Można powiedzieć, że Jim Jones to prawdziwy bohater. Ostatnio jego przyjaciel i fotograf Jerry Flete był gościem serwisu Inside Edition. Opowiedział w nim o niebezpiecznej sytuacji, jaka mu się przydarzyła i o tym, że to dzięki Jonesowi wciąż żyje.
Wszystko wydarzyło się podczas podróży Jima Jonesa i Jerry'ego Flete'a na Florydę w związku z eventem promującym Capo Coin, kryptowalutę członka Dipset. "Po prostu odpoczywaliśmy podczas przerwy w pracy. [...] To wszystko wydarzyło się tak szybko. Obudziłem się, gdy Jim uciskał moją klatkę piersiową i mówił 'Obudź się, obudź się'. On uratował mi życie. Jestem tu dzięki niemu" - powiedział Flete."Widziałem jak Flee siedzi i coś było z nim nie tak, jakby się krztusił. Nie mógł oddychać, wywracał oczami i dostał jakiegoś ataku. Nie wiedziałem, co się dzieje, przeraziłem się" - powiedział Jones. Nie myśląc długo, ruszył by pomóc przyjacielowi. Okazuje się, że w dzieciństwie nauczył się, jak zrobić sztuczne oddychanie. "Kiedy byłem młodszy, musiałem chodzić na naukę reanimacji i wszystkich rzeczy z tym związanych dla mojej siostry, która jest chora na serce. Cała rodzina musiała chodzić na te lekcje, zanim ona mogła wrócić do domu, kiedy była jeszcze dzieckiem."
Okazuje się, że umiejętności nabyte w dzieciństwie przydały się w dorosłym życiu. "Wydaje mi się, że wszystkie te lekcje zostały mi w pamięci do dzisiaj, bo pamiętam dokładnie wszystko, co mi powiedzieli, by robić w określonych sytuacjach. "[...] Na początku byłem zdenerwowany jak każdy inny. Potem coś się we mnie przestawiło, na zasadzie bierz się do tego. Przywróciłem go do życia" - powiedział Jones.
Komentarze