Całkiem niedawno, dokładnie 19 października na rynku ukazał się projekt zatytułowany „Kosmos”, który jest efektem współpracy pomiędzy Metrowym, Skorupem, Bu oraz HK Rufijokiem. W notce prasowej możemy przeczytać, że wydawnictwo jest formą opowieści, relacji z tego co kosmici zaobserwowali po wylądowaniu na Ziemi. Dodatkowo do wydania dołączony jest bilet w kosmos na okaziciela, który zażyczy sobie podróży po czterech śląskich planetach, z których przybyli autorzy krążka. Brzmi zachęcająco. A jak wygląda to w praktyce?
Zacznijmy od tego, że wspomniana notka prasowa bardzo dobrze oddaje charakter płyty. Tytułowy kosmos przewija się w większości numerów, a obserwacje w praktycznie każdym. Większość z tego co po lądowaniu zaobserwowali „przybysze”, to niestety gorzka prawda. Takie utwory jak „Nic tak nie cieszy jak krzywda bliźniego” są pełne celnych spostrzeżeń, które choć typowe dla tej czwórki, nadal trafiają w samo sedno.Nie zabrakło również abstrakcyjnych, na pierwszy rzut oka (ucha?) tekstów. W tej kwestii prym wiodą „Kosmiczni kowboje” z wersami pokroju skorupowego instant classica (jest ich więcej): „Wessała ziomuś mnie czarna dziura, i wylądowałem na ranczu u Kargula”.
Jak ma się sprawa produkcji? Nieźle. Bity początkowo wydawały mi się dosyć klasyczne, ale słysząc „Strzelam rakietą” zmieniłem zdanie. Wymieniony kawałek jest wręcz przesiąknięty elektroniką, ale nie jest ona w żaden sposób uciążliwa i sądzę że nawet przeciwnicy nowoczesnych brzmień mogą się zajarać tym numerem. Moim zdaniem, mogłoby znaleźć się więcej takich eksperymentów, aczkolwiek wielu osobom mogłoby to nie przypaść do gustu. Uogólniając, jeśli podobały ci się podkłady na poprzednich płytach, któregokolwiek z czwórki raperów, spodobają ci się i teraz. Jak to zatem ze sobą współgra?
Metrowy, Skorup, Bu i Rufijok nie są technicznym czy lirycznymi geniuszami. Nie znajdziecie tu przyspieszeń, nie słychać diametralnych zmian flow. Nie ma hashtagów, ani metafor, nad którymi głowiły by się całe fora. Czy w tym wypadku to coś złego? Niekoniecznie. Raperzy rzucają sporo wielokrotnych rymów, i budują wkręcający klimat. Od dosyć dawna jestem fanem ich swojskiego klimatu i zapewniam, że jeśli lubisz dotychczasowe produkcje tych panów, nie zawiedziesz się i tym razem. Warto wspomnieć o obecności gości. Ja osobiście trochę się na nich zawiodłem. Nawet Grubson, który dał najlepszy featuring, wiele razy pokazywał, że potrafi dużo więcej.
Podsumowując. Kosmos to płyta z pomysłem. Mało na niej rzeczy, które uznałbym za zbędne, nawet jeśli niektóre utwory nie do końca do mnie trafiają. Nie mamy do czynienia z arcydziełem, ale chyba też nie o to chodziło. "Kosmos" to album, przy którym możemy pobujać głową, czasem się zaśmiać, ale także przyznać rację wykonawcom. Z mojej strony czwórka, z małym plusem za koncept. Pod spodem możecie sprawdzić cały materiał oraz trzy klipy zrealizowane do jego promocji.
Komentarze