Wiecie co? Jeżeli do tej pory nie zwróciliście uwagi, bądź też całkowicie zignorowaliście podziemny label Superlativez, to możecie już zacząć żałować. Po pierwsze i najważniejsze, zapamiętajcie ksywkę BZNa - jednego z jej członków. Gość szturmem wdarł się na moją playlistę, by wraz z kolejnymi odsłuchami albumu wywindować swoją pozycję jeszcze wyżej, nawet w kontekście nieuchronnie zbliżającego się podsumowania roku 2015 w polskim rapie. Co zatem w sobie ma tak przyciągającego w swoich trackach ten gorzowianin? Świeżość, nowoczesne podejście do rapu i styl, który oszlifowany cieżką pracą może sprawić, że ten chłopak zawita pewnego dnia w głównym nurcie. Uwierzcie, że ma ku temu predyspozycje. Myślicie pewnie, że przesadzam? Nic z tych rzeczy - "Reditum" bowiem jest jedną z lepszych tegorocznych produkcji, na jakie udało mi się trafić w podziemiu i nie widzę przeciwwskazań, by nie namówić was na intensywne zapoznanie się z tym materiałem.
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na warsztat gospodarza. Potrafi odpowiednio zwolnić, jak i przyśpieszyć swój styl rapowania, tak aby wkomponować się w bardzo dobre bity, o których wspomnę później. Ba, nawet nie boi się używać efektów wokalnych, takich jak chociażby w świetnym "Locie". Gdzieniegdzie jednakże odniosłem wrażenie, że BZN na siłę próbuje modulować swoją dykcję, by idealnie wejść w bit, co finalnie może nie do końca naturalnie brzmieć (naliczyłem może ze trzy takie momenty - łyżka dziegciu musi być). Oczywiście te potknięcia nie sprawiają, że "Reditum" nagle spada w ocenie do asłuchalnej produkcji, ponieważ są na tym krążku momenty wysokiego poziomu zaskoczenia. Owe momenty to numery takie jak na przykład "Die Hard", "Zielona Mila" czy też "Wbrew" albo "Głucho". Tekstowo jest dość osobiście, jak chociażby na "Sinuosoidzie", a znalazło się też miejsce na kąśliwe wersy o scenie w "Non Compos". Na wielki plus zasługuje fakt, iż BZN przede wszystkim wie o czym i jak ma nawijać, by zaciekawić odbiorcę. Nowe twarze najczęściej o tym zapominają - tutaj elementy w opcji "dzień dobry sceno" są wyważone we właściwych proporcjach. Wokalnie gospodarza wsparli Artyści Nieznani - ich wejścia mogę uznać jedynie za poprawne.
Muzycznie jest bardzo dobrze. MACOX, Maxiu Beats, ZabityZaBity, Dymitr i FOUX zadbali o świeże, nowoczesne, a przede wszystkim spójne brzmienie, będące odpowiednią wartością bazową pod rap BZNa. O poziom bitów od ostatniego z nich nie mogłem się obawiać, ale bodaj największym zaskoczeniem są podkłady każdego innego producenta. Od Maxiu Beats mamy sztosy pokroju "Głucho" i "Lotu". "Wakat" autorstwa MACOXa mocno rozpoczyna "Reditum", by w "Sinusoidzie" dać konkretny popis nowoczesnego, świeżego, ale też nastrojowego bitu. W tym gronie znalazło się też miejsce dla ZabitegoZaBity, którego "Ways" brzmi niczym cisza przed burzą, jaka przychodzi z kolejnym kawałkiem na trackliście. Podkład do "Famy" podrzucił Dymitr, o którym nie słyszałem w ogóle, a od teraz bacznie obserwował będę creditsy podziemnych numerów. Chyba nie muszę rozwodzić się nad faktem, iż na płycie nie ma słabego bitu?
Kandydat do zaskoczenia roku? Na pewno. BZN ma potencjał w warsztacie, ucho do podkładów i wrodzoną lekkość, by latać na niuskulowych produkcjach i łączyć bujające bity z warstwą tekstową, nie będącą jedynie tłem kawałka. To już drugi materiał od Superlativez, o którym mam okazję pisać i po raz kolejny jestem usatysfakcjonowany poziomem wydawnictwa. Napiszę więcej - w tym przypadku jest to uczucie silniejsze. "Reditum" szturmem wdarło się do grona bardzo dobrych albumów, które będę brał pod uwagę w końcoworocznym podsumowaniu. Niewątpliwie czeka reprezentanta Gorzowa jeszcze sporo pracy, ale jeżeli nie zmarnuje talentu, będzie o nim głośno. Musi być.
Komentarze