Ksywa Chudini nie była dla mnie anonimowa - projekty takie jak "Słuchawki, Mikrofon, Długopis, Kartka" czy "83200" jakiś czas temu przewinęły się przez moje głośniki. Tyle o ile gościa zapamiętałem - ot, spoko; na dwa przesłuchania i starczy. A tymczasem w 2013 roku uderzył z takim materiałem, że recenzję tę zacznę jak następuje: od kilku miesięcy nic w polskim wydaniu nie trafiło do mnie jak "LifeStyle".
Album ten, dodatkowo sygnowany przez DJ-a Te, jest żywym dowodem na to, że można jeszcze robić okrutnie stylowy rap, nie muszący się do nikogo mizdrzyć. Chudini to charakterny facet swoje lata mający, dla którego nawijanie nie jest sposobem na utrzymanie rodziny. Jest w pełni niezależny i w bawełnę raczej owijać nie musi. Jeśli wrogom należy się chuj w mordę, to jest to powiedziane prosto z mostu. Emanuje przez niego nienachalna swoboda i rozbrajająca pewność. Zjednuje sobie sympatię bezpośredniością - otwierając jeden z numerów wersami "Siemano ziombel, nie ma to jak przykurwić w pady z pasją / ja trzymam formę, bo mi się chce albo mam czas, yo", nie da się go nie lubić. To najnormalniejszy typ mający umiejętność przypisaną niewielu raperom - mianowicie potrafi wywołać wrażenie, że siedzi koło ciebie i gada z tobą jak z ziomem ziom. Bez pseudofilozofowania czy odgrywania jakiejkolwiek roli. Mistyczne "bycie sobą" w jego przypadku nabiera niemal nowego znaczenia.
Rzuci i niezłym storytellingiem ("Młody"), i bezbłędnie uargumentowaną polemiką ("To my"), jak i - nazwijmy to - trackiem ogólnym, których kilka można się doszukać. Tematycznie "LifeStyle" jakoś wyjątkowo nie zaskakuje - w największym skrócie to po prostu przewałkowane na wszelkie sposoby życie i różne jego odcienie. Treść tę jednak podano z na tyle ciekawego punktu widzenia, że łyka się ją w całości. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że najwybitniejszym technikiem to Chudini nie jest - starczy, że mieści się w werblach. Dla urozmaicenia pojawili się Boxi, HuczuHucz, Erking oraz Mielzky - z naciskiem na tego ostatniego.
Za wszystkie bity odpowiada nie kto inny jak właśnie Chudini. Ciężko mi stwierdzić, czy lepszy z niego emce, czy może jednak producent. Klimat tych podkładów w Polsce zwykliśmy określać jako truskulowo-boombapowy. Klasyczny sampling, winyla trzaski, odpowiednia moc - niezależnie od tego, czy mówimy o beztroskim "Chmury nad blokami" czy dość gorzkim "Pytasz". Chciałbym się do czegoś przyczepić, ale... Ale nie mam do czego. Buja głową, zaaranżowane jak należy, ponadto stojąca na wysokim poziomie oprawa DJ-ska. A wiedzieć trzeba, że Te wyręczył Chudiniego w niemal wszystkich refrenach. Bez zarzutów.
Same superlatywy... Po części wynika to pewnie z mojej słabości do "normalnego" rapu i posiadających wyrazistą osobowość raperów, po części też z tego, że w niezobowiązujących podróżach po mieście "LifeStyle" sprawdza się idealnie. Są dziesiątki płyt, które przewyższają opisywaną ogólnym konceptem, pomysłami na poszczególne kawałki i czymś tam jeszcze, ale nie zmienia to faktu, że to do tej chce się wracać. Wielkie pięć.
[[{"type":"media","view_mode":"media_large","fid":"3619","attributes":{"alt":"","class":"media-image"}}]]
Komentarze