W ubiegłym roku nasz houstoński ulubieniec wypuścił dwa albumy - jeden mocno średni a drugi naprawdę udany. Tempa jednak nie zwolnił... i wszyscy fani Devina mogą już od niedawna wrzucać na sprzęt następny materiał, tym razem nagrany wspólnie z całą ekipą Coughee Brothaz.
Czego można spodziewać się po "Fresh Brew" i jak brzmi następca "Waitin Our Turn"?
Brzmi bardzo przyjemnie i tak, że w wakacje powinien osiągnąć sporą rotację. Dobrze znane, klasyczne, wychillowane klimaty - bez niepotrzebnych eksperymentów w stylu "Suite 420". Bity są grube, podobnie jak to, co nieustannie umila czas houstończykom. Wszystko osadzone w starym dobrym, southowym stylu, którego Devin z ekipą wciąż się trzymają.
Tematyka? Podobnie. Zero przewózki, napinki, hustlerki, zero atmosfery, która mogłaby jakoś zmącić spokój i wszechobecny chillout. Jaranie, kobiety, delikatna porcja rozkmin. Wszystko z perspektywy letniego luzu, z dala od miejskiego zgiełku.
Tak naprawdę ciężko pisać mi o tej płycie tak, by nie powtarzać tego co pisałem już o poprzednich projektach Devina. Jednak nie jest to zarzut. Klimat tego typa znamy doskonale i właśnie tym urzeka najbardziej. Tu nie ma być przełomu, tylko podkład do letniego relaksu, w czym Dude'owi, Robowi Questowi i reszcie naprawdę ciężko dorównać. Mocna i pewna czwóreczka.
Newsletter
Chcesz być na bieżąco? Nasz newsletter wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zero spamu, same konkrety! I tylko wtedy, gdy faktycznie warto!
Komentarze