Chyba się starzeję... To oklepane i jakże pretensjonalne jak na 23-latka stwierdzenie wpadło mi do głowy po sprawdzeniu kolejnej porcji newsów z głównych polskich rapowych portali. Zachowując pełen szacunek do chłopaków i tego, co tworzą w ramach Popkillera nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu Kid Cudich, czy innych (uwaga - kij w mrowisko) Wiz Khalifów. Od prostej nawijki przeplatanej popowymi hooksami zdecydowanie wolę techniczną rzeźnię w wykonaniu Eminema, Royce'a, Slaine'a, Termy, czy Reksa lub klasyczne, liryczne i megamelodyjne wycieczki do świata Masta Ace'a, Hilltop Hoods, czy właśnie Classifieda.
Widocznie odczuwając brak jakichkolwiek informacji o tym ostatnim, który w panteonie moich najbardziej ulubionych artystów zajmuje zaszczytne drugie miejsce po niezastąpionym Marshallu Mathersie III, zdecydowałem się zarzucić moje przekonanie o bezsensowności pisania recenzji i niniejszym tekstem oddać hołd jednemu z najbardziej niedocenianych (bo i mało znanych) w Polsce Artystów. Przed Wami Luke Boyd, lepiej znany jako Classified, ze swoim najnowszym, w całości wyprodukowanym przez siebie majstersztykiem - "Handshakes & Middle Fingers".
Pamiętam pierwszy kawałek Classa, który usłyszałem dobre kilka lat temu - był to "Fall From Paradise" z albumu "While You Were Sleeping". Ciężko powiedzieć, co zwróciło moją uwagę w największym stopniu... genialny, niesamowicie klimatyczny bit, wyśmienita dykcja artysty, która pozwalała zrozumieć większość głębokiego tekstu kawałka już przy pierwszym przesłuchaniu, flow fantastycznie współgrające z bitem czy coś zupełnie innego - ten nieuchwytny czynnik, który pozwala nazwać czyjąś muzykę wybitną. Rzeczywistość zmienia się wraz z doświadczeniem, więc prawdopodobnie nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie, wiem natomiast jedno - cały czas, nieprzerwanie czuję tę magię w muzyce kanadyjskiego rapera i producenta.
Raz na jakiś czas robiąc rundkę po jego dyskografii wciąż odkrywam coś nowego - wersy wwiercające się w głowę, w pełni spójne z moim doświadczeniem i podejściem do życia, nieuchwytne smaczki w bitach, czy instrumentalne solówki intensyfikujące emocje do granic możliwości. A przy tym wszystkim bardzo wyraźnie zaznaczone i odczuwalne w tekstach człowieczeństwo Classifieda, z wszystkimi jego plusami i minusami i... normalność, która sprawia że jeszcze bardziej można się z nim utożsamiać. Nie ma tu dziwek, koksu, czczej masturbacji nad własnym wizerunkiem, są za to refleksje normalnego, pewnego siebie gościa, który ceni siebie i swoich bliskich, wie, dokąd zmierza oraz polegając na swojej pasji jest pewny swoich umiejętności. To mi się właśnie w Classie najbardziej podoba. Jako słuchacze z reguły szukamy w naszych ulubionych artystach cząstki nas samych - ja bardzo często odnajduję siebie samego w muzyce Luke Boyd'a, stąd też takie a nie inne, w pełni subiektywne (bo obiektywne przecież nie istnieje) podejście do jego twórczości.
W nowy album Classified wprowadza nas melorecytacją pod spokojny, głęboki podkład, w którym dominują instrumenty smyczkowe, a uwagę zwraca całkowity brak perkusji. "Ups and Downs", bo tak nazywa się kawałek, opowiada o wzlotach i upadkach, które miały miejsce w życiu Luke'a w ciągu ostatnich lat. Tym, którzy odbierają muzykę bardziej wizualnie polecam klip nakręcony do tego utworu, który doskonale komponuje się z jego klimatem. Class z poziomu artysty, który po 10 latach kariery doczekał się wreszcie należnej mu sławy, opisuje jak radzi sobie z godzeniem roli ojca i męża, żyjącego w tym samym miejscu od zawsze, z rolą coraz częściej koncertującego i powszechnie rozpoznawanego rapera. Jednocześnie zachowuje to jakże charakterystczne dla niego trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, przyznając że to wszystko dzięki jednemu singlowi ("Oh Canada" z "Self Explanatory", trafnie ripostujące i wyśmiewające postawy Amerykanów, którzy nieustannie stroją sobie żarty z Kanady lekceważąc i deprecjonując ją gdzie tylko można). Zaraz później słyszymy pierwsze sekundy drugiego kawałka z płyty, będącego jednocześnie pierwszym singlem - "That Ain't Classy". Naprawdę ciężko opisać ten OGIEŃ, tak więc po prostu zachęcam do sprawdzenia klipu. W bangerowej stylistyce Class odnajduje się fantastycznie, a wersy takie jak:
"You'll never see me with my sunglasses on in the club
dancing on the tables to my old song getting buzzed
And you never see me with a couple bottles of Crys
trying to pick up on a chick like "Bitch you want this?!"
That ain't classy"
pokazują, że mamy do czynienia z gościem, który zna swoją wartość i nie musi nikomu udowadniać na siłę, jaki jest fajny i stylowy. Robi to doskonale za pomocą swojej muzyki. Prawdziwość i bezkompromisowość są zresztą kolejnymi cechami, które w nim cenię. Class eksponuje je chociażby w kolejnym tracku, z którym jak sądzę wielu z nas może się utożsamić - "High Maintenance", w którym ze stoickim spokojem i luzem opowiada o swoim uzależnieniu od palenia marihuany, z wszystkimi plusami i minusami tej pospolitej przypadłości. W tym kawałku zresztą po raz kolejny pokazuje że jest specjalistą od dobierania najbardziej bujających refrenów, które jak zwykle są jednym z najmocniejszych elementów jego albumu.
Takie perełki jak "Passion", "Day Doesn't Die", czy "Young Soul" (Kojarzycie kawałki, przy których przechodzą Was ciarki? To właśnie jeden z nich, prawdziwy balsam dla duszy po ciężkim dniu - często słucham go nocą czując się jakbym odkręcił jakiś niewidzialny kurek.... i całe ciśnienie schooooodzi) z pewnością ucieszą najbardziej wrażliwe ucho, a bangery jak "Danger Bay", "Desensitized", czy utrzymane w formie manifestu "Run With Me" sprawiają, że serce zaczyna bić szybciej pompując krew jeszcze intensywniej. Przy tak wielkim zróżnicowaniu udaje się Classifiedowi zachować spójność i inteligencję albumu, rozumianą jako odpowiednie wyważenie kawałków mocnych i chillujących (vide genialny chiller "Stay Cool" zaraz po wizycie w "Danger Bay", czyli "Niebezpiecznej zatoce" jaką metaforycznie stanowią nasze czasy). Artysta, który ma w swoim dorobku artystycznym chociażby trasy koncertowe z Nasem czy Wu-Tang Clanem chętnie dzieli się swoim doświadczeniem i w tracku "Step It Up" udziela rad młodym raperom, chcącym się przebić (za dużo doskonałych wersów, by cytować i wyróżnić jakikolwiek - początkujący raperzy powinni wydrukować sobie tekst tego utworu, powiesić nad łóżkiem i czytać codziennie rano, może rynek zalewałoby mniej gówna i tandetnych patentów promocyjnych wannabees bez skillsów).
Całości obrazu, który sprawia że słuchając "Handshakes & Middle Fingers" czuję, że jest to album wybitny dopełniają featuringi. "Unusual" z Joe Buddenem ze Slaughterhouse jest absolutnie magiczne i aspiruje do tytułu najlepszego utworu z płyty - wybitny bit, oraz megamelodyjny refren przechodzący w niesamowite zwrotki raperów i trzecia rymowana po ósemce z oszałamiającym, wbijającym się w głowę wejściem Buddena, płynnym przejściem między raperami i bogatym aranżem czyni z tego kawałka muzyczny majstersztyk. "They Don't Know" jest przyjemnym wypełniaczem, natomiast już "Maybe It's Just Me" z Brotherem Ali hipnotyzuje stylowym bitem w którym pierwsze skrzypce gra... flet (konstrukcja lingwistyczna budząca słuszne "what the fuck is he sayin?!"), a skillsy raperów, fantastycznym flow mnożących wielokrotne rymy na jedną końcówkę, budzą szczere uznanie. Album zakończony jest kawałkiem o... kacu, który jest nieodłącznym towarzyszem raperów na trasach koncertowych. O ile na początku track w ogóle mnie nie przekonywał, to po którymś przesłuchaniu zaczął mi się przyjemnie wkręcać ... widocznie trzeba go słuchać w odpowiednim stanie. Tytuł w końcu zobowiązuje.
Jeżeli powyższy tekst zachęcił Cię do sprawdzenia najnowszej płyty, a może nawet całej dyskografii Classifieda - cieszę się, bo lubię dzielić się z innymi wartościową muzyką. Jeżeli zniechęcił (zgodnie z zasadą "czym bardziej chwalą, tym bardziej zgnoję") - również jestem zadowolony, bo prawdopodobnie odkryjesz inny rodzaj muzyki, który będzie Ci odpowiadał. Kończąc ten przydługi pean (bo ciężko nazwać tę recenzję w jakikolwiek inny sposób) uciekam od zastanej, źle kojarzącej się ze szkołą i nieudolnie próbującej imitować wymierność skali ocen, podsumowując ten album jako kolejną perełkę w dyskografii Classifieda. Po cichu liczę na to, że kiedyś liczba jego fanów w Polsce będzie wystarczająca, by zaprosić go do naszego kraju i postawić przed kilkutysięczną publiką znającą jego teksty na pamięć. Tymczasem jednak kontynuuję swoją promocyjną partyzantkę wrzucając jego kolejne klipy na Facebooka.
Anybody Listening?
Oxon
Komentarze