Przy okazji tegorocznego święta zakochanych Ali zmontował darmową epkę co wcześniej mu się nie zdarzało. Siedem numerów, które wyprodukowali Jake One (z którym raper pracuje nad albumem "Mourning In America And Dreaming In Colour") oraz Ant odpowiedzialny za większość dotychczasowej muzyki Aliego. Co z tego wyszło?
Druga epka w dorobku Aliego (po świetnym "Champon EP") nie jest może aż tak dobra jak ta pierwsza, ale z pewnością to materiał obok którego nie przejdziecie obojętnie. Siedem numerów kręci się wokół relacji damsko-męskich i przeróżnie pojmowanej miłości, ale myli się ten kto spodziewał się paczki słodkich lovesongów. Nic z tych rzeczy. Ali jest zbyt ambitnym tekściarzem, żeby pójść na łatwiznę. O tym w jak dobrej formie jest MC z Minneapollis pokaże wam chociażby ten fragment traktującego o goupies "Electric Energy":
"Make em scream, make em cream, make em bend
Make him forget that he's more naked than them
In the land of make-believe and pretend
She loves him up like a husband
But he got hundred of these, it's disgusting
Silly little boy, do you think that she doesn't?
Buzzard need buzzards, these aren't lovers
Two scared suckers masturbating on each others
Don't forget to wear your rubbers..."
Warto zwrócić uwagę, że materiał nie jest łatwy i może nie wkręcić się od razu. Dla mnie pierwsze kilka dni z EP nie było w pełni przekonujące, ale jak już zatrybiło ciężko było się oderwać. Fantastycznie rozwiązany w finale historii storytelling "Shine On" znacie już pewnie z video, ale to nie jedyny highlight materiału. Drugie na płycie "Electric Energy" to rzecz naprawdę kapitalna, zarówno muzycznie jak i tekstowo. Wyjątkowym trackiem jest posadzone na absolutnym arcydziele Anta "Years". Wielki numer. Niepokoi tylko fakt, że Ali w swoich manipulacjach głosem posuwa się chwilami o jeden most za daleko. Nadekspresja może sprawić, że jego liryczna siła straci impet i zacznie w odbiorze brzmieć jak rozmemłane grafomaństwo, a to najgorszy scenariusz jaki można wymyślić dla jego muzyki. Dla przykładu refren "Haunted Housebroken" (co za bit!) to trochę za dużo jak na mnie.
Kapitalną robotę zrobili tutaj dwaj producenci. Jake One, który ostatnio różnie stał z formą tutaj prezentuje się naprawdę dobrze. Mała zmiana stylistyki wyszła mu na dobre. Nie szukajcie tutaj bujających na wszystkie strony bangerów, a bardziej świetnie brzmiących wysmakowanych podkładów dobrych na liryczne popisy Aliego. To dobrze wróży przed ich wspólną płytą. "Shine On" jest piękne, a wokal Nikki Jean urzeka od pierwszego przesłuchania. "Electric Energy"? Brzmi kapitalnie, a bas wkręca się w głowę bez litości. Jake wraca do świetnej formy. A Ant? Poza konkurencją. "Years" to jeden z lepszych bitów jakie słyszałem od dłuższego czasu. Nieprawdopodobne... "I Can't Wait" już nie tak, ale też daje radę. Ali na tym bicie trochę nie daje i nie brzmi to najlepiej szczególnie na tle takich kozaków.
Mamy tutaj numery, które pokazują jak Ali brzmi w najwyższej formie lirycznej. Nie ma takich, które ukazują 100% mocy jego niezwykłego wokalu. To jedna z niewielu wad tej epki, ale dość znacząca. Muzycznie mamy tylko numery wielkie i te gorsze czyli... co najmniej dobre. Można by się czepiać, że "I'll Be Around" z Phonte troszkę odstaje (choć też jest spoko), a "I Can't Wait" brzmi tak jakby pochodziło z "Us", a tutaj pasuje średnio... Nie zmienia to faktu, że musicie to przesłuchać. Dla pięciu pozostałych tracków ze szczególnym wskazaniem na "Years", "Electric Energy" i "Shine On". Czwórka z dużym plusem.
Pobierz The Bite Marked Heart
Komentarze