Popkiller
2022

GŁOSOWANIE

News Świat

popkiller.kingapp.plLupe Fiasco "Tetsuo & Youth" - recenzja
Data publikacji 2015-04-05
Maciej Wojszkun
Maciej Wojszkun
Ulica

Nie będę ukrywał - to chyba jedna z najtrudniejszych recenzji, jaką przyjdzie mi nakreślić. "Tetsuo & Youth", pierwsza z ultraważnych rapowych premier tego roku, nowy album chicagowskiego cudownego dziecka gatunku - Lupe Fiasco - to album wymykający się definicji, materiał, przy którym od dłuższego czasu staram się spędzać każdą wolną chwilę, studiując i analizując każdy beat, linijkę, słowo. Nad samym otwierającym album "Muralem" ślęczałem autentycznie kilka dni, posiłkując się Rapgeniusem, skrzętnie pokrywając kolejne kartki podręcznego bloku notatkami, zupełnie jakbym słuchał nieskończonego, acz interesującego wykładu... I WCIĄŻ nie mogę napisać, że rozpracowałem ten track - ba, ten album - całkowicie, że rozumiem go w pełni. 

Weźmy pierwszy track właśnie - ów niemal dziewięciominutowy (!) "Mural". Przepotężne uderzenie na sam początek, jedna, nieskończona zwrotka, ok. 160 wersów swoistego strumienia świadomości... Absolutnie niewiarygodny kotajl osobistych refleksji, rozbudowanych przenośni, nawiązań do świata muzyki (Queen? Morrissey? Em i Dre?), religii, gier komputerowych - i absolutnie niewiarygodny popis lirycznych umiejętności, dostarczający nieskończone pole do interpretacji. Nerd game makes Mandelbrot sets when we handshake -  zaiste! Wersy coraz bardziej kompleksowe, im głębiej je analizujemy - niczym wizualizacja skomplikowanego zbioru Mandelbrota właśnie, odsłaniająca przy powiększeniu coraz to dokładniejsze detale. 

Takie jest "Tetsuo & Youth". Warstwy i warstwy przenośni i łamigłówek, skrywających kilka, kilkanaście różnych interpretacji.  Weźmy pod lupę inne kawałki - "Dots & Lines"? Prawdopodobnie track o legendarnych już bojach Lupe z Atlantic Records - zaszyfrowany jednak dziesiątkami nawiązań do masonerii i starożytnej magii - "sacred geometry", alchemia, złota proporcja, teoria o Wielkim Budowniczym Wszechświata... "Prisoner" - drugi po "Muralu" monumentalny, trwający ponad 8 minut utwór o dwóch więźniach - z jednej strony ostra krytyka amerykańskiego systemu więziennego, z drugiej - próba wniknięcia w psychologię więźnia i strażnika, z trzeciej... kolejna metafora o rozprawie Lupe kontra Atlantic? A może jeszcze coś innego?

Ta niejednoznaczność, brak jednoznacznej interpretacji stanowi największą siłę albumu. Choć można uznać ją także za wadę - przecież nie każdy słucha rapu dla skomplikowanych łamigłówek, nie każdy ma ochotę na słuchanie muzycznych odpowiedników Manuskryptu Voynicha - miast tego, woli zrelaksować się przy dźwiękach spokojnych weed-anthemów czy pobujać w rytm klubowych bangerów... Kto jednak lubuje się w poszukiwaniu, rozwiązywaniu zagadek, a na śniadanie zwykł spożywać skoncentrowane dawki El-P czy Aesop Rocka, poczuje się jak w domu. Nawet jednak "przeciętny zjadacz płyt z torrentów" (copyright by Sieah) znajdzie tutaj coś dla siebie - to album na tyle muzycznie przystępny (w porównaniu ze wspomnianymi El Producto i Aesopem), że - z wyłączeniem kilku przydługich momentów, o których za chwilę - słucha się go bez bólu, rzekłbym - z fascynacją, nawet mimo długości 78 minut. 

