Na produkcji Preemo, Statik Selektah, M-Phazes, Explizit One czy Young Cee dawali duże nadzieje na to, że dostaniemy spójną i przemyślaną płytę z odpowiednim dla gospodarza klimatem. Skrzyżowanie stylów z tak różnymi raperami jak Chali 2Na, M1 z dead prez czy Bishop Lamont też wydawało się ciekawe. Jak to brzmi w słuchawkach?
Start albumu przypomina o tym, że lekceważenie takich raperów jak Edo. G, nawet kiedy przekroczą 4 dychy, jest wielką pomyłką. "Fast Lane" na bicie Premiera to majstersztyk i kolejny dowód na to, że wspólne numery tej dwójki to gwarantowana miazga. Nie gorzej jest dalej - wspominkowe "I Was There" na bicie M-Phazesa wygrywa klimatem, a "Stop It" energią. Można tutaj znaleźć mnóstwo numerów, które chce się katować raz za razem.
Singlowe "Righteous Way" Explizit One'a to rzecz prosta, ale piękna i doskonale pasująca do Edo, który z każdą linijką potwierdza, że wciąż jest w formie i ma sporo do powiedzenia. Dobra... Czasem mówi rzeczy, które mówił wcześniej i to nie raz, ale to nadal ma w sobie moc, jest przekonujące i nie nudzi. Nadal potrafi być zimnokrwistym mordercą (sprawdźcie "Like That" ze Special Teamz), radzi sobie na monumentalnych bangerach ("Ain't Gonna Wait"), ale z każdą płytą bliżej mu do życiowych, przekminkowych tekstów, które wychodzą mu coraz lepiej ("One Two" czy kapitalne "Life" z Tuńczykiem). Ma pomysły i głód mikrofonu. Flow nie jest już może takim rzeźnikiem jak dawniej, ma tendencję do zbytniego upraszczania rymów, ale nadal słucha się go świetnie.
Z pewnością nie jest to album dorównujący "My Own Worst Enemy" z Pete Rockiem czy pierwszym nagraniom z Bulldogami, ale to wciąż ten sam Edo, prawdziwy, charyzmatyczny, mądrzejszy... Wciąż umie hipnotyzować swoim głosem i dobrać sobie współpracowników tak, żeby słuchając jego albumu nie umierać z nudów. Materiał chwilami zwalnia, a po miażdżącym "Fast Lane" oczekiwania od razu rosną, co nie zmienia faktu, że "A Face In The Crowd" to mnóstwo kozackiej zabawy dla fana klasycznego rapu. Dla fana Edo. G będzie to płyta na czwórkę z plusem. Dla reszty... Nie wiem, nie zaliczam się do reszty. Uwielbiam gościa po prostu. 41 lat na karku i wciąż ma w sobie "to coś". Sprawdźcie!
Komentarze