Rod Wave to jedna z największych gwiazd młodego pokolenia w Stanach. Dzięki swojej emocjonalnej, szczerej muzyce wokalista i raper odnotowuje obecnie kosmiczną liczbę wyświetleń i streamów. Klip do singla "Heart On Ice" obejrzało na YouTube już ponad 170 milionów osób, a tylko w tym miesiącu na Spotify artysta zebrał ponad osiem milionów słuchaczy. Jednak mimo tych sukcesów 22-latek myśli o zawieszeniu mikrofonu na kołku.
Ostatnio wyjaśnił, dlaczego wypuścił swój ostatni singiel "Cold December" w styczniu tego roku, a nie w grudniu 2021, jak sugerowałby tytuł. Cała sytuacja ma związek z zakulisowymi sprawami związanymi z wytwórnią, dla której nagrywa - Alamo Records. Stwierdził także, że sława nie jest dla niego. Powiedział o wszystkim na swoim Instagramie.
"Byłem zobowiązany kontraktem na 15 milionów dolarów i chciałem go domknąć, a oni powiedzieli: 'Potrzebujemy tej piosenki.' To był jedyny powód, dla którego wypuściłem to g****, ale nie jest też tak, że w ogóle nie chciałem tego wypuszczać, jeśli mamy być precyzyjni. Jestem tutaj tylko na krótką chwilę i kiedy to mówię, chodzi mi o bycie Rod Wave'em. Jestem tu tylko na minutkę. Kończę już z dawaniem wam gorącego towaru. [...] Tak naprawdę, to nie ja. Nie jestem duszą towarzystwa, nie lubię być w centrum uwagi. Nienawidzę przyciągania uwagi. Nie mogę wejść w internet bez zobaczenia swojej twarzy albo imienia. To jest tak, jakbyś sprzedał swoją duszę, bo mówisz, że to nie ty, ale za 300 tysięcy, to będziesz ty" - powiedział.
To nie pierwszy raz, kiedy Rod zwraca uwagę na problemy z wytwórnią. W zeszłym roku oskarżył Alamo o niepłacenie mu pieniędzy.
Komentarze