Nastawienie do rapowych talent-show u sporej części polskich słuchaczy jest jednoznacznie negatywne "z miejsca", co było widać przy okazji ŻywegoRapu (obecnie trwa druga edycja), który moim zdaniem obronił się przed zarzutami i swoją organizacją, składem jury i poziomem, a także odzewem. Pamiętamy również SuperMC, w którym w latach 90-tych zwyciężył Małolat, ale i niektóre amerykańskie legendy swoją historię zaczynały właśnie w ten sposób.
Słyszeliście w wywiadzie, który pojawił się u nas we wtorek, o tym, jak Das EFX wspominają wyprawę na konkurs, który finalnie wygrali i wyłapani tam przez EPMD rozpoczęli karierę, której jakość i poziom były nie do podważenia. Jeden z najbardziej wyrazistych i chwytliwych stylów w historii rapu wziął swój początek na conteście... a wszystko przez to, że nagrali kozacki numer i uznali, że muszą go gdzieś zaprezentować. Jaki numer?
Zawarte na oficjalnym debiucie grupy (pokrytym platyną "Dead Serious") "Klap Ya Handz" to boombapowy, surowy bit stworzony do bujania karkiem i giętka nawijka, ukazująca możliwości we flow i przebłyski późniejszego znaku charakterystycznego duetu - języka opartego na "diggity-wiggidy" i wykręconych przyspieszeniach. Wszystko przewija się tu nienachalnie, ukazując potencjał i fakt, że Erick Sermon i Parrish Smith mieli nosa.
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"7075","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
Komentarze