakt, że producentem wykonawczym był sam Eminem, jednak jeśli chodzi o ich wspólne relacje to można wspomnieć jeszcze jedynie o epizodycznej roli Gordy'ego w "8 Mili", gdzie zagrał lokalnego MC - Big O. Poza tym Eminema i Gordy'ego nie łączy już nic. Co innego jeśli idzie o wspólnych znajomych zarówno pana Marshalla jak i Waverly'ego. Wraz z Bizarre tworzą bodaj największy (dosłownie) duet rapowy, znany jako The Davidians. Chłopaki podpisali już kontrakt z Suburban Noize, jednak ich debiutancki album, który miał zostać wydany już 20 kwietnia w ostateczności nie ujrzał jeszcze światła dziennego. Poza Bizarre Gordy'ego możemy często usłyszeć we wspólnych kawałkach między innymi z Kunivą, czyli innym członkiem D12. Zresztą całe Dirty Dozen bardzo mocno trzyma się z Alfordem.

Tak pokrótce można streścić sylwetkę osoby, która w moim mniemaniu zasługuje zdecydowanie na większy rozgłos, niż obecnie ma. Ludziom, którzy choć trochę ogarniają midwest i znają osobę Tech N9ne Gordy może mówić co nieco. W końcu wystąpił on gościnnie na jednym z najlepszych albumów artysty z Kansas City - "K.O.D.". Jak pewnie każdy pamięta był to utwór "Horns" i nieświęte opowiastki Gordy'ego pewnie wielu wryły się w pamięć. Jednak żeby nie było... Gordy to nie tylko artysta stricte horrorcore'owy, sprawdzający się jedynie na płaszczyźnie opowiadania historyjek o odcinaniu łbów i jedzeniu flaków. Gordy to artysta niemal kompletny. Obdarzony naprawdę świetnym flow i dobrym uchem do bitów zawodnik z Detroit potrafi odnaleźć się w każdym temacie. Można powiedzieć, że "jest u siebie w domu" kiedy nawija o trupach, jednak tak samo czuje się jak ryba (płetwal raczej) w wodzie nawijając hardcore rap, czy przepełniony emocjami kawałek o nieszczęśliwym związku ze swoją ex. Naprawdę, nie opłaca się oceniać pochopnie tego człowieka, tylko ze względu na dziwny wygląd, który może śmieszyć. Jest świetny zarówno na przemyślanych nagrywkach, jak i we freestyle'u. Może jego jedyną wadą jest strona koncertowa, gdy przez większość czasu leci playback, o czym przekonali się wszyscy Juggalos obecni na corocznym Gatheringu (Tak, Gordy to Juggalo), kiedy praktycznie całe show leciało z głośników. W końcu ktoś nie wytrzymał i rzucił kamieniem w Króla, który skończył swoje show. Faktycznie, może wyglądać to naprawdę lipnie, ale oceniając go przez pryzmat jego dorobku artystycznego to Gordy to moja absolutna czołówka. Tak, więc jeśli jeszcze nie zapoznałeś się z jego dorobkiem radziłbym Ci to jak najszybciej nadrobić. Naprawdę nie wiesz co tracisz.

Krótkie streszczenie dorobku solowego Kinga Gordy'ego:

The Entity (2003): Przez wielu uważany za najlepszy album w dorobku Gordy'ego, w moim rankingu na miejscu 2. Dobre bity i szalony Gordy w swojej optymalnej formie. Na uwagę zasługują przede wszystkim kawałki: "When Darkness Fall", "Nightmares", "Time To Die", "Stress". W skali szkolnej 4 z plusem.


King Of Horrorcore (2006): Pierwsza części z dwóch albumu, który tak naprawdę jest mixtape'm. Gordy kolejny raz w formie, tym razem w jeszcze bardziej mrocznym wydaniu. W końcu trzeba pokazać tym materiałem, że jest się Królem tego gatunku. Na uwagę zasługują: "My Pain", "Juggalette", "Howl At the moon". W skali szkolnej 4.

Van Dyke And Harper Music (2007): Chyba najmniej lubiany przeze mnie album Gordy'ego, co nie zmienia faktu, że jest to dobry materiał. Horrorcore wymieszany z hardcore rapem. Lubisz mocniejsze linijki u raperów możesz sprawdzić, jednak na więcej niż 3 z plusem u mnie nie zasłuży ten album.


Cobain's Diary (2007): I dochodzimy do mojego ulubionego materiału wydanego przez Gordy'ego. Sam Gordy określa siebie jak Black Kurt Cobain, głównie ze względu ponoć na teksty, miejmy nadzieję że nie ma zamiaru skończyć ze sobą jak lider Nirvany. Świetne bity i kawałki. Idealnie dobrane 12 kawałków, gdzie ani jeden nie jest słaby. Najlepsze kawałki: "Worship Me, Murder Me", "Cobainiac", "Go And Get Knife", "El Diablo". Z czystym sumieniem piątka dla tej płyty.

The Great American Weed Smoker (2008): Album będący, jak mówi Gordy w całości trybutem dla marihuany i wszystkiego co z nią związane. Podobnie jednak jak w przypadku Van Dyke And Harper Music nie jest to album, do którego wracam często i też tylko 3 z plusem.


King Of Horrorcore II (2009): Druga część mixtape'u, która jednak nie jest już tak dobra jak jedynka. Zaledwie 10 kawałków, gdzie żaden nie zapada w pamięć. Kolejne 3 z plusem.



Xerxes The God King (2010): Zeszłoroczne wydawnictwo, które poziomem nawiązuje zarówno do Cobain's Diary, jak i The Entity. Gordy kolejny raz w świetnej formie, zaprasza ciekawych gości (Prozak, Potluck) i tworzy kolejny bardzo udany album w swoim dorobku. Osobiście jaram się całym wydawnictwem tak samo, jednak najlepszymi kawałkami są "Sing For The Dead", "Dear Mother", "Reach The Sun". 4 z plusem.

Sings The Blues (2011): Wydawnictwo z początku tego roku. Z początku wszyscy myśleli, że Gordy będzie śpiewał tego bluesa, na szczęście z premierą zostało to obalone. Album dobry, który ma prawdziwe perełki w postaci "Lovebirds", czy "Bridges To Burn". Czwóreczka.


Jesus Christ's Mistress (2011): Najnowsze wydawnictwo Króla. Już po tytule, jak i okładce można się domyślić, że Gordy nie będzie tu grzecznym chłopcem. Pełnarecenzja materiału na dniach...


Tak właśnie prezentuje się postać Kinga Gordy'ego. To naprawdę artysta warty sprawdzenia, niezależnie czy lubisz trueschool, czy przepadasz właśnie za horrorcore'em. Sprawdza się na wielu płaszczyznach i prezentuje naprawdę przyzwoity poziom. A że nigdy nie jest za późno za poszerzanie horyzontów może to dobry czas by poznać tego pana? Poniżej parę smaczków na dobry początek.

]]>