Charakterny rap z Warszawy, który brzmi tak dobrze i porwał mi tyle czasu? W takiej skali ostatni raz jarałem się przy premierze "Tak To Widzę" Pono. Jeż jest koleżką, który ma swoją jazdę, często swój własny słownik z takimi klasykami jak "rakostwór" czy "skredowanie franków" na czele, ale rap który robi jest tak naturalny i żywy, że ręce same składają się do braw. Co jest najciekawsze, jego szorstki, uliczny styl rapowania łączy się z dużą wyobraźnią, przenikliwością i inteligencją. To właśnie odróżnia go od wielu właścicieli podobnych głosów. Wspomniane "Dziadostwo" o zdrowiu ziomów z jego rocznika to jedno, ale lekko abstrakcyjny "Musk" czy genialne jak dla mnie "Niebo" to rzeczy, których wielu z was mogło się nie spodziewać. Bardzo szeroki horyzont, duża pewność siebie, uliczne zasady, którym przyznacie słuszność... Jeż już na "Jebać Tytuł" czy Ergonie z Fusem bywał naprawdę świetny, teraz jest na dodatek równy i poważniejszy. Tylko najlepsi nawijając o "Katanie Mistrza", besztając scenę bez litości i wplatając w wersy kilotony miejskiego brudu potrafią nadal sprawiać wrażenie sympatycznego gościa.
Wreszcie też doczekałem się materiału rapera z O.C.H., który w stu procentach utrzymano w staroszkolnym stylu. Nie znaczy to, że płyta jest przewidywalna. Obok podlanej fragmentami filmów kung-fu "Katany Mistrza" (bardzo fajne nawiązanie do klimatu Wu!), mamy i ciężkie, boom-bapowe produkcje, ale i dla fanów chillowej odsłony Jeża znajdzie się tu parę perełek. Najważniejsze jest jednak nie to kto zrobił jaki bit, jakie elementy dokładał, ale raczej to co zostało zbudowane - świetnie brzmiący, ciekawy, wciągający i nieprzewidywalny album w konwencji, którą ja osobiście kocham. Dzięki temu, że płyta jest krótka, zyskuje na impecie... Innymi słowy, włączając raz, narażacie się na to, że do rana będziecie siedzieć i co trzydzieści parę minut ponownie wciskać play.
Co tu dużo gadać. To kapitalny album. Nie tylko najlepszy jaki zrobił Jeżozwierz, ale jeden z lepszych boom-bapowych albumów w Polsce w ogóle. Jeden z murowanychkandydatów do TOP 5 roku. Zupełnie inna jest ta płyta... Nie tylko hołdująca stylom, ale kreująca swój własny, absolutnie niemożliwy do podrobienia. Wskażcie mi jednego MC na tej scenie, który potrafi tak pisać i rapować jak Jeż. NIKT. Gość jest unikatowy i jedyne co pozostaje to słać mu propsy hurtem, wbijać na każdy możliwy koncert i przekazywać info o tym albumie dalej i dalej i dalej. Ode mnie piątka z plusem, bo choć mam wrażenie, że to życiowe dokonanie tego rapera, to wierzę, że udowodni mi, że się mylę. Pół godziny fantastycznej zabawy, nie dla "bujańców bazarowych".
Komentarze