"Deliver". Prosta z pozoru dykteryjka o dostawcy pizzy (?!) staje się pretekstem do rozważań o chicagowskim getcie i jego niebezpieczeństwach... "Madonna (And Other Mothers in the Hood)"? Wstrząsająca paralela pomiędzym Matką Świętą a ciężkim losem matek wychowujących dzieci w gettach (nie będę zdradzać zakończenia utworu - jednak jest ono bezsprzecznie najbardziej poruszającym momentem całego albumu)... Dużo jest tu właśnie rozważań o amerykańskich blokowiskach, o gettach Chi-raku, jak również o gangsterskich stereotypach - i są to jedne z najlepszych i najmocniejszych lirycznych momentów "T&Y". Dostawca pizzy z "Deliver" staje się tu symbolem czegoś większego, czegoś upragnionego przez więźniów getta... "Chopper" nie jest tak naprawdę gangsterskim, ze-mną-się-nie-zadziera-chłopaczku posse-cutem (...spoiler?)... The ghetto was a physical manifestation/Of hate in a place where ethnicity defines your placement/Remind you niggas your place is the basement/White people in the attic - uderza Lupe oskarżycielskimi wersami.

Refreny - nawet zagorzali fani Lupe przyznają, że nie są one jego najmocniejszą stroną - tutaj brzmią świetnie. Powracają bliscy współpracownicy Lupe - Troi, Guy Sebastian (znakomite "Blur My Hands") i last but not least - zjawiskowa Nikki Jean, której oto wręczam zwycięski laur. Jej śpiew na "No Scratches", "Little Death" i (zwłaszcza!) subtelny wokal na "Madonna" to czysta magia... Bezapelacyjnie jednak najlepszym i najciekawszym refrenem albumu jest ten z "Adoration of the Magi" - proste z pozoru, troskliwe pytanie skierowane do dziecka, o sens koyaanisqatsi  i zachęta do spokojnego, przemyślanego życia - przy bliższym odsłuchaniu okazuje się zbiorem nawiązań do okładek klasycznych albumów - "Ready to Die", "Illmatic", "Nevermind" Nirvany, a nawet do okładki "Born Again" Black Sabbath (na myśl której każdy fan tegoż zespołu krzywi się z odrazy...) 

Jednym z ciekawych aspektów "Tetsuo & Youth" jest to, że warto go przesłuchać... w odwrotnej kolejności - od "Spring" i "They. Resurrect. Over. New" począwszy, na "Muralu" skończywszy... Wtedy album staje się (... CZY ABY NA PEWNO?) opowieścią o odrodzeniu, reinkarnacji, pokonaniu nieskończonego cyklu samsary (patrz - końcówka "Muralu"...) Niektórzy użytkownicy Rapgeniusa poszli jeszcze dalej, łącząc "Tetsuo & Youth" z historią niepokornego hustlera Michaela z pierwszego "Food & Liquor"...

(Swoją drogą... PYK.  Nie mogłem się powstrzymać. Fani anime skumają.)

