Zanim przejdziemy do podsumowań roku (nigdy nie zrozumiem wybierania najlepszych płyt, singli itp na początku grudnia) trzeba uczciwie powiedzieć sobie jedno - 2015 był fenomenalnym rokiem dla rapu i dla muzyki ogólnie, najlepszym od dłuższego czasu. Ogrom mocnych albumów sprawił, że niemożliwe było odsłuchać wszystko, równocześnie w pamięć zapadło nam naprawdę wiele hitów. Które uznać możemy za 'creme de la creme' roku 2015, zarazem będąc pewnym, że usłyszymy je na sylwestrowej imprezie, bez względu na to czy będzie to hajlajfowy klubowy melanż czy studencka domówka?
Fetty Wap - Trap Queen -> Fenomen roku 2015. Dawno nikt nie wjechał do gry w takim stylu, pojawiając się znikąd i zamiatając listy przebojów swoją niepodrabialną stylówką. Fetty miał być zdaniem wielu one-hit-wonderem, jednak rok kończy jako pierwszy artysta w historii, który wprowadził 4 pierwsze single do top 10 Billboardu. Numerem jeden pozostanie jednak potwornie zaraźliwe "Trap Queen", które przyniosło mu popularność i do dziś zgromadziło na YT blisko 350 milionów odsłon. Szał, który zapanował w Stanach wokół Fetty'ego po "Trap Queen" był wręcz nierealny, a i u nas nie dało się nie słyszeć tego numeru w klubach.
Drake - Hotline Bling -> Taniec Drake'a to już klasyk, a liczba memów o niego oparta była prawdopodobnie o 40% większa od tych z Aleksandrem Kwaśniewskim. Genialnie ugryziony PR'owo teledysk (ruchy, ciuchy...) nadał numerowi niesamowitego wiatru w żagle, ale i bez tego "Hotline Bling" to piekielnie hitowy i wbijający się w głowę track. You used to call me on my cellphone...
The Weeknd - Can't Feel My Face -> Petarda świetnie nawiązująca do retro-popu i starego funku i osadzona w klimacie 'wczesnego Jacksona'. Czuć tu midasową rękę producencką Maxa Martina (gość, który stał za niezliczoną ilością hitów z ostatnich 20 lat, wyprodukował i napisał m.in. największe przeboje Backstreet Boys czy Britney) a zarazem czuć rękę (i wokal!) Weeknda - jak ktoś uważa, że to lekki hicik pod radio nie mający nic wspólnego z weekndowym mrokiem i hedonizmem to polecam wgryźć się w tekst, bo Abel zamotał tak, że w ostatnich miesiącach z każdej strony atakował nas numer, który jest niczym innym jak opowieścią o miłości do koksu, tylko zawoalowaną "trochę" bardziej niż u O.T. Genasisa.
Rae Sremmurd - No Type -> Druga młodość tego numeru w ostatnim miesiącu to osobna kwestia, ale "No Type" był wszechobecny w klubach przez prawie cały rok. Tak jak na początku roku nie dało się trafić na imprezę, na której nie poleciało "CoCo", tak na wiosnę rolę tę przejął mega hit Rae Sremmurd.
Big Sean feat. E-40 - I Don't Fuck With You -> Listę hitów produkcji DJ-a Mustarda moglibyśmy ciągnąć i ciągnąć, ale wydaje się, że w klubach (przynajmniej warszawskich) największą furorę zrobił w tym roku bezkompromisowy banger od Big Seana, z udziałem E-40. Łatwy do podchwycenia refren i energia słyszalna od pierwszych taktów robią swoje. Swoją drogą - polecamy nasz niedawny videowywiad z Big Seanem.
Wyróżnienie specjalne:
Major Lazer & DJ Snake feat. MO - Lean On -> Ten numer to odpowiednik "Get Lucky" Daft Punk sprzed dwóch lat - wpadający w ucho bez względu na muzyczne gusta, lekki, chwytliwy i pełen wakacyjnej energii, wszechobecny w każdym miejscu, od radiowych playlist po młodzieżowe kluby i mimo osłuchania do granic - nie nudzący i nie męczący. Polecam też świetny remix Ty Dolla $igna i to jego załączę - oryginał znacie na pewno.
Komentarze