Są osoby, które uważają, że na naszym portalu nie powinny znajdować się takie postacie jak ta, o której dziś piszę. Ci, którzy lubią jednak posłuchać sobie bardziej melodyjnych, śpiewanych projektów, zapraszam do lektury, bo 2015 dał kilka fajnych pozycji z gatunku r'n'b... Bardzo przyjemny krążek, według krytyków, wydał Miguel, Weeknd dał nam bardzo udaną, wypełnioną hitami, trzecią płytę, a zaskoczeniem roku jest Bryson Tiller. Dlaczego zaskoczeniem? Ponieważ pojawił się znikąd, wywołując szał za Oceanem a bilety na koncert w Londynie wyprzedają się w... 10 Sekund. Bryson tym krążkiem zajął również miejsce w gronie najlepszych wydawnictw roku według Complexu. Co prawda ich lista miejscami pozostawia wiele do życzenia, ale być może w tym przypadku się nie pomylili?
Bryson jest Amerykaninem i jest wchodzącym na scenę piosenkarzem r'n'b. „TRAPSOUL” to 14 pościelowych kawałków, od razu wpadających w ucho, wykonanych w modnym, „weekndowym” klimacie (coś jak PARTYNEXTDOOR TWO). Podobnie jak w przypadku pierwszych trzech mixtape'ów Abla, tak i pierwsze wydawnictwo Brysona jest skierowane dla osób wspólnie spędzających czas ze swoją drugą połową. Atmosferę tę oprócz tekstów tworzą również podkłady, o których wspomnę później. Na razie zajmijmy się Tillerem.
Jeśli poszukujecie osobowości na miarę Weeknda to mocno się zawiedziecie. Co prawda głos dzisiejszego bohatera nie odpycha i jest raczej miły dla ucha, jednak nie wyróżnia z tłumu innych piosenkarzy r'n'b. Z powodu braku charyzmy mam wrażenie, że zamiast Brysona, na tej płycie mógłby tu być jakikolwiek, losowo wybrany czarnoskóry piosenkarz, którego głosu dobrze się słucha. Nie zauważylibyśmy różnicy. To jest największa wada tego krążka, nie przekreślająca go w moim odczuciu.
Największą siłą „TRAPSOUL”, dzięki której projekt ten jest wart uwagi to muzyka. Oparty o lekko trapowe, nie agresywne instrumentale, krążek jest bardzo miły w odbiorze i nie nudzi. Za każdym razem słucham go w całości, bez skipowania jakiegokolwiek utworu, co jest niewątpliwą jego zaletą. Nie ma tu mowy o jakimś słabszym podkładzie. Każdy z nich wprawia słuchacza w dobry nastrój, pozostaje w głowie oraz zachęca do ponownego przesłuchania. Lista producentów, poza jednym, to jeszcze anonimowe postacie, ale wierzę, że każdy z nich zawojuje scenę. Naprawdę na to zasłużyli swoim wkładem w jakość debiutu Tillera. Świetnie dopełniają Timbalanda, który jest tu najbardziej znaną postacią.
„TRAPSOUL” to dla mnie jedno z największych odkryć 2015 roku. Co prawda, jak wspomniałem, Bryson nie jest jeszcze kimś wyjątkowym, ale jeśli mocniej popracuje nad stylem i osobowością, to może jeszcze nas zaskoczyć. Jego debiut oceniam na 4 z minusem i nie ukrywam, że będę śledził jego poczynania, bo jeśli nawet nie miałby stać się gwiazdą na miarę The Weeknd, to może nam dać dużo dobrej muzyki w przyszłości. W sam raz na zimowe wieczory.
Komentarze