"Tetsuo & Youth" jest również absolutnie fenomenalny pod względem muzycznym. Rozpoczyna się (CZY ABY NA PEW... Ok, już nie będę) zaskakującym, instrumentalnym interludium "Summer". Witają nas ciepłe, łagodzące rytmy gitary, marzycielskie smyczki, jako żywo rzucające nas w sam środek cieplutkiego, beztroskiego lata... "Summer" to pierwsze z czterech muzycznych, "sezonowych" przerywników, przerw na nabranie farby z palety - dzielących album na cztery części. Każde interludium jest klimatycznym cudeńkiem - moim osobistym faworytem jest zimne i niepokojące "Fall", z niemalże płaczącymi smyczkami na tle dostojnego basu, raptownie zmieniające nastrój po wesołym 'Dots & Lines". Coś cudownego. Z ręką na sercu - "Tetsuo & Youth" to najlepszy muzycznie, najbardziej spójny i dopracowany muzycznie album Lupe. Zapomnijcie o bardzo nierównym "Lasers" - tu mamy do czynienia ze znacznie bardziej ekperymentalnymi kompozycjami, pełnymi znakomicie brzmiących muzycznych smaczków (saksofon Terrace'a Martina w "Body of Work"! Crystal Torres w "Adoration of the Magi"!) . Aranżacje podkładów, ich różnorodności i pomysłowość po prostu wgniatają w ziemię. Mamy tu połączenie klasycznych, jazzujących brzmień - vide "Little Death" z dominującą, mocną perkusją i basem, mamy tu instrumentową bonanzę w rodzaju "Dots & Lines" - fantastycznego, radosnego baletu smyczków, mandoliny i gitary, czy "No Scratches" z przekozackim riffem gitary (uwielbiam, jak owa gitara przez chwilę snuje się elegancko na podkładzie, by za chwilę trzasnąć metalowym wręcz uderzeniem....) Mamy tu przypomniające nieco Kanye'owe "MBDTF" elektroniczne "Madonna" z poruszającym murmurando, nowoczesny, trapowy behemot "Chopper" - czy w końcu intrygujący, skomplikowany amalgamat elektronicznych syków, przetworzonych głosów i zakradającego się w tle potężnego basu "T.R.O.N.", rzeczywiście przywołujący na myśl tytułowy klasyk science-fiction. 

Krytyka? Serio, muszę? Przyczepić się moge jedynie do szczegółów, drobnych niuansów producenckich - dla przykładu, intro i outro "Dots & Lines", zagrane na banjo, zdaje się absolutnie zbędnym. Osobiście jestem też zdania, że dłuuugie, konceptualne kawałki powinny być przełamywane zmianami podkładów (dla przykładu - siedmiominutowa liryczna ofensywa "Poet Laureate II" Canibusa na trzech beatach Stoupe'a). Bądźmy szczerzy - słuchanie takiego samego akompaniamentu przez bite -naście minut może zmęczyć... i "Mural", i "Chopper" są odrobinę nużące, mimo nieustającego natarcia kozackich wersów. Szczególnie "Chopper" dłuży się niemiłosiernie. Charakterystyczny głos Lupe nie zawsze też pasuje do podkładów, gryzł mi się nieco choćby z "Dots & Lines" czy "Chopperem"...

Ogółem jednak - jestem oczarowany tym albumem. Nawet teraz, bite dwa miesiące po premierze. To doskonale skonstruowany, misterny i precyzyjny niczym szwajcarski zegarek mechanizm, złożony z najwyższej jakości wersów i metafor. To album, przy którym cała dyskografia Lupe - nawet klasyczny już debiut "Food & Liquor" - zdaje się być miałka i nieszczególna.... To album, dla którego stworzone zdaje się być dyskusyjne w gruncie rzeczy pojęcie "progresywny hip-hop". 

... Natomiast, zasadnicze pytanie brzmi: czy jest to NAJLEPSZY album, jaki ukazał się w tak pomyślnym pierwszym kwartale 2015 roku? To nadspodziewanie ciężkie pytanie. Odpowiedzi na nie... nie udzielę tutaj, tylko w następnej recenzji. Tak jest - domyślacie się, jakiego albumu będzie dotyczyła... Stay tuned. 

Ciąg dalszy nastąpi...                                         

*******************

ECHO Z REDAKCJI  

Marcin Natali: Ostatnią płytą, która zmusiła mnie do aż tak mocnego studiowania i mozolnego rozszyfrowywania tekstów było... (surprise) "Food & Liquor II: The Great American Rap Album" - płyta wybitna lirycznie, acz nierówna muzycznie i momentami ryzykowna. Na "Tetsuo & Youth" czekałem jak Kevin w grudniu na powrót rodziców, a kolejne miesiące umilały coraz to nowe, luźne tracki Lu, w których chicagowski liryczny wirtuoz zaskakiwał, zachwycał i którymi przygotowywał grunt pod piąte solo... "Tetsuo & Youth" to krążek niepowtarzalny - otwierający się opus magnum Fiasco "Mural", 9-minutową kanonadą łamigłówek, łamiący wszelkie schematy i ukazujący zarówno wszechstronność, jak i unikalność tego wielkiego MC. Ta płyta to też odejście od ponurego, mocno przesiąkniętego ciężkim, społeczno-politycznym przekazem "F&L II" w "jasną" stronę - wystarczy porównać szatę graficzną obu LP. Lu znów dobrze się bawi i eksperymentuje, nie zważając na zachcianki wytwórni i wznosząc się na wyżyny swojej kreatywności. Nie stroni od poważnych tematów, jak w genialnym "Prisoner 1 & 2" (top numerów w karierze Lupe) czy "Madonna", ale przy tym wszystkim atakuje nas milionem aluzji do gier wideo, wieloznacznych metafor, błyskotliwych gierek słownych (Rewrite history, liberty needs a better bell) i całą plejadą rodzajów flow (patrz - trzecia zwrotka "Deliver"). Lupe "Człowiek Zagadka" Fiasco zamyka swój rozdział związany z Atlanticiem monumentalnym, imponującym dziełem, którym po raz kolejny udowadnia, że jest w ścisłej czołówce tekściarzy na świecie. (5+/6)

Wojciech Graczyk: Szczerze mówiąc, nie czekałem jakoś mocno na „Tetsuo and Youth”. Słyszałem single, „Mission” bardzo mi się spodobało, ale żeby zaraz wyczekiwać dnia premiery? Co to, to nie. Mając w pamięci kiepskie „Lasers” i zaledwie niezłe „Food and Liquor 2”, spodziewałem się, że znowu będą bardzo dobre teksty podane na mocno średnich bitach. Muszę się więc uderzyć w pierś, bo nowy Lupe to jedna z jego lepszych (jeśli nie najlepsza) płyta w karierze. Świetna lirycznie, z bardzo dobrą muzyką. Kandydat na płytę roku. (5/6)

Marcin Półtorak: Zewsząd atakują porównania "Tetsuo & Youth" do "My Beautiful Dark Twisted Fantasy" i ciężko się pod nimi nie podpisać. Nawet nie ze względu na "Madonnę", ewidentne dziecko tamtej płyty - analogie można wymieniać od podobnego, monumentalnego klimatu, przez zróżnicowaną i świetną produkcję aż po szalony replay value poparty uniwersalnością. Idę o zakład, że gdyby T&Y wyszło w 2010 zamiast albumu Westa, to podczas grupowych alkoholizacji nie śpiewalibyśmy "I'm lost in the woooorld", tylko "Troooon, Troooooooooon". (5+/6)

Tomasz Przytuła: W jednym z wywiadów Lupe stwierdził, że „Tetsuo & Youth” nie jest albumem, który może przysporzyć mu rzeszę nowych fanów. Błąd! Ten krążek potrafi zachwycić każdego, wystarczy tylko poddać się jego urokowi i beztrosko zanurzyć w magicznym i fantazyjnym klimacie. Najnowsze dziecko chicagowskiego MC to wspaniale zaaranżowane i dopracowane w każdym detalu dzieło sztuki. Oprócz pokładu zjawiskowej muzyki, „T&Y” jest również prawdziwą kopalnią metaforycznych wersów zadziwiających swoją formą i mnogością interpretacji. Już w styczniu otrzymaliśmy więc poważnego kandydata do płyty roku. Chapeau bas Lupe. (5+/6)

                                      [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"22513","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

                                      [[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"22514","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]

 

Może Cię zainteresować

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei
Data publikacji 2023-06-21

Paluch robi koszulki z pomyłką językową Pei

Popkillery 2023 - retransmisja
Data publikacji 2023-06-27
Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie
Data publikacji 2023-06-28

Jim Jones vs. Pusha T - nowy beef na amerykańskiej scenie

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków
Data publikacji 2023-06-28

Poszwixxx musi zapłacić karę za promowanie alkoholu i narkotyków

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem
Data publikacji 2023-06-30

Waldemar Kasta żegna się z hip-hopem

Komentarze

Będziemy używać tego zamiast twojego imienia i nazwiska

Newsletter


Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!