Jednak jeden z młodych, mieszkających w Nowym Jorku raperów pragnął bardziej wyeksponować rolę tego gatunku. Pragnął w pełni zmieszać jazz z rapem i stworzyć mieszankę, w której mogliby zakochać się zarówno gustujący w jednym jak i drugim rodzaju muzyki...
Preludium mieliśmy przy okazji jednego z filmów Spike'a Lee. Legendarny reżyser wyczuł jazzowe inspiracje rapera i jego producenta. Skontaktował ich z równie legendarnym Branfordem Marsalisem i tak powstał... Nie, nie Chocapic. Tak powstał "Jazz Thing", piękny hymn jazz-rapu otwierający porozumiewawcze wrota szerzej. Jednak po sukcesach kolejnych albumów wspomniany raper postanowił iść jeszcze krok dalej.
W ten sposób w umyśle Ś.P. (ciężko przyzwyczaić się do tych liter) Keitha Elama znanego na nowojorskich ulicach jako Guru narodziła się inicjatywa Jazzmatazz. Inicjatywa polegająca na zebraniu największych jazzowych osobowości i zastąpienia nimi wydającego się nie do zastąpienia DJ-a Premiera. Roy Ayers, Donald Byrd, Ronny Jordan, dobry znajomy Branford Marsalis - wszyscy oni maczali palce w wydanym w 1993 roku i świetnie przyjętym "Jazzmatazz volume I". Skoro było tak dobrze a oryginalny pomysł w pełni wypalił to czemu nie pójść za ciosem?
Minęły dwa lata i światło dzienne ujrzało ponadczasowe "Jazzmatazz volume II: The New Reality", czyli najlepsza moim zdaniem część cyklu. Tym razem lista współpracowników była jeszcze bardziej okazała - Donald Byrd, Freddie Hubbard, Ramsey Lewis, Kenny Garrett, Chaka Khan, Jamiroquai, ale też Kool Keith czy Big Shug. Ale nie tylko lista budzi szacunek. Esencjonalne, korzenne, jazzowe brzmienie, wielowymiarowe i porywające, połączone zostało tu z niepodrabialnym leniwym ale wielce charyzmatycznym wokalem Guru co dało mieszankę wybuchową. Keith snuje refleksje dotykające muzyki i braku jej granic, ale także spraw przyziemnych i tych bardziej duchowych.
Prawdziwy Guru dający swoim słuchaczom miłość do muzyki, zajawkę, niesamowity klimat ale i wiele cennych życiowych rad. Słuchając takich numerów jak "Lifesaver" czy "Living In This World" ciężko pogodzić się z tym, że jego życia jednak nie udało się uratować i nie spotkamy go już na tym świecie. Na szczęście została nam muzyka taka jak krążki Gang Starra czy właśnie cykl "Jazzmatazz". Cykl, którego drugą część opisuję słuchając jej w czwartkowy wieczór na wieży i trzymając w rękach podpisaną książeczkę z listą legendarnych jazzowych nazwisk i autografem z dedykacją od tego, który zebrał ich wszystkich do kupy...
Komentarze