Freeway wydał w tym roku kozacki album "Stimulus Package", na który bity zrobił Jake One. Płyta poza tym, że była niebanalnie wydana, niosła ze sobą sporo dobrych kawałków takich jak "She make me feel alright". Freeway pokazał tym albumem, że nie warto o nim zapominać i że nie jest jedynie "przydupasem" Jaya-Z.
Niewiele osób jednak wie, że był to jeden z dwóch wydanych w tym roku płyt sygnowanych ksywką pana Pridgena.Niecały miesiąc po premierze "Stimulus Package", ukazał się album z drugim ex-Rocafellerem - Beanie Sigelem. Jedno, co zaskoczyło mnie w tym albumie, zanim zdążyłem go przesłuchać, to małe zainteresowanie.
To dziwne zwłaszcza, ze Beanie i Philly Frezer nie są nowicjuszami. Obaj rapują już kilka lat i mają swoją markę. Dziwne również, dlatego, że na płycie jest diss Beaniego w stronę Jiggi. Niestety zainteresowanie atakiem na Mr. Cartera nie przeniosło się na odbiór projektu duetu Sigel i Freeway.
Album składa się z trzynastu utworów w czym tylko na siedmiu występują wspólnie. Na uwagę zasługują przede wszystkim "Serious" i "Cyphr". Z solowych kawałków trzy należą do Frezera, a w dwa, w tym "Average Cat" skierowany w Jaya, do Dwighta Granta. Gospodarzy wspierają kumple ze State Property: Peedi Crack, Omilio Sparks i Nef. Swój wkład w Roc Boys mają również Young Gunz, Wale, Jakk Frost i Tyeena. Miał być również DMX jednak ostatecznie nie uświadczymy jego zwrotki na krążku. Goście są niestety tylko tłem dla gospodarzy. Najlepiej z nich wypada Young Chris w "May they Rest". Gospodarze na szczęście są w formie. Nie są to może ich wyżyny możliwości, ale słychać, że nie nagrali na odczepnego, byleby tylko się nachapać. Jest między nimi chemia, a to najważniejsze na tego typu projektach. Ze względu na barwę głosu bardziej w uszy rzuca się obecność Freewaya, Beanie jednak pokazuje, że mimo tego, że jego głos nie przebija się tak łatwo do mózgu jak jego partnera, to jednak lirycznie mało kto może mu dorównać. Teksty jak to w przypadku obu panów to nic innego jak uliczny hardkor. Nic zaskakującego. Niestety chłopaki nie postarali się o lepszą oprawę muzyczną. Nie mówię że bity są złe, ale mają mało ognia w sobie, są po prostu nijakie.
Co się stało, że mało kto zwrócił uwagę na premierę tej płyty? Po pierwsze zerowa promocja. Osobiste żale Sigela wycelowane w Cartera nie spowodowały hype'u na ten album. Drugim powodem jest oprawa muzyczna. Żaden z utworów nie jest potencjalnym singlem, który mógłby pociągnąć sprzedaż płyty. Niestety historia z zeszłego roku się powtarza. Ich solówki wydane w 2009 ("Broad Street Bully" Beaniego i "Philadelphia Freeway 2" Freewaya), również zostały niezauważone. Miały potencjał jeśli chodzi o teksty, ale zostały zarapowane pod średnie bity. Mimo wszystko uważam, że Roc Boys jest niezłym albumem. Spodziewałem się petardy, która mną pozytywnie wstrząśnie. Niestety tak się nie stało. 4 z małym minusem.
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze