Popkiller
2022

GŁOSOWANIE

News Świat

popkiller.kingapp.plRapper Big Pooh "Words Paint Pictures" - recenzja
Data publikacji 2015-07-09
Maciej Wojszkun
Maciej Wojszkun
Ulica

Hip-hop’s cool again – radujcie się fanki i fani dobrego chibchobu. Przez ostatnie pół roku mieliśmy do czynienia ze zdecydowaną i konsekwentną ofensywą materiałów z wytwórni Mello Music Group. Kompilacja „Persona”, albumy m.in. Kenna Starra, Red Pilla z Ugly Heroes, czarodzieja Oddisee’a, ostatnio – „Petestrumentals 2” (!) guru brzmienia Wielkiego Jabłka... A między tymi tuzami – malutka, acz nie mniej ciekawa, wydana w marcu Epka Rappera Big Pooh z darzonego przez hiphopheadów całego globu szczególnym sentymentem składu Little Brother. „Words Paint Pictures”, nagrana w kooperacji ze znakomitym beat-architektem Apollo Brownem.

Rzecz pierwsza i najważniejsza - to chyba najbardziej poważna i "społecznie zaangażowana" płyta sympatycznego MC z Virginii.  „Words Paint Pictures” to sporo gorzkich słów, wobec świata, kraju, w którym sytuacje takie jak ta uwieczniona na okładce EPki zdarzają się coraz częściej. Najsilniej te emocje oddane są w "Stop", refleksji o brutalności policji wobec czarnoskórych obywateli, będącej także wspomnieniem i oddaniem czci ofiarom tragicznych i kontrowersyjnych interwencji stróżów prawa:

Sean [Bell - MW] killed the night before his wedding, it was tough/ [Amadou] Diallo shot at 41 times, these cops are nuts/Victor [White III, zabity 3 marca ubiegłego roku] shot handcuffed in the cop car/They ruled it suicide, so tell me I'm not far/From being off when I'm thinking just to run... 

Hipokryzja i dwulicowość świata, którym rządzi chciwość poddana jest egzaminacji w kolejnym "Eyes Wide Open", "Promise Land" zaś gorzko piętnuje cyniczną politykę Białego Domu względem Afroamerykanów (That's to be honest, you ain't getting everything that's promised/40 acres and a mule, right, work so they can take/Cost of living tax til your back break).  Nie wszystkie jednak tracki to polityczne manifesty - tuż po "Promise Land" następuje "How I Move", poruszająca osobista refleksja o sławie i jej przekleństwach... Ogółem, lirycznie Pooh jest w wysokiej formie, nierzadko zaskakując pomysłowymi linijkami -  a już najbardziej imponuje właśnie we wspomnianym, świetnie opowiedzianym "Stop".

Raw beats, raps, this is hip-hop – proklamuje dumnie Pooh w otwierającym album „Augmentation”. „Raw” to dobre określenie warstwy muzycznej „WPP”, przyrządzonej przez maestro Apollo Browna… Surowe, jednocześnie i smooth, i hard brzmienie, sample pocięte w charakterystyczny dla Apolla sposób, okraszone głębokimi, mocnymi, znów – charakterystycznymi dlań perkusjami. Fanom jego produkcji, "Dice Game", "Trophies", ""Daily Bread" czy "Blasphemy" - nie muszę tłumaczyć o co chodzi. Ja, choć do fanów Apolla się zaliczam, nie mogę sie jednak wyzbyć wrażenia, że słucham jakby jednego beatu w różnych konfiguracjach. Innymi słowy, mówiąc brutalnie - "Words Paint Pictures" muzycznie mnie znudziło. Nie zrozumcie mnie źle, Apollo poniżej pewnego poziomu nie schodzi, i potrafi trzaskać przeokrutne sztosiwa (które zwłaszcza na koncertach brzmią przepotężnie), jednak na "Words Paint Pictures" zaserwował taki "zestaw standard", niewyróżniający się niczym spośród dziesiątek jego produkcji...

Dwa ostatnie track „WPP” to remiksy „Promise Land” i „Augmentation” , autorstwa odpowiednio – Apollo i L’Orange, arcyciekawego producenta Mello (już 24 lipca ukaże się jego wspólny album z legendą gry Kool Keithem, czekamy z niecierpliwością!)… I choć to miły dodatek, nie są one jakoś szczególnie wybitne. Przyznam jednak, że remiks „Promise Land”, skonstruowany na kozackim samplu (zawierającym tytułową frazę), jest lepszy od oryginału. Za to intrygujący, zimny i niepokojący – ba, apokaliptyczny niemalże beat L’Orange’a, niestety mocno nie pasuje do nawijki Pooha, gryzie się też z cutami z Commona wykorzystanymi w refrenie…

Jak na Epkę, za dużo też tutaj jak na mój gust featuringów. Nie licząc remiksów, jedynie „Augmentation” i „Promise Land” to w pełni solowe tracki Pooha, reszta to duety i jeden posse cut. Ogółem do samych gościnnych szesnastek czy fragmentów śpiewanych nie mam się co przyczepić – Eric „Blakk Soul” Keith pięknie płynie na „How I Move”, Steve Roxx ciekawie podsumowuje „Stop”, bitewny wymiatacz z Detroit Marv Won (czy on kiedyś nie walczył z Eminemem…?) bez zarzutu rozpyla jadowite wersy w „Candlelight”, a Ras Kass…. Pytać, czy wersy Ras Kassa są na wysokim poziomie, to jak pytać, czy Nowy Jork to duże miasteczko.  Mamy jednak ów wspomniany posse cut, "Kings", na którym panowie Novej, Lute i Jalen Santoy zapodają zwrotki, które raczej w pamięć nie zapadają - a Pooh, oddelegowany na sam koniec, zdaje się być gościem na własnym utworze.

"Words Paint Pictures" to kompozycja sprawnie napisana, plus poruszająca ważkie tematy - z ubolewaniem przyznaję, że szczególnie mnie jednak nie ruszyła. Apollo Brown na podkładach nieco mnie zawiódł, tak samo fakt, że zbyt często Big Pooh oddaje mikrofon gościom, miast skupić się na jeszcze ostrzejszej kanonadzie i "dziurawieniu amerykańskiego snu"... Ogółem - to taki materiał do przesłuchania i zapomnienia, niestety. Trójka. 

                                              

                                             

Może Cię zainteresować

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei
Data publikacji 2023-06-21

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei

Popkillery 2023 - retransmisja
Data publikacji 2023-06-27
Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie
Data publikacji 2023-06-28

Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków
Data publikacji 2023-06-28

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem
Data publikacji 2023-06-30

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem

Komentarze

Będziemy używać tego zamiast twojego imienia i nazwiska

Newsletter


Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!