Aż chciałoby się zakrzyknąć: to jak jest w końcu z tym Laikiem? To geniusz czy grafoman? Na przeróżnych forach i portalach
internetowych (bo w końcu to tam hip-hop tętni życiem, prawda?) dyskusje na jego temat są wiecznie żywe, a zdania podzielone. Niewątpliwie wielu z was
spotkało się z banalnym opisem artysty kontrowersyjnego. Mówi się wtedy, że go się albo kocha, albo
nienawidzi.
Cóż, ja jestem przeciwnikiem tego stwierdzenia,
bowiem brak miłości lub nienawiści wcale nie musi być oznaką obojętności. Przyznam jednak, że jeżeli ktoś zmusiłby mnie do scharakteryzowania kogokolwiek tymi właśnie słowami, to Laik z pewnością byłby jedną z
pierwszych osób, które przyszłyby mi na myśl.
Mimo to, to wcale nie oznacza, że
uczucia względem "Milczmen Screamdustry" muszą być
czarno-białe, wręcz przeciwnie. Na tym albumie jest sporo momentów,
które robią naprawdę niemałe wrażenie, jednakże nie obyło się bez
potknięć.
Ale po kolei: jak opisać najnowszy
krążek Laika i Młodzika w jednym zdaniu? Otóż jest to
rozwinięcie stylu i brzmienia doskonale nam znanego z "Bybzi
Bybzi". Rozwinięcie oraz dopracowanie, ponieważ już podczas
pierwszego odsłuchu czujemy, że wszystkie numery zostały wykonane
pieczołowicie, z ogromną dbałością o detale. Tę sumienność
zauważyć można przede wszystkim w tekstach. Są trudne i to jest
fakt, ale tym razem, szczęśliwie, obyło się bez przekombinowanych
wersów, w stylu słynnego "steam jak noon z eisem". Niektóre
linijki zachwycają techniką (spory progres), inne mają świetnie skonstruowane
metafory lub też niosą ogromny ładunek emocjonalny ("Lulaj
syneczku mój", który pod tym względem przypomina "Aniatomię"), a
jeszcze inne w przedziwny sposób fascynują swoją bezczelnością ("Goń mnie, jakbym cię zrobił w karty na kafla, a ty wstając
zobaczył moje asy w rękawkach", "goń mnie, jakbym cię na
koloniach rozniósł, a ty rok przeze mnie jechał na hormonach
wzrostu" - żeby wymienić tylko te dwa).
Warto jednak zauważyć, że na
dłuższą metę ta stylistyka może być nieco przytłaczająca. Zwłaszcza, że nie ma co się spodziewać jakichś większych przerw na wzięcie oddechu pomiędzy kolejnymi wersami - refrenów tutaj właściwie nie uświadczymy, a odstępy pomiędzy zwrotkami są raczej rzadkie.
Ponadto, żeby w pełni docenić warstwę liryczną na tym albumie, należy go przesłuchać wielokrotnie. A i wtedy wcale nie ma gwarancji,
że wszystko zrozumiemy jak trzeba. Dlaczego?
Nie chodzi mi wcale o poziom
skomplikowania wersów, bo to jest kwestia czasu, bądź dobrego researchu. Laik wtrąca wiele słówek
slangowych, łączy je z wyrazami obcymi, by szyć z nich metafory. Dodajmy do tego bogatą technikę, która jak wiadomo często utrudnia
klarowność przekazu i przejrzystość wypowiedzi i voila - mamy niezły
zamęt. Ale problem zaczyna się dopiero w momencie, gdy nie słyszymy tego, co Laik rapuje. W
jednym z ostatnich wywiadów przyznał, że rzeczywiście wielu słuchaczy ma trudności z rozszyfrowaniem użytych przez niego słów. Co gorsza, nie wie nawet czego to
jest wynikiem - słabej dykcji, kiepskiego miksu (ja obstawiam dwa powyższe plus odrobinę zbyt bogata ekspresja) etc. Cóż,
przydałoby się opublikowanie tekstów (co raper już zapowiedział), ponieważ układanie puzzli może i jest emocjonujące, ale tylko wtedy, gdy mamy wszystkie części układanki.
Cichym (a właściwie głośnym)
bohaterem na tej płycie jest oczywiście Młodzik. Wielkie brawa za to, że próbuje opanować swój talent i to z bardzo dobrym skutkiem, co wcale nie jest takie proste. Młodzik już dawno odnalazł swój styl. Styl, który laik taki jak ja opisałby jako: gorzki jak Firma, brudny jak martwy drań, gdzie sample są jak Żentara, a
perkusje to tran. Bo rzeczywiście tak brzmią. Szkoda tylko, że lżejszych momentów jest tutaj jak
na lekarstwo. W przypadku tego albumu, polopiryną jest czarująca "Zagadka" oraz niesamowity "Folwark". Zapobiegają one ewentualnemu kacu, spowodowanym tą cięższą częścią albumu.
"Milczmen Screamdustry" jest płytą
wymagającą - nie ma co się oszukiwać. Nie przypadnie do gustu
każdemu, gdyż wymaga skupienia, jest dość wyczerpująca emocjonalnie, warstwa brzmieniowa także nie daje wytchnienia. Na szczęście
(sic!) album ten jest krótki, przez co całość nie zamienia się w miałką, niewyraźną papkę. Jest konkretnie i solidnie. Owszem, także z wadami, jednak nawet one nie są w stanie zbyt mocno naruszyć tego silnego szkieletu.
Ode mnie 4+ i czekam na więcej. A najwięksi fani duetu mogą z czystym sumieniem dodać te pół oczka do góry. Bo w
końcu "nikt w Polsce jak Laik".
Northim Kismajes
